22 września 2013

Jesteś kierowcą! Sam wybierasz drogi życia! ~ cz.2



                Od razu po powrocie obie kobiety udały się do Ino. Blondynka leżała w łóżku i oglądała film, który akurat leciał w telewizji. Czuła się już dobrze, jednak Shikamaru kazał jej odpoczywać i nigdzie się nie ruszać. Yamanaka była sfrustrowana niemożnością wyjścia z pokoju i chociażby przejścia się po piasku, ogrzewanym przez słońce. Kobiety chciały przyjaciółce, choć trochę poprawić humor, jednak zdenerwowana blondynka, nie była skora do żartów i zabaw. Zrezygnowane musiały więc odpuścić. Opowiedziały jej jedynie o spotkaniu z matką Sakury - pomijając główny cel ich spotkania, czyli Sasuke i po pożegnaniu się, wyszły. Uprzednio jednak prosząc ją, aby się nie przemęczała i dostosowywała do wskazań Shikamaru.
                Od razu, gdy znalazła się w swoim pokoju, udała się do łazienki. Potrzebowała gorącej kąpieli i chwili na przemyślenia. Napełniła wannę ciepłą wodą, do której dodała płynu do kąpieli. Gdy tylko wytworzyła się puszysta piana, zanurzyła się w wodzie, po samą szyję. Zamknęła oczy, rozkoszując się przyjemnym zapachem roznoszącym się w całym pomieszczeniu. Domagając się spotkania z matką, miała nadzieję, że otrzyma jakieś wskazówki, czy rady. A zamiast tego dostała to, czego najbardziej nie chce się słyszeć w takich chwilach. "Kieruj się głosem serca"... Tylko, co zrobić, jeśli serce nic nie mówi? Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak ciężko było jej wybrać, między tym, co właściwe, a tym, co upragnione. Małżeństwo z Saiem było w jej przekonaniu właśnie tym WŁAŚCIWYM. W końcu byli zaręczeni, a ich ślub zbliżał się wielkimi krokami. Dopóki nie przyjechała do Fukuoki, i dopóki nie poznała Sasuke, była przekonana, że poznanie Saia było właściwe. Była pewna, że związanie się z Saiem było właściwe; że przyjęcie jego oświadczyn było właściwe; że sprzeciwienie się niezadowolonemu z wyboru córki, ojcu było właściwe; że wyjście za Saia będzie jak najbardziej właściwe! A jednak los zdecydował inaczej i podrzucił jej w prezencie takiego Sasuke, który okazał się jakimś dziwnym cudem, takim pragnieniem, którego coraz bardziej i jak na złość PRAGNĘŁA! I musiała się z tym faktem dokonanym pogodzić. Sasuke jej się podobał. Ba! Ona go pragnęła, jak jeszcze nikogo i niczego na świecie. Tylko jakby nie patrzeć, to i tak to pragnienie nie powinno mieć prawa bytu! Bo przecież to, co WŁAŚCIWE powinno być ważniejsze od tego, co UPRAGNIONE.
-Chyba powinnam pragnąć tego, co właściwe! - warknęła zirytowana i z bezsilności uderzyła dłonią w wodę, rozpryskując ją tym samym, po pomieszczeniu. Powtórzyła tą czynność kilka razy, licząc na to, że może dzięki temu uda jej się, chociaż trochę rozładować powoli narastającą złość. Wyżywając się raz za razem, na niczemu winnej wodzie, nawet nie zauważyła, że do łazienki ktoś wszedł. Nie wiedziała, że od pewnego czasu, była uważnie obserwowana, przez rozbawionego osobnika, który z całych sił starał się nie wybuchnąć śmiechem.
-Myślałem, że jesteś już dużą dziewczynką i wyrosłaś już z takich zabaw! - przerażona kobieta, spojrzała w stronę, skąd doszedł ją głos, nieproszonego gościa.
-Uchiha! Co ty tu robisz? - warknęła, widząc i słysząc go. Po raz kolejny wszedł do łazienki akurat, gdy się myła. Pierwszy raz był przypadkiem i wynikał z jej błędu. Teraz jednak nie wierzyła, że nie zrobił tego celowo.
-O to samo mogę zapytać ciebie! Naruto nie będzie zadowolony, gdy woda zacznie kapać mu na głowę z sufitu. Żeby dorosła kobieta tak się bawiła! - zaśmiał się z jej miny. Sakura dopiero teraz zdała sobie sprawę, w jakiej sytuacji się znalazła. W wannie pozostało niewiele wody, a piana opadła. Nie wiedząc, co począć w tej sytuacji, przyciągnęła kolana pod brodę i położyła na nich założone ręce - Oj no nie zakrywaj się tak! Przecież już cię widziałem nago!
-Cicho! - mruknęła, a na jej policzkach pojawiły się dorodne rumieńce.
-Żadne cicho! Nalej więcej wody najlepiej! Chciałem zaproponować ci jazdy, ale...
-Nie chcę dziś! - weszła mu w zdanie, odkręcając kurek z gorącą wodą. Przez ten czas, jaki spędziła w wannie, woda zdążyła wystygnąć.
-Ja też nie mam już ochoty... Wiesz, ja nigdy nie bawiłem się w taki sposób, więc po prostu się do ciebie przyłączę - na potwierdzenie swoich słów, zdjął koszulkę i rzucił ją gdzieś w kąt.
-Zapomnij Uchiha! - mruknęła, gdy zaczął rozpinać rozporek spodni. W ostatniej chwili powstrzymała się od wstania z wanny i wypchnięcia go za drzwi - Mam lepszy pomysł. Wyjdź i czekaj na mnie w pokoju - gdy zrezygnowany brunet opuścił łazienkę, kobieta głośno przeklęła. Nie wzięła pod uwagę jednego, ale jakże istotnego szczegółu. W szafie znajdowała się bielizna i ubrania. Natomiast szafa stała w pokoju, do którego wysłała Uchihę. Klnąc pod nosem, owinęła się puszystym ręcznikiem i wyszła z pomieszczenia. Czym prędzej, ignorując przeszywające ją na wylot spojrzenie Sasuke, podeszła do szafy, wyjęła potrzebne rzeczy i uciekła z powrotem do łazienki. Jej serce waliło jak młotem, oddech miała przyspieszony. Mogłaby przysiąc, że brunet pożerał ją wzrokiem. Nie chcąc jednak zadręczać się tą myślą, ubrała czystą bieliznę. Na to zarzuciła jeansy i krótki sweterek. Na stopy włożyła skarpetki i trampki. Mokre włosy przeczesała i splotła w warkocza. Biorąc kilka głębszych oddechów, nacisnęła na klamkę i po chwili siedziała już na łóżku obok zadowolonego mężczyzny.
-Nieźle, nieźle - zaśmiał się i położył się na łóżku. Haruno uczyniła to samo. W efekcie leżeli w poprzek łóżka, nogami dotykając podłogi.
- No to jaki masz pomysł? - zapytał po chwili ciszy. Kobieta przekręciła się na bok tak, aby mieć lepszy widok na niego.
-Opowiedz mi o sobie! - rzuciła entuzjastycznie. Znów zapanowała cisza. Sakura obserwując go, zauważyła, że się spiął i zacisnął dłonie w pięści.
-Eh... No dobra - westchnął zrezygnowany. Skierował swój wzrok na sufit, po chwili zamykając oczy. Musiał pozbierać myśli. Pierwszą i do tej pory ostatnią osobą, jakiej opowiedział o swoim życiu, był Naruto. A teraz znów miał się otworzyć. Po raz kolejny przed osobą, której prawie wcale nie znał. Uzumaki był dla niego całkowicie obcy, gdy postanowił się mu zwierzyć. A mimo to, blondyn wysłuchał go i pomógł mu. Po raz kolejny westchnął. Sakurze ufał i chciał, aby kobieta poznała jego historię. Otworzył oczy i wciąż wpatrując się w sufit, zaczął opowieść - Urodziłem się w Tokio, akurat wtedy, kiedy mój ojciec postanowił otworzyć firmę. Na początku mieszkaliśmy w małym domku na obrzeżach miasta. Ja, mój starszy brat Itachi i rodzice. Firma z każdym kolejnym rokiem rozwijała się coraz bardziej. Tata miał wiele planów i ogromne ambicje. Prawie codziennie powtarzał, że Itachi kiedyś przejmie ją po nim. Zawsze byłem o to zazdrosny. Ojciec rozwijał w moim bracie zamiłowanie do samochodów i wszystkich innych pojazdów. Ja byłem wtedy jeszcze mały i niespecjalnie mnie to interesowało, a jednak chciałem być taki, jak Itachi i starałam się pokazywać ojcu, że też chciałbym się czegoś od niego nauczyć. Jednak odkąd pamiętam, on zawsze miał mnie za nic. Nigdy nie poświęcał mi swojego czasu, nigdy mnie nie przytulił, nie pochwalił. To z Itachiego był dumny, nawet pomimo tego, że on nigdy nie dopraszał się o uwagę ojca. Matka też nie zawsze miała dla mnie czas. Zajmowała się domem i firmą. Miała bardzo dużo na głowie, a ja nie chciałem jej dodatkowo przeszkadzać. Itachiego zawsze podziwiałem, chociaż bardzo często mnie ignorował. W sumie z jednej strony kochałem go, bo jakby nie patrzeć, był moim bratem i wzorem do naśladowania. Jednak w pewnym sensie go nienawidziłem. Przede wszystkim dlatego, że był oczkiem w głowie rodziców, a ja nawet nie mogłem się z nim równać. On zgarnął całą ich uwagę i miłość, a ja się nie liczyłem. Jako dziecko znosiłem to dobrze. Wiadomo, że nie raz było mi przykro, ale byłem przekonany, że tak ma być. W przedszkolu, a potem szkole podstawowej miałem wielu kolegów, z którymi spędzałem bardzo dużo czasu, nawet po zajęciach. Dzięki temu nie miałem zbyt wielu okazji, żeby się zamartwiać. Gdy skończyłem jedenaście lat, ojciec zaczął poświęcać mi niewielką cząstkę swojego czasu. Dla mnie było to jednak wiele i naprawdę cieszyłem się z każdej spędzonej z nim chwili. I gdy wreszcie zacząłem się czuć dobrze w tej rodzinie, to znów zaczęło się wszystko psuć. Tym razem z mojej winy. Wstąpiłem w okres młodzieńczego buntu. Mając trzynaście lat, zacząłem wracać bardzo późno w nocy, a czasami wcale nie wracałem do domu. Zacząłem też podpijać alkohol z barku ojca. Mama zawsze powtarzała mi i Itachiemu, że alkohol, papierosy i narkotyki to nasz największy wróg, ale ja miałem to gdzieś. Pierwszego papierosa zapaliłem mając czternaście lat. Było to okropne, ale koledzy palili, więc ja też. A potem się uzależniłem i przestał przeszkadzać mi smak i zapach. Po prostu przywykłem. Kłótnie z ojcem były na porządku dziennym, jednak jakby tego było mało, to zacząłem się kłócić z matką i Itachim. Kilka razy biłem się z bratem. Zawsze zwyciężał, ale jednego razu obiecałem sobie, że stanę się silny i go pokonam. Zacząłem wszczynać bójki z szkole, żeby zdobyć siłę i udowodnić samemu sobie, że jestem coś wart. Wiele razy dyrektorka wzywała rodziców do szkoły, co wywoływało kolejne kłótnie. Ale ja nic sobie z tego nie robiłem. Później przeprowadziliśmy się do Chikushino. Byłem wściekły i przez bardzo długi okres czasu pokazywałem im ze zdwojoną mocą moje niezadowolenie. Nie raz wracałem do domu całkowicie upity. Wiele razy odsyłali mnie na różne odwyki, ale to nic nie dawało. Wszyscy, włącznie ze mną mieli świadomość, że byłem uzależniony od alkoholu i papierosów. Aż dziwne, że w szkołach, do których uczęszczałem nic z tym nie robili. Kilka dni przed moimi osiemnastymi urodzinami, poszedłem do baru napić się z kolegami. Wróciłem bardzo późno. Itachi czekał na mnie, aby oznajmić mi, że z powodu mojej głupoty matka się zamartwia. Ja będąc pewny, że jestem niechcianym dzieckiem, nie uwierzyłem mu i z racji, że wypiłem trochę za dużo, rzuciłem sie na niego i zaczęliśmy się bić. Akurat w momencie, gdy ojciec zapalił światło, uderzyłem Itachiego w nos, łamiąc go. Zatoczył się i upadł na szafkę, na której stała kryształowa figurka należąca do mojej mamy. Była to dla niej bardzo cenna rzecz. Dostała ją od swojej matki w dniu ślubu. Ojciec się zdenerwował, chociaż to za mało powiedziane. Ja byłem wszystkiemu winny i jestem tego w pełni świadomy. Pokłóciłem się z nim. Pod wpływem emocji uderzyłem też jego i po prostu uciekłem. Sam nie wiem jak, ale następnego dnia znalazł mnie Uzumaki. Kilkadziesiąt kilometrów od domu. Nie mam do tej pory pojęcia, jak się tu znalazłem. Byłem chyba zbyt pijany i zrozpaczony, aby zwracać uwagę na takie rzeczy, jak droga. Kazał mi się wygadać. Pocieszał mnie, na swój zwariowany sposób i zaproponował pomoc. Zamieszkałem razem z nim. Jego rodzice zajęli się mną, zapewnili dach nad głową, jedzenie, ubrania. To była całkiem inna rodzina, niż moja. Od tamtego czasu, ani razu nie pojawiłem się w domu. Nie spotkałem Itachiego, matki, ani ojca. Jedynie jedna ze służących przesyłała mi mailem wiadomości o rodzinie, niestety zmarła jakiś czas temu. Itachi przejął firmę ojca i teraz mieszka w Tokio. Tata jest chory. Podobno jego stan jest kiepski, a on nie chce się leczyć. Zawsze był uparty. Chciałbym ich zobaczyć, ale przez to wszystko, co im zrobiłem, nie mam odwagi się u nich pojawić. Bo i co miałbym powiedzieć? - urwał i niepewnie spojrzał na kobietę. Była zamyślona i dopiero po chwili dotarło do niej, że skończył.
-Chciałabym poznać twoich rodziców. No i może mogłabym pomóc twojemu ojcu wyjść z choroby - mruknęła - To przykre, co cię spotkało. Najgorsze, czego może doświadczyć dziecko to brak miłości ze strony bliskich.
-Bywa i tak, prawda? - zapytał smutno. Nieprzyjemne wspomnienia wróciły - Może kiedyś cię do nich zabiorę. O ile kiedykolwiek znajdę w sobie na tyle odwagi, aby ich odwiedzić. Tak mi potwornie głupio! Zachowałem się wtedy jak gówniarz!
-Byłeś gówniarzem - zganiła go zielonooka i nagle, jakby o czymś sobie przypominając, dodała - A jak to się stało, że wyszedłeś z nałogów? Bo nie palisz i nie pijesz już nałogowo?
-A to już w sumie całkiem zabawna historia - zaśmiał się cicho - Wszystko dzięki Naruto. Najpierw chował przede mną papierosy, a do butelek po alkoholu wlewał herbatę, albo wodę. Jak to nie skutkowało, to zaczął mnie bić. Nie raz dostałem od niego po głowie, gdy przyłapał mnie na piciu, albo na paleniu. A jak w końcu i to nie przyniosło oczekiwanych przez niego efektów, to dzięki wpływom rodziców, zakazał sprzedawania mi alkoholu i papierosów w sklepach w okolicy. No i musiałem przestać, bo nie opłacało mi się chodzenie do pobliskich miasteczek. Na początku było ciężko, ale jakoś udało się to przeżyć. Teraz już nie palę, a piję tylko okazjonalnie - zaśmiał się niespodziewanie. Sakura spojrzała na niego niezrozumiale.
-Co? - zapytała, nie wiedząc, o co chodzi brunetowi.
-Mam pytanie. Tylko się nie denerwuj - mruknął, a Sakura kiwnęła głową - Twoje włosy są farbowane, czy to naturalny kolor? Dawno chciałem o to... - przerwał, widząc jak na twarzy zielonookiej maluje się wściekłość. Po chwili wstała, po czym szybko podeszła do drzwi - No miałaś się nie obrażać!
-Spadaj Uchiha! - warknęła i wyszła, trzaskając drzwiami. Brunet nie rozumiał, dlaczego tak bardzo się zdenerwowała. Mógłby przysiąc, że nie raz słyszała już to pytanie. Chcąc, czym prędzej z nią to wyjaśnić i przeprosić za "niewłaściwe" pytanie, wyszedł z jej pokoju i ruszył na poszukiwania.
                Pierwszym pomieszczeniem, jakie przyszło mu na myśl, była kuchnia. W jego założeniu, gdy kobiety miały zły humor, udawały się do kuchni po coś słodkiego. Wchodząc do pomieszczenia, zauważył Shikamaru i Naruto, którzy zaciekle o czymś dyskutowali, jednak po zielonookiej nie było ani śladu. Zrezygnowany chciał wyjść i ruszyć na dalsze poszukiwania, jednak zatrzymał go Uzumaki.
-Coś ty jej znowu zrobił? - zapytał, po czym głośno się zaśmiał - Wpadła tu i od razu wypadła. Była wściekła!
-Wiecie, gdzie teraz jest? - w głosie bruneta można było wyczuć nutkę nadziei.
-Coś ty! Jeszcze na głowę nie upadłem, żeby dodatkowo ją denerwować - mruknął blondyn i po namyśle dodał - Jak wam się układa?
-Co? - Uchiha nie zrozumiał, o co mu chodzi. Między nimi nic nie było. A on pyta go o to, jak sprawy wyglądają między nimi - Przecież...
-Już się nie broń. My tam swoje wiemy - wtrącił się Shikamaru - Ciągnie was do siebie jak cholera, a wy bronicie się rękami i nogami przed tym uczuciem! - Uzumaki pokiwał głową, zgadzając się z przyjacielem.
-Tak to sobie tłumaczcie! Z nią nie da się dogadać - mruknął brunet, kierując się do wyjścia, jednak znów się zatrzymał - Ona ciągle ma jakieś problemy. W kółko coś jej nie pasuje!
-E tam! Przesadzasz! Moim zdaniem jesteście na całkiem dobrej drodze! W końcu czasami potraficie normalnie porozmawiać i nawet się całowaliście! Nie wmówisz mi, że nic między wami nie ma! - powiedział Uzumaki, po czym żegnając się, wyszedł.  Uchiha chciał ruszyć za nim, aby móc dalej szukać kobiety, jednak po raz kolejny został zatrzymany i zmuszony do zajęcia jednego z krzeseł.
-Słuchaj mnie, Sasuke! - zaczął poważnie Nara - Ja wiem, że nie zawsze się dogadujecie i że żadne z was nie dopuszcza do siebie myśli o tym, że moglibyście być razem. Ale czasami moglibyście nam jednak zaufać! Wy pasujecie do siebie idealnie! I widzą to wszyscy!
-Gadasz głupoty Shika... - przerwał mu brunet, jednak nie dane mu było skończyć.
-Cicho siedź! - warknął Nara. Nienawidził, gdy ktoś mu przerywał - Ja wiem i ty też wiesz, że Sakura ci się podoba. Nie zaprzeczysz temu... Moim zdaniem powinieneś się zdecydować i najlepiej, jak najszybciej powiedzieć jej o tym - Shikamaru wstał z krzesła i na odchodne dodał - Wiesz... Ona w Tokio ma bardzo wielu adoratorów, którzy moim zdaniem w ogóle na nią nie zasługują. Przemyśl to - po tych słowach wyszedł, zostawiając bruneta samego sobie. W jego głowie trwała istna rewolucja. W jednej chwili zrezygnował z poszukiwania zielonookiej. Postanowił iść pobiegać i przemyśleć dokładnie słowa Shikamaru. Zanim jednak wstał z zajmowanego miejsca, do kuchni weszła Hinata, która na jego widok uśmiechnęła się i usiadła na krześle wcześniej zajmowanym przez Uzumakiego.
-Dobrze, że cię spotkałam Sasuke! - powiedziała wesoło. Uchiha spojrzał na nią niezrozumiale. Odkąd kobiety przybyły do nich, zamienił z białooką zaledwie kilka zdań - Wiem, że pewnie Shika już cię męczył tym, ale ja też muszę coś wiedzieć - w głowie mężczyzny zaświtała pewna myśl. Był przekonany, że zaraz usłyszy coś, co dotyczy jego i Haruno. Westchnął zrezygnowany, jednak postanowił jej wysłuchać - Powiesz mi proszę, co myślisz o Sakurze? Znaczy... Czy podoba ci się, czy jesteś nią zainteresowany i takie tam...
-Ona was wszystkich nasyła, czy jak? - mruknął i podrapał się w tył głowy.
-Nie, nie... Ona by nas zabiła, jakby się dowiedziała, że wypytujemy cię o takie coś...
-I myślicie, że ja was nie zabiję? - zaśmiał się z jej zakłopotanej miny - Eh no dobra... Podoba mi się. Jest niezła... Ładna, inteligentna i ma ten swój charakterek... Ale to i tak nie ma sensu, bo ona chce trzymać się ode mnie z daleka i ciągle się o coś wścieka - mruknął lekko podirytowany.
-E tam! Ona już taka jest - kobieta zaśmiała się - Ja myślę, że się mylisz... To ma sens! Wy musicie być razem! A ty, jako mężczyzna musisz o nią walczyć! Pasujecie do siebie! - Hyuga urwała na moment, po czym niespodziewanie spoważniała i dodała, zbliżając się do Sasuke - Obiecaj mi, że będziesz o nią walczyć!
-Co? - zapytał zbity z pantałyku.
-Obiecaj! - warknęła, a zaskoczony mężczyzna, szybko przytaknął. Po chwili Hinata odsunęła się od niego i szeroko uśmiechnęła - No to mamy układ Sasuke. Teraz musisz ją zdobyć! - po tych słowach, śmiejąc się, wyszła z kuchni i powędrowała na piętro. Była zadowolona z osiągniętego sukcesu. Natomiast Uchiha siedział dalej w głębokim szoku. Powoli docierało do niego to, co właśnie miało miejsce. Czym prędzej wstał z krzesła i pobiegł do swojego pokoju, aby tam na spokojnie wszystko przemyśleć.
*
                Siedziała na tarasie i wpatrywała się w powoli zachodzące słońce. Sama nie rozumiała, dlaczego tak zdenerwowała się na wzmiankę o swoich włosach. Po raz kolejny doszła do wniosku, że przy Sasuke nie panuje nad emocjami. Działa zbyt pochopnie i wcale nie myśli o tym, co robi. Nie rozumiała, czym było to spowodowane, jednak była pewna jednego. Sasuke jej się podobał. Uświadomiła to sobie już w łazience, biorąc kąpiel. On jej się podobał i pragnęła go. A mimo to wciąż się wahała, czy zaryzykować i spróbować się z nim związać. Słyszała jego rozmowę z Naruto i Shikamaru, a później także i z Hinatą. Nie spodziewałaby się, że jej przyjaciółka będzie w stanie krzyczeć na kogokolwiek. Jednak, jak się mówi: cicha woda brzegi rwie. Jednak, co jeszcze bardziej zaskoczyło kobietę, to fakt, że Uchiha obiecał, że ją zdobędzie. Nigdy nie przypuszczałaby, że przystanie na takie coś. Dzięki temu zdobyła jednak pewność, że on także czuje coś do niej. Sam to powiedział, a poza tym, przecież nie zgodziłby się walczyć o jej względy, gdyby mu się nie podobała. Mimo tej pewności, miała jednak dylematy. On był nią zainteresowany, ona go pragnęła, a jednak nie chciała nic robić. Głównym powodem były konsekwencje. Początkowo nie chciała dopuścić do zdrady. Jednak po kilku pocałunkach z Sasuke, które już same w sobie były zdradą oraz po wielu rozmowach z przyjaciółmi, jej opór słabł. Po rozmowie z matką starała się przekonać samą siebie o tym, że spotykanie się z Sasuke nie będzie złe. Szukała wszystkich możliwych aspektów "za" i "przeciw" spotykaniu się z Uchihą. Jedyną przeszkodą, jaką znalazła był Sai, do którego miała coraz więcej wątpliwości. Dostrzegała coraz więcej jego wad. Niby zawsze powtarzała sobie, że nikt nie jest idealny, jednak negatywne cechy u Sasuke, nie przeszkadzały jej tak bardzo, jak te, które zaczęła zauważać w swoim narzeczonym. Sama już nie wiedziała, co powinna myśleć i zrobić. Zrezygnowana, z głośnym pomrukiem niezadowolenia, wróciła do swojego pokoju, gdzie przebrała się w piżamę i położyła się w łóżku. Po kilku długich minutach, odpłynęła wreszcie do krainy snów.
*
                Wrócił do pokoju i od razu rzucił się na łóżko. Powoli docierało do niego to, na co kilka chwil wcześniej przystał. Był w głębokim szoku. Na początku myślał, że Hinata będzie z nim po prostu rozmawiać, tak jak to uprzednio zrobił Shikamaru. Nie spodziewał się jednak po niej takiego wybuchu. Ona zmusiła go do złożenia obietnicy. A on jak głupi dał się tak łatwo podejść. Brunet westchnął głośno. Sam siebie próbował oszukać. Przyznał przed Hinatą, że Haruno mu się podobała i był pewny, że prędzej czy później, złożyłby Hyudze obietnicę, że za wszelką cenę zdobędzie zielonooką. W pewnym sensie jednak sam nie rozumiał swojego postępowania. To, że ktoś komuś się podobał, to jedno. Natomiast gdzieś między tym musiała być jeszcze miłość. Wypuścił ze świstem powietrze, gdy zdał sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma pojęcia, jak wygląda ta cała "miłość". Wszystkie jego związki z kobietami sprowadzały się tylko i wyłącznie do seksu. Nigdy nikogo nie kochał - poza rodzicami, którzy i tak go ignorowali - i nie wiedział, czy to, co czuł, będąc przy Haruno, mógł nazwać właśnie miłością. Musiał jednak przed samym sobą przyznać, że jeszcze nigdy nie zależało mu na żadnej kobiecie, tak bardzo jak na zielonookiej. Przy niej czuł się inaczej, był szczęśliwy oraz ufał jej jak nikomu innemu. Ona jednak tego nie wiedziała, ale on nagle zapragnął to zmienić. Z postanowieniem, że następnego dnia wszystko jej powie, zasnął.
*
                Obudziło ją głośne pukanie do drzwi. Ktoś od kilku minut uparcie się do niej dobijał, jednak ona była zbyt zmęczona, aby się tym przejąć. Pół nocy nie spała, dręczona koszmarami. Śniło jej się, że była świadkiem wypadku samochodowego. Chciała podejść i pomóc poszkodowanym, jednak nie potrafiła się poruszyć. Sparaliżował ją strach. Dopiero nad ranem udało jej się w miarę spokojnie zasnąć.
-Wstawaj śpiochu! - usłyszała nagle tak dobrze jej znany głos, a później trzask zamykanych drzwi. Zignorowała jednak nieproszonego gościa, odwracając się na drugi bok i naciągając kołdrę na głowę - Zaraz wystygnie nam śniadanie, Haruno! I to będzie tylko twoja zasługa - poczuła, jak materac ugina się pod jego ciężarem - No wstawaj! - był już wyraźnie zirytowany i próbował ściągnąć z niej nakrycie. Ona jednak nie chciała dać za wygraną i trzymała kołdrę z całych swoich sił, mrucząc pod nosem - Sama tego chciałaś - zaśmiał się mężczyzna, po czym złapał owiniętą kołdrą kobietę i przerzucił ją sobie przez ramię.
-Uchiha! - ryknęła zielonooka i zaczęła się szarpać. Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Liczyła, że w końcu sobie pójdzie i pozwoli jej spać dalej. Niestety wyszło całkiem inaczej.
-Przestań się wiercić... chyba, że chcesz żebyśmy spadli! - warknął, gdy przez jej szamotaninę, schodząc po schodach, zaczął tracić równowagę.
-To mnie puść!
-Nie - uciął. Po chwili wszedł do kuchni i dopiero wtedy postawił kobietę na podłodze. Przyjaciele patrzyli na nich z niemałym szokiem.
-Przyniosłem śpiocha - zaśmiał się z naburmuszonej miny Sakury. Oboje zajęli wolne miejsca przy stole i nie komentując tego zamieszania, zajęli się spożywaniem śniadania. Jedynie Naruto z Shikamaru, co chwilę szeptali między sobą, rzucając niby to ukradkowe spojrzenia w stronę spóźnionej pary i chichotali wesoło. W końcu zielonooka mając ich dość, podziękowała za posiłek i wstała z zamiarem wyjścia. Zatrzymał ją jednak Sasuke, łapiąc ją za nadgarstek. Niechętnie odwróciła się w jego stronę i dostrzegła szczery, szeroki uśmiech - Nie zapominaj o kołdrze.
-Ciekawe, dlaczego ona tu jest? - mruknęła ironicznie. Posłusznie jednak schyliła się po nią, w duchu dziękując, że dół od piżamy stanowiły spodnie. Myśląc, że to już wszystko, skierowała się do wyjścia z pomieszczenia. Nie zaszła jednak daleko, ponieważ niespodziewanie została przyparta do ściany. Kołdra ponownie opadła na podłogę. Drogę ucieczki zagrodziła jej ręka bruneta, który nachylał się nad nią, a jego oddech drażnił jej policzek. Pozostali ponownie zostali wprawieni w osłupienie.
-Bądź gotowa za pół godziny... Najpierw jazdy, a potem zabiorę cię w pewne bardzo sympatyczne miejsce - szepnął wprost do jej ucha, owiewając je ciepłym powietrzem. Na policzkach kobiety pojawiły się dorodne rumieńce. Sasuke zaśmiał się cicho i powrócił na swoje miejsce, bacznie obserwując Haruno, która spojrzała na niego zakłopotana, a następnie, czym prędzej złapała ponownie kołdrę i uciekła na piętro. Serce waliło jej jak oszalałe, a oddech był wyraźnie przyspieszony. Od razu po wejściu do pokoju, rzuciła nakrycie na łóżko i zniknęła w łazience. Rozebrała się i weszła pod prysznic. Chłodna woda obmywała jej rozpalone ciało. Oszołomienie i zakłopotanie powoli znikało. W głowie wciąż jednak słyszała jego seksowny, uwodzicielski głos, jakim przekazał jej jedynie kilka informacji. Przeklęła na niego w myślach, jednocześnie śmiejąc się wesoło. Po chwili jednak przypomniała sobie, że ma zaledwie pół godziny. Zakręciła wodę, wyszła spod prysznica i zaczęła się wycierać. Następnie włosy lekko podsuszyła ręcznikiem i związała je na czubku głowy w luźnego koka oraz włożyła bieliznę, po czym wyszła z łazienki. Z szafy wyciągnęła granatową sukienkę w kwiaty, którą narzuciła na ciało. Stopy wsunęła w brązowe baleriny, a przez ramie przerzuciła tego samego koloru co buty, torebeczkę. Szyję spryskała delikatnymi perfumami, usta lekko pomalowała błyszczykiem. Włosów nie suszyła suszarką. Wolała pozwolić im wyschnąć samym. Następnie wyszła. Na schodach siedział już Sasuke i czekał na nią. Na jej widok uśmiechnął się zawadiacko i wstał.
-Nie musiałaś się aż tak stroić na naszą randkę - zaśmiał się głośno.
-O jakiej znowu randce gadasz? - mruknęła lekko zakłopotana - A zresztą... nie ma sensu się z tobą kłócić - dodała już pewniej i wyminęła go - Rusz się! Chcę już jeździć! - Sasuke od razu ruszył do auta. Jego plan już niebawem miał zostać wprowadzony w życie. I tylko od zielonookiej zależało, czy powiedzie się, czy okaże się totalną porażką.
*
                Tak, jak Uchiha obiecał, zaraz po jazdach odstawili samochód pod dom Uzumakiego i spacerkiem ruszyli w stronę lasku. Sakura ciągle nie wiedziała, gdzie mężczyzna chce ją zaprowadzić, jednak nie pytała o to. Na jazdach skupiała się, aby dać z siebie jak najwięcej, a później stwierdziła, że i tak w końcu się tego dowie. W efekcie ufnie pozwoliła prowadzić się Sasuke coraz bardziej w głąb lasku.
-Daleko jeszcze? - mruknęła wreszcie mocno zirytowana. Co chwilę zaplątywała się w najróżniejsze rośliny, które wiły się pod ich nogami. Miała już tego najnormalniej w świecie dosyć. Co prawda Sasuke nigdy nie pozwalał jej upaść, gdy traciła równowagę, jednak była na niego zła, że ciąga ją po takich miejscach. W odpowiedzi usłyszała jego głośny śmiech.
-Za chwilę będziemy na miejscu - uśmiechnął się do niej wesoło. Tak, jak mówił tak też i się stało. Już po kilku minutach przed nimi wyłoniła się duża polana porośnięta różnokolorowymi kwiatami.
-Pięknie! - pisnęła zachwycona kobieta, wbiegając na środek polany. Zaczęła się obracać wokół własnej osi, po czym upadła na kwiaty z głośnym śmiechem. Sasuke położył się obok niej.
-Warto było, prawda? To niemal magiczne miejsce - mruknął, zamykając oczy i wdychając świeże, leśne powietrze.
*
                Od kilku minut bez przerwy ganiali się po lasku, kryjąc się za drzewami. Ich obuwie i torebka Sakury leżały na środku polany, niedbale porzucone. Nie przeszkadzało im jednak to, że byli boso. Trawa była miękka niczym puszysty zielony dywan i przyjemnie chłodna.
-Złap mnie, jeśli potrafisz, Uchiha! - krzyknęła wbiegając coraz głębiej w las. Po pewnym czasie zatrzymała się gwałtownie. Zaczęła się niespokojnie rozglądać. Nie słyszała głosu Sasuke, ani nie potrafiła go nigdzie dostrzec. Do tego znalazła się w nieznanym miejscu. Niedaleko niej znajdowała się ścieżka, której nie widziała, gdy zmierzali na polanę. Przeklęła na siebie w duchu. Nie powinna była się tak oddalać. Szczególnie, że jej orientacja w terenie była znikoma. Nagle nieopodal niej ktoś lub coś, stanęło na gałązkę, która pod wpływem ciężaru, złamała się. Sakura odwróciła się w stronę hałasu i w tej samej chwili została gwałtownie przyparta do drzewa. Pisnęła z zaskoczenia i przerażona spojrzała w oczy napastnika. Odetchnęła z ulgą widząc czarne jak noc tęczówki Sasuke.
-Głupia! Nie powinnaś się tak oddalać - szepnął, przytulając ją do siebie. Zakłopotana kobieta spuściła głowę lekko w dół, a po chwili poczuła, jak brunet zanurza nos w jej puszystych włosach - Nie strasz mnie tak więcej - poprosił cicho.
-Przepraszam - mruknęła i objęła go jedną ręką. Miała świadomość, że zachowała się nierozsądnie, zapuszczając się całkiem sama w głąb nieznanego jej lasu. Nagle poczuła, jak brunet się spiął. Nie wiedziała, o czym myślał, jednak najwidoczniej czegoś się obawiał. Nie rozumiała tylko, czego. Przecież znalazł ją i ewentualne zagrożenie minęło.
-Sakura... - mruknął cicho. I nagle wszystko stało się dla niej jasne. Mimo to modliła się w myślach, aby jej przypuszczenia się nie spełniły - Nie wiem, jak ci to powiedzieć - zaśmiał się lekko zakłopotany. 'Nie! Nie! Nie!' krzyczała w myślach - Podobasz mi się... - 'Kurwa!' przemknęło jej przez myśl. Mężczyzna odsunął się od niej i spojrzał w jej zagubione oczy. Nie wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć. Nie była jeszcze gotowa na wyznanie mu tego samego. Fakt, faktem podobał jej się, jednak ona wciąż nie wiedziała, czy to było słuszne. A nie chciała robić mu żadnych nadziei, dopóki nie będzie pewna swoich uczuć do niego.
-Myślę, że powinniśmy wracać - mruknęła odrywając się od drzewa i powoli zmierzając w kierunku polany. Zatrzymała się jednak. Nie miała zielonego pojęcia, w którą stronę powinna iść.
-Tak... - westchnął zrezygnowany - Masz rację. Powinniśmy wracać... I wiesz, co jeszcze? Zapomnij o tym, co powiedziałem. To nie miało sensu. Przepraszam - powiedział i wyminął ją.
-Sasuke... nie... - nie dane jej było skończyć, ponieważ brunet odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął się do niej słabo.
-Nic nie mów, tylko chodź. Niedługo może zacząć się ściemniać - poczekał, aż podejdzie do niego, a następnie ruszyli w stronę polany, aby zabrać pozostawione tam rzeczy, a później w drogę powrotną do domu Uzumakiego.
*
                Postanowili wracać plażą. Gdy tylko wyszli z lasku od razu przeszli kamienistą ścieżką nad wybrzeże. Atmosfera między nimi powoli zaczęła się rozluźniać. Rozmawiali o wszystkim, co tylko ślina im przyniosła na język. Mieli wiele wspólnych zainteresowań, toteż ilość tematów była nieograniczona. W swoim towarzystwie czuli się wyjątkowo dobrze i po pewnym czasie przestali przejmować się kłopotliwą sytuacją z lasu. Jednak każda sielanka kiedyś się kończy.
-Jakie te wszystkie cholerne baby były upierdliwe! - westchnął patrząc w niebo, po którym powoli przesuwały się białe chmurki. Spojrzał na zielonooką, która jeszcze chwilę temu śmiała się razem, z nim, a teraz nagle ucichła. Z jej miny wyczytał, że znów coś jej się nie spodobało -No co?
-Nic - mruknęła i przyspieszyła kroku. Znajdowali się już prawie przed domem Naruto.
-Sakura! Znowu? O co ci cho... - zapytał dobiegając do niej, ponieważ zdążyła znacznie się od niego oddalić.
-Nic! - warknęła i nie czekając na jego reakcję weszła do domu, trzaskając drzwiami. Sasuke westchnął skonsternowany. Po raz kolejny wyprowadził ją z równowagi i znów nie wiedział, co zrobił nie tak. Nie widząc żadnego rozwiązania tej sytuacji, postanowił iść do kuchni i przygotować sobie coś do jedzenia. Od śniadania nic nie jadł, a było już późne popołudnie. Wchodząc do pomieszczenia, zauważył zielonooką, która najwidoczniej wpadła na ten sam pomysł, co on. Widząc go jednak, postanowiła, czym prędzej się ulotnić, ale on nie zamierzał na to pozwolić. Złapał ją za nadgarstek i zagrodził jej wyjście, stając w drzwiach.
-Co cię znów ugryzło, Haruno? Co ja takiego złego znowu zrobiłem? - zapytał prosto z mostu, domagając się jakichkolwiek wyjaśnień. Nie zamierzał jej wypuścić, dopóki nie odpowie mu na wszystkie pytania.
-Nic... - warknęła, trzymając się uparcie jednego i tego samego. Powoli zaczynało go to irytować.
-Nie kłam, Haruno!
-Nie kłamię, Uchiha! - krzyknęła, próbując jakoś go ominąć. Jej starania szły jednak na marne. Wreszcie zrezygnowana odpuściła i stając naprzeciwko niego, zadarła głowę do góry i oparła dłonie na biodrach.
-Kłamiesz - powiedział pewnie - I oboje doskonale o tym wiemy!
-Nie! - zaprzeczyła po raz kolejny i aby być bardziej przekonującą, zaczęła machać mu palcem wskazującym przed nosem. Na ten gest mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, po czym niespodziewanie złapał ją za nadgarstek i przyciągnął ją do siebie, jak najbliżej.
-Śliczna, co cię tak zdenerwowało? - zapytał tym samym seksownym, uwodzicielskim głosem, którego użył rano w kuchni, informując ją o jazdach. Patrzył jej przy tym ciągle w oczy. Sakura zarumieniła się, a jej oddech znów przyspieszył.
-Jesteś niewychowany! Nie powinieneś nazywać kobiet babami! - mruknęła cicho. Nagle zaschło jej w gardle.
-Ale ja przecież nie mówiłem o tobie! - próbował się bronić. Na śmierć zapomniał, że już na początku dała mu do zrozumienia, że nie uznaje takiego słowa, jak "baba". Nieznacznie odsunął się od niej, na co Haruno wyraźnie odetchnęła z ulgą.
-Ale nie ma bab! Są dziewczynki, dziewczyny i ko...
-Ty jesteś kobietą! - wypalił niespodziewanie, wchodząc jej w zdanie.
-Co? Ale o co ci chodzi? - zapytała już nic nie rozumiejąc z tej konwersacji. Doszła do winsoku, że chyba się pogubiła.
-Ty jesteś kobietą! Ino i Hinata też! Ja mówiłem o tych wszystkich plastikowych dziewczynach, okay? Tych, co to myślą tylko o wyglądzie i o tym, jak skutecznie zaciągnąć faceta do łóżka! - ponownie przysunął się do zielonookiej i objął ją jedną ręką w pasie.
-Ale... - zakłopotanie i niepewność powróciły z chwilą, gdy ponownie znalazł się stosunkowo zbyt blisko jej ciała.
-No co? - zapytał uśmiechając się szelmowsko. Rumieńce na jej twarzy powiększyły się, gdy wplótł dłoń w jej różowe włosy i przybliżył swoją twarz do jej.
-Eh... Nic - nie chciała już się kłócić, licząc na to, że on się odsunie. Jednak kolejny raz przekonała się, że przy nim nadzieja jest matką głupich. Sasuke naparł na nią tak, że oparła się o blat stołu.
-I to mi się podoba, Haruno - mruknął, po czym przelotnie musnął jej policzek. Następnie odsunął się od niej i zaśmiał się z jej zaskoczonej miny. Liczyła na coś więcej niż zwykły buziak w policzek - No to, na co masz ochotę? Bo ja bym zjadł sałatkę z kurczakiem - zmienił temat, podchodząc do lodówki. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko się zgodzić.
                Już po chwili podzielili się obowiązkami. W efekcie Sakura stała przy stole i kroiła rozmaite warzywa, natomiast Sasuke nieopodal kuchenki kroił pierś z kurczaka na kawałeczki. Nagle w jego głowie zaświtała pewna myśl. Uśmiechnął się przebiegle i odkładając nóż, odwrócił się tak, że stał za niczego wciąż jeszcze nieświadomą zielonooką. Poczekał chwilę, aż odsunie ostre narzędzie od palców, po czym przytulił ją od tyłu, odgarnął jej włosy na jedna stronę i złożył na jej szyi bardzo długi pocałunek. Z ust kobiety wyrwał się pomruk zadowolenia.
-Słodko - mruknął tajemniczo, gdy wreszcie oderwał się od niej.
-Sasuke, co ty? - zapytała nie wiedząc, o co mu chodzi. Napada ją z zaskoczenia, a potem się śmieje.
-Nic, nic... Ja tak tylko... Słodka jesteś - mruknął i cmoknął ją w policzek - I moja chyba, nie? - przejechał palcem wskazującym po miejscu na jej szyi, które jeszcze chwilę wcześniej dotykały jego usta, a następnie wsunął nos w jej puszyste włosy, jednocześnie dłonie kładąc na jej brzuchu - I ładnie pachniesz...
-Uchiha! Zachowuj się! - mruknęła zakłopotana. Mogłaby przysiąc, że jej twarz przypominała kolorem dorodnego pomidora, jakiego niedawno skroiła.
-Bo co, Haruno? Chyba mi nie powiesz, że ci się to nie podobało? - szepnął, owiewając ciepłym oddechem jej policzki. Jego dłonie zacisnęły się na jej brzuchu, na co po raz kolejny westchnęła.
-Spadaj! - oderwała jego ręce, po czym odwróciła się do niego przodem, patrząc mu wyzywająco w oczy.
-Podobało? - powtórzył pytanie, całkowicie nieprzejęty jej nagłą zamianą nastroju.
-Sio Uchiha! - mruknęła, gdy ponownie objął ją w pasie, przyciągając jak najbliżej siebie. Oparła dłonie na jego klatce piersiowej i jeszcze bardziej zadarła głowę do góry.
-Podobało! Na pewno! - sam sobie odpowiedział, widząc jej reakcję i zawstydzoną minę. Zaśmiał się wesoło i z zaskoczenia musnął jej usta, patrząc jej prosto w oczy.
-Wariat! Bierz się do krojenia! Jestem głodna! - nieporuszona jego pocałunkiem, odepchnęła go i powróciła do krojenia warzyw.
-Eh... No dobra - westchnął zrezygnowany i także zajął się tym, co przerwał.
*
                Siedzieli wygodnie na kanapie i oglądając film, który akurat leciał w telewizji, konsumowali własnoręcznie przygotowaną sałatkę. Dodatkowo na stole stała butelka białego wina i dwa kieliszki. Sakura siedziała po turecku, wtulona w bok Sasuke, który obejmował ją ramieniem. Na jej skrzyżowanych nogach stała miska z posiłkiem. Brunet wolną ręką, w której trzymał widelec, co chwilę dziobał w sałatce, wybierając z niej kawałki kurczaka.
-Mięsożerco! - mruknęła w końcu kobieta, wyrywając mu sztuciec i machając mu nim przed nosem - Warzywa są zdrowsze! - nabiła na widelec kawałek sałaty oraz pomidora i wycelowała nim prosto w jego usta, które od posłusznie rozchylił, przyjmując jedzenie. W takim momencie zastali ich przyjaciele. Haruno zakłopotana puściła przedmiot, który został między zaciśniętymi zębami mężczyzny.
-Shikamaru! Widzisz, jak mi dobrze idzie? - zagaił wyjmując przedmiot z ust i odgarniając włosy kobiety na jedną stronę.
-Co? - zapytała blondynka, nie rozumiejąc, o co chodzi Sasuke. Narzeczony pociągnął ją w stronę zielonookiej i już po chwili wiedziała, co na myśli miał brunet - Sakura, co ty? Masz malinkę?! - warknęła, patrząc z mordem w oczach na przyjaciółkę. Na te słowa Haruno zerwała się, jak oparzona z kanapy i czym prędzej podbiegła do lustra, znajdującego się w przedpokoju. Na jej szyi znajdowała się czerwona plamka. Przejechała po niej palcem, marszcząc gniewnie brwi.
-Uchiha, ty idioto! Coś ty mi zrobił?! - ryknęła, wracając do salonu i podchodząc do bruneta, który uśmiechał się niewinnie.
-No malinkę, słodka!
-Brawo Sasuke! - krzyknął Shikamaru. Mężczyźni przybili sobie piątkę, ignorując spojrzenia kobiet.
-Chcecie się przyłączyć? - zapytał nagle Uchiha, obejmując zielonooką w pasie. Chciała się odsunąć, jednak ten tylko wzmocnił uścisk. Musiała się poddać.
-Nie chcemy przeszkadzać - zaoponował Nara. Ino przytaknęła mu, pomimo, że w głębi duszy nie chciała pary zostawiać samej. Według niej Uchiha za bardzo kleił się do jej przyjaciółki, która nic nie robiła w związku z tym. Zastanawiała się, jak długo zamierzali ją okłamywać, że między nimi nic nie ma.
-To ja skoczę po talerze i kieliszki... no i po wino! Zaraz wracam - powiedział brunet i wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni.
-Co to ma być, Sakura!? - warknęła cicho blondynka, gdy tylko miała pewność, że Sasuke ich nie słyszy.
-Oj no nic... - mruknęła zakłopotana. Nie chciała kłócić się z przyjaciółką, ale nie chciała także rezygnować z Sasuke. Pomimo, że wciąż nie była pewna swoich uczuć do jego osoby.
-Ino nie przesadzaj - z kryzysowej sytuacji wyratował ją Shikamaru, który doskonale znał cała sytuację i brał w jej rozwoju udział, namawiając Uchihę do związania się z Sakurą.
-Wiesz co? - zapytała nagle błękitnooka - Rób, jak uważasz... Ja się wtrącać nie będę... To twoje życie, ale ja i tak tego nie pochwalam - mruknęła i zajęła miejsce na kanapie obok narzeczonego, który już zdążył usiąść.
-Wiem Ino - mruknęła. Cieszyła się, że chociaż przyjaciółka nie wyraziła aprobaty dla jej postępowania, to już nie musiała się kryć i obawiać się jej złości.
-Co wiesz? - zapytał Sasuke, wchodząc do salonu - Zresztą nieważne - mruknął, nie chcąc wnikać w sprawy dwóch przyjaciółek. Postawił przyniesioną butelkę wina na stole i usiadł obok Sakury, którą następnie objął ramieniem.
-Odpuść - szepnął Shikamaru wprost do ucha narzeczonej, widząc jej wzrok. Zamierzał doprowadzić do związania się tej dwójki, niezależnie od tego, jak bardzo nie podobałoby się to Ino. On nie zamierzał odpuścić.
*
                Rano obudziła się z mocnym bólem głowy. Wypili dużo więcej niż dwie butelki, nie tylko wina. Ino z Shikamaru zniknęli gdzieś przy czwartym drinku, natomiast oni siedzieli razem do później nocy, popijając różnego rodzaju mieszkanki alkoholowe. Miała mieć po raz kolejny jazdy, jednak zarówno ona, jak i Sasuke nie byli w stanie zmobilizować się do wstania z krzeseł kuchennych, przy których siedzieli od kilkudziesięciu minut, popijając wodę.
-Plaża? - zapytał mężczyzna, przerywając zbawienną dla nich w tym momencie ciszę. Kobieta tylko kiwnęła głową, na znak zgody - Hej! Gdzie idziesz? - zapytał, widząc jak zielonooka kieruje się w stronę wyjścia z kuchni, zabierając ze sobą butelkę z wodą, z której do tej pory pili na zmianę.
-Idę się przebrać. Przecież nie pójdę w piżamie - po tych słowach opuściła pomieszczenie i udała się do swojego pokoju. Na miejscu ubrała na siebie zielony strój kąpielowy, na wszelki wypadek, gdyby brunetowi wpadł znów do głowy pomysł wspólnego pływania. Na to zarzuciła zwiewną sukienkę. Na włosach umiejscowiła czarny kapelusz, a sandały wzięła do ręki. Nie zamierzała spacerować po piasku w obcasach. Sprawdziła jeszcze na telefonie, czy nie ma żadnych nieodebranych połączeń lub nieprzeczytanych wiadomości, a następnie wyszła. Zbiegając po schodach, wpadła na Sasuke. Gdyby brunet nie przytrzymał się poręczy, spadli by.
-Trzeźwiej kobieto! Trzeźwiej, bo nas zabijesz! - zaśmiał się z jej sfrustrowanej miny, ciągnąc ją w stronę wyjścia z domu. Naruto i Hinatą wciąż jeszcze nie wrócili, Ino przygotowywała w kuchni śniadanie dla siebie oraz Shikamaru i co bardzo zdziwiło bruneta, gdy wychodził uśmiechnęła się do niego. Mógłby przysiąc, że od samego początku traktowała go z dystansem, a on nie wiedział, dlaczego. I teraz nagle jej stosunek względem niego uległ zmianę. Idąc plażą, ramię w ramię z Haruno, postanowił się z nią podzielić swoimi przemyśleniami. Odpowiedzi jednak nie uzyskał. Kobieta uśmiechnęła się jednak do niego wesoło, tak jakby to, co właśnie usłyszała, bardzo ją ucieszyło. I w rzeczy samej, tak właśnie było. Teraz zyskała już pewność, że Ino pomimo swoich słów, starała się zaakceptować Sasuke i nie sprawić problemów. Po otrzymaniu takiej informacji, była pewna, że nic już tego dnia nie będzie wstanie zepsuć jej humoru.
*
                Szybko i po raz kolejny przekonała się, że nadzieja matką głupich. Coraz częściej dochodziła do takiego wniosku, a jednak mimo to wciąż często zdarzało jej się mieć tą złudną nadzieję. Idąc plażą, dotarli wreszcie do ulubionej restauracji Sasuke, w której podawali wyłącznie sushi. Już z daleka dostrzegli, siedzących przy jednym ze stolików, Naruto i Hinatę. Chcieli się wycofać, aby nie przeszkadzać im, jednak czujny wzrok nadpobudliwego blondyna wyłapał ich w tłumie ludzi bardzo szybko. Nie mieli wyboru. Musieli przysiąść się do przyjaciół, czy tego chcieli, czy też nie. Zamówili posiłek także dla siebie i rozpoczęli pogawędkę. Sakura musiała przyznać brunetowi rację. Sushi w tej restauracji było rewelacyjne.
-Sakurka! A jak tam na jazdach? - wypalił nagle Uzumaki z pełnymi ustami.
-Dziś mieliśmy jeździć, ale... - zaczęła, jednak w słowo wszedł jej brunet, śmiejąc się głośno i zwracając tym samym na siebie uwagę innych klientów.
-Panna Haruno upiła się wczoraj i dziś nie była w stanie - z gardła zielonookiej wydobył się pomruk niezadowolenia. Widząc, że mężczyzna chce coś dodać, postanowiła się nie odzywać - Naruto! Sakura jeździ świetnie... Zresztą, kto by nie potrafił prowadzić samochodu, mając ojca, który jest kierowcą wyścigowym... To jest prawdziwy... - przerwał, widząc, jak Haruno upuszcza widelec na talerz i gwałtownie wstaje. Spuściła głowę, po czym szybko wyszła z ogródka przy restauracji i skierowała się w drogę powtórną do domu Uzumakiego, jednak tym razem nie plażą, a deptakiem. Sasuke wstał, chcąc biec za nią, jednak powstrzymała go Hinata.
-Ty zostań. Ja z nią pogadam - mruknęła i odeszła od mężczyzn.
-Kurwa! - warknął załamany Uchiha, uderzając czołem w najbliższą kolumnę. Naruto jedynie zaśmiał się wesoło. Był pewny, że brunetowi zależało na Sakurze. Inaczej nigdy by się tak nie zachował. A przynajmniej nie przy wielu ludziach, przyglądających mu się z niekrytą ciekawością.
*
                -Hej! Sakura, stój! - krzyczała, biegnąc za nią. Haruno jednak nie zamierzała się zatrzymać. Była pewna, że przyjaciółka znów coś jej nagada, a ona posłusznie wróci i przeprosi Sasuke za swoje zachowanie. Nie zamierzała dać się tak łatwo. Nie tym razem - Stój! - ryknęła w końcu wściekła i zdyszana, podgonią za nią. Mimowolnie zatrzymała się i odwróciła, stając twarzą w twarz z Hyugą.
-Co? - warknęła, patrząc jej wyzywająco w oczy - Nie wrócę tam - dodała stanowczo.
-Nie rozumiem, o co chodzi ci tym razem? - zapytała białooka, siadając na pobliskiej ławce. Poklepała miejsce obok siebie, które po chwili zajęła zielonooka.
-No przecież to oczywiste! - mruknęła zdenerwowana - On ciągle robi coś źle! Teraz na przykład nie docenił mnie, tylko to, że jestem córką Ryu Haruno, zawodowego kierowcy wyścigowego i tak dalej! W ogóle nie zwraca uwagi na moje starania, tylko na to, że jestem córką taty! - nadęła policzki w geście niezadowolenia.
-Przestań Sakura! Za bardzo przesadzasz. Powinnaś olewać takie coś i w ogóle się tym nie przejmować...
-To nie moja wina, że przy nim nie panuję nad emocjami - mruknęła rozżalona, przytulając się do ramienia przyjaciółki, która uśmiechnęła się szeroko.
-Zakochałaś się! - pisnęła wesoło, pukając kobietę w czoło.
-Nie wiem Hina... - westchnęła, spoglądając w niebo.
-Lepsze to, niż to twoje ciągłe "nie", czy "nie ma mowy"... O! Albo "chyba żartujesz" - zaśmiała się.
-Sasuke powiedział mi, że mu się podobam... - nagle obie spoważniały - Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć i postanowiłam wracać.
-Głupia... Ja rozumiem twoje obawy... Jesteś zaręczona z Saiem, ale przecież widzisz sama, że więcej łączy cię z Sasuke niż z nim. Chciałabym bardzo być bezstronną w tej kwestii, ale nie potrafię! Po prostu sądzę, że z Saiem nie będziesz szczęśliwa.
-Ale przecież tyle już z nim jestem i mam się bardzo dobrze... chyba - dodała po chwili namysłu. Sama nie wiedziała, jakie było jej podejście do narzeczonego. Zaczęła poważnie zastanawiać się, czy Shikamaru nie miał racji mówiąc jej jednego razu o tym, że to nie miłość, a zwykłe przywiązanie, które i tak z czasem minie. Przed innymi i samą sobą, starała się bronić narzeczonego, jednak coraz ciężej było jej znaleźć jakieś pozytywne aspekty ich związku - Wiesz... Sasuke świetnie całuje - zaśmiała się po chwili ciszy, jaka zapanowała między nimi, a następnie wstała - Wracajmy do nich - mruknęła. Kilka minut później, ponownie znalazły się przy mężczyznach. Sakura w ramach przeprosin podarowała brunetowi buziaka w policzek. Dalszą część posiłku spędzili już w luźnej, wesołej atmosferze.
*
                Czas leciał bardzo szybko, gdy przebywali w swoim towarzystwie. Po obiedzie z Uzumakim i Hinatą, całą paczką poszli do kina. Rzecz jasna powtórzyła się sytuacja z wielu filmów i książek. Grupa przyjaciół idzie na film, mężczyźni kupują bilety na horror, ku niezadowoleniu kobieta, a następnie mogą bezkarnie je przytulać, gdy te trzęsą się ze strachu, kiedy kolejny bohater traci głowę lub zostaje rozerwany na strzępy. Niby scenariusz oklepany, a jednak sprawdzony i skuteczny. Przynajmniej w mniemaniu mężczyzn.
                Dwa dni później postanowili wybrać sie całą paczką na basen. Pogoda od kilku dni dopisywała. Świeciło słońce i wiał lekki wiatr. Na miejsce przybyli kilka minut po dwunastej. Kobiety od razu wypatrzyły idealne miejsce i tam też pociągnęły swoich towarzyszy. Niedaleko basenu stało kilka wolnych leżaków, które zajęli. Wbrew wszelkim pozorom z basenu postanowiło skorzystać niewiele osób. Większość wybrała plaże i morze, ku ogromnej uciesze przyjaciół. Kobiety pozrzucały z ciał swoje ubrania wierzchnie, pozostając jedynie w kolorowych strojach kąpielowych. Sakura zarumieniła się, widząc Sasuke, który pożerał jej ciało wzrokiem. Musiał przyznać po raz kolejny, że miała sie czym pochwalić. Zgrabne, długie nogi. Talia osy. Piersi uwydatnione i uniesione przez dobrze dobrany biustonosz stroju. Wiatr rozwiewał jej długie, różowe włosy.
-Nie ładnie, Uchiha! - zaśmiała sie, przebiegając obok niego, po czym z rozpędu wskoczyła do basenu. Odchrząknął cicho, przeczesał dłonią swoje włosy, tworząc na głowie jeszcze większy nieład. Rozejrzał się dookoła. Prychnął, widząc jak spojrzenia napalonych mężczyzn, śledzą uważnie każdy ruch zielonookiej piękności. Zauważył jednego śmiałka, który odważnie kierował w stronę niczego nieświadomej kobiety. Czym prędzej wskoczył do wody i zaczął płynąć do Sakury. Objął ją w pasie i pocałował w widoczną wciąż malinkę, dając tym samym znak, że ona jest z nim i nikt ma się do niej nie zbliżać. W ten oto sposób rozpoczęła sie zabawa, w której uczestniczył każdy z szóstki przyjaciół, bez wyjątku. Nie obyło się rzecz jasna, bez sprzeczek Naruto i Sasuke oraz kąśliwych uwag Shikamaru i Uzumakiego, skierowanych w stronę jedynej, niepołączonej jeszcze pary. Jednak nikt sie tym nie przejmował.
*
                Na basenie przebywali już kilka godzin. Shikamaru z Ino poszli załatwić jakiś posiłek, a Naruto postanowił zaciągnąć biedną Hinatę na jedną ze zjeżdżalni. I na nic był jej opór. On w ogóle nie słuchał jej protestów. Chciał pokazać jej "dobra zabawę" niezależnie od jej woli. Sakura z Sasuke pozostali na miejscu, aby pilnować ich rzeczy. W rzeczywistości jednak on smacznie spał na leżaku, a ona opierając się o brzeg basenu, przyglądała się mu. Jego klatka piersiowa unosiła się przy każdym wdechu i opadała przy wydechu. Powoli i spokojnie. W końcu spał. A przynajmniej ona tak myślała. On jednak wbrew wszelkim pozorom uważnie nasłuchiwał. Zamknął oczy i odprężył się, a mimo to nie przestawał jej pilnować. Rejestrował każde jej westchnienie, słowo. Słysząc jej głośny śmiech, uchylił najpierw jedno oko, potem drugie, a następnie zerwał się na równe nogi i pewnym krokiem skierował się w stronę kobiety i nieznanego mężczyzny, który śmiał na jego warcie zaczepić różowowłosą. Natręt widząc złość malująca się na jego twarzy, szybko przeprosił i jak ostatni tchórz uciekł. Sasuke uśmiechnął się zadziornie do zdezorientowanej kobiety, po czym usiadł na brzegu na przeciwko niej i wpił się w jej usta. Pocałunek oddała od razu.
-Jeszcze nie skończyłam - mruknęła, starając się, nie odrywać swoich warg od jego. Nie minęła nawet minuta, gdy ku ogromnemu zaskoczeniu bruneta, wciąż się z nim całując, złapała go za ramiona i wciągnęła do wody. Gdy wylądował w basenie, zaczęła się śmiać i płynąć, aby tylko przed nim uciec.
-Gołąbki! - usłyszeli nagle glos Ino, która przerwała im ich pościg i kazała wracać na brzeg. Razem z nią stali już Naruto z Hinatą i Shikamaru. Po chwili i oni do nich dołączyli.
-Nie mamy nic do jedzenia - Naruto zwrócił na siebie ich uwagę, wydając głośny pomruk niezadowolenia - Ale mamy pomysł, żeby teraz iść na lody, a potem zrobić ognisko na plaży - zaproponował Nara. Jego pomysł został zaaprobowany przez wszystkich. Każdy zaczął się zbierać, a już po chwili głośno rozmawiając i śmiejąc się ruszyli w stronę jednej z wielu kawiarenek, znajdujących się przy deptaku.
*
                Ogień płonął już od dobrych kilkunastu minut. Ino tuliła się do Shikamaru, który w dłoni trzymał kijek, na którego nadziane były dwie kiełbaski. Hinata wciąż jeszcze cierpliwie wykonywała tą samą czynność, co Nara, ponieważ Naruto obraził się na Sasuke, że ten nie pozwolił rozpalić mu ogniska. Jednak także i jej cierpliwość miała swoje granice. Już po chwili zdzieliła wolna ręką blondyna po głowie i oddając mu kijek z jedzeniem, przytuliła się do niego, karząc jasno i dobitnie mu się zamknąć i nie denerwować ludzi. Sakura zajęła miejsce obok Sasuke, który stroił gitarę. Oni jako jedyni nie mieli ochoty na jedzenie. Zamiast tego, co jakiś czas, na zmianę pociągali solidne łyki ze stojącej przed nimi butelki z piwem.
Gdy w końcu dwie pary zjadły swoje porcje jedzenia, Sasuke zaczął grać na gitarze. Naruto próbował śpiewać, jednak nie wychodziło mu to najlepiej, dlatego oberwał po raz kolejny, tym razem od samego Uchihy, który następnie nabijając się z zielonookiej i jej śpiewów w wannie oraz pod prysznicem, zaproponował, aby to ona zawtórowała jego gitarze. Po długich i meczących dla obu stron namowach, w końcu sie zgodziła. Po pewnym czasie przyłączyły się do niej także dwie pozostałe kobiety. Na śpiewach, wygłupach i piciu alkoholu, minęły im kolejne godziny. Bawili sie do późnej nocy, jednak wreszcie dopadło ich zmęczenie. Jako pierwsi do domu wrócili Naruto z Hinatą. Brunetka zasnęła blondynowi na ramieniu, wykończona po pełnym atrakcji dniu. Następnie Ino zaciągnęła, z niewielka pomocą Sasuke, marudzącego pod nosem i zasypiającego na stojąco, Shikamaru.
-Zbieramy się? - zapytał Uchiha, odgarniając z czoła kobiety, różowe pasma włosów. Była zmęczona i co chwile ziewała, wywołując u niego taką samą reakcję. Ognisko dogasało.
-Zostańmy tu. Jest ciepło... Nie dojdę do domu - mruknęła sennie, opierając się o jego ramię. Uśmiechnął się pod nosem i wziął ją na ręce. Też miał ochotę spędzić kolejną noc na plaży w jej towarzystwie, jednak nie zamierzał spać na siedząco. Usadził ją wygodnie przy murku i wrócił po koc. Gdy na powrót znalazł się przy niej, spała w najlepsze. Usiadł za nią i delikatnie, aby jej nie zbudzić przytulił ją do siebie i okrył ich ciepłym kocem.
-Jutro gdzieś cię zabiorę - westchnął sennie. Przed pogrążeniem się we śnie, usłyszał jej cichy pomruk i poczuł, jak wtula się w niego jeszcze mocniej. W końcu oboje zasnęli.
*
                Promienie słońca połaskotały jej spokojną twarz. Uchyliła delikatnie lewe oko, a jej usta wygięły się w grymasie niezadowolenia. Spało jej się przyjemnie, jak jeszcze nigdy dotąd. Siedziała między nogami Uchihy, opierając się plecami o jego tors. Obok nich, na piasku leżał czerwony koc, który najzwyczajniej zsunął się z nich, gdy spali. Odwróciła lekko głowę w bok, spoglądając na profil pogrążonego wciąż we śnie bruneta. Westchnęła cicho, po czym podniosła się, wstając tak, aby nie zbudzić go. Odeszła kawałek dalej, przeciągając się i cicho ziewając. Powoli skierowała się w stronę morza. Położyła się na piasku, pozwalając, aby woda obmywała jej nogi.
-Jakie to wszystko trudne - mruknęła cicho pod nosem. Przypomniała sobie, jak to będąc jeszcze nastolatką, marzyła, aby być wreszcie dorosła. Wtedy jej życie było takie proste. Chciała wreszcie móc spożywać legalnie alkohol, pragnęła wracać późno do domu i nie przejmować się narzekaniem rodziców. Chciała znaleźć pracę i zarabiać, aby móc kupować nowe pary butów, które do tej pory były jej wielką miłością. Jej potrzeby były błahe i nic nie warte. Do czasu wyjazdu także nie musiała zamartwiać się o przyszłość. Zawsze wiedziała, kim chce być i co osiągnąć. Zdecydowała, że zostanie lekarzem i dokonała tego. Postanowiła wyjść za Saia i do pewnego czasu jej przyszłość malowała sie u jego boku. Jednak z nikąd nagle pojawił się Sasuke. Całkowicie nieświadomie komplikując jej uporządkowane życie. Po raz kolejny westchnęła głośno. Do tej pory przejmowała się jedynie tym, że będąc z Sasuke, zdradzi Saia. Nie pomyślała w ogóle o tym, że Uchihę oszuka w możliwie najgorszy dla mężczyzny sposób, celując prosto w jego dumę. W jej głowie ni stąd, ni z owąd pojawił się obraz wściekłego bruneta, krzyczącego na nią i zarzucającego jej wykorzystanie go w celu rozerwania się i zastąpienia na te dwa miesiące swojego narzeczonego. 'Przecież może wcale się o Saiu nie dowiedzieć'.
-Agh! To niedorzeczne! Nieodpowiedzialne! Jesteś zła, Haruno! Głupia! - szepnęła znów sama do siebie, zamykając oczy. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby powiedzieć Sasuke o swoim narzeczonym. Z drugiej jednak strony zdała sobie sprawę, że bez jego obecności przy sobie, długo by nie wytrzymała. Powoli uzależniała się od niego. Znów była w kropce... w cholernej czarnej dziurze! Warknęła głośno, wpatrując się na powrót w niebo. Dla niej Uchiha był ideałem. Od strony fizycznej i - co bardziej denerwujące - także i psychicznej. Z wyglądu niewiele odróżniał się od Saia. Fakt, faktem jego oczy były prawie czarne, a nie brązowe. Trzeba było się dokładnie przyjrzeć, aby odróżnić źrenice od tęczówki. Włosy także miał dłuższe, niż Sai i co ważniejsze nie ulizywał ich, jak jej narzeczony, tylko pozostawiał je w seksownym nieładzie. Zresztą cały był seksowny. Tak potwornie, cholernie seksowny. Seksownie wysportowany. Seksownie opalony. Prawie boski. Był cholernie, seksownie zabawny. Seksownie zadziorny. Miał seksowny zapach. Seksowny głos. Seksowny uśmiech. I mega seksowne spojrzenie, którym właśnie wpatrywał się w jej zielone, roziskrzone oczy. I właśnie w tej chwili całokształt jego seksowności przeważył. Zerwała się na równe nogi i z zaskoczenia złapała go za poły jego rozpiętej koszuli.
-Wiesz, Uchiha? Ty też mi się podobasz! - wykrzyczała mu to prosto w twarz, następnie namiętnie całując go w usta. Gdy się od niego oderwała, puściła mu oczko i czym prędzej uciekła do domu Naruto. Brunet stał wciąż w tym samym miejscu w głębokim szoku. Z każdą kolejną chwilą jego uśmiech się powiększał, aż w końcu osiągnął poziom "SUPER MEGA SZEROKI WYSZCZERZ". Niewiele myśląc, ruszył biegiem za zielonooką, aby po raz kolejny móc zasmakować jej słodkich ust.
*
                Na zewnątrz zapadał zmrok, a ona siedziała na łóżku, głęboko zastanawiając się nad swoim życiem. W młodości była wcieleniem diabla, szatana, czystego zła, czy czego tam jeszcze. Pein i rodzice przeżywali przy niej niejednokrotnie horror. Była wrednym dzieckiem, nieświadomą feministką, nienawidzącą wszystkich facetów poza jej najukochańszym tatusiem, który jako jedyny miał prawo brać ją na ręce, całować na dobranoc, czytać bajki i zabierać na wyścigi. Pein mógł jedynie marzyć o dostąpieniu takiego zaszczytu, jak chociażby trzymanie jej za dłoń. Mamusia też miała dużo przywilejów, jednak nie była tatusiem. Tatuś był tylko jeden. Kobieta zaśmiała się do swoich myśli. Dla ojca zawsze była księżniczką i tak traktował ją cały czas, nawet teraz, gdy już wyrosła i zmierzała do założenia własnej rodziny. Tylko w tym całym planowaniu przyszłości nie przewidziała komplikacji, jakie pojawią się na jej drodze. Tak. Jej życie od pewnego momentu stało się bardzo skomplikowane...
-Puk, puk - ktoś zaśmiał się wesoło, zaglądając do wnętrza jej tymczasowego pokoju przez uchylone drzwi - Gotowa? Obiecałem zabrać cię w fajne miejsce! - przypomniał jej brunet, wchodząc do środka z szerokim uśmiechem. Był zadowolony, jak nigdy. A wszystko dzięki jej jednemu wyznaniu i pocałunkowi. Cieszył się jak małe dziecko, które dostało najlepszego i najsłodszego lizaka.
-Zapomniałam - westchnęła przeciągle, siadając na miękkim posłaniu. Sasuke zajął miejsce koło niej, wciąż uważnie się jej przypatrując ze szczerym uśmiechem. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, lekko już zirytowana jego zachowaniem. Podeszła do szafy, wyjęła z niej czarne rurki, bluzkę na ramiączkach oraz baleriny i zniknęła w łazience. Gdy wyszła, przeczesała jeszcze włosy i ciągnąc za rękę bruneta, wyprowadziła ich za zewnątrz.
-To gdzie idziemy? - zapytała po chwili marszu.
-Zobaczysz - odpowiedział, tajemniczo się do niej uśmiechając. Szli tak przez dłuższą chwilę w całkowitym milczeniu. Powoli zaczynała kojarzyć drogę, którą raz już przemierzyli. Panował już mrok, gdy stanęli przed wejściem do ciemnego o tej porze lasu.
-Zwariowałeś!? - zapytała zaskoczona, prawie krzycząc. Przyprowadził ją w nocy do miejsca, w którym nie było żywej, ludzkiej duszy. Ufała mu, jednak w tej chwili nie była pewna czy powinna. Niepokój rósł w niej z każdą chwilą jego milczenia.
-Przecież Cię nie zgwałcę, Haruno! - zaśmiał się z jej wystraszonej miny - No nie bój się! I staraj się tak nie opierać, bo ciągnąć, cię nie będę - syknął, próbując zmusić kobietę, do podążania za nim. Chciał jej pokazać coś fantastycznego, a ona wszystko mu utrudniała.
-Nie wejdę tam - nadęła śmiesznie policzki w geście protestu. Nie zamierzała niepotrzebnie się narażać. Nawet, jeśli była z kimś, komu ufała i w kogo wierzyła.
-Dobra. Więc zrobimy inaczej - nawet się nie spostrzegła, gdy stanął za nią i zawiązał jej coś na oczach, uniemożliwiając badanie sytuacji i terenu. Następnie złapał ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Pisnęła zaskoczona i przerażona jednocześnie. Nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji - Nie chcesz po dobroci, to zabiorę cię tam siłą - westchnął ciężko i mimo jej protestów, wznowił chód.
*
                Przez dłuższą chwilę stała i nie potrafiła uwierzyć własnym oczom. Sasuke przeniósł ją taki kawał drogi, przy akompaniamencie wyzwisk kierowanych w jego stronę, aby pokazać jej coś tak bardzo nieprawdopodobnego. Na jego miejscu zapewne przy którymś z kolei przekleństwie, po prostu by zawróciła i do tego jeszcze odpowiednio dobiłaby go, opowiadając o tym, co straciła. A jednak on nie był nią i w spokoju niósł ją przez las. Nie raz potykając się o plątaninę różnych roślin oraz o wystające korzenie drzew. Ani razu nie powiedział żadnego złego, niecenzuralnego słowa. I dzięki jego opanowaniu, mogła dostąpić zaszczytu ujrzenia widoku rodem z bajek Disneya o księżniczkach. Przed nią znajdowało się niewielkie jeziorko, w którym odbijał się Księżyc. Wokół niego rosły drzewa iglaste, odgradzając go niejako od reszty lasu. Po tafli wody pływały lilie wodne, a nad jej powierzchnią latały świetliki. Gdzieś w trawie swój koncert dawały świerszcze i inne nocne stworzonka.
-Jak tu pięknie - szepnęła, podchodząc bliżej wody. Sasuke zbliżył się do niej i powoli złapał za jej dłoń. Nawet się nie obejrzała, gdy pociągnął ją do przodu, co spowodowało, że oboje wpadli do jeziorka. Wynurzyła się na powierzchnię i przebierając nogami, podpłynęła bliżej brzegu. Zatrzymała się dopiero, gdy wyczuła grunt pod stopami. Uwielbiała pływać, jednak nie w miejscach, których nie znała - Ty naprawdę zwariowałeś - zaśmiała się, ochlapując bruneta, który uśmiechnął się do niej szeroko. Powoli podpłynął do niej i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jej oczy. Wreszcie zakłopotana kobieta spuściła wzrok.
-Czemu nie możemy spróbować? - usłyszała jego głos po bardzo długim milczeniu. Nie rozumiała, o co mu chodzi. Wprawdzie w jej głowie świtała jedna myśl, uparcie niedająca jej spokoju, jednak odrzucała ją, sądząc, że to niedorzeczne.
-Czego? - zapytała na powrót patrząc w jego oczy i szukając w nich jakiejkolwiek odpowiedzi. Na marne. Poczuła, jak nagle się spiął i spoważniał.
-Sakura... Ty mi naprawdę się bardzo podobasz... - mruknął bardzo cicho, jakby liczył na to, że może go nie usłyszy. Jednak ona doskonale wiedziała, co powiedział. I w głębi się z tego bardzo cieszyła. W końcu podjęła już decyzję i była pewna, że musi to wszystko zakończyć właśnie w tym momencie.
-Ja...
-Powiedziałaś mi dziś, że i ja ci się podobam... Więc chyba możemy być razem - dodał niepewnie, nie dopuszczając jej do słowa. Jeszcze raz wszystko przeanalizowała. Poprzypominała sobie wszystkie rozmowy z Hinatą, Shikamaru oraz matką. Przywołała we wspomnieniach chwile spędzone wspólnie z Sasuke. Zyskała pewność, której brakowało jej przez kilka ostatnich dni. Teraz już wiedziała, czego tak naprawdę chciała.
-Myślę, że możemy spróbować - uśmiechnęła się, a po chwili poczuła usta Sasuke na swoich. Całował ją delikatnie i czule, jednak z nutą namiętności. Był szczęśliwy, jak jeszcze nigdy. Po kilku minutach postanowili wracać. W końcu las nie należał do miejsc najchętniej odwiedzanych w środku nocy. Cali mokrzy, śmiejąc się i trzymając za ręce wrócili do domu Naruto, rozchodząc się od razu do swoich pokoi.
*
                Nowinę o tym, że są razem przekazali przyjaciołom następnego dnia przy obiedzie. Już podczas śniadania wszyscy wyczuli znaczącą zmianę w ich zachowaniu. Patrzyli na siebie inaczej, odnosili się do siebie w inny sposób. Nikt jednak się nie odzywał, nie chcąc naciskać na nich. Po pierwszym posiłku gdzieś zniknęli i w asyście śmiechów wrócili dopiero na obiad.
-Jesteśmy razem - takie były pierwsze słowa pary, po wejściu do pomieszczenia, w którym zasiadali już wszyscy pozostali domownicy. Naruto rzucił się na nich, chcąc im pogratulować, co skończyło się rozlaną zupą i wywróconym krzesłem. Shikamaru mruczał pod nosem, że był pewny, że kiedyś będą razem i uśmiechał się zadowolony. Hinata z Ino wyściskały przyjaciółkę dopiero po posiłku, życząc jej powodzenia i szczęścia. Ino o dziwo nie sprawiała problemów i cieszyła się, widząc zadowoloną zielonooką.
*
                Godzinę po obiedzie spotkali się pod garażem. Umówili się na jazdy, które musieli zacząć nadrabiać, ze względu na to, że przez kilka ostatnich dni całkowicie je zaniedbali. W samochodzie panowała przyjemna atmosfera, nawet wtedy, gdy kobieta popełniała błędy. Sasuke był bardziej wyrozumiały niż kiedykolwiek. A wszystko za sprawą miłości.
Skręciła w kolejną uliczkę, gdy po samochodzie rozniosła się cicha melodia, wydobywająca się z komórki Sakury. Chciała po nią sięgnąć, jednak uprzedził ją Uchiha.
-Odbiorę, a ty zaparkuj na tamtym parkingu - po tych słowach złapał za telefon. Wolał nie ryzykować tym, że po raz kolejny odebrałaby połączenie, narażają ich na niechybną śmierć. Zerknął na wyświetlacz, po czym nacisnął zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha - Dzień dobry, pani Haruno. Z tej strony Sasuke Uchiha. Zaraz dam pani Sakurę, tylko niech ona najpierw zaparkuje - powiedział, uśmiechając się do swojej dziewczyny.
-Ach! Sasuke. Dużo o tobie słyszałam - zaśmiała się kobieta po drugiej stronie - Jak się masz?
-Dobrze. Dziękuję... O! Już podaje Sakurę. Dowidzenia - oddał telefon właścicielce i rozsiadł się wygodnie w fotelu, przyglądając się zielonookiej.
-Hej mamo! - pisnęła wesoło - Nie uwierzysz! Mam faceta! I siedzi koło mnie!
-Jesteś z Sasuke? Gratuluje Sakurcia! - nawet mężczyzna usłyszał ten radosny krzyk starszej Haruno. Cieszył się z takiego entuzjazmu jej matki na tą informację - W takim razie musimy się spotkać. Najlepiej jeszcze dziś. Powiedzmy... za godzinę, tam gdzie ostatnio. Do zobaczenia - kobieta nie czekając na reakcję córki, rozłączyła się. Sakura westchnęła, patrząc z niewinnym uśmiechem na mężczyznę.
-Jedziemy do Ōnojō. Poprowadzisz? - zapytała z nadzieją, pisząc jednocześnie wiadomość do matki, aby ta pod żadnym pozorem nie wspominała nic o Saiu. Postanowili wstąpić na moment do domu, przebrać się, zamienić auto i dopiero wtedy wyruszyć. Mieli na to jedynie godzinę, jednak brunet stwierdził, że umie jeździć i na pewno będą na miejscu na czas.
*
                Kiyo Haruno siedziała w ogródku przy restauracji i popijała wodę, przyniesioną jej przez kelnera. Cieszyła się bardzo ze szczęścia córki, jednak mimo to obawiała się o jej przyszłość. Sądziła, że Sakura zbyt szybko podjęła decyzje. Czuła się też trochę winna, bowiem sama namawiała ją do tego, jednak nie sądziła, że zielonooka potraktuje to aż tak bardzo poważnie. Westchnęła głośno. Nagle zauważyła znajomy samochód parkujący na pobliskim parkingu. Tym samym przyjechała Sakura z Hinatą, ostatnim razem. Widząc wysiadającego z niego bruneta, o mało nie zakrztusiła się pitą wodą. Był zdecydowanie przystojniejszy niż na zdjęciu, które pokazała jej Hyuga. Wiatr rozwiewał jego włosy, gdy szedł z jej córką za rękę, uśmiechając się serdecznie. Wstała z zajmowanego miejsca, gdy podeszli do niej. Mężczyzna podał jej zakupiony po drodze bukiet kwiatów.
-Ach! Dziękuję Sasuke... Ale nie trzeba było - zaśmiała się wesoło. Nie dziwiła się, że jej córka wybrała go - Czy ty młoda damo chcesz sobie nogi połamać? - zapytała po chwili, sceptycznie spoglądając na strój swojego dziecka. Krótka sukienka, zielona torebka oraz wysokie szpilki. To właśnie na nich skupił się nienawistny wzrok pani Haruno - W przyszłości będziesz mieć problemy z kręgosłupem, nogami i Bóg wie, z czym jeszcze. Kto to widział, chodzić w takich butach! - mruknęła, na powrót siadając. Para zrobiła to samo.
-Jak zawsze przesadzasz. Co mnie widzisz, to mówisz to samo - zaśmiała się. Po chwili kelner przyjął ich zamówienie, a oni pogrążyli się w rozmowie, co jakiś czas głośno się śmiejąc. Kiyo wypytywała bruneta o jego życie, zainteresowania. W pewnym momencie tematem zeszli nawet na swoje poglądy polityczne. W wielu poruszanych kwestiach mieli odmienne zdanie, jednak w większości zgadzali się ze sobą całkowicie. Sakura od razu zauważyła, że jej matka polubiła Sasuke. Sai nie mógł się z nim równać.
*
                Stała i wpatrywała się w swoją rodzicielkę. Sasuke poszedł do auta, chcąc dać kobietom kilka minut sam na sam. Przypuszczał, że chcą ze sobą porozmawiać w cztery oczy. I tak właśnie było. Jednak, gdy tylko pozostały we dwie, zapanowała miedzy nimi głucha cisza.
-Dlaczego Sai, a nie on? - odezwała się w końcu starsza kobieta, opierając brodę o splecione dłonie i wpatrując się uparcie w oczy swojej córki.
-No przecież teraz tylko Sasuke...
-Zerwałaś z Saiem!? - prawie krzyknęła, sądząc, że związek jej córki z tamtym mężczyzną jest już nieaktualny. Jednak kolejne słowa jej córki wyprowadziły ją z tego błędu - Ale zamierzasz to zrobić, prawda? - zadała następne pytanie z nadzieją, że otrzyma odpowiedz twierdząca.
-Nie wiem - mruknęła zielonooka, spuszczając wzrok i chowając twarz w puszystych włosach.
-Wiesz, że oboje z ojcem wolelibyśmy zięcia takiego, jak Sasuke. Uważam, że Sai jest zbyt ponury i poważny, jak dla ciebie, Saki. Oczywiście nie chce do niczego cię nakłaniać, ponieważ to ty zdecydujesz, co zrobisz, jednak... Sasuke jest o niebo lepszy niż Sai! I zdecydowanie przystojniejszy! No a ja chcę, żeby moje wnuki były piękne i mądre!
-Mamo! - krzyknęła oburzona Sakura. Nie wiedziała, co powinna zrobić, a jej matka nagle wyskakuje z gadką o wnukach. Ona przecież jeszcze w ogóle nie myślała o dzieciach.
-No co? Ja chce wnuki! Do śmierci na nie czekać nie będę - prychnęła, po czym zaśmiała się dźwięcznie - Chodźmy już do niego, bo to nie wypada kazać na siebie czekać - wstała od stolika. Sasuke uprzednio uregulował rachunek, więc nie musiały się tym martwic. Powoli ruszyły w stronę samochodu, z którego po chwili wysiadł brunet.
-Wpadnijcie do nas niedługo - zaproponowała z uśmiechem - Chciałabym, abyś poznał mojego męża, Sasuke. Jestem pewna, że się polubicie... To może czwartek? - zapytała z nadzieją. Naprawdę chciała, aby Ryu poznał nowego wybranka ich córki.
-Jesli Saki nie ma nic przeciwko, to z miłą chęcią przyjedziemy - odpowiedział, obejmując w tali zielonooką, która zachichotała cicho.
-Jasne, że wpadniemy! Pa mamo! - kobieta pożegnała ich, cmokając zarówno Sakurę, jak i Sasuke w policzki. Następnie pomachała im na pożegnanie i skierowała się do swojego samochodu, aby wrócić do domu i zdać dokładną relację swojemu mężowi. Para natomiast śmiejąc się i komentując miniony dzień, wracała do domu Uzumakiego. Sakura była bardzo zadowolona z reakcji mamy. Obawiała się tego, jak w czwartek zachowa się jej ojciec. Była pewna, że może spodziewać się wszystkiego. Nagle do jej głowy wpadł pewien pomysł.
-Czy w środę możemy jechać do twoich rodziców? - brunet spojrzał na nią przerażony. Nie był jeszcze gotowy na taki krok. Bał się spotkać ich po długiej rozłące wynikającej wyłącznie z jego głupoty - Chciałabym ich poznać, a także mogłabym ocenić stan twojego ojca - dodała, widząc niepewność wymalowaną na jego twarzy.
-No...no dobrze - zgodził się po chwili zastanowienia. Dla Sakury był w stanie zrobić wszystko. A dzięki temu mógł także, za sprawą zielonookiej pomoc ojcu. Chyba wreszcie był szczęśliwy.
*
                -Czy to zawsze ja muszę być winna, ty cholerny dupku? - całą drogę powrotną z jazd słuchał takich i jeszcze gorszych epitetów, kierowanych pod jego adresem. Może rzeczywiście poniosło go i przesadził, jednak to wszystko wynikało wyłącznie z jej winy. Po południu wybrali się na jazdy. W wyśmienitych humorach ruszyli w trasę. Za kierownicą czuła się coraz pewniej. Przez pierwszą godzinę planowali najbliższe dni. Omawiali wizytę w domu Sasuke oraz w posiadłości rodziców Sakury. W pewnym momencie brunet kazał skręcić jej na skrzyżowaniu w prawo. Nie wahając się, wrzuciła kierunkowskaz i nawet się nie obejrzała, a samochód zatrzymał się gwałtownie. Nie zauważyła pojazdu chcącego wyjechać z parkingu. Kierowca myśląc, że ona chce zjechać i zaparkować, wyjechał. I skończyłoby się dwoma rozbitymi autami, gdyby nie szybka reakcja Sasuke. Wysiadł szybko, przeprosił wściekłego kierowcę tamtego samochodu i zasiadł z powrotem na swoim miejscu.
- Wjedź na parking - posłusznie wykonana jego polecenie, nie chcąc się narażać. Na kilometr by wyczula, że jego dobry nastrój poszedł się paść. Mruczał coś niezrozumiałego pod nosem, gdy powoli i ze skupieniem podchodziła do parkowania. Niecierpliwie jednak z całej siły odepchnął jej ręce i skręcił kierownicę tak, że o mały włos znów uniknęli zderzenia. Tym razem w tył innego pojazdu - Ja się zastanawiam, czy warto puszczać cię w ogóle na drogi. Stanowisz zagrożenie. W ogóle nie wiem, po jaką cholerę chcesz jeździć!?
-Czego ty ode mnie chcesz?! - nerwy jej puściły, słysząc wiele przykrych słów kierowanych w jej stronę - Ciekawe, kto teraz byłby wjechał do tyłu innego auta, Uchiha!
-Powinnaś myśleć, kiedy dajesz kierunkowskaz. W ogóle nie oceniasz sytuacji na drodze - warknął ignorując jej poprzednią wypowiedź - Wysiadaj - nie sprzeciwiała mu się. Po prostu zrobiła to, co kazał i niczym obrażona księżniczka zasiadła z tyłu, nie chcąc na niego patrzeć. Z jej ust wypływały za to najgorsze przekleństwa i wyzwiska. W ten oto sposób dotarli do domu. Po ich ostatniej kłótni po jazdach, Naruto schował wszystkie wazony i inne kruche przedmioty, aby w przypływie emocji, nie zrobili im żadnej krzywdy. Wszyscy go wtedy wyśmiali, jednak on wiedział swoje. I nie mylił się. Zaniepokojony głośnymi krzykami, wyszedł do przedpokoju i zauważył wściekłą, klnącą na cały głos Sakurę, wspinająca się na piętro i równie zdenerwowanego przyjaciela, który wpatrywał się w schody z istną nienawiścią. Tak, jakby one były czemukolwiek winne. Po chwili po całym domu rozniósł się trzask drzwi. To zielonooka zamknęła się w swoim pokoju, uprzednio nazywając jeszcze bruneta "pierdolonym dupkiem". Naruto zaśmiał się, klepiąc bruneta po plecach.
-Czego? - Uchiha spojrzał na niego wściekle. Nie rozumiał, dlaczego ten blondyn pojawiał się w najgorszych momentach. Akurat wtedy, kiedy on chciał mieć święty spokój.
-Jesteście jak stare, dobre małżeństwo - mruknął, idąc za Uchihą do kuchni - Powinieneś ją jakoś uspokoić. Zaproponuj jej randkę, kwiaty. Ledwo zostaliście parą, a już się kłócicie. Tak nie wypada. Zabierz ją gdzieś. Kobiety lubią romantyczne randki - z lodówki wyjął butelkę z wodą i nalał jej do dwóch szklanek.
-Jasne, jasne... To idź. Ja muszę ochłonąć - syknął, wychodząc do salonu. Naruto westchnął zrezygnowany. Znowu musi pomagać im się pogodzić. A przecież wcale się na to nie pisał. Gdyby wiedział, że tak to będzie wyglądało, to za wszelką cenę starałby się nie dopuścić do ich poznania się. Wszedł na piętro i chciał wejść do pokoju zielonookiej, jednak drzwi były zamknięte od środka na klucz.
-Sakurcia. Proszę, otwórz - zaczął cierpliwie, w myślach jednak przeklinając Uchihę. Nie był jego chłopcem na posyłki, a jednak ten ciągle go wykorzystywał do załatwiania swoich spraw.
-Czego chcesz Naruto - warknęła przez zaciśnięte zęby. Na twarzy blondyna wymalowane było zdziwienie, pomieszane z zaskoczeniem. Słyszał, jak załamał się jej glos.
-Płaczesz?
-Nie! - ryknęła. Coś spadło, lub zostało celowo zrzucone i rozbiło się. Kłamała. Był tego pewny. I nie potrafił tego znieść. Przeklął siarczyście pod nosem na przyjaciela.
-Sasuke chce żebyś poszła z nim dziś wieczorem na randkę - wyjaśnił cel swojego przybycia. Usłyszał jednak przepełniony goryczą śmiech.
-I myśli, że się zgodzę, gdy wyśle do mnie z tym ciebie? A może też pójdziesz ze mną na tą randkę, zamiast niego? - zakpiła. Było to dla niej co najmniej irracjonalne. Najpierw krzyczy po niej i zwala na nią całą winę, a teraz ma czelność przysyłać do niej swojego najlepszego przyjaciela, bo sam nie jest w stanie ruszyć tyłka i zachować się jak mężczyzna - Niech sam mnie zaprosi. Wtedy to przemyślę - mruknęła siadając na łóżku. Na podłodze leżało szkoło. W przypływie złości, stłukła kolejny wazon. Po chwili usłyszała, jak blondyn wzdycha pod drzwiami, a następnie zbiega po schodach. Nasłuchiwała, chcąc dowiedzieć się, czy brunet przyjdzie, czy nie. Po chwili jednak już stał pod jej pokojem.
-Otwórz! - wydał polecenie, waląc pięścią w drzwi. Prychnęła pod nosem.
-Nie będziesz mi rozkazywać, Uchiha! - krzyknęła na cały głos. Zaskoczona zdała sobie sprawę, że słyszała głośmy śmiech Naruto. Uniosła kąciki ust, w delikatnym uśmiechu. On zawsze był wszystkiego ciekaw.
-Otwórz te cholerne drzwi! - warknął po raz kolejny, głośniej - Haruno! Ty uparta babo!
-Przypominam ci, że jestem na ciebie zła. Chyba nie chcesz jeszcze bardziej sobie zaszkodzić? - zapytała ze stoickim spokojem, powoli podchodząc do drzwi. Chciała się z nim trochę podroczyć, zanim wpuści go do siebie. W odpowiedzi po raz kolejny uderzył w drzwi. Usłyszała, jak westchnął głośno. Starał się uspokoić i opanować emocje.
-Dobra... Jestem spokojny - mruknął tak, jakby chciał przekonać samego siebie - Możesz otworzyć te drzwi? Proszę... - zaśmiała się pod nosem, przekręcając klucz w zamku. Szybko odskoczyła, gdy drzwi gwałtownie się otworzyły. W progu stał Sasuke, z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a zza jego ramienia zaglądał Naruto z szerokim uśmiechem - Słuchaj uważnie! Dziś... Ty i ja... Punkt dwudziesta... Pod domem... Nie spóźnij się! - po tych słowach szybko poszedł o niej, wpił się namiętnie w jej usta, a następnie wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Zaśmiała się, padając na łóżko. Takiego czegoś się po nim nie spodziewała.
*
                Siedziała w swoim tymczasowym pokoju i chichotała pod nosem. Zaskoczyło ją zachowanie Sasuke. Wciąż miała przed oczami obraz lekko zirytowanego, naburmuszonego macho. Wprawdzie nie wybaczyła mu jeszcze jego zachowania podczas jazd, jednak był na dobrej drodze do poprawienia swojej sytuacji. Nagle do drzwi ktoś zapukał. Myśląc, że to znów Sasuke uśmiechnęła się lekko, zezwalając jednocześnie na wejście. Jej kąciku ust uniosły się jednak wyżej, gdy do pomieszczenia wkroczyły jej dwie przyjaciółki. Od razu podeszły bliżej, rzucając się na łóżko obok zielonookiej.
-Jak tam? Co to znów za awantura była? - wypaliła na powitanie Ino, śmiejąc się i biorąc w dłoń książkę leżącą najbliżej niej. Spojrzała ze zdziwieniem na tytuł - Powieść detektywistyczna?
-Oj no i co z tego? - mruknęła, odpowiadając od razu na oba pytania, po czym dodała - Szkoda gadać. Ale już w sumie chyba wszystko w porządku... Zabiera mnie na randkę...
-I mówisz nam to dopiero teraz? - blondynka zerknęła groźnie na Sakurę, natomiast milcząca wciąż Hinata przejęła książkę i zaczęła czytać opis fabuły umieszczony z tyłu na okładce - Czemu my zawsze dowiadujemy się ostatnie?
-Sama zostałam poinformowana o tym chwilę temu, no!  - zaśmiała się z naburmuszonej miny Ino.
-W ogóle jak się czujesz w nowym związku? - odezwała się wreszcie białooka, odkładając trzymany przedmiot na swoje wcześniejsze miejsce.
-Wspaniale. Wyłączając rzecz jasna nasze drobne sprzeczki... Chociaż w sumie one wcale nie są takie złe...
-Tak... Bo to takie romantyczne, gdy para kłóci się o wszystko na każdym kroku i mówi do siebie po nazwiskach - zironizowała blondynka, kręcąc głową i wznosząc oczy do sufitu.
-Przestań Ino... - wtrąciła się Hinata i szturchnęła kobietę w ramię - Skoro im to nie przeszkadza, to ja nie widzę problemu.
-Swoją drogą Hinata... Miałaś nam kiedyś opowiedzieć, jak to się stało, że wylądowałaś z Naruto w łóżku - Haruno zaśmiała się, przypominając sobie niedokończony temat. Na policzki Hyugi wstąpiły dorodne rumieńce.
-Super! To ja cię bronię, a ty mi wyskakujesz z takim czymś - mruknęła i nadęła policzki - Jesteście okropne!
-Ale i tak nas kochasz... - kobiety przytuliły do siebie zakłopotaną Hinatę, wesoło chichocząc - Tym razem też ci daruję, bo za niecałe dwie godziny mam randkę, a muszę się wybrać i...
-No to, na co jeszcze czekasz?! - pisnęła podekscytowana Ino, zapominając o wcześniej poruszanym temacie Hinaty - Ty idziesz się umyć, a my wybierzemy ci ubrania i zajmiemy się całą resztą! - przyjaciółki prawie siłą wepchnęły ją do łazienki. Nie mając wyboru, zaczęła się rozbierać.
-W ogóle gdzie pójdziecie? - zapytała po chwili ciszy Hinata.
-Nie wiem! Ale pewnie skończy się jak zwykle na plaży! - odkrzyknęła zza drzwi, wchodząc pod prysznic.
-Ja się tym zajmę! - zapewniła blondynka! Zanim odkręciła wodę i pozwoliła jej spłynąć po swoim ciele, usłyszała jeszcze głośny krzyk sprzeciwu białookiej. Uśmiechnęła się pod nosem. Kochała je jak siostry.
                Gdy tylko wyszła odświeżona z łazienki, od razu została posadzona na łóżku. Koło niej leżała kosmetyczka, a za sobą słyszała już odgłos suszarki. Po chwili poczuła ciepłe powietrze, wydobywające się z urządzenia, które owiewało jej włosy oraz skórę. Ino zasiadła przed nią na niskim krzesełku i nakazała jej zamknąć oczy, aby móc ją pomalować.
-To ja się boję, co wy będziecie ze mną wyrabiać, gdy będzie mnie trzeba przygotować do ślubu - zaśmiała się, jednak szybko umilkła zdając sobie sprawę, że to wydarzenie stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Była prawie pewna, że do jej ślubu z Saiem nie dojdzie.
-Coś ty! Zajmą to się tobą kosmetyczki. My też będziemy musiały zrobić się na bóstwa! Nie myśl tylko o sobie, Sakura! - parsknęła blondynka, udając urażoną. Gdy tylko Hinata skończyła suszyć jej włosy i lekko je zakręcać, a Ino ostatni raz pociągnęła jej usta błyszczykiem, stanęły przed nią z kompletem ubrań.
-Będzie romantycznie! I tak też musisz wyglądać - białooka podała jej koronkową sukienkę oraz czarny żakiet i szpilki - Wieczorem może być chłodno, a nie chcemy, żebyś się przeziębiła - dodała, gdy Haruno spojrzała na okrycie dosyć sceptycznie.
-No już zmykaj się ubrać i na randkę, bo powoli kończy ci się czas - zerknęła przelotnie za zegarek, wchodząc z powrotem do łazienki.
*
                Wyszła przed dom kilka minut po godzinie dwudziestej. Sasuke czekał już na nią, oparty o betonowy murek. Gdy tylko ją zauważył, podszedł do niej i mocno ją przytulił, szepcząc jej do ucha "przepraszam". Po jej ciele rozszedł się przyjemny dreszcz, gdy jego ciepły oddech, podrażnił jej delikatną skórę. Nie rozumiała, dlaczego przed jej oczami nagle pojawił się obraz Naruto, tłumaczącego mu to, jak powinien się zachować. Uśmiechnęła się delikatnie do bruneta, odsuwając od siebie tą dziwną wizję. Pocałowała mężczyznę w policzek, a następnie trzymając się za ręce, ruszyli spacerkiem w stronę centrum miasta. Po kilkunastu minutach takiego powolnego chodu oraz całkowitego milczenia, dotarli do restauracji, w której jak się okazało, Sasuke zamówił dla nich stolik w zacisznej, najbardziej odludnej części lokalu. Przy posiłku dyskutowali o wszystkim. O pogodzie, o przyjaciołach, o swoim związku, o ich rodzicach, o wyścigach, zwierzętach, zainteresowaniach... Tematy im się nie kończyły. Z jednego płynnie przechodzili do drugiego. Śmiali się i umiarkowanie wygłupiali. Kłótnia poszła w zapomnienie. Po uregulowaniu rachunku, udali się znów spacerkiem na plażę, na której ostatnimi czasy razem dużo przebywali. Położyli się na piasku i przez dłuższą chwilę, w ciszy wpatrywali się w gwiazdy. Żadne chmury nie przysłaniały tej nocy migoczących światełek. Sakura położyła głowę na piersi Sasuke i bawiła się palcami jego prawej dłoni. Czuła się wspaniale. Mogła się wyciszyć, rozluźnić i nie zadręczać się wieloma sprawami, które do tej pory nie dawały jej spokoju. Odprężyła się i cieszyła się z chwil spędzonych z brunetem. Jej sympatia do jego osoby powiększała się z każdym kolejnym dniem. Przy nim czuła się bezpiecznie i swobodnie, jak nigdy przedtem przy Saiu. Przy Sasuke mogła być sobą. Nie musiała udawać przykładnej, ułożonej damy. Mogła bawić się jak nastolatka i jednocześnie czuła się jak dojrzała kobieta. Była wolna, pomimo tego, że była w związku. Wtuliła się mocniej w mężczyznę, szepcząc "dziękuję".
                Kilka minut przed północą, zebrali się z plaży i podążyli do domu, jednak brunet miał trochę inne plany. Parę kroków przed schodkami prowadzącymi na werandę, pociągnął kobietę za rękę. Zaprowadził ją na tyły niewielkiego ogrodu, znajdującego się ze wschodniej strony domu. Już z daleka widziała coś na kształt małego domku, a gdy tylko zbliżyli się na wystarczającą odległość, zdała sobie sprawę z tego, że to buda, z której po krótkiej chwili wyskoczył potężny wilczur. Sakura odskoczyła prędko przerażona, gdy pies rzucił się w jej stronę, z wywieszonym jęzorem. Sasuke zaczął się śmiać z miny zielonookiej. Owczarek natomiast podszedł do swojego właściciela i padł przed nim na plecy, domagając się pieszczot.
-To Suzuki. Nie bój się jej. Jest potulna jak baranek - wytłumaczył, widząc jak kobieta niepewnie zbliża się do niego i do psa - Podrap ją za uchem - polecił. Sakura niepewnie dotknęła jednego ucha, następnie coraz odważniej głaszcząc ją po całym kudłatym łbie i grzbiecie.
-Czemu wcześniej jej nie pokazałeś? - zapytała siadając na pobliskiej ławeczce. Suzuki położyła się koło jej nóg. Najwidoczniej Sakura zdobyła jej sympatie. Przez kilka minut panowała cisza.
-No jakoś nie było kiedy i jak... - mruknął, rzucając patyk, za którym po chwili pobiegł wilczur, znikając w mroku nocy. Oni natomiast wrócili do domu. Sakura pod drzwiami swojego pokoju, pocałowała Sasuke. Następnie rozeszli się, aby móc w spokoju przygotować się do snu, a później oddać się w objęcia Morfeusza.
*
                Nadeszła w końcu długo wyczekiwana przez nich środa. Z samego rana ruszyli w drogę, dzięki czemu podróż zajęła im tylko pół godziny. Gdy przyjechali do Asakury, Sasuke westchnął głęboko. Nie był w tym miejscu od ponad 9 lat. Zaskoczony zauważył, że okolica niewiele się zmieniła. Widział te same budynki, które mijał każdego dnia spędzonego w tym mieście, gdy był jeszcze nastolatkiem. Jednocześnie wjeżdżając do Asakury poczuł strach. Z każdym kolejnym pokonanym kilometrem wzrastała w nim panika. Nie wiedział, jak powinien się zachować po tylu latach nieobecności. Miał świadomość, że powinien paść przed rodzicami na kolana i błagać o wybaczenie. Sakura widząc jego stan, położyła dłoń na jego kolanie i ścisnęła je lekko w geście wsparcia. Była przy nim i chciała, żeby wiedział, że co by się nie działo, to ona mu pomoże. Uśmiechnęła się do niego, szepcząc, że wszystko będzie w porządku. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech i dodał gazu, zdając sobie sprawę, że samochód ledwo się toczył.
                Zapukał do drzwi. Dłoń mu się trzęsła i oblał go zimny pot. Sakura cały czas trzymała go za rękę, jednak teraz nawet to już mu nie pomagało. Niespodziewanie usłyszał dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza, na co cofnął się przerażony. Już po chwili jednak stał twarzą w twarz z zaskoczonym lokajem, którego doskonale pamiętał.
-Sasuke! - brunet uśmiechnął się. Najwidoczniej mężczyzna wreszcie zrozumiał, że ma się do niego zwracać po imieniu. Ben żadnych "dodatków" typu panicz i podobne. Nie czekając na nic, uścisnął mocno lokaja, pokazując mu tym gestem, jak bardzo za nim tęsknił.
-Witaj Shidou. To Sakura... - przedstawił swoją partnerkę, stającą lekko z tyłu i przyglądającą się temu wszystkiemu z lekkim uśmiechem. Przypuszczała, że brunet miał dobry kontakt ze służbą. Po krótkim wymienieniu uprzejmości, starszy mężczyzna zaprowadził ich w głąb domu. Powoli wkroczyli do salonu. Już z daleka widzieli kobietę siedzącą na sofie, odwróconą do nich tyłem, która przeglądała jakieś dokumenty.
-Pani Mikoto. Ma pani gości - kobieta na te słowa odwróciła się do przybyłych. W jednej chwili na jej twarzy wymalowało się zaskoczenie, a w oczach pojawiły się łzy, które obficie wypłynęły. Czym prędzej podeszła do swojego syna i głośno szlochając, tuliła go do siebie. W pewnym momencie myślał, że sam się rozpłacze, jednak zagryzł zęby i powstrzymał się. Sakura stała z boku i cicho rozmawiała z lokajem. Gdy w końcu Mikoto zaczęła się uspokajać, brunet odsunął ją lekko od siebie i patrząc w jej oczy z czułym uśmiechem, wskazał ręką na zielonooką. Widząc ten gest, od razu do nich podeszła. Sasuke złapał jej dłoń.
-Mamo. To Sakura Haruno. Moja dziewczyna - przestawił swoją partnerkę. Starsza kobieta mocno przytuliła młodszą.
-Mimo mi cię poznać... Czyżbyś to ty zmusiła go do przyjazdu tutaj? - zapytała, po chwili patrząc na syna z wyrzutem - Z ojcem nie jest dobrze, a ty znikasz i nie dajesz znaku życia! - oburzyła się. Po łzach pozostały jedynie ślady na policzkach.
-W sprawie ojca też przybywam - zapewnił matkę - Sakura jest lekarzem i jest w stanie pomoc tacie - zielonooka zarumieniła się lekko pod wpływem spojrzenia pani Uchiha.
-To cudownie! - wykrzyknęła w końcu - Tylko on nie chce się leczyć! Jest strasznie uparty - niespodziewanie znów posmutniała. Stan zdrowia jej męża pogarszał się, a on nie reagował na prośby jej i Itachiego. Nie zamierzał iść do szpitala, gdzie byłby pod specjalistyczną opieką lekarzy, dysponujących profesjonalnym sprzętem.
-Ja też jestem uparta. Tylko najpierw chciałabym poznać historie przebiegu choroby - wyjaśniła szybko Haruno, uśmiechając się delikatnie. Po chwili po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka.
-Fugaku się obudził i domaga się towarzystwa. Ja już nie mam siły do niego. Ostatnio więcej czasu spędza z nim Shidou niż ja. To wszystko mnie przerasta - wyznała cicho - Pójdziesz do niego Sasuke? Na pewno się ucieszy na twój widok. Bardzo tęsknił - brunet przełknął ślinę, po czym wstał i powoli skierował się na piętro. Doskonale pamiętał, gdzie znajdowała się sypialnia rodziców, toteż trafienie tam nie sprawiło mu problemu. Kobiety natomiast zostały same. Minato była zachwycona Sakurą. Na początku opowiedziała jej o dzieciństwie i młodości Sasuke. Potem o jego buncie i ucieczce. Sakurze serce krajało się na myśl o tym, jak bardzo musiały cierpieć obie strony. Rodzice z powodu straty syna, a Sasuke przez brak zrozumienia i wsparcia. Zastanawiała się, jak przebiega rozmowa Sasuke z ojcem, jednak niedane jej było długo o tym myśleć, ponieważ Mikoto podała jej plik dokumentów opisujących rozwój choroby pana Uchihy. 
-Z karty wynika, że widoczne były wszystkie objawy tej choroby. Kaszel, krwioplucie, gorączkowanie, tracenie na wadze, krwotoki...
-Tak. Mieliśmy też do czynienia z zapaleniem twardówki oka, jednak lekarz szybko to wyleczył.
-Przepraszam, że zapytam, ale dlaczego nie przewiozła go pani do szpitala? Myślę, że tam miałby lepszą opiekę niż w domu.
-Jak już mówiłam... Ja tego chciałam, lekarz także tego oczekiwał, ale on się uparł i powiedział, że zostaje! On twierdzi, że lekarze go zignorują, albo jeszcze bardziej pogorszą jego stan. Mój mąż nie ufa personelowi szpitalnemu. Woli lekarzy prywatnych i dlatego jeden odwiedza nas codziennie rano, sprawdzając stan Fugaku.
-Możemy iść do niego? Chciałabym z nim chwilę porozmawiać.
-Oczywiście, Sakuro.
*
                Sasuke siedział na fotelu i rozmawiał ze swoim ojcem. Wchodząc do pokoju, czuł się, jakby szedł na śmierć. Widząc lekko zamglony wzrok ojca wbity w jego osobę, padł przy łóżku na kolana i rozpłakał się. Pierwszy raz od wielu lat z jego oczu popłynęły obficie łzy. Serce ściskał mu żal i poczucie winy. Jego ojciec zachorował, a on zachował się jak gówniarz i zamiast wrócić do domu, gdy dowiedział się o chorobie ojca, to zwyczajnie uciekał od problemu. Teraz widział jak wiele stracił. Chciał przepraszać i błagać o wybaczenie, jednak nie potrafił wydobyć z siebie głosu. Klęczał z czołem opartym o ramę łóżka. Po kilku minutach uciążliwej ciszy, poczuł na swojej głowie dużą dłoń.
-Tak mi tego brakowało - szepnął mężczyzna, mierzwiąc synowi włosy. Jego głos był cichy i zachrypnięty.
-Przepraszam, tato... Tak mi potwornie przykro. Jestem głupi... Najgłupszy! - uniósł głowę i spojrzał załzawionymi oczami na twarz ojca, który uśmiechał się do niego delikatnie.
-Przejmujesz się mną, czy swoją ucieczką? - zapytał niespodziewanie Fugaku - O mnie się nie martw, ale za tą twoją ucieczkę, to powinienem porządnie kopnąć ci w tyłek, albo chociaż dać ci szlaban! Mam nadzieję, że rozumiesz, jak bezmyślnie postąpiłeś! - warknął, jakby nagle przybyło mu sił.
-Ja zrozumiałem i wróciłem... A to wszystko dzięki pewnej dziewczynie, która może sprawić, że ty wyzdrowiejesz... - mruknął niepewnie.
-Nie chcę o tym słuchać. Leczę się! - zapewnił żarliwie - Ale ją możesz mi opisać... - Sasuke jednak nie zdążył dojść do głosu, bowiem nagle do pokoju, w którym przebywali mężczyźni weszła Mikoto z różowowłosą kobietą, na widok, której chory lekko się uśmiechnął.
-To jest twoja dziewczyna Sasuke?
-Tak tato. To Sakura... Ona może ci pomóc - mruknął ponownie cicho. Wiedział, że jego ojciec nigdy nie lubił przyjmować jakiejkolwiek pomocy od nikogo, a tym bardziej od lekarzy. Zawsze robił wszystko na własną rękę.
-Miło mi cię poznać, kochanie... - uścisnął jej wyciągniętą dłoń, po czym zwrócił się do syna - Piękną pannę sobie znalazłeś. Dobrze, że chociaż ty jeden... - Mikoto zaśmiała się razem z mężem, zielonooka zarumieniła się nieznacznie, a Sasuke spojrzał na rodziców niezrozumiale.
-Itachi jakiś czas temu przedstawił nam swojego partnera. Deidarę bodajże, prawda? - pośpieszyła z wyjaśnieniami pani Uchiha.
-Słyszysz Sasuke?! - pisnęła cicho podekscytowana zielonooka, wizją dwóch zakochanych w sobie mężczyzn.
-Uwierzycie, że gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, próbowała mi wmówić, że jestem gejem? - zapytał ze śmiechem, przyciągając do siebie kobietę, która w geście oburzenia nadęła policzki.
-Nie moja wina, że akurat tak się prezentowałeś! - mruknęła, po czym dodała - Jeżeli mogę... chciałabym chwilę z panem porozmawiać - szepnęła zakłopotana. Nie wiedziała, jak ma go nakłonić do wyjazdu do Tokijskiego szpitala. Fugaku skrzywił się i spochmurniał. Sasuke razem z matką opuścili pokój.
-Drogie dziecko... mi już nic nie pomoże - szepnął i zakaszlał. Sakura podała mu szklankę z wodą, którą mężczyzna wziął w drżące, chude dłonie - Zobacz, co choroba ze mną zrobiła. To już nie ma sensu...
-Proszę pana. Nie rozumiem pana... Jest to choroba uleczalna, jak pan zapewne wie. Wiadomo mogą pojawić się powikłania, ale zdarza się to jedynie w przypadku 10% chorych. Widziałam pana kartę zdrowia, zapoznałam się z przebiegiem choroby i podawanymi lekami. Mogę panu pomóc...
-Jak ty, kochana możesz mi pomóc? Zapewne dopiero skończyłaś studia. Mój stan jest już na tyle kiepski, że wyleczenie mnie może równać się z cudem, a dla takiej młodziutkiej osoby...
-Ma pan rację. Ja niewiele mogę, nie tylko ze względu na mój wiek. Jednak znam osobę, która jest specjalistką we wszystkich dziedzinach i wyleczyła już nie jedną osobę z choroby, która dotknęła pana...
-Sakuro... Wiesz, co?
-Tak? - zapytała nie bardzo rozumiejąc, o co może mu chodzić. Zamierzała przekonać go za wszelką cenę, do podjęcia leczenia u jej mentorki. Była pewna, że jej się to uda.
-Zawsze chciałem doczekać się ślubów moich dwóch synów... O jednym niestety mogę już zapomnieć... Chciałem zostać dziadkiem... Teraz mówisz mi, że mogę wyzdrowieć i żyć normalnie. Robisz mi nadzieję, że może być dobrze...
-Nie robię panu nadziei. Ja wiem, że z pomocą Tsunade może pan wyzdrowieć zupełnie. Aż dziwne, że nikt pana wcześniej do niej nie skierował... Jest specjalistką!
-Może i kierowali, ale niewielu lekarzy chce podjąć się leczenia i tak starszego już człowieka...
-Ale pan wcale nie jest stary. Poza tym wystarczy jeden mój telefon, a będzie pan mógł zostać natychmiast przyjęty w szpitalu w Tokio. Zresztą! - ożywiła się nagle - Zmusiłam pańskiego syna do czegoś, od czego jak tchórz uciekał prawie przez dziesięć lat! Czy gdy wreszcie powrócił do pana syn, zamierza się pan poddać? Nie chcecie spędzić jeszcze wielu lat razem i nadrobić te wszystkich zaległości? - w pokoju zapanowało długie milczenie.
-W Tokio mieszka mój starszy syn Itachi. Znasz go? - zapytał z uśmiechem, starając się jakoś zmienić temat. Nie chciał tego. Był przekonany, że jego nie da się już wyleczyć. Każdego dnia lekarz prowadzący jego chorobę, przekazywał mu coraz gorsze informacje na temat jego zdrowia. Jego stan pogarszał się z dnia na dzień. Leki, które przyjmował od wykrycia choroby powoli przestawały już na niego działać. Jednak jej słowa poruszyły go. Miała racje.
-Widzi pan? Pana syn mógłby pana codziennie odwiedzać. I pana żona mogłaby się zatrzymać albo u niego, albo w hotelu przy szpitalu, bądź też w mieszkaniu pani Tsunade. Decyzja należy do pana. Bardzo bym chciała, aby się pan zgodził na moją propozycję. Dla dobra żony, synów i w przyszłości może i wnuków. Jestem pewna, że za kilka tygodni będzie pan jak nowonarodzony! A teraz wyjdę i pozwolę panu odpocząć. Powinien pan dużo spać i oszczędzać siły - mruknęła i skierowała się do wyjścia. Teraz pozostało jej tylko czekać na jego decyzję. Nie dotarła jeszcze do drzwi, gdyż zatrzymał ją głos mężczyzny.
-Sakuro. Zgadzam się. Chcę podjąć leczenie. Tylko błagam. Spróbuj załatwić to jak najszybciej i nie trzymaj mnie w niepewności. Bo jeśli...
-Już może się pan pakować! A ja idę dzwonić! - uśmiechnęła się do mężczyzny i wyszła.
*
                -Pani Mikoto! Zgodził się na wyjazd do szpitala. Może go pani iść spakować - powiedziała do kobiety siedzącej na sofie. Nigdzie jednak nie potrafiła dostrzec Sasuke.
-To wspaniale Sakuro! - krzyknęła szczęśliwa i podchodząc do zielonookiej, objęła ją - Byłabyś najwspanialszą synową! Nie do wiary! Mojego męża przekonałaś do czegoś takiego i skłoniłaś Sasuke do przyjazdu tutaj!
-Dziękuję. Jednak teraz muszę jeszcze iść wykonać telefon do mojej przełożonej i poinformować ją, że dotrze do niej nowy pacjent. Liczę, że pani pojedzie z mężem. Nie wiem jeszcze, jak należy go przewieźć, jednak wszystkiego zaraz się dowiem - złapała kartę mężczyzny i udała się do ogrodu. Od razu wybrała numer do swojej mentorki.
-Sakura! Urwanie głowy tutaj bez ciebie! - to były pierwsze słowa, jakie usłyszała.
-Witaj Tsunade. Bardzo cię zmartwię, jeśli oznajmię ci, że wciąż jeszcze mam wolne i nie wracam zbyt szybko oraz, że mam dla ciebie pacjenta z ziarniniakowatością z zapaleniem naczyń?
-Och. Gdzie ty jesteś?
-U rodziców znajomego. Obiecałam mu, że się nim zajmiesz. Błagam nie zawiedź nas i powiedz, że możesz go przyjąć w Tokio? - zapytała z nadzieją.
-Sakura... Powinnam ci odmówić, że zostawiłaś mnie tu samą na pastwę całego szpitala i bandy tych idiotów! Oni nic nie potrafią sami zrobić! - nagle przypomniało się jej, że niedawno na okres trzech miesięcy do szpitala trafili praktykanci. Zaśmiała się cicho.
-Czyli go przyjmiesz? Wiesz, że cię kocham Tsunade, prawda? - zaśmiała się do telefonu. Wszyscy bali się tej kobiety, a ona traktowała ją jak drugą matkę. Były ze sobą bardzo blisko.
-No przyjmę. Tylko musicie jakoś przewieźć go tutaj do szpitala.
-A jak? Może latać, czy lepiej byłoby go przetransportować samochodem?
-To wszystko zależy od jego stanu. Czy choroba zajęła już płuca?
-Tak, ale w niewielkim stopniu. Z tego, co widzę w karcie najgorzej jest z górnymi drogami oddechowymi. Nerki są jeszcze nietknięte. Jego stan ogólnie jest niezbyt ciekawy, ale i tak nie jest najgorzej.
-Lepiej by było, gdyby jechał pociągiem albo większym samochodem. Leży, czy siedzi?
-Leży, ale głowę ma wysoko ułożoną, bo inaczej zaczyna kaszleć i się dusić.
-Samolot odpada na pewno. Sugeruję, abyście przewieźli go koleją. Wynająć przedział sypialny i spokojnie mógłby dotrzeć do Tokio.
-Dobrze Tsunade. Przekażę jego żonie i niebawem zawitają u ciebie. Ich nazwisko to Uchiha...
-Rozumiem. W taki razie przysyłaj mi ich tu. Będę czekać. A teraz muszę iść. Kolejny pacjent wzywa - mruknęła i się rozłączyła. Natomiast Sakura pobiegła do domu, do sypialni pana Uchihy. Znajdowała się tam już także Mikoto i Sasuke, który uśmiechnął się do dziewczyny.
-Wszystko załatwiłam. Jest pan oczekiwany. Trzeba tylko załatwić przedział sypialny w pociągu, aby pana przetransportować.
-Ja się tym zajmę - oświadczył brunet i wyszedł.
-Dziękuję Sakurciu! Jesteś naszym skarbem - zaśmiała się Mikoto, tuląc do siebie, jak najmocniej młodą kobietę, której tyle zawdzięczała. A znała ją dopiero kilka godzin.
*
                W chwili, gdy brunet rezerwował wagon sypialny w pociągu, Sakura korzystając ze swoich lekarskich przywilejów, załatwiła karetkę, która miała za zadanie przewieźć starszego Uchihę na stację kolejową. Mikoto zajęła się pakowaniem rzeczy swoich oraz męża. Poinformowała także Itachiego, że zamierza się zatrzymać u niego na czas bliżej nieokreślony, bowiem nikt nie wiedział, jak długo potrwa leczenie Fugaku. Miała dziwne wrażenie, że jej synowi nie spodobała się wizja matki w sypialni za ścianą. Nie chciała jednak wynajmować pokoju w hoteliku przy szpitalu, gdy praktycznie pod nosem znajdowało sie mieszkanie Itachiego. Nie chciała także narzucać się Tsunade. Kobieta już i tak wystarczająco wiele dla nich zrobiła, przyjmując pod swoja opiekę chorego Uchihę. Gdy wszystko było już załatwione, pozostawało jedynie czekać na przyjazd pierwszego środku transportu. Karetka przybyła po kilkunastu minutach. Sanitariusze wnieśli mężczyznę do pojazdu. Sakura przypomniała jeszcze raz Mikoto o tym, że gdy tylko będą dojeżdżać do Tokio, musi zadzwonić na podany jej wcześniej numer do Tsunade, aby ta mogła wysłać do nich odpowiednio wcześniej karetkę.
-Do widzenia! Życzę szybkiego powrotu do zdrowia! - krzyknęła na pożegnanie zielonooka, uśmiechając się promiennie do małżeństwa. Wyszła pospiesznie z pojazdu, w którym przebywała kilka chwil. Złapała Sasuke za dłoń, ściskając ją lekko.
-Dziękuję Sakuro jeszcze raz. Liczę, że prędko się zobaczymy ponownie - Mikoto pomachała parze na pożegnanie. Po tym drzwi z tyłu zostały zatrzaśnięte i karetka odjechała.
- Shidou! Potrzebujesz jakiejś pomocy? - zapytał uprzejmie brunet. Starszy mężczyzna machnął lekko dłonią, dając im znać, że da sobie radę.
-Poradzę sobie, Sasuke... Możecie wracać - uśmiechnął się - Mam nadzieje, że zaprosisz starego towarzysza i przyjaciela na ślub - zaśmiał sie cicho Shidou, gdy zielonooka oddaliła się w stronę samochodu, uprzednio przytulając go na pożegnanie. Polubiła go pomimo tego, że zamieniła z nim kilka zdań, gdy Mikoto poszła się pakować.
-Jakbym śmiał zrobić inaczej! - klepnął lokaja w ramie, śmiejąc się głośno. Kochał tego mężczyznę mimo, że wcale nie był z nim spokrewniony. To on poświęcał mu w dzieciństwie najwięcej uwagi i tylko do niego mógł zwracać sie ze swoimi problemami -Do zobaczenia Shidou! - krzyknął, odbiegając w stronę samochodu. Sakura opierała się o maskę, uśmiechając się do lokaja, który machał im z werandy na pożegnanie.
-Jesteś szczęśliwy? - zapytała, gdy wyjechali z terenu posiadłości Uchiha.
-Najbardziej na świecie, Sakura. A to tylko dzięki tobie! - cmoknął ją w policzek, gdy zatrzymali się na czerwonym świetle.
Po powrocie do domu, od razu udali się do swoich pokoi. Byli zmęczeni po podróży i spotkaniu z państwem Uchiha. Mimo to, byli bardzo zadowoleni z pozytywnego rozwiązania tej sprawy. Wreszcie mogli odetchnąć z ulgą.
*
                -Sakura! Czy już wyjechaliście? Kiedy będziecie?
-Mamo, no! Zadzwoń jeszcze raz, a w ogóle nie przyjedziemy! - zielonooka warknęła do telefonu, wyraźnie zirytowana. Ledwo wyszła z łazienki, a znów musiała odebrać połączenia. Matka dzwoniła do niej już któryś raz z kolei z wciąż tym samym pytaniem.
-Nie denerwuj się! Po postu chcę was już zobaczyć - kobieta była bardzo podekscytowana wizją ponownego zobaczenia swojej córki z jej nowym chłopakiem.
-Dobra... - mruknęła, uspokajając się - Już się ubieram i zaraz wyjedziemy! Czy tata już o wszystkim wie?
-Tak... Nie będzie wspominał o Saiu. Wiesz... On ma nadzieję, że czym prędzej zerwiesz zaręczyny - wyznała Kiyo po chwili ciszy. Sakura zaśmiała się cicho, po czym żegnając się z matką i prosząc, aby ta więcej do niej nie dzwoniła, rozłączyła się. Odłożyła telefon i podeszła do szafy, z której wyjęła białą koszulę bez rękawów oraz krótkie spodenki. Czym prędzej zarzuciła to na swoje ciało okryte do tej pory jedynie koronkową bielizną. Następnie na stopy włożyła beżowe sandały na wysokim obcasie. Rozpuszczone włosy poczochrała delikatnie palcami. Zrobiła jeszcze szybko delikatny makijaż, po czym złapała telefon oraz dokumenty i wyszła z pokoju. Przeszła kilka kroków i zatrzymała się pod kolejnymi drzwiami. Zapukała delikatnie, jednak nie otrzymując odpowiedzi, nacisnęła klamkę. Zajrzała do wnętrza pomieszczenia, badając teren. Na łóżku siedział Sasuke i rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chcą mu przeszkadzać, wycofała się po cichu i zeszła po schodach na parter. W kuchni zastała Ino, która przygotowywała kanapki.
-Hej! - przywitała się blondynka, gdy tylko dostrzegła przyjaciółkę. Haruno uśmiechnęła się do niej szeroko, biorąc z koszyka stojącego na stole, jedno jabłko - Jakaś ty zadowolona! Układa się między wami? - zapytała, śmiejąc się wesoło i odkładając nóż na blat. Usiadła obok zielonookiej i tak, jak ona złapała w dłonie czerwony owoc.
-Wiesz... Pomimo, że jesteśmy ze sobą kilka dni. I znam go niecały miesiąc, to naprawdę coś do niego czuję. I wątpię, że to tylko głupie zauroczenie! - odpowiedziała pewnie, po czym po raz kolejny wgryzła się w soczyste jabłko. Blondynka pokiwała głową w zamyśleniu. Na początku karciła na każdym kroku przyjaciółkę, gdy ta tylko zbliżała się do Uchihy. Zmieniła jednak zdanie, widząc, jak swobodnie przy brunecie zachowywała się zielonooka. Zauważyła, jak promieniała będąc z nim. Przez to postanowiła stanąć za nimi murem, cokolwiek by się nie działo. Chciała to przekazać Sakurze, jednak do pomieszczenia niespodziewanie wszedł Sasuke. Widząc dwie kobiety, wpatrzone w siebie w skupieniu, które co chwilę - najprawdopodobniej całkowicie nieświadomie - gryzły kolejne kawałki swoich jabłek, wybuchnął śmiechem. Zwrócił tym samym na siebie ich uwagę.
-Cześć! - powiedział wesoło, a następnie złożył na policzku Saury przelotny pocałunek.
-Oj też bym tak chciała - mruknęła Ino, wstając i wracając do przygotowywania kanapek - Shikamaru ledwo oczy otworzył, a już musiałam iść do kuchni... Bo on jest taki głodny - syknęła, przedrzeźniając swojego narzeczonego - I upierdliwy! - warknęła głośno, jakby chciała, aby obiekt jej złości ją usłyszał.
-Spokojnie Ino! - zaśmiała się Sakura, wiedząc, jak kobieta zaciska dłoń na rękojeści noża - My się będziemy zbierać. Mama dzwoniła do mnie już chyba ze sto razy.
-Jedziecie do Twoich rodziców, Saku? - zapytała Yamanaka. Oboje zgodnie przytaknęli, a ona wybuchał śmiechem, patrząc na Uchihę - Powodzenia Sasuke! Sakura jeszcze nigdy nie znalazła faceta, który w pełni zadowoliłby jej ojca!
-Jakoś sobie poradzę! Dla chcącego nic... - przerwał mu głośny pisk zielonookiej. Spojrzał na nią zaskoczony.
-Jestem prawie tak wysoka, jak ty! - zaśmiała się radośnie, patrząc na niego.
-Prawie robi różnicę, mała! - specjalnie zaakcentował ostatnie słowo. Wciąż był od niej wyższy, nawet pomimo tego, że ubrała wysokie szpilki. Wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia. Brunet nie czekając na jej wybuch złości, pożegnał się czym prędzej z Ino, po czym wyciągnął zaskoczoną Sakurę z kuchni, a następnie z domu. Pod garażem stał czerwony Ford Mustang.
-Ja rozumiem, że Naruto ma niezłe samochody, ale skąd ty masz takie cudo?! - zapytała, patrząc, jak brunet otwiera drzwi od strony pasażera, aby ona mogła wsiąść i zająć miejsce.
-Tak wyszło - zaśmiał się z jej miny. Gdy zasiał za kierownicą, prychnęła nieusatysfakcjonowana taką odpowiedzią, jednak nie dociekała. Po chwili odjechali. Ich celem było Chikushino.
*
                -Sasuke! Jak miło znów cię widzieć! - krzyknęła na powitanie starsza Haruno. Od razu po otworzeniu drzwi wejściowych, rzuciła się na zaskoczonego bruneta i mocno go obejmując, pocałowała go w oba policzki.
-Mamo... - mruknęła Sakura z rezygnacją. Nie doczekała się jednak żadnej reakcji. Nawet się nie obejrzała, a jej matka porwała Uchihę do wnętra domu. Zielonooka westchnęła po raz kolejny i ruszyła za nimi, zamykając za sobą dokładnie drzwi. Swoje kroki skierowała do salonu, gdzie jak pamiętała, najczęściej przebywał jej ojciec. Gdy weszła, akurat stał i bacznie przyglądał się opanowanemu brunetowi. Większość jej partnerów w konfrontacji z Ryu, albo uciekała, albo trzęsła się ze strachu. A przecież w nim nie było nic takiego, co mogłoby przerażać. Chyba, żeby spojrzeć na strzelbę, stojącą w rogu pokoju. Podeszła z uśmiechem do ojca, licząc, ze ten przywita się z nią. Została jednak całkowicie zignorowana. Przez wszystkich.
-Cześć! Mamo. Tato... Jak miło was widzieć. Cieszę się, że zwróciliście na mnie uwagę! - warknęła z przekąsem. Nikt jednak specjalnie się nią nie przejął. Pan Haruno jedynie poczochrał jej włosy i przelotnie musnął ustami jej czoło, mrucząc coś pod nosem i nie spuszczając wzroku z młodego mężczyzny, stojącego przed nim i wciąż obejmowanego ramieniem przez Kiyo - Tato! -oburzyła się w końcu. Gdy rudowłosy wreszcie zaszczycił ją spojrzeniem swoich zielonych oczu i uśmiechnął się do niej szeroko, dodała - To jest Sasuke Uchiha! Jest moim chłopakiem! - brunet zaśmiał się z naburmuszonej miny swojej partnerki.
-Bardzo miło mi pana poznać! - uśmiechnął się szeroko, wyciągając pewnie dłoń w stronę zaskoczonego Haruno. Starszy mężczyzna pierwszy raz spotkał się z taką reakcją chłopaka córki, na jego osobę. Nie czekając dłużej, uścisnął wciąż wyciągniętą w jego kierunku rękę - Nie powinienem chyba tego mówić, ale w sumie raz kozie śmierć! Jestem pana ogromnym fanem!
-Sasuke! - mruknęła niby karcąco. W rzeczywistości zdawała sobie doskonale sprawę, że Sasuke coraz bardziej okręcał sobie wokół palca jej ojca. Najpierw całkowicie nie przejął się stanowczym, oceniającym spojrzeniem Ryu oraz jego przyjaciółką, wiatrówką, a teraz dał mu jasno do zrozumienia, że podziwia go oraz, że interesuje się wyścigami formuły 1.
-Nareszcie! Sasuke! Synu! Kiedy się jej oświadczysz?! - wykrzyknął przeszczęśliwy mężczyzna, obejmując bruneta w niedźwiedzim, męskim uścisku. Sakura była przekonana, że jej ojciec polubi jej chłopaka, jednak nie spodziewała się aż tak pozytywnej reakcji - Wreszcie ktoś, kto interesuje się sportem! - powiedział, prowadząc Sasuke w stronę sofy, na której obaj zasiedli - Pewnie nie uwierzysz, ale ona ciągle przyprowadzała albo malarzy, albo prawników, albo urzędników! Takie to wszystko było sztywne, że hej!
-Tato! Nie prawda! - oburzyła się, zajmując miejsce koło matki. Kiyo poklepała ją po plecach, w geście wsparcia. Zielonooka nadęła śmiesznie policzki, na co obaj mężczyźni zaśmiali się głośno.
-Zaufaj ojcu Wisienko! Tatuś ma zawsze rację! - wykrzyknął, wstając - Napijesz się czegoś, Sasuke? Sake?
-Niestety prowadzę, panie Haruno... - zaczął, jednak nie dane mu było skończyć.
-Mów mi po prostu Ryu! Co się będziesz zmuszał do formalności!  To, co? Sake? - zapytał po raz kolejny, otwierając barek. W tle Kiyo dręczyła córkę, kolejną tyradą pod tytułem "Wysokie obcasy! Połamiesz nogi!", a Sakura patrzyła na nią, jednym uchem wszystko wpuszczając, a drugim wypuszczając. Słyszała to już milion razy i nie potrzebowała kolejnego.
-Z miłą chęcią, jednak naprawdę nie mogę... - próbował się bronić. Tym samym chciał dać także do zrozumienia starszemu mężczyźnie, że jest odpowiedzialny i że Sakura będzie przy nim bezpieczna.
-Oj tam! Mój syn was odwiezie! Potem po niego zadzwonię! - zapewnił, przeglądając zawartość barku. Te kilka zdań zwróciło uwagę zielonookiej, która zerwała się na równe nogi i w jednej chwili znalazła się przy ojcu.
-To Pein jest w domu?! - pisnęła szczęśliwa. Tęskniła za bratem. Nie zawsze się dogadywali, jednak mieli ze sobą wiele wspólnego i znali się nawzajem prawie na wylot.
-Teoretycznie... - mruknęła Kiyo, zajmując wcześniejsze miejsce swojego męża, obok Sasuke.
-Kupił sobie skubaniec dom niedaleko i wyprowadził się tam z Konan -Ryu pokręcił głową, po czym uśmiechnął się szeroko i dodał - Stwierdził, że jest już bogaty i musi się usamodzielnić... Oświadczył się Konan i...
-Już są zaręczeni?! - krzyknęła i przytuliła się mocno do ojca, patrząc na niego z dołu - I ja nic o tym nie wiem? - zapytała, udając zasmuconą.
-Miał do ciebie dzwonić...
-Co za dupek! Świnia, no! Ja powinnam wiedzieć o tym pierwsza! - warknęła, po czym zasiadła na najbliższym fotelu. Założyła ręce na piersi i nadęła znów policzki.
-To jest kochające się rodzeństwo - szepnęła cicho do ucha brunetowi. Oboje zaśmiali się na tą uwagę.
-Jeszcze dziś go odwiedzimy, Sasuke! - zadecydowała stanowczo, wstając szybko z fotela. Kiyo spojrzała sceptycznie na buty córki, zastanawiając się, jakim cudem Sakura przy tak gwałtownych ruchach, jeszcze nie skręciła kostki - Ciekawe jak się będzie wykręcał! Sasuke! Kiedy indziej się napijesz z moim tatą! - jej głos był stanowczy, a ona pewna siebie - Mamo... Zostawmy ich. Chcę porozmawiać... - dodała już spokojniej, po czym ruszyła do wyjścia.
-Sasuke? Jesteś pewny, że chcesz związać się z tą despotką? - zapytał poważnym tonem Ryu.
-Słyszałam, tato! - krzyknęła z holu. W odpowiedzi usłyszała głośny śmiech obu mężczyzn. Cieszyła się, że jej ojciec zaakceptował Sasuke. Gdyby nie Sai, nic nie stałoby jej na przeszkodzie do utworzenia idealnego związku z Uchihą.
*
                Dwie kobiety siedziały w altanie, po której ścianach piął się krzew róży. Śmiały się, popijając kawę z porcelanowych filiżanek i zajadając się babeczkami. Co chwilę spoglądały także w stronę dużego, salonowego okna, za który pan Haruno dyskutował z Sasuke, żywo przy tym gestykulując.
-I co o tym myślisz, mamo? - zapytała zielonooka, odrywając wzrok od dwóch ważnych dla niej mężczyzn. To, że Uchiha wiele dla niej znaczył, uświadomiła sobie, gdy tylko zgodziła się, aby z nim być. I coraz częściej zauważała, że Sai przestawał się dla niej liczyć, a jego miejsce zajmował właśnie Sasuke.
-Myślę, że lepiej trafić nie mogłaś - powiedziała z przekonaniem - Na twoim miejscu już dawno zerwałabym z Saiem... Najlepiej natychmiast!
-Mamo! To wcale nie jest takie proste - mruknęła smutno - Jest gdzieś za granicą. Ma kolejną wystawę...
-Znowu? - zapytała kobieta. Wiedziała, że jej córka znalazła się w bardzo niekomfortowej sytuacji, jednak chciała, aby wreszcie była szczęśliwa. Pragnęła, aby jak najszybciej pozbyła się problemu, jakim z pewnością był Sai i wreszcie mogła cieszyć się bliskością z Sasuke.
-To przecież jego praca! - powiedziała cicho. Chciała w jakiś sposób bronić mężczyznę. W końcu to nie była jego wina, że był popularny i w taki, a nie inny sposób zarabiał na życie.
-I dzieci też nie będziecie mieć, bo on ciągle będzie poza domem? - zapytała z pewnością, której Sakura jeszcze nigdy nie słyszała w jej głosie. Nawet, gdy w młodości narozrabiała z Peinem, to matka nie zwracała się do nich takim tonem - Córeczko zastanów się! Zawsze marzyłaś o rodzinie, która będzie miała dla siebie dużo czasu. Powiedz mi... Odkąd się zaręczyliście, jak długo był w domu? Jeden miesiąc w kawałkach?
-Mamo... - westchnęła zrezygnowana, bawiąc się nerwowo palcami - Przecież to nie...
-Nie jak?! - syknęła podenerwowana. Nie mogła znieść tego, jak jej córka sama siebie okłamywała - Sakura... Gdy zostaniesz jego żoną, to będziesz siedzieć sama, czy u nas? Ino niebawem wyjdzie za Shikamaru, Hinatka też pewnie długo wolna nie będzie, a ty? Będziesz sama jak palec przez długie miesiące. Tego chcesz? - zapytała poważnie. Chciała jak najbardziej wyszczególnić córce konsekwencje związania się z mężczyzną, który ciągle gdzieś wyjeżdża i nie ma czasu na nic.
-Nie... - posmutniała, zdając sobie sprawę, że nie przemyślała wszystkiego. Tak, jak wspomniała Kiyo, zawsze chciała mieć rodzinę: męża i dzieci i spędzać z nimi cały swój wolny czas. Tylko, co jeśli jednej osoby wciąż nie byłoby w domu. Sai wracał z jednej wystawy, przebywał w domu tydzień i jechał na kolejną. Dotarł do niej kolejny powód, dla którego powinna go rzucić.
-Nie chcę kierować twoim życiem, Sakurciu, ale proszę, abyś jeszcze raz wszystko przemyślała...
-Obiecuję, że nad wszystkim jeszcze się zastanowię. Idź już do nich, a ja uprzedzę o wszystkim Peina - odesłała matkę do dwóch mężczyzn, przesiadujących wewnątrz domu i wyjęła telefon. Przez chwilę patrzyła tępo w wyświetlacz, zastanawiając się nad słowami matki. Przecież chciała zerwać z Saiem i była tego praktycznie całkowicie pewna. Tylko nie wiedziała, jak to zrobić. Mruknęła pod nosem kilka niezrozumiałych słów, a następnie wybrała numer brata. Odebrał po kilku sygnałach.
*
                Siedzieli w salonie i popijali Coca-Colę. Sasuke postanowił, że nie będzie tym razem pić z panem Haruno, ponieważ nie chciał denerwować Sakury oraz wykorzystywać jej brata. Po wielu protestach, Ryu w końcu przyznał mu rację, dochodząc do wniosku, że brunet jest porządnym i bardzo odpowiednim facetem dla jego córeczki. Miał nadzieję, że Sakura czym prędzej zerwie z malarzem, którego nie tolerował najbardziej ze wszystkich jej poprzednich partnerów. Sasuke według niego był inny. Sympatyczny, rozmowny, towarzyski, inteligentny oraz interesował się motoryzacją. Od narodzin Sakury, szukał właśnie takiego kandydata na zięcia. W efekcie obaj pili gazowany napój i dyskutowali na przeróżne tematy, jednak głównie dotyczyły one motoryzacji. W końcu obaj byli tym zafascynowani. W pewnym momencie dołączyła do nich Kiyo, oświadczając, że Sakura także zaraz do nich dotrze.
-Co zamierzasz zrobić dalej w związku z Sakurą? - zapytał szybko, korzystając z ostatnich chwil nieobecności jego córki w salonie. Zanim całkowicie się do niego przekona, musiał wiedzieć tą jedną rzecz.
-Nie wiem, czy ona mi ufa - wyznał szczerze, głośno wzdychając - Czasami zachowuje się tak, jakby nie chciała się do mnie zbliżyć. Jakby miała wątpliwości, czy dobrze robi, będąc ze mną. Nie wiem, jak mam ją do siebie przekonać...
-Kochasz ją, Sasuke? - wypalił ni z tego, ni z owego starszy mężczyzna i spojrzał w oczy wyraźnie zdezorientowanego Uchihy, który odpowiedział dopiero po krótkim namyśle.
-Chyba... Tak... - mruknął ledwo dosłyszalnie. Cała jego pewność siebie wyparowała nagle. Przez moment trwała głucha cisza - Tak.... Bardo mi na niej zależy! - dodał, podnosząc głowę i spojrzał stanowczo w oczy Haruno.
-Wierzę, że jej nie skrzywdzisz! - Ryu podszedł do niego i poklepał go po plecach.
-Nigdy! - zapewnił brunet, wstając. Wszyscy tak bardzo straszyli go, jaki to ojciec Sakury jest przerażający i wymagający, a on prawie od razu zdobył jego sympatię i niemal błogosławieństwo dla związku z jego córką.
-Cieszę się - zaśmiał się Ryu, zerkając w stronę wejścia do salonu, gdzie od dłuższego czasu stała zielonooka i uważnie przysłuchiwała się ich rozmowie.
-Ja też! - wykrzyknęła, ujawniając wreszcie swoją obecność. Czym prędzej podeszła do bruneta, objęła dłońmi jego twarz, ściskając policzki i stworzyła tym samym z jego ust dziubek, który następnie przelotnie musnęła. Następnie zasiadła na kolanach mężczyzny i objęła go za szyję, śmiejąc się głośno i wesoło. Dzięki ojcu była pewna uczuć Uchihy do jej osoby. Podjęła także w końcu decyzję odnośnie swojego związku z Saiem i nie zamierzała wycofywać się z tego postanowienia. Najbardziej cieszyła się jednak z tego, że jej ojciec polubił Sasuke i wreszcie nie narzekał i nie wytykał irracjonalnych wad. Była szczęśliwa i nic więcej nie było jej trzeba.
*
                Dojazd do posiadłości Peina zajął im znacznie więcej czasu, niż zapowiadał Ryu. Brat Sakury rzeczywiście mieszkał niedaleko domu państwa Haruno, jednak droga była tak skomplikowana, że nawet nawigacja sobie nie poradziła. Pomocny okazał się za to, tak zwany "telefon do przyjaciela", czyli rozmowa z Peinem, który wszystko dokładnie starał się tłumaczyć zielonookiej. Podenerwowani w końcu dotarli na miejsce. Drzwi otworzył im rudowłosy z szerokim uśmiechem. Sakura widząc go, rzuciła się na niego w przypływie nieokiełznanej złości.
-Ty dupku! Jak mogłeś mnie nie poinformować, że się żenisz? - krzyknęła na wstępie, szturchając brata. Ten jednak całkowicie nieprzejęty wybuchem siostry i przezwiskami kierowanymi w jego stronę, przyglądał się uważnie brunetowi, stającemu spokojnie za nią. Zastanawiał się, skąd go kojarzył.
-Ty jesteś Sasuke! - wykrzyknął nagle, gdy doznał olśnienia - Jesteś bratem Itachiego, prawda? - zapytał z nadzieją, że się nie pomylił. Zaskoczony brunet jedynie przytaknął - Od kilku lat współpracuję z twoim bratem. Itachi dużo mi o tobie opowiadał.
-A to stąd mnie znasz! - zaśmiał się. Obaj całkowicie zignorowali coraz bardziej zdenerwowaną zielonooką, która stała z boku i uważnie się im przyglądała - Dawno z nim nie rozmawiałem i to pewnie dlatego nic nie wiem...
-Kolejny!? - wykrzyknęła nagle Sakura, podchodząc do brata i przyglądając się uważnie jego obojczykowi. Mężczyźni patrzyli na nią niezrozumiale, dopóki nie przejechała palcem po jednym z kolczyków - Gdzie ty jeszcze ich nie masz? - zapytała zła. Nie podobało się jej to, co jej brat robił ze swoim ciałem. Nie miała nic do piercingu, jednak ilość kolczyków, jakie znajdowały się w ciele starszego Haruno, przerażała ją.
-Emm... - zaczął, uśmiechając się szatańsko do kobiety.
-Dobra! Nie chcę wiedzieć! - pisnęła, a na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Po chwili odetchnęła głośno i dodała - Cieszę się, że już się poznaliście...
-Nigdy nie myślałem, młoda, że znajdziesz sobie normalnego faceta! - zaśmiał się rudowłosy i gestem dłoni zaprosił ich do środka, zdając sobie sprawę, że wciąż stoją na zewnątrz. Po chwili z jednego z pomieszczeń wyszła Konan. Na powitanie wyściskała zarówno Sakurę, jak i Sasuke.
-Pein! Dzwonił przed chwilą Ryu i kazał cię poinformować , że akceptuje Sasuke! - powiedziała, szeroko się uśmiechając - Nieoficjalnie zostałeś przyjęty do naszej społeczności! - puściła mu oczko, po czym zaprowadziła ich do salonu. Poza starszym Haruno, wszyscy zajęli miejsca siedzące.
-Wybaczcie, ale ja będę musiał wyjść na pewien czas. Zginę, jeśli nie pojawię się na torze... - mruknął niepewnie. Długo nie widział się z siostrą, a gdy wreszcie nadarzyła się okazja, on nie może z nią posiedzieć dłużej - Chyba, że pojedziecie ze mną - zwrócił się głównie do Sasuke. Itachi mówił mu, że młodszy Uchiha miał już do czynienia z jazdą bolidem - Moglibyśmy się pościągać, czy coś...
-Tak! - krzyknęła zielonooka, zrywając się na równe nogi - Ja z tobą zawsze, braciszku!
-Mówiłem do Sasuke. Nie ma mowy, żeby pozwolił ci jeździć - pogroził palcem. Wbrew wszelkim pozorom troszczył się o zielonooką i nie zamierzał zezwolić jej na ściganie się z nimi.
-Świnia! - mruknęła, wracając z powrotem na swoje miejsce. Skrzyżowała dłonie na piersiach i nadęła policzki.
-Zgadzam się z Peinem. To nie dla ciebie - poparł rudowłosego, brunet - Nie chcemy, żeby coś ci się stało...
-Dobra! Dotarło do mnie... - syknęła zła - W takim razie my zostajemy... Ale obiecajcie mi, że jak za pierwszym razem zdam egzamin na prawo jazdy, to mnie zabierzecie na tor! Inaczej ty Sasuke, zostaniesz z nami - postawiła mu ultimatum, śmiejąc się wrednie. Mężczyźni westchnęli zrezygnowani i jedynie przytaknęli. Po tym, czym prędzej ulotnili się, aby Sakura nie zmieniła swoich oczekiwań. W końcu chciała tylko iść na tor. Nie wspomniała nic o wzięciu udziału w wyścigach. Śmiejąc się i żartując, opuścili posiadłość i odjechali samochodem Sasuke. Kobiety natomiast zostały same w domu. Wygodnie rozsiadły się na sofie w salonie, załączyły pierwszy lepszy film, który był puszczany w telewizji i zajadając się ciastkiem oraz pijąc kawę, pogrążyły się w rozmowie.
*
                -I wtedy w końcu on klęknął na jedno kolano. O mało nie przewrócił się i przy okazji prawie uderzył głową w róg szafki. Nie wiem, czy wypił, żeby dodać sobie odwagi, czy co, ale oświadczyny były na pewno niezapomniane - zaśmiała się Konan, opowiadając przyjaciółce, jak to Pein poprosił ją o rękę - Na początku chciałam mu przywalić, ale w sumie sytuacja była tak zabawna, że zrezygnowałam.
-On jest jedyny w swoim rodzaju! - mruknęła zielonooka, przeczesując dłonią włosy - No i z pewnością normalny nie jest! Żeby zaczynać od końca! Kto to widział!?
-To jest cały Pein! Ty lepiej opowiedz mi, co teraz zamierzasz zrobić? Za kilka miesięcy miał być ślub, a...
-Zerwę z Saiem! - wypaliła, wchodząc w słowo niebieskowłosej. Była pewna swojej decyzji. Już się nie wahała. Czekała tylko, aż Sai wróci do domu z podróży. A wtedy zamierzała zerwać z nim bez żadnych oporów - Sasuke mnie kocha... Powiedział do tacie, gdy dziś rozmawiali. Wierzę mu, pomimo tego, że w zasadzie znamy się bardzo krótko.
-No to gratuluję! Oby teraz tylko wszystko szczęśliwie się zakończyło - Konan uśmiechnęła się szeroko do zielonookiej, która odwzajemniła ten gest.
-Musi... - dalszą część wypowiedzi przerwał jej trzask zamykanych drzwi. Po całym domu rozniósł się głośny śmiech dwóch mężczyzn - Oho... Wyczuwam kłopoty - mruknęła. I wcale się nie pomyliła. Wkrótce do salonu dosłownie wpadł Sasuke z Peinem.
-Jak wy wyglądacie? - warknęła Konan, pomagając wstać swojemu narzeczonemu. Sakura w tym czasie podprowadziła bruneta do fotela, który sama wcześniej zajmowała.
-Sasuke! Ile wyście wypili? - zielonooka kucnęła naprzeciwko mężczyzny i spojrzała mu prosto w oczy. Była wściekła. Mieli niebawem wracać do domu, ponieważ już się ściemniało, a on postanowił się upić - No pięknie! Musimy zaraz wracać...
-Ciekawe, jak? - zapytała z powątpiewaniem niebieskowłosa, patrząc na przyjaciółkę, jednocześnie starając się zmusić Peina do siedzenia w jednym miejscu. Rudowłosy, bowiem wyraźnie wyrywał się w stronę barku.
-Saku... Sakuś... - mruknął Sasuke, kładąc swoją dłoń na włosach kobiety i mierzwiąc je - Ty pojedziesz...
-Ty chyba oszalałeś! - ryknęła wściekła, na co Pein zaśmiał się cicho. Zamilkł jednak prawie natychmiast, widząc spojrzenie dwóch kobiet. Wściekłych kobiet - Uchiha! Jesteś idiotą!
-Zostańcie! Napijemy się! - wykrzyknął rudowłosy, wciąż próbując wyrwać się narzeczonej oraz zapominając o tym, z jaką reakcją spotkał się jego śmiech.
-Jesteś debilem! - warknęła niebieskowłosa i zdzieliła go po głowie. Jęknął z bólu, a ona z lekkim uśmiechem satysfakcji, zwróciła się do przyjaciółki - Może jednak zostaniecie, Sakura? Albo chociaż zadzwoń do Ryu. Może on was odwiezie - zaproponowała. Sama miała prawo jazdy, jednak przez jedno niefortunne wydarzenie straciła całą wiarę w swoje umiejętności i przestała jeździć. A wszystkiemu winna była jedna kobieta, chcąca popełnić samobójstwo. Szkoda tylko, że ładując się pod koła samochodu Konan, nie pomyślała o tym, jakie będą tego konsekwencje. Kobieta przeżyła, a niebieskowłosa zyskała trwały uraz do końca życia.
-Nie chcę ich męczyć o tej porze... Zresztą jest już ciemno... Pojadę bocznymi drogami i jakoś chyba damy radę - mruknęła, wstając - Chodź, Uchiha! I spróbuj jeszcze coś odwalić, a obiecuję, że zginiesz marnie - zagroziła mu. Brunet pokiwał jedynie głową, starając się wstać. Udało mu się to dopiero z pomocą kobiet, które mocno zirytowane zaprowadziły go do pojazdu, usadowiły na miejscu pasażera i zapięły dokładnie pasami. Następnie pożegnały się żarliwie i Konan wróciła do domu, aby zająć się pijanym Peinem, a Sakura usiadła za kierownicą. Nogi i ręce jej się trzęsły. Pod powiekami zbierały się łzy. Była przerażona, a brunet w niczym jej nie pomagał. Bełkotał jedynie pod nosem niezrozumiałe słowa i kiwał głową w przód i w tył.
-Nienawidzę cię! - warknęła, patrząc z mordem w oczach na swojego chłopaka. Wzięła kilka głębokich wdechów, po czym zaczęła przygotowywać samochód do jazdy. Lusterka, siedzenie, pasy, światła. Już miała odpalić silnik, gdy zdała sobie sprawę, jakie obuwie zdobi jej stopy. Przeklęła siarczyście pod nosem. Mogła poprosić Konan o jakieś płaskie buty. Teraz nie chciała już jej jednak przeszkadzać. Czym prędzej zdjęła szpilki z nóg i rzuciła je na tylne siedzenie. Następnie bose stopy umieściła na odpowiednich pedałach, odpaliła samochód i płynnie ruszyła.
*
                Nie wiedziała, jakim cudem, ale wyjechała z miasta bez żadnych przeszkód. Była wściekła i zestresowana. Pierwszy raz musiała pokonać tak długą trasę i to zdana całkowicie na siebie. W dodatku bez uprawnienia do prowadzenia pojazdu. Z jej ust, co chwilę padały rozmaite przekleństwa, kierowane pod adresem bruneta. Gdy wreszcie znaleźli się na bocznej drodze, która według znaku miała prowadzić w stronę Fukuoki, zatrzymała pojazd na poboczu i włączyła światła awaryjne. Początkowo przeszukała schowek w poszukiwaniu mapy, jednak nie znalazłszy danego przedmiotu, zadowoliła się "instrukcją obsługi" nawigacji, zamontowanej w aucie. Krok po kroku wykonywała wszystkie polecenia zawarte w cienkiej książce. Wreszcie na ekranie wyświetliły jej się cztery trasy do wyboru. Po ich przeanalizowaniu, wybrała opcję z - według niej - bocznymi drogami. Była najdłuższa, jednak zielonooka liczyła, że okaże się dla niej szczęśliwa. Gdy miała pewność, że wszystko poszło zgonie z planem, włączyła się na nowo do ruchu drogowego. Poza nią, na drodze jednak nie było żadnego innego pojazdu.
                Z każdym kolejnym pokonanym kilometrem jej złość była coraz większa. Głos kobiety tłumaczącej jej, gdzie ma jechać, był nad wyraz irytujący. Sasuke wciąż mruczał pod nosem, zamiast po prostu iść spać. A ona co chwilę musiała wjeżdżać na drogę główną, aby kilka kilometrów dalej, znów zjechać na drogę boczną. Jedynym plusem było to, że przestały jej się trząść nogi i ręce. Miejsce stresu zajęła owa złość i irytacja oraz całkowite skupienie. Przez to ostanie jednak nie zauważyła, jak brunet wytrwale stara się odpiąć pas.
                Po raz kolejny wjechała na trasę mało uczęszczaną przez inne pojazdy i rozpędziła się do ponad osiemdziesięciu kilometrów na godzinę, gdy nagle usłyszała dziwny dźwięk i poczuła mocny powiew powietrza na swojej skórze. Przerażona od razu zatrzymała pojazd i spojrzała w prawo, gdzie na miejscu pasażera powinien siedzieć zapięty Uchiha. Nie było go, natomiast drzwi były otwarte na oścież. Przeklęła na cały głos, czym prędzej wysiadając z pojazdu. Nie przejmując się tym, że była bez obuwia, pobiegła za samochód. W odległości kilku metrów od niej, znajdował się Sasuke. Usilnie próbował się podnieść z chłodnego asfaltu, jednak zupełnie mu to nie wychodziło.
-Uduszę! Zakopię! Odkopię! Pokroję! Zakopię! Odkopię! Spalę! I znowu zakopię! - mruczała pod nosem, powoli zbliżając się do bruneta, który zrezygnował z podejmowanych prób wstawania - Uchiha! Ty debilu! - warknęła, kucając przy nim. Uciekał od niej wzrokiem. Obejrzała dokładnie jego ciało. Z kolan, łokci i dłoni obficie ciekła krew. Mocno zdarta skóra była efektem gwałtownego spotkania się Sasuke z szorstką powierzchnią asfaltu. Sakura przeklęła po raz kolejny tego wieczora pod nosem i pomogła wstać brunetowi.
-Ale ja chcę siku! - oburzył się, chcąc się wyrwać. Oboje przez to omal nie stracili równowagi i nie wylądowali w efekcie w rowie. Zielonooka zignorowała jego słowa i po otwarciu tylnych drzwi pojazdu, niemal siłą wepchnęła go do środka.
 -Zapomnij! A spróbuj się zlać, to spełnię swoje groźby. Nawet twój dentysta po zębach nie rozpozna, że to byłeś ty! - warknęła. Najpierw unieruchomiła jego ramiona sznurem, który znalazła pod siedzeniem kierowcy, a później zapięła go mocno pasami. W drzwiach zarówno z jednej jak i drugiej strony włączyła blokadę, aby po raz kolejny nie mógł wyskoczyć, po czym zajęła swoje uprzednie miejsce za kierownicą - Idź spać... Zapomnisz o potrzebie - syknęła zła, odpalając pojazd. Po chwili odjechała z miejsca feralnego zdarzenia. Teraz marzyła już tylko o tym, aby jak najszybciej znaleźć się z powrotem w domu.
*
                Niemal wyskoczyła z samochodu, nie przejmując się brakiem obuwia na stopach. Chciała znaleźć się jak najdalej bruneta. Zawiodła się na nim. Przed jej ojcem bronił się, jak tylko mógł od picia alkoholu, a kilka godzin później z jej bratem doprowadzili się do takiego stanu. Na szczęście podróż - nie licząc wyskoku Sasuke - minęła spokojnie. Na drogach nie było partoli, dzięki czemu uniknęła kolejnych stresujących sytuacji. Bo co by miała powiedzieć, gdyby zatrzymano ją? Że facet się upił, a ona nie widząc innego wyjścia, wsiadła za kierownicę? Powiedziałaby prawdę, ale z pewnością zostałaby wyśmiana, a konsekwencje jej czynu były by tragiczne w skutkach. Przeklęła głośno, zamykając drzwi pojazdu i skierowała się w stronę wejścia do domu. Niemal z radością zauważyła Shikamaru, który dostrzegając, jak wysiadała z samochodu, wyszedł jej na przeciw. Nawet nie zdążył się odezwać, gdy ona stanęła naprzeciwko niego. Była wyraźnie wściekła.
-Zajmij się nim! - warknęła w stronę przyjaciela, a widząc, że ten otwiera usta, dodała - Tylko bez gadania. Ja się do niego nie zbliżę! - po tych słowach wyminęła zaskoczonego i mocno zdziwionego Narę i po chwili weszła do domu. Miała gdzieś fakt, że była lekarzem. Była na niego zbyt zła, aby dodatkowo jeszcze musieć leczyć jego rany. Początkowo chciała iść do siebie, jednak w ostatniej chwili stwierdziła, że musi się wygadać. Przeszła kilka kroków dalej, po czym bez zapowiedzi wpadła do pokoju Ino. Ku jej radości, znajdowały się tam obie jej przyjaciółki, śmiejąc się niemal do łez, z niewyjaśnionych dla zielonookiej przyczyn. Widząc ją jednak, natychmiast ucichły, zaniepokojone jej miną.
-Co jest, Sakura? - zapytała blondynka, klepiąc miejsce obok siebie na łóżku, które kobieta zajęła bez wahania.
-Rozmawiając z mamą i Konan byłam pewna, że chcę zerwać z Saiem i związać się z Sasuke - przeszła od razu do rzeczy - A teraz jestem tak wściekła, że zastanawiam się, czy to dobry pomysł.
-Dobra... Rozumiem pierwszą część, ale o co chodzi z tym, że znów masz...
-Ten debil się upił i wyskoczył mi z auta! - krzyknęła tak głośno, że obie kobiety poskoczyły wystraszone. Po chwili wzięła jednak kilka głębokich wdechów, chcąc się uspokoić. Hinata poklepała ją delikatnie po plecach, chcąc dodać jej trochę otuchy, natomiast Ino wybuchnęły niepohamowanym śmiechem. Zielonooka zmroziła ją spojrzeniem, jednak to nie wcale nie przyniosło oczekiwanego efektu.
-Co za pajac! - blondynka niemal dusiła się śmiechem i ocierała łzy z oczu. Ten nastrój udzielił się także brunetce, która także przestała już kryć swoje rozbawienie.
-To nie jest śmieszne! Jechałam przez ponad czterdzieści kilometrów zdana tylko na siebie i nawigację, bo ten dupek nie był w stanie mi pomóc w czymkolwiek! Nienawidzę go! - syknęła urażona, co tylko spowodowało, że śmiech nasilił się.
-Mów, co chcesz, ale ja jestem pewna, że i tak za kilka godzin będziecie znów ćwierkać między sobą jak papużki nierozłączki. Jeszcze chwila i mu wybaczysz! - zapewniła Ino, a Hinata tylko jej przytaknęła - A ty gdzie? - zapytała, widząc, jak Haruno wstaje i kieruje się do drzwi.
-Nie gadam z wami, małpy! - mruknęła wciąż jeszcze zła, jednak wychodząc, na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Po chwili znalazła się w swoim pokoju, gdzie od razu rzuciła się na łóżko, starając się zapomnieć o tej całej denerwującej ją sytuacji.
*
                -Zabiję cię! Rozumiesz Uchiha! Spróbuj ruszyć swoje dupsko z tego krzesła jeszcze raz, a obiecuję ci, że zginiesz! I nic mnie nie powstrzyma przed zabiciem ciebie! - warknął Shikamaru, starając się odkazić wodą utlenioną rany pijanego bruneta. Był wściekły. Chciał się po prostu przywitać z zielonooką, a ta kazała mu zająć się Uchihą, który teraz nie potrafił usiedzieć na miejscu. Nara przywalił mu już kilka razy, jednak nawet to nie poskutkowało, a brunet zaczął się tylko bardziej wyrywać. Dodatkowo Naruto także całkowicie ich olał i zamiast mu pomóc, to siedział i oglądał głupi program rozrywkowy w telewizji. Po całej kuchni roznosiły się głośne przekleństwa, wylatujące niczym pociski z ust Shikamaru oraz niezrozumiałe pomruki, które wydobywał z siebie Sasuke.
-Uchiha! Debilu siedź tu! - krzyknął po raz kolejny, coraz bardziej załamany Shikamaru. Miał już tego serdecznie dość. Był bliski niemal ucieczki. Położył dłonie na ramionach bruneta i przez chwile przypatrywał się z bliska jego twarzy. Zdziwiony Sasuke uspokoił się i nawet nie mrugał. W kuchni zapanowała niczym nieprzerwana cisza. I trwałaby zapewne przez dłuższy czas, gdyby do pomieszczenia nie wpadł zaniepokojony owym spokojem blondyn. Przyjrzał się uważnie dwóm mężczyznom. Jeden z nich siedział w szoku, wciąż obficie krwawiąc, natomiast drugi lekko zaczął tupać nogą, wciąż wpatrując się uparcie w tego pierwszego.
-Słyszałem, jak Sakura mówiła, że wyskoczył z rozpędzonego auta... - odezwał się w końcu Uzumaki, zwracając na siebie uwagę Nary, który odsunął się od Sasuke. Przyjrzał się uważnie blondynowi.
-Uchiha, pojebało cię do reszty?! - ryknął po raz kolejny. Naruto aż podskoczył z wrażenia. Pierwszy raz widział przyjaciela tak mocno wyprowadzonego z równowagi. Oaza spokoju upadła. Zaśmiał się cicho, przez co został spiorunowany spojrzeniem.
-Co się tak wściekasz? Przecież on jest grzeczny - zerknął na Uchihę, który uparcie wpatrywał się w swoje poobdzierane dłonie, oparte na brudnych spodniach - On jakiś taki... otumaniony? - zapytał sam siebie, drapiąc się w tył głowy.
-Co ty nie powiesz? - warknął Shikamaru, zbierając zużyte waciki z kuchennego blatu - Jeszcze cholera przed chwilą uciekał mi, a teraz siedzi kurwa i udaje niewiniątko. Debil jeden! - krzyknął i zdzielił po głowie bruneta, który zachwiał się niebezpiecznie, jakby zaraz miał upaść. Nie przejął się jednak uderzeniem. Ciągle siedział w tej samej pozycji.
-Oj no za dużo wypił - Uzumaki wstawił się w obronie przyjaciela. Już nie raz pijąc doprowadzili się do podobnego stanu. Nigdy jednak nie lała się krew - A może by go tak pod prysznic wsadzić?
-A pomożesz mi? - prawie od razu pożałował swoich słów. Ewidentnie się wkopał. Jednak nadzieja matką głupich...
-No wiesz... bo ja ten... - chciał się wymigać, jednak było już za późno. Nawet się nie obejrzał, a Shikamaru był już na schodach prowadzących na piętro. Został sam z Uchihą w kuchni.
-Przyprowadź go do łazienki! Byle szybko - usłyszał jeszcze krzyk Nary, a później w jego uszach dźwięczał już tylko jego głośny śmiech. Naruto przeklął głośno, po czym podszedł do przyjaciela, którego jeszcze kilka minut temu chciał bronić. Teraz miał ochotę go uderzyć. Opanował się jednak i po chwili prowadził go już ku wyjściu z kuchni.
-Zabije cię Nara! - warknął wściekle, gdy znaleźli się przy schodach - I ciebie Uchiha też! - krzyknął mu do ucha, licząc na to, że to zmusi go do podniesienia nogi i postawienia jej na pierwszym stopniu. Jakie było jego rozczarowanie, gdy Sasuke jedynie mruknął pod nosem coś niezrozumiałego i omal nie sprowadził ich do parteru, co w efekcie skończyłoby się na bliskim spotkaniu ze stopniami schodów. Przeklął swoja głupotę. Gdyby siedział cicho, nie musiałby ciągnąć pijanego i ledwo przytomnego Uchihy na piętro do łazienki. Wreszcie jednak udało mu się dotrzeć na miejsce, przy okazji nie spadając ze schodów. Wkroczył dumnie do łazienki, w której z cwaniackim uśmiechem czekał już na nich Nara. Naruto wepchnął Sasuke pod prysznic, używając przy tym całej swojej siły. Brunet uderzył plecami o zimne kafelki, a następnie upadł na przysłowiowe cztery litery. Jęknął cicho. Nie miał jednak wystarczająco dużo czasu, żeby przejmować się nagły bólem, bowiem od razu został polany lodowatą wodą. Po całym jego ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze. Naruto z Shikamaru śmiejąc się cicho, lali po nim wodą. Na ich twarzach malowała się czysta satysfakcja. Ich radość nie trwała jednak długo. Brunet jakby nagle cudownie otrzeźwiał. Zerwał się na równe nogi i wyskoczył spod prysznica, ochlapując przy tym swoich dwóch przyjaciół.
-To nie fair! To Sakura, jako jego dziewczyna powinna się nim zajmować! - mruknął blondyn, patrząc na Sasuke, który stał w mokrych ubraniach wciąż na środku łazienki. Wokół niego powoli tworzyła się kałuża. Brunet westchnął głośno, po czym ruszył w stronę wyjścia. Drogę zagrodzili mu jednak dwaj pozostali mężczyźni.
-A ty dokąd, Uchiha? - zapytał ze spokojem Shikamaru. Powoli odzyskiwał dawną równowagę.
-Do Sakury... Muszę do niej iść - starał się wydostać za wszelką cenę. Na marne.
-Najpierw powinieneś się przebrać! - zaproponował Naruto. Wiedział, w jakim humorze była zielonooka - Uwierz mi... Nie chcesz jej bardziej zdenerwować...
-Pal to licho! - Po tych słowach odepchnął od siebie przyjaciół i wybiegł na korytarz.
-Tylko to nie wazony od twojej matki są później rozbijane - mruknął załamany blondyn. Shikamaru ze śmiechem poklepał go po plecach, jednak na niewiele się to zdało. Naruto był załamany, jak jeszcze nigdy wcześniej.
*
                Gdy tylko uciekł z łazienki, od razu rzucił się w stronę pokoju Haruno. Bał się, że jego "oprawcy" dogonią go i powstrzymają. Na szczęście zdążył i nie myśląc o czymś takim, jak zezwolenie na wejście, otworzył drzwi i wpadł z rozpędu do pomieszczenia, w którym miał nadzieję, znajdowała się jego partnerka. I nie mylił się. Na łóżku, naprzeciwko niego leżała Sakura. Początkowo nie zwróciła na intruza uwagi, jednak, gdy tylko zbliżył się do posłania, na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Chciała się odezwać, jednak on nie zamierzał dopuścić jej do głosu.
-Przepraszam kochanie... - zaczął, jednak nie dane mu było dokończyć. Jego plan wytłumaczenia się za jednym zamachem, poległ. Tak samo, jak jego nadzieja, na powodzenie misji pod nazwą "zdobyć wybaczenie". Zielone oczy niemal ciskały błyskawice. Przełknął głośno ślinę, gdy w ekspresowym tempie znalazła się naprzeciwko niego. Wciąż jednak znajdowała się na łóżku. Klęczała z rękami skrzyżowanymi na piersiach i piorunowała go wzrokiem.
-Za co?! - syknęła wściekle - Za to, że zostawiliście nas same?
-Przecież chciałyście zostać... - chciał protestować, jednak coś kazało mu zamilknąć. Nie wiedział jednak, czy było to warknięcie, które wydobyło się z ust kobiety, czy jej mordercze spojrzenie.
-A może za to, że się upiłeś?! - niemal krzyknęła.
-Tak wyszło... Pein postawił piwo, a potem...
-Czy może za to, że musiałam jechać autem do domu?! - kompletnie ignorowała jego wyjaśnienia, posyłając w jego stronę jedynie wrogie spojrzenia. Pewną satysfakcję przynosiła jej świadomość, że w tej chwili się jej bał.
-Jeździłaś nie raz bolidem! - tym razem to on się zdenerwował, nie zdając sobie sprawy ze stresu, jaki jej towarzyszył, gdy pokonywała kolejne kilometry.
-Ale w formule 1 jeździ się po konkretnym torze, a nie po normalnych ulicach! Przypominam ci, że wciąż nie mam prawa jazdy! I gdyby nie nawigacja, to z pewnością bym zabłądziła! Zostawiłeś mnie samą bez znajomości trasy! - jeśli do tej pory sądził, że to Shikamaru wyżywał się na jego słuchu, to grubo się pomylił. Zdenerwowany Nara był nikim w porównaniu ze wściekłą Sakurą.
-Sakurcia... ja... - chciał się bronić, jednak teraz nie wiedział już, co powiedzieć. W takim świetle rzeczywiście nie wyglądało to najlepiej. Nagle poczuł wyrzuty sumienia.
-A może przepraszasz za to, że wyskoczyłeś z rozpędzonego samochodu? Wiesz, co ja wtedy czułam? - zapytała już spokojniej. Miała ochotę go uderzyć tak, aby dotarło do niego, jak głupio postąpił - Zachowałeś się, jak dzieciak! Cholerny rozpieszczony bachor, który chce się popisać...
-Martwiłaś się o mnie? - zapytał z cwaniackim uśmiechem, wchodząc jej w zdanie. Zrobił krok do przodu, zbliżając się do niej.
-Nie odwracaj kota ogonem, Uchiha! Jestem na ciebie wściekła! - krzyknęła. Chwilowy smutek, znów zastąpiła złość.
-Oj no już cicho... Jutro w ramach przeprosin gdzieś cię zabiorę...
-I myślisz, że tym się odkupisz?! Twoje niedo... - zaczęła, jednak nie skończyła, bowiem brunet nagle znalazł sie całkowicie blisko niej.
-No już nie marudź! - po tych słowach, wpił się w jej usta. Czując, jak mu ulega, przyciągnął ją bliżej siebie i pogłębił pocałunek. Po chwili jednak zaczęła stawiać mu opór. Nie chcąc sobie bardziej zaszkodzić, odsunął się od niej i spojrzał na nią niezrozumiale. Jej usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Spojrzała wymownie w dół.
-Czemu masz mokre spodnie? - zapytała ze śmiechem, gdy na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Przerwała tą przyjemną chwilę tylko po to, aby zadać pytanie dotyczące tak mało istotnego szczegółu.
-Naruto z Shikamaru wyżywali się na mnie i wrzucili mnie pod prysznic - mruknął zdenerwowany na wspomnienie zimna, jakie ogarnęło całe jego ciało, gdy tylko zaczęli polewać go lodowatą wodą.
-Oj ty biedny! - Haruno wybuchła śmiechem, wyobrażając sobie Sasuke siedzącego pod prysznicem, skulonego i trzęsącego się z zimna.
-Mogę się założyć, że ten dekiel lata teraz z mopem i wścieka się, że zmoczyłem mu podłogi - oboje zaśmiali się na to stwierdzenie - Ale... w takim razie ja przenocuję u ciebie - dodał brunet, po chwili zastanowienia. Następnie omijając wciąż klęczącą zielonooką, rzucił się na łóżko. Haruno spojrzała na niego spod byka, po czym rozpogodziła się i usiadła na nim okrakiem.
-A niby dlaczego miałbyś tutaj spać i moczyć mnie oraz pościel swoimi mokrymi spodenkami, Uchiha? - zapytała drocząc się z nim i drapiąc jego klatkę piersiową paznokciami. Na sobie nie miał koszuli. Pozbył się jej w biegu przez korytarz, od jednych drzwi do drugich.
-Bądź człowiekiem, Haruno... Chyba nie chcesz, aby nasz przyjaciel zajechał się na śmierć! - zaśmiał się, a następnie, ku zaskoczeniu kobiety, obrócił ich tak, że to on dominował nad nią.
-Ładnie pachniesz - zamruczał, zanurzając nos w jej puszystych, różowych włosach. Po chwili zaczął delikatnie ustami muskać jej szyję. Sakura wzdychała i śmiała się na zmianę. Pocałunkami zszedł na jej dekolt. Jej bluzka szybko znalazła się na podłodze. Na policzkach kobiety pojawiły się dorodne rumieńce, gdy brunet nie przestając jej całować, zaczął zdejmować z niej spodenki. Teraz leżała już pod nim jedynie w bieliźnie i poddawała się jego pieszczotom. Z każdą kolejną chwilą, z każdym pocałunkiem wzdychała coraz głośniej. Będąc z Saiem nigdy nie dopuściła nawet do takiej sytuacji. Bała się, że jej chwilową uległość mógłby wykorzystać, aby ją posiąść. W końcu tyle razy namawiał ją do współżycia. Sasuke ufała. Zachłysnęła się powietrzem, czując jego gorące usta na swoim brzuchu. Nie kontynuował jednak. Podniósł się, opierając dłonie obok jej głowy.
-Nie mówiłaś, że masz tatuaż! - mruknął lekko oburzony. Patrzył jej prosto w oczy. Nie mógł zrozumieć, dlaczego wcześniej tego nie zauważył, albo czemu ona mu się nie pochwaliła takim nabytkiem.
-Przeszkadza ci to? - zapytała zakłopotana. Nie wiedziała, co miała sądzić. Z jednej strony on sam miał kilka tatuaży na ciele. Z drugiej jednak mógł nie tolerować takiej "sztuki" na ciele kobiety. W odpowiedzi zaczął jednak składać pocałunki na jej tatuażu.
-Ani trochę - wymruczał, śmiejąc się cicho i muśnięciami schodząc coraz bardziej w dół. Przyjemna chwila nie trwała niestety długo. Czując, jak jego palce odchylają lekko gumkę jej majtek, szarpnęła się i odepchnęła go delikatnie od siebie. Nie chciała, aby zaszło to za daleko. Znów podciągnął się do góry, aby moc patrzeć jej w oczy.
-Ty jeszcze nigdy... - zagaił, od razu domyślając się, o co jej chodzi.
-Nigdy... - przytaknęła, a jej rumieńce jeszcze bardziej się powiększyły. Zaśmiał się cicho i musnął jej usta.
-Nie ma pospiechu...
-Dziękuję - mruknęła.
-Czyżby chciało się spać... - zapytał, widząc, jak kobieta ziewa. Nie czekał jednak na odpowiedź. Zdjął czym prędzej swoje wilgotne wciąż spodenki, a następnie ułożył się obok niej i nakrył ich ciała kołdrą - Dobranoc Saku - szepnął, całując ją w czoło. Objął ją ręką w pasie i przyciągnął do siebie. Po chwili oboje odpłynęli do krainy snów.
*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz