Od razu
po powrocie obie kobiety udały się do Ino. Blondynka leżała w łóżku i oglądała
film, który akurat leciał w telewizji. Czuła się już dobrze, jednak Shikamaru
kazał jej odpoczywać i nigdzie się nie ruszać. Yamanaka była sfrustrowana
niemożnością wyjścia z pokoju i chociażby przejścia się po piasku, ogrzewanym
przez słońce. Kobiety chciały przyjaciółce, choć trochę poprawić humor, jednak
zdenerwowana blondynka, nie była skora do żartów i zabaw. Zrezygnowane musiały
więc odpuścić. Opowiedziały jej jedynie o spotkaniu z matką Sakury - pomijając
główny cel ich spotkania, czyli Sasuke i po pożegnaniu się, wyszły. Uprzednio
jednak prosząc ją, aby się nie przemęczała i dostosowywała do wskazań
Shikamaru.
Od
razu, gdy znalazła się w swoim pokoju, udała się do łazienki. Potrzebowała
gorącej kąpieli i chwili na przemyślenia. Napełniła wannę ciepłą wodą, do
której dodała płynu do kąpieli. Gdy tylko wytworzyła się puszysta piana,
zanurzyła się w wodzie, po samą szyję. Zamknęła oczy, rozkoszując się
przyjemnym zapachem roznoszącym się w całym pomieszczeniu. Domagając się
spotkania z matką, miała nadzieję, że otrzyma jakieś wskazówki, czy rady. A
zamiast tego dostała to, czego najbardziej nie chce się słyszeć w takich
chwilach. "Kieruj się głosem serca"... Tylko, co zrobić, jeśli serce
nic nie mówi? Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak ciężko było jej wybrać,
między tym, co właściwe, a tym, co upragnione. Małżeństwo z Saiem było w jej
przekonaniu właśnie tym WŁAŚCIWYM. W końcu byli zaręczeni, a ich ślub zbliżał
się wielkimi krokami. Dopóki nie przyjechała do Fukuoki, i dopóki nie poznała
Sasuke, była przekonana, że poznanie Saia było właściwe. Była pewna, że
związanie się z Saiem było właściwe; że przyjęcie jego oświadczyn było
właściwe; że sprzeciwienie się niezadowolonemu z wyboru córki, ojcu było
właściwe; że wyjście za Saia będzie jak najbardziej właściwe! A jednak los
zdecydował inaczej i podrzucił jej w prezencie takiego Sasuke, który okazał się
jakimś dziwnym cudem, takim pragnieniem, którego coraz bardziej i jak na złość
PRAGNĘŁA! I musiała się z tym faktem dokonanym pogodzić. Sasuke jej się
podobał. Ba! Ona go pragnęła, jak jeszcze nikogo i niczego na świecie. Tylko
jakby nie patrzeć, to i tak to pragnienie nie powinno mieć prawa bytu! Bo
przecież to, co WŁAŚCIWE powinno być ważniejsze od tego, co UPRAGNIONE.
-Chyba powinnam pragnąć tego, co właściwe! - warknęła
zirytowana i z bezsilności uderzyła dłonią w wodę, rozpryskując ją tym samym,
po pomieszczeniu. Powtórzyła tą czynność kilka razy, licząc na to, że może
dzięki temu uda jej się, chociaż trochę rozładować powoli narastającą złość.
Wyżywając się raz za razem, na niczemu winnej wodzie, nawet nie zauważyła, że
do łazienki ktoś wszedł. Nie wiedziała, że od pewnego czasu, była uważnie
obserwowana, przez rozbawionego osobnika, który z całych sił starał się nie
wybuchnąć śmiechem.
-Myślałem, że jesteś już dużą dziewczynką i wyrosłaś już z
takich zabaw! - przerażona kobieta, spojrzała w stronę, skąd doszedł ją głos,
nieproszonego gościa.
-Uchiha! Co ty tu robisz? - warknęła, widząc i słysząc go.
Po raz kolejny wszedł do łazienki akurat, gdy się myła. Pierwszy raz był
przypadkiem i wynikał z jej błędu. Teraz jednak nie wierzyła, że nie zrobił
tego celowo.
-O to samo mogę zapytać ciebie! Naruto nie będzie zadowolony,
gdy woda zacznie kapać mu na głowę z sufitu. Żeby dorosła kobieta tak się
bawiła! - zaśmiał się z jej miny. Sakura dopiero teraz zdała sobie sprawę, w
jakiej sytuacji się znalazła. W wannie pozostało niewiele wody, a piana opadła.
Nie wiedząc, co począć w tej sytuacji, przyciągnęła kolana pod brodę i położyła
na nich założone ręce - Oj no nie zakrywaj się tak! Przecież już cię widziałem
nago!
-Cicho! - mruknęła, a na jej policzkach pojawiły się dorodne
rumieńce.
-Żadne cicho! Nalej więcej wody najlepiej! Chciałem
zaproponować ci jazdy, ale...
-Nie chcę dziś! - weszła mu w zdanie, odkręcając kurek z
gorącą wodą. Przez ten czas, jaki spędziła w wannie, woda zdążyła wystygnąć.
-Ja też nie mam już ochoty... Wiesz, ja nigdy nie bawiłem
się w taki sposób, więc po prostu się do ciebie przyłączę - na potwierdzenie
swoich słów, zdjął koszulkę i rzucił ją gdzieś w kąt.
-Zapomnij Uchiha! - mruknęła, gdy zaczął rozpinać rozporek
spodni. W ostatniej chwili powstrzymała się od wstania z wanny i wypchnięcia go
za drzwi - Mam lepszy pomysł. Wyjdź i czekaj na mnie w pokoju - gdy
zrezygnowany brunet opuścił łazienkę, kobieta głośno przeklęła. Nie wzięła pod
uwagę jednego, ale jakże istotnego szczegółu. W szafie znajdowała się bielizna
i ubrania. Natomiast szafa stała w pokoju, do którego wysłała Uchihę. Klnąc pod
nosem, owinęła się puszystym ręcznikiem i wyszła z pomieszczenia. Czym prędzej,
ignorując przeszywające ją na wylot spojrzenie Sasuke, podeszła do szafy,
wyjęła potrzebne rzeczy i uciekła z powrotem do łazienki. Jej serce waliło jak
młotem, oddech miała przyspieszony. Mogłaby przysiąc, że brunet pożerał ją
wzrokiem. Nie chcąc jednak zadręczać się tą myślą, ubrała czystą bieliznę. Na
to zarzuciła jeansy
i krótki sweterek. Na stopy włożyła skarpetki i trampki. Mokre włosy
przeczesała i splotła w warkocza. Biorąc kilka głębszych oddechów, nacisnęła na
klamkę i po chwili siedziała już na łóżku obok zadowolonego mężczyzny.
-Nieźle, nieźle -
zaśmiał się i położył się na łóżku. Haruno uczyniła to samo. W efekcie leżeli w
poprzek łóżka, nogami dotykając podłogi.
- No to jaki masz pomysł? - zapytał po chwili ciszy. Kobieta
przekręciła się na bok tak, aby mieć lepszy widok na niego.
-Opowiedz mi o sobie! - rzuciła entuzjastycznie. Znów
zapanowała cisza. Sakura obserwując go, zauważyła, że się spiął i zacisnął
dłonie w pięści.
-Eh... No dobra - westchnął zrezygnowany. Skierował swój
wzrok na sufit, po chwili zamykając oczy. Musiał pozbierać myśli. Pierwszą i do
tej pory ostatnią osobą, jakiej opowiedział o swoim życiu, był Naruto. A teraz
znów miał się otworzyć. Po raz kolejny przed osobą, której prawie wcale nie
znał. Uzumaki był dla niego całkowicie obcy, gdy postanowił się mu zwierzyć. A
mimo to, blondyn wysłuchał go i pomógł mu. Po raz kolejny westchnął. Sakurze
ufał i chciał, aby kobieta poznała jego historię. Otworzył oczy i wciąż
wpatrując się w sufit, zaczął opowieść - Urodziłem się w Tokio, akurat wtedy,
kiedy mój ojciec postanowił otworzyć firmę. Na początku mieszkaliśmy w małym
domku na obrzeżach miasta. Ja, mój starszy brat Itachi i rodzice. Firma z
każdym kolejnym rokiem rozwijała się coraz bardziej. Tata miał wiele planów i
ogromne ambicje. Prawie codziennie powtarzał, że Itachi kiedyś przejmie ją po
nim. Zawsze byłem o to zazdrosny. Ojciec rozwijał w moim bracie zamiłowanie do
samochodów i wszystkich innych pojazdów. Ja byłem wtedy jeszcze mały i
niespecjalnie mnie to interesowało, a jednak chciałem być taki, jak Itachi i
starałam się pokazywać ojcu, że też chciałbym się czegoś od niego nauczyć.
Jednak odkąd pamiętam, on zawsze miał mnie za nic. Nigdy nie poświęcał mi
swojego czasu, nigdy mnie nie przytulił, nie pochwalił. To z Itachiego był
dumny, nawet pomimo tego, że on nigdy nie dopraszał się o uwagę ojca. Matka też
nie zawsze miała dla mnie czas. Zajmowała się domem i firmą. Miała bardzo dużo
na głowie, a ja nie chciałem jej dodatkowo przeszkadzać. Itachiego zawsze
podziwiałem, chociaż bardzo często mnie ignorował. W sumie z jednej strony kochałem
go, bo jakby nie patrzeć, był moim bratem i wzorem do naśladowania. Jednak w
pewnym sensie go nienawidziłem. Przede wszystkim dlatego, że był oczkiem w
głowie rodziców, a ja nawet nie mogłem się z nim równać. On zgarnął całą ich
uwagę i miłość, a ja się nie liczyłem. Jako dziecko znosiłem to dobrze.
Wiadomo, że nie raz było mi przykro, ale byłem przekonany, że tak ma być. W
przedszkolu, a potem szkole podstawowej miałem wielu kolegów, z którymi
spędzałem bardzo dużo czasu, nawet po zajęciach. Dzięki temu nie miałem zbyt
wielu okazji, żeby się zamartwiać. Gdy skończyłem jedenaście lat, ojciec zaczął
poświęcać mi niewielką cząstkę swojego czasu. Dla mnie było to jednak wiele i
naprawdę cieszyłem się z każdej spędzonej z nim chwili. I gdy wreszcie zacząłem
się czuć dobrze w tej rodzinie, to znów zaczęło się wszystko psuć. Tym razem z
mojej winy. Wstąpiłem w okres młodzieńczego buntu. Mając trzynaście lat,
zacząłem wracać bardzo późno w nocy, a czasami wcale nie wracałem do domu.
Zacząłem też podpijać alkohol z barku ojca. Mama zawsze powtarzała mi i
Itachiemu, że alkohol, papierosy i narkotyki to nasz największy wróg, ale ja
miałem to gdzieś. Pierwszego papierosa zapaliłem mając czternaście lat. Było to
okropne, ale koledzy palili, więc ja też. A potem się uzależniłem i przestał
przeszkadzać mi smak i zapach. Po prostu przywykłem. Kłótnie z ojcem były na
porządku dziennym, jednak jakby tego było mało, to zacząłem się kłócić z matką
i Itachim. Kilka razy biłem się z bratem. Zawsze zwyciężał, ale jednego razu obiecałem
sobie, że stanę się silny i go pokonam. Zacząłem wszczynać bójki z szkole, żeby
zdobyć siłę i udowodnić samemu sobie, że jestem coś wart. Wiele razy dyrektorka
wzywała rodziców do szkoły, co wywoływało kolejne kłótnie. Ale ja nic sobie z
tego nie robiłem. Później przeprowadziliśmy się do Chikushino. Byłem wściekły i
przez bardzo długi okres czasu pokazywałem im ze zdwojoną mocą moje
niezadowolenie. Nie raz wracałem do domu całkowicie upity. Wiele razy odsyłali
mnie na różne odwyki, ale to nic nie dawało. Wszyscy, włącznie ze mną mieli
świadomość, że byłem uzależniony od alkoholu i papierosów. Aż dziwne, że w
szkołach, do których uczęszczałem nic z tym nie robili. Kilka dni przed moimi
osiemnastymi urodzinami, poszedłem do baru napić się z kolegami. Wróciłem
bardzo późno. Itachi czekał na mnie, aby oznajmić mi, że z powodu mojej głupoty
matka się zamartwia. Ja będąc pewny, że jestem niechcianym dzieckiem, nie
uwierzyłem mu i z racji, że wypiłem trochę za dużo, rzuciłem sie na niego i
zaczęliśmy się bić. Akurat w momencie, gdy ojciec zapalił światło, uderzyłem
Itachiego w nos, łamiąc go. Zatoczył się i upadł na szafkę, na której stała
kryształowa figurka należąca do mojej mamy. Była to dla niej bardzo cenna
rzecz. Dostała ją od swojej matki w dniu ślubu. Ojciec się zdenerwował, chociaż
to za mało powiedziane. Ja byłem wszystkiemu winny i jestem tego w pełni
świadomy. Pokłóciłem się z nim. Pod wpływem emocji uderzyłem też jego i po
prostu uciekłem. Sam nie wiem jak, ale następnego dnia znalazł mnie Uzumaki.
Kilkadziesiąt kilometrów od domu. Nie mam do tej pory pojęcia, jak się tu
znalazłem. Byłem chyba zbyt pijany i zrozpaczony, aby zwracać uwagę na takie
rzeczy, jak droga. Kazał mi się wygadać. Pocieszał mnie, na swój zwariowany
sposób i zaproponował pomoc. Zamieszkałem razem z nim. Jego rodzice zajęli się
mną, zapewnili dach nad głową, jedzenie, ubrania. To była całkiem inna rodzina,
niż moja. Od tamtego czasu, ani razu nie pojawiłem się w domu. Nie spotkałem
Itachiego, matki, ani ojca. Jedynie jedna ze służących przesyłała mi mailem
wiadomości o rodzinie, niestety zmarła jakiś czas temu. Itachi przejął firmę
ojca i teraz mieszka w Tokio. Tata jest chory. Podobno jego stan jest kiepski,
a on nie chce się leczyć. Zawsze był uparty. Chciałbym ich zobaczyć, ale przez
to wszystko, co im zrobiłem, nie mam odwagi się u nich pojawić. Bo i co miałbym
powiedzieć? - urwał i niepewnie spojrzał na kobietę. Była zamyślona i dopiero
po chwili dotarło do niej, że skończył.
-Chciałabym poznać twoich rodziców. No i może mogłabym pomóc
twojemu ojcu wyjść z choroby - mruknęła - To przykre, co cię spotkało.
Najgorsze, czego może doświadczyć dziecko to brak miłości ze strony bliskich.
-Bywa i tak, prawda? - zapytał smutno. Nieprzyjemne
wspomnienia wróciły - Może kiedyś cię do nich zabiorę. O ile kiedykolwiek
znajdę w sobie na tyle odwagi, aby ich odwiedzić. Tak mi potwornie głupio!
Zachowałem się wtedy jak gówniarz!
-Byłeś gówniarzem - zganiła go zielonooka i nagle, jakby o
czymś sobie przypominając, dodała - A jak to się stało, że wyszedłeś z nałogów?
Bo nie palisz i nie pijesz już nałogowo?
-A to już w sumie całkiem zabawna historia - zaśmiał się
cicho - Wszystko dzięki Naruto. Najpierw chował przede mną papierosy, a do
butelek po alkoholu wlewał herbatę, albo wodę. Jak to nie skutkowało, to zaczął
mnie bić. Nie raz dostałem od niego po głowie, gdy przyłapał mnie na piciu,
albo na paleniu. A jak w końcu i to nie przyniosło oczekiwanych przez niego
efektów, to dzięki wpływom rodziców, zakazał sprzedawania mi alkoholu i papierosów
w sklepach w okolicy. No i musiałem przestać, bo nie opłacało mi się chodzenie
do pobliskich miasteczek. Na początku było ciężko, ale jakoś udało się to
przeżyć. Teraz już nie palę, a piję tylko okazjonalnie - zaśmiał się
niespodziewanie. Sakura spojrzała na niego niezrozumiale.
-Co? - zapytała, nie wiedząc, o co chodzi brunetowi.
-Mam pytanie. Tylko się nie denerwuj - mruknął, a Sakura
kiwnęła głową - Twoje włosy są farbowane, czy to naturalny kolor? Dawno
chciałem o to... - przerwał, widząc jak na twarzy zielonookiej maluje się
wściekłość. Po chwili wstała, po czym szybko podeszła do drzwi - No miałaś się
nie obrażać!
-Spadaj Uchiha! - warknęła i wyszła, trzaskając drzwiami.
Brunet nie rozumiał, dlaczego tak bardzo się zdenerwowała. Mógłby przysiąc, że
nie raz słyszała już to pytanie. Chcąc, czym prędzej z nią to wyjaśnić i
przeprosić za "niewłaściwe" pytanie, wyszedł z jej pokoju i ruszył na
poszukiwania.
Pierwszym
pomieszczeniem, jakie przyszło mu na myśl, była kuchnia. W jego założeniu, gdy
kobiety miały zły humor, udawały się do kuchni po coś słodkiego. Wchodząc do
pomieszczenia, zauważył Shikamaru i Naruto, którzy zaciekle o czymś
dyskutowali, jednak po zielonookiej nie było ani śladu. Zrezygnowany chciał
wyjść i ruszyć na dalsze poszukiwania, jednak zatrzymał go Uzumaki.
-Coś ty jej znowu zrobił? - zapytał, po czym głośno się
zaśmiał - Wpadła tu i od razu wypadła. Była wściekła!
-Wiecie, gdzie teraz jest? - w głosie bruneta można było
wyczuć nutkę nadziei.
-Coś ty! Jeszcze na głowę nie upadłem, żeby dodatkowo ją
denerwować - mruknął blondyn i po namyśle dodał - Jak wam się układa?
-Co? - Uchiha nie zrozumiał, o co mu chodzi. Między nimi nic
nie było. A on pyta go o to, jak sprawy wyglądają między nimi - Przecież...
-Już się nie broń. My tam swoje wiemy - wtrącił się
Shikamaru - Ciągnie was do siebie jak cholera, a wy bronicie się rękami i
nogami przed tym uczuciem! - Uzumaki pokiwał głową, zgadzając się z
przyjacielem.
-Tak to sobie tłumaczcie! Z nią nie da się dogadać - mruknął
brunet, kierując się do wyjścia, jednak znów się zatrzymał - Ona ciągle ma
jakieś problemy. W kółko coś jej nie pasuje!
-E tam! Przesadzasz! Moim zdaniem jesteście na całkiem
dobrej drodze! W końcu czasami potraficie normalnie porozmawiać i nawet się
całowaliście! Nie wmówisz mi, że nic między wami nie ma! - powiedział Uzumaki,
po czym żegnając się, wyszedł. Uchiha
chciał ruszyć za nim, aby móc dalej szukać kobiety, jednak po raz kolejny
został zatrzymany i zmuszony do zajęcia jednego z krzeseł.
-Słuchaj mnie, Sasuke! - zaczął poważnie Nara - Ja wiem, że
nie zawsze się dogadujecie i że żadne z was nie dopuszcza do siebie myśli o
tym, że moglibyście być razem. Ale czasami moglibyście nam jednak zaufać! Wy
pasujecie do siebie idealnie! I widzą to wszyscy!
-Gadasz głupoty Shika... - przerwał mu brunet, jednak nie
dane mu było skończyć.
-Cicho siedź! - warknął Nara. Nienawidził, gdy ktoś mu
przerywał - Ja wiem i ty też wiesz, że Sakura ci się podoba. Nie zaprzeczysz
temu... Moim zdaniem powinieneś się zdecydować i najlepiej, jak najszybciej
powiedzieć jej o tym - Shikamaru wstał z krzesła i na odchodne dodał - Wiesz...
Ona w Tokio ma bardzo wielu adoratorów, którzy moim zdaniem w ogóle na nią nie
zasługują. Przemyśl to - po tych słowach wyszedł, zostawiając bruneta samego
sobie. W jego głowie trwała istna rewolucja. W jednej chwili zrezygnował z
poszukiwania zielonookiej. Postanowił iść pobiegać i przemyśleć dokładnie słowa
Shikamaru. Zanim jednak wstał z zajmowanego miejsca, do kuchni weszła Hinata,
która na jego widok uśmiechnęła się i usiadła na krześle wcześniej zajmowanym
przez Uzumakiego.
-Dobrze, że cię spotkałam Sasuke! - powiedziała wesoło.
Uchiha spojrzał na nią niezrozumiale. Odkąd kobiety przybyły do nich, zamienił
z białooką zaledwie kilka zdań - Wiem, że pewnie Shika już cię męczył tym, ale
ja też muszę coś wiedzieć - w głowie mężczyzny zaświtała pewna myśl. Był przekonany,
że zaraz usłyszy coś, co dotyczy jego i Haruno. Westchnął zrezygnowany, jednak
postanowił jej wysłuchać - Powiesz mi proszę, co myślisz o Sakurze? Znaczy...
Czy podoba ci się, czy jesteś nią zainteresowany i takie tam...
-Ona was wszystkich nasyła, czy jak? - mruknął i podrapał
się w tył głowy.
-Nie, nie... Ona by nas zabiła, jakby się dowiedziała, że
wypytujemy cię o takie coś...
-I myślicie, że ja was nie zabiję? - zaśmiał się z jej
zakłopotanej miny - Eh no dobra... Podoba mi się. Jest niezła... Ładna,
inteligentna i ma ten swój charakterek... Ale to i tak nie ma sensu, bo ona
chce trzymać się ode mnie z daleka i ciągle się o coś wścieka - mruknął lekko
podirytowany.
-E tam! Ona już taka jest - kobieta zaśmiała się - Ja myślę,
że się mylisz... To ma sens! Wy musicie być razem! A ty, jako mężczyzna musisz
o nią walczyć! Pasujecie do siebie! - Hyuga urwała na moment, po czym
niespodziewanie spoważniała i dodała, zbliżając się do Sasuke - Obiecaj mi, że
będziesz o nią walczyć!
-Co? - zapytał zbity z pantałyku.
-Obiecaj! - warknęła, a zaskoczony mężczyzna, szybko
przytaknął. Po chwili Hinata odsunęła się od niego i szeroko uśmiechnęła - No
to mamy układ Sasuke. Teraz musisz ją zdobyć! - po tych słowach, śmiejąc się,
wyszła z kuchni i powędrowała na piętro. Była zadowolona z osiągniętego
sukcesu. Natomiast Uchiha siedział dalej w głębokim szoku. Powoli docierało do
niego to, co właśnie miało miejsce. Czym prędzej wstał z krzesła i pobiegł do
swojego pokoju, aby tam na spokojnie wszystko przemyśleć.
*
Siedziała
na tarasie i wpatrywała się w powoli zachodzące słońce. Sama nie rozumiała,
dlaczego tak zdenerwowała się na wzmiankę o swoich włosach. Po raz kolejny
doszła do wniosku, że przy Sasuke nie panuje nad emocjami. Działa zbyt
pochopnie i wcale nie myśli o tym, co robi. Nie rozumiała, czym było to
spowodowane, jednak była pewna jednego. Sasuke jej się podobał. Uświadomiła to
sobie już w łazience, biorąc kąpiel. On jej się podobał i pragnęła go. A mimo
to wciąż się wahała, czy zaryzykować i spróbować się z nim związać. Słyszała
jego rozmowę z Naruto i Shikamaru, a później także i z Hinatą. Nie
spodziewałaby się, że jej przyjaciółka będzie w stanie krzyczeć na kogokolwiek.
Jednak, jak się mówi: cicha woda brzegi rwie. Jednak, co jeszcze bardziej
zaskoczyło kobietę, to fakt, że Uchiha obiecał, że ją zdobędzie. Nigdy nie
przypuszczałaby, że przystanie na takie coś. Dzięki temu zdobyła jednak
pewność, że on także czuje coś do niej. Sam to powiedział, a poza tym, przecież
nie zgodziłby się walczyć o jej względy, gdyby mu się nie podobała. Mimo tej
pewności, miała jednak dylematy. On był nią zainteresowany, ona go pragnęła, a
jednak nie chciała nic robić. Głównym powodem były konsekwencje. Początkowo nie
chciała dopuścić do zdrady. Jednak po kilku pocałunkach z Sasuke, które już
same w sobie były zdradą oraz po wielu rozmowach z przyjaciółmi, jej opór
słabł. Po rozmowie z matką starała się przekonać samą siebie o tym, że
spotykanie się z Sasuke nie będzie złe. Szukała wszystkich możliwych aspektów
"za" i "przeciw" spotykaniu się z Uchihą. Jedyną
przeszkodą, jaką znalazła był Sai, do którego miała coraz więcej wątpliwości.
Dostrzegała coraz więcej jego wad. Niby zawsze powtarzała sobie, że nikt nie
jest idealny, jednak negatywne cechy u Sasuke, nie przeszkadzały jej tak
bardzo, jak te, które zaczęła zauważać w swoim narzeczonym. Sama już nie
wiedziała, co powinna myśleć i zrobić. Zrezygnowana, z głośnym pomrukiem
niezadowolenia, wróciła do swojego pokoju, gdzie przebrała się w piżamę i
położyła się w łóżku. Po kilku długich minutach, odpłynęła wreszcie do krainy
snów.
*
Wrócił
do pokoju i od razu rzucił się na łóżko. Powoli docierało do niego to, na co
kilka chwil wcześniej przystał. Był w głębokim szoku. Na początku myślał, że
Hinata będzie z nim po prostu rozmawiać, tak jak to uprzednio zrobił Shikamaru.
Nie spodziewał się jednak po niej takiego wybuchu. Ona zmusiła go do złożenia
obietnicy. A on jak głupi dał się tak łatwo podejść. Brunet westchnął głośno.
Sam siebie próbował oszukać. Przyznał przed Hinatą, że Haruno mu się podobała i
był pewny, że prędzej czy później, złożyłby Hyudze obietnicę, że za wszelką
cenę zdobędzie zielonooką. W pewnym sensie jednak sam nie rozumiał swojego
postępowania. To, że ktoś komuś się podobał, to jedno. Natomiast gdzieś między
tym musiała być jeszcze miłość. Wypuścił ze świstem powietrze, gdy zdał sobie
sprawę, że tak naprawdę nie ma pojęcia, jak wygląda ta cała "miłość".
Wszystkie jego związki z kobietami sprowadzały się tylko i wyłącznie do seksu.
Nigdy nikogo nie kochał - poza rodzicami, którzy i tak go ignorowali - i nie
wiedział, czy to, co czuł, będąc przy Haruno, mógł nazwać właśnie miłością.
Musiał jednak przed samym sobą przyznać, że jeszcze nigdy nie zależało mu na
żadnej kobiecie, tak bardzo jak na zielonookiej. Przy niej czuł się inaczej,
był szczęśliwy oraz ufał jej jak nikomu innemu. Ona jednak tego nie wiedziała,
ale on nagle zapragnął to zmienić. Z postanowieniem, że następnego dnia
wszystko jej powie, zasnął.
*
Obudziło
ją głośne pukanie do drzwi. Ktoś od kilku minut uparcie się do niej dobijał,
jednak ona była zbyt zmęczona, aby się tym przejąć. Pół nocy nie spała,
dręczona koszmarami. Śniło jej się, że była świadkiem wypadku samochodowego.
Chciała podejść i pomóc poszkodowanym, jednak nie potrafiła się poruszyć. Sparaliżował
ją strach. Dopiero nad ranem udało jej się w miarę spokojnie zasnąć.
-Wstawaj śpiochu! - usłyszała nagle tak dobrze jej znany
głos, a później trzask zamykanych drzwi. Zignorowała jednak nieproszonego
gościa, odwracając się na drugi bok i naciągając kołdrę na głowę - Zaraz
wystygnie nam śniadanie, Haruno! I to będzie tylko twoja zasługa - poczuła, jak
materac ugina się pod jego ciężarem - No wstawaj! - był już wyraźnie zirytowany
i próbował ściągnąć z niej nakrycie. Ona jednak nie chciała dać za wygraną i
trzymała kołdrę z całych swoich sił, mrucząc pod nosem - Sama tego chciałaś -
zaśmiał się mężczyzna, po czym złapał owiniętą kołdrą kobietę i przerzucił ją
sobie przez ramię.
-Uchiha! - ryknęła zielonooka i zaczęła się szarpać. Nie
spodziewała się takiego obrotu sprawy. Liczyła, że w końcu sobie pójdzie i
pozwoli jej spać dalej. Niestety wyszło całkiem inaczej.
-Przestań się wiercić... chyba, że chcesz żebyśmy spadli! -
warknął, gdy przez jej szamotaninę, schodząc po schodach, zaczął tracić równowagę.
-To mnie puść!
-Nie - uciął. Po chwili wszedł do kuchni i dopiero wtedy
postawił kobietę na podłodze. Przyjaciele patrzyli na nich z niemałym szokiem.
-Przyniosłem śpiocha - zaśmiał się z naburmuszonej miny
Sakury. Oboje zajęli wolne miejsca przy stole i nie komentując tego
zamieszania, zajęli się spożywaniem śniadania. Jedynie Naruto z Shikamaru, co
chwilę szeptali między sobą, rzucając niby to ukradkowe spojrzenia w stronę
spóźnionej pary i chichotali wesoło. W końcu zielonooka mając ich dość, podziękowała
za posiłek i wstała z zamiarem wyjścia. Zatrzymał ją jednak Sasuke, łapiąc ją
za nadgarstek. Niechętnie odwróciła się w jego stronę i dostrzegła szczery,
szeroki uśmiech - Nie zapominaj o kołdrze.
-Ciekawe, dlaczego ona tu jest? - mruknęła ironicznie.
Posłusznie jednak schyliła się po nią, w duchu dziękując, że dół od piżamy
stanowiły spodnie. Myśląc, że to już wszystko, skierowała się do wyjścia z
pomieszczenia. Nie zaszła jednak daleko, ponieważ niespodziewanie została
przyparta do ściany. Kołdra ponownie opadła na podłogę. Drogę ucieczki
zagrodziła jej ręka bruneta, który nachylał się nad nią, a jego oddech drażnił
jej policzek. Pozostali ponownie zostali wprawieni w osłupienie.
-Bądź gotowa za pół godziny... Najpierw jazdy, a potem
zabiorę cię w pewne bardzo sympatyczne miejsce - szepnął wprost do jej ucha,
owiewając je ciepłym powietrzem. Na policzkach kobiety pojawiły się dorodne
rumieńce. Sasuke zaśmiał się cicho i powrócił na swoje miejsce, bacznie
obserwując Haruno, która spojrzała na niego zakłopotana, a następnie, czym
prędzej złapała ponownie kołdrę i uciekła na piętro. Serce waliło jej jak
oszalałe, a oddech był wyraźnie przyspieszony. Od razu po wejściu do pokoju,
rzuciła nakrycie na łóżko i zniknęła w łazience. Rozebrała się i weszła pod
prysznic. Chłodna woda obmywała jej rozpalone ciało. Oszołomienie i
zakłopotanie powoli znikało. W głowie wciąż jednak słyszała jego seksowny,
uwodzicielski głos, jakim przekazał jej jedynie kilka informacji. Przeklęła na
niego w myślach, jednocześnie śmiejąc się wesoło. Po chwili jednak przypomniała
sobie, że ma zaledwie pół godziny. Zakręciła wodę, wyszła spod prysznica i
zaczęła się wycierać. Następnie włosy lekko podsuszyła ręcznikiem i związała je
na czubku głowy w luźnego koka oraz włożyła bieliznę, po czym wyszła z
łazienki. Z szafy wyciągnęła granatową
sukienkę w kwiaty, którą narzuciła na ciało. Stopy wsunęła w brązowe
baleriny, a przez ramie przerzuciła tego samego koloru co buty, torebeczkę.
Szyję spryskała delikatnymi perfumami, usta lekko pomalowała błyszczykiem.
Włosów nie suszyła suszarką. Wolała pozwolić im wyschnąć samym. Następnie
wyszła. Na schodach siedział już Sasuke i czekał na nią. Na jej widok
uśmiechnął się zawadiacko i wstał.
-Nie musiałaś się aż tak stroić na naszą randkę - zaśmiał
się głośno.
-O jakiej znowu randce gadasz? - mruknęła lekko zakłopotana
- A zresztą... nie ma sensu się z tobą kłócić - dodała już pewniej i wyminęła
go - Rusz się! Chcę już jeździć! - Sasuke od razu ruszył do auta. Jego plan już
niebawem miał zostać wprowadzony w życie. I tylko od zielonookiej zależało, czy
powiedzie się, czy okaże się totalną porażką.
*
Tak,
jak Uchiha obiecał, zaraz po jazdach odstawili samochód pod dom Uzumakiego i
spacerkiem ruszyli w stronę lasku. Sakura ciągle nie wiedziała, gdzie mężczyzna
chce ją zaprowadzić, jednak nie pytała o to. Na jazdach skupiała się, aby dać z
siebie jak najwięcej, a później stwierdziła, że i tak w końcu się tego dowie. W
efekcie ufnie pozwoliła prowadzić się Sasuke coraz bardziej w głąb lasku.
-Daleko jeszcze? - mruknęła wreszcie mocno zirytowana. Co
chwilę zaplątywała się w najróżniejsze rośliny, które wiły się pod ich nogami.
Miała już tego najnormalniej w świecie dosyć. Co prawda Sasuke nigdy nie
pozwalał jej upaść, gdy traciła równowagę, jednak była na niego zła, że ciąga
ją po takich miejscach. W odpowiedzi usłyszała jego głośny śmiech.
-Za chwilę będziemy na miejscu - uśmiechnął się do niej
wesoło. Tak, jak mówił tak też i się stało. Już po kilku minutach przed nimi
wyłoniła się duża polana porośnięta różnokolorowymi kwiatami.
-Pięknie! - pisnęła zachwycona kobieta, wbiegając na środek
polany. Zaczęła się obracać wokół własnej osi, po czym upadła na kwiaty z
głośnym śmiechem. Sasuke położył się obok niej.
-Warto było, prawda? To niemal magiczne miejsce - mruknął,
zamykając oczy i wdychając świeże, leśne powietrze.
*
Od
kilku minut bez przerwy ganiali się po lasku, kryjąc się za drzewami. Ich
obuwie i torebka Sakury leżały na środku polany, niedbale porzucone. Nie
przeszkadzało im jednak to, że byli boso. Trawa była miękka niczym puszysty
zielony dywan i przyjemnie chłodna.
-Złap mnie, jeśli
potrafisz, Uchiha! - krzyknęła wbiegając coraz głębiej w las. Po pewnym czasie
zatrzymała się gwałtownie. Zaczęła się niespokojnie rozglądać. Nie słyszała
głosu Sasuke, ani nie potrafiła go nigdzie dostrzec. Do tego znalazła się w
nieznanym miejscu. Niedaleko niej znajdowała się ścieżka, której nie widziała,
gdy zmierzali na polanę. Przeklęła na siebie w duchu. Nie powinna była się tak
oddalać. Szczególnie, że jej orientacja w terenie była znikoma. Nagle nieopodal
niej ktoś lub coś, stanęło na gałązkę, która pod wpływem ciężaru, złamała się.
Sakura odwróciła się w stronę hałasu i w tej samej chwili została gwałtownie
przyparta do drzewa. Pisnęła z zaskoczenia i przerażona spojrzała w oczy
napastnika. Odetchnęła z ulgą widząc czarne jak noc tęczówki Sasuke.
-Głupia! Nie powinnaś się tak oddalać - szepnął, przytulając
ją do siebie. Zakłopotana kobieta spuściła głowę lekko w dół, a po chwili
poczuła, jak brunet zanurza nos w jej puszystych włosach - Nie strasz mnie tak
więcej - poprosił cicho.
-Przepraszam - mruknęła i objęła go jedną ręką. Miała
świadomość, że zachowała się nierozsądnie, zapuszczając się całkiem sama w głąb
nieznanego jej lasu. Nagle poczuła, jak brunet się spiął. Nie wiedziała, o czym
myślał, jednak najwidoczniej czegoś się obawiał. Nie rozumiała tylko, czego.
Przecież znalazł ją i ewentualne zagrożenie minęło.
-Sakura... - mruknął cicho. I nagle wszystko stało się dla
niej jasne. Mimo to modliła się w myślach, aby jej przypuszczenia się nie
spełniły - Nie wiem, jak ci to powiedzieć - zaśmiał się lekko zakłopotany. 'Nie! Nie! Nie!' krzyczała w myślach -
Podobasz mi się... - 'Kurwa!'
przemknęło jej przez myśl. Mężczyzna odsunął się od niej i spojrzał w jej
zagubione oczy. Nie wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć. Nie była jeszcze
gotowa na wyznanie mu tego samego. Fakt, faktem podobał jej się, jednak ona
wciąż nie wiedziała, czy to było słuszne. A nie chciała robić mu żadnych
nadziei, dopóki nie będzie pewna swoich uczuć do niego.
-Myślę, że powinniśmy wracać - mruknęła odrywając się od
drzewa i powoli zmierzając w kierunku polany. Zatrzymała się jednak. Nie miała
zielonego pojęcia, w którą stronę powinna iść.
-Tak... - westchnął zrezygnowany - Masz rację. Powinniśmy
wracać... I wiesz, co jeszcze? Zapomnij o tym, co powiedziałem. To nie miało
sensu. Przepraszam - powiedział i wyminął ją.
-Sasuke... nie... - nie dane jej było skończyć, ponieważ
brunet odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął się do niej słabo.
-Nic nie mów, tylko chodź. Niedługo może zacząć się
ściemniać - poczekał, aż podejdzie do niego, a następnie ruszyli w stronę
polany, aby zabrać pozostawione tam rzeczy, a później w drogę powrotną do domu
Uzumakiego.
*
Postanowili
wracać plażą. Gdy tylko wyszli z lasku od razu przeszli kamienistą ścieżką nad
wybrzeże. Atmosfera między nimi powoli zaczęła się rozluźniać. Rozmawiali o
wszystkim, co tylko ślina im przyniosła na język. Mieli wiele wspólnych
zainteresowań, toteż ilość tematów była nieograniczona. W swoim towarzystwie
czuli się wyjątkowo dobrze i po pewnym czasie przestali przejmować się kłopotliwą
sytuacją z lasu. Jednak każda sielanka kiedyś się kończy.
-Jakie te wszystkie cholerne baby były upierdliwe! -
westchnął patrząc w niebo, po którym powoli przesuwały się białe chmurki.
Spojrzał na zielonooką, która jeszcze chwilę temu śmiała się razem, z nim, a
teraz nagle ucichła. Z jej miny wyczytał, że znów coś jej się nie spodobało -No
co?
-Nic - mruknęła i przyspieszyła kroku. Znajdowali się już
prawie przed domem Naruto.
-Sakura! Znowu? O co ci cho... - zapytał dobiegając do niej,
ponieważ zdążyła znacznie się od niego oddalić.
-Nic! - warknęła i nie czekając na jego reakcję weszła do
domu, trzaskając drzwiami. Sasuke westchnął skonsternowany. Po raz kolejny
wyprowadził ją z równowagi i znów nie wiedział, co zrobił nie tak. Nie widząc
żadnego rozwiązania tej sytuacji, postanowił iść do kuchni i przygotować sobie
coś do jedzenia. Od śniadania nic nie jadł, a było już późne popołudnie.
Wchodząc do pomieszczenia, zauważył zielonooką, która najwidoczniej wpadła na
ten sam pomysł, co on. Widząc go jednak, postanowiła, czym prędzej się ulotnić,
ale on nie zamierzał na to pozwolić. Złapał ją za nadgarstek i zagrodził jej
wyjście, stając w drzwiach.
-Co cię znów ugryzło, Haruno? Co ja takiego złego znowu
zrobiłem? - zapytał prosto z mostu, domagając się jakichkolwiek wyjaśnień. Nie
zamierzał jej wypuścić, dopóki nie odpowie mu na wszystkie pytania.
-Nic... - warknęła, trzymając się uparcie jednego i tego
samego. Powoli zaczynało go to irytować.
-Nie kłam, Haruno!
-Nie kłamię, Uchiha! - krzyknęła, próbując jakoś go ominąć.
Jej starania szły jednak na marne. Wreszcie zrezygnowana odpuściła i stając
naprzeciwko niego, zadarła głowę do góry i oparła dłonie na biodrach.
-Kłamiesz - powiedział pewnie - I oboje doskonale o tym
wiemy!
-Nie! - zaprzeczyła po raz kolejny i aby być bardziej
przekonującą, zaczęła machać mu palcem wskazującym przed nosem. Na ten gest
mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, po czym niespodziewanie złapał ją za
nadgarstek i przyciągnął ją do siebie, jak najbliżej.
-Śliczna, co cię tak zdenerwowało? - zapytał tym samym
seksownym, uwodzicielskim głosem, którego użył rano w kuchni, informując ją o
jazdach. Patrzył jej przy tym ciągle w oczy. Sakura zarumieniła się, a jej
oddech znów przyspieszył.
-Jesteś niewychowany! Nie powinieneś nazywać kobiet babami!
- mruknęła cicho. Nagle zaschło jej w gardle.
-Ale ja przecież nie mówiłem o tobie! - próbował się bronić.
Na śmierć zapomniał, że już na początku dała mu do zrozumienia, że nie uznaje
takiego słowa, jak "baba". Nieznacznie odsunął się od niej, na co
Haruno wyraźnie odetchnęła z ulgą.
-Ale nie ma bab! Są dziewczynki, dziewczyny i ko...
-Ty jesteś kobietą! - wypalił niespodziewanie, wchodząc jej
w zdanie.
-Co? Ale o co ci chodzi? - zapytała już nic nie rozumiejąc z
tej konwersacji. Doszła do winsoku, że chyba się pogubiła.
-Ty jesteś kobietą! Ino i Hinata też! Ja mówiłem o tych
wszystkich plastikowych dziewczynach, okay? Tych, co to myślą tylko o wyglądzie
i o tym, jak skutecznie zaciągnąć faceta do łóżka! - ponownie przysunął się do
zielonookiej i objął ją jedną ręką w pasie.
-Ale... - zakłopotanie i niepewność powróciły z chwilą, gdy
ponownie znalazł się stosunkowo zbyt blisko jej ciała.
-No co? - zapytał uśmiechając się szelmowsko. Rumieńce na jej
twarzy powiększyły się, gdy wplótł dłoń w jej różowe włosy i przybliżył swoją
twarz do jej.
-Eh... Nic - nie chciała już się kłócić, licząc na to, że on
się odsunie. Jednak kolejny raz przekonała się, że przy nim nadzieja jest matką
głupich. Sasuke naparł na nią tak, że oparła się o blat stołu.
-I to mi się podoba, Haruno - mruknął, po czym przelotnie
musnął jej policzek. Następnie odsunął się od niej i zaśmiał się z jej
zaskoczonej miny. Liczyła na coś więcej niż zwykły buziak w policzek - No to,
na co masz ochotę? Bo ja bym zjadł sałatkę z kurczakiem - zmienił temat,
podchodząc do lodówki. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko się zgodzić.
Już po chwili podzielili się obowiązkami. W efekcie
Sakura stała przy stole i kroiła rozmaite warzywa, natomiast Sasuke nieopodal
kuchenki kroił pierś z kurczaka na kawałeczki. Nagle w jego głowie zaświtała
pewna myśl. Uśmiechnął się przebiegle i odkładając nóż, odwrócił się tak, że
stał za niczego wciąż jeszcze nieświadomą zielonooką. Poczekał chwilę, aż
odsunie ostre narzędzie od palców, po czym przytulił ją od tyłu, odgarnął jej
włosy na jedna stronę i złożył na jej szyi bardzo długi pocałunek. Z ust
kobiety wyrwał się pomruk zadowolenia.
-Słodko - mruknął tajemniczo, gdy wreszcie oderwał się od
niej.
-Sasuke, co ty? - zapytała nie wiedząc, o co mu chodzi.
Napada ją z zaskoczenia, a potem się śmieje.
-Nic, nic... Ja tak tylko... Słodka jesteś - mruknął i
cmoknął ją w policzek - I moja chyba, nie? - przejechał palcem wskazującym po
miejscu na jej szyi, które jeszcze chwilę wcześniej dotykały jego usta, a
następnie wsunął nos w jej puszyste włosy, jednocześnie dłonie kładąc na jej
brzuchu - I ładnie pachniesz...
-Uchiha! Zachowuj się! - mruknęła zakłopotana. Mogłaby
przysiąc, że jej twarz przypominała kolorem dorodnego pomidora, jakiego
niedawno skroiła.
-Bo co, Haruno? Chyba mi nie powiesz, że ci się to nie
podobało? - szepnął, owiewając ciepłym oddechem jej policzki. Jego dłonie
zacisnęły się na jej brzuchu, na co po raz kolejny westchnęła.
-Spadaj! - oderwała jego ręce, po czym odwróciła się do
niego przodem, patrząc mu wyzywająco w oczy.
-Podobało? - powtórzył pytanie, całkowicie nieprzejęty jej
nagłą zamianą nastroju.
-Sio Uchiha! - mruknęła, gdy ponownie objął ją w pasie,
przyciągając jak najbliżej siebie. Oparła dłonie na jego klatce piersiowej i
jeszcze bardziej zadarła głowę do góry.
-Podobało! Na pewno! - sam sobie odpowiedział, widząc jej
reakcję i zawstydzoną minę. Zaśmiał się wesoło i z zaskoczenia musnął jej usta,
patrząc jej prosto w oczy.
-Wariat! Bierz się do krojenia! Jestem głodna! -
nieporuszona jego pocałunkiem, odepchnęła go i powróciła do krojenia warzyw.
-Eh... No dobra - westchnął zrezygnowany i także zajął się
tym, co przerwał.
*
Siedzieli
wygodnie na kanapie i oglądając film, który akurat leciał w telewizji,
konsumowali własnoręcznie przygotowaną sałatkę. Dodatkowo na stole stała
butelka białego wina i dwa kieliszki. Sakura siedziała po turecku, wtulona w
bok Sasuke, który obejmował ją ramieniem. Na jej skrzyżowanych nogach stała miska
z posiłkiem. Brunet wolną ręką, w której trzymał widelec, co chwilę dziobał w
sałatce, wybierając z niej kawałki kurczaka.
-Mięsożerco! - mruknęła w końcu kobieta, wyrywając mu
sztuciec i machając mu nim przed nosem - Warzywa są zdrowsze! - nabiła na widelec
kawałek sałaty oraz pomidora i wycelowała nim prosto w jego usta, które od
posłusznie rozchylił, przyjmując jedzenie. W takim momencie zastali ich
przyjaciele. Haruno zakłopotana puściła przedmiot, który został między
zaciśniętymi zębami mężczyzny.
-Shikamaru! Widzisz, jak mi dobrze idzie? - zagaił wyjmując
przedmiot z ust i odgarniając włosy kobiety na jedną stronę.
-Co? - zapytała blondynka, nie rozumiejąc, o co chodzi
Sasuke. Narzeczony pociągnął ją w stronę zielonookiej i już po chwili
wiedziała, co na myśli miał brunet - Sakura, co ty? Masz malinkę?! - warknęła,
patrząc z mordem w oczach na przyjaciółkę. Na te słowa Haruno zerwała się, jak
oparzona z kanapy i czym prędzej podbiegła do lustra, znajdującego się w
przedpokoju. Na jej szyi znajdowała się czerwona plamka. Przejechała po niej
palcem, marszcząc gniewnie brwi.
-Uchiha, ty idioto! Coś ty mi zrobił?! - ryknęła, wracając
do salonu i podchodząc do bruneta, który uśmiechał się niewinnie.
-No malinkę, słodka!
-Brawo Sasuke! - krzyknął Shikamaru. Mężczyźni przybili
sobie piątkę, ignorując spojrzenia kobiet.
-Chcecie się przyłączyć? - zapytał nagle Uchiha, obejmując
zielonooką w pasie. Chciała się odsunąć, jednak ten tylko wzmocnił uścisk.
Musiała się poddać.
-Nie chcemy przeszkadzać - zaoponował Nara. Ino przytaknęła
mu, pomimo, że w głębi duszy nie chciała pary zostawiać samej. Według niej
Uchiha za bardzo kleił się do jej przyjaciółki, która nic nie robiła w związku
z tym. Zastanawiała się, jak długo zamierzali ją okłamywać, że między nimi nic
nie ma.
-To ja skoczę po talerze i kieliszki... no i po wino! Zaraz
wracam - powiedział brunet i wyszedł z pokoju, kierując się do kuchni.
-Co to ma być, Sakura!? - warknęła cicho blondynka, gdy
tylko miała pewność, że Sasuke ich nie słyszy.
-Oj no nic... - mruknęła zakłopotana. Nie chciała kłócić się
z przyjaciółką, ale nie chciała także rezygnować z Sasuke. Pomimo, że wciąż nie
była pewna swoich uczuć do jego osoby.
-Ino nie przesadzaj - z kryzysowej sytuacji wyratował ją
Shikamaru, który doskonale znał cała sytuację i brał w jej rozwoju udział,
namawiając Uchihę do związania się z Sakurą.
-Wiesz co? - zapytała nagle błękitnooka - Rób, jak
uważasz... Ja się wtrącać nie będę... To twoje życie, ale ja i tak tego nie
pochwalam - mruknęła i zajęła miejsce na kanapie obok narzeczonego, który już
zdążył usiąść.
-Wiem Ino - mruknęła. Cieszyła się, że chociaż przyjaciółka
nie wyraziła aprobaty dla jej postępowania, to już nie musiała się kryć i
obawiać się jej złości.
-Co wiesz? - zapytał Sasuke, wchodząc do salonu - Zresztą
nieważne - mruknął, nie chcąc wnikać w sprawy dwóch przyjaciółek. Postawił
przyniesioną butelkę wina na stole i usiadł obok Sakury, którą następnie objął
ramieniem.
-Odpuść - szepnął Shikamaru wprost do ucha narzeczonej,
widząc jej wzrok. Zamierzał doprowadzić do związania się tej dwójki,
niezależnie od tego, jak bardzo nie podobałoby się to Ino. On nie zamierzał
odpuścić.
*
Rano
obudziła się z mocnym bólem głowy. Wypili dużo więcej niż dwie butelki, nie
tylko wina. Ino z Shikamaru zniknęli gdzieś przy czwartym drinku, natomiast oni
siedzieli razem do później nocy, popijając różnego rodzaju mieszkanki
alkoholowe. Miała mieć po raz kolejny jazdy, jednak zarówno ona, jak i Sasuke
nie byli w stanie zmobilizować się do wstania z krzeseł kuchennych, przy
których siedzieli od kilkudziesięciu minut, popijając wodę.
-Plaża? - zapytał mężczyzna, przerywając zbawienną dla nich
w tym momencie ciszę. Kobieta tylko kiwnęła głową, na znak zgody - Hej! Gdzie
idziesz? - zapytał, widząc jak zielonooka kieruje się w stronę wyjścia z
kuchni, zabierając ze sobą butelkę z wodą, z której do tej pory pili na zmianę.
-Idę się przebrać. Przecież nie pójdę w piżamie - po tych
słowach opuściła pomieszczenie i udała się do swojego pokoju. Na miejscu ubrała
na siebie zielony strój kąpielowy, na wszelki wypadek, gdyby brunetowi wpadł
znów do głowy pomysł wspólnego pływania. Na to zarzuciła zwiewną
sukienkę. Na włosach umiejscowiła czarny kapelusz, a sandały wzięła do
ręki. Nie zamierzała spacerować po piasku w obcasach. Sprawdziła jeszcze na
telefonie, czy nie ma żadnych nieodebranych połączeń lub nieprzeczytanych
wiadomości, a następnie wyszła. Zbiegając po schodach, wpadła na Sasuke. Gdyby brunet
nie przytrzymał się poręczy, spadli by.
-Trzeźwiej kobieto! Trzeźwiej, bo nas zabijesz! - zaśmiał
się z jej sfrustrowanej miny, ciągnąc ją w stronę wyjścia z domu. Naruto i
Hinatą wciąż jeszcze nie wrócili, Ino przygotowywała w kuchni śniadanie dla
siebie oraz Shikamaru i co bardzo zdziwiło bruneta, gdy wychodził uśmiechnęła
się do niego. Mógłby przysiąc, że od samego początku traktowała go z dystansem,
a on nie wiedział, dlaczego. I teraz nagle jej stosunek względem niego uległ
zmianę. Idąc plażą, ramię w ramię z Haruno, postanowił się z nią podzielić
swoimi przemyśleniami. Odpowiedzi jednak nie uzyskał. Kobieta uśmiechnęła się
jednak do niego wesoło, tak jakby to, co właśnie usłyszała, bardzo ją
ucieszyło. I w rzeczy samej, tak właśnie było. Teraz zyskała już pewność, że
Ino pomimo swoich słów, starała się zaakceptować Sasuke i nie sprawić
problemów. Po otrzymaniu takiej informacji, była pewna, że nic już tego dnia
nie będzie wstanie zepsuć jej humoru.
*
Szybko
i po raz kolejny przekonała się, że nadzieja matką głupich. Coraz częściej
dochodziła do takiego wniosku, a jednak mimo to wciąż często zdarzało jej się
mieć tą złudną nadzieję. Idąc plażą, dotarli wreszcie do ulubionej restauracji
Sasuke, w której podawali wyłącznie sushi. Już z daleka dostrzegli, siedzących
przy jednym ze stolików, Naruto i Hinatę. Chcieli się wycofać, aby nie
przeszkadzać im, jednak czujny wzrok nadpobudliwego blondyna wyłapał ich w
tłumie ludzi bardzo szybko. Nie mieli wyboru. Musieli przysiąść się do
przyjaciół, czy tego chcieli, czy też nie. Zamówili posiłek także dla siebie i
rozpoczęli pogawędkę. Sakura musiała przyznać brunetowi rację. Sushi w tej
restauracji było rewelacyjne.
-Sakurka! A jak tam na jazdach? - wypalił nagle Uzumaki z
pełnymi ustami.
-Dziś mieliśmy jeździć, ale... - zaczęła, jednak w słowo
wszedł jej brunet, śmiejąc się głośno i zwracając tym samym na siebie uwagę
innych klientów.
-Panna Haruno upiła się
wczoraj i dziś nie była w stanie - z gardła zielonookiej wydobył się pomruk
niezadowolenia. Widząc, że mężczyzna chce coś dodać, postanowiła się nie
odzywać - Naruto! Sakura jeździ świetnie... Zresztą, kto by nie potrafił
prowadzić samochodu, mając ojca, który jest kierowcą wyścigowym... To jest
prawdziwy... - przerwał, widząc, jak Haruno upuszcza widelec na talerz i
gwałtownie wstaje. Spuściła głowę, po czym szybko wyszła z ogródka przy
restauracji i skierowała się w drogę powtórną do domu Uzumakiego, jednak tym
razem nie plażą, a deptakiem. Sasuke wstał, chcąc biec za nią, jednak
powstrzymała go Hinata.
-Ty zostań. Ja z nią pogadam - mruknęła i odeszła od
mężczyzn.
-Kurwa! - warknął załamany Uchiha, uderzając czołem w
najbliższą kolumnę. Naruto jedynie zaśmiał się wesoło. Był pewny, że brunetowi
zależało na Sakurze. Inaczej nigdy by się tak nie zachował. A przynajmniej nie
przy wielu ludziach, przyglądających mu się z niekrytą ciekawością.
*
-Hej!
Sakura, stój! - krzyczała, biegnąc za nią. Haruno jednak nie zamierzała się
zatrzymać. Była pewna, że przyjaciółka znów coś jej nagada, a ona posłusznie
wróci i przeprosi Sasuke za swoje zachowanie. Nie zamierzała dać się tak łatwo.
Nie tym razem - Stój! - ryknęła w końcu wściekła i zdyszana, podgonią za nią.
Mimowolnie zatrzymała się i odwróciła, stając twarzą w twarz z Hyugą.
-Co? - warknęła, patrząc jej wyzywająco w oczy - Nie wrócę
tam - dodała stanowczo.
-Nie rozumiem, o co chodzi ci tym razem? - zapytała
białooka, siadając na pobliskiej ławce. Poklepała miejsce obok siebie, które po
chwili zajęła zielonooka.
-No przecież to oczywiste! - mruknęła zdenerwowana - On
ciągle robi coś źle! Teraz na przykład nie docenił mnie, tylko to, że jestem
córką Ryu Haruno, zawodowego kierowcy wyścigowego i tak dalej! W ogóle nie
zwraca uwagi na moje starania, tylko na to, że jestem córką taty! - nadęła
policzki w geście niezadowolenia.
-Przestań Sakura! Za bardzo przesadzasz. Powinnaś olewać
takie coś i w ogóle się tym nie przejmować...
-To nie moja wina, że przy nim nie panuję nad emocjami -
mruknęła rozżalona, przytulając się do ramienia przyjaciółki, która uśmiechnęła
się szeroko.
-Zakochałaś się! - pisnęła wesoło, pukając kobietę w czoło.
-Nie wiem Hina... - westchnęła, spoglądając w niebo.
-Lepsze to, niż to twoje ciągłe "nie", czy
"nie ma mowy"... O! Albo "chyba żartujesz" - zaśmiała się.
-Sasuke powiedział mi, że mu się podobam... - nagle obie
spoważniały - Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć i postanowiłam wracać.
-Głupia... Ja rozumiem twoje obawy... Jesteś zaręczona z
Saiem, ale przecież widzisz sama, że więcej łączy cię z Sasuke niż z nim.
Chciałabym bardzo być bezstronną w tej kwestii, ale nie potrafię! Po prostu
sądzę, że z Saiem nie będziesz szczęśliwa.
-Ale przecież tyle już z nim jestem i mam się bardzo
dobrze... chyba - dodała po chwili namysłu. Sama nie wiedziała, jakie było jej
podejście do narzeczonego. Zaczęła poważnie zastanawiać się, czy Shikamaru nie
miał racji mówiąc jej jednego razu o tym, że to nie miłość, a zwykłe
przywiązanie, które i tak z czasem minie. Przed innymi i samą sobą, starała się
bronić narzeczonego, jednak coraz ciężej było jej znaleźć jakieś pozytywne
aspekty ich związku - Wiesz... Sasuke świetnie całuje - zaśmiała się po chwili
ciszy, jaka zapanowała między nimi, a następnie wstała - Wracajmy do nich -
mruknęła. Kilka minut później, ponownie znalazły się przy mężczyznach. Sakura w
ramach przeprosin podarowała brunetowi buziaka w policzek. Dalszą część posiłku
spędzili już w luźnej, wesołej atmosferze.
*
Czas
leciał bardzo szybko, gdy przebywali w swoim towarzystwie. Po obiedzie z
Uzumakim i Hinatą, całą paczką poszli do kina. Rzecz jasna powtórzyła się
sytuacja z wielu filmów i książek. Grupa przyjaciół idzie na film, mężczyźni
kupują bilety na horror, ku niezadowoleniu kobieta, a następnie mogą bezkarnie
je przytulać, gdy te trzęsą się ze strachu, kiedy kolejny bohater traci głowę
lub zostaje rozerwany na strzępy. Niby scenariusz oklepany, a jednak sprawdzony
i skuteczny. Przynajmniej w mniemaniu mężczyzn.
Dwa dni
później postanowili wybrać sie całą paczką na basen. Pogoda od kilku dni
dopisywała. Świeciło słońce i wiał lekki wiatr. Na miejsce przybyli kilka minut
po dwunastej. Kobiety od razu wypatrzyły idealne miejsce i tam też pociągnęły
swoich towarzyszy. Niedaleko basenu stało kilka wolnych leżaków, które zajęli.
Wbrew wszelkim pozorom z basenu postanowiło skorzystać niewiele osób. Większość
wybrała plaże i morze, ku ogromnej uciesze przyjaciół. Kobiety pozrzucały z
ciał swoje ubrania wierzchnie, pozostając jedynie w kolorowych strojach
kąpielowych. Sakura zarumieniła się, widząc Sasuke, który pożerał jej ciało wzrokiem.
Musiał przyznać po raz kolejny, że miała sie czym pochwalić. Zgrabne, długie
nogi. Talia osy. Piersi uwydatnione i uniesione przez dobrze dobrany biustonosz
stroju. Wiatr rozwiewał jej długie, różowe włosy.
-Nie ładnie, Uchiha! - zaśmiała sie, przebiegając obok
niego, po czym z rozpędu wskoczyła do basenu. Odchrząknął cicho, przeczesał
dłonią swoje włosy, tworząc na głowie jeszcze większy nieład. Rozejrzał się
dookoła. Prychnął, widząc jak spojrzenia napalonych mężczyzn, śledzą uważnie
każdy ruch zielonookiej piękności. Zauważył jednego śmiałka, który odważnie
kierował w stronę niczego nieświadomej kobiety. Czym prędzej wskoczył do wody i
zaczął płynąć do Sakury. Objął ją w pasie i pocałował w widoczną wciąż malinkę,
dając tym samym znak, że ona jest z nim i nikt ma się do niej nie zbliżać. W
ten oto sposób rozpoczęła sie zabawa, w której uczestniczył każdy z szóstki
przyjaciół, bez wyjątku. Nie obyło się rzecz jasna, bez sprzeczek Naruto i
Sasuke oraz kąśliwych uwag Shikamaru i Uzumakiego, skierowanych w stronę
jedynej, niepołączonej jeszcze pary. Jednak nikt sie tym nie przejmował.
*
Na basenie przebywali już kilka godzin. Shikamaru z
Ino poszli załatwić jakiś posiłek, a Naruto postanowił zaciągnąć biedną Hinatę
na jedną ze zjeżdżalni. I na nic był jej opór. On w ogóle nie słuchał jej
protestów. Chciał pokazać jej "dobra zabawę" niezależnie od jej woli.
Sakura z Sasuke pozostali na miejscu, aby pilnować ich rzeczy. W rzeczywistości
jednak on smacznie spał na leżaku, a ona opierając się o brzeg basenu,
przyglądała się mu. Jego klatka piersiowa unosiła się przy każdym wdechu i
opadała przy wydechu. Powoli i spokojnie. W końcu spał. A przynajmniej ona tak
myślała. On jednak wbrew wszelkim pozorom uważnie nasłuchiwał. Zamknął oczy i
odprężył się, a mimo to nie przestawał jej pilnować. Rejestrował każde jej
westchnienie, słowo. Słysząc jej głośny śmiech, uchylił najpierw jedno oko,
potem drugie, a następnie zerwał się na równe nogi i pewnym krokiem skierował
się w stronę kobiety i nieznanego mężczyzny, który śmiał na jego warcie
zaczepić różowowłosą. Natręt widząc złość malująca się na jego twarzy, szybko
przeprosił i jak ostatni tchórz uciekł. Sasuke uśmiechnął się zadziornie do
zdezorientowanej kobiety, po czym usiadł na brzegu na przeciwko niej i wpił się
w jej usta. Pocałunek oddała od razu.
-Jeszcze nie skończyłam - mruknęła, starając się, nie
odrywać swoich warg od jego. Nie minęła nawet minuta, gdy ku ogromnemu
zaskoczeniu bruneta, wciąż się z nim całując, złapała go za ramiona i wciągnęła
do wody. Gdy wylądował w basenie, zaczęła się śmiać i płynąć, aby tylko przed
nim uciec.
-Gołąbki! - usłyszeli nagle glos Ino, która przerwała im ich
pościg i kazała wracać na brzeg. Razem z nią stali już Naruto z Hinatą i
Shikamaru. Po chwili i oni do nich dołączyli.
-Nie mamy nic do jedzenia - Naruto zwrócił na siebie ich
uwagę, wydając głośny pomruk niezadowolenia - Ale mamy pomysł, żeby teraz iść
na lody, a potem zrobić ognisko na plaży - zaproponował Nara. Jego pomysł
został zaaprobowany przez wszystkich. Każdy zaczął się zbierać, a już po chwili
głośno rozmawiając i śmiejąc się ruszyli w stronę jednej z wielu kawiarenek,
znajdujących się przy deptaku.
*
Ogień
płonął już od dobrych kilkunastu minut. Ino tuliła się do Shikamaru, który w
dłoni trzymał kijek, na którego nadziane były dwie kiełbaski. Hinata wciąż
jeszcze cierpliwie wykonywała tą samą czynność, co Nara, ponieważ Naruto
obraził się na Sasuke, że ten nie pozwolił rozpalić mu ogniska. Jednak także i
jej cierpliwość miała swoje granice. Już po chwili zdzieliła wolna ręką
blondyna po głowie i oddając mu kijek z jedzeniem, przytuliła się do niego,
karząc jasno i dobitnie mu się zamknąć i nie denerwować ludzi. Sakura zajęła
miejsce obok Sasuke, który stroił gitarę. Oni jako jedyni nie mieli ochoty na
jedzenie. Zamiast tego, co jakiś czas, na zmianę pociągali solidne łyki ze
stojącej przed nimi butelki z piwem.
Gdy w końcu dwie pary zjadły swoje porcje jedzenia, Sasuke
zaczął grać na gitarze. Naruto próbował śpiewać, jednak nie wychodziło mu to
najlepiej, dlatego oberwał po raz kolejny, tym razem od samego Uchihy, który
następnie nabijając się z zielonookiej i jej śpiewów w wannie oraz pod
prysznicem, zaproponował, aby to ona zawtórowała jego gitarze. Po długich i
meczących dla obu stron namowach, w końcu sie zgodziła. Po pewnym czasie
przyłączyły się do niej także dwie pozostałe kobiety. Na śpiewach, wygłupach i
piciu alkoholu, minęły im kolejne godziny. Bawili sie do późnej nocy, jednak
wreszcie dopadło ich zmęczenie. Jako pierwsi do domu wrócili Naruto z Hinatą.
Brunetka zasnęła blondynowi na ramieniu, wykończona po pełnym atrakcji dniu.
Następnie Ino zaciągnęła, z niewielka pomocą Sasuke, marudzącego pod nosem i
zasypiającego na stojąco, Shikamaru.
-Zbieramy się? - zapytał Uchiha, odgarniając z czoła
kobiety, różowe pasma włosów. Była zmęczona i co chwile ziewała, wywołując u
niego taką samą reakcję. Ognisko dogasało.
-Zostańmy tu. Jest ciepło... Nie dojdę do domu - mruknęła
sennie, opierając się o jego ramię. Uśmiechnął się pod nosem i wziął ją na
ręce. Też miał ochotę spędzić kolejną noc na plaży w jej towarzystwie, jednak
nie zamierzał spać na siedząco. Usadził ją wygodnie przy murku i wrócił po koc.
Gdy na powrót znalazł się przy niej, spała w najlepsze. Usiadł za nią i
delikatnie, aby jej nie zbudzić przytulił ją do siebie i okrył ich ciepłym
kocem.
-Jutro gdzieś cię zabiorę - westchnął sennie. Przed
pogrążeniem się we śnie, usłyszał jej cichy pomruk i poczuł, jak wtula się w
niego jeszcze mocniej. W końcu oboje zasnęli.
*
Promienie słońca połaskotały jej spokojną twarz.
Uchyliła delikatnie lewe oko, a jej usta wygięły się w grymasie niezadowolenia.
Spało jej się przyjemnie, jak jeszcze nigdy dotąd. Siedziała między nogami
Uchihy, opierając się plecami o jego tors. Obok nich, na piasku leżał czerwony
koc, który najzwyczajniej zsunął się z nich, gdy spali. Odwróciła lekko głowę w
bok, spoglądając na profil pogrążonego wciąż we śnie bruneta. Westchnęła cicho,
po czym podniosła się, wstając tak, aby nie zbudzić go. Odeszła kawałek dalej,
przeciągając się i cicho ziewając. Powoli skierowała się w stronę morza.
Położyła się na piasku, pozwalając, aby woda obmywała jej nogi.
-Jakie to
wszystko trudne - mruknęła cicho pod
nosem. Przypomniała sobie, jak to będąc jeszcze nastolatką, marzyła, aby być
wreszcie dorosła. Wtedy jej życie było takie proste. Chciała wreszcie móc
spożywać legalnie alkohol, pragnęła wracać późno do domu i nie przejmować się
narzekaniem rodziców. Chciała znaleźć pracę i zarabiać, aby móc kupować nowe
pary butów, które do tej pory były jej wielką miłością. Jej potrzeby były błahe
i nic nie warte. Do czasu wyjazdu także nie
musiała zamartwiać się o przyszłość. Zawsze wiedziała, kim chce być i co
osiągnąć. Zdecydowała, że zostanie lekarzem i dokonała tego. Postanowiła wyjść
za Saia i do pewnego czasu jej przyszłość malowała sie u jego boku. Jednak z
nikąd nagle pojawił się Sasuke. Całkowicie nieświadomie komplikując jej
uporządkowane życie. Po raz kolejny westchnęła głośno. Do tej pory przejmowała
się jedynie tym, że będąc z Sasuke, zdradzi Saia. Nie pomyślała w ogóle o tym,
że Uchihę oszuka w możliwie najgorszy dla mężczyzny sposób, celując prosto w
jego dumę. W jej głowie ni stąd, ni z owąd pojawił się obraz wściekłego
bruneta, krzyczącego na nią i zarzucającego jej wykorzystanie go w celu rozerwania
się i zastąpienia na te dwa miesiące swojego narzeczonego. 'Przecież może
wcale się o Saiu nie dowiedzieć'.
-Agh! To niedorzeczne!
Nieodpowiedzialne! Jesteś zła, Haruno! Głupia! - szepnęła znów sama do siebie,
zamykając oczy. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby powiedzieć Sasuke o swoim
narzeczonym. Z drugiej jednak strony zdała sobie sprawę, że bez jego obecności
przy sobie, długo by nie wytrzymała. Powoli uzależniała się od niego. Znów była
w kropce... w cholernej czarnej dziurze! Warknęła głośno, wpatrując się na
powrót w niebo. Dla niej Uchiha był ideałem. Od strony fizycznej i - co
bardziej denerwujące - także i psychicznej. Z wyglądu niewiele odróżniał się od
Saia. Fakt, faktem jego oczy były prawie czarne, a nie brązowe. Trzeba było się
dokładnie przyjrzeć, aby odróżnić źrenice od tęczówki. Włosy także miał
dłuższe, niż Sai i co ważniejsze nie ulizywał ich, jak jej narzeczony, tylko
pozostawiał je w seksownym nieładzie. Zresztą cały był seksowny. Tak potwornie,
cholernie seksowny. Seksownie wysportowany. Seksownie opalony. Prawie boski.
Był cholernie, seksownie zabawny. Seksownie zadziorny. Miał seksowny zapach.
Seksowny głos. Seksowny uśmiech. I mega seksowne spojrzenie, którym właśnie
wpatrywał się w jej zielone, roziskrzone oczy. I właśnie w tej chwili
całokształt jego seksowności przeważył. Zerwała się na równe nogi i z
zaskoczenia złapała go za poły jego rozpiętej koszuli.
-Wiesz, Uchiha? Ty też mi
się podobasz! - wykrzyczała mu to prosto w twarz, następnie namiętnie całując
go w usta. Gdy się od niego oderwała, puściła mu oczko i czym prędzej uciekła
do domu Naruto. Brunet stał wciąż w tym samym miejscu w głębokim szoku. Z każdą
kolejną chwilą jego uśmiech się powiększał, aż w końcu osiągnął poziom
"SUPER MEGA SZEROKI WYSZCZERZ". Niewiele myśląc, ruszył biegiem za
zielonooką, aby po raz kolejny móc zasmakować jej słodkich ust.
*
Na
zewnątrz zapadał zmrok, a ona siedziała na łóżku, głęboko zastanawiając się nad
swoim życiem. W młodości była wcieleniem diabla, szatana, czystego zła, czy
czego tam jeszcze. Pein i rodzice przeżywali przy niej niejednokrotnie horror.
Była wrednym dzieckiem, nieświadomą feministką, nienawidzącą wszystkich facetów
poza jej najukochańszym tatusiem, który jako jedyny miał prawo brać ją na ręce,
całować na dobranoc, czytać bajki i zabierać na wyścigi. Pein mógł jedynie
marzyć o dostąpieniu takiego zaszczytu, jak chociażby trzymanie jej za dłoń.
Mamusia też miała dużo przywilejów, jednak nie była tatusiem. Tatuś był tylko
jeden. Kobieta zaśmiała się do swoich myśli. Dla ojca zawsze była księżniczką i
tak traktował ją cały czas, nawet teraz, gdy już wyrosła i zmierzała do
założenia własnej rodziny. Tylko w tym całym planowaniu przyszłości nie
przewidziała komplikacji, jakie pojawią się na jej drodze. Tak. Jej życie od
pewnego momentu stało się bardzo skomplikowane...
-Puk, puk - ktoś zaśmiał się wesoło, zaglądając do wnętrza
jej tymczasowego pokoju przez uchylone drzwi - Gotowa? Obiecałem zabrać cię w
fajne miejsce! - przypomniał jej brunet, wchodząc do środka z szerokim
uśmiechem. Był zadowolony, jak nigdy. A wszystko dzięki jej jednemu wyznaniu i
pocałunkowi. Cieszył się jak małe dziecko, które dostało najlepszego i
najsłodszego lizaka.
-Zapomniałam - westchnęła przeciągle, siadając na miękkim
posłaniu. Sasuke zajął miejsce koło niej, wciąż uważnie się jej przypatrując ze
szczerym uśmiechem. Mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, lekko już
zirytowana jego zachowaniem. Podeszła do szafy, wyjęła z niej czarne rurki,
bluzkę na ramiączkach oraz baleriny i zniknęła w łazience. Gdy wyszła,
przeczesała jeszcze włosy i ciągnąc za rękę bruneta, wyprowadziła ich za
zewnątrz.
-To gdzie idziemy? - zapytała po chwili marszu.
-Zobaczysz - odpowiedział, tajemniczo się do niej
uśmiechając. Szli tak przez dłuższą chwilę w całkowitym milczeniu. Powoli
zaczynała kojarzyć drogę, którą raz już przemierzyli. Panował już mrok, gdy
stanęli przed wejściem do ciemnego o tej porze lasu.
-Zwariowałeś!? - zapytała zaskoczona, prawie krzycząc.
Przyprowadził ją w nocy do miejsca, w którym nie było żywej, ludzkiej duszy.
Ufała mu, jednak w tej chwili nie była pewna czy powinna. Niepokój rósł w niej
z każdą chwilą jego milczenia.
-Przecież Cię nie zgwałcę, Haruno! - zaśmiał się z jej
wystraszonej miny - No nie bój się! I staraj się tak nie opierać, bo ciągnąć,
cię nie będę - syknął, próbując zmusić kobietę, do podążania za nim. Chciał jej
pokazać coś fantastycznego, a ona wszystko mu utrudniała.
-Nie wejdę tam - nadęła śmiesznie policzki w geście
protestu. Nie zamierzała niepotrzebnie się narażać. Nawet, jeśli była z kimś,
komu ufała i w kogo wierzyła.
-Dobra. Więc zrobimy inaczej - nawet się nie spostrzegła,
gdy stanął za nią i zawiązał jej coś na oczach, uniemożliwiając badanie
sytuacji i terenu. Następnie złapał ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
Pisnęła zaskoczona i przerażona jednocześnie. Nie spodziewała się takiego
obrotu sytuacji - Nie chcesz po dobroci, to zabiorę cię tam siłą - westchnął
ciężko i mimo jej protestów, wznowił chód.
*
Przez
dłuższą chwilę stała i nie potrafiła uwierzyć własnym oczom. Sasuke przeniósł
ją taki kawał drogi, przy akompaniamencie wyzwisk kierowanych w jego stronę,
aby pokazać jej coś tak bardzo nieprawdopodobnego. Na jego miejscu zapewne przy
którymś z kolei przekleństwie, po prostu by zawróciła i do tego jeszcze
odpowiednio dobiłaby go, opowiadając o tym, co straciła. A jednak on nie był
nią i w spokoju niósł ją przez las. Nie raz potykając się o plątaninę różnych
roślin oraz o wystające korzenie drzew. Ani razu nie powiedział żadnego złego,
niecenzuralnego słowa. I dzięki jego opanowaniu, mogła dostąpić zaszczytu
ujrzenia widoku rodem z bajek Disneya o księżniczkach. Przed nią znajdowało się
niewielkie jeziorko, w którym odbijał się Księżyc. Wokół niego rosły drzewa
iglaste, odgradzając go niejako od reszty lasu. Po tafli wody pływały lilie
wodne, a nad jej powierzchnią latały świetliki. Gdzieś w trawie swój koncert
dawały świerszcze i inne nocne stworzonka.
-Jak tu pięknie -
szepnęła, podchodząc bliżej wody. Sasuke zbliżył się do niej i powoli złapał za
jej dłoń. Nawet się nie obejrzała, gdy pociągnął ją do przodu, co spowodowało,
że oboje wpadli do jeziorka. Wynurzyła się na powierzchnię i przebierając
nogami, podpłynęła bliżej brzegu. Zatrzymała się dopiero, gdy wyczuła grunt pod
stopami. Uwielbiała pływać, jednak nie w miejscach, których nie znała - Ty
naprawdę zwariowałeś - zaśmiała się, ochlapując bruneta, który uśmiechnął się
do niej szeroko. Powoli podpłynął do niej i przez dłuższą chwilę wpatrywał się
w jej oczy. Wreszcie zakłopotana kobieta spuściła wzrok.
-Czemu nie możemy spróbować? - usłyszała jego głos po bardzo
długim milczeniu. Nie rozumiała, o co mu chodzi. Wprawdzie w jej głowie świtała
jedna myśl, uparcie niedająca jej spokoju, jednak odrzucała ją, sądząc, że to
niedorzeczne.
-Czego? - zapytała na powrót patrząc w jego oczy i szukając
w nich jakiejkolwiek odpowiedzi. Na marne. Poczuła, jak nagle się spiął i spoważniał.
-Sakura... Ty mi naprawdę się bardzo podobasz... - mruknął
bardzo cicho, jakby liczył na to, że może go nie usłyszy. Jednak ona doskonale
wiedziała, co powiedział. I w głębi się z tego bardzo cieszyła. W końcu podjęła
już decyzję i była pewna, że musi to wszystko zakończyć właśnie w tym momencie.
-Ja...
-Powiedziałaś mi dziś, że i ja ci się podobam... Więc chyba
możemy być razem - dodał niepewnie, nie dopuszczając jej do słowa. Jeszcze raz
wszystko przeanalizowała. Poprzypominała sobie wszystkie rozmowy z Hinatą,
Shikamaru oraz matką. Przywołała we wspomnieniach chwile spędzone wspólnie z
Sasuke. Zyskała pewność, której brakowało jej przez kilka ostatnich dni. Teraz
już wiedziała, czego tak naprawdę chciała.
-Myślę, że możemy spróbować - uśmiechnęła się, a po chwili
poczuła usta Sasuke na swoich. Całował ją delikatnie i czule, jednak z nutą
namiętności. Był szczęśliwy, jak jeszcze nigdy. Po kilku minutach postanowili
wracać. W końcu las nie należał do miejsc najchętniej odwiedzanych w środku nocy.
Cali mokrzy, śmiejąc się i trzymając za ręce wrócili do domu Naruto, rozchodząc
się od razu do swoich pokoi.
*
Nowinę
o tym, że są razem przekazali przyjaciołom następnego dnia przy obiedzie. Już
podczas śniadania wszyscy wyczuli znaczącą zmianę w ich zachowaniu. Patrzyli na
siebie inaczej, odnosili się do siebie w inny sposób. Nikt jednak się nie
odzywał, nie chcąc naciskać na nich. Po pierwszym posiłku gdzieś zniknęli i w
asyście śmiechów wrócili dopiero na obiad.
-Jesteśmy razem - takie były pierwsze słowa pary, po wejściu
do pomieszczenia, w którym zasiadali już wszyscy pozostali domownicy. Naruto
rzucił się na nich, chcąc im pogratulować, co skończyło się rozlaną zupą i
wywróconym krzesłem. Shikamaru mruczał pod nosem, że był pewny, że kiedyś będą
razem i uśmiechał się zadowolony. Hinata z Ino wyściskały przyjaciółkę dopiero
po posiłku, życząc jej powodzenia i szczęścia. Ino o dziwo nie sprawiała
problemów i cieszyła się, widząc zadowoloną zielonooką.
*
Godzinę
po obiedzie spotkali się pod garażem. Umówili się na jazdy, które musieli
zacząć nadrabiać, ze względu na to, że przez kilka ostatnich dni całkowicie je
zaniedbali. W samochodzie panowała przyjemna atmosfera, nawet wtedy, gdy
kobieta popełniała błędy. Sasuke był bardziej wyrozumiały niż kiedykolwiek. A
wszystko za sprawą miłości.
Skręciła w kolejną uliczkę, gdy po samochodzie rozniosła się
cicha melodia, wydobywająca się z komórki Sakury. Chciała po nią sięgnąć,
jednak uprzedził ją Uchiha.
-Odbiorę, a ty zaparkuj na tamtym parkingu - po tych słowach
złapał za telefon. Wolał nie ryzykować tym, że po raz kolejny odebrałaby
połączenie, narażają ich na niechybną śmierć. Zerknął na wyświetlacz, po czym
nacisnął zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha - Dzień dobry, pani
Haruno. Z tej strony Sasuke Uchiha. Zaraz dam pani Sakurę, tylko niech ona
najpierw zaparkuje - powiedział, uśmiechając się do swojej dziewczyny.
-Ach! Sasuke. Dużo o
tobie słyszałam - zaśmiała się kobieta po drugiej stronie - Jak się masz?
-Dobrze. Dziękuję... O! Już podaje Sakurę. Dowidzenia -
oddał telefon właścicielce i rozsiadł się wygodnie w fotelu, przyglądając się
zielonookiej.
-Hej mamo! - pisnęła wesoło - Nie uwierzysz! Mam faceta! I
siedzi koło mnie!
-Jesteś z Sasuke?
Gratuluje Sakurcia! - nawet mężczyzna usłyszał ten radosny krzyk starszej
Haruno. Cieszył się z takiego entuzjazmu jej matki na tą informację - W takim razie musimy się spotkać. Najlepiej
jeszcze dziś. Powiedzmy... za godzinę, tam gdzie ostatnio. Do zobaczenia -
kobieta nie czekając na reakcję córki, rozłączyła się. Sakura westchnęła,
patrząc z niewinnym uśmiechem na mężczyznę.
-Jedziemy do Ōnojō. Poprowadzisz? - zapytała z nadzieją,
pisząc jednocześnie wiadomość do matki, aby ta pod żadnym pozorem nie
wspominała nic o Saiu. Postanowili wstąpić na moment do domu, przebrać się,
zamienić auto i dopiero wtedy wyruszyć. Mieli na to jedynie godzinę, jednak
brunet stwierdził, że umie jeździć i na pewno będą na miejscu na czas.
*
Kiyo
Haruno siedziała w ogródku przy restauracji i popijała wodę, przyniesioną jej
przez kelnera. Cieszyła się bardzo ze szczęścia córki, jednak mimo to obawiała
się o jej przyszłość. Sądziła, że Sakura zbyt szybko podjęła decyzje. Czuła się
też trochę winna, bowiem sama namawiała ją do tego, jednak nie sądziła, że
zielonooka potraktuje to aż tak bardzo poważnie. Westchnęła głośno. Nagle
zauważyła znajomy samochód parkujący na pobliskim parkingu. Tym samym
przyjechała Sakura z Hinatą, ostatnim razem. Widząc wysiadającego z niego
bruneta, o mało nie zakrztusiła się pitą wodą. Był zdecydowanie przystojniejszy
niż na zdjęciu, które pokazała jej Hyuga. Wiatr rozwiewał jego włosy, gdy szedł
z jej córką za rękę, uśmiechając się serdecznie. Wstała z zajmowanego miejsca,
gdy podeszli do niej. Mężczyzna podał jej zakupiony po drodze bukiet kwiatów.
-Ach! Dziękuję Sasuke... Ale nie trzeba było - zaśmiała się
wesoło. Nie dziwiła się, że jej córka wybrała go - Czy ty młoda damo chcesz
sobie nogi połamać? - zapytała po chwili, sceptycznie spoglądając na strój
swojego dziecka. Krótka
sukienka, zielona torebka oraz wysokie szpilki. To właśnie na nich skupił
się nienawistny wzrok pani Haruno - W przyszłości będziesz mieć problemy z
kręgosłupem, nogami i Bóg wie, z czym jeszcze. Kto to widział, chodzić w takich
butach! - mruknęła, na powrót siadając. Para zrobiła to samo.
-Jak zawsze przesadzasz. Co mnie widzisz, to mówisz to samo
- zaśmiała się. Po chwili kelner przyjął ich zamówienie, a oni pogrążyli się w
rozmowie, co jakiś czas głośno się śmiejąc. Kiyo wypytywała bruneta o jego
życie, zainteresowania. W pewnym momencie tematem zeszli nawet na swoje poglądy
polityczne. W wielu poruszanych kwestiach mieli odmienne zdanie, jednak w
większości zgadzali się ze sobą całkowicie. Sakura od razu zauważyła, że jej
matka polubiła Sasuke. Sai nie mógł się z nim równać.
*
Stała i
wpatrywała się w swoją rodzicielkę. Sasuke poszedł do auta, chcąc dać kobietom
kilka minut sam na sam. Przypuszczał, że chcą ze sobą porozmawiać w cztery
oczy. I tak właśnie było. Jednak, gdy tylko pozostały we dwie, zapanowała
miedzy nimi głucha cisza.
-Dlaczego Sai, a nie on? - odezwała się w końcu starsza
kobieta, opierając brodę o splecione dłonie i wpatrując się uparcie w oczy
swojej córki.
-No przecież teraz tylko Sasuke...
-Zerwałaś z Saiem!? - prawie krzyknęła, sądząc, że związek
jej córki z tamtym mężczyzną jest już nieaktualny. Jednak kolejne słowa jej
córki wyprowadziły ją z tego błędu - Ale zamierzasz to zrobić, prawda? - zadała
następne pytanie z nadzieją, że otrzyma odpowiedz twierdząca.
-Nie wiem - mruknęła zielonooka, spuszczając wzrok i
chowając twarz w puszystych włosach.
-Wiesz, że oboje z ojcem wolelibyśmy zięcia takiego, jak
Sasuke. Uważam, że Sai jest zbyt ponury i poważny, jak dla ciebie, Saki. Oczywiście
nie chce do niczego cię nakłaniać, ponieważ to ty zdecydujesz, co zrobisz,
jednak... Sasuke jest o niebo lepszy niż Sai! I zdecydowanie przystojniejszy!
No a ja chcę, żeby moje wnuki były piękne i mądre!
-Mamo! - krzyknęła oburzona Sakura. Nie wiedziała, co
powinna zrobić, a jej matka nagle wyskakuje z gadką o wnukach. Ona przecież
jeszcze w ogóle nie myślała o dzieciach.
-No co? Ja chce wnuki! Do śmierci na nie czekać nie będę -
prychnęła, po czym zaśmiała się dźwięcznie - Chodźmy już do niego, bo to nie
wypada kazać na siebie czekać - wstała od stolika. Sasuke uprzednio uregulował
rachunek, więc nie musiały się tym martwic. Powoli ruszyły w stronę samochodu,
z którego po chwili wysiadł brunet.
-Wpadnijcie do nas niedługo - zaproponowała z uśmiechem - Chciałabym,
abyś poznał mojego męża, Sasuke. Jestem pewna, że się polubicie... To może
czwartek? - zapytała z nadzieją. Naprawdę chciała, aby Ryu poznał nowego
wybranka ich córki.
-Jesli Saki nie ma nic przeciwko, to z miłą chęcią
przyjedziemy - odpowiedział, obejmując w tali zielonooką, która zachichotała
cicho.
-Jasne, że wpadniemy! Pa mamo! - kobieta pożegnała ich,
cmokając zarówno Sakurę, jak i Sasuke w policzki. Następnie pomachała im na
pożegnanie i skierowała się do swojego samochodu, aby wrócić do domu i zdać
dokładną relację swojemu mężowi. Para natomiast śmiejąc się i komentując
miniony dzień, wracała do domu Uzumakiego. Sakura była bardzo zadowolona z
reakcji mamy. Obawiała się tego, jak w czwartek zachowa się jej ojciec. Była
pewna, że może spodziewać się wszystkiego. Nagle do jej głowy wpadł pewien
pomysł.
-Czy w środę możemy jechać do twoich rodziców? - brunet
spojrzał na nią przerażony. Nie był jeszcze gotowy na taki krok. Bał się
spotkać ich po długiej rozłące wynikającej wyłącznie z jego głupoty -
Chciałabym ich poznać, a także mogłabym ocenić stan twojego ojca - dodała,
widząc niepewność wymalowaną na jego twarzy.
-No...no dobrze - zgodził się po chwili zastanowienia. Dla
Sakury był w stanie zrobić wszystko. A dzięki temu mógł także, za sprawą
zielonookiej pomoc ojcu. Chyba wreszcie był szczęśliwy.
*
-Czy to
zawsze ja muszę być winna, ty cholerny dupku? - całą drogę powrotną z jazd
słuchał takich i jeszcze gorszych epitetów, kierowanych pod jego adresem. Może
rzeczywiście poniosło go i przesadził, jednak to wszystko wynikało wyłącznie z
jej winy. Po południu wybrali się na jazdy. W wyśmienitych humorach ruszyli w
trasę. Za kierownicą czuła się coraz pewniej. Przez pierwszą godzinę planowali
najbliższe dni. Omawiali wizytę w domu Sasuke oraz w posiadłości rodziców
Sakury. W pewnym momencie brunet kazał skręcić jej na skrzyżowaniu w prawo. Nie
wahając się, wrzuciła kierunkowskaz i nawet się nie obejrzała, a samochód
zatrzymał się gwałtownie. Nie zauważyła pojazdu chcącego wyjechać z parkingu. Kierowca
myśląc, że ona chce zjechać i zaparkować, wyjechał. I skończyłoby się dwoma
rozbitymi autami, gdyby nie szybka reakcja Sasuke. Wysiadł szybko, przeprosił
wściekłego kierowcę tamtego samochodu i zasiadł z powrotem na swoim miejscu.
- Wjedź na parking - posłusznie wykonana jego polecenie, nie
chcąc się narażać. Na kilometr by wyczula, że jego dobry nastrój poszedł się
paść. Mruczał coś niezrozumiałego pod nosem, gdy powoli i ze skupieniem
podchodziła do parkowania. Niecierpliwie jednak z całej siły odepchnął jej ręce
i skręcił kierownicę tak, że o mały włos znów uniknęli zderzenia. Tym razem w
tył innego pojazdu - Ja się zastanawiam, czy warto puszczać cię w ogóle na
drogi. Stanowisz zagrożenie. W ogóle nie wiem, po jaką cholerę chcesz jeździć!?
-Czego ty ode mnie chcesz?! - nerwy jej puściły, słysząc
wiele przykrych słów kierowanych w jej stronę - Ciekawe, kto teraz byłby
wjechał do tyłu innego auta, Uchiha!
-Powinnaś myśleć, kiedy dajesz kierunkowskaz. W ogóle nie
oceniasz sytuacji na drodze - warknął ignorując jej poprzednią wypowiedź -
Wysiadaj - nie sprzeciwiała mu się. Po prostu zrobiła to, co kazał i niczym
obrażona księżniczka zasiadła z tyłu, nie chcąc na niego patrzeć. Z jej ust
wypływały za to najgorsze przekleństwa i wyzwiska. W ten oto sposób dotarli do
domu. Po ich ostatniej kłótni po jazdach, Naruto schował wszystkie wazony i
inne kruche przedmioty, aby w przypływie emocji, nie zrobili im żadnej krzywdy.
Wszyscy go wtedy wyśmiali, jednak on wiedział swoje. I nie mylił się.
Zaniepokojony głośnymi krzykami, wyszedł do przedpokoju i zauważył wściekłą,
klnącą na cały głos Sakurę, wspinająca się na piętro i równie zdenerwowanego
przyjaciela, który wpatrywał się w schody z istną nienawiścią. Tak, jakby one
były czemukolwiek winne. Po chwili po całym domu rozniósł się trzask drzwi. To
zielonooka zamknęła się w swoim pokoju, uprzednio nazywając jeszcze bruneta
"pierdolonym dupkiem". Naruto zaśmiał się, klepiąc bruneta po
plecach.
-Czego? - Uchiha spojrzał na niego wściekle. Nie rozumiał,
dlaczego ten blondyn pojawiał się w najgorszych momentach. Akurat wtedy, kiedy
on chciał mieć święty spokój.
-Jesteście jak stare, dobre małżeństwo - mruknął, idąc za
Uchihą do kuchni - Powinieneś ją jakoś uspokoić. Zaproponuj jej randkę, kwiaty.
Ledwo zostaliście parą, a już się kłócicie. Tak nie wypada. Zabierz ją gdzieś.
Kobiety lubią romantyczne randki - z lodówki wyjął butelkę z wodą i nalał jej
do dwóch szklanek.
-Jasne, jasne... To idź. Ja muszę ochłonąć - syknął,
wychodząc do salonu. Naruto westchnął zrezygnowany. Znowu musi pomagać im się
pogodzić. A przecież wcale się na to nie pisał. Gdyby wiedział, że tak to
będzie wyglądało, to za wszelką cenę starałby się nie dopuścić do ich poznania
się. Wszedł na piętro i chciał wejść do pokoju zielonookiej, jednak drzwi były
zamknięte od środka na klucz.
-Sakurcia. Proszę, otwórz - zaczął cierpliwie, w myślach
jednak przeklinając Uchihę. Nie był jego chłopcem na posyłki, a jednak ten
ciągle go wykorzystywał do załatwiania swoich spraw.
-Czego chcesz Naruto - warknęła przez zaciśnięte zęby. Na
twarzy blondyna wymalowane było zdziwienie, pomieszane z zaskoczeniem. Słyszał,
jak załamał się jej glos.
-Płaczesz?
-Nie! - ryknęła. Coś spadło, lub zostało celowo zrzucone i
rozbiło się. Kłamała. Był tego pewny. I nie potrafił tego znieść. Przeklął
siarczyście pod nosem na przyjaciela.
-Sasuke chce żebyś poszła z nim dziś wieczorem na randkę -
wyjaśnił cel swojego przybycia. Usłyszał jednak przepełniony goryczą śmiech.
-I myśli, że się zgodzę, gdy wyśle do mnie z tym ciebie? A
może też pójdziesz ze mną na tą randkę, zamiast niego? - zakpiła. Było to dla
niej co najmniej irracjonalne. Najpierw krzyczy po niej i zwala na nią całą
winę, a teraz ma czelność przysyłać do niej swojego najlepszego przyjaciela, bo
sam nie jest w stanie ruszyć tyłka i zachować się jak mężczyzna - Niech sam
mnie zaprosi. Wtedy to przemyślę - mruknęła siadając na łóżku. Na podłodze
leżało szkoło. W przypływie złości, stłukła kolejny wazon. Po chwili usłyszała,
jak blondyn wzdycha pod drzwiami, a następnie zbiega po schodach. Nasłuchiwała,
chcąc dowiedzieć się, czy brunet przyjdzie, czy nie. Po chwili jednak już stał
pod jej pokojem.
-Otwórz! - wydał polecenie, waląc pięścią w drzwi. Prychnęła
pod nosem.
-Nie będziesz mi rozkazywać, Uchiha! - krzyknęła na cały
głos. Zaskoczona zdała sobie sprawę, że słyszała głośmy śmiech Naruto. Uniosła
kąciki ust, w delikatnym uśmiechu. On zawsze był wszystkiego ciekaw.
-Otwórz te cholerne drzwi! - warknął po raz kolejny,
głośniej - Haruno! Ty uparta babo!
-Przypominam ci, że jestem na ciebie zła. Chyba nie chcesz
jeszcze bardziej sobie zaszkodzić? - zapytała ze stoickim spokojem, powoli
podchodząc do drzwi. Chciała się z nim trochę podroczyć, zanim wpuści go do
siebie. W odpowiedzi po raz kolejny uderzył w drzwi. Usłyszała, jak westchnął
głośno. Starał się uspokoić i opanować emocje.
-Dobra... Jestem spokojny - mruknął tak, jakby chciał
przekonać samego siebie - Możesz otworzyć te drzwi? Proszę... - zaśmiała się
pod nosem, przekręcając klucz w zamku. Szybko odskoczyła, gdy drzwi gwałtownie
się otworzyły. W progu stał Sasuke, z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a zza jego
ramienia zaglądał Naruto z szerokim uśmiechem - Słuchaj uważnie! Dziś... Ty i
ja... Punkt dwudziesta... Pod domem... Nie spóźnij się! - po tych słowach szybko
poszedł o niej, wpił się namiętnie w jej usta, a następnie wyszedł z pokoju,
trzaskając drzwiami. Zaśmiała się, padając na łóżko. Takiego czegoś się po nim
nie spodziewała.
*
Siedziała
w swoim tymczasowym pokoju i chichotała pod nosem. Zaskoczyło ją zachowanie
Sasuke. Wciąż miała przed oczami obraz lekko zirytowanego, naburmuszonego
macho. Wprawdzie nie wybaczyła mu jeszcze jego zachowania podczas jazd, jednak
był na dobrej drodze do poprawienia swojej sytuacji. Nagle do drzwi ktoś
zapukał. Myśląc, że to znów Sasuke uśmiechnęła się lekko, zezwalając
jednocześnie na wejście. Jej kąciku ust uniosły się jednak wyżej, gdy do
pomieszczenia wkroczyły jej dwie przyjaciółki. Od razu podeszły bliżej,
rzucając się na łóżko obok zielonookiej.
-Jak tam? Co to znów za awantura była? - wypaliła na
powitanie Ino, śmiejąc się i biorąc w dłoń książkę leżącą najbliżej niej.
Spojrzała ze zdziwieniem na tytuł - Powieść detektywistyczna?
-Oj no i co z tego? - mruknęła, odpowiadając od razu na oba
pytania, po czym dodała - Szkoda gadać. Ale już w sumie chyba wszystko w
porządku... Zabiera mnie na randkę...
-I mówisz nam to dopiero teraz? - blondynka zerknęła groźnie
na Sakurę, natomiast milcząca wciąż Hinata przejęła książkę i zaczęła czytać
opis fabuły umieszczony z tyłu na okładce - Czemu my zawsze dowiadujemy się
ostatnie?
-Sama zostałam poinformowana o tym chwilę temu, no! - zaśmiała się z naburmuszonej miny Ino.
-W ogóle jak się czujesz w nowym związku? - odezwała się
wreszcie białooka, odkładając trzymany przedmiot na swoje wcześniejsze miejsce.
-Wspaniale. Wyłączając rzecz jasna nasze drobne sprzeczki...
Chociaż w sumie one wcale nie są takie złe...
-Tak... Bo to takie romantyczne, gdy para kłóci się o
wszystko na każdym kroku i mówi do siebie po nazwiskach - zironizowała
blondynka, kręcąc głową i wznosząc oczy do sufitu.
-Przestań Ino... - wtrąciła się Hinata i szturchnęła kobietę
w ramię - Skoro im to nie przeszkadza, to ja nie widzę problemu.
-Swoją drogą Hinata... Miałaś nam kiedyś opowiedzieć, jak to
się stało, że wylądowałaś z Naruto w łóżku - Haruno zaśmiała się, przypominając
sobie niedokończony temat. Na policzki Hyugi wstąpiły dorodne rumieńce.
-Super! To ja cię bronię, a ty mi wyskakujesz z takim czymś
- mruknęła i nadęła policzki - Jesteście okropne!
-Ale i tak nas kochasz... - kobiety przytuliły do siebie
zakłopotaną Hinatę, wesoło chichocząc - Tym razem też ci daruję, bo za niecałe
dwie godziny mam randkę, a muszę się wybrać i...
-No to, na co jeszcze czekasz?! - pisnęła podekscytowana
Ino, zapominając o wcześniej poruszanym temacie Hinaty - Ty idziesz się umyć, a
my wybierzemy ci ubrania i zajmiemy się całą resztą! - przyjaciółki prawie siłą
wepchnęły ją do łazienki. Nie mając wyboru, zaczęła się rozbierać.
-W ogóle gdzie pójdziecie? - zapytała po chwili ciszy
Hinata.
-Nie wiem! Ale pewnie skończy się jak zwykle na plaży! -
odkrzyknęła zza drzwi, wchodząc pod prysznic.
-Ja się tym zajmę! - zapewniła blondynka! Zanim odkręciła
wodę i pozwoliła jej spłynąć po swoim ciele, usłyszała jeszcze głośny krzyk
sprzeciwu białookiej. Uśmiechnęła się pod nosem. Kochała je jak siostry.
Gdy
tylko wyszła odświeżona z łazienki, od razu została posadzona na łóżku. Koło
niej leżała kosmetyczka, a za sobą słyszała już odgłos suszarki. Po chwili
poczuła ciepłe powietrze, wydobywające się z urządzenia, które owiewało jej
włosy oraz skórę. Ino zasiadła przed nią na niskim krzesełku i nakazała jej
zamknąć oczy, aby móc ją pomalować.
-To ja się boję, co wy będziecie ze mną wyrabiać, gdy będzie
mnie trzeba przygotować do ślubu - zaśmiała się, jednak szybko umilkła zdając
sobie sprawę, że to wydarzenie stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Była prawie
pewna, że do jej ślubu z Saiem nie dojdzie.
-Coś ty! Zajmą to się tobą kosmetyczki. My też będziemy
musiały zrobić się na bóstwa! Nie myśl tylko o sobie, Sakura! - parsknęła
blondynka, udając urażoną. Gdy tylko Hinata skończyła suszyć jej włosy i lekko
je zakręcać, a Ino ostatni raz pociągnęła jej usta błyszczykiem, stanęły przed
nią z kompletem ubrań.
-Będzie romantycznie! I tak też musisz wyglądać - białooka
podała jej koronkową
sukienkę oraz czarny żakiet i szpilki - Wieczorem może być chłodno, a nie
chcemy, żebyś się przeziębiła - dodała, gdy Haruno spojrzała na okrycie dosyć
sceptycznie.
-No już zmykaj się ubrać i na randkę, bo powoli kończy ci
się czas - zerknęła przelotnie za zegarek, wchodząc z powrotem do łazienki.
*
Wyszła
przed dom kilka minut po godzinie dwudziestej. Sasuke czekał już na nią, oparty
o betonowy murek. Gdy tylko ją zauważył, podszedł do niej i mocno ją przytulił,
szepcząc jej do ucha "przepraszam". Po jej ciele rozszedł się
przyjemny dreszcz, gdy jego ciepły oddech, podrażnił jej delikatną skórę. Nie
rozumiała, dlaczego przed jej oczami nagle pojawił się obraz Naruto,
tłumaczącego mu to, jak powinien się zachować. Uśmiechnęła się delikatnie do
bruneta, odsuwając od siebie tą dziwną wizję. Pocałowała mężczyznę w policzek,
a następnie trzymając się za ręce, ruszyli spacerkiem w stronę centrum miasta.
Po kilkunastu minutach takiego powolnego chodu oraz całkowitego milczenia,
dotarli do restauracji, w której jak się okazało, Sasuke zamówił dla nich
stolik w zacisznej, najbardziej odludnej części lokalu. Przy posiłku
dyskutowali o wszystkim. O pogodzie, o przyjaciołach, o swoim związku, o ich
rodzicach, o wyścigach, zwierzętach, zainteresowaniach... Tematy im się nie
kończyły. Z jednego płynnie przechodzili do drugiego. Śmiali się i umiarkowanie
wygłupiali. Kłótnia poszła w zapomnienie. Po uregulowaniu rachunku, udali się
znów spacerkiem na plażę, na której ostatnimi czasy razem dużo przebywali.
Położyli się na piasku i przez dłuższą chwilę, w ciszy wpatrywali się w
gwiazdy. Żadne chmury nie przysłaniały tej nocy migoczących światełek. Sakura
położyła głowę na piersi Sasuke i bawiła się palcami jego prawej dłoni. Czuła
się wspaniale. Mogła się wyciszyć, rozluźnić i nie zadręczać się wieloma sprawami,
które do tej pory nie dawały jej spokoju. Odprężyła się i cieszyła się z chwil
spędzonych z brunetem. Jej sympatia do jego osoby powiększała się z każdym
kolejnym dniem. Przy nim czuła się bezpiecznie i swobodnie, jak nigdy przedtem
przy Saiu. Przy Sasuke mogła być sobą. Nie musiała udawać przykładnej, ułożonej
damy. Mogła bawić się jak nastolatka i jednocześnie czuła się jak dojrzała
kobieta. Była wolna, pomimo tego, że była w związku. Wtuliła się mocniej w
mężczyznę, szepcząc "dziękuję".
Kilka
minut przed północą, zebrali się z plaży i podążyli do domu, jednak brunet miał
trochę inne plany. Parę kroków przed schodkami prowadzącymi na werandę,
pociągnął kobietę za rękę. Zaprowadził ją na tyły niewielkiego ogrodu,
znajdującego się ze wschodniej strony domu. Już z daleka widziała coś na
kształt małego domku, a gdy tylko zbliżyli się na wystarczającą odległość,
zdała sobie sprawę z tego, że to buda, z której po krótkiej chwili wyskoczył
potężny wilczur. Sakura odskoczyła prędko przerażona, gdy pies rzucił się w jej
stronę, z wywieszonym jęzorem. Sasuke zaczął się śmiać z miny zielonookiej.
Owczarek natomiast podszedł do swojego właściciela i padł przed nim na plecy,
domagając się pieszczot.
-To Suzuki. Nie bój się jej. Jest potulna jak baranek -
wytłumaczył, widząc jak kobieta niepewnie zbliża się do niego i do psa - Podrap
ją za uchem - polecił. Sakura niepewnie dotknęła jednego ucha, następnie coraz
odważniej głaszcząc ją po całym kudłatym łbie i grzbiecie.
-Czemu wcześniej jej nie pokazałeś? - zapytała siadając na
pobliskiej ławeczce. Suzuki położyła się koło jej nóg. Najwidoczniej Sakura
zdobyła jej sympatie. Przez kilka minut panowała cisza.
-No jakoś nie było kiedy i jak... - mruknął, rzucając patyk,
za którym po chwili pobiegł wilczur, znikając w mroku nocy. Oni natomiast
wrócili do domu. Sakura pod drzwiami swojego pokoju, pocałowała Sasuke.
Następnie rozeszli się, aby móc w spokoju przygotować się do snu, a później
oddać się w objęcia Morfeusza.
*
Nadeszła
w końcu długo wyczekiwana przez nich środa. Z samego rana ruszyli w drogę,
dzięki czemu podróż zajęła im tylko pół godziny. Gdy przyjechali do Asakury,
Sasuke westchnął głęboko. Nie był w tym miejscu od ponad 9 lat. Zaskoczony
zauważył, że okolica niewiele się zmieniła. Widział te same budynki, które
mijał każdego dnia spędzonego w tym mieście, gdy był jeszcze nastolatkiem.
Jednocześnie wjeżdżając do Asakury poczuł strach. Z każdym kolejnym pokonanym
kilometrem wzrastała w nim panika. Nie wiedział, jak powinien się zachować po
tylu latach nieobecności. Miał świadomość, że powinien paść przed rodzicami na
kolana i błagać o wybaczenie. Sakura widząc jego stan, położyła dłoń na jego
kolanie i ścisnęła je lekko w geście wsparcia. Była przy nim i chciała, żeby
wiedział, że co by się nie działo, to ona mu pomoże. Uśmiechnęła się do niego,
szepcząc, że wszystko będzie w porządku. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech i dodał
gazu, zdając sobie sprawę, że samochód ledwo się toczył.
Zapukał
do drzwi. Dłoń mu się trzęsła i oblał go zimny pot. Sakura cały czas trzymała
go za rękę, jednak teraz nawet to już mu nie pomagało. Niespodziewanie usłyszał
dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza, na co cofnął się przerażony. Już po
chwili jednak stał twarzą w twarz z zaskoczonym lokajem, którego doskonale pamiętał.
-Sasuke! - brunet uśmiechnął się. Najwidoczniej mężczyzna
wreszcie zrozumiał, że ma się do niego zwracać po imieniu. Ben żadnych
"dodatków" typu panicz i podobne. Nie czekając na nic, uścisnął mocno
lokaja, pokazując mu tym gestem, jak bardzo za nim tęsknił.
-Witaj Shidou. To Sakura... - przedstawił swoją partnerkę,
stającą lekko z tyłu i przyglądającą się temu wszystkiemu z lekkim uśmiechem.
Przypuszczała, że brunet miał dobry kontakt ze służbą. Po krótkim wymienieniu
uprzejmości, starszy mężczyzna zaprowadził ich w głąb domu. Powoli wkroczyli do
salonu. Już z daleka widzieli kobietę siedzącą na sofie, odwróconą do nich
tyłem, która przeglądała jakieś dokumenty.
-Pani Mikoto. Ma pani gości - kobieta na te słowa odwróciła
się do przybyłych. W jednej chwili na jej twarzy wymalowało się zaskoczenie, a
w oczach pojawiły się łzy, które obficie wypłynęły. Czym prędzej podeszła do
swojego syna i głośno szlochając, tuliła go do siebie. W pewnym momencie
myślał, że sam się rozpłacze, jednak zagryzł zęby i powstrzymał się. Sakura
stała z boku i cicho rozmawiała z lokajem. Gdy w końcu Mikoto zaczęła się
uspokajać, brunet odsunął ją lekko od siebie i patrząc w jej oczy z czułym
uśmiechem, wskazał ręką na zielonooką. Widząc ten gest, od razu do nich
podeszła. Sasuke złapał jej dłoń.
-Mamo. To Sakura Haruno. Moja dziewczyna - przestawił swoją
partnerkę. Starsza kobieta mocno przytuliła młodszą.
-Mimo mi cię poznać... Czyżbyś to ty zmusiła go do przyjazdu
tutaj? - zapytała, po chwili patrząc na syna z wyrzutem - Z ojcem nie jest dobrze,
a ty znikasz i nie dajesz znaku życia! - oburzyła się. Po łzach pozostały
jedynie ślady na policzkach.
-W sprawie ojca też przybywam - zapewnił matkę - Sakura jest
lekarzem i jest w stanie pomoc tacie - zielonooka zarumieniła się lekko pod
wpływem spojrzenia pani Uchiha.
-To cudownie! - wykrzyknęła w końcu - Tylko on nie chce się
leczyć! Jest strasznie uparty - niespodziewanie znów posmutniała. Stan zdrowia
jej męża pogarszał się, a on nie reagował na prośby jej i Itachiego. Nie
zamierzał iść do szpitala, gdzie byłby pod specjalistyczną opieką lekarzy,
dysponujących profesjonalnym sprzętem.
-Ja też jestem uparta. Tylko najpierw chciałabym poznać
historie przebiegu choroby - wyjaśniła szybko Haruno, uśmiechając się
delikatnie. Po chwili po całym domu rozniósł się dźwięk dzwonka.
-Fugaku się obudził i domaga się towarzystwa. Ja już nie mam
siły do niego. Ostatnio więcej czasu spędza z nim Shidou niż ja. To wszystko
mnie przerasta - wyznała cicho - Pójdziesz do niego Sasuke? Na pewno się
ucieszy na twój widok. Bardzo tęsknił - brunet przełknął ślinę, po czym wstał i
powoli skierował się na piętro. Doskonale pamiętał, gdzie znajdowała się
sypialnia rodziców, toteż trafienie tam nie sprawiło mu problemu. Kobiety
natomiast zostały same. Minato była zachwycona Sakurą. Na początku opowiedziała
jej o dzieciństwie i młodości Sasuke. Potem o jego buncie i ucieczce. Sakurze
serce krajało się na myśl o tym, jak bardzo musiały cierpieć obie strony.
Rodzice z powodu straty syna, a Sasuke przez brak zrozumienia i wsparcia.
Zastanawiała się, jak przebiega rozmowa Sasuke z ojcem, jednak niedane jej było
długo o tym myśleć, ponieważ Mikoto podała jej plik dokumentów opisujących
rozwój choroby pana Uchihy.
-Z karty wynika, że widoczne były wszystkie objawy tej
choroby. Kaszel, krwioplucie, gorączkowanie, tracenie na wadze, krwotoki...
-Tak. Mieliśmy też do czynienia z zapaleniem twardówki oka,
jednak lekarz szybko to wyleczył.
-Przepraszam, że zapytam, ale dlaczego nie przewiozła go
pani do szpitala? Myślę, że tam miałby lepszą opiekę niż w domu.
-Jak już mówiłam... Ja tego chciałam, lekarz także tego
oczekiwał, ale on się uparł i powiedział, że zostaje! On twierdzi, że lekarze
go zignorują, albo jeszcze bardziej pogorszą jego stan. Mój mąż nie ufa
personelowi szpitalnemu. Woli lekarzy prywatnych i dlatego jeden odwiedza nas
codziennie rano, sprawdzając stan Fugaku.
-Możemy iść do niego? Chciałabym z nim chwilę porozmawiać.
-Oczywiście, Sakuro.
*
Sasuke
siedział na fotelu i rozmawiał ze swoim ojcem. Wchodząc do pokoju, czuł się,
jakby szedł na śmierć. Widząc lekko zamglony wzrok ojca wbity w jego osobę,
padł przy łóżku na kolana i rozpłakał się. Pierwszy raz od wielu lat z jego
oczu popłynęły obficie łzy. Serce ściskał mu żal i poczucie winy. Jego ojciec
zachorował, a on zachował się jak gówniarz i zamiast wrócić do domu, gdy
dowiedział się o chorobie ojca, to zwyczajnie uciekał od problemu. Teraz
widział jak wiele stracił. Chciał przepraszać i błagać o wybaczenie, jednak nie
potrafił wydobyć z siebie głosu. Klęczał z czołem opartym o ramę łóżka. Po
kilku minutach uciążliwej ciszy, poczuł na swojej głowie dużą dłoń.
-Tak mi tego brakowało - szepnął mężczyzna, mierzwiąc synowi
włosy. Jego głos był cichy i zachrypnięty.
-Przepraszam, tato... Tak mi potwornie przykro. Jestem
głupi... Najgłupszy! - uniósł głowę i spojrzał załzawionymi oczami na twarz
ojca, który uśmiechał się do niego delikatnie.
-Przejmujesz się mną, czy swoją ucieczką? - zapytał
niespodziewanie Fugaku - O mnie się nie martw, ale za tą twoją ucieczkę, to
powinienem porządnie kopnąć ci w tyłek, albo chociaż dać ci szlaban! Mam
nadzieję, że rozumiesz, jak bezmyślnie postąpiłeś! - warknął, jakby nagle
przybyło mu sił.
-Ja zrozumiałem i wróciłem... A to wszystko dzięki pewnej
dziewczynie, która może sprawić, że ty wyzdrowiejesz... - mruknął niepewnie.
-Nie chcę o tym słuchać. Leczę się! - zapewnił żarliwie -
Ale ją możesz mi opisać... - Sasuke jednak nie zdążył dojść do głosu, bowiem
nagle do pokoju, w którym przebywali mężczyźni weszła Mikoto z różowowłosą
kobietą, na widok, której chory lekko się uśmiechnął.
-To jest twoja dziewczyna Sasuke?
-Tak tato. To Sakura... Ona może ci pomóc - mruknął ponownie
cicho. Wiedział, że jego ojciec nigdy nie lubił przyjmować jakiejkolwiek pomocy
od nikogo, a tym bardziej od lekarzy. Zawsze robił wszystko na własną rękę.
-Miło mi cię poznać, kochanie... - uścisnął jej wyciągniętą
dłoń, po czym zwrócił się do syna - Piękną pannę sobie znalazłeś. Dobrze, że
chociaż ty jeden... - Mikoto zaśmiała się razem z mężem, zielonooka zarumieniła
się nieznacznie, a Sasuke spojrzał na rodziców niezrozumiale.
-Itachi jakiś czas temu przedstawił nam swojego partnera.
Deidarę bodajże, prawda? - pośpieszyła z wyjaśnieniami pani Uchiha.
-Słyszysz Sasuke?! - pisnęła cicho podekscytowana
zielonooka, wizją dwóch zakochanych w sobie mężczyzn.
-Uwierzycie, że gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, próbowała
mi wmówić, że jestem gejem? - zapytał ze śmiechem, przyciągając do siebie
kobietę, która w geście oburzenia nadęła policzki.
-Nie moja wina, że akurat tak się prezentowałeś! - mruknęła,
po czym dodała - Jeżeli mogę... chciałabym chwilę z panem porozmawiać -
szepnęła zakłopotana. Nie wiedziała, jak ma go nakłonić do wyjazdu do
Tokijskiego szpitala. Fugaku skrzywił się i spochmurniał. Sasuke razem z matką
opuścili pokój.
-Drogie dziecko... mi już nic nie pomoże - szepnął i
zakaszlał. Sakura podała mu szklankę z wodą, którą mężczyzna wziął w drżące,
chude dłonie - Zobacz, co choroba ze mną zrobiła. To już nie ma sensu...
-Proszę pana. Nie rozumiem pana... Jest to choroba
uleczalna, jak pan zapewne wie. Wiadomo mogą pojawić się powikłania, ale zdarza
się to jedynie w przypadku 10% chorych. Widziałam pana kartę zdrowia,
zapoznałam się z przebiegiem choroby i podawanymi lekami. Mogę panu pomóc...
-Jak ty, kochana możesz mi pomóc? Zapewne dopiero skończyłaś
studia. Mój stan jest już na tyle kiepski, że wyleczenie mnie może równać się z
cudem, a dla takiej młodziutkiej osoby...
-Ma pan rację. Ja niewiele mogę, nie tylko ze względu na mój
wiek. Jednak znam osobę, która jest specjalistką we wszystkich dziedzinach i
wyleczyła już nie jedną osobę z choroby, która dotknęła pana...
-Sakuro... Wiesz, co?
-Tak? - zapytała nie bardzo rozumiejąc, o co może mu
chodzić. Zamierzała przekonać go za wszelką cenę, do podjęcia leczenia u jej
mentorki. Była pewna, że jej się to uda.
-Zawsze chciałem doczekać się ślubów moich dwóch synów... O
jednym niestety mogę już zapomnieć... Chciałem zostać dziadkiem... Teraz mówisz
mi, że mogę wyzdrowieć i żyć normalnie. Robisz mi nadzieję, że może być
dobrze...
-Nie robię panu nadziei. Ja wiem, że z pomocą Tsunade może
pan wyzdrowieć zupełnie. Aż dziwne, że nikt pana wcześniej do niej nie
skierował... Jest specjalistką!
-Może i kierowali, ale niewielu lekarzy chce podjąć się
leczenia i tak starszego już człowieka...
-Ale pan wcale nie jest stary. Poza tym wystarczy jeden mój
telefon, a będzie pan mógł zostać natychmiast przyjęty w szpitalu w Tokio.
Zresztą! - ożywiła się nagle - Zmusiłam pańskiego syna do czegoś, od czego jak
tchórz uciekał prawie przez dziesięć lat! Czy gdy wreszcie powrócił do pana
syn, zamierza się pan poddać? Nie chcecie spędzić jeszcze wielu lat razem i
nadrobić te wszystkich zaległości? - w pokoju zapanowało długie milczenie.
-W Tokio mieszka mój starszy syn Itachi. Znasz go? - zapytał
z uśmiechem, starając się jakoś zmienić temat. Nie chciał tego. Był przekonany,
że jego nie da się już wyleczyć. Każdego dnia lekarz prowadzący jego chorobę,
przekazywał mu coraz gorsze informacje na temat jego zdrowia. Jego stan
pogarszał się z dnia na dzień. Leki, które przyjmował od wykrycia choroby
powoli przestawały już na niego działać. Jednak jej słowa poruszyły go. Miała
racje.
-Widzi pan? Pana syn mógłby pana codziennie odwiedzać. I
pana żona mogłaby się zatrzymać albo u niego, albo w hotelu przy szpitalu, bądź
też w mieszkaniu pani Tsunade. Decyzja należy do pana. Bardzo bym chciała, aby
się pan zgodził na moją propozycję. Dla dobra żony, synów i w przyszłości może
i wnuków. Jestem pewna, że za kilka tygodni będzie pan jak nowonarodzony! A
teraz wyjdę i pozwolę panu odpocząć. Powinien pan dużo spać i oszczędzać siły -
mruknęła i skierowała się do wyjścia. Teraz pozostało jej tylko czekać na jego
decyzję. Nie dotarła jeszcze do drzwi, gdyż zatrzymał ją głos mężczyzny.
-Sakuro. Zgadzam się. Chcę podjąć leczenie. Tylko błagam.
Spróbuj załatwić to jak najszybciej i nie trzymaj mnie w niepewności. Bo
jeśli...
-Już może się pan pakować! A ja idę dzwonić! - uśmiechnęła
się do mężczyzny i wyszła.
*
-Pani
Mikoto! Zgodził się na wyjazd do szpitala. Może go pani iść spakować -
powiedziała do kobiety siedzącej na sofie. Nigdzie jednak nie potrafiła
dostrzec Sasuke.
-To wspaniale Sakuro! - krzyknęła szczęśliwa i podchodząc do
zielonookiej, objęła ją - Byłabyś najwspanialszą synową! Nie do wiary! Mojego
męża przekonałaś do czegoś takiego i skłoniłaś Sasuke do przyjazdu tutaj!
-Dziękuję. Jednak teraz muszę jeszcze iść wykonać telefon do
mojej przełożonej i poinformować ją, że dotrze do niej nowy pacjent. Liczę, że
pani pojedzie z mężem. Nie wiem jeszcze, jak należy go przewieźć, jednak
wszystkiego zaraz się dowiem - złapała kartę mężczyzny i udała się do ogrodu.
Od razu wybrała numer do swojej mentorki.
-Sakura! Urwanie głowy tutaj bez ciebie! - to były pierwsze
słowa, jakie usłyszała.
-Witaj Tsunade. Bardzo cię zmartwię, jeśli oznajmię ci, że
wciąż jeszcze mam wolne i nie wracam zbyt szybko oraz, że mam dla ciebie
pacjenta z ziarniniakowatością z zapaleniem naczyń?
-Och. Gdzie ty jesteś?
-U rodziców znajomego. Obiecałam mu, że się nim zajmiesz.
Błagam nie zawiedź nas i powiedz, że możesz go przyjąć w Tokio? - zapytała z
nadzieją.
-Sakura... Powinnam ci odmówić, że zostawiłaś mnie tu samą
na pastwę całego szpitala i bandy tych idiotów! Oni nic nie potrafią sami
zrobić! - nagle przypomniało się jej, że niedawno na okres trzech miesięcy do
szpitala trafili praktykanci. Zaśmiała się cicho.
-Czyli go przyjmiesz? Wiesz, że cię kocham Tsunade, prawda?
- zaśmiała się do telefonu. Wszyscy bali się tej kobiety, a ona traktowała ją
jak drugą matkę. Były ze sobą bardzo blisko.
-No przyjmę. Tylko musicie jakoś przewieźć go tutaj do
szpitala.
-A jak? Może latać, czy lepiej byłoby go przetransportować
samochodem?
-To wszystko zależy od jego stanu. Czy choroba zajęła już
płuca?
-Tak, ale w niewielkim stopniu. Z tego, co widzę w karcie
najgorzej jest z górnymi drogami oddechowymi. Nerki są jeszcze nietknięte. Jego
stan ogólnie jest niezbyt ciekawy, ale i tak nie jest najgorzej.
-Lepiej by było, gdyby jechał pociągiem albo większym
samochodem. Leży, czy siedzi?
-Leży, ale głowę ma wysoko ułożoną, bo inaczej zaczyna
kaszleć i się dusić.
-Samolot odpada na pewno. Sugeruję, abyście przewieźli go
koleją. Wynająć przedział sypialny i spokojnie mógłby dotrzeć do Tokio.
-Dobrze Tsunade. Przekażę jego żonie i niebawem zawitają u
ciebie. Ich nazwisko to Uchiha...
-Rozumiem. W taki razie przysyłaj mi ich tu. Będę czekać. A
teraz muszę iść. Kolejny pacjent wzywa - mruknęła i się rozłączyła. Natomiast
Sakura pobiegła do domu, do sypialni pana Uchihy. Znajdowała się tam już także
Mikoto i Sasuke, który uśmiechnął się do dziewczyny.
-Wszystko załatwiłam. Jest pan oczekiwany. Trzeba tylko
załatwić przedział sypialny w pociągu, aby pana przetransportować.
-Ja się tym zajmę - oświadczył brunet i wyszedł.
-Dziękuję Sakurciu! Jesteś naszym skarbem - zaśmiała się
Mikoto, tuląc do siebie, jak najmocniej młodą kobietę, której tyle
zawdzięczała. A znała ją dopiero kilka godzin.
*
W
chwili, gdy brunet rezerwował wagon sypialny w pociągu, Sakura korzystając ze
swoich lekarskich przywilejów, załatwiła karetkę, która miała za zadanie
przewieźć starszego Uchihę na stację kolejową. Mikoto zajęła się pakowaniem
rzeczy swoich oraz męża. Poinformowała także Itachiego, że zamierza się
zatrzymać u niego na czas bliżej nieokreślony, bowiem nikt nie wiedział, jak
długo potrwa leczenie Fugaku. Miała dziwne wrażenie, że jej synowi nie
spodobała się wizja matki w sypialni za ścianą. Nie chciała jednak wynajmować
pokoju w hoteliku przy szpitalu, gdy praktycznie pod nosem znajdowało sie
mieszkanie Itachiego. Nie chciała także narzucać się Tsunade. Kobieta już i tak
wystarczająco wiele dla nich zrobiła, przyjmując pod swoja opiekę chorego
Uchihę. Gdy wszystko było już załatwione, pozostawało jedynie czekać na
przyjazd pierwszego środku transportu. Karetka przybyła po kilkunastu minutach.
Sanitariusze wnieśli mężczyznę do pojazdu. Sakura przypomniała jeszcze raz
Mikoto o tym, że gdy tylko będą dojeżdżać do Tokio, musi zadzwonić na podany
jej wcześniej numer do Tsunade, aby ta mogła wysłać do nich odpowiednio
wcześniej karetkę.
-Do widzenia! Życzę szybkiego powrotu do zdrowia! -
krzyknęła na pożegnanie zielonooka, uśmiechając się promiennie do małżeństwa.
Wyszła pospiesznie z pojazdu, w którym przebywała kilka chwil. Złapała Sasuke
za dłoń, ściskając ją lekko.
-Dziękuję Sakuro jeszcze raz. Liczę, że prędko się zobaczymy
ponownie - Mikoto pomachała parze na pożegnanie. Po tym drzwi z tyłu zostały
zatrzaśnięte i karetka odjechała.
- Shidou! Potrzebujesz jakiejś pomocy? - zapytał uprzejmie
brunet. Starszy mężczyzna machnął lekko dłonią, dając im znać, że da sobie
radę.
-Poradzę sobie, Sasuke... Możecie wracać - uśmiechnął się -
Mam nadzieje, że zaprosisz starego towarzysza i przyjaciela na ślub - zaśmiał
sie cicho Shidou, gdy zielonooka oddaliła się w stronę samochodu, uprzednio
przytulając go na pożegnanie. Polubiła go pomimo tego, że zamieniła z nim kilka
zdań, gdy Mikoto poszła się pakować.
-Jakbym śmiał zrobić inaczej! - klepnął lokaja w ramie,
śmiejąc się głośno. Kochał tego mężczyznę mimo, że wcale nie był z nim
spokrewniony. To on poświęcał mu w dzieciństwie najwięcej uwagi i tylko do
niego mógł zwracać sie ze swoimi problemami -Do zobaczenia Shidou! - krzyknął,
odbiegając w stronę samochodu. Sakura opierała się o maskę, uśmiechając się do
lokaja, który machał im z werandy na pożegnanie.
-Jesteś szczęśliwy? - zapytała, gdy wyjechali z terenu
posiadłości Uchiha.
-Najbardziej na świecie, Sakura. A to tylko dzięki tobie! -
cmoknął ją w policzek, gdy zatrzymali się na czerwonym świetle.
Po powrocie do domu, od razu udali się do swoich pokoi. Byli
zmęczeni po podróży i spotkaniu z państwem Uchiha. Mimo to, byli bardzo
zadowoleni z pozytywnego rozwiązania tej sprawy. Wreszcie mogli odetchnąć z
ulgą.
*
-Sakura! Czy już wyjechaliście? Kiedy
będziecie?
-Mamo, no! Zadzwoń jeszcze raz, a w ogóle nie przyjedziemy!
- zielonooka warknęła do telefonu, wyraźnie zirytowana. Ledwo wyszła z
łazienki, a znów musiała odebrać połączenia. Matka dzwoniła do niej już któryś
raz z kolei z wciąż tym samym pytaniem.
-Nie denerwuj się! Po
postu chcę was już zobaczyć - kobieta była bardzo podekscytowana wizją
ponownego zobaczenia swojej córki z jej nowym chłopakiem.
-Dobra... - mruknęła, uspokajając się - Już się ubieram i
zaraz wyjedziemy! Czy tata już o wszystkim wie?
-Tak... Nie będzie
wspominał o Saiu. Wiesz... On ma nadzieję, że czym prędzej zerwiesz zaręczyny
- wyznała Kiyo po chwili ciszy. Sakura zaśmiała się cicho, po czym żegnając się
z matką i prosząc, aby ta więcej do niej nie dzwoniła, rozłączyła się. Odłożyła
telefon i podeszła do szafy, z której wyjęła białą koszulę
bez rękawów oraz krótkie spodenki. Czym prędzej zarzuciła to na swoje ciało
okryte do tej pory jedynie koronkową bielizną. Następnie na stopy włożyła
beżowe sandały na wysokim obcasie. Rozpuszczone włosy poczochrała delikatnie
palcami. Zrobiła jeszcze szybko delikatny makijaż, po czym złapała telefon oraz
dokumenty i wyszła z pokoju. Przeszła kilka kroków i zatrzymała się pod
kolejnymi drzwiami. Zapukała delikatnie, jednak nie otrzymując odpowiedzi,
nacisnęła klamkę. Zajrzała do wnętrza pomieszczenia, badając teren. Na łóżku
siedział Sasuke i rozmawiał z kimś przez telefon. Nie chcą mu przeszkadzać,
wycofała się po cichu i zeszła po schodach na parter. W kuchni zastała Ino, która
przygotowywała kanapki.
-Hej! - przywitała się blondynka, gdy tylko dostrzegła
przyjaciółkę. Haruno uśmiechnęła się do niej szeroko, biorąc z koszyka
stojącego na stole, jedno jabłko - Jakaś ty zadowolona! Układa się między wami?
- zapytała, śmiejąc się wesoło i odkładając nóż na blat. Usiadła obok
zielonookiej i tak, jak ona złapała w dłonie czerwony owoc.
-Wiesz... Pomimo, że jesteśmy ze sobą kilka dni. I znam go
niecały miesiąc, to naprawdę coś do niego czuję. I wątpię, że to tylko głupie
zauroczenie! - odpowiedziała pewnie, po czym po raz kolejny wgryzła się w
soczyste jabłko. Blondynka pokiwała głową w zamyśleniu. Na początku karciła na
każdym kroku przyjaciółkę, gdy ta tylko zbliżała się do Uchihy. Zmieniła jednak
zdanie, widząc, jak swobodnie przy brunecie zachowywała się zielonooka.
Zauważyła, jak promieniała będąc z nim. Przez to postanowiła stanąć za nimi
murem, cokolwiek by się nie działo. Chciała to przekazać Sakurze, jednak do
pomieszczenia niespodziewanie wszedł Sasuke. Widząc dwie kobiety, wpatrzone w
siebie w skupieniu, które co chwilę - najprawdopodobniej całkowicie
nieświadomie - gryzły kolejne kawałki swoich jabłek, wybuchnął śmiechem.
Zwrócił tym samym na siebie ich uwagę.
-Cześć! - powiedział wesoło, a następnie złożył na policzku
Saury przelotny pocałunek.
-Oj też bym tak chciała - mruknęła Ino, wstając i wracając
do przygotowywania kanapek - Shikamaru ledwo oczy otworzył, a już musiałam iść
do kuchni... Bo on jest taki głodny - syknęła, przedrzeźniając swojego
narzeczonego - I upierdliwy! - warknęła głośno, jakby chciała, aby obiekt jej
złości ją usłyszał.
-Spokojnie Ino! - zaśmiała się Sakura, wiedząc, jak kobieta
zaciska dłoń na rękojeści noża - My się będziemy zbierać. Mama dzwoniła do mnie
już chyba ze sto razy.
-Jedziecie do Twoich rodziców, Saku? - zapytała Yamanaka.
Oboje zgodnie przytaknęli, a ona wybuchał śmiechem, patrząc na Uchihę -
Powodzenia Sasuke! Sakura jeszcze nigdy nie znalazła faceta, który w pełni
zadowoliłby jej ojca!
-Jakoś sobie poradzę! Dla chcącego nic... - przerwał mu
głośny pisk zielonookiej. Spojrzał na nią zaskoczony.
-Jestem prawie tak wysoka, jak ty! - zaśmiała się radośnie,
patrząc na niego.
-Prawie robi różnicę, mała! - specjalnie zaakcentował
ostatnie słowo. Wciąż był od niej wyższy, nawet pomimo tego, że ubrała wysokie
szpilki. Wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia. Brunet nie czekając na jej
wybuch złości, pożegnał się czym prędzej z Ino, po czym wyciągnął zaskoczoną
Sakurę z kuchni, a następnie z domu. Pod garażem stał czerwony
Ford Mustang.
-Ja rozumiem, że Naruto ma niezłe samochody, ale skąd ty
masz takie cudo?! - zapytała, patrząc, jak brunet otwiera drzwi od strony
pasażera, aby ona mogła wsiąść i zająć miejsce.
-Tak wyszło - zaśmiał się z jej miny. Gdy zasiał za
kierownicą, prychnęła nieusatysfakcjonowana taką odpowiedzią, jednak nie
dociekała. Po chwili odjechali. Ich celem było Chikushino.
*
-Sasuke!
Jak miło znów cię widzieć! - krzyknęła na powitanie starsza Haruno. Od razu po
otworzeniu drzwi wejściowych, rzuciła się na zaskoczonego bruneta i mocno go
obejmując, pocałowała go w oba policzki.
-Mamo... - mruknęła Sakura z rezygnacją. Nie doczekała się
jednak żadnej reakcji. Nawet się nie obejrzała, a jej matka porwała Uchihę do
wnętra domu. Zielonooka westchnęła po raz kolejny i ruszyła za nimi, zamykając
za sobą dokładnie drzwi. Swoje kroki skierowała do salonu, gdzie jak pamiętała,
najczęściej przebywał jej ojciec. Gdy weszła, akurat stał i bacznie przyglądał
się opanowanemu brunetowi. Większość jej partnerów w konfrontacji z Ryu, albo
uciekała, albo trzęsła się ze strachu. A przecież w nim nie było nic takiego,
co mogłoby przerażać. Chyba, żeby spojrzeć na strzelbę, stojącą w rogu pokoju.
Podeszła z uśmiechem do ojca, licząc, ze ten przywita się z nią. Została jednak
całkowicie zignorowana. Przez wszystkich.
-Cześć! Mamo. Tato... Jak miło was widzieć. Cieszę się, że
zwróciliście na mnie uwagę! - warknęła z przekąsem. Nikt jednak specjalnie się
nią nie przejął. Pan Haruno jedynie poczochrał jej włosy i przelotnie musnął
ustami jej czoło, mrucząc coś pod nosem i nie spuszczając wzroku z młodego
mężczyzny, stojącego przed nim i wciąż obejmowanego ramieniem przez Kiyo -
Tato! -oburzyła się w końcu. Gdy rudowłosy wreszcie zaszczycił ją spojrzeniem
swoich zielonych oczu i uśmiechnął się do niej szeroko, dodała - To jest Sasuke
Uchiha! Jest moim chłopakiem! - brunet zaśmiał się z naburmuszonej miny swojej
partnerki.
-Bardzo miło mi pana poznać! - uśmiechnął się szeroko,
wyciągając pewnie dłoń w stronę zaskoczonego Haruno. Starszy mężczyzna pierwszy
raz spotkał się z taką reakcją chłopaka córki, na jego osobę. Nie czekając
dłużej, uścisnął wciąż wyciągniętą w jego kierunku rękę - Nie powinienem chyba
tego mówić, ale w sumie raz kozie śmierć! Jestem pana ogromnym fanem!
-Sasuke! - mruknęła niby karcąco. W rzeczywistości zdawała
sobie doskonale sprawę, że Sasuke coraz bardziej okręcał sobie wokół palca jej
ojca. Najpierw całkowicie nie przejął się stanowczym, oceniającym spojrzeniem
Ryu oraz jego przyjaciółką, wiatrówką, a teraz dał mu jasno do zrozumienia, że
podziwia go oraz, że interesuje się wyścigami formuły 1.
-Nareszcie! Sasuke! Synu! Kiedy się jej oświadczysz?! -
wykrzyknął przeszczęśliwy mężczyzna, obejmując bruneta w niedźwiedzim, męskim
uścisku. Sakura była przekonana, że jej ojciec polubi jej chłopaka, jednak nie
spodziewała się aż tak pozytywnej reakcji - Wreszcie ktoś, kto interesuje się
sportem! - powiedział, prowadząc Sasuke w stronę sofy, na której obaj zasiedli
- Pewnie nie uwierzysz, ale ona ciągle przyprowadzała albo malarzy, albo
prawników, albo urzędników! Takie to wszystko było sztywne, że hej!
-Tato! Nie prawda! - oburzyła się, zajmując miejsce koło
matki. Kiyo poklepała ją po plecach, w geście wsparcia. Zielonooka nadęła
śmiesznie policzki, na co obaj mężczyźni zaśmiali się głośno.
-Zaufaj ojcu Wisienko! Tatuś ma zawsze rację! - wykrzyknął,
wstając - Napijesz się czegoś, Sasuke? Sake?
-Niestety prowadzę, panie Haruno... - zaczął, jednak nie
dane mu było skończyć.
-Mów mi po prostu Ryu! Co się będziesz zmuszał do
formalności! To, co? Sake? - zapytał po
raz kolejny, otwierając barek. W tle Kiyo dręczyła córkę, kolejną tyradą pod
tytułem "Wysokie obcasy! Połamiesz nogi!", a Sakura patrzyła na nią,
jednym uchem wszystko wpuszczając, a drugim wypuszczając. Słyszała to już
milion razy i nie potrzebowała kolejnego.
-Z miłą chęcią, jednak naprawdę nie mogę... - próbował się
bronić. Tym samym chciał dać także do zrozumienia starszemu mężczyźnie, że jest
odpowiedzialny i że Sakura będzie przy nim bezpieczna.
-Oj tam! Mój syn was odwiezie! Potem po niego zadzwonię! -
zapewnił, przeglądając zawartość barku. Te kilka zdań zwróciło uwagę
zielonookiej, która zerwała się na równe nogi i w jednej chwili znalazła się
przy ojcu.
-To Pein jest w domu?! - pisnęła szczęśliwa. Tęskniła za
bratem. Nie zawsze się dogadywali, jednak mieli ze sobą wiele wspólnego i znali
się nawzajem prawie na wylot.
-Teoretycznie... - mruknęła Kiyo, zajmując wcześniejsze
miejsce swojego męża, obok Sasuke.
-Kupił sobie skubaniec dom niedaleko i wyprowadził się tam z
Konan -Ryu pokręcił głową, po czym uśmiechnął się szeroko i dodał - Stwierdził,
że jest już bogaty i musi się usamodzielnić... Oświadczył się Konan i...
-Już są zaręczeni?! - krzyknęła i przytuliła się mocno do
ojca, patrząc na niego z dołu - I ja nic o tym nie wiem? - zapytała, udając
zasmuconą.
-Miał do ciebie dzwonić...
-Co za dupek! Świnia, no! Ja powinnam wiedzieć o tym
pierwsza! - warknęła, po czym zasiadła na najbliższym fotelu. Założyła ręce na
piersi i nadęła znów policzki.
-To jest kochające się rodzeństwo - szepnęła cicho do ucha
brunetowi. Oboje zaśmiali się na tą uwagę.
-Jeszcze dziś go odwiedzimy, Sasuke! - zadecydowała
stanowczo, wstając szybko z fotela. Kiyo spojrzała sceptycznie na buty córki,
zastanawiając się, jakim cudem Sakura przy tak gwałtownych ruchach, jeszcze nie
skręciła kostki - Ciekawe jak się będzie wykręcał! Sasuke! Kiedy indziej się
napijesz z moim tatą! - jej głos był stanowczy, a ona pewna siebie - Mamo...
Zostawmy ich. Chcę porozmawiać... - dodała już spokojniej, po czym ruszyła do
wyjścia.
-Sasuke? Jesteś pewny, że chcesz związać się z tą despotką?
- zapytał poważnym tonem Ryu.
-Słyszałam, tato! - krzyknęła z holu. W odpowiedzi usłyszała
głośny śmiech obu mężczyzn. Cieszyła się, że jej ojciec zaakceptował Sasuke.
Gdyby nie Sai, nic nie stałoby jej na przeszkodzie do utworzenia idealnego
związku z Uchihą.
*
Dwie
kobiety siedziały w altanie, po której ścianach piął się krzew róży. Śmiały się,
popijając kawę z porcelanowych filiżanek i zajadając się babeczkami. Co chwilę
spoglądały także w stronę dużego, salonowego okna, za który pan Haruno
dyskutował z Sasuke, żywo przy tym gestykulując.
-I co o tym myślisz, mamo? - zapytała zielonooka, odrywając
wzrok od dwóch ważnych dla niej mężczyzn. To, że Uchiha wiele dla niej znaczył,
uświadomiła sobie, gdy tylko zgodziła się, aby z nim być. I coraz częściej
zauważała, że Sai przestawał się dla niej liczyć, a jego miejsce zajmował
właśnie Sasuke.
-Myślę, że lepiej trafić nie mogłaś - powiedziała z
przekonaniem - Na twoim miejscu już dawno zerwałabym z Saiem... Najlepiej
natychmiast!
-Mamo! To wcale nie jest takie proste - mruknęła smutno -
Jest gdzieś za granicą. Ma kolejną wystawę...
-Znowu? - zapytała kobieta. Wiedziała, że jej córka znalazła
się w bardzo niekomfortowej sytuacji, jednak chciała, aby wreszcie była
szczęśliwa. Pragnęła, aby jak najszybciej pozbyła się problemu, jakim z
pewnością był Sai i wreszcie mogła cieszyć się bliskością z Sasuke.
-To przecież jego praca! - powiedziała cicho. Chciała w
jakiś sposób bronić mężczyznę. W końcu to nie była jego wina, że był popularny
i w taki, a nie inny sposób zarabiał na życie.
-I dzieci też nie będziecie mieć, bo on ciągle będzie poza
domem? - zapytała z pewnością, której Sakura jeszcze nigdy nie słyszała w jej
głosie. Nawet, gdy w młodości narozrabiała z Peinem, to matka nie zwracała się
do nich takim tonem - Córeczko zastanów się! Zawsze marzyłaś o rodzinie, która
będzie miała dla siebie dużo czasu. Powiedz mi... Odkąd się zaręczyliście, jak
długo był w domu? Jeden miesiąc w kawałkach?
-Mamo... - westchnęła zrezygnowana, bawiąc się nerwowo
palcami - Przecież to nie...
-Nie jak?! - syknęła podenerwowana. Nie mogła znieść tego,
jak jej córka sama siebie okłamywała - Sakura... Gdy zostaniesz jego żoną, to
będziesz siedzieć sama, czy u nas? Ino niebawem wyjdzie za Shikamaru, Hinatka
też pewnie długo wolna nie będzie, a ty? Będziesz sama jak palec przez długie
miesiące. Tego chcesz? - zapytała poważnie. Chciała jak najbardziej
wyszczególnić córce konsekwencje związania się z mężczyzną, który ciągle gdzieś
wyjeżdża i nie ma czasu na nic.
-Nie... - posmutniała, zdając sobie sprawę, że nie przemyślała
wszystkiego. Tak, jak wspomniała Kiyo, zawsze chciała mieć rodzinę: męża i
dzieci i spędzać z nimi cały swój wolny czas. Tylko, co jeśli jednej osoby
wciąż nie byłoby w domu. Sai wracał z jednej wystawy, przebywał w domu tydzień
i jechał na kolejną. Dotarł do niej kolejny powód, dla którego powinna go
rzucić.
-Nie chcę kierować twoim życiem, Sakurciu, ale proszę, abyś
jeszcze raz wszystko przemyślała...
-Obiecuję, że nad wszystkim jeszcze się zastanowię. Idź już
do nich, a ja uprzedzę o wszystkim Peina - odesłała matkę do dwóch mężczyzn,
przesiadujących wewnątrz domu i wyjęła telefon. Przez chwilę patrzyła tępo w
wyświetlacz, zastanawiając się nad słowami matki. Przecież chciała zerwać z
Saiem i była tego praktycznie całkowicie pewna. Tylko nie wiedziała, jak to
zrobić. Mruknęła pod nosem kilka niezrozumiałych słów, a następnie wybrała
numer brata. Odebrał po kilku sygnałach.
*
Siedzieli
w salonie i popijali Coca-Colę. Sasuke postanowił, że nie będzie tym razem pić
z panem Haruno, ponieważ nie chciał denerwować Sakury oraz wykorzystywać jej
brata. Po wielu protestach, Ryu w końcu przyznał mu rację, dochodząc do
wniosku, że brunet jest porządnym i bardzo odpowiednim facetem dla jego
córeczki. Miał nadzieję, że Sakura czym prędzej zerwie z malarzem, którego nie
tolerował najbardziej ze wszystkich jej poprzednich partnerów. Sasuke według
niego był inny. Sympatyczny, rozmowny, towarzyski, inteligentny oraz
interesował się motoryzacją. Od narodzin Sakury, szukał właśnie takiego
kandydata na zięcia. W efekcie obaj pili gazowany napój i dyskutowali na
przeróżne tematy, jednak głównie dotyczyły one motoryzacji. W końcu obaj byli
tym zafascynowani. W pewnym momencie dołączyła do nich Kiyo, oświadczając, że
Sakura także zaraz do nich dotrze.
-Co zamierzasz zrobić dalej w związku z Sakurą? - zapytał
szybko, korzystając z ostatnich chwil nieobecności jego córki w salonie. Zanim
całkowicie się do niego przekona, musiał wiedzieć tą jedną rzecz.
-Nie wiem, czy ona mi ufa - wyznał szczerze, głośno
wzdychając - Czasami zachowuje się tak, jakby nie chciała się do mnie zbliżyć.
Jakby miała wątpliwości, czy dobrze robi, będąc ze mną. Nie wiem, jak mam ją do
siebie przekonać...
-Kochasz ją, Sasuke? - wypalił ni z tego, ni z owego starszy
mężczyzna i spojrzał w oczy wyraźnie zdezorientowanego Uchihy, który
odpowiedział dopiero po krótkim namyśle.
-Chyba... Tak... - mruknął ledwo dosłyszalnie. Cała jego
pewność siebie wyparowała nagle. Przez moment trwała głucha cisza - Tak....
Bardo mi na niej zależy! - dodał, podnosząc głowę i spojrzał stanowczo w oczy
Haruno.
-Wierzę, że jej nie skrzywdzisz! - Ryu podszedł do niego i
poklepał go po plecach.
-Nigdy! - zapewnił brunet, wstając. Wszyscy tak bardzo
straszyli go, jaki to ojciec Sakury jest przerażający i wymagający, a on prawie
od razu zdobył jego sympatię i niemal błogosławieństwo dla związku z jego
córką.
-Cieszę się - zaśmiał się Ryu, zerkając w stronę wejścia do
salonu, gdzie od dłuższego czasu stała zielonooka i uważnie przysłuchiwała się
ich rozmowie.
-Ja też! - wykrzyknęła, ujawniając wreszcie swoją obecność.
Czym prędzej podeszła do bruneta, objęła dłońmi jego twarz, ściskając policzki
i stworzyła tym samym z jego ust dziubek, który następnie przelotnie musnęła.
Następnie zasiadła na kolanach mężczyzny i objęła go za szyję, śmiejąc się
głośno i wesoło. Dzięki ojcu była pewna uczuć Uchihy do jej osoby. Podjęła
także w końcu decyzję odnośnie swojego związku z Saiem i nie zamierzała
wycofywać się z tego postanowienia. Najbardziej cieszyła się jednak z tego, że
jej ojciec polubił Sasuke i wreszcie nie narzekał i nie wytykał irracjonalnych
wad. Była szczęśliwa i nic więcej nie było jej trzeba.
*
Dojazd
do posiadłości Peina zajął im znacznie więcej czasu, niż zapowiadał Ryu. Brat
Sakury rzeczywiście mieszkał niedaleko domu państwa Haruno, jednak droga była
tak skomplikowana, że nawet nawigacja sobie nie poradziła. Pomocny okazał się
za to, tak zwany "telefon do przyjaciela", czyli rozmowa z Peinem,
który wszystko dokładnie starał się tłumaczyć zielonookiej. Podenerwowani w
końcu dotarli na miejsce. Drzwi otworzył im rudowłosy z szerokim uśmiechem.
Sakura widząc go, rzuciła się na niego w przypływie nieokiełznanej złości.
-Ty dupku! Jak mogłeś mnie nie poinformować, że się żenisz?
- krzyknęła na wstępie, szturchając brata. Ten jednak całkowicie nieprzejęty
wybuchem siostry i przezwiskami kierowanymi w jego stronę, przyglądał się
uważnie brunetowi, stającemu spokojnie za nią. Zastanawiał się, skąd go
kojarzył.
-Ty jesteś Sasuke! - wykrzyknął nagle, gdy doznał olśnienia
- Jesteś bratem Itachiego, prawda? - zapytał z nadzieją, że się nie pomylił.
Zaskoczony brunet jedynie przytaknął - Od kilku lat współpracuję z twoim
bratem. Itachi dużo mi o tobie opowiadał.
-A to stąd mnie znasz! - zaśmiał się. Obaj całkowicie
zignorowali coraz bardziej zdenerwowaną zielonooką, która stała z boku i
uważnie się im przyglądała - Dawno z nim nie rozmawiałem i to pewnie dlatego
nic nie wiem...
-Kolejny!? - wykrzyknęła nagle Sakura, podchodząc do brata i
przyglądając się uważnie jego obojczykowi. Mężczyźni patrzyli na nią
niezrozumiale, dopóki nie przejechała palcem po jednym z kolczyków - Gdzie ty
jeszcze ich nie masz? - zapytała zła. Nie podobało się jej to, co jej brat
robił ze swoim ciałem. Nie miała nic do piercingu, jednak ilość kolczyków,
jakie znajdowały się w ciele starszego Haruno, przerażała ją.
-Emm... - zaczął, uśmiechając się szatańsko do kobiety.
-Dobra! Nie chcę wiedzieć! - pisnęła, a na jej twarzy
pojawił się delikatny rumieniec. Po chwili odetchnęła głośno i dodała - Cieszę
się, że już się poznaliście...
-Nigdy nie myślałem, młoda, że znajdziesz sobie normalnego
faceta! - zaśmiał się rudowłosy i gestem dłoni zaprosił ich do środka, zdając
sobie sprawę, że wciąż stoją na zewnątrz. Po chwili z jednego z pomieszczeń
wyszła Konan. Na powitanie wyściskała zarówno Sakurę, jak i Sasuke.
-Pein! Dzwonił przed chwilą Ryu i kazał cię poinformować ,
że akceptuje Sasuke! - powiedziała, szeroko się uśmiechając - Nieoficjalnie
zostałeś przyjęty do naszej społeczności! - puściła mu oczko, po czym
zaprowadziła ich do salonu. Poza starszym Haruno, wszyscy zajęli miejsca
siedzące.
-Wybaczcie, ale ja będę musiał wyjść na pewien czas. Zginę,
jeśli nie pojawię się na torze... - mruknął niepewnie. Długo nie widział się z
siostrą, a gdy wreszcie nadarzyła się okazja, on nie może z nią posiedzieć
dłużej - Chyba, że pojedziecie ze mną - zwrócił się głównie do Sasuke. Itachi
mówił mu, że młodszy Uchiha miał już do czynienia z jazdą bolidem - Moglibyśmy
się pościągać, czy coś...
-Tak! - krzyknęła zielonooka, zrywając się na równe nogi -
Ja z tobą zawsze, braciszku!
-Mówiłem do Sasuke. Nie ma mowy, żeby pozwolił ci jeździć -
pogroził palcem. Wbrew wszelkim pozorom troszczył się o zielonooką i nie
zamierzał zezwolić jej na ściganie się z nimi.
-Świnia! - mruknęła, wracając z powrotem na swoje miejsce.
Skrzyżowała dłonie na piersiach i nadęła policzki.
-Zgadzam się z Peinem. To nie dla ciebie - poparł
rudowłosego, brunet - Nie chcemy, żeby coś ci się stało...
-Dobra! Dotarło do mnie... - syknęła zła - W takim razie my
zostajemy... Ale obiecajcie mi, że jak za pierwszym razem zdam egzamin na prawo
jazdy, to mnie zabierzecie na tor! Inaczej ty Sasuke, zostaniesz z nami -
postawiła mu ultimatum, śmiejąc się wrednie. Mężczyźni westchnęli zrezygnowani
i jedynie przytaknęli. Po tym, czym prędzej ulotnili się, aby Sakura nie
zmieniła swoich oczekiwań. W końcu chciała tylko iść na tor. Nie wspomniała nic
o wzięciu udziału w wyścigach. Śmiejąc się i żartując, opuścili posiadłość i
odjechali samochodem Sasuke. Kobiety natomiast zostały same w domu. Wygodnie
rozsiadły się na sofie w salonie, załączyły pierwszy lepszy film, który był
puszczany w telewizji i zajadając się ciastkiem oraz pijąc kawę, pogrążyły się
w rozmowie.
*
-I
wtedy w końcu on klęknął na jedno kolano. O mało nie przewrócił się i przy
okazji prawie uderzył głową w róg szafki. Nie wiem, czy wypił, żeby dodać sobie
odwagi, czy co, ale oświadczyny były na pewno niezapomniane - zaśmiała się
Konan, opowiadając przyjaciółce, jak to Pein poprosił ją o rękę - Na początku
chciałam mu przywalić, ale w sumie sytuacja była tak zabawna, że zrezygnowałam.
-On jest jedyny w swoim rodzaju! - mruknęła zielonooka,
przeczesując dłonią włosy - No i z pewnością normalny nie jest! Żeby zaczynać
od końca! Kto to widział!?
-To jest cały Pein! Ty lepiej opowiedz mi, co teraz
zamierzasz zrobić? Za kilka miesięcy miał być ślub, a...
-Zerwę z Saiem! - wypaliła, wchodząc w słowo
niebieskowłosej. Była pewna swojej decyzji. Już się nie wahała. Czekała tylko,
aż Sai wróci do domu z podróży. A wtedy zamierzała zerwać z nim bez żadnych
oporów - Sasuke mnie kocha... Powiedział do tacie, gdy dziś rozmawiali. Wierzę
mu, pomimo tego, że w zasadzie znamy się bardzo krótko.
-No to gratuluję! Oby teraz tylko wszystko szczęśliwie się zakończyło
- Konan uśmiechnęła się szeroko do zielonookiej, która odwzajemniła ten gest.
-Musi... - dalszą część wypowiedzi przerwał jej trzask
zamykanych drzwi. Po całym domu rozniósł się głośny śmiech dwóch mężczyzn -
Oho... Wyczuwam kłopoty - mruknęła. I wcale się nie pomyliła. Wkrótce do salonu
dosłownie wpadł Sasuke z Peinem.
-Jak wy wyglądacie? - warknęła Konan, pomagając wstać
swojemu narzeczonemu. Sakura w tym czasie podprowadziła bruneta do fotela,
który sama wcześniej zajmowała.
-Sasuke! Ile wyście wypili? - zielonooka kucnęła naprzeciwko
mężczyzny i spojrzała mu prosto w oczy. Była wściekła. Mieli niebawem wracać do
domu, ponieważ już się ściemniało, a on postanowił się upić - No pięknie!
Musimy zaraz wracać...
-Ciekawe, jak? - zapytała z powątpiewaniem niebieskowłosa,
patrząc na przyjaciółkę, jednocześnie starając się zmusić Peina do siedzenia w
jednym miejscu. Rudowłosy, bowiem wyraźnie wyrywał się w stronę barku.
-Saku... Sakuś... - mruknął Sasuke, kładąc swoją dłoń na
włosach kobiety i mierzwiąc je - Ty pojedziesz...
-Ty chyba oszalałeś! - ryknęła wściekła, na co Pein zaśmiał
się cicho. Zamilkł jednak prawie natychmiast, widząc spojrzenie dwóch kobiet.
Wściekłych kobiet - Uchiha! Jesteś idiotą!
-Zostańcie! Napijemy się! - wykrzyknął rudowłosy, wciąż
próbując wyrwać się narzeczonej oraz zapominając o tym, z jaką reakcją spotkał
się jego śmiech.
-Jesteś debilem! - warknęła niebieskowłosa i zdzieliła go po
głowie. Jęknął z bólu, a ona z lekkim uśmiechem satysfakcji, zwróciła się do
przyjaciółki - Może jednak zostaniecie, Sakura? Albo chociaż zadzwoń do Ryu.
Może on was odwiezie - zaproponowała. Sama miała prawo jazdy, jednak przez
jedno niefortunne wydarzenie straciła całą wiarę w swoje umiejętności i
przestała jeździć. A wszystkiemu winna była jedna kobieta, chcąca popełnić
samobójstwo. Szkoda tylko, że ładując się pod koła samochodu Konan, nie
pomyślała o tym, jakie będą tego konsekwencje. Kobieta przeżyła, a
niebieskowłosa zyskała trwały uraz do końca życia.
-Nie chcę ich męczyć o tej porze... Zresztą jest już
ciemno... Pojadę bocznymi drogami i jakoś chyba damy radę - mruknęła, wstając -
Chodź, Uchiha! I spróbuj jeszcze coś odwalić, a obiecuję, że zginiesz marnie -
zagroziła mu. Brunet pokiwał jedynie głową, starając się wstać. Udało mu się to
dopiero z pomocą kobiet, które mocno zirytowane zaprowadziły go do pojazdu,
usadowiły na miejscu pasażera i zapięły dokładnie pasami. Następnie pożegnały
się żarliwie i Konan wróciła do domu, aby zająć się pijanym Peinem, a Sakura
usiadła za kierownicą. Nogi i ręce jej się trzęsły. Pod powiekami zbierały się
łzy. Była przerażona, a brunet w niczym jej nie pomagał. Bełkotał jedynie pod
nosem niezrozumiałe słowa i kiwał głową w przód i w tył.
-Nienawidzę cię! - warknęła, patrząc z mordem w oczach na
swojego chłopaka. Wzięła kilka głębokich wdechów, po czym zaczęła przygotowywać
samochód do jazdy. Lusterka, siedzenie, pasy, światła. Już miała odpalić
silnik, gdy zdała sobie sprawę, jakie obuwie zdobi jej stopy. Przeklęła
siarczyście pod nosem. Mogła poprosić Konan o jakieś płaskie buty. Teraz nie
chciała już jej jednak przeszkadzać. Czym prędzej zdjęła szpilki z nóg i
rzuciła je na tylne siedzenie. Następnie bose stopy umieściła na odpowiednich
pedałach, odpaliła samochód i płynnie ruszyła.
*
Nie
wiedziała, jakim cudem, ale wyjechała z miasta bez żadnych przeszkód. Była
wściekła i zestresowana. Pierwszy raz musiała pokonać tak długą trasę i to
zdana całkowicie na siebie. W dodatku bez uprawnienia do prowadzenia pojazdu. Z
jej ust, co chwilę padały rozmaite przekleństwa, kierowane pod adresem bruneta.
Gdy wreszcie znaleźli się na bocznej drodze, która według znaku miała prowadzić
w stronę Fukuoki, zatrzymała pojazd na poboczu i włączyła światła awaryjne.
Początkowo przeszukała schowek w poszukiwaniu mapy, jednak nie znalazłszy
danego przedmiotu, zadowoliła się "instrukcją obsługi" nawigacji,
zamontowanej w aucie. Krok po kroku wykonywała wszystkie polecenia zawarte w
cienkiej książce. Wreszcie na ekranie wyświetliły jej się cztery trasy do
wyboru. Po ich przeanalizowaniu, wybrała opcję z - według niej - bocznymi
drogami. Była najdłuższa, jednak zielonooka liczyła, że okaże się dla niej
szczęśliwa. Gdy miała pewność, że wszystko poszło zgonie z planem, włączyła się
na nowo do ruchu drogowego. Poza nią, na drodze jednak nie było żadnego innego
pojazdu.
Z
każdym kolejnym pokonanym kilometrem jej złość była coraz większa. Głos kobiety
tłumaczącej jej, gdzie ma jechać, był nad wyraz irytujący. Sasuke wciąż mruczał
pod nosem, zamiast po prostu iść spać. A ona co chwilę musiała wjeżdżać na
drogę główną, aby kilka kilometrów dalej, znów zjechać na drogę boczną. Jedynym
plusem było to, że przestały jej się trząść nogi i ręce. Miejsce stresu zajęła
owa złość i irytacja oraz całkowite skupienie. Przez to ostanie jednak nie zauważyła,
jak brunet wytrwale stara się odpiąć pas.
Po raz
kolejny wjechała na trasę mało uczęszczaną przez inne pojazdy i rozpędziła się
do ponad osiemdziesięciu kilometrów na godzinę, gdy nagle usłyszała dziwny
dźwięk i poczuła mocny powiew powietrza na swojej skórze. Przerażona od razu
zatrzymała pojazd i spojrzała w prawo, gdzie na miejscu pasażera powinien
siedzieć zapięty Uchiha. Nie było go, natomiast drzwi były otwarte na oścież.
Przeklęła na cały głos, czym prędzej wysiadając z pojazdu. Nie przejmując się
tym, że była bez obuwia, pobiegła za samochód. W odległości kilku metrów od
niej, znajdował się Sasuke. Usilnie próbował się podnieść z chłodnego asfaltu,
jednak zupełnie mu to nie wychodziło.
-Uduszę! Zakopię! Odkopię! Pokroję! Zakopię! Odkopię! Spalę!
I znowu zakopię! - mruczała pod nosem, powoli zbliżając się do bruneta, który
zrezygnował z podejmowanych prób wstawania - Uchiha! Ty debilu! - warknęła,
kucając przy nim. Uciekał od niej wzrokiem. Obejrzała dokładnie jego ciało. Z
kolan, łokci i dłoni obficie ciekła krew. Mocno zdarta skóra była efektem
gwałtownego spotkania się Sasuke z szorstką powierzchnią asfaltu. Sakura
przeklęła po raz kolejny tego wieczora pod nosem i pomogła wstać brunetowi.
-Ale ja chcę siku! - oburzył się, chcąc się wyrwać. Oboje
przez to omal nie stracili równowagi i nie wylądowali w efekcie w rowie.
Zielonooka zignorowała jego słowa i po otwarciu tylnych drzwi pojazdu, niemal
siłą wepchnęła go do środka.
-Zapomnij! A spróbuj
się zlać, to spełnię swoje groźby. Nawet twój dentysta po zębach nie rozpozna,
że to byłeś ty! - warknęła. Najpierw unieruchomiła jego ramiona sznurem, który
znalazła pod siedzeniem kierowcy, a później zapięła go mocno pasami. W drzwiach
zarówno z jednej jak i drugiej strony włączyła blokadę, aby po raz kolejny nie
mógł wyskoczyć, po czym zajęła swoje uprzednie miejsce za kierownicą - Idź
spać... Zapomnisz o potrzebie - syknęła zła, odpalając pojazd. Po chwili
odjechała z miejsca feralnego zdarzenia. Teraz marzyła już tylko o tym, aby jak
najszybciej znaleźć się z powrotem w domu.
*
Niemal
wyskoczyła z samochodu, nie przejmując się brakiem obuwia na stopach. Chciała
znaleźć się jak najdalej bruneta. Zawiodła się na nim. Przed jej ojcem bronił
się, jak tylko mógł od picia alkoholu, a kilka godzin później z jej bratem
doprowadzili się do takiego stanu. Na szczęście podróż - nie licząc wyskoku
Sasuke - minęła spokojnie. Na drogach nie było partoli, dzięki czemu uniknęła
kolejnych stresujących sytuacji. Bo co by miała powiedzieć, gdyby zatrzymano
ją? Że facet się upił, a ona nie widząc innego wyjścia, wsiadła za kierownicę?
Powiedziałaby prawdę, ale z pewnością zostałaby wyśmiana, a konsekwencje jej
czynu były by tragiczne w skutkach. Przeklęła głośno, zamykając drzwi pojazdu i
skierowała się w stronę wejścia do domu. Niemal z radością zauważyła Shikamaru,
który dostrzegając, jak wysiadała z samochodu, wyszedł jej na przeciw. Nawet
nie zdążył się odezwać, gdy ona stanęła naprzeciwko niego. Była wyraźnie
wściekła.
-Zajmij się nim! - warknęła w stronę przyjaciela, a widząc,
że ten otwiera usta, dodała - Tylko bez gadania. Ja się do niego nie zbliżę! -
po tych słowach wyminęła zaskoczonego i mocno zdziwionego Narę i po chwili
weszła do domu. Miała gdzieś fakt, że była lekarzem. Była na niego zbyt zła,
aby dodatkowo jeszcze musieć leczyć jego rany. Początkowo chciała iść do
siebie, jednak w ostatniej chwili stwierdziła, że musi się wygadać. Przeszła
kilka kroków dalej, po czym bez zapowiedzi wpadła do pokoju Ino. Ku jej
radości, znajdowały się tam obie jej przyjaciółki, śmiejąc się niemal do łez, z
niewyjaśnionych dla zielonookiej przyczyn. Widząc ją jednak, natychmiast
ucichły, zaniepokojone jej miną.
-Co jest, Sakura? - zapytała blondynka, klepiąc miejsce obok
siebie na łóżku, które kobieta zajęła bez wahania.
-Rozmawiając z mamą i Konan byłam pewna, że chcę zerwać z
Saiem i związać się z Sasuke - przeszła od razu do rzeczy - A teraz jestem tak
wściekła, że zastanawiam się, czy to dobry pomysł.
-Dobra... Rozumiem pierwszą część, ale o co chodzi z tym, że
znów masz...
-Ten debil się upił i wyskoczył mi z auta! - krzyknęła tak
głośno, że obie kobiety poskoczyły wystraszone. Po chwili wzięła jednak kilka
głębokich wdechów, chcąc się uspokoić. Hinata poklepała ją delikatnie po
plecach, chcąc dodać jej trochę otuchy, natomiast Ino wybuchnęły niepohamowanym
śmiechem. Zielonooka zmroziła ją spojrzeniem, jednak to nie wcale nie
przyniosło oczekiwanego efektu.
-Co za pajac! - blondynka niemal dusiła się śmiechem i
ocierała łzy z oczu. Ten nastrój udzielił się także brunetce, która także
przestała już kryć swoje rozbawienie.
-To nie jest śmieszne! Jechałam przez ponad czterdzieści
kilometrów zdana tylko na siebie i nawigację, bo ten dupek nie był w stanie mi
pomóc w czymkolwiek! Nienawidzę go! - syknęła urażona, co tylko spowodowało, że
śmiech nasilił się.
-Mów, co chcesz, ale ja jestem pewna, że i tak za kilka
godzin będziecie znów ćwierkać między sobą jak papużki nierozłączki. Jeszcze
chwila i mu wybaczysz! - zapewniła Ino, a Hinata tylko jej przytaknęła - A ty
gdzie? - zapytała, widząc, jak Haruno wstaje i kieruje się do drzwi.
-Nie gadam z wami, małpy! - mruknęła wciąż jeszcze zła,
jednak wychodząc, na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Po chwili
znalazła się w swoim pokoju, gdzie od razu rzuciła się na łóżko, starając się
zapomnieć o tej całej denerwującej ją sytuacji.
*
-Zabiję
cię! Rozumiesz Uchiha! Spróbuj ruszyć swoje dupsko z tego krzesła jeszcze raz,
a obiecuję ci, że zginiesz! I nic mnie nie powstrzyma przed zabiciem ciebie! -
warknął Shikamaru, starając się odkazić wodą utlenioną rany pijanego bruneta.
Był wściekły. Chciał się po prostu przywitać z zielonooką, a ta kazała mu zająć
się Uchihą, który teraz nie potrafił usiedzieć na miejscu. Nara przywalił mu
już kilka razy, jednak nawet to nie poskutkowało, a brunet zaczął się tylko
bardziej wyrywać. Dodatkowo Naruto także całkowicie ich olał i zamiast mu
pomóc, to siedział i oglądał głupi program rozrywkowy w telewizji. Po całej
kuchni roznosiły się głośne przekleństwa, wylatujące niczym pociski z ust Shikamaru
oraz niezrozumiałe pomruki, które wydobywał z siebie Sasuke.
-Uchiha! Debilu siedź tu! - krzyknął po raz kolejny, coraz
bardziej załamany Shikamaru. Miał już tego serdecznie dość. Był bliski niemal
ucieczki. Położył dłonie na ramionach bruneta i przez chwile przypatrywał się z
bliska jego twarzy. Zdziwiony Sasuke uspokoił się i nawet nie mrugał. W kuchni
zapanowała niczym nieprzerwana cisza. I trwałaby zapewne przez dłuższy czas,
gdyby do pomieszczenia nie wpadł zaniepokojony owym spokojem blondyn. Przyjrzał
się uważnie dwóm mężczyznom. Jeden z nich siedział w szoku, wciąż obficie
krwawiąc, natomiast drugi lekko zaczął tupać nogą, wciąż wpatrując się uparcie
w tego pierwszego.
-Słyszałem, jak Sakura mówiła, że wyskoczył z rozpędzonego
auta... - odezwał się w końcu Uzumaki, zwracając na siebie uwagę Nary, który
odsunął się od Sasuke. Przyjrzał się uważnie blondynowi.
-Uchiha, pojebało cię do reszty?! - ryknął po raz kolejny.
Naruto aż podskoczył z wrażenia. Pierwszy raz widział przyjaciela tak mocno
wyprowadzonego z równowagi. Oaza spokoju upadła. Zaśmiał się cicho, przez co
został spiorunowany spojrzeniem.
-Co się tak wściekasz? Przecież on jest grzeczny - zerknął
na Uchihę, który uparcie wpatrywał się w swoje poobdzierane dłonie, oparte na
brudnych spodniach - On jakiś taki... otumaniony? - zapytał sam siebie, drapiąc
się w tył głowy.
-Co ty nie powiesz? - warknął Shikamaru, zbierając zużyte
waciki z kuchennego blatu - Jeszcze cholera przed chwilą uciekał mi, a teraz
siedzi kurwa i udaje niewiniątko. Debil jeden! - krzyknął i zdzielił po głowie
bruneta, który zachwiał się niebezpiecznie, jakby zaraz miał upaść. Nie przejął
się jednak uderzeniem. Ciągle siedział w tej samej pozycji.
-Oj no za dużo wypił - Uzumaki wstawił się w obronie
przyjaciela. Już nie raz pijąc doprowadzili się do podobnego stanu. Nigdy
jednak nie lała się krew - A może by go tak pod prysznic wsadzić?
-A pomożesz mi? - prawie od razu pożałował swoich słów.
Ewidentnie się wkopał. Jednak nadzieja matką głupich...
-No wiesz... bo ja ten... - chciał się wymigać, jednak było
już za późno. Nawet się nie obejrzał, a Shikamaru był już na schodach
prowadzących na piętro. Został sam z Uchihą w kuchni.
-Przyprowadź go do łazienki! Byle szybko - usłyszał jeszcze
krzyk Nary, a później w jego uszach dźwięczał już tylko jego głośny śmiech.
Naruto przeklął głośno, po czym podszedł do przyjaciela, którego jeszcze kilka
minut temu chciał bronić. Teraz miał ochotę go uderzyć. Opanował się jednak i
po chwili prowadził go już ku wyjściu z kuchni.
-Zabije cię Nara! - warknął wściekle, gdy znaleźli się przy
schodach - I ciebie Uchiha też! - krzyknął mu do ucha, licząc na to, że to
zmusi go do podniesienia nogi i postawienia jej na pierwszym stopniu. Jakie
było jego rozczarowanie, gdy Sasuke jedynie mruknął pod nosem coś
niezrozumiałego i omal nie sprowadził ich do parteru, co w efekcie skończyłoby
się na bliskim spotkaniu ze stopniami schodów. Przeklął swoja głupotę. Gdyby
siedział cicho, nie musiałby ciągnąć pijanego i ledwo przytomnego Uchihy na
piętro do łazienki. Wreszcie jednak udało mu się dotrzeć na miejsce, przy
okazji nie spadając ze schodów. Wkroczył dumnie do łazienki, w której z
cwaniackim uśmiechem czekał już na nich Nara. Naruto wepchnął Sasuke pod
prysznic, używając przy tym całej swojej siły. Brunet uderzył plecami o zimne
kafelki, a następnie upadł na przysłowiowe cztery litery. Jęknął cicho. Nie
miał jednak wystarczająco dużo czasu, żeby przejmować się nagły bólem, bowiem
od razu został polany lodowatą wodą. Po całym jego ciele przeszły nieprzyjemne
dreszcze. Naruto z Shikamaru śmiejąc się cicho, lali po nim wodą. Na ich
twarzach malowała się czysta satysfakcja. Ich radość nie trwała jednak długo.
Brunet jakby nagle cudownie otrzeźwiał. Zerwał się na równe nogi i wyskoczył
spod prysznica, ochlapując przy tym swoich dwóch przyjaciół.
-To nie fair! To Sakura, jako jego dziewczyna powinna się
nim zajmować! - mruknął blondyn, patrząc na Sasuke, który stał w mokrych
ubraniach wciąż na środku łazienki. Wokół niego powoli tworzyła się kałuża.
Brunet westchnął głośno, po czym ruszył w stronę wyjścia. Drogę zagrodzili mu
jednak dwaj pozostali mężczyźni.
-A ty dokąd, Uchiha? - zapytał ze spokojem Shikamaru. Powoli
odzyskiwał dawną równowagę.
-Do Sakury... Muszę do niej iść - starał się wydostać za
wszelką cenę. Na marne.
-Najpierw powinieneś się przebrać! - zaproponował Naruto.
Wiedział, w jakim humorze była zielonooka - Uwierz mi... Nie chcesz jej
bardziej zdenerwować...
-Pal to licho! - Po tych słowach odepchnął od siebie
przyjaciół i wybiegł na korytarz.
-Tylko to nie wazony od twojej matki są później rozbijane -
mruknął załamany blondyn. Shikamaru ze śmiechem poklepał go po plecach, jednak
na niewiele się to zdało. Naruto był załamany, jak jeszcze nigdy wcześniej.
*
Gdy
tylko uciekł z łazienki, od razu rzucił się w stronę pokoju Haruno. Bał się, że
jego "oprawcy" dogonią go i powstrzymają. Na szczęście zdążył i nie
myśląc o czymś takim, jak zezwolenie na wejście, otworzył drzwi i wpadł z
rozpędu do pomieszczenia, w którym miał nadzieję, znajdowała się jego
partnerka. I nie mylił się. Na łóżku, naprzeciwko niego leżała Sakura.
Początkowo nie zwróciła na intruza uwagi, jednak, gdy tylko zbliżył się do
posłania, na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Chciała się odezwać,
jednak on nie zamierzał dopuścić jej do głosu.
-Przepraszam kochanie... - zaczął, jednak nie dane mu było
dokończyć. Jego plan wytłumaczenia się za jednym zamachem, poległ. Tak samo,
jak jego nadzieja, na powodzenie misji pod nazwą "zdobyć wybaczenie".
Zielone oczy niemal ciskały błyskawice. Przełknął głośno ślinę, gdy w
ekspresowym tempie znalazła się naprzeciwko niego. Wciąż jednak znajdowała się
na łóżku. Klęczała z rękami skrzyżowanymi na piersiach i piorunowała go
wzrokiem.
-Za co?! - syknęła wściekle - Za to, że zostawiliście nas
same?
-Przecież chciałyście zostać... - chciał protestować, jednak
coś kazało mu zamilknąć. Nie wiedział jednak, czy było to warknięcie, które
wydobyło się z ust kobiety, czy jej mordercze spojrzenie.
-A może za to, że się upiłeś?! - niemal krzyknęła.
-Tak wyszło... Pein postawił piwo, a potem...
-Czy może za to, że musiałam jechać autem do domu?! -
kompletnie ignorowała jego wyjaśnienia, posyłając w jego stronę jedynie wrogie
spojrzenia. Pewną satysfakcję przynosiła jej świadomość, że w tej chwili się
jej bał.
-Jeździłaś nie raz bolidem! - tym razem to on się
zdenerwował, nie zdając sobie sprawy ze stresu, jaki jej towarzyszył, gdy
pokonywała kolejne kilometry.
-Ale w formule 1 jeździ się po konkretnym torze, a nie po
normalnych ulicach! Przypominam ci, że wciąż nie mam prawa jazdy! I gdyby nie
nawigacja, to z pewnością bym zabłądziła! Zostawiłeś mnie samą bez znajomości
trasy! - jeśli do tej pory sądził, że to Shikamaru wyżywał się na jego słuchu,
to grubo się pomylił. Zdenerwowany Nara był nikim w porównaniu ze wściekłą
Sakurą.
-Sakurcia... ja... - chciał się bronić, jednak teraz nie
wiedział już, co powiedzieć. W takim świetle rzeczywiście nie wyglądało to
najlepiej. Nagle poczuł wyrzuty sumienia.
-A może przepraszasz za to, że wyskoczyłeś z rozpędzonego
samochodu? Wiesz, co ja wtedy czułam? - zapytała już spokojniej. Miała ochotę
go uderzyć tak, aby dotarło do niego, jak głupio postąpił - Zachowałeś się, jak
dzieciak! Cholerny rozpieszczony bachor, który chce się popisać...
-Martwiłaś się o mnie? - zapytał z cwaniackim uśmiechem,
wchodząc jej w zdanie. Zrobił krok do przodu, zbliżając się do niej.
-Nie odwracaj kota ogonem, Uchiha! Jestem na ciebie
wściekła! - krzyknęła. Chwilowy smutek, znów zastąpiła złość.
-Oj no już cicho...
Jutro w ramach przeprosin gdzieś cię zabiorę...
-I myślisz, że tym się odkupisz?! Twoje niedo... - zaczęła,
jednak nie skończyła, bowiem brunet nagle znalazł sie całkowicie blisko niej.
-No już nie marudź! - po tych słowach, wpił się w jej usta.
Czując, jak mu ulega, przyciągnął ją bliżej siebie i pogłębił pocałunek. Po
chwili jednak zaczęła stawiać mu opór. Nie chcąc sobie bardziej zaszkodzić,
odsunął się od niej i spojrzał na nią niezrozumiale. Jej usta wygięły się w
szerokim uśmiechu. Spojrzała wymownie w dół.
-Czemu masz mokre spodnie? - zapytała ze śmiechem, gdy na
jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Przerwała tą przyjemną chwilę
tylko po to, aby zadać pytanie dotyczące tak mało istotnego szczegółu.
-Naruto z Shikamaru wyżywali się na mnie i wrzucili mnie pod
prysznic - mruknął zdenerwowany na wspomnienie zimna, jakie ogarnęło całe jego
ciało, gdy tylko zaczęli polewać go lodowatą wodą.
-Oj ty biedny! - Haruno wybuchła śmiechem, wyobrażając sobie
Sasuke siedzącego pod prysznicem, skulonego i trzęsącego się z zimna.
-Mogę się założyć, że ten dekiel lata teraz z mopem i
wścieka się, że zmoczyłem mu podłogi - oboje zaśmiali się na to stwierdzenie -
Ale... w takim razie ja przenocuję u ciebie - dodał brunet, po chwili
zastanowienia. Następnie omijając wciąż klęczącą zielonooką, rzucił się na
łóżko. Haruno spojrzała na niego spod byka, po czym rozpogodziła się i usiadła
na nim okrakiem.
-A niby dlaczego miałbyś tutaj spać i moczyć mnie oraz
pościel swoimi mokrymi spodenkami, Uchiha? - zapytała drocząc się z nim i
drapiąc jego klatkę piersiową paznokciami. Na sobie nie miał koszuli. Pozbył
się jej w biegu przez korytarz, od jednych drzwi do drugich.
-Bądź człowiekiem, Haruno... Chyba nie chcesz, aby nasz
przyjaciel zajechał się na śmierć! - zaśmiał się, a następnie, ku zaskoczeniu
kobiety, obrócił ich tak, że to on dominował nad nią.
-Ładnie pachniesz - zamruczał, zanurzając nos w jej
puszystych, różowych włosach. Po chwili zaczął delikatnie ustami muskać jej
szyję. Sakura wzdychała i śmiała się na zmianę. Pocałunkami zszedł na jej
dekolt. Jej bluzka szybko znalazła się na podłodze. Na policzkach kobiety
pojawiły się dorodne rumieńce, gdy brunet nie przestając jej całować, zaczął
zdejmować z niej spodenki. Teraz leżała już pod nim jedynie w bieliźnie i
poddawała się jego pieszczotom. Z każdą kolejną chwilą, z każdym pocałunkiem
wzdychała coraz głośniej. Będąc z Saiem nigdy nie dopuściła nawet do takiej
sytuacji. Bała się, że jej chwilową uległość mógłby wykorzystać, aby ją
posiąść. W końcu tyle razy namawiał ją do współżycia. Sasuke ufała. Zachłysnęła
się powietrzem, czując jego gorące usta na swoim brzuchu. Nie kontynuował
jednak. Podniósł się, opierając dłonie obok jej głowy.
-Nie mówiłaś, że masz tatuaż! - mruknął lekko oburzony.
Patrzył jej prosto w oczy. Nie mógł zrozumieć, dlaczego wcześniej tego nie
zauważył, albo czemu ona mu się nie pochwaliła takim nabytkiem.
-Przeszkadza ci to? - zapytała zakłopotana. Nie wiedziała,
co miała sądzić. Z jednej strony on sam miał kilka tatuaży na ciele. Z drugiej
jednak mógł nie tolerować takiej "sztuki" na ciele kobiety. W
odpowiedzi zaczął jednak składać pocałunki na jej tatuażu.
-Ani trochę - wymruczał, śmiejąc się cicho i muśnięciami
schodząc coraz bardziej w dół. Przyjemna chwila nie trwała niestety długo.
Czując, jak jego palce odchylają lekko gumkę jej majtek, szarpnęła się i
odepchnęła go delikatnie od siebie. Nie chciała, aby zaszło to za daleko. Znów
podciągnął się do góry, aby moc patrzeć jej w oczy.
-Ty jeszcze nigdy... - zagaił, od razu domyślając się, o co jej
chodzi.
-Nigdy... - przytaknęła, a jej rumieńce jeszcze bardziej się
powiększyły. Zaśmiał się cicho i musnął jej usta.
-Nie ma pospiechu...
-Dziękuję - mruknęła.
-Czyżby chciało się spać... - zapytał, widząc, jak kobieta
ziewa. Nie czekał jednak na odpowiedź. Zdjął czym prędzej swoje wilgotne wciąż
spodenki, a następnie ułożył się obok niej i nakrył ich ciała kołdrą - Dobranoc
Saku - szepnął, całując ją w czoło. Objął ją ręką w pasie i przyciągnął do siebie.
Po chwili oboje odpłynęli do krainy snów.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz