22 września 2013

Jesteś kierowcą! Sam wybierasz drogi życia! ~ cz.1



There’s times I stayed alive for you
There’s times I would have died for you
There’s times it didn’t matter at all

Will you help me find the right way up
Or let me take the wrong way down
Will you straighten me out
Or make me take the long way around
I took a low road in
I’ll take the high road out
I’ll do whatever it takes
To be the mistake you can’t live without
                                          
                                       ~Three Days Grace




                -Nie ma mowy! Nie zgadzam się! To mi nie jest potrzebne! - pewna zielonooka kobieta siedziała w swoim gabinecie i zawzięcie kłóciła się z dwoma przyjaciółkami. Już od kilku dni nie dawały jej spokoju, jednak ona nie chciała im ustąpić.
-Sakura... - jęknęła Ino, która siedziała naprzeciwko niej i bawiła się pierścionkiem zaręczynowym. Kilka dni temu oświadczył się jej Shikamaru. Razem tworzyli parę idealną i wszyscy byli pewni, że wytrzymają ze sobą całe życie - Dlaczego ty jesteś taka uparta? Przecież wiesz, że to tylko dwa miesiące! Urlop i kurs! Dwa w jednym!
-Właśnie! Przecież praca ci nie ucieknie, a stanowisko wciąż będziesz mieć... Jesteś najlepsza i nikt nawet się nie może z tobą równać!- mruknęła najwidoczniej zirytowana już Hinata... Brunetka nie często się denerwowała, a jeśli już tak było, to nie zapowiadało to niczego dobrego. Dwie kobiety siedziały w jej gabinecie już pół godziny. Dwie pielęgniarki i ich przełożona - Sakura Haruno. Kobieta uparcie twierdziła, że prawo jazdy nie jest jej potrzebne do szczęścia. Miała wspaniałego narzeczonego, który gotów był zrobić dla niej wszystko, bowiem każdego dnia poświęcał się dla niej i stał godzinami w korkach, chcąc odebrać ją z pracy. Tokio w godzinach szczytu było niemożliwe do pokonania samochodem, a jednak on dawał radę i każdego dnia punktualnie o 15:00 zjawiał się pod szpitalem, skąd odbierał ją i już szybciej wracali do ich domu na obrzeżach miasta. Sakura poznała go na jednym z jej wyjazdów służbowych. W ciągu tych kilku dni zbliżyli się do siebie i zostali parą, a niedługo po tym postanowili zamieszkać razem. Sai był malarzem. Jego dzieła były sławne w całej Azji. Przez wystawy organizowane w różnych zakątkach kontynentu, czasami nie widywali się tygodniami, jednak mimo to, ich związek trwał i się rozwijał. W Nowy Rok Sai się jej oświadczył. Teraz był już początek kwietnia. W październiku mieli brać ślub. Kobieta była zachwycona! Zawsze marzyła o ceremonii jak z bajki... Już teraz odliczała czas do najważniejszego dnia w jej życiu. Była przekonana, że nic nie pokrzyżuje jej planów i wszystko będzie dobrze.
-Sakura! Obudź się, bo zaczynam się ciebie bać! - różowowłosa oparła brodę na dłoni i zamyśliła się, przez co nie zwróciła uwagi na dalsze przekonywania przyjaciółek. Była tym wszystkim już wyraźnie znudzona. Ino i Hinata spojrzały na nią z ukosa.
-Już myślałyśmy, że śpisz z otwartymi oczami! - blondynka jak zawsze była skora do żartów - Nie bądź taka. Przecież nic ci się nie stanie, jeśli wyjedziesz na jakiś czas i zrelaksujesz się, a przy okazji nabędziesz kolejną pożyteczną umiejętność.
-Eh... Czy jeśli się zgodzę, to wyjdziecie i wrócicie do swoich zajęć? - zapytała, głośno wzdychając.
-Oczywiście! - krzyknęły jednocześnie z szerokimi uśmiechami.
-Dobra... Pojadę.... Może jednak urlop dobrze mi zrobi przed ślubem... No a Sai jedzie niebawem do Rosji ze swoimi obrazami, więc pewnie długo go nie będzie... - zrezygnowana Sakura po dłuższym zastanowieniu i po marudzeniu koleżanek doszła do wniosku, że wakacje to nie taki zły pomysł, a do tego nie powinna wiecznie wykorzystywać Saia, więc może i prawo jazdy też się jej przyda.
-Cudownie! - cała Ino. Po prostu rozpierała ją energia - Hinatka wszystko już załatwiła - Sakura spojrzała na nie zaskoczona. 'Ciekawe skąd te podstępne małpy wiedziały, że się zgodzę?!' przemknęło jej przez myśl.
-Tak więc w Fukuoce mam bliskiego przyjaciela - Hinata się zarumieniła, co od razu wyłapały dwie pozostałe kobiety i zaśmiały się - Nie patrzcie tak na mnie! - mruknęła brunetka, zakrywając twarz dłońmi.
-Oj Hinatka... Przecież my nic nie robimy - Haruno uśmiechnęła się szeroko i puściła oczko do Yamanaki - Więc co z tym BLISKIM znajomym? - zapytała, kładąc nacisk na przedostatnie słowo.
-Więc on mieszka w Fukuoce i przyjaźni się z instruktorem jazdy samochodem... - brunetka zamyśliła się na chwilę - Naruto powiedział, że z przyjemnością załatwi ci lekcje z nim. No i oczywiście odstąpi ci pokój w swoim domku...
-Ma dom nad samiutkim morzem! I prywatną plażę! - krzyknęła podekscytowana blondynka, po czym nagle zamilkła i rozmarzyła się - Też bym chciała pojechać z tobą, ale nie chcę zostawiać Hinatki samej...
-To może pojedziemy we trzy? - zagaiła zielonooka, której nie uśmiechała się samotna podróż i mieszkanie z obcym facetem pod jednym dachem - Ty odpoczniesz Ino, Hinatka zobaczy się ze swoim znajomym, ja nie będę sama i wszystkie będziemy szczęśliwe!
-Nie wiem, co na to powie Shikamaru... Dobrze wiesz, że on nie lubi, gdy jadę gdzieś, gdzie są faceci... - mruknęła Ino, a jej zapał nagle gdzieś uleciał.
-Oj tam! Przecież będziesz z nami... Naruto z kolegą to tylko dodatek! - stwierdziła brunetka, a Haruno przytaknęła jej, patrząc wyczekująco na blondynkę.
-No dobra! To w takim razie ja zorganizuję transport, Hinatka poinformuje przyjaciela, że lada dzień się zjawimy, a ty Sakurciu załatw nam wolne w pracy, bo tylko ty masz wtyki u Tsunade - zaśmiała się błękitnooka i wybiegła z gabinetu ze śmiechem. Ledwo drzwi się za nią zamknęły, w całym szpitalu rozległ się krzyk rozwścieczonej Tsunade, która wydarła się na blondynkę za głośne zachowanie na korytarzu... Jakby ona sama była cicho.
*
                Po pracy, jak każdego dnia odebrał ją jej narzeczony. Obecnie zmierzali krętą drogą przez las w kierunku domu. Już po chwili zza pagórka wyłonił się mały dworek. Sakura przejęła go od swoich rodziców, którzy wyprowadzili się do mniejszego miasta, aby wieść tam spokojne życie. Sai wysadził kobietę na podjeździe, a samochodem wjechał do garażu. Zielonooka, gdy tylko weszła do domu, zdjęła buty i powędrowała do kuchni. Po chwili dołączył do niej jej narzeczony, który skrzywił się, patrząc na lodówkę.
-Wybacz skarbie, ale malowałem i znów zapomniałem o obiedzie - podszedł do ukochanej i objął ją w pasie, kładąc jednocześnie swoją głowę na jej ramieniu. Zawsze tak robił, gdy nie wywiązał się z jakiegoś zadania. A zdarzało się mu to coraz częściej.
-Nic się nie stało... Ja pracuję w szpitalu, a ty tutaj... Zaraz coś zrobię, a ty, jeśli chcesz, możesz wrócić do pracowni - wyswobodziła się z jego objęć i podeszła do lodówki z poszukiwaniu czegoś, co można by zrobić na obiad - Może być spaghetti?
-Jasne! Jesteś aniołem, skarbie - pocałował ją w policzek i ulotnił się z pomieszczenia. Sakura zabrała się do pracy. Spaghetti jadali najczęściej, ponieważ było proste i stosunkowo szybkie. Nie chcieli jadać każdego dnia w restauracjach, dlatego ustalili, że ona będzie zajmować się porządkami w domu, a on będzie gotował. Nie było jednak tak, jak planowali, ponieważ on bardzo często zapominał o przygotowaniu posiłku. Sakurze nigdy jednak to nie przeszkadzało i nigdy nie narzekała. Było dobrze, tak jak było i była szczęśliwa, że miała przy sobie kogoś takiego, jak Sai. Po chwili obiad był gotowy. Zielonooka zeszła do piwnicy, gdzie mieściła się pracowania jej narzeczonego. Wszędzie walały się palety, tubki z farbą i różnej grubości pędzle.
-Kochanie. Obiad podano - powiedziała z uśmiechem i podeszła do jednego z płócien. Przyjrzała się uważnie niebieskim oczom pewnej kobiety, która uśmiechała się do niej z obrazu - Czy ty czasem nie masz słabości do błękitnookich piękności? - zapytała z udawanym oburzeniem - Szkoda, że ja mam zielone, a nie takie...
-Żartujesz sobie? Masz najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem na świecie...
-To czemu malujesz tylko niebieskie? - zapytała przejeżdżając palcem po brudnym od farby policzku mężczyzny.
-Bo szmaragdowe mogę oglądać tylko ja - po tych słowach złożył na jej ustach słodki pocałunek. Nie trwał on jednak długo, ponieważ już po chwili wrócili na parter, gdzie w jadalni na stole stały dwa talerze z parującym daniem.
-Jak zwykle pyszne - powiedział z pełnymi ustami brunet - Sakuś, jutro wyjeżdżam i wrócę dopiero za jakieś dwa miesiące... Może później... - mruknął niezadowolony brunet.
-Spokojnie. Mam już plany...
-Dobrze wiesz, że nie lubię zostawiać cię samej na tak długo... Martwię się, gdy zostajesz sama - brunet zignorował jej wypowiedź.
-Nie bój się - zaśmiała się z jego miny - Jadę za dwa dni na dwa miesiące z Ino i Hinatą do Fukuoki na wakacje... I do tego postanowiłam, że zrobię tam prawo jazdy! Czy to nie wspaniale? Nie będę musiała wykorzystywać dziewczyn podczas Twoich wyjazdów, a i ty odpoczniesz, bo pewnie odwożenie mnie z i do pracy jest uciążliwe.
-Wcale, że nie! - zaprotestował brunet - Odpocznij i nie przejmuj się głupim kursem... Ja zawsze jestem do Twojej dyspozycji...
-Jasne, ale gdy ciebie nie ma, to musze polegać na dziewczynach, a dobrze wiesz, że nie lubię ich wykorzystywać! A poza tym wszystko już jest załatwione! - widząc, że znów chce coś powiedzieć, dodała - I nie martw się! Nie zdradzę cię z niezwykle seksownym instruktorem - zażartowała, jednak Saia to nie pocieszyło - Nie przejmuj się skarbie... Idź się spakuj, bo jutro lecisz, a chcę się jeszcze wieczorem tobą nacieszyć...
-Dziś chcesz to zrobić? - zapytał z rosnącym podekscytowaniem w głosie - Naprawdę?!
-Nie o to mi chodziło... Chcę z tobą po prostu posiedzieć. Dobrze wiesz, że kochać się będę z tobą dopiero po ślubie... Nie zmienię zdania, skarbie... Wybacz - kobieta poczuła się głupio. Nieświadomie zrobiła mu nadzieję. Widziała, że on na to czekał cierpliwie i nic nie mówił, jednak wiedziała, że już nie może doczekać się ich nocy poślubnej. Nie mogła jednak złamać danego sobie przyrzeczenia. Obiecała sobie, że do łóżka pójdzie z mężczyzną dopiero po zawarciu związku małżeńskiego. Na jej placu widniały dwa pierścionki. Jeden zaręczynowy oraz drugi - wąska obrączka, która przypominała jej o chęci zachowania czystości, aż do nocy poślubnej. Do tego czasu trzymała się tego postanowienia i nie miała zamiaru odpuścić, gdy była już tak blisko. Gdy Sai się pakował, ona czytała książkę i tworzyła listę rzeczy do zabrania na wakacje. Ostatni raz na wyjeździe była po zakończeniu liceum! Teraz miała już dwadzieścia sześć lat, dobrze płatną pracę, przystojnego i zdolnego narzeczonego, kochających rodziców, których nie widziała od dłuższego czasu i dwie najbliższe przyjaciółki... Czego można by chcieć jeszcze od życia? Chyba tylko seksownego kochanka.
*
                Dzień minął jej bardzo szybko. Wieczór spędziła według zapowiedzi w towarzystwie ukochanego. Wspólnie siedzieli i jedli popcorn, oglądając film. Z pozoru zwykły, nudny wieczór. Dla niej jednak każda chwila spędzona razem była wyjątkowa. Następnego dnia z samego rana, Sai zapakował swoje rzeczy do podstawionej ciężarówki i ruszył na lotnisko. Dzień wcześniej zielonooka umówiła się z przyjaciółkami, że pójdą na zakupy. Po długich namowach, w końcu wszystkie trzy dostały urlop u wielmożnej doktor Tsunade. Umówiły się w samo południe pod centrum handlowym. Kilkanaście minut po 11:00 pod dom Haruno podjechała taksówka, która miała zabrać ją we wskazane miejsce. Była sobota. Korki na ulicach były jeszcze większe niż w tygodniu, przez co dostanie się w pobliże centrum zajęło sporo czasu. Gdy na zegarach wybiła godzina 12:00, Sakura zapłaciła kierowcy i wybiegała z samochodu. Miała do pokonania zaledwie kilka przecznic. W końcu dotarła pod centrum handlowe. Już z daleka widziała swoje dwie przyjaciółki, które do niej machały. Podeszła do nich już wolnym krokiem i pocałowała każdą w policzek. Nagle obie kobiety zaczęły się śmiać, a zielonooka spojrzała na nich niezrozumiale.
-Ty faktycznie musisz zrobić sobie prawo jazdy, bo wykończysz się, jak będziesz biegać od domu do centrum - powiedziała blondynka i weszła do dużego budynku.
-Jechałam taksówką, ale są korki na mieście! - zaprotestowała - Przy tym to przydałaby mi się licencja na latanie i prywatny samolot - mruknęła, po czym weszła do pierwszego z kolei sklepu. Prawie od razu stwierdziła, że popełniła ogromny błąd zgadzając się na zakupy z Ino. Chodzenie po centrum handlowym z blondynką uważała za najgorszą torturę. Jedynym plusem było tylko to, że blondynka doskonale znała się na modzie, dzięki czemu zawsze mogły liczyć na dobrą radę. W końcu po czterech godzinach ganiania od sklepu do sklepu, ciężko zasiadły na skórzanej sofie w jednej z kawiarni. Po chwili do ich stolika podszedł kelner, który uśmiechnął się do nich wesoło. Kobiety złożyły u niego zamówienie i zaczęły rozmawiać na tematy związane z wyjazdem. Po kolejnych dwóch godzinach spędzonych w swoim towarzystwie, postanowiły wracać. Yamanaka najpierw podrzuciła do domu Hinatę, a zaraz potem ruszyła poza miasto do domu Sakury. Gdy w końcu dojechały miejsce, przeniosły zakupy do wnętrza budynku.
-Czyli podjedziecie jutro po mnie, tak? - zapytała dla pewności zielonooka, stojąc w progu. W drodze powrotnej stwierdziły, że Shikamaru zabierze je na lotnisko.
-Jasne Saki! Będziemy punktualnie o 8:00! Postaraj się wstać na czas! - zaśmiała się, po czym wsiadła do samochodu i odjechała.  Sakura wróciła do środka, zamknęła drzwi na klucz i biorąc po drodze część toreb, skierowała się na piętro, gdzie mieściła się jej garderoba. Po chwili wróciła po pozostałe zakupy, które położyła na zamszowej sofie. Po tym udała się do kuchni, gdzie przygotowała sobie herbatę oraz kilka kanapek i wróciła na piętro. Posiłek postawiła na stoliku i zabrała się za wypakowywanie nowo nabytych ubrań. Gdy skończyła, wzięła do ręki listę rzeczy do zabrania na wakacje i zaczęła dopisywać do niej kolejne rzeczy.
-To chyba jakaś kpina - mruknęła do siebie, uważnie spoglądając na dwie kartki, zapisane jej drobnym pismem - Ciekawe, jak ja to wszystko zmieszczę - zaśmiała się i z jednej z szaf wyjęła trzy duże walizki i jedną mniejszą. Włączyła stojącą w kącie wieże, z której po chwili popłynęła głośna rockowa muzyka. Ludzie, których spotykała w swoim życiu uważali, że jest nudną i spokojną wielbicielką wszystkiego, co klasyczne i tradycyjne. Ci, którzy znali ją jednak najlepiej, uważali ją za niezłe ziółko, które potrafiło pokazać pazurki w najmniej oczekiwanym momencie. Po kilkudziesięciu minutach sofa stojąca w rogu garderoby, zniknęła pod stosem różnych ubrań, od sukienek począwszy, na spodniach skończywszy. Sakura westchnęła głęboko i przyglądając się przygotowanym rzeczom, zrezygnowana usiadła na miękkim dywanie - Nie zmieszczę tego! - westchnęła głęboko i schowała twarz w dłoniach. Po krótkiej chwili zaczęła zerkać między palcami to na walizkę, to na ubrania, jakby w nadziei, że same się poskładają i jakimś cudem zapakują. W końcu po dłuższym namyśle sięgnęła po swoją komórkę i wybrała numer Hinaty. Po kilku sygnałach białooka odebrała - Nigdzie z wami nie lecę! Ino zamorduję, a ciebie zmuszę do pomocy w ukryciu jej ciała! Przez tą nadpobudliwą blondynkę nie mam jak zapakować tych wszystkich ciuchów!
-Saku spokojnie! Zaraz do ciebie przyjadę i coś wymyślimy. Czekaj spokojnie! - po tych słowach Hyuga się rozłączyła i pozostawiła Haruno w głębokim szoku. Cała Hinata... Z miłą chęcią pomoże, gdy tylko komuś czegoś trzeba. Sakura zaśmiała się i zeszła na parter do kuchni, aby napić się soku i poczekać na przyjaciółkę.
*
                Hinata okazała się niezwykle pomocna. W zaledwie pół godziny spakowała wszystkie rzeczy, które Sakura przygotowała oraz dołożyła jeszcze kilka innych przedmiotów. Gdy brunetka wsadzała ubrania do walizek, Sakura siedziała na sofie i z niedowierzaniem patrzyła na poczynania przyjaciółki. Wydawać by się mogło, że trzy walizki były jakby bez dna i można by w nich było ułożyć jeszcze wiele rzeczy. Gdy pakowanie zostało zakończone, obie kobiety zdecydowały, że zielonooka spędzi noc w domu Hyugi. Zaniosły bagaże do bagażnika, Haruno zabrała torbę z laptopem i bagaż podręczny, po czym dokładnie zamknęła dom i razem z przyjaciółką odjechała w stronę centrum miasta. Pod drodze wykonała telefon do blondynki, że nie musi następnego dnia przyjeżdżać do jej domu, ponieważ będzie czekać u Hinaty. Ino była wyjątkowo zadowolona. Nigdy nie lubiła jeździć drogą prze las, ponieważ bała się, że jedno z drzew złamie się i runie na samochód, albo wyskoczy jej z zarośli jakieś dzikie zwierze i wpadnie jej pod koła.
*
                Rano pod dom Hinaty zajechał srebrny samochód, z którego wyskoczyła Ino. Dwie kobiety wsadziły bagaże do bagażnika i odjechały na lotnisko. Na miejscu pożegnały się z ukochanym blondynki i ruszyły w stronę hali odlotów. Po kilkunastu minutach oczekiwania, w końcu nadeszła pora i na nie. Po chwili samolot wzbił się w powietrze. Lot nie trwał długo. Dwie godziny po wystartowaniu, wylądowały na lotnisku w Fukuoce, skąd odebrał je bliski przyjaciel Hinaty, którym okazał się przystojny, błękitnooki blondyn o imieniu Naruto. Na powitanie przytulił każdą z nich i z szerokim uśmiechem streścił swoje życie. Był niezwykle pozytywną osobą, która od pierwszego spotkania potrafiła jednym uśmiechem zjednać sobie ludzi. Mężczyzna żartował, a one się śmiały i opowiadały o sobie. W końcu po załadowaniu bagaży do samochodu, ruszyli w stronę domu blondyna. Jak się po chwili okazało, budynek znajdował się nad samiutką wodą. Ściana od strony morza była przeszklona i przez duże drzwi, wychodziło się na piaszczystą plażę. Kobiety od razu ze śmiechem upadły na piasek, a po chwili, ku ich zaskoczeniu dołączył do nich i blondyn.
-Co powiecie na to, żebym pokazał wam pokoje, a potem pojechalibyśmy do miasta? - zapytał Uzumaki, siadając na gorącym piasku. Jako pierwsza poderwała się Hinata, która z wypiekami na twarzy spojrzała na przyjaciela.
-Popieram! Idziemy się rozpakować, a potem jazda zwiedzać! - krzyknęła z entuzjazmem, a za jej przykładem poszły natychmiast Ino i Sakura. Ich pokoje znajdowały się na pierwszym piętrze. Dom był wyjątkowo duży i znajdowało się w nim pięć sypialni, a każda z nich z własną łazienką i balkonem. Haruno wchodząc do swojego pokoju została jeszcze poinformowana, że od następnego dnia zaczyna kurs na prawo jazdy. Po zamknięciu drzwi padła na duże łóżko i zamknęła oczy, myśląc o tym, co przyniosą jej te wakacje.
*
                Właśnie spacerowały po urokliwym miasteczku. Tak jak obiecał im Naruto, od razu po rozpakowaniu się, udali się do centrum, aby trochę pozwiedzać. Od strony lądu, miejscowość otaczały stare mury, a ze wschodu oblewały je wody Morza Japońskiego. Pogoda była idealna. Świeciło słońce, wiał lekki wiaterek, a nad ich głowami latały nadmorskie ptaki. Mieszkańcy powoli przechodzili uliczkami i rozkoszowali się ciepłem wiosny. W pewnym momencie przed nimi pojawiło się małe targowisko. Sakura korzystając z nieuwagi przyjaciół, postanowiła się rozejrzeć. Przy jednym ze straganów, dostrzegła starszą kobietę, która sprzedawała barwne flakony. Od razu uwagę zielonookiej przykuła zielona buteleczka ozdobiona motywem kwiatowym. Niczym zahipnotyzowana ruszyła w stronę uśmiechającej się do niej starszej japonki. Nie dotarła tam jednak. Na jej drodze pojawiła się przeszkoda, przez którą niemal upadła. Przed nią ni stąd ni zowąd wyrósł najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziała, i który był łudząco podobny do jej narzeczonego. Miał czarne oczy oraz czarne, ułożone w artystycznym nieładzie włosy. W prawym uchu miał srebrny kolczyk, a lewą rękę zdobił sporych rozmiarów tatuaż. Na sobie miał czarne węższe spodnie i białą koszulę z podwiniętymi rękawami. W oczach Sakury wydał się niezwykle pociągający, jednak od razu w jej głowie zaświeciła się czerwona lampka. Czując na sobie nieprzyjemny wzrok mężczyzny, Haruno przestała się mu przyglądać i postanowiła skupić się na rozmowie.
-Uważaj, jak łazisz! - ton jego głosu był ostry jak brzytwa i po ciele kobiety przeszedł zimny dreszcz, którym jednak zbytnio się nie przejęła.
-To ty na mnie wpadłeś idioto! - warknęła zła i spojrzała mu z niekrytą wrogością w oczy.
-Bardzo zabawne głupia babo! - w Sakurze zagotowała się krew, a na jej czole pojawiła się mała żyłka.
-Jak ty się zwracasz do kobiet?! Tak nie wolno! - nie lubiła, gdy ktoś nazywał ją babą. Ona była kobietą. Była wychowana i wykształcona. Nie rozumiała, na jakiej podstawie nieznajomy miałby nazwać ją od tak "głupią babą".
-Jej! Najmocniej szanowną panią przepraszam. Widzę, że łatwo wyprowadzić panią z równowagi. Na pani miejscu uspokoiłbym się, bo niebawem ta żyłka na pani czole pęknie i zaleje panią krew - powiedział z udawanym przejęciem i uśmiechnął się złośliwie.
-Nie ironizuj człowieku... Mniejsza z tym... Jesteś stąd? - nie chciała puszczać mu płazem obraźliwego stwierdzenia skierowanego w jej stronę, jednak również nie miała ochoty ciągle się z nim kłócić. Mimo wszystko intrygował ją.
-Zmiana tematu i poprawa nastroju? To dlatego nie lubię bab... - prychnął pod nosem, jednak zielonooka dokładnie to słyszała. Nagle w jej głowie pojawiła się pewna myśl. Znów przyjrzała się dokładnie mężczyźnie i po raz kolejny doszła do wniosku, że to wcale nie jest taki normalny facet. W jej przekonaniu, utwierdziły ją jego obcisłe spodnie i kolczyk w uchu. A także to, jak obchodzi się z nią, jako kobietą.
-Jesteś gejem?! - prawie krzyknęła, a zaraz potem zatkała sobie usta i spojrzała na niego wyczekująco.
-Co? Nie! - brunet wydawał się zaskoczony, jednak Sakura doszła do wniosku, że on udaje i stara się na siłę ukryć prawdę na temat swojej orientacji.
-Tak… to by się zgadzało… Obcisłe spodnie, pedantycznie ułożone włosy… Jak mogłam nie zauważyć tego od razu? - zastanawiała się na głos, całkowicie ignorując jego zaprzeczenia. Ona była jednak pewna swoich racji.
-To wcale nie tak! Ja jestem hetero! Naprawdę!  - mężczyzna coraz rozpaczliwiej starał się ją przekonać, że jest inaczej, niż ona sobie wyobraża. Nic to jednak nie pomagało.
-Tak jasne... Uważaj, bo ci uwierzę... - zaśmiała się cicho - Normalnie jesteś pierwszym gejem, którego mogłam poznać osobiście - przyjrzała mu się uważnie, a on w jednej chwili zrezygnował z tłumaczenia się i na jego twarz "wstąpiła" oschła maska.
-Niech ci już będzie... Nie mam ochoty, ani czasu, żeby kłócić się z kimś takim, jak ty! - warknął nieprzyjemnie i odwrócił się z zamiarem odejścia, jednak zatrzymał go silny uścisk na dłoni.
-Miło mi było cię poznać, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy! - mruknęła wesoło. Od zawsze interesowała się miłością między dwoma mężczyznami. Fascynowało ją to. Po chwili odwróciła się i odeszła. Mężczyzna natomiast stał w całkowitym osłupieniu i spoglądał na plecy odchodzącej kobiety. Gdy wreszcie zniknęła mu z oczu, zaśmiał się.
-Dziwaczna kobieta! Wszystkie jednak są podobne... Ja gejem?... Zabawne! - potrząsnął głową i ruszył w stronę swojego lokum.
*
                Okazało się, że przyjaciele wszędzie jej szukali. Nie wiedziała, że tyle czasu jej nie było, aby mogli zacząć się o nią martwić. To miasto wcale nie było takie duże, a poza tym wiedziała, jak trafić do domu blondyna oraz co najważniejsze, miała przy sobie telefon, więc mogła dzwonić do nich. Nie przejęła się więc tym zbytnio. Jej głowę zaprzątała inna myśl, a mianowicie mężczyzna, którego miała okazję spotkać.
-Nie uwierzycie, jak wam powiem, z kim rozmawiałam!- spojrzała na przyjaciółki podekscytowana. Blondyn, który dotychczas stał z boku i spoglądał w niebo, podszedł do nich zaciekawiony - Gadałam z gejem! Ciacho, jakich mało! No normalnie szkoda, że homoseksualista...
-Przyhamuj trochę! - upomniała ją Ino, na której owa informacja nie zrobiła większego wrażenia.
-Tak, tak... Ale on był taki... No taki och! - pisnęła podekscytowana i szeroko się uśmiechnęła. Jedyną osobą, która odwzajemniła ten uśmiech, był Uzumaki, który objął w pasie Hinatę. Brunetka na ten gest zrobiła się czerwona na twarzy i niespodziewanie osunęła się w jego ramiona. Mężczyzna skierował swój przerażony wzrok na pozostałe dwie kobiety, które jedynie głośno się zaśmiały.
-Zanieś ją do samochodu... My zaraz przyjdziemy - powiedziała Sakura i poklepała go po plecach. Gdy zostały same, zwróciła się do blondynki - No to, co jest?
-Shikamaru przyjedzie. Dzwonił, gdy cię nie było i oznajmił mi, że jedzie na lotnisko, bo nie wytrzyma beze mnie tyle czasu. W sumie fajnie, bo...
-Świetnie! Hinata ma Naruto, ty będziesz mieć Shikamaru, a ja zostanę sama! To jest nie fair! - oburzyła się zielonooka, ale prawie natychmiast się rozpogodziła - Myślisz, że jak będę się bawić z innymi facetami, oczywiście nie robiąc nic złego, to będzie to podchodzić pod zdradę? - zapytała, ze słodkim, niewinnym uśmiechem.
-Raczej nie... - odpowiedziała niepewnie, po czym dodała - Wracajmy już, bo nasza Hinatka dostanie przy Naruto na serce!
*
                Hinatę z Naruto w samochodzie zastały w niedwuznacznej sytuacji. Nie skomentowały tego jednak. Spojrzały na siebie jedynie z chytrymi uśmieszkami. Po chwili w ciszy odjechali do domu blondyna. Na miejscu, kobiety jednoznacznie stwierdziły, że pójdą się przygotować, a następnie spotkają się na plaży. Sakura ruszyła na piętro i niewiele myśląc, wkroczyła do pokoju, a następnie do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Nie spodziewała się jednak jednego. Będąc w kabinie i relaksując się chłodną wodą, spływającą po jej ciele, usłyszała nagle trzask. Coś upadło. Rozsunęła drzwi kabiny i krzyknęła z przerażenia oraz odruchowo starała zakryć się rękami. W drzwiach stał bowiem brunet, którego miała okazję już spotkać. Trzymał on na rękach wiele przedmiotów, które najwyraźniej uchronił przed upadkiem. Dopiero po chwili dotarło do niej, że to gej, którego spotkała na targu. Spokojniej już zamknęła drzwi od kabiny, aby odciąć się choć trochę od niego, po czym zachowując stoicki spokój, poprosiła go, aby przyniósł jej strój kąpielowy i jedną z sukienek.
*
                Wyszedł z łazienki w głębokim szoku. Nie wiedział już, co jeszcze może go spotkać tego dnia. Najpierw jakaś kobieta oskarżyła go o bycie gejem, a następnie ta sama kobieta, bierze prysznic w jego łazience, a do tego żąda, aby doniósł jej on jej rzeczy.
-Świat stanął na głowie... To chyba jakieś żarty! - niewiele jednak myśląc, ruszył szukać jej pokoju. Znalazł go niemal natychmiast, ponieważ znajdował się on tuż naprzeciwko jego własnego - No to ciekawe, co ona tu ma - zaśmiał się, podchodząc do jednej z jej walizek, z której wyjął zieloną, zwiewną sukienkę - Krótka... Nada się - w kolejnej natomiast znalazł beżowy strój kąpielowy. Wychodząc z pokoju spojrzał, na bałagan, jaki zostawił po sobie. Westchnął, jednak postanowił nic z tym nie robić. Wrócił do swojej łazienki, w której zastał kobietę owiniętą jedynie w krótki, biały ręcznik. Jego ręcznik! Przywitała go z uśmiechem, po czym odebrała od niego ubrania, puszczając mu oczko. Mężczyzna woląc się nie narażać, opuścił pomieszczenie i udał się na parter, z zamiarem odbycia poważnej rozmowy ze swoim przyjacielem, który według niego stał za całym tym zamieszaniem.
*
                Wyszła z pokoju i zgodnie z planem miała iść na plażę, gdzie spodziewała się zastać swoje przyjaciółki. Zeszła jednak na parter i stała się niezauważonym świadkiem kłótni blondyna z brunetem.
-Coś ty im nagadał!? Przyjeżdżają do ciebie goście, a ty opowiadasz im jakieś głupoty na mój temat! Naruto! Ja pierdzielę! Czemu do jasnej cholery powiedziałeś im, że jestem gejem? Za jakie grzechy ja?! - słowotok mężczyzny trwał i jednocześnie bawił oraz denerwował Haruno. W jednej chwili uświadomiła sobie swoją głupotę i pewien znaczący fakt. Facet, który się jej spodobał... Facet, który ją zafascynował... Facet, którego uznała za homoseksualistę, tak naprawdę... wcale nim nie był.
-O czym, ty gadasz Uchiha!? - wydarł się blondyn. W jednej chwili koło zielonookiej znalazły się dwie pozostałe kobiety. Kłótnia trwała dalej i zaczęły padać coraz to nowsze wyzwiska.
-O co im poszło? - zapytała szeptem Ino, która zerkała co chwilę na plażę. Widać było, że nie mogła doczekać się momentu, w którym wejdzie do przejrzystej wody.
-Przypuszczam, że o moją pomyłkę... - Haruno skrzywiła się i zbliżyła się powoli do mężczyzn. Odchrząknęła raz, drugi, jednak to nic nie dało. W końcu, gdy omal nie oberwała z łokcia po twarzy, postanowiła zakończyć to bezsensowne przedstawienie.
-Zamknąć się! - jej krzyk, od razu sprowadził ich na ziemię - Mam kilka pytań - dodała już spokojniej, widząc, że wszyscy jej słuchają.
-O co chodzi? - zapytał z uśmiechem Uzumaki.
-No więc tak... Mogę wiedzieć, o co chodzi?
-Patrzcie państwo, jak ona się rządzi... Ładujesz się do cudzego pokoju i nie wyrażasz z tego powodu żadnej skruchy... - wtrącił sie brunet, który oparł się jak gdyby nigdy nic o ścianę i przyglądał się jej badawczo.
-Zamknij się... Najpierw wypadałoby się może przedstawić - zasugerowała różowowłosa i stanęła naprzeciwko niego. Aby patrzeć mu w oczy, musiała zadrzeć głowę do góry. Nienawidziła swojego niskiego wzrostu. Teraz była boso. Brakowało jej więc tych kilkunastu centymetrów wzrostu, które zazwyczaj osiągała dzięki obcasom.
-To samo dotyczy ciebie, bo jak mi się wydaje, to ty na mój temat wnioski już wyciągnęłaś, czyż nie? - zapytał starając się zachować stoicki spokój. Ona namieszała najwięcej, a teraz próbowała zrzucić całą winę na niego.
-To jest Sakura Haruno - do rozmowy wtrącił się Naruto - A to Ino Yamanaka i Hinatka Hyuga, a za chwilę jadę po narzeczonego Ino - wskazał na dwie pozostałe kobiety, które siedziały na schodkach prowadzących na piętro - Sasuke, przedstaw się - nakazał, szeroko się uśmiechając.
-Uchiha - warknął i ruszył w stronę frontowych drzwi z zamiarem opuszczenia domu. Zatrzymał go jednak krzyk blondyna. Niechętnie odwrócił się w jego stronę.
-Zapomniałbym! Sakurkę będziesz uczył jeździć - zaśmiał się i wyszedł do kuchni. Zielonooka stała i wściekła spoglądała na bruneta, który przejechał sobie dłonią po twarzy.
-Zajebiście! Po prostu kurna zajebiście! Zginę szybciej niż myślałem - po tych słowach opuścił dom, trzaskając drzwiami. Sakura stała jak wryta. Po chwili jednak otrząsnęła się z szoku, podbiegła do otwartego okna i odszukała wzrokiem mężczyznę.
-A żebyś wiedział idioto, że zginiesz! Osobiście tego dopilnuję! - krzyknęła, odwróciła się i pobiegła na plaże, gdzie upadła na ciepły piasek. Gdy dołączyły do niej jej przyjaciółki, mruknęła cicho - Nie wytrzymam z nim...
-Oj Saku nie przesadzaj - zaśmiała się białooka i poklepała Haruno po ramieniu - Będzie dobrze...
-Przynajmniej jest przystojny - dodała Ino z szerokim uśmiechem - Tylko się w nim czasem nie zakochaj...
-No tak... - zielonooka usiadła i spojrzała na przyjaciółki - On jest aż nazbyt przystojny... Ale żebym się w nim zakochała? Co to, to nie! Cholerny, zadufany w sobie bufon! Debil jak nic! Nie zakocham się w nim i tak uprzykrzę mu życie, że zrezygnuje z wykonywania tego zawodu! Już ja mu pokażę! - zaśmiała się złowieszczo i wstała.
-I tak trzymać! - pisnęła blondynka - Idę przypomnieć Naruto o tym, że miał jechać po Shikamaru. On niedługo będzie lądować - wstała i ruszyła do domu. Sakura została sama z Hinatą.
-Nie traktuj go zbyt surowo. Proszę, spróbujcie się dogadać - brunetka starała się go bronić. Nie chciała, żeby zielonooka zrobiła coś, czego mogłaby potem żałować.
-Nie zginie... O tym mogę cię zapewnić... chyba - uśmiechnęła się szeroko i ruszyła w stronę morza. Hyuga podążyła za nią.
-Dziękuję - uśmiechnęła się i usiadła na piasku. Fale co jakiś czas oblewały ich nogi. Pomimo, że był dopiero cień, woda była wyjątkowo ciepła, a pogoda idealna na opalanie się. Po chwili kobiety usłyszały głośny pisk. Odwróciły się i zauważyły biegnącą w ich stronę Ino w stroju kąpielowym.
-Idziemy na imprezę wieczorem! - z takim okrzykiem ominęła je i wbiegła do wody. Po chwili ze śmiechem dołączyły do niej także Sakura z Hinatą.
*
                Stała przed lustrem i prezentowała, siedzącej na łóżku Hinacie kolejną sukienkę. Do Ino dotarł już Shikamaru, dlatego też dwie przyjaciółki musiały zająć się sobą same. Kompletnie nie wiedziała, co ma na siebie ubrać. Było bardzo ciepło, a impreza miała odbyć się w luksusowym klubie. Chciała wyglądać olśniewająco, kobieco i seksownie. Hinata miała taki sam problem, jednak ona miała dla kogo się stroić. Sakura obiecała przyjaciółce, że za wszelką cenę pomoże jej zdobyć tej nocy Naruto i nie zamarzała się poddać, dopóki nie spełni tej obietnicy.
-Myślisz, że ja mu się podobam? - zapytała niespodziewanie brunetka, gniotąc w dłoniach materiał jednej z porzuconych na łóżku sukienek.
-Hinata! Ja jestem tego pewna! Przecież jak on się na ciebie patrzy! - odpowiedziała z entuzjazmem zielonooka i usiadła obok przyjaciółki - Zobaczysz, że nim te wakacje się skończą, wy będziecie parą.
-Tak sądzisz? - zapytała szeptem, uśmiechając się nieśmiało. 
-Ja to wiem Hina! A teraz weźmiemy się za ciebie! - pisnęła wesoło i podbiegła do szafy - Już nawet wiem, co ubierzesz! Będziesz skromna i dziewczęca, ale jak zwykle wyjątkowo piękna!
-No to do dzieła! - zaśmiała się białooka i odbierając od Haruno ubrania, weszła do łazienki. W kwestiach ubioru ufała zielonookiej bezgranicznie. Jej gust był bezbłędny. Tak samo jak i Ino.
W między czasie, gdy Hinata się przebierała, Sakura zdecydowała, co ubierze oraz zaczęła kręcić włosy. Wiedziała, że na tej imprezie będzie także Sasuke, któremu miała zamiar utrzeć nosa.
*
                Na miejsce przyjechały w trójkę. Mężczyźni jechali osobnym autem, ponieważ Uchiha odmówił jazdy w jednym samochodzie razem z zielonooką. Początkowa złość, ustąpiła miejsca wielkiemu entuzjazmowi, gdy okazało się, że samochód, jaki pożyczył im Naruto, to sportowy Chevrolet Camaro w wersji cabrio. Na pytanie skąd ma takie autko, odpowiedział jedynie, że dostał. W drodze na imprezę Hinata wyjaśniła im, że jego ojciec jest politykiem, a matka aktorką. Dopiero teraz zauważyły, że nazwisko Uzumaki, jest bardzo popularne w świecie celebrytów. Przy wejściu do klubu stali dwaj wielcy mężczyźni z listą gości. Naruto wprowadził ich do środka bez konieczności stania w długiej kolejce. Wnętrze było bardzo przestronne i oświetlone różnokolorowymi, migającymi światłami. Parkiet przechodził w pewnym momencie w piaszczystą plażę, na której siedziało kilka osób. Grała głośna muzyka, a DJ co jakiś czas wykrzykiwał coś do mikrofonu. Ludzie tańczyli i śpiewali. Bar otoczony był z każdej strony tłumem gości. Sakura stała tak chwilę i przyglądała się otoczeniu, gdy nagle poczuła silne pchnięcie z boku.
-Uważaj, jak łazisz różowa - warknął ktoś za nią. Kobieta szybko odwróciła się w stronę "napastnika", po czym na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
-Bo co? Pan Uchiha nie potrafi ominąć jednej przeszkody? I ty niby uczysz prowadzić samochód? - zaśmiała mu się prosto w twarz. Dzięki wysokim obcasom była wyższa, jednak wciąż musiała unosić głowę, aby patrzeć mu w oczy.
-Nie przeginaj Haruno. Teraz będziesz tańczyć, jak ja Ci zagram inaczej nie masz nawet co marzyć o tym, że zdasz egzamin na prawo jazdy.
-Żartujesz sobie ze mnie idioto?! - warknęła i zaczęła mu machać palcem wskazującym przed nosem - Teraz ty mnie posłuchaj... Ja nie życzę sobie takiego traktowania! Jestem twoją klientką i masz się ze mną obchodzić jak z jajkiem... No chyba, że nie wiesz, jak być delikatnym , to wtedy...
-Zamknij się, wariatko... Myślisz, że jak jesteś ze stolicy, to wszyscy będą koło ciebie skakać? Chyba oszalałaś... Ja nie mam zamiaru być jak ten piesek na każde zawołanie...
-Hej! Co tu znowu się dzieje? - koło nich, niewiadomo skąd pojawił się Naruto, który po raz kolejny przerwał ich kłótnie. Widząc, jak mierzą się wściekłymi spojrzeniami, postanowił interweniować. Zaczął rozmawiać z zielonooką, a tymczasem brunet postanowił dokładniej się jej przyjrzeć. Nie mógł powiedzieć, że mu się nie podobała. Czarna, króciutka sukienka kusząco opinała się na jej opalonym, szczupłym ciele. Czarne szpilki wydłużały jej smukłe nogi, a bransoletka pobłyskiwała w kolorowym świetle. Różowe, długie włosy opadały kaskadami na piersi i plecy, a ciemny makijaż podkreślał jej błyszczące, szmaragdowe oczy. Na jej widok, żaden mężczyzna nie pozostawał obojętny. Sasuke poczuł nagle szarpnięcie za rękaw białej koszuli i został zmuszony do ruszenia się w kierunku baru. Jego wzrok mimowolnie powędrował na tyłek zielonookiej, która kusząco nim kręciła.
-Idiota - zaśmiał się Uzumaki i walnął go łokciem w bok - Ładnie to tak?
-Spadaj Naruto... - mruknął zażenowany i zaczął się rozglądać po parkiecie. Zaważył Hinatę, która siedziała na jednej z sof i najprawdopodobniej czekała na blondyna oraz tańczącą Ino ze swoim narzeczonym. Shikamaru miał już okazję poznać. Dawno temu mieli możliwość spotkania się na przyjęciu firmowym, bowiem ojciec Nary współpracował niegdyś z jego ojcem. Był bardzo sympatyczny, jednak strasznie leniwy. Rozmyślania przerwał mu głośny krzyk Naruto.
-Jak sie nie chcecie dogadać po normalnemu, to może chociaż uda wam się razem pogadać przy drinku - mruknął i zmusił ich do zajęcia miejsc na wysokich krzesłach przy barze - Dwa najmocniejsze drinki dla tych dwojga! - po tych słowach odwrócił się i mrucząc pod nosem, że zachowują się jak dzieci, odszedł do brunetki. Spodziewał się, że zaraz jedno, albo drugie wstanie i odejdzie, jednak ku jego wielkiemu zdziwieniu, w ciszy zaczęli sączyć swoje drinki. Blondyn miał nadzieję, że znajomość tych dwojga przerodzi się w coś gorącego. Nie wiedział jednak, że na drodze stoi narzeczony zielonookiej - Sai.
*
                Czas mijał, a oni wiąż siedzieli przy barze i pili... Pili i rozmawiali... I się śmiali. Postronny obserwator, mógłby stwierdzić, że są najlepszymi przyjaciółmi. Prawda była jednak nieco inna. Ta para wyjątkowo za sobą nie przepadała. Może byłoby inaczej, gdyby poznali się w innych okolicznościach? Może wtedy nie zaczęliby od kłótni? Jak widać tylko alkohol potrafił ich przynajmniej tymczasowo pojednać.
-No i ona wtedy podchodzi do mnie z tym swoim kudłatym kundlem i mówi mi, że mam ją odwieźć do domu, bo jej Pulpecik źle się czuje. Wyobrażasz to sobie? Nazwać psa Pulpecik? Ona skrzywdziła to biedne zwierzę! - oboje zaśmiali się głośno.
-Ja miałam kota o imieniu Rufus - Sakura urwała na chwilę, po czym dodała - Może zatańczymy? - i nie czekając na jego odpowiedź, zaciągnęła go na sam środek parkietu. I w ten oto sposób zaczęła się dla nich ta część zabawy, w której tańczyli i pili na zmianę. W głowach im szumiało od nadmiaru spożytego alkoholu. Właśnie tańczyli do kolejnego kawałka, puszczonego przez DJ. Sakura z każdym kolejnym wypitym drinkiem, poruszała się coraz odważniej. Co chwilę ocierała się o Sasuke, któremu w obecnym stanie, w ogóle to nie przeszkadzało. Oboje zatracili się do tego stopnia, że sami nawet nie zauważyli, kiedy zaczęło dziać się między nimi coś więcej.
*
                Promienie słońca wlały się pojedynczymi smugami do pokoju, w którym spała zielonooka. Pod wpływem jasnego światła, powoli uchyliła powieki. Za oknem, na niebie nie było ani jednej chmurki, a słońce było już bardzo wysoko. Sakura niechętnie, z jękiem wstała z łóżka. Była cała obolała, a głowa niemiłosiernie jej pulsowała. Pamiętała, że była na dyskotece z przyjaciółmi i Sasuke, jednak nie potrafiła przypomnieć sobie, jak znalazła się w pokoju. Postanowiła jednak to zignorować. Spięła włosy gumką i udała się na parter, w poszukiwaniu wody i aspiryny. Schodząc po schodach odkryła, że wciąż ma na sobie sukienkę, w której była w klubie. Na to jednak także machnęła ręką i powoli wkroczyła do jasno oświetlonej kuchni. Ledwo weszła do pomieszczenia, a już miała ochotę z niego wyjść. Przy lodówce stał bowiem Sasuke i spokojnie przeglądał jej zawartość. Zielonooka postanowiła nie dać mu tej satysfakcji, że go unika, więc zdecydowanym krokiem podeszła do niego.
-Odsuń się Uchiha! - warknęła w jego stronę, na co oboje nieznacznie się skrzywili.
-Bo co mi zrobisz Haruno? - zapytał z ironicznym uśmiechem i oparł się do drzwiczki lodówki.
-Jak się nie przesuniesz, to się dowiesz, co ja mogę ci zrobić - pomachała mi palcem przed nosem, co tylko spowodowało, że uśmiech na jego twarzy jeszcze bardziej się powiększył.
-Och już się boję, laleczko - zaśmiał się, a zirytowanie zielonookiej rosło z każdą chwilą.
-Nie waż się mnie... - niedane jej było dokończyć, ponieważ do kuchni, jak błyskawica wpadł rozzłoszczony Naruto.
-Odsuń się Sasuke - powiedział spokojnie, a brunet o dziwo bez marudzenia wykonał jego polecenie - Ty Sakura też - dodał, widząc, że zielonooka zajmuje wcześniejsze miejsce Uchihy. Blondyn widząc, że się go słuchają, otworzył powoli drzwiczki, wyjął butelkę z wodą, której zawartość rozlał do dwóch wysokich szklanek, a następnie jedną wręczył Sakurze, a drugą Sasuke - Jak już macie tą pieprzoną wodę, to z łaski swojej się zamknijcie i dajcie ludziom przeżywać cholernego kaca w świętym spokoju i ciszy. Zrozumieliście? - oboje niczym zaklęci, zgodnie pokiwali głowami i opuścili kuchnię, zostawiając zdumionego blondyna samego - Ja to mam jakiś dar chyba... Ojejej boli - mruknął i biorąc butelkę z resztą wody, zawrócił do swojej sypialni.
*
                Sakura siedziała w kuchni z Ino i Shikamaru oraz z Naruto, który przygotowywał obiad. Brakowało już tylko Sasuke i Hinaty, którzy wkroczyli po chwili do pomieszczenia, śmiejąc się wesoło. Uchiha jednak umilkł widząc zielonooką i zmierzył ją nieprzyjemnym spojrzeniem. Kobieta prychnęła i odpłaciła mu się tym samym.
-Oj darowalibyście już sobie - mruknął Naruto i podszedł do brunetki, łapiąc ją w pasie i kładąc głowę na jej ramieniu. Hinata odwróciła głowę w bok i musnęła jego policzek. Zaśmiali się. Spojrzenia reszty obecnych w pomieszczeniu wyrażały szok.
-Jesteście ze sobą?! - pisnęła Yamanaka i klasnęła w dłonie.
-Mówiłam ci Hinata, że do końca naszego pobytu tutaj będziecie parą! Szkoda tylko, że nie mogłam pomóc wam się zejść! Chciałam się trochę pobawić w swatkę - mruknęła rozczarowana Haruno, po czym zaśmiała się. Naruto nakładał na talerze obiad, które stawiał je przed każdym.
-Chciałabym pobawić się w swatkę! Jestem taka wspaniała... bla, bla, bla... - Sasuke zaczął przedrzeźniać zielonooką, dziobiąc widelcem w daniu i przypatrując się jej.
-Zamknij się Uchiha! - warknęła zielonooka i wycelowała widelcem w jego stronę. Wszyscy przerwali posiłek i przysłuchiwali się im - Wcale tak nie mówię!
-Haruno jakaś jesteś przewrażliwiona... Nie wyspałaś się? A może kac jeszcze ci dokucza? - zaśmiał się z jej wściekłej miny. Sakura wstała, gwałtownie odsuwając krzesło i uderzyła pięścią o stół.
-Zawsze jesteś takim debilem, czy tylko ciągle udajesz? - krzyknęła i opuściła kuchnię udając się na piętro. Brunet zacisnął dłonie, po czym również wstał i opuścił dom. Przyjaciele spojrzeli na siebie w szoku. Ani Sasuke, ani Sakura nie tknęli swoich posiłków, tylko wściekli wyszli.
-Jak małe dzieci... A ja się tak namęczyłem nad tym obiadem - mruknął Naruto z pełnymi ustami, po czym głośno wzdychając, kontynuował jedzenie, tak samo jak pozostali.
*
                Siedziała wściekła w swoim pokoju. Miała do czynienia z Uchihą zaledwie kilka godzin, a już zdążyła go szczerze znienawidzić. Na każdym kroku jej dogryzał i denerwował ją. Wiedziała, że robił to specjalnie, jednak jej duma nie pozwalała jej tego zignorować. Po prostu musiała mu się odgryźć za każdą zniewagę. Przez niego nie zjadła obiadu i teraz opychała się czekoladą, która została jej jeszcze z podróży. Musiała coś zjeść, ponieważ jej pusty żołądek dawał jej skutecznie o sobie znać. Przez chwilę leżała na łóżku i powoli konsumowała słodką przekąskę, gdy nagle usłyszała pukanie. Zezwoliła na wejście, a po chwili w jej pokoju znalazły się jej dwie przyjaciółki ubrane w stroje kąpielowe.
-Idziesz z nami poodbijać piłkę? Na plaży jest rozciągnięta siatka do siatkówki. Wiemy, że możesz być zła na Sasuke, ale będziemy tylko my dwie i kilka innych dziewczyn. Oni grają w bilarda - zaproponowała Ino z uśmiechem. Sakura przełknęła czekoladę i wstała z łóżka.
-Przebiorę się tylko i do was przyjdę. Widzimy się na dole - powiedziała i podeszła do szafy. Kobiety wyszły, a ona zamknęła się w łazience, aby się przebrać. Po chwili wybiegła z pokoju w górze od bikini i spodenkach. Niedługo po tym już grała w siatkówkę.
*
                Po kłótni z zielonooką sądził, że spędzi czas na bieganiu, dzięki któremu zawsze potrafił się odprężyć i wyluzować. Wkładał słuchawki do uszu, włączał odtwarzacz MP3 z ulubionymi rockowymi piosenkami i wyciszał się. Naruto z Shikamaru zaciągnęli go jednak do pokoju, w którym stał bilard. Na początku krzyczeli na niego, za prowokowanie Sakury - z czego on nic sobie nie robił - a potem zaczęli grać. Teraz stał i zerkał to na grające za oknem dziewczyny, to na blondyna, który wbijał bilę, za bilą.
-Wy powinniście być razem - usłyszał nagle. Znów skierował wzrok na mężczyzn - Przyznaj, że zwróciłeś za nią swoją uwagę - zaśmiał się blondyn i poklepał go po plecach.
-Chyba kpisz. Ona jest złośliwa i wredna - syknął i podszedł do stołu bilardowego.
-Nie, żebym coś mówił, ale to ty zaczynasz prawie za każdym razem. Uważam, że ona się po prostu borni, prawda Shikamaru?
-Bardzo możliwe. Ona jest dumna i wcale tak łatwo nie odpuści - zaśmiał się Nara i zerknął przez okno.
-Właśnie jest dumna. A ja...
-Wcale nie jesteś lepszy - zgodnie stwierdzili dwaj mężczyźni - Na dziś kończymy. Już mi się nie chce - dodał Uzumaki i razem z Shikamaru opuścił pokój. Sasuke został sam. Odłożył kij, spojrzał jeszcze raz na Sakurę, która akurat odbijała piłkę i ze śmiechem również wyszedł.
*
                Wszyscy siedzieli w jadalni i spożywali kolację przygotowaną przez kobiety. Pierwszy raz od pobytu w Fukuoce między Sasuke i Sakurą panował spokój. Byli tak głodni, że zamiast znów rezygnować z posiłku - jak to było z obiadem - we własnym zakresie postanowili się wzajemnie ignorować. Póki co wychodziło im to rewelacyjnie, nawet pomimo faktu, że siedzieli naprzeciwko siebie. Nikt się nie odzywał, aby przypadkiem nie doprowadzić do kolejnej kłótni. Sielanka jednak musiała się skończyć. Ponieważ wszystko, co dobre, kiedyś dobiega końca. Na talerzu została ostatnia kanapka, po którą w tym samym czasie sięgnęła zarówno Sakura, jak i Sasuke. Od razu cofnęli ręce, a następnie zmierzyli się wściekłymi spojrzeniami. Gdyby mogli pewnie od razu rzuciliby się na siebie i pozabijali. Ich przyjaciele tylko westchnęli z rezygnacją. Wiedzieli, że rozwoju dalszych zdarzeń już nie zatrzymają.
-Jest moja. Jak ją zjesz, to będziesz jeszcze grubsza! - warknął brunet i ponownie sięgnął po kanapkę. Sakura jednak uderzyła w jego dłoń, co spowodowało, że znów ją cofnął.
-Ty już jesteś wystarczająco gruby, więc nie możesz jej zjeść - na jej twarz wstąpił złośliwy uśmiech. Uchiha odwzajemnił go.
-Niejeden chciałby wyglądać, tak jak ja! - zaśmiał się.
-Podaj chociaż jeden przykład - uniosła głowę w geście zwycięstwa i spojrzała mu wyzywająco w oczy.
-Powiedziałem, że niejeden chciałby wyglądać, jak ja. A co za tym idzie jest takich mężczyzn wielu - brunet podparł brodę na splecionych dłoniach. W odpowiedzi zielonooka głośno prychnęła - Oczywiście ty nie wiesz, jak to jest gdy ktoś podziwia twoje ciało, prawda? Na brzuchu opona, biustu trzeba szukać ze świeczką, na udach cellulit...
-Sasuke! Dość! - krzyknął Naruto, jednak brunet całkowicie go zignorował i kontynuował.
-Tyłek masz jak u hipopotama, na plecach garb jak u dzwonnika z Notre Dame...
-Ooo! Przyglądałeś mi się, gdy grałam z dziewczynami w siatkówkę? - zapytała z cwaniackim uśmieszkiem - Mam cię!
-Chciałabyś, co? A zresztą... Nawet jeśli ci się przyglądałem, to była to niezła komedia. Ty grałaś, tak? Myślałem, że po prostu degustowałaś piasek... prosto z plaży! - sam nie wiedział, dlaczego to mówił. Kłamał jak z nut. Jej ciało wyjątkowo mu się podobało. Sakura była zgrabna, wysportowana, opalona... piękna. Ale on był zły i chciał ją zdenerwować. I mu się udało...
-Nienawidzę cię, Uchiha! - ryknęła i wstała od stołu.
-A żebyś wiedziała, że z cholerną wzajemnością, Haruno! - również wstał i skierował się do wyjścia z pomieszczenia. Omijając ją szturchnął ją ramieniem - O 5:00 masz być pod garażem. Zaczynamy kurs. Nie waż się spóźnić! - dodał i wyszedł. Za nim podążyła Haruno. Oboje skierowali się do swoich pokoi, co omal nie doprowadziło do wypadku. W asyście przekleństw i wyzwisk, byliby się pozabijali na schodach. W końcu dwie pary obecne jeszcze na dole usłyszały trzask zamykanych drzwi. Znów w całym domu zapanował spokój.
*
                Nie miała zamiaru się go słuchać. Zalazł jej za skórę i ona miała zamiar zrobić to samo w stosunku do niego. Był pierwszą osobą, która tak skutecznie potrafiła wyprowadzić ją z równowagi. Postanowiła, że odegra się na nim za wszystkie złośliwości. Wieczorem nastawiła na telefonie budzik i z uśmiechem poszła spać.
                Na zegarach wybiła godzina piąta i właśnie w tej chwili po pokoju, w którym smacznie spała zielonooka kobieta, rozniósł się głośny dźwięk alarmu. Sakura otworzyła oczy, usiadła na łóżku i przeciągnęła się niczym kotka. Spojrzała na zegarek i zaśmiała się.
-Ciekawe, co zrobi? - powiedziała do siebie i zwlokła się z łóżka, po czym weszła do łazienki. Wzięła długi prysznic, ubrała się, pomalowała, poczesała i dopiero wtedy wyszła. Powoli, z uśmiechem skierowała się przed dom - pod garaż. Już z daleka widziała Uchihę, który chodził w tę i z powrotem i klął na cały głos. Wiedziała, że będzie wściekły. Zresztą właśnie to chciała osiągnąć swoim spóźnieniem. Gdy tylko ją zauważył podszedł do niej i złapał ją za nadgarstek. Syknęła z bólu i próbowała się wyrwać. Na marne... Jego uścisk tylko się wzmocnił.
-Co ty sobie myślisz, Haruno?! - krzyknął i pociągnął ją w stronę samochodu.
-Puść mnie Uchiha! - warknęła przez zaciśnięte zęby. Brunet spojrzał na swoją dłoń zaciśnięta na jej nadgarstku, po czym westchnął i puścił ją. Sakura potarła czerwone miejsce.
-Nie ujdzie ci to płazem - powiedział i podszedł do samochodu, otworzył drzwi i wyjął z wnętrza pojazdu grubą książkę, którą jej podał - Masz się nauczyć wszystkiego, co tutaj jest napisane. Jutro z samego rana masz egzamin z teorii. Jeśli nie zdasz, możesz zapomnieć o praktyce.
-Zwariowałeś?! Nie wkuję tego w te kilka godzin! - krzyknęła zła i przekartkowała książkę - Za dużo... Nie dam rady - mruknęła cicho zrozpaczona.
-Gdybyś nie próbowała na siłę zrobić mi na złość i się nie spóźniła, to byłoby OK. Sam wszystko bym ci wytłumaczył i nauka trwałaby zdecydowanie dłużej i byłaby zdecydowanie przyjemniejsza. Nie mam zamiaru marnować na ciebie swojego czasu, tylko dlatego, że ty nie potrafisz odpuścić - dodał już spokojniej.
-Wcale nie jesteś lepszy - szepnęła, odwróciła się plecami do niego, po czym objęła książkę i uciekła do domu.
-Nie przesadziłeś czasem? - zapytał Uzumaki, który niewiadomo skąd pojawił się za brunetem.
-Nie. Może w końcu zrozumie, że nie jest pępkiem świata - westchnął głośno i zamknął drzwi samochodu.
-A kiedy w końcu ty to zrozumiesz? Kiedy zamierzasz wrócić do domu? - zapytał blondyn kładąc rękę na jego ramieniu.
-Nie wiem Naruto... To zbyt trudne - dodał i odszedł.
*
                Śniadanie do pokoju przyniosła jej Hinata, która widząc przyjaciółkę zaczęła się martwić. Sakura miała na nadgarstku siniaka - odcisk rękę Sasuke. Nie to jednak najbardziej ją zaniepokoiło. Zielone oczy były zaszklone i lekko czerwone, a na jej policzkach dostrzegła ślady po łzach. Pytała, co się stało, jednak Haruno upierała się, że wszystko jest w porządku. Nie dociekała, tylko zostawiła ją samą. Wiedziała, że jeśli Sakura będzie chciała się wyżalić, to sama ją zawoła. Kobieta od długich dwóch godzin starała się nauczyć wszystkiego, co było zawarte w książce. Pierwszy raz żałowała tego, co zrobiła. Nie spodziewała się aż takich konsekwencji ze swojego spóźnienia. Przypuszczała, że on wcale nie żartował, że jeśli ona nie zda teorii, to może zapomnieć o praktyce. Dlatego też miała zamiar uczyć się cały dzień i jeśli będzie to konieczne to i noc. Rodziców powiadomiła, że zaczyna kurs i nie miała zamiaru ich teraz zawieźć. A szczególnie ojca, który znając jej umiejętności, byłby niepocieszony, gdyby nie zdała. Nie chciała się poddać i zrezygnować tak łatwo.
                Zbliżała się pora obiadu. Ona jednak nie chciała przerywać nauki, dlatego też zrezygnowała po raz kolejny z posiłku. Minęło kilkadziesiąt minut, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Po chwili do pomieszczenia wkroczył Shikamaru z tacką, na której stał talerz z parującym daniem i szklanka z sokiem pomarańczowym.
-Pomyślałem, że jesteś głodna. Chciałem, żeby Sasuke ci to zaniósł, ale on chyba...
-Niepotrzebnie... ale dziękuję - mruknęła i delikatnie uśmiechnęła się do przyjaciela.
-On chyba czuje się winny... Chodzi od rana taki przybity - powiedział brunet i usiadł na łóżku.
-Shikamaru! Na prawdę nie obchodzi mnie, jaki on jest... od samego rana, czy nie! - mruknęła i przewróciła stronę w książce - Nie chciałabym cię wyrzucać, jednak on kazał mi w jedną dobę wkuć całą teorię, a tego jest wyjątkowo dużo... Dlatego proszę...
-Jasne. Rozumiem. Już idę. Tylko... wydaje mi się, że idealnie do siebie pasujecie! W końcu...
-Pasujemy do siebie idealnie - podniosła do góry rękę i wskazała na siniaka - Pokazał dziś mi, jak do siebie pasujemy - warknęła i przejechała dłonią po pięciu odbitych palcach.
-Musisz mu wybaczyć. Ma małe problemy z panowaniem nad uczuciami. Nie jego wina... A poza tym, już raz pokazaliście, że pasujecie do siebie... - powiedział tajemniczo, wstając i poczochrał zielonookiej włosy.
-Co masz na myśli? - zapytała nic z tego nie rozumiejąc. W jej oczach Sasuke był po prostu dupkiem bez serca.
-Nic... nic... Ja już pójdę, a ty się ucz. I pamiętaj, co ci mówiłem... idealnie do siebie pasujecie. Ja się znam - po tych słowach zniknął ze śmiechem za drzwiami, natomiast zielonooka powróciła do przerwanej lektury.
                Cały dzień spędziła w swoim pokoju. Nie opuściła go ani na moment, zajęta studiowaniem informacji zawartych w książce. Po odejściu Shikamaru, nikt więcej jej nie odwiedził. Wszyscy wiedzieli, jak bardzo zależy jej na zdaniu teorii. Obecnie siedziała na wysokim krześle przy biurku i starała się zapamiętać światła samochodowe. Natomiast po plaży spacerował Sasuke i przez dłuższy czas wpatrywał się w nią. Raz siedziała na biurku, raz na parapecie, a teraz na krześle. Miał świadomość, że dał jej zbyt wysoką karę. Wiedział jednak także, że jeśli naprawdę jej zależy to się jej uda. Poza tym nie zamierzał dawać jej trudnych pytań... o ile ona nie wymyśli kolejnej głupiej zemsty. Usiadł na piasku i wpatrywał się w jej okno, gdy nagle usłyszał cichy śmiech. Odwrócił głowę w lewo i spostrzegł swojego przyjaciela, którego twarz zdobił szeroki uśmiech.
-Zawsze lubiłeś wpatrywać się w morze, gdy coś cię gryzło. Czyżbyś teraz zmienił morze na ucieleśnienie twoich problemów? - zapytał wesoło blondyn i usiadł koło Sasuke - Nie ładnie tak podglądać...
-Zamknij się Uzumaki. Gadasz od rzeczy - mruknął i wstał, co spotkało się z pomrukiem niezadowolenia ze strony blondyna - Czego chcesz?
-Czy ja zawsze muszę czegoś...
-Tak! - warknął i wyminął stojącego znów kolegę.
-Nie chciałem cię spłoszyć. Możesz patrzeć na nią dalej. Może to nawet i lepiej, że tak cię interesuje. Pasujecie do siebie! - krzyknął, po czym szybko zatkał sobie usta i spojrzał w stronę okna. Miał nadzieję, że zielonooka nic nie słyszała.
-Chyba kpisz. Daj mi spokój! Idę. Cześć - pożegnał się i wrócił do domu. Naruto tylko się zaśmiał i ponownie usiadł na piasku, wpatrując się w morze. Sasuke natomiast, czym prędzej wszedł do domu i ku swojej rozpaczy wpadł na Shikamaru, który oświadczył mu, że powinien walczyć o Sakurę, bo są dla siebie stworzeni, i że przeciwieństwa się przyciągają. Po "cierpliwym" wysłuchaniu zamknął się w swoim pokoju i postanowił, że jeśli ma słuchać takich rad, to nigdy więcej z niego nie wyjdzie. Położył się na łóżku i cicho zaśmiał. Z jednej strony Haruno wyjątkowo go irytowała. Z drugiej jednak intrygowała go. Nigdy jeszcze nie spotkał tak skomplikowanej kobiety. Zazwyczaj miał do czynienia z dziewczynami pustymi, łatwymi. Sakura była inna. Nie ulegała mu, stawiała na swoim i potrafiła się odegrać za złośliwości. Sam przed sobą musiał przyznać, że podobała mu się. Z powodu jej urody oraz ze względu na zadziorny charakterek. Sądził jednak, że w Japonii żyje wiele podobnych dziewczyn, które dodatkowo nie znikną po dwóch miesiącach. Nie widział sensu w radach Naruto i Shikamaru. Był młody i miał czas na znalezienie odpowiedniej dziewczyny. Może nawet i lepszej.
*
                Nadszedł kolejny dzień, poranek. Było jeszcze bardzo wcześnie. Zbliżała się dopiero godzina siódma. Sakura już od świtu znajdowała się na nogach i powtarzała najważniejsze rzeczy teoretyczne. Nie wiedziała, czym Uchiha ją zaskoczy. Spodziewała się jednak najtrudniejszych pytań. Tym razem nie chciała go denerwować. Wolała nie narażać się po raz kolejny i nie pogarszać swojej i tak już złej sytuacji. Gdy na zegarach wybiła siódma rano, ubrała się, zabrała książkę z teorią i wyszła. Będąc pod drzwiami jego pokoju i niepewnie zapukała. Nieuzyskując odpowiedzi, ponownie zapukała, tylko tym razem mocniej. Odczekała kilka minut i gdy znów nie dostała odpowiedzi, nacisnęła klamkę i weszła powoli i cicho do pomieszczenia. Od razu po zamknięciu za sobą drzwi, stanęła jak słup soli. Na ziemi leżała kołdra, a na całym łóżku, na plecach spał rozwalony Sasuke w samych bokserkach. Sakura nie wiedziała, czy powinna się wycofać, czy obudzić go. W końcu miała zdawać, a on spał sobie w najlepsze. Spojrzała na niego - na jego rozczochrane, czarne włosy; na lekki uśmiech na jego twarzy; na idealnie wyrzeźbioną klatkę. Jej wzrok zjechał niżej, przez co policzki pokryły się dorodnym rumieńcem. Szybko odwróciła się i uciekła. Gdy tylko wybiegła na korytarz, wpadła na Ino, która zmierzyła ją podejrzliwym wzrokiem.
-Coś ty tam robiła?! - krzyknęła i założyła dłonie na piersiach. Sakura drgnęła przestraszona.
-Nic...
-Jak ty się zachowujesz?! - po raz kolejny warknęła blondynka. Wciąż zarumieniona Sakura stała i nie wiedziała, co ma właściwie zrobić.
-Oj no daj jej spokój i bądź cicho, bo niektórzy jeszcze śpią - z pomocą Haruno przyszedł Shikamaru, który uśmiechnął się widząc ją. Ino natychmiast ją puściła i część swojej złości skierowała na narzeczonego.
-Ale ona ma na... - niespodziewanie drzwi od pokoju Uchihy otworzyły się i w nich stanął już ubrany brunet, przeczesując dłonią swoje włosy. Spojrzał na nich wszystkich jak na wariatów.
-No i co z tego, że Hinata ma Naruto? - wszedł blondynce w słowo Nara i uśmiechnął się wesoło, po czym dodał - To wcale nie znaczy, że Sakura nie może sypiać z Sasuke!
-CO?! - krzyknęli oboje jak na komendę. Wyrwany z kontekstu Uchiha całkowicie nie wiedział, co się tak właściwie dzieje, a Haruno po wyjściu z pokoju bruneta, trafiła do swojego własnego świata, z którego została brutalnie wyrwana przez to jedno zdanie.
-To wy ze sobą nie spaliście? - zapytał zaskoczony Shikamaru i podrapał się w tył głowy. Ino najwidoczniej wysunęła błędne wnioski, które on potraktował poważnie.
-Jasne, że nie! Przecież rano miałam iść zdać u niego teorię! - mruknęła jeszcze bardziej zaczerwieniona Sakura. Sasuke spojrzał na nią i niewidocznie się uśmiechnął.
-Ja niby z nią? Pogrzało was do końca? - zaśmiał się, a zaraz potem uniknął ciosu wymierzonego mu przez zielonooką, z której nagle odpłynęło całe zakłopotanie. Chciała powtórzyć atak, jednak on był szybszy i ku zaskoczeniu wszystkich, złapał ją za nadgarstek i wciągnął do swojego pokoju, zamykając Ino i Shikamaru drzwi przed nosem.
-No to zacznijmy - powiedział, siadając na łóżku, odbierając od kobiety podręcznik i wskazując jej miejsce obok siebie. Ona jednak usiadła na krześle, z dala od niego - No to na początek... przyjrzyj się temu obrazkowi i podaj, w jakiej kolejności te pojazdy przejadą przez skrzyżowanie? - Sakura uśmiechnęła się delikatnie, po czym bezbłędnie odpowiedziała.
                Sasuke zadał jej bardzo wiele pytań. Na początku, tak jak zdecydował dzień wcześniej było łatwo. Widząc jednak, że zielonooka radzi sobie doskonale i zna odpowiedzi na wszystkie zadania, postanowił zwiększyć trudność. Pod koniec Sakura musiała się już zastanawiać chwilkę nad odpowiedzią, jednak i tak dawała sobie radę. Gdy zadał jej ostatnie pytanie, zauważył, jak na jej twarz wstępuje szeroki uśmiech tryumfu. Odpowiedziała i wstała z krzesła.
-No brawo, brawo... - mruknął brunet i wstał. Sakura zbliżyła się lekko do niego i szturchnęła go palcem w klatkę - Co? - zapytał nie wiedząc, o co jej chodzi.
-Widzisz, Uchiha? - zaśmiała się kpiąco - Dałam radę. A ty myślałeś, że tak szybko się mnie pozbędziesz! Twoje niedoczekanie dupku!  - nawet nie zdążyła się obejrzeć, a leżała na łóżku. Okrakiem na niej siedział Sasuke i patrzył na nią z wyższością - Puszczaj mnie! - krzyknęła i starała się mu wyrwać, jednak on niespodziewanie zaczął ją łaskotać. Jednocześnie śmiejąc się, wołała o pomoc. Liczyła, na to, że ktoś ją uratuje od tej, jakby nie patrzeć, słodkiej tortury. Sasuke nie przestawał jej łaskotać ani na moment. Bawiła go cała ta sytuacja. Chciała pokazać mu, jak się pomylił nie doceniając jej, a znalazła się z sytuacji bez wyjścia. Była teraz tylko na jego łasce. Niespodziewanie drzwi otworzyły się z hukiem, a do pokoju jak burza wleciał Naruto, najwidoczniej zwabiony krzykami zielonookiej. Widząc jednak, co się dzieje, uśmiechnął się szeroko i tak szybko, jak wpadł, tak też się ulotnił, krzycząc "Mnie tu nie było!". Sasuke zaśmiał się i kontynuował łaskotanie Haruno. Dopiero, gdy zaczęła się dusić ze śmiechu i łapać spazmatycznie powietrze, odpuścił jej. Puścił ją, wstał z niej i zszedł z łóżka. Sakura, czym prędzej zerwała się na równe nogi i podbiegła do drzwi. Zatrzymały ją jednak słowa bruneta.
-Wiesz, co? Czasami mogłoby być fajnie... tak samo, jak teraz. Gdybyś tylko potrafiła się ugryźć w język - mruknął i podniósł podręcznik z teorią.
-A ty mógłbyś przestać mnie wkurzać. Wtedy wszystko byłoby OK! - prychnęła i odwróciła się w jego stronę.
-Byłoby OK, gdybyś nie była tak przewrażliwiona - powiedział i zrobił krok w jej kierunku.
-Najlepiej winę zwalić na mnie, co? Wy faceci nigdy nie jesteście winni. To zawsze my jesteśmy najgorsze, irytujące, kłopotliwe! Jesteście podli! - krzyknęła i złapała za klamkę. Już miała ją nacisnąć, gdy została niespodziewanie odwrócona i przyparta do ściany, a na swoich ustach poczuła usta Sasuke. Początkowo próbowała go odepchnąć, jednak po chwili poddała sie pocałunkowi. Całował ją delikatnie, patrząc jej prosto w oczy, które ona po chwili zamknęła. Na jej twarzy pojawił się rumieniec. Wiedziała, że to, co robią jest złe, jednak nie potrafiła tego przerwać. Serce waliło jej jak młotem. Ta chwila została jednak przerwana wtargnięciem do pokoju Shikamaru, który widząc ich, stanął jak słup soli. Uchiha niechętnie odsunął się do zielonookiej i zerknął na przybysza, który im przeszkodził. Sakura korzystając z sytuacji, szybko uciekła z pokoju bruneta i zbiegła po schodach na parter.
-Czy stało się coś aż tak ważnego, aby mi przerwać? - warknął Sasuke i usiadł na łóżku.
-Miałem sprawę... tylko zapomniałem, co chciałem - Nara podrapał się w tył głowy, po czym z kciukami uniesionymi do góry i z szerokim uśmiechem wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Brunet natomiast tylko westchnął. Nie spodziewał się takiego zachowania po różowowłosej. Nigdy by nie przypuszczał, że tak szybko mu się podda... i uspokoi. Wystarczyło ją pocałować.
-Chyba mam na ciebie sposób, Sakura! - zaśmiał się, po czym wszedł do łazienki, aby wziąć prysznic.
*
                Widział, jak biegła na plażę. Skierował się więc w to samo miejsce. Po tym, co zobaczył w pokoju Uchihy, nie zamierzał im odpuścić. Był przekonany, że w końcu oboje odkryją, że tak naprawdę są dla siebie stworzeni. Jeszcze kilka dni temu nie spodziewałby się zobaczyć Sakury uległej całkowicie innemu mężczyźnie niż jej Sai, którego on szczerze nienawidził. Nie ufał mu i był przekonany, że ma on swoje za uszami. Podejrzewał nawet, że zdradza Saurę, jednak nie miał dowodów i nie mógł nic zrobić. Najchętniej pozbyłby się go od razu. Od samego początku nie tolerował tego mężczyzny i był wyjątkowo zadowolony, gdy usłyszał, że ojciec Sakury ma do niego takie samo podejście, jak on.
                Dotarł na plażę i od razu usiadł koło przyjaciółki, która wpatrywała się w morze i początkowo nie zwróciła na niego uwagi. Dopiero, gdy odchrząknął, odwróciła twarz w jego stronę.
-Głowa do góry! - zaśmiał się i poczochrał jej włosy. Sakurę od zawsze traktował jak młodszą siostrzyczkę, której musiał pomóc, gdy miała jakiś problem. Odkąd się poznali, zawsze mogli na sobie polegać. To właśnie dzięki zielonookiej poznał Ino, z którą teraz był zaręczony. Był jej niezwykle za to wdzięczny.
-On mnie pocałował! - krzyknęła. W jej głosie usłyszał rozpacz, a jej oczy się zaszkliły. Miał świadomość, że to, co wydarzyło się w pokoju Sasuke ona uznała za zdradę. Uważał jednak, że jej bycie z Saiem wynikało jedynie z przywiązania. Sądził, że oni wcale się nie kochali. A już na pewno Sai nie darzył jej tym pięknym uczuciem.
-I co w związku z tym? - starał się jakoś podnieść ją na duchu. Nie chciał, żeby przejmowała się tym, co się wydarzyło. Był przekonany, że coś takiego będzie miało miejsce jeszcze nie raz w czasie tych wakacji.
-Teraz czuję się okropnie! - warknęła i wbiła wzrok w piasek, który przesypywała w dłoniach.
-Czemu? - zapytał wesoło i położył się na nagrzanym piasku, po czym spojrzał w niebo. Zawsze lubił wpatrywać się w chmury. To było jego ulubione zajęcie, podczas którego mógł się odprężyć i na spokojnie pomyśleć.
-Bo to było takie... miłe i przyjemne! I mi się podobało! A nie powinno do jasnej cholery! - krzyknęła i położyła się obok przyjaciela.
-Od samego początku mówiłem wam, że do siebie pasujecie. I że między wami coś jest. Jakaś niewidoczna więź! - spojrzał na nią i zaśmiał się z jej miny.
-Ty mi tu nie gadaj o żadnych więziach! Ja mam Saia! Nie można tak! Nie znasz się! - mruknęła i pokazała mu język.
-Oj pieprzyć Saia! Zabaw się i zobacz, co ci los przyniesie! On tylko cię ogranicza. Przyznaj, że na wakacje też nie chciał cię puścić. On ewidentnie boi się, że poznasz kogoś, kto odbierze mu to, co dla niego najcenniejsze, czyli twoje pieniądze. Jesteś dla niego tylko...
-Gadasz głupoty! Saiowi nie zależy na pieniądzach, tylko na mnie. A poza tym... tak nie można! Mówisz tak tylko dlatego, bo go nie lubisz! Tylko Ino z Hinatą mnie rozumieją i wspierają! - krzyknęła. Ktoś położył się na piasku obok niej. Tym kimś okazała się Hinata, która spojrzała na nią zakłopotana.
-W zasadzie, to... zgadzam się z Shikamaru - szepnęła i uśmiechnęła się delikatnie.
-Hina! Ty też? - zapytała zielonooka i usiadła. To samo uczynili jej towarzysze.
-No co?! Sądzę, że przez te dwa miesiące powinnaś olać wszystkie... no prawie - zerknęła na małą obrączkę na palcu Sakury - zasady i dać się ponieść. Wiesz, że los czasami lubi płatać figle.
-Poza tym ty masz swój własny rozum i wierzę, że nie zrobisz nic głupiego. No a przynajmniej zobaczysz, na czym stoisz i może w końcu zauważysz, że mam rację! - zaśmiał się Nara i wstał - Ino będzie sprawiać pewnie problemy, ale ja się nią zajmę. O to się nie martw! - dodał i wołany przez Naruto i Sasuke, oddalił się.
-Nie pomagacie! Przecież to będzie zdrada! - warknęła zielonooka i podeszła do brzegu, woda zaczęła oblewać jej stopy.
-On jest tego wart! - zachichotała Hyuga i uwiesiła się na szyi przyjaciółki. Sakura westchnęła głośno i zrzuciła z siebie białooką, która mruknęła niezadowolona.
-Hinata! Przestań się nabijać! - ryknęła zła i ochlapała ją wodą.
-Nie nabijam się - krzyknęła oburzona - Gdyby nie Naruto, to pewnie sama bym na niego leciała... ale wracając... Myślę, że Sai święty nie jest i nawet, jeśli go zdradzisz, to się nie pogniewa... Tylko najpierw w sumie jakoś musiałby się dowiedzieć, a nie ma skąd. Ja pomogę! - szturchnęła zielonooką w bok i zachichotała.
-Nie pomagasz mi wcale, ale dzięki - mruknęła Sakura i skierowała się w stronę domu. Zatrzymała się jednak, słysząc słowa Hinaty, która przeszła koło niej.
-Ja jadę z bandą na jakieś zakupy żywnościowe. A ty i Sasuke, spróbujcie nie roznieść domu - krzyknęła i uciekła. Sakura natomiast spojrzała w stronę jednego z okien, w którym dostrzegła Uchihę, wpatrującego się w nią. Prychnęła i odwróciła wzrok, po czym weszła do domu.
                Gdy tylko znalazła się w swoim pokoju, zrzuciła z siebie ubranie oraz bieliznę i weszła do łazienki. Nalała do wanny gorącej wody, po czym zanurzyła się. Zamknęła oczy i rozkoszowała się otaczającym ją ciepłem.
                Po kilkudziesięciu minutach wyszła z łazienki, ubrała koronkową bieliznę, a na to założyła asymetryczną sukienkę. Wzięła koc, książkę medyczną i opuściła pokój, udając się na plażę, gdzie miała zamiar trochę poczytać. Na zewnątrz, wysoko świeciło słońce, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Wszyscy domownicy zniknęli. Shikamaru, Ino, Hinata i Naruto jechali na zakupy, a nieobecność Sasuke stała pod znakiem zapytania. Dzięki temu miała jednak spokój. Na piasku, niedaleko morza rozłożyła koc, na którym po chwili wygodnie się ułożyła i pogrążyła w medycznej lekturze. Zajęta czytaniem, nie zauważyła biegnącego wzdłuż brzegu bruneta, który widząc ją, cicho zbliżył się do niej i usiadł na kocu obok niej. Przyglądał się jej chwilę, po czym postanowił się odezwać.
-Pogoda ci sprzyja? - zapytał z nikłym uśmiechem. Nie chciał się z nią kłócić, jednak ona zazwyczaj go prowokowała. Tym razem nie zamierzał dać się wyprowadzić z równowagi.
-Co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona, całkowicie ignorując jego pytanie. Na wspomnienie pocałunku lekko się zrumieniła i aby ukryć zakłopotanie, schyliła głowę i wpatrywała się przez chwilę w okładkę książki. Brunet spojrzał w to samo miejsce, co ona i doznał szoku, czytając tytuł.
-A ty co? W lekarza chcesz się pobawić? - postukał palcem w nagłówek książki, którą ona odłożyła na koc. Jego pytanie spotkało się z wściekłym spojrzeniem kobiety.
-Uchiha! Zamknij się! - prychnęła i chciała wstać, jednak poczuła dłoń na swoim nadgarstku, na którym wciąż jeszcze lekko widoczny był siniak i została z powrotem przyciągnięta do ziemi.
-Oj no żartowałem! - powiedział szybko i puścił ją, wzdychając. Kobieta spojrzała na niego podejrzliwie, a on dodał - Ale tak na poważnie... czytasz podręczniki medyczne?
-Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, to jestem zastępcą ordynatora szpitala w Tokio. Innymi słowy jestem lekarzem... i ciągle muszę się uczyć, żeby być na bieżąco - mruknęła i spojrzała na niego z uśmiechem tryumfu, widząc szok wymalowany na jego twarzy.
-Tego się nie spodziewałem... - powiedział zaskoczony - Opowiedz mi coś o sobie i o twojej pracy - dodał i wsłuchał się w jej słowa, gdy opowiadała mu o zawodzie lekarza, o swoich obowiązkach. Czasami przerywał jej, zadając pytania, a ona mu odpowiadała. Pierwszy raz rozmawiali na spokojnie, tak jak pragnął tego brunet. Po kilkudziesięciu minutach, jednak wstał i zdjął z siebie koszulkę, rzucając ją na koc.
-Sa... Sasuke! Co ty robisz? - zapytała cicho, a na jej policzki wstąpiły rumieńce. Brunet zaśmiał się cicho, po czym odpowiedział jej.
-Chodźmy popływać! - krzyknął wesoło i nie czekając na jej reakcję pociągnął ją w stronę morza.
-Ale ja nie... - próbowała się bronić, jednak na marne. Uchiha trzymał ją mocno i po chwili oboje znajdowali się w wodzie. Płynęli coraz głębiej. Zaczęli się bawić, chlapać, pływać i nurkować. Przez krystalicznie czystą wodę przebijały się promienie słońca. Woda była przyjemnie ciepła. W pewnym momencie wpłynęli w ławicę kolorowych rybek. Sasuke korzystając z nieuwagi zielonookiej, wynikającej z zapatrzenia się w płynące ryby, podpłynął do niej i objął jej twarz dłońmi. Chciał znów poczuć jej usta na swoich. Poranek bardzo mu się podobał i zamierzał to powtórzyć. Sakura widząc jego bliskość, delikatnie dotknęła jego włosów, jednak szybko ocknęła się, wyczuwając jego intencje i odwróciła głowę w bok, wypatrując czegoś ciekawego, po czym wyrwała się, kawałek podążyła za rybką, a następnie wypłynęła na powierzchnię, aby nabrać powietrza. Sasuke wypuszczając resztki tlenu z ust, zrobił to samo. Kąpali się jeszcze przez chwilę, po czym wrócili z powrotem na brzeg, gdzie ponownie zasiedli na kocu. Promienie słoneczne i ciepłe podmuchy wiatru suszyły ich ciała i ubrania. Przez chwilę panowała cisza, którą jednak przerwał Uchiha, wracają do przerwanego tematu. Rozmawiali długo, śmiejąc się i żartując. Opowiadali o swoich zainteresowaniach. Sakura powiedziała mu, że od małego szkraba uwielbia oglądać wyścigi formuły 1, co było wielkim zaskoczeniem dla Sasuke, który nigdy nie wpadłby na to, że będzie miał z nią coś wspólnego, a tym bardziej, że tym czyś będzie zamiłowanie go wyścigów. Akurat dzielili się swoimi opiniami na temat tegorocznych zawodów, gdy na plażę z głośnym krzykiem wpadł Naruto, który widząc ich razem stanął jak słup soli, po czym szeroko się uśmiechnął.
-Znalazłem ich! Tutaj są! I oboje żyją! Nie pozabijali się! - krzyknął najgłośniej, jak tylko mógł do podążających za nim dwóch kobiet - W sobotę idziemy na imprezę do Kiby! - tym razem zwrócił się do Sasuke i Sakury.
-Fajnie... Jutro punkt dziewiąta masz jazdy... - mruknął brunet i wstał. Zielonooka spojrzała na niego zdziwiona. Nie myślała, że tak szybko będzie chciał uciec. Nie, kiedy wreszcie udało im się normalnie porozmawiać. Nim jednak zdążyła go zatrzymać, on już przechodził przez drzwi, wchodząc do wnętrza domu. Naruto uśmiechnął się do niej tylko i pobiegł za przyjacielem, a do niej dosiadły się kobiety.
-Uuuu... Czyżby się coś wydarzyło podczas naszej nieobecności? - zaśmiała się białooka i poklepała Sakurę po ramieniu. Blondynka zmroziła ją wzrokiem i zerknęła podejrzliwie na Haruno, która widząc jej spojrzenie, prędko odpowiedziała.
-Nic się nie działo. Tylko gadaliśmy. W sumie nie jest wcale taki najgorszy... no i będę mieć z nim jazdy i wolę, żeby od razu nie wywalił mnie z rozpędzonego auta...
-Ale... - zaczęła Hinata, jednak Sakura woląc nie pogarszać swojej sytuacji w oczach Ino, dodała:
-Nie musicie się martwić Sasuke. Ja jestem wierna Saiowi i tak pozostanie! - zapewniła, po czym wstała i udała się do swojego pokoju, zostawiając na plaży swoje przyjaciółki i koc. Podręcznik medyczny zabrała ze sobą.
*
                Leżała na łóżku. Już zdążyła przebrać się z wilgotnej sukienki i bielizny w suche ubrania. Była bardzo zadowolona z tego dnia. Nie brała jednak pod uwagę pocałunku z Sasuke, ponieważ pomimo, że przyjemny, to jednak nieodpowiedni. Dopiero po znalezieniu się w swoim pokoju zerknęła za zegarek i spostrzegła, że z brunetem spędziła ponad pięć godzin. Było to według niej wielkim sukcesem, ze względu na to, że od początku nie potrafili wytrzymać w swoim towarzystwie nawet pięciu minut. Tym razem jednak nie dość, że dogadali się, to jeszcze dodatkowo świetnie się bawili, a nawet udało im się odkryć wspólne zainteresowania. Sakura zaczęła się nagle zastanawiać, czy przypadkiem nie okłamała przyjaciółek na plaży, gdy powiedziała im, że jest wierna Saiowi, i że tak zostanie. Miała coraz więcej wątpliwości, co do tego związku. A wszystko to było sprawką Sasuke oraz Shikamaru z Hinatą. Uchiha nieświadomie, jednak skutecznie odwracał jej uwagę od narzeczonego, o którym nie miał pojęcia. Pozostała dwójka natomiast coraz bardziej nastawiała ją przeciwko Saiowi. Przez to zaczynała dostrzegać jego wady... i bardzo jej się to nie podobało. Nie wiedziała, co miała robić w tej sytuacji, dlatego postanowiła zaczerpnąć rady u osoby, na którą zawsze mogła liczyć w razie problemu. Szybko sięgnęła po telefon, po czym na dotykowym ekranie wystukała wiadomość:
"Mamo! Jutro będę do Ciebie dzwonić, więc miej telefon przy sobie. Chcę się spotkać! Mam duży problem! Potrzebuję Twojej pomocy!"
                Wiedziała, że w takiej sprawie do matki zawsze mogła się zwrócić. Nie to, co do ojca, czy brata. Oni nienawidzili z całego serca Saia, dlatego od razu kazali by jej się brać za Sasuke, nawet jeśli ten byłby najokropniejszym, najgłupszym facetem na świecie. Im by to nie przeszkadzało... byle by to nie był Sai. Hinata z Shikamaru namieszali jej w głowie i tylko skomplikowali sytuację. Nagle do drzwi jej pokoju ktoś zapukał, a po otrzymaniu zezwolenia, wszedł do środka. Gość podszedł do niej, położył dłoń na jej głowie i rozczochrał jej włosy, uśmiechając się delikatnie, po czym upadł na łóżko. Sakura zrobiła to, co on i w efekcie leżeli obok siebie.
-Co jest? - zapytała, śmiejąc się wesoło.
-No brawo, brawo siostra! - Shikamaru uśmiechnął się do niej szeroko - Wiedziałem, że prędzej, czy później dogadasz się z Sasuke. Ja ci od początku powtarzam, że jesteście dla siebie stworzeni! Ale ty mnie nie słuchasz i brniesz w zaparte! Ale ja wiem swoje i teraz pokazaliście, że mam rację! Ja ci to mówię, jako oficjalny zastępca twojego brata! Powinnaś chociaż spróbować z Sasuke. Zobaczyć, co może cię z nim połączyć. Jestem pewny, że będzie to pełniejsze, namiętniejsze i głębsze niż twoja domniemana miłość do Saia z tą jego "wzajemnością"... Jemu i jego rodzicom zależy na twojej i twoich rodziców kasie i rzecz jasna na seksie. Nie żebym, coś mówił, ale ciekawe ile panienek już zaliczył na tych swoich wyjazdach... Bo nie wierzę, że on...
-Dość! - mruknęła zła i wstała z łóżka. Shikamaru zrobił to samo i podszedł do drzwi.
-Wiem, że może trochę przesadziłem, ale musisz wiedzieć, że to była szczera prawda - powiedział, po czym wyszedł zostawiając zszokowaną Sakurę samą. Po chwili zamknęła się w łazience i po raz kolejny tego dnia postanowiła wziąć odprężająca kąpiel.
*
                Nastał ranek. Sakura otworzyła nagle swoje zielone oczy. Jej oddech był nierówny i przyspieszony. Śniło jej się, że półnaga całowała się z Sasuke na sofie w salonie i przyłapała ich Hinata. Dziwny sen. Na jego wspomnienie mocno się zarumieniła. Nagle w jej głowie pojawiła się inna myśl. Przypomniała sobie o jazdach. Zetknęła na zegarek. Była 9:30, a ona na dziewiątą była umówiona z Sasuke. Przerażona szybko złapała pierwsze lepsze ubrania i wpadła do łazienki. Ubrała się, umyła zęby i wybiegła z pokoju. Schodziła w bardzo szybkim tempie ze schodów, gdy na jej drodze pojawiła się przeszkoda, w którą z impetem uderzyła. Tym czymś, a raczej kimś okazał brunet. Jego mina wyrażała jedno - wściekłość. Nie dziwiła mu się. Znów się spóźniła. Tylko tym razem nie specjalnie. Zaspała... po prostu.
-Czy ty... - zaczął, po czym spojrzał na nią i ku jej ogromnemu zaskoczeniu, wybuchnął głośnym śmiechem - Czy ty... czy ty widziałaś, jaka jest pogoda i czy widziałaś dziś lustro? - wskazał palcem na okno, a później zmierzył ją wzrokiem. Na zewnątrz było ciemno, jakby był wieczór, a nie poranek. Obficie padał deszcz i uderzał z mocą o szyby. Dodatkowo wiał wiatr, który targał gałęziami drzew. Jej strój kompletnie nie pasował, do takiej scenerii. Krótkie spodenki, bokserka i trampki, a do tego wszystkiego roztrzepane włosy.
-Zaspałam... nie wiedziałam... - mruknęła i spojrzała w jego czarne oczy. Niespodziewanie przed jej oczami pojawiła się scena ze snu i jej twarz oblał szkarłatny rumieniec. Brunet zamilkł i przyjrzał się jej uważnie.
-Oj już się tym tak nie martw. Zdarza się... Leć się przebrać, a ja poczekam - zaśmiał się z jej zaskoczonej miny. Nie spodziewała się takiej reakcji. Myślała, że będzie krzyczeć na nią. W końcu, gdy go zobaczyła, był wściekły. A tu takie "poświęcenie". Pod wpływem radości rzuciła mu się na szyję i pocałowała go w policzek.
-Dziękuję Sasuke! - krzyknęła wesoło i pobiegła z powrotem na piętro, gdzie zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Serce waliło jej jak szalone. Przy nim działała zbyt emocjonalnie. Sama właściwie nie wiedziała, dlaczego tak zareagowała na wiadomość, że on na nią poczeka. Niby nic takiego, a jednak nie chciała, żeby czekał na nią teraz dłużej, niż to było konieczne. Postanowiła czym prędzej się przebrać i iść do niego. Jakaś siła wyższa chciała, żeby pokazała mu, na co ją stać. Ubierała czarne rurki, za dużą na nią bluzę i trampki. Włosy przeczesała i spięła w wysoki koński ogon. Następnie otworzyła drzwi z postanowieniem, że da z siebie wszystko. Brunet stał oparty o ścianę naprzeciwko wejścia do jej pokoju.
-Gotowa? - zapytał i zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. Bluza ukryła jej krągłości, natomiast obcisłe spodnie uwydatniły jej długie i szczupłe nogi. Na pierwszy rzut oka wyglądała trochę jak chłopczyca, jednak karookiemu bynajmniej to nie przeszkadzało. Wyobraźnia działała. Jako facet, wolał, gdy dziewczyna miała na sobie więcej ubrań. Wtedy mógł wymyślać, jak wygląda jej ciało i co ma pod spodem. Nie miałby jednak także nic przeciwko, gdyby ubrała krótką sukienkę. Uśmiechnął się do swoich myśli i skierował wzrok na jej zielone oczy, w których dostrzegł rozbawienie. Ewidentnie przyłapała go na wpatrywaniu się w nią. Podrapał się w tył głowy i ponowił pytanie.
-Jasne! - zawołała wesoło i wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. Jeszcze nie widział, żeby była tak radosna. Widocznie była bardzo podekscytowana rozpoczęciem praktyki. A takie nastawienie było najlepsze na sam początek. Po chwili znaleźli się na podjeździe, gdzie stał już specjalnie przygotowany i wyposażony samochód do nauki jazdy. Sasuke kazał jej zająć fotel kierowcy, a sam zasiadł na miejscu pasażera i postanowił jej wszystko wyjaśnić.
-Zacznijmy może od pedałów. Przesuń na razie fotel najmocniej do tyłu i spójrz na dół - wykonała posłusznie jego polecenie i przyjrzała się - Od prawej to...
-Gaz, hamulec i sprzęgło - powiedziała z uśmiechem, przerywając mu. Miała zamiar zabłysnąć przed nim, a to był dopiero początek.
-Świetnie! Teraz może światła... - w taki sposób omówili całą teorię i przygotowali samochód do jazdy. Sasuke zaczynał coś mówić, a ona za każdym razem mu przerywała, jednocześnie zaskakując go swoją wiedzą oraz sprawdzając siebie. Brunet był pod wielkim wrażeniem, a gdy wreszcie ruszyli, nie mógł wyjść z podziwu. Ruszyła płynnie. Nic nie musiał jej tłumaczyć. Radziła sobie sama doskonale i bez jego pomocy.
-No i jak? - zapytała otwierając drzwi i przyglądając się linii. Kazał jej zaparkować na jednym z parkingów. W czasie "podróży" niewiele mówił. Wydawał jej jedynie polecenia, gdzie ma jechać. Ona jednak wiedziała, że był zaskoczony jej umiejętnościami. Tym bardziej, gdy zapewniła go, że nigdy nie miała do czynienia z takim rodzajem pojazdu.
-Idealnie! Jeździsz jak zawodowiec, Sakura! - powiedział i uśmiechnął się delikatnie, jednak po chwili zmrużył oczy i dodał - Tylko w zakręty wchodź ostrożniej. Nie przyspieszaj, bo wypadniesz... No i ogólnie nie szalej tak. Nie jesteś żadnym rajdowcem... Ech nie wierzę, że nigdy nie prowadziłaś samochodu.
-Nie powiedziałam, że nie prowadziłam! Po prostu miałam do czynienia z "troszkę" szybszymi - zrobiła w powietrzu cudzysłów i zaśmiała się z jego miny - Jazdę samochodem mam chyba we krwi - dodała.
-Czemu tak sądzisz? - zapytał zaciekawiony brunet i przyjrzał się jej uważnie, starając się wyczytać coś z jej twarzy, oczu.
-Chodźmy po jazdach na obiad, to ci powiem, dlaczego tak uważam - zaproponowała z uśmiechem. Chciała spędzić z nim znów trochę czasu. W luźnej atmosferze. I przy okazji, będą mieli szansę lepiej się poznać.
-Zgoda.... A teraz kontynuujmy - odpowiedział i po chwili znów włączyli się do ruchu drogowego.
*
                Jeździli prawie przez trzy godziny. Trwałoby to zapewne dłużej, gdyby w pewnym momencie żołądek Sakury nie dał o sobie znać. Przez pośpiech nie zdążyła nic zjeść. Zgodnie ustalili, że pójdą na pizzę. Zostawili samochód na parkingu przed jedną z najlepszych - według Sasuke - pizzerii w mieście i już po chwili zajęli miejsca na tarasie przy budynku. Niedługo po ich przybyciu, podszedł do nich kelner, aby przyjąć zamówienie, a gdy tylko odszedł, między nimi zapanowała cisza. Oboje uparcie wpatrywali się w siebie, czekając na jakiś ruch drugiej osoby.
-Nie boisz się, że będziesz gruba? - zaśmiał się brunet, gdy otrzymali upragnioną pizzę i napoje.
-Sio... sio - mruknęła zielonooka machając nożem pokrytym ketchupem - Nie martw się o mnie... ja ćwiczę, więc to spalę - powiedziała z dumą.
-A ja biegam, więc też śladu nie będzie... - zamyślił się na moment, po czym dodał - A więc ty ćwiczysz? To dlatego jesteś taka...
-Piękna? Zgrabna? Seksowna? - zaśmiała się, a on jedynie pokręcił głową i uśmiechnął się delikatnie.
-I skromna, prawda?
-No oczywiście... jakby inaczej - prychnęła uważona, jednak szybko się rozpogodziła - Kto by pomyślał, że po naszym burzliwym starcie, będziemy potrafili normalnie pogadać i jeść w swoim towarzystwie - powiedziała niewyraźnie z pełnymi ustami, po czym przełknęła całą zawartość i uśmiechnęła się do niego szeroko.
-No ja nie... Jesteś strasznie irytująca, Haruno! - zaśmiał się z jej miny. Nabrała powietrza w usta - Wyglądasz teraz jak chomik - dodał, po czym odgryzł kolejny kawałek pizzy.
-A ty nadal jesteś dupkiem, Uchiha - warknęła i odwróciła twarz w bok. Westchnęła głośno, po czym oboje wybuchnęli śmiechem.
-Ty to wiesz... Ja to wiem... A teraz powiedz mi, co jest takiego nadzwyczajnego w tej twojej krwi! - ciekawość w końcu wzięła górę. Nigdy nie zdarzało mu się, aby ktokolwiek tak szybko wszystko ogarnął. Równie dobrze mogłaby mieć egzamin od razu i był pewny, że zdałaby go bezbłędnie.
-Więc... w moich żyłach płynie krew zawodowego kierowcy - powiedziała i uśmiechnęła się tajemniczo, po czym dodała - Mój tata jeździł w formule 1. Kojarzysz może Haruno...
-Jesteś córką Ryu Haruno?! Tego Haruno?! Przecież to gwiazda! Ikona! - krzyknął podekscytowany, wracając na nich uwagę innych klientów. Szybko jednak ucichł i dodał półszeptem - Jestem jego fanem...
-Heh. Miło mi to słyszeć - mruknęła zawstydzona wieloma spojrzeniami kierowanymi w ich stronę.
-Nie rozumiem ,czemu mając takiego ojca, nie masz jeszcze prawa jazdy? - zapytał, całkowicie tego nie rozumiejąc.
-Jak byłam młodsza to uwielbiałam oglądać, jak on jeździ. Sama też miałam okazję kilka lat temu tego spróbować. Jednak on potem zajął się szkoleniem mojego brata na swojego następcę... - zaczęła wyjaśniać mu dokładnie swój powód.
-Pein, prawda? Też ma talent - powiedział, po czym pozwolił jej kontynuować, posyłając w jej kierunku delikatny uśmiech.
-No tak. W końcu to uczeń mistrza - zaśmiała się - No w każdym razie ja zaczęłam wtedy spędzać czas z matką. Ona jest lekarzem. Zajęłam się studiami, pracą i całkowicie zapomniałam, że taka umiejętność też może się przydać.
-Jaka utalentowana rodzina! Brawo! Aż dziwne, że od razu nie skojarzyłem nazwiska - upił łyka Coli i podrapał się w tył głowy.
-E tam... Może teraz ty opowiesz mi coś o sobie? - chciała przerwać temat związany z jej ojcem. W jej oczach wyglądało to tak, jakby uważał, jej umiejętności tylko i wyłącznie za coś w rodzaju daru odziedziczonego po ojcu. A przecież ona się starała, uczyła i chciała żeby to ją docenił, a nie kogoś innego.
-Wiesz... myślę, że innym razem - zaczął niepewnie, po czym dodał już bardziej zdecydowanie - Teraz powinniśmy wracać, bo jeszcze pomyślą sobie, że spełniłaś obietnicę z pierwszego dnia i naprawdę mnie zabiłaś - zaśmiał się i poprosił kelnera o rachunek, który ku zaskoczeniu Haruno postanowił sam uregulować.
*
                Ich przyjaciele w ogóle nie przejęli się ich późnym powrotem. Cała czwórka siedziała akurat na plaży, gdy oni wrócili do domu. Dali im znać, że są już w domu i rozeszli się do swoich pokoi. Sakura, gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, rzuciła się na łóżko i uśmiechnęła się szeroko. Sasuke ją pochwalił i z tego powodu była wyjątkowo szczęśliwa. Nagle uświadomiła sobie, że miała dzwonić do matki. Gdy przypomniała sobie o swoim problemie, uśmiech zszedł z jej twarzy. Nie wiedziała, co ma robić i dlatego postanowiła spotkać się z matką. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnęła telefon i następnie wybrała odpowiedni numer. Po kilku sygnałach w słuchawce usłyszała głos swojej rodzicielki. Nic nie wyjaśniając, poprosiła o spotkanie. Jej rodzice i brat przeprowadzili się na wieś, gdy tylko Ryu postanowił zakończyć swoją karierę. Ona z powodu studiów, a potem pracy została Tokio i zamieszkała w dworku, który kiedyś zajmowała cała jej rodzina. Z tego powodu nie często ich widywała. Ostatni raz była u nich, aby ogłosić swoje zaręczyny z Saiem i nie spędziła tam wiele czasu, ponieważ ojciec kazał się jej narzeczonemu wynosić, a ona musiała wracać z nim. Teraz miała okazję spotkać się z matką i na spokojnie z nią porozmawiać. Umówiły się na niedzielę. Miała nadzieję, że Hinata będzie miała czas i pojedzie razem z nią. Po rozmowie telefonicznej położyła się znów wygodnie na łóżku i po chwili oddała się w objęcia Morfeusza.
                Obudziła się. Usiadła na łóżku i przeciągnęła się, ziewając. Jej spojrzenie mimowolnie powędrowało w stronę okna. Słońce powoli zachodziło. Nie przypuszczała, że była aż tak zmęczona, aby zasnąć. Powoli wstała i udała się do łazienki, aby przemyć twarz i umyć zęby. Następnie niewiele myśląc, prawie wybiegła ze swojego pokoju. Dopiero, gdy zapukała do drzwi, zdała sobie sprawę, co tak naprawdę miała ochotę uczynić. Na szybko zaczęła szukać odpowiedniej wymówki. Gdy usłyszała zezwolenie na wejście, lekko spanikowała. W porę jednak się opanowała, wzięła głęboki wdech i pewnie weszła do pokoju. Brunet leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit.
-Już myślałem, że nigdy nie wejdziesz - mruknął i spojrzał w jej kierunku.
-Skąd... Zresztą nieważne. Chciałam zapytać, kiedy mam kolejne jazdy? - uśmiechnęła się. Pierwsza lepsza wymówka najwidoczniej zadziałała, bo Sasuke usiadł na łóżku i westchnął.
-Co? Spodobało ci się? - zapytał w końcu wesoło.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo mi... - mężczyzna wstał. Dopiero teraz spostrzegła, że nie miał na sobie koszulki. Na jej policzki wkradł się rumieniec, który od razu został zauważony.
-A może to za mną się stęskniłaś? - uśmiechnął się chytrze i zrobił krok w jej stronę. Nagle wróciła cała jej pewność siebie.
-Spadaj Uchiha! - warknęła zła. Nie cofnęła się, gdy on znów lekko się zbliżył. Stała wytrwale w miejscu. Jednak po chwili odwróciła się i złapała za klamkę. Miała wrażenie, jakby coś podobnego miało juz miejsce. 'I to całkiem niedawno!' stwierdziła w myślach. Niekoniecznie jej się to podobało.
-Oj żartowałem! Zostań jeszcze! - zawołał, gdy chciała wyjść.
-Jesteś okropny! Idę! - warknęła, nie odwracając się do niego.
-Złośnica! - zaśmiał się. Poskutkowało od razu. Szybko zamknęła lekko uchylone drzwi i odwróciła się w jego stronę.
-Jak ty mnie nazwałeś, Uchiha?! - krzyknęła i zacisnęła dłonie w pięści.
-Złośnica! Nie podoba się? - zapytał z kpiną.
-Jak ja ci zaraz... - nie dane jej było dokończyć, ponieważ, gdy tylko postanowiła rzucić się na niego, on zrobił unik i w efekcie leżała na łóżku, pod brunetem, który znów usiadł na niej okrakiem.
-No co mi zrobisz? ZŁOŚNICO? - specjalnie zaakcentował ostatnie słowo, aby jeszcze bardziej ją rozjuszyć. W odpowiedzi warknęła wściekle. Widząc, jak próbuje go zrzucić z siebie, złapał jej ręce w nadgarstkach i unieruchomił je nad jej głową - I co teraz, złośnico?
-Puść mnie durniu! - krzyknęła, jednak na niego to wcale nie podziałało.
-O co to, to nie! - zaśmiał się i znów zaczął ja łaskotać. Wiła się pod nim ze śmiechu i piszczała. Nie wołała jednak o pomoc, tak jak to robiła poprzednim razem. Doszła do wniosku, że i tak nikt w tym domu jej nie pomoże - Czyżby powtóreczka z poprzedniego poranka?
-Spadaj Uchiha! - krzyknęła, wiedząc co brunet ma na myśli. Zagryzła dolną wargę, na której po chwili poczuła jego usta. Patrzył prosto w jej oczy, a ona nie potrafiła się poruszyć. Puścił ją, jednak wciąż raz za razem, muskał jej wargi. Chciała żeby w końcu ją pocałował, tak na poważnie. Wiedziała, że się nią bawił. A ona tak bardzo tego pragnęła. Nie chciała mu jednak dawać tej satysfakcji. Prychnęła głośno, na co on się zaśmiał. Już po chwili znów czuła jego usta na swoich. Po raz kolejny mu uległa. I choć wiedziała, że było to złe, to nie potrafiła się od niego odsunąć.
-Czyli jednak nie tak, jak ostatnio - w końcu to znów on oderwał się od niej i zaśmiał się z jej naburmuszonej miny.
-I tak cię nie znoszę, Uchiha! - mruknęła i spojrzała na jego usta. Zarumieniła się.
-Ależ ja to wiem Haruno - widząc jej wzrok, ponownie ją pocałował. Wcale mu się nie sprzeciwiała. Poddała się temu przyjemnemu uczuciu - I to mi się... - zaczął szeptać tuż przy jej ustach delikatnie je muskając. Nie dane mu było jednak skończyć, ponieważ do pokoju jak burza wpadł Naruto, zakłócając im tą chwile.
-Sasuke! Szukam Sakurki... Nie wiesz, gdzie... O! Tutaj jesteś Sakurcia! - nagle go olśniło, widząc kobietę. Zdał sobie sprawę z tego, w czym im przeszkodził i podrapał się w tył głowy z głupkowatym uśmiechem - Sasuke chyba musisz znaleźć klucz do tych drzwi. Inaczej nigdy jej nie zdobędziesz - dodał całkowicie ignorując obecność wiercącej się pod brunetem zielonookiej.
-Poważnie? - zapytał Uchiha z ironią, znów łapiąc nadgarstki kobiety i jedną ręką unieruchomił je nad jej głową.
-Uzumaki... - warknęła zielonooka. Miała nadzieję, że gdy tylko blondyn powie jej, po co jej szukał, to się uwolni.
-No przepraszam, że przerwałem wam tą chwilę - mruknął zakłopotany, w ogóle nie rozumiejąc jej złości. Niespodziewanie jednak na jego twarzy pojawił się znów szeroki uśmiech. Uchiha wsunął wolną rękę pod bluzę kobiety i dłonią zaczął jeździć po jej brzuchu.
-Uchiha, łapy przy sobie! - ryknęła czując przyjemne dreszcze rozchodzące się po całym jej ciele. Miejsca, których dotykał brunet, jakby paliły - I zejdź ze mnie!
-Nie - jego odpowiedź ją dobiła. Krótka i zdecydowana.
-Dureń! - prychnęła. Doskonale wiedziała, że on specjalnie ją doprowadzał do szału. Znęcał się nad nią na każdym kroku.
-Trudno... - podsumował tą obelgę i ignorując Sakurę, zwrócił się do blondyna - No to, co się stało Naruto, że znów nam przeszkodziłeś? - położył wyraźny nacisk na słowo "znów". Miał już tego serdecznie dosyć. Najpierw go zachęcają do podjęcia działań w celu zdobycia zielonookiej, a gdy w końcu on zaczyna coś robić w tym kierunku i ona mu ulega, to zawsze ktoś musi im przeszkodzić. Jak nie Shikamaru to Naruto i tak na zmianę. Miał ochotę ich zamordować.
-Ach! No tak! Byłbym zapomniał! Hinacia czeka na ciebie Sakurcia! - podrapał się w tył głowy i nie czekając na reakcję przyjaciół, po prostu wyszedł, zostawiając ich ponownie samych.
-Uchiha złaź! - warknęła i poruszyła się pod nim, na co on westchnął.
-Przestań, bo doprowadzisz mnie do szaleństwa - na twarz bruneta wkradł się cwaniacki uśmiech.
-Jesteś okropny! - mruknęła, jednak przestała się wiercić, domyślając się, co on miał na myśli. Na jej policzki mimowolnie wstąpiły rumieńce - Złaaaaź - przeciągnęła samogłoskę i spojrzała prosto w jego oczy, uśmiechając się słodko.
-Nieeee... - zaśmiał się z jej miny, a po krótkim namyśle dodał - Chyba, że dostanę buziaka...
-Nie.
-I tak sobie wezmę! - nie czekając na jej reakcję, pochylił się nad nią i kolejny raz tego wieczora pocałował ją. Poruszył także ręką, którą wciąż trzymał na jej płaskim brzuchu. Znów mu uległa. Nie potrafiła zrozumieć, czemu czuła się tak przyjemnie, gdy ją całował i dotykał. Gdy skończył, po prostu z niej zszedł i usiadł na brzegu łóżka, przeczesując dłonią swoje czarne włosy.
-Nareszcie! - ucieszyła się i od razu wstała, podbiegając do drzwi i otwierając je.
-A jazdy masz jutro o dziewiątej. Nie zaśpij - zatrzymały ją słowa bruneta. Nabijał się z niej.
-Dureń! - mruknęła pod nosem i przekroczyła próg.
-Słyszałem! - usłyszała jeszcze jego krzyk przed zamknięciem drzwi.
-I bardzo dobrze, Uchiha! - krzyknęła głośno, tak, że pewnie wszyscy domownicy ją usłyszeli. Jako potwierdzenie usłyszała jeszcze tylko jego głośny śmiech. Prychnęła zła i weszła do swojego pokoju, gdzie na łóżku leżała Hinata.
-No to mów, jak to między wami wygląda! Chcę wiedzieć wszystko! - zawołała wesoło i poklepała miejsce koło siebie. Sakura nie mając wielkiego wyboru opowiedziała jej wszystko. O pierwszym pocałunku, o wspólnym pływaniu, o jazdach, pizzy i niedawnej sytuacji w pokoju Sasuke.
-No i to w sumie tyle - westchnęła i spojrzała na przyjaciółkę, która uśmiechała się do niej.
-Ja widzę, że coś się między wami rodzi... I to coś nazywa się M-I-Ł-O-Ś-Ć! - przeliterowała i zaśmiała się wesoło. Haruno skrzywiła się na to stwierdzenie.
-Przesadzasz... Mam Saia i nie mogę sobie pozwalać na takie coś... Chyba powinnam mieć wyrzuty sumienia, że się tak zachowuję... Jak jakaś rozpuszczona nastolatka - mruknęła i zakryła twarz dłońmi w geście bezsilności. Sytuacja, w jakiej się znalazła wydawała jej się, co najmniej krytyczna.
-To ty przesadzasz Saki... Ja ci już mówiłam, że powinnaś spróbować... Nic nie tracisz...
-Chyba, ze Saia! - przerwała jej i zmarszczyła brwi - Chociaż... Sasuke jest bardzo pozytywny i zdecydowanie bardziej wyluzowany i towarzyski niż Sai. Tylko...
-No i sama widzisz! Ty przy swoim szanownym narzeczonym, któremu wyjątkowo nie ufam jesteś jakby zamknięta w klatce. Znam cię na wylot i wiem, że aniołkiem nie jesteś. A przy Saiu zachowujesz się jak zakonnica - Hinata poklepała przyjaciółkę po dłoni i przejechała palcem po delikatnej obrączce - Seks to jedno, ale weźmy pod uwagę chociażby muzykę. Przy nim słuchasz jedynie klasyki, bo on tylko to toleruje. A obie wiemy, że kochasz mocne brzmienia. O! Albo zwierzęta! Chciałaś psa, prawda? A on nie wyraził zgody nawet na głupie rybki. No i musiałaś pozbyć się też kota! Do szpitala cię wozi, ze szpitala cię odbiera... Z nami nie możesz się spotkać, bo on nie zezwala. Ja się dziwię, że w swoim domu nie czujesz się jeszcze jak więzień - wzburzyła się Hinata i podniosła głos. Sakura wiedziała, że białooka ma rację. Chciała jednak zaprzeczyć, spróbować bronić narzeczonego. Już miała się odezwać, gdy do jej pokoju wpadła Ino. Dwie kobiety spojrzały na nią zaskoczone jej nagłym wtargnięciem.
-Spałaś z Naruto! - krzyknęła blondynka, gdy tylko zamknęła drzwi. Twarz Hinaty zrobiła się cała czerwona.
-Co? Hinata?
-No ten... - zaczęła brunetka, jednak blondynka znów jej przerwała głośnym piskiem.
-I nic nie powiedziałaś! No wstyd! Żebyśmy takich rzeczy musiały się dowiadywać pośrednio! - krzyknęła błękitnooka i usiadła na łóżku.
-Skąd wiesz? Znaczy... kto ci powiedział? - zapytała podejrzliwie Hinata. Nie widziała już sensu w bronieniu się.
-Naruto pochwalił się facetom. A mi przekazał to Shikamaru - Ino zaśmiała się, po czym pogroziła Hinacie palcem wskazującym.
-Ci faceci to takie zwykłe plotkary! - warknęła białooka i wstała - Musze porozmawiać z Naruto... Pilnie... A potem opowiem wszystko wam - mruknęła i czym prędzej opuściła pokój Haruno. Yamanaka uśmiechnęła się do zielonookiej i położyła się koło niej na łóżku.
-Shikamaru jest załamany - zaśmiała się nagle blondynka - Mówiłam, że Hinata prześpi się z Naruto, ale on mi nie wierzył i się założyliśmy. W ten sposób wygrałam kolejne szpilki od Louboutina! - pisnęła podekscytowana - W ogóle jak tam jazdy? I wakacje? - zapytała niespodziewanie. Sakura streściła jej, co się działo w ciągu tych kilku dni. Nie wspomniała jednak ani o pocałunkach, ani o poprawie jej stosunków z Sasuke. Wolała nie wywoływać burzy. Porozmawiały jeszcze przez kilka minut, po czym Yamanaka, żegnając się wyszła, zostawiając znów zielonooką samą. Kobieta miała straszne wyrzuty sumienia. Nie dość, że grała na dwa fronty: miała narzeczonego, a kręciła z innym, to jeszcze do tego zatajała prawdę przed Ino. Nie czuła się z tym dobrze. Chciała to wszystko przemyśleć, jednak owa prawie zbawienna dla Haruno samotność, nie trwała długo. Po zaledwie pięciu minutach do drzwi jej pokoju znów ktoś zapukał. Ową osobą okazał się Shikamaru, widocznie czymś znudzony.
-Ona mnie zadręczy... Ciągle tylko gada o tych cholernych butach! Za jakie grzechy ja? - zapytał retorycznie i z głośnym westchnieniem opadł na fotel przy biurku.
-Ino? - zaśmiała się Sakura i ułożyła się na boku, aby mieć lepszy widok na mężczyznę - Już mi się chwaliła, że wygrała. Kto by pomyślał, że nasza Hinatka tak szybko...
-Ty tam lepiej nic nie mów o Hinacie. Naruto już mi powiedział, że ty z Sasuke też się nie obijacie... Kto wie, co się stanie, gdy nikt wam nie przeszkodzi? Może wtedy... - zielonooka rzuciła w niego z rozmachem poduszką, nie pozwalając mu dokończyć. Oberwał prosto w twarz.
-Nie denerwuj mnie Shika! Mam większe problemy niż takie przypuszczenia - mruknęła wyraźnie zirytowana. Brunet wstał i podszedł do łóżka, kładąc się koło kobiety.
-A mogę wiedzieć, co się stało? Coś mi mówi, że to dotyczy Saia, prawda?
-Hinata coś mi uświadomiła! Sai jest koszmarny! - po krótkim milczeniu wypaliła nagle. Mężczyzna widział wściekłość w jej oczach, która z każdą chwilą rosła.
-Co masz na myśli? Wyjaśnij mi - chciał, żeby wyrzuciła z siebie wszytko, a tym samym jeszcze bardziej nastawiła się przeciwko niemu. Wiedział, że było to niesprawiedliwe z jego strony, jednak jeśli zamierzał doprowadzić do zniszczenia związku Sakury z Saiem i połączenia jej z Sasuke, to musiał zacząć coś robić w tym kierunku. A ta sytuacja bardzo mu sprzyjała.
-Jest leniwy, nadopiekuńczy, przewrażliwiony, nachalny, uparty i tak cholernie nudny! Ciągle by tylko malował! Nie potrafi ugotować głupiego obiadu, bo zapomina! Słowa nie można powiedzieć, bo od razu myśli, że chcę iść z nim do łóżka! - rozkręciła się, a on albo jej przytakiwał i albo podsuwał kolejne negatywne cechy Saia - Nie wiem, czemu z nim jestem! - warknęła w końcu, a następnie wydała z siebie głośny okrzyk przepełniony irytacją i zerwała się z łóżka, wybiegając z pokoju. Niczym burza, bez pukania wpadła do kolejnego pomieszczenia, na środku, którego stał zaskoczony brunet. W biodrach obwiązany miał jedynie ręcznik, a z jego włosów skapywała woda.
-Czy coś... - zaczął, przytrzymując dłonią materiał zakrywający najważniejszą część jego ciała.
-Ubieraj się! Idziesz ze mną na spacer! Czekam na dole! - rozkazała nieskrępowana, a następnie wyszła. Szybko wróciła do swojego pokoju, aby sprawdzić, czy Shikamaru nadal tam jest, a gdy nie zauważyła go, złapała swój telefon i skierowała się na parter. Sasuke pojawił się po krótkiej chwili z szerokim uśmiechem na ustach. Wychodząc, minęli się z Naruto, który życzył im powodzenia.
*
                Spacerowali już dłuższą chwilę. Na początku znaleźli się w centrum miasta, gdzie na ulicach bawiło się wielu ludzi. Tego dnia zaczęło się w Fukuoce Święto Kwitnącej Wiśni. Ludzie spędzali miło czas, jednocześnie podziwiając kwiaty. Następnie przeszli ścieżką w parku. Nad ich głowami rozciągały się gałęzie pokryte białymi i różowymi kwiatami. Przez chwilę siedzieli na jednej z wielu ławek podziwiając piękno kwitnących drzew, a później znów wznowili swój spacer, kierując się w stronę morza. Między nimi panowała niczym niezakłócona cisza, którą przerwał Sasuke, gdy tylko znaleźli się na molo.
-Ach te twoje wahania nastrojów - zaśmiał się z niej. Tego jednego dnia widział już kilka jej odsłon. Najpierw szczęśliwa rzuciła mu się na szyję, potem była podekscytowana, tajemnicza. Następnie zdenerwowana, uległa i znów zła. Później, gdy wpadła do niego, pokazała mu swoją władczą naturę, a teraz była milcząca. Spokojnie szła obok niego i podziwiała piękno natury.
-Oj tam... Nie przesadzaj - mruknęła i skierowała wzrok ku niebu, na którym migotały gwiazdy - Jestem zrównoważona i nic mi nie wmówisz - uśmiechnęła się słodko do niego, a on pod wpływem nagłego impulsu zbliżył się do niej i złożył na jej ustach czuły pocałunek. Na niebie w tej chwili wybuchły fajerwerki, które rozświetliły nocne niebo całą gamą różnych barw. Oni jednak nie oderwali się od siebie. Wręcz przeciwnie. Kobieta zarzuciła dłonie na szuję Sasuke, a on objął ją, przyciągając do siebie jeszcze mocniej. Gdy jednak w końcu oderwali się od siebie, Sakura odsunęła się od mężczyzny na bezpieczną odległość i zacisnęła dłonie w pięści. Znów miała wyrzuty sumienia. Ochłonęła i zaczęła myśleć racjonalnie. Doszła do wniosku, że niesprawiedliwie oskarżała Saia przed Hinatą i Shikamaru. Co prawda irytowało ją ciągłe bagatelizowanie przez niego ich wspólnych układów, jednak miała świadomość, że on także pracuje.
-Co jest, Sakura? - zapytał brunet, zauważając dziwne zachowanie zielonookiej. Za każdym razem, gdy ją całował, ona wściekała się na niego. Teraz jednak oddaliła się i wyglądała na mocno czymś poruszoną.
-Wracamy! - zarządziła i olewając go, skierowała się w stronę, z której przyszli. Na niebie wciąż wybuchały fajerwerki, a nastrój, jaki panował między Sakurą i Sasuke jeszcze chwilę temu, bezpowrotnie znikł.
-Możesz mi odpowiedzieć, co się stało, oazo spokoju i opanowania? - zakpił z niej. Znów coś jej się nie podobało, a on w pewnym sensie miał już tego dosyć. Zresztą, kto by nie miał?
-Czy możesz z łaski swojej nie zadawać głupich pytań i po prostu się ruszyć? - warknęła i spojrzała na niego z istnym mordem w oczach. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, już dawno leżałby martwy. Zrezygnował z dalszych komentarzy. Kiedy wyszli, zapowiadało się tak miło, a ona znów wszystko zepsuła. Gdy wrócili do domu, zastali przyjaciół siedzących w salonie. Grali w karty. Widząc, w jakich nastrojach są przybyli, postanowili się nie odzywać. Już po chwili po całym domu rozniósł się trzask zamykanych drzwi, najpierw jednych, a potem drugich.
-Oni zdemolują mój dom - westchnął cicho Naruto, powracając do przerwanej gry.
*
                Nie spała już od wschodu słońca. Leżała jednak wciąż na łóżku i myślała o ostatnich dniach. Wszystko było w idealnym porządku, dopóki nie spotkała Sasuke. Potem nagle jej życie się skomplikowało i los zaczął rzucać jej kłody pod nogi. Przynajmniej ona tak to sobie tłumaczyła. Nie potrafiła dostrzec żadnych pozytywnych aspektów, ani tym bardziej nie umiała znaleźć wyjścia z tej pokręconej sytuacji. Przeklinała się w duchu za swoją głupotę. Jeszcze niedawno śmiała się, że brakuje jej tylko kochanka.
-Co chciałaś, to masz... - mruknęła do siebie i przekręciła się tak, aby móc patrzeć za okno. Nic już nie przypominało wczorajszego poranka. Na zewnątrz świeciło słońce, a niebo było bezchmurne. Teraz jedynie w jej wnętrzu panowała burza wywołana sprzecznymi uczuciami. Z jednej strony wiedziała, że powinna ograniczyć kontakt z Sasuke do minimum i unikać go ja diabeł wody święconej. Z drugiej jednak strony nie potrafiła tego zrobić. Jakaś wyjątkowo upierdliwa siła przyciągała ją do niego jak magnez i nie pozwalała jej zapomnieć o nim ani na moment. Nie potrafiła, a może nawet już nie chciała trzymać się od Sasuke z daleka. Po prostu w pewien sposób pragnęła jego towarzystwa. Westchnęła głośno, gdy po pokoju rozniósł się dźwięk budzika. Była już ósma, a ona znów o dziewiątej miała mieć jazdy. Zwlekła się niechętnie z posłania i udała się do łazienki. Gdy wyszła miała na sobie jedynie bieliznę. Podeszła do szafy i wyjęła z niej krótkie spodenki oraz bluzkę z nadrukiem. Zarzuciła to na siebie, na stopy ubrała granatowe trampki, włosy spięła w warkocza i wyszła, kierując się następnie pod garaż, gdzie czekał już na nią Sasuke.
                Jeździli dwie godziny. Sakurze szło tego dnia nieco gorzej. Pojazd często jej gasł, zapominała o kierunkowskazach. Sasuke zauważył, że była rozkojarzona. Nie słuchała tego, co do niej mówił, a gdy on podnosił głos, aby zwrócić na siebie jej uwagę, to krzyczała na niego. Miał już tego dość, więc postanowił, że będą wracać. Jej zachowanie działało mu na nerwy, chciał jednak zachować spokój przynajmniej do powrotu do domu, aby przez złość nie spowodowali wypadku. Owy spokój nie był mu jednak pisany, ponieważ "wybuch" nastąpił szybciej niż przypuszczał. Wszystko potoczyło się w zastraszająco szybkim tempie. Zbliżali się właśnie do jednego z większych skrzyżowań w mieście, gdy zadzwonił telefon zielonookiej. Kobieta jakby nie zdając sobie sprawy z tego, co robi puściła kierownicę i odebrała.
-Cześć mamo... - przywitała się ze swoim rozmówcom i chciała coś dodać, jednak przerwało jej głośne trąbienie. W chwili, gdy chciała odwrócić głowę w stronę dźwięku, poczuła mocne pchnięcie i zobaczyła, jak Sasuke zaczyna kręcić gwałtownie kierownicą, starając się uniknąć zderzenia z jadącą prosto na nich ciężarówką. Gdy brunet zatrzymał szczęśliwie pojazd, a ona wiedziała już, że sytuacja została opanowana, powróciła do rozmowy z matką, całkowicie nie zwracając uwagi na wściekłe spojrzenie Sasuke - Mieliśmy mały problem, ale...
-Prawie nas zabiłaś, idiotko! - ryknął, wyrywając jej telefon i kończąc połączenie, po czym schował go do kieszeni swoich spodni - Czy ty jesteś normalna?
-Nie, Uchiha! Oddawaj telefon! - krzyknęła i przechyliła się w jego stronę, starając się odebrać mu swoją własność - Nigdzie nie pojadę, dopóki mi go nie dasz!
-Świetnie! Będzie bezpieczniej! Wyłaź z auta! - otworzył drzwi po swojej stronie i już miał wyjść, jednak nie widząc żadnej reakcji ze strony kobiety, dodał - Masz wybór... Albo dobrowolnie wyjdziesz i zajmiesz miejsce pasażera, albo cię wywalę z auta siłą i zostawię tu na pastwę losu.
-Dobra! - z rozmachem otworzyła drzwi i wyszła, następnie mocno nimi trzaskając. Obeszła samochód z przodu, widząc uprzednio, jak Uchiha obchodzi pojazd z drugiej strony.
-Jasne! Rozpierdol mi auto! - usłyszała jeszcze, zanim zajęła wyznaczone jej siedzenie. Po chwili z piskiem opon opuścili to feralne miejsce.
                Do domu wpadli w wyjątkowo bojowych nastrojach, zwracając tym samym na siebie uwagę reszty domowników. Wszyscy opuścili kuchnię i znaleźli się w hollu, aby móc dowiedzieć się, o co im znów poszło. Sasuke w dłoni trzymał telefon Sakury, a ona kręciła się wokół niego, starając się odebrać mu swoją własność, jednak z marnym skutkiem, ponieważ nie była na tyle wysoka, aby móc dosięgnąć przedmiotu. Oboje wzajemnie krzyczeli na siebie i obdarzali się najbardziej wyszukanymi wyzwiskami, jakie kiedykolwiek i ktokolwiek słyszał. Niespodziewanie Sakura zatrzymała się w miejscu i uśmiechnęła się wrednie.
-Takiś mądry? To co powiesz na to! - i nie czekając na reakcję zebranych, porwała w dłonie wazon z pobliskiej półki i rzuciła nim prosto w Uchihę. Ten jednak, zdążył zrobić unik i przedmiot byłby się rozbił o ścianę, gdyby nie Naruto. Blondyn westchnął z ulgą widząc, że udało mu się uratować rzecz, za którą matka byłaby go skłonna poćwiartować. Sakura jednak na jednym rzucie nie poprzestała i już po chwili w ruch poszła gruba i ciężka książka medyczna. Tym razem zdezorientowany brunet nie zdążył się uchylić i dostał nią prosto w twarz.
-Złamałaś mi nos! - krzyknął, przejeżdżając dłonią nad ustami. Widząc krew spływającą mu po palcach warknął wściekle i rzucił telefonem w stronę Sakury. Liczył, że nie uda jej się go złapać, jednak się pomylił.
-Masz pecha Uchiha! - zaśmiała się kpiąco i pomachała mu przedmiotem przed krwawiącym nosem.
-Dość! Zachowujecie się jak banda dzieciaków - ich konfrontację przerwał wreszcie Shikamaru, nie chcąc, aby polało się jeszcze więcej krwi.
-Zamknijcie się wreszcie i idźcie do swoich pokoi. Nie wiem, o co chodzi, ale jesteście okropni! - zawtórowała narzeczonemu Ino. Naruto wskazał im palcem, gdzie mają się udać. Oboje spojrzeli na siebie wściekle i równo ruszyli po schodach na piętro, o mały włos nie zabijając się, gdy przeciskali się i pokonywali w szybkim tempie po kilka stopni. Pozostała na parterze czwórka przyjaciół, jedynie westchnęła z bezsilności.
*
                Minęły kolejne dni. Od powrotu z czwartkowych jazd, które zakończyły się głośną awanturą, aż do sobotniej imprezy ani Sasuke, ani Sakura nie odezwali się do siebie ani słowem. Gdy wpadali na siebie, posyłali sobie wrogie spojrzenia i czym prędzej jedno z nich wychodziło z pomieszczenia, w którym akurat się znajdowali. Ich zachowanie niepokoiło szczególnie Naruto i Shikamaru, którzy pragnęli, aby między tą dwójką, narodziła się miłość. Niestety z dnia na dzień, wszystko coraz bardziej się komplikowało.
                Kobiety od samego rana przesiadywały w pokoju i przekopywały szafę zielonookiej w poszukiwaniu odpowiednich ubrań na imprezę. W efekcie zawartość półek wylądowała na łóżku. Wszystkie trzy, co chwilę nurkowały w powstałą stertę ubrań i tworzyły coraz to nowsze stylizacje. Czas leciał nieubłaganie, a one na nic nie potrafiły się zdecydować. Wreszcie, jako pierwsza wyboru dokonała Ino. Wygrzebała skórzany kombinezon oraz kolorową chustę i porywając czarne szpilki, wbiegła do łazienki. Hinata korzystając z jej nieobecności, przemówiła do Sakury.
-Ja wiem, że jesteś na niego zła... ale powinnaś mu pokazać, co traci - zaśmiała się z miny zielonookiej i dodała - Pokaż mu, jaka jesteś naprawdę! Niech zobaczy, że jesteś odważna i...
-Co ty knujesz Hinata? Ja mu nic nie muszę pokazywać! - oburzyła się. Po co miała się przed nim otwierać, skoro on miał ją gdzieś. Nie dopuszczała do siebie myśli, że to ona robiła coś źle. Według niej to on był winny wszystkim ich kłótniom.
-No proszę! Ja wiem, że ciebie do niego ciągnie! I nie zaprzeczaj - dodała pośpiesznie widząc, jak różowowłosa otwiera usta, aby jej przerwać - No nie daj się prosić. Jak nie dla niego, to dla mnie! Pozwól mi wybrać twój strój! - uśmiechnęła się do niej słodko i spojrzała błagalnie w jej oczy - Nooo...
-Dobra! Tylko z umiarem! Błagam - westchnęła i podała przyjaciółce czarną sukienkę oraz czarne koturny - Za to ty ubierzesz to! - ta pokiwała jedynie twierdząco głową w odpowiedzi. Po chwili wyjęła ze sterty ubrań kilka elementów garderoby i wcisnęła je następnie w ręce zielonookiej. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby z ust kobiety wydarło się gniewne warknięcie - Miło być z umiarem! Nie założę tego!
-Przesadzasz! Będziesz wyglądać bosko! Będzie za dużo widać, to się zapniesz... ot, co za problem - zaśmiała się i gdy tylko blondynka wyszła z łazienki, Hinata wepchnęła do wolnego już pomieszczenia Sakurę i usiadła pod drzwiami, aby ta nie mogła stamtąd wyjść.
-Co ona taka podenerwowana? - zapytała zdezorientowana Ino, słysząc zza drzwi wiązankę przekleństw.
-Wybrałam jej niezłe ciuszki! Będzie wyglądać mega seksownie! - brunetka wcale nie żartowała. Gdy tylko miały pewność, że Haruno rzeczywiście się przebrała, wypuściły ją i westchnęły zaskoczone. Kobieta miała na sobie szorty z wysokim stanem, biustonosz z miseczkami ozdobionymi złotymi kolcami, czarną kamizelkę oraz wysokie szpilki.
-Happy? - zapytała ironicznie i pomachała Hinacie przed nosem czarną, jak cały strój chustą - A z tym, co mam zrobić?
-Na szyję zawiązać... - zaśmiała się brunetka i wstała z łóżka.
-Jaką szyję?! Na nadgarstek... Daj, pomogę - przerwała przyjaciółce blondynka i owinęła przedmiot kilka razy wokół wspomnianej części ciała - Nasza ostra panienka wróciła?
-Nienawidzę was! - warknęła i naburmuszona usiadła na łóżku - Pomaluj mnie - rozkazała blondynce, a ta ze śmiechem zaczęła wykonywać jej "prośbę".
-Jeszcze mi będziesz dziękować! - białooka zniknęła w łazience, a gdy wreszcie wyszła, rzuciła - W ogóle słyszałam, że ten cały Kiba, to największy imprezowicz w mieście. Ciekawe, jaki on jest - zamyśliła się na moment, po czym dodała - Zresztą nieważne. Mój Naruto jest najlepszy!
-Chciałabyś, Hyuga! - zaśmiała się Ino. Po chwili zawtórowały jej także dwie pozostałe kobiety.
*
                Siedzieli w salonie i oglądali telewizję. Starali się zrozumieć kobiety, jednak nie wychodziło im to zbyt dobrze. Nie widzieli najmniejszego sensu w ich zamknięciu się w pokoju i robieniu się na przysłowiowe bóstwo. Dla nich impreza równała się dużej ilości alkoholu i dobrej muzyce. Więcej im do szczęścia nie było trzeba. A już za całkowicie niepotrzebne i głupie uważali strojenie się. Było to zwykłe marnowanie czasu.
-Zaraz pęknie mi głowa! - mruknął Uzumaki, łapiąc się obiera rękami za wspomnianą część ciała.
-Myślenie ci nie sprzyja, Naruto? - zakpił z niego Sasuke i klepnął przyjaciela po plecach - Nie wysilaj się już tak. Mogę się założyć, że spędzą tam cały dzień, spóźnią się, a i tak będą wyglądać tak, jak zawsze. A szczególnie Haruno - warknął i sięgnął po kufel z piwem, który stał na stole.
-Jasne, jasne... Ty tam już nic nie mów o Sakurze - westchnął wyraźnie znudzony Shikamaru - To, że jesteście na siebie tak bardzo obrażeni wcale nie znaczy, że....
-Właśnie! - przerwał Narze blondyn - Na ostatniej imprezie też byliście na siebie wściekli i też broniłeś się przed nią rękami i nogami, a jednak jej tyłek wyraźnie przyciągał twoją uwagę.
-Serio? - zapytał zaskoczony Shikamaru. Nie potrzebował jednak odpowiedzi. Mina Uchihy wyrażała więcej niż tysiąc słów - No z tej strony cię nie znałem Sasuke! - z Naruto wybuchnęli głośnym śmiechem - Nie potrafię zrozumieć, czemu nie potrafisz dogadać się z naszą kochaną Sakurcią - dodał już poważniej - Przecież to chyba nic trudnego...
-Baby są skomplikowane i tyle! - warknął i wstał. Postanowił iść do swojego pokoju. Dochodziła już szesnasta, a on chciał jeszcze przed wyjściem wziąć prysznic i nie zamierzał się spóźnić.
-Ale kto się czubi, ten się lubi! - usłyszał jeszcze przed wyjściem słowa blondyna. Na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech. Trochę racji w końcu w tym było.
*
                Na imprezę spóźnili się ponad godzinę, jednak nie z winy ogółu kobiet, a z powodu Naruto, który na śmierć zapomniał o przyjęciu organizowanym przez swojego kolegę. Dopiero, gdy Hinata zeszła na dół, zdał sobie sprawę o swoim błędzie. Sasuke był skłonny zaciągnąć go na miejsce w samych bokserkach, jednak blondyn przewidział to, dlatego skutecznie zabarykadował drzwi, uniemożliwiając dostanie się do niego osobom niepożądanym. Drugim powodem ich spóźnienia była kolejna kłótnia miedzy Sasuke i Sakurą, która tak, jak ostatnim razem dotyczyła transportu. Gdy wreszcie po pół godzinie Naruto się wybrał, wszystkim wydawało się, że już szczęśliwie i bez niepotrzebnych problemów dotrą na miejsce. Ino z Shikamaru mieli jechać jednym autem, a pozostali - drugim. Jednak Sasuke ku ich wielkiemu rozczarowaniu i złości Sakury oznajmił, że z zielonooką nie wsiądzie do jednego auta, ponieważ ona według niego przynosi pecha. W takim wypadku stwierdzili, że zrezygnują z samochodów i skoro i tak byli juz mocno spóźnieni, to przejdą się piechotką. Oczywiście nie podobało się to kobietom, które na stopach miały obcasy, jednak tutaj także poszli na kompromis i zdecydowali się iść plażą. Chcąc uniknąć kolejnych problemów, czym prędzej ruszyli przed siebie. Na imprezę przybyli po godzinie dziewiętnastej. Już od progu przywitał ich gospodarz, który w dłoni trzymał szklankę z alkoholem.
-Gdzie wyście się podziewali tak długo? - krzyknął, chcąc przekrzyczeć głośną muzykę.
-Małe problemy! - warknął Sasuke, patrząc znacząco na Naruto.
-I ciekawe, kto to mówi, Uchiha! - powiedziała złośliwie zielonooka - To ty zrobiłeś największy problem...
-Zamknij się Haruno! - brunet zbliżył się do Sakury i spojrzał prosto w jej oczy, które ciskały błyskawice.
-O! A kim ty jesteś, piękna? - Kiba podszedł do wściekłej kobiety i przyjrzał się jej dokładnie, posyłając w jej kierunku zalotny uśmiech.
-Gdybyś tak nie przesadzał to byłoby okay. - Sakura całkowicie zignorowała Kibę i kłócąc się z Uchihą, ruszyła do przodu. Nie zaszli jednak daleko, bo zatrzymał ich Naruto.
-Weźcie się uspokójcie i spróbujcie nie psuć wszystkim imprezy! Idźcie się napić, czy coś. Ostatnio się całowaliście, wiec może tym razem alkohol was pogodzi - warknął Uzumaki - I nie zachowujcie się jak dzieci! Jesteście dorośli do diabła! - dodał na zakończenie i zostawił ich samych. Przez moment stali jak słupy soli. Nie wierzyli w to, co właśnie usłyszeli. Oni się juz wcześniej całowali? Dopiero teraz dotarło do nich, że było to bardzo możliwe. Z poprzedniej imprezy pamiętali jedynie to, że razem pili.
-Może powinniśmy... - zaczęła Sakura. Na jej twarzy pojawił się duży rumieniec, który całkowicie nie pasował do jej stroju.
-Ja nie wiedziałem, że my... - mruknął Sasuke. Unikali swojego wzroku.
-Zgoda? - szepnęła Sakura, spuszczając wzrok i wyciągając w jego stronę rękę. W odpowiedzi usłyszała jego głośny śmiech, a po chwili poczuła uścisk dłoni.
-Całowaliśmy się już kilka razy, a wstydzisz się tego jednego po pijanemu?
-Sio, sio - mruknęła, a w odpowiedzi Sasuke przelotnie musnął jej usta.
-To tak na przypieczętowanie naszej zgody. Chodź! - złapał ja za dłoń i pociągnął w głąb domu. Po chwili zasiedli na wysokich krzesłach przy barze i zamówili po drinku. Spędzili tak razem trochę czasu i wypili kilka alkoholowych napoi. W pewnym momencie przyszedł do nich Shikamaru, który na rękach trzymał Ino.
-Co się stało? - zapytała przerażona Sakura, widząc bladą przyjaciółkę.
-Źle się czuje. My wracamy. Kiba pożyczył nam auto - wyjaśnił mężczyzna i odwrócił się do nich tyłem, chcąc odejść.
-Tylko ostrożnie! - krzyknął za nimi Sasuke - Biedna... Pewnie zjadła coś nieświeżego... Wiesz co?
-Tak Sasuke? - uśmiechnęła się do niego wesoło i lekko się zbliżyła, aby moc go lepiej słyszeć, ponieważ nagle ściszył glos.
-Chodźmy stad... Tu jest głośno i dużo ludzi. Mi się nie chce tu siedzieć... Możemy razem spędzić czas dużo przyjemniej - mruknął i przysunął się do niej jeszcze bliżej.
-Nie prześpię się z Toba - zaprotestowała, starając się odczytać jego intencje i reakcje.
-Wcale nie o to mi chodziło -zaśmiał się z jej zakłopotanej miny - Myślałem o tym, żebyśmy poszli na spacer. Po prostu....
-Aha - mruknęła. Nagle na swoich ustach znów poczuła jego wargi. Pod wpływem impulsu zarzuciła swoje ręce na jego szyje i oddala pocałunek. Gdy oderwali się od siebie, pozwoliła się ciągnąć za dłoń do wyjścia z domu, z imprezy. Po chwili juz spacerowali po plaży, ciągle trzymając się za ręce. Gdy dotarli pod dom Naruto, usiedli na piasku i oparli się o skały.
-Wiesz, że wyglądasz seksownie? - zapytał, przyciągając ją do siebie. Oparła swoją głowę na jego ramieniu i zaśmiała się.
-To pomysł Hinaty. Chciała żebym pokazała ci, jaka naprawdę jestem - mruknęła i zarumieniła się, gdy przejechał dłonią po jej udzie, wywołując tym przyjemne dreszcze.
-Czyli nie jesteś grzeczną dziewczynką? - zapytał zadziornie się uśmiechając i szczypiąc ją w bok.
-Ej! - zaśmiała się głośno - Jeszcze nie zauważyłeś, jaka jestem niegrzeczna? - złapała go za włosy i lekko za nie pociągnęła.
-Ooo! Tak mi rob! Tak mi dobrze! - mruknął i zaśmiał się. Na jej twarzy pojawił się duży rumieniec - O czym ty myślisz, Haruno?
-O... o niczym! Na prawdę! No nie patrz tak na mnie, Uchiha! - walnęła go w ramie, gdy zaczął znów się z niej śmiać.
-Chodźmy spać, piękna! - przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie i mocno objął ramieniem. Przez chwile szarpała się i protestowała, chcąc się uwolnić, jednak po chwili poddała się i niedługo po tym oboje pogrążyli się w śnie.
*
                Słońce wznosiło się już wysoko nad morzem, gdy otworzył swoje oczy. Przez moment nie wiedział, co się dzieje i gdzie się znajduje. Wszystko go bolało, a na nogach czuł pewien ciężar. Spojrzał w dół i wszystko sobie przypomniał. Impreza, spacer i rozmowa, dopóki nie zasnęli. Sakura wciąż spała, z głową opartą na jego udach. Uśmiechnął się, przypominając sobie, jak to próbowała ułożyć się do snu tak, aby było jej wygodnie. Wierciła się i kręciła, aż w końcu położyła się tak, jak zastał ją właśnie teraz.
-Długo nie spisz? - jego rozmyślania przerwała kobieta, przecierając zaspane oczy.
-Chwilę - mruknął i lekko się do niej uśmiechnął - A ty?
-Chwilę - odpowiedziała wesoło. Chciała się podnieść, jednak Sasuke jednym sprawnym ruchem popchnął ją z powrotem - Czemu mi się tak przypatrujesz? - zadała kolejne pytanie, widząc, że brunet nie odrywa wzroku od jej twarzy.
-A to jakieś przesłuchanie z samego rana? - mruknął, jednak dalej patrzył prosto na nią.
-Mam coś na twarzy? Czemu mi się tak przyglądasz? - powtórzyła pytanie, machając mu ręka przed nosem. Niespodziewanie jednak przestała i spojrzała poważnie w jego oczy - Która godzina Sasuke? - po tych słowach, nie czekając na rekcję bruneta, zerwała się na równe nogi i pobiegła w stronę domu Uzumakiego.
*
                Od razu po wejściu do domu, skierowała się do pokoju Hinaty. Brunetka była już prawie gotowa do wyjścia. Akurat siedziała na łóżku i pakowała najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, kiedy zielonooka przyszła do niej. Sakura przeprosiła za spóźnienie i poprosiła o pół godziny czasu, aby sama mogła się przygotować. Następnie, pobiegła do siebie, aby wziąć prysznic i przebrać się. Po kilku minutach wyszła już odświeżona z łazienki, w samej bieliźnie i podeszła do szafy. Wyjęła z niej czarne rurki oraz beżową koszulę i zarzuciła to na siebie. Na stopy włożyła do tego czarne lity, a na nadgarstku zapięła bransoletkę. Wilgotne jeszcze włosy spięła w wysoki koński ogon i łapiąc do ręki telefon oraz portfel, wyszła z pokoju. Schodząc po schodach zadzwoniła do matki, aby powiedzieć jej, że zaraz będzie wyjeżdżać z domu Uzumakiego. Na parterze minęła jeszcze Sasuke. Posłała mu delikatny uśmiech, który on odwzajemnił. Hinata czekała na nią już przy samochodzie. Ku uciesze obu kobiet, Naruto użyczył im znów swojego Chevroleta Camaro.
*
                Gdy dotarły do Ōnojō, od razu rozpoczęły poszukiwanie restauracji wskazanej im przez panią Haruno. Miejsce to według wskazań znajdowało się blisko dużego parku, dzięki czemu znalazły je bardzo szybko. Kiyo czekała na nie już w środku i przeglądała dokumenty, które schowała, gdy tylko zauważyła dwie kobiety. Przywitały się i zajęły miejsca. Po chwili kelner przyjął od nich zamówienie.
-No to mów Saki, co się takiego stało? - matka przeszła od razu do konkretów, oczekując od córki tego samego.
-No wiec mam problem... - sama nie wiedziała, od czego powinna zacząć. Miała tyle wątpliwości, ze nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, aby to wszystko wytłumaczyć. W końcu jednak Sakura opowiedziała matce o pierwszym spotkaniu z Sasuke na mieście, o pierwszej awanturze, o imprezie, na której rzekomo się całowali, o wspólnym pływaniu, pierwszych świadomych pocałunkach i wielu innych chwilach. Nie pominęła żadnego momentu, ponieważ chciała, aby jej matka miała dokładnie wszystko zobrazowane. Wspomniała także o poradach Hinaty i Shikamaru, aby starsza kobieta mogła poznać punkt widzenia innych osób.
-To jaki tak właściwie masz problem? - młoda Haruno westchnęła głośno. Liczyła na radę, pomoc, a wyszło na to, że jej matka kompletnie nie zrozumiała wagi jej problemu.
-No bo ja chyba zaczynam czuć coś do Sasuke... Przynajmniej tak mi się wydaje. I nie wiem, co mam zrobić. Bo jakbyś nie pamiętała, to mam narzeczonego i niebawem mamy się pobrać. Mamo! No pomóż, no! - mruknęła lekko już zirytowana.
-Nie denerwuj się. Co ja ci mogę takiego poradzić? Chyba jedynie tego, żebyś słuchała głosu serca. Ja nie pomogę ci zdecydować, ponieważ doskonale wiesz, że razem z twoim ojcem nie przepadamy za Saiem... Nie mogę pomagać ci w tym wyborze, bo to ty wybierasz sobie przyszłego męża. Wiec to ty musisz podjąć decyzje. Wiec słuchaj głosu serca! - Kiyo zaśmiała się z niezadowolonej miny córki - Wciąż, gdy coś ci się nie podoba, to robisz taki śmieszny grymas. Wyglądasz wtedy słodko!
-Mamo! - oburzyła się zielonooka, po czym upiła łyka kawy z filiżanki - Hinata no powiedz jej coś!
Wiem! - brunetka niespodziewanie wyjęła swój telefon i zaczęła w nim czegoś szukać - Gdzieś tu powinnam mieć zdjęcie Naruto z Sasuke... O mam! Niech go tylko pani zobaczy! - powiedziała podekscytowana Hinata, podając swój telefon starszej kobiecie - To ten brunet.
-Sakura! Koniecznie powinnaś olać Saia! Przecież taki przystojniak nie trafia się każdej! - kobieta zaśmiała się głośno, zwracając na siebie uwagę innych klientów, którzy jednak nie dopatrując się niczego ciekawego, powrócili do swoich zajęć. W odpowiedzi zielonooka warknęła groźnie. Nie podobało jej się to, co mówiła jej matka. A do tego Hinata zagrała nieczysto, ponieważ doskonale wiedziała, że Sasuke spodoba się starszej Haruno - Nie złość się, słońce! Tylko żartuję. Jest naprawdę przystojny i jak wynika z twoich opowiadań, to również bardzo sympatyczny i towarzyski. Jednak jak już ci mówiłam, wybór należy tylko do ciebie. Musisz, więc kierować się głosem serca. Przede wszystkim nie możesz od razu skreślić Sasuke. Z tego, co mówisz, to interesuje się samochodami i wieloma innymi rzeczami. Sai natomiast to tylko malarz, a do tego utrzymuje się głównie z twoich pieniędzy - przedstawiła swój pogląd, po czym po krótkiej chwili zastanowienia dodała - Cóż... Jesli ja bym miała wybierać, to z pewnością wolałabym Sasuke. No i myślę, że ze względu na jego pasje, twój ojciec nie pogoniłby go z wiatrówką, jak to zrobił w przypadku Saia i kilku poprzednich - kobiety zaśmiały się na wspomnienie rozwścieczonego pana Haruno i przerażonych mężczyzn. Sakura jeszcze nie natrafiła na partnera idealnego pod każdym względem. Na takiego, który przypadłby jej ojcu do gustu.
-Twoja mama ma racje. Sasuke jest pod wieloma względami odpowiedniejszy dla twojego ojca - stwierdziła niepewnie brunetka - No wiesz, o co mi chodzi - mruknęła, gdy dotarł do niej sens wypowiedzianego zdania.
-Rozumiem. I przyznam szczerze, że dalej nie wiem, co mam zrobić! - warknęła. Matka zaśmiała się, a Hinata poklepała przyjaciółkę po plecach, w geście wsparcia.
-Dla ciebie też byłby lepszy - powiedziała brunetka, po chwili namysłu - Nie jesteś szarą myszką, Sakura. A Sai ewidentnie cię ogranicza...
-Mamuś! A jak się ma tatuś? - przerwała wypowiedź Hinaty, wiedząc, co jej przyjaciółka chce powiedzieć dalej. Już nie raz słyszała od niej i Shikamaru, że jest jak więzień we własnym domu.
-Im bliżej ślubu, tym jest bardziej zły. Ostatnio nawet stwierdził, że przyjdzie tylko na ślub i będzie tylko do przysięgi, a potem wyjdzie - zaśmiała się kobieta, po czym dodała - A wczoraj wymyślił, że jeszcze przed przysięgą zastrzeli go... Wierzysz, że do tej pory nam nie wybaczył, że zabrałyśmy mu wtedy wiatrówkę i nie dopuściłyśmy do zastrzelenia Saia?
-Jesteś pewna, że chcesz z nim być? - zapytała Hinata, powstrzymując chichot - Widziałaś, jak on się wtedy trząsł, gdy twój tata celował w niego? Mało brakowało, a by zemdlał! - brunetka widziała całą tą sytuację, ponieważ razem z Ino pojechały wtedy ze świeżo upieczonym narzeczeństwem do rodziców Sakury.
-Przemyśle to! - mruknęła Haruno. Ją także bawiła ta sytuacja, jednak nie chciała pokazać matce i przyjaciółce, że śmieje się z Saia. Rozmawiały jeszcze przez kilka minut, po czym postanowiły wracać do domu. Hinata przez całą podróż przedstawiała zielonookiej minusy bycia z Saiem i plusy związania się z Sasuke. Mimo to, jej głowę zaprzątała jedna niepokojąca myśl. Nie wiedziała, jakie są uczucia bruneta wobec Sakury. Bała się, ze mężczyzna chciał się po prostu zabawić uczuciami Haruno, w ramach odwetu za ich burzliwy początek. Szybko jednak odrzuciła taką możliwość, będąc przekonaną, że Uchiha nie byłby zdolny do czegoś takiego. Parkując na podjedzie domu Uzumakiego, postanowiła, że za wszelką cenę dowie się, co czuje brunet i doprowadzi do połączenia Sasuke i Sakury w parę.
*

5 komentarzy:

  1. Bardzo fajna notka :D
    Zapraszam na
    http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć nowy rozdział na
    http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć nowy rozdział na
    http://itachi-i-sakura-wielka-milosc-shinobi.blogspot.com/
    :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana masz wielki talent.poprostu uwielbiam twoje jednopartówki.Kiedy odkryłam twojego bloga tak mnie wciągnął i mimo tego że była 3 nad ranem musiałam przeczytać wszystko :D Czekam teraz na następną jednopartówkę :*
    PS:Pewnie będzie tak samo świetna jak pozostałe :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Katsumi!
    Mimochodem, [raiseshinkou] ewoluowało w [hellheaven-ss]. Zapraszam na świeżego os'a i rozdział. ;)
    Tymczasem zabieram się do nadrabiania twojej twórczości!
    Pozdrawiam,
    Aerix

    OdpowiedzUsuń