-Długo zamierzasz jeszcze udawać? - pocałował kącik jej ust.
Nie sądziła, że tak szybko ją przejrzy. Uchyliła jedno oko i przytaknęła,
słodko się do niego uśmiechając. Następnie otworzyła także drugie oko i
rozciągnęła się delikatnie - Załatwiłem ci egzamin - oświadczył ze śmiertelną
powagą w głosie, a widząc jej przerażoną minę, wybuchnął głośnym śmiechem.
Jedna, krótka informacja skutecznie ją rozbudziła. Usiadła na łóżku i
wpatrywała się przez chwile w jego oczy, szukając choćby cienia kłamstwa.
-Nie żartujesz? - zapytała. Głos jej lekko zadrżał ze
zdenerwowania - Ja tego nie zdam! Przecież za nic...
-Czemu się martwisz? Jeździsz jak zawodowy kierowca! -
próbował ją uspokoić i przekonać, że nie ma się czego bać - A poza tym, egzamin
masz dopiero za niecały miesiąc - kobieta odetchnęła głęboko z ulgą -
Przewidziałem twoją reakcję i dlatego tak późno... Chyba, że chcesz szybciej? -
uśmiechnął się zawadiacko.
-Nie! Nie! Nie! - zaprotestowała, żarliwie kręcąc głową -
Nie trzeba... Idziesz gdzieś? - zapytała, widząc, jak brunet kieruje się w
stronę wyjścia.
-Mam kilka spraw do załatwienia - wytłumaczył, otwierając
drzwi - Bądź dziś o dwudziestej pod domem od strony plaży. Zabieram cię w pewne
miejsce. Pamiętasz? - ta tylko w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową i na
powrót rzuciła się na miękkie posłanie. Sasuke natomiast po opuszczeniu
pomieszczenia miał zamiar udać się na parter, jednak po drodze wpadł na Ino i
Hinatę, które, jak się okazało, zmierzały do pokoju Sakury. Chcąc dać kobiecie
jeszcze trochę pospać, wpadł na pewien pomysł.
-Dziewczyny! Pomożecie mi? - zapytał z szerokim uśmiechem.
Te tylko spojrzały na siebie, a następnie znów na niego. Niemal bez
zastanowienia zgodnie przytaknęły, śmiejąc się.
*
Nie
wiedziała, jak długo spała jeszcze po wyjściu Sasuke. Była jednak pewna, że
spałaby dalej, gdyby nie fakt, że ktoś uparcie dobijał się do drzwi jej pokoju.
Leniwie otworzyła oczy, przeciągnęła się niczym kotka i zezwoliła na wejście.
Tak, jak przypuszczała, do pomieszczenia od razu wpadły Ino z Hinatą. Dziwiło
ją tylko to, dlaczego nie weszły bez zapowiedzi tak, jak miały w zwyczaju.
Przez chwile lustrowały dokładnie pomieszczenie, aby następnie zatrzymać swój
wzrok na stroju przyjaciółki. Wciąż była tylko w bieliźnie. Ino uniosła brwi do
góry, a Hinata zachichotała.
-Jakiś czas temu wychodził stąd Sasuke, a teraz my widzimy
cię tu prawie nagą... Czyżby doszło do czegoś, o czym zamierzasz nam powiedzieć?
- blondynka usiadła obok zielonookiej i spojrzała na nią z rozbawieniem. Haruno
nie mogła uwierzyć, że jeszcze jakiś czas temu Yamanaka byłaby w stanie ją
zamordować w podobnej sytuacji.
-Sasuke spędził tu noc... - nie dane jej było dokończyć. Po
całym pokoju rozniósł się głośny pisk niebieskookiej. Hinata patrzyła natomiast
na nią podejrzliwie. Uspokoiły się jednak bardzo szybko, bowiem Sakura
pomachała im palcem z obrączką przed nosem - To prawda, że trochę nas poniosło,
jednak do niczego nie doszło - zaśmiała się.
-Dobra, dobra... - mruknęła brunetka, wzdychając głęboko -
Mów, co się działo u twoich rodziców i tak dalej...
-No wiec mój tata bardzo polubił Sasuke. Pewnie nie
uwierzycie, ale nawet chciał się z nim napić...
-Hola, hola! - krzyknęła Yamanaka, wchodząc w zdanie Sakurze
- Samo zestawienie "mój tata" i "Sasuke", w relacji ojciec-
partner córki brzmi absurdalnie. A ty tu jeszcze mówisz coś o wspólnym piciu?!
Kosmici porwali pana Ryu? - zapytała. Była w szoku. Ojciec Sakury do tej pory
odesłał z kwitkiem prawie dwudziestu facetów zielonookiej. Najdłużej wytrzymał
z nich wszystkich rzecz jasna Sai, jednak i on nie zyskał przychylności pana
Haruno. Wręcz wzajemnie się nienawidzili. A teraz nagle okazało się, że Sasuke
dostał zgodę na związek z Sakurą.
-Doprawdy dziwne - poparła Hinata ze śmiechem. Zielonooka
opowiedziała przyjaciółkom dokładny przebieg ich wizyty w rezydencji Haruno
oraz spotkania z Peinem i Konan. Ino słysząc o zaręczynach pary, była
zrozpaczona. Kiedyś skrycie podkochiwała się w bracie Sakury i do tej pory
pozostała w niej jakaś cząstka tego uczucia. Dalszej części tej wypowiedzi
kobiety słuchały z uwagą, co chwile wtrącając coś od siebie lub śmiejąc sie
głośno. Najbardziej mimo wszystko rozbawiła je relacja z wyskoku Sasuke. Nadal
nie mogły uwierzyć, że tak po prostu wyskoczył z jadącego samochodu, bo chciało
mu się siku.
Gdy
Sakura skończyła swoją opowieść, w pokoju zapanowała cisza. Musiała jeszcze
przekazać przyjaciółkom swoją decyzję. Wiedziała, że już raz to zrobiła, jednak
wtedy było to pod wpływem złości. Dlatego też teraz czuła silną potrzebę
oznajmienia tego raz jeszcze.
-Zrywam z Saiem! To pewne! - wykrzyknęła i spojrzała na
blondynkę i brunetkę wyczekująco. Szukała jakichś oznak wściekłości,
zawiedzenia, czy innych, podobnych emocji.
-Jesteś pewna? - odezwała się w końcu Hinata, a Sakura
odetchnęła z ulgą. Obyło się bez protestów i złości.
-Tak. Jak jeszcze nigdy niczego. Nie byłabym z nim
szczęśliwa... Nie kocham go aż tak, żeby wyjść za niego... O ile w ogóle go
kocham - wyjaśniła - Rozmowy z wami, z rodzicami, z Konan i Shikamaru
uświadomiły mi, że popełniłabym największy błąd w życiu.
-Wiesz, że cokolwiek zrobisz, my i tak będziemy z tobą? -
zapewniła Yamanaka, klepiąc przyjaciółkę lekko po policzku. Sakura zaśmiała się
na ten gest.
-Tylko żebyśmy potem ciotkami za szybko nie zostały! -
mruknęła Hinata.
-Ona ma coś do tych dzieci, co nie Ino? - zapytała Sakura
wesoło. Blondynka przytaknęła ochoczo - Może jesteś w ciąży? - białooka tylko w
odpowiedzi nadęła policzki. Nie zamierzała tego komentować. Resztę czasu
spędziły plotkując i śmiejąc się, nie raz do łez.
*
Stała i
czekała na Sasuke. Jak się mogła spodziewać, gdy tylko wydało się, że idzie na
randkę, Ino z Hinatą wywróciły jej szafę do góry nogami w poszukiwaniu
odpowiedniego stroju. Cały proceder zajął im prawie godzinę. W końcu i tak
zgodnie stwierdziły, że zestaw wybrany na początku, składający się ze zwiewnej
sukienki oraz sandałów, jest najlepszy i pozwoliły jej się przygotować do
wyjścia. Po tym bardzo szybko się ulotniły. A teraz na miejscu była trochę
przed czasem, dlatego usiadła na schodkach werandy i czekała. Punktualnie o
godzinie dwudziestej w zasięgu jej wzroku pojawił się Sasuke. Z lekkim
uśmiechem, stanął przed nią.
-Gotowy? - zapytała, wstając. Wreszcie była wyższa od niego.
Nie dość, że w obcasach, to jeszcze na schodkach. Uśmiechnęła się tryumfalnie.
-Tak... - mruknął i wyciągnął zza pleców swoją rękę, w
której trzymał duży bukiet kwiatów.
-Kwiaty? - zapytała, patrząc uważnie na podarunek. Pierwszy
raz wręczał jej coś takiego.
-Hej! Po prostu je weź, okay? - powiedział, podchodząc
bliżej z wciąż wyciągniętą przed siebie ręką. W końcu Sakura odebrała bukiet od
niego, a następnie rzuciła się mu na szyję, gwałtownie całując go w usta. W
efekcie przewrócili się do tyłu na piasek. Leżeli tak przez chwilę, całując się
i śmiejąc miedzy muśnięciami. Ot spontaniczna pieszczota, sprawiająca obojgu
tyle radości. W końcu jednak oderwali się od siebie. Zielonooka wstała
pierwsza, a zaraz po niej to samo uczynił brunet. Po chwili szli już za rękę po
drewnianym deptaku, w kierunku całkowicie nieznanym zielonookiej. Na początku
męczyła Sasuke, chcąc poznać cel ich podróży. On jednak nie zamierzał nic jej
mówić. Gdy wreszcie dotarli na miejsce, Sakura stanęła jak słup soli.
Znajdowali się na polanie, na wzgórzu. Na środku rosło potężne drzewo wiśni, a
pod nim leżał koc oraz kosz piknikowy.
-Zapraszam - Sasuke złapał ją za dłoń i poprowadził do
miejsca, w którym usiedli - Na co masz ochotę? Wybór wprawdzie niewielki, ale
myślę, że ci się to spodoba - powiedział, wyjmując z kosza półmisek z
truskawkami, bitą śmietanę oraz roztopioną czekoladę.
-Kiedy ty to wszystko zrobiłeś? - zapytała zaskoczona. On
tylko uśmiechnął się szeroko. A ona już wiedziała. Od początku wydawało jej się
dziwne, że jej dwie przyjaciółki uciekły, gdy tylko wybrały jej strój - A to
małpy... - mężczyzna uciszył ją, podtykając jej pod nos truskawkę oblaną
czekoladą. Ugryzła kawałek, a on zjadł resztę.
-To mi się podoba - mruknął, kładąc się na kocu. Sakura
ułożyła się obok niego. Tak leżąc zajadali się truskawkami. Miedzy nimi
panowała cisza, zakłócona jedynie cykaniem świerszczy. Nie przeszkadzało im to.
Wystarczyło im same przebywanie w swojej obecności. Nie potrzebowali słów.
Rozumieli się i bez nich. Gdy zapadł zmrok, wpatrywali się w gwiazdy, które
rozbłysły na niebie. Lekki wiatr owiewał kołysał źdźbłami trawy. Byli tylko oni
i wszechobecna natura.
-Chyba cię kocham, Sakura - panujący dookoła spokój
przerwało ciche wyznanie bruneta. Na odpowiedź nie czekał długo. Zielonooka
usiadła na nim okrakiem, a następnie schyliła się i musnęła czule jego usta -
Nieeee... Ja na pewno cię kocham - szepnął, kiedy oderwali się od siebie.
Kobieta wciąż na nim siedziała i uważnie wpatrywała się w jego czarne oczy.
-Znamy sie dopiero trzy tygodnie...
-Wiem... Rozumiem... Nie musisz... - mruknął lekko
zawiedzony. Liczył, że ona odwzajemni jego uczucia. Niespodziewanie usłyszał
jej śmiech. Nie rozumiał, o co znów jej chodzi. On wyznaje jej miłość, a ona
się z tego śmieje.
-Dałbyś mi skończyć - oburzyła się, a po głębokim wdechu,
dodała - Też cię kocham. Na pewno! - po raz kolejny ich usta złączyły się w
upragnionym pocałunku.
*
Od
kilkudziesięciu minut leżała na łóżku i bujała w obłokach. Myślała o
poprzednich dniach, o chwilach spędzonych z Sasuke. Wspominała ich pierwsze
spotkanie - bawiło ją to, że zakochała się w mężczyźnie, którego uznała na
początku za geja. Przypominała sobie ich kłótnie oraz pocałunki. Sama nie
zauważyła, kiedy negatywny stosunek do jego osoby wyparował niczym kamfora.
Pomimo początkowych obaw, teraz cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Wprawdzie
znali się krótko, jednak ona była pewna, że jemu może zaufać. Wierzyła, że jej
nie zrani. Nie interesowała jej jego przeszłość. Pokochała go za to, jakby był
w stosunku do niej i do przyjaciół. Wolała nie roztrząsać dawnych czasów i
skupić się jedynie na teraźniejszości.
Po raz
kolejny przejechała dłonią po zimnym już miejscu, na którym powinien leżeć
brunet. Nie było go. Budząc się, liczyła, że tak, jak poprzedniego poranka
przywita ją delikatnymi pocałunkami. Niestety musiała obejść się smakiem.
Podniosła się do siadu, następnie przeciągając się jak kotka. Przez chwilę w
pokoju panowała idealna cisza. Zerknęła na wyświetlacz komórki, aby sprawdzić
godzinę - było po dziewiątej. Zdziwiła się nie słysząc żadnych innych dźwięków,
poza tykaniem zegara, wiszącego nad jej głową. Zazwyczaj o tej porze w sobotę w
domu grała głośno muzyka, ktoś tłukł się w kuchni, jeszcze ktoś inny odkurzał.
Teraz cisza była niemal idealna. Lekko zirytowana tym spokojem, wstała z łóżka
i udała się do łazienki. Tak szybko, jak zniknęła za drzwiami, tak szybko
wróciła z powrotem do pokoju. Patrząc przez okno, podeszła do szafy. Na
zewnątrz była piękna pogoda. Bez zastanowienia złapała szorty, top
oraz żółte trampki i weszła na powrót do łazienki.
Po
odświeżeniu się i ubraniu, zeszła czym prędzej na parter chcąc wybadać
przyczynę dziwnego i niespodziewanego spokoju, panującego w całym domu. Na
korytarzu nie zastała nikogo. W salonie też wiało pustkami. Dopiero w kuchni
natknęła się na oznaki życia. Przy stole siedzieli narzeczeni i pili kawę,
zajadając się kanapkami z serem i szynką.
-Chcesz? - mruknęła Ino z pełnymi ustami, widząc w progu
przyjaciółkę. Sakura kiwnęła twierdząco głową. Truskawki na kolację nie
zadowoliły jej żołądka. Była głodna.
-Gdzie są wszyscy? - zapytała siadając przy stole i biorąc z
talerza jedną kanapkę.
-Naruto gdzieś wybył z Hinatą, a Sasuke nie widziałam od
rana...
-Znam cię już kilka dobrych lat i wiem, ze w tej chwili
kłamiesz! - mruknęła zielonooka, uważnie przypatrując się blondynce. Widziała,
jak chciała zaprotestować, dlatego uśmiechnęła się pobłażliwie i zwróciła się
do Nary - Shika! Powiesz mi prawdę?
-Jakie to kłopotliwe - westchnął, wstając - Z Naruto i
Sasuke spotykam się za pół godziny na mieście, a Hinata dorwała jakąś starą
koleżankę i spędza z nią czas - wyjaśnił - Ja muszę się zbierać...
-Cały dom dla nas - wyśpiewała blondynka z szerokim
uśmiechem, gdy jej narzeczony opuścił kuchnię. Sakura zmierzyła ją podejrzliwym
spojrzeniem, jednak postanowiła nie dociekać. Nie wierzyła w ani jedno ich
słowo, jednak stwierdziła, że jeśli to coś ważnego to i tak prędzej, czy
później się tego dowie - Co powiedz na plażę? - z zamyślenia wyrwała ją
rozradowana przyjaciółka, zmywając talerz, na którym jeszcze jakiś czas temu
leżały kanapki oraz kubki po kawie.
-Jasne... - po chwili rozeszły się do swoich pokoi, gdzie
przebrały się w stroje kąpielowe. Słońce jak na koniec kwietnia, grzało
wyjątkowo mocno, a one nie zamierzały marnować takiej pogody na siedzenie w
domu. Czym prędzej, więc znalazły się na piaszczystej plaży i pozwoliły
promieniom słońca, muskać ich blade jeszcze po zimie ciała.
*
-Kochasz
go? - zapytała blondynka, odrywając wzrok od grubej powieści i kierując go w
stronę zdziwionej zielonookiej. Cisza, która zapadła po zadaniu tego pytania,
nie trwała długo. Sakura uśmiechnęła się szeroko i usiadła przodem do morza.
-Tak. Jestem tego pewna - zaśmiała się. Yamanaka przybrała
tą samą pozycję co ona, odkładając książkę na bok - On wczoraj także wyznał mi
miłość... - uśmiech na jej twarzy jeszcze bardziej się powiększył. Niemal
promieniowała z radości.
-Wierzysz mu?
-Jak nikomu innemu! - zapewniła - Jestem pewna, że to nie
jest żadna wakacyjna miłość. Czuję, że to jest moja druga połówka!
-Spałaś z nim? - odezwała się znów po chwili ciszy. To
pytanie nurtowało ją ze wszystkich najbardziej. Zastanawiała się, czy jej
przyjaciółka będzie skłonna oddać się Sasuke, skoro tak bardzo się uparła, że
go kocha.
-No jak na przesłuchaniu - zaśmiała się ironicznie, po czym
dodała - Nie.. Nie spałam z nim... Wciąż mam to - pomachała blondynce przed
nosem lewą dłonią. Na jednym z palców wciąż znajdowała się prosta, srebrna
obrączka.
-Nigdy nie chciałaś go zdjąć? - zapytała odsuwając od swojej
twarzy rękę przyjaciółki - Dla mnie taki pierścionek byłby jak głaz... Znaczy
no...
-Rozumiem Ino! - zarumieniła się nieznacznie - Sama nie wiem
- mruknęła smętnie.
-To twoje życie, Sakura... Ty decydujesz, co zrobisz... A
teraz cicho... Opalam się! - zaśmiała się, kładąc się na powrót na kocu i
zamykając oczy, aby słońce jej nie raziło. Sakura natomiast wciąż siedziała i
wpatrywała się w obrączkę.
*
Obracała
ją powoli na palcu, tak, że obrączka powoli wznosiła się w stronę paznokcia.
Trwało to tak długo, aż w końcu sunęła się. Sakura ułożyła ją na środku dłoni i
znów przez dłuższą chwilę się jej przypatrywała. Wciąż jeszcze nie wiedziała,
czy podjęła właściwą decyzję, jednak z każdą kolejną chwilę czuła pewną
wolność, wynikającą z pozbycia się tej swoistej oznaki "zniewolenia".
Nie czekając dłużej, zrobiła duży zamach i po chwili do jej uszu doszedł plusk
wody. Teraz nie mogła już zmienić zdania. Leżąca obok niej Ino, otworzyła jedno
oko i zerknęła na nią. Haruno w tym jednym oku przyjaciółki dostrzegła nieme
pytanie, na które czym prędzej postanowiła udzielić odpowiedzi.
-Głaz poszedł na dno - uśmiechnęła się delikatnie, wskazując
dla potwierdzenia swoją dłoń, której w tej chwili już nic nie zdobiło. Obrączka
pływała już gdzieś w morzu, a pierścionek zaręczynowy od Saia był schowany
głęboko w jej walizce.
-Tylko oby z umiarem i bez dzieciaków, póki co! - Sakura w
odpowiedzi mruknęła coś niezrozumiałego i nadęła policzki. Po chwili obie
wybuchnęły niepohamowanym śmiechem, zerwały się na nogi i pobiegły do morza.
Późnym
popołudniem Ino oświadczyła zielonookiej, że zaplanowała babski wieczór.
Powiadomiła ją, że wcześniej rozmawiała z Hinatą i białooka załatwiła pokój w
hotelu i miała wszystko przygotować. Wolała być z daleka od mężczyzn. Uparcie
twierdziła, że oni tylko by im przeszkadzali. W efekcie zaczęły się szykować.
-Nie lepiej ubrać coś luźnego? Albo chociaż bardziej
wygodnego? - mruknęła zielonooka, gdy Ino wręczyła jej białą, obcisłą
sukienkę oraz wysokie szpilki - W ogóle nie rozumiem, po co ta cała
szopka...
-Oj nie marudź tylko się przebieraj. Mamy dziś wieczór tylko
dla siebie. Hina załatwiła nam apartament. Zobaczysz, że będzie świetnie!
Zrobimy sobie sesję! Będzie tak, jak na studiach! - krzyknęła z przesadną
według Sakury, ekscytacją. Wreszcie opuściły dom Uzumakiego. Mężczyźni wciąż
jeszcze nie wrócili, dlatego przed wyjściem pozamykały wszystkie drzwi i okna.
Na podjeździe czekał na nie dobrze im już znany Chevrolet Camaro.
-Muszę
powiadomić Shikamaru, że nie wrócimy na noc. Niech się nie martwią. Ty idź już
do pokoju 407. Hinata tam już na nas czeka - oświadczyła blondynka, gdy tylko
znalazły się pod hotelem. Jako potwierdzenie swoich słów wyjęła z torebki
telefon i wystukała coś na klawiaturce - Po prostu zapukaj. Ona cię wpuści -
Sakurze nie pozostało nic innego, jak się poddać i ruszyć na poszukiwanie
wskazanych drzwi. Nie trwało to długo. Windą wjechała na czwarte piętro, a
następnie przeszła kilka kroków i znalazła się pod wskazanym "adresem".
Niepewnie zastukała kilka razy w ciemne drzwi, które uchyliły się nieznacznie.
Wewnątrz panował mrok. Przez chwilę w jej głowie pojawił się obraz niczym z
horroru. Bohaterka wchodzi do ciemnego pomieszczenia, aby później z niego już
nie wrócić. Niepewnie pchnęła drzwi i zrobiła pierwszy krok.
-Hinata! - zawołała cicho, jednak nic się nie odezwało. Gdy
znalazła się już w środku, drzwi z hukiem się zamknęły, a ktoś objął ją mocno w
pasie. Krzyknęła przerażona, upuszczając torebkę, a serce niemal wyskoczyło jej
z piersi. Niespodziewanie usłyszała śmiech Sasuke. Uścisk został poluzowany i
zapaliły się światła. Przed nią stał mały okrągły stolik, nakryty
czerwono-złotym obrusem. Na nim stał wazon z czerwoną różą oraz świeca.
-Podoba ci się? - zapytał brunet, stając obok niej i
obserwując jej reakcje. W odpowiedzi pokiwała twierdząco głową i posłała w jego
kierunku delikatny uśmiech. Była w głębokim szoku. Nigdy nie spodziewałaby się
po nim czegoś takiego. Sasuke zaprowadził ją do stolika, od którego odsunął krzesło,
aby ona mogła na nim usiąść.
-Podoba... - mruknęła, gdy mężczyzna zapalał świecę - Tylko
mogłeś mnie tak nie straszyć... Sam to przygotowałeś?
-Nie... - zaśmiał się siadając naprzeciwko kobiety i biorąc
do ręki butelkę szampana - Pomogli mi wszyscy. Naruto, Hinata, Shikamaru i
rzecz jasna Ino...
-Spiskowaliście za moim plecami! - wykrzyknęła, następnie
wybuchając śmiechem - I niczego się nie domyśliłam.
-Wiesz... Chciałem się wykazać... Chciałem, żeby było
romantycznie - mruknął, wlewając musujący alkohol do wysokich kieliszków.
-Wczoraj też było romantycznie! Nie musiałeś sprawiać sobie
tyle trudu!
-Ale chciałem - zaprotestował z uśmiechem - Zrobiłbym
wszystko, abyś była szczęśliwa. Kocham cię i obiecuję ci, że nigdy cię nie
opuszczę... - zapewnił. 'Mam taką
nadzieję' przemknęło jej przez myśl. Odwzajemniła jednak uśmiech i zabrała
się za jedzenie, nałożonego jej przez bruneta dania.
*
-Chodźmy
się położyć - oznajmił uśmiechając się - Idź się przebierz - niejako rozkazał.
Jeszcze chwilę temu siedzieli przy stoliku i żywo dyskutując, delektowali się
deserem przygotowanym przez Hinatę oraz popijali wino. Wieczór mijał im bardzo
miło i romantycznie. Kilka razy tańczyli do wolnej melodii, całowali się,
przytulali. Radość i miłość była niemal odczuwalna w całym apartamencie.
-Tak jest! - zakrzyknęła zabawnie salutując. Przez wypity
alkohol lekko szumiało jej w głowie, jednak nie była pijana. Była całkowicie
świadoma tego, co dzieje się wokół niej.
-Tylko uważaj - poprosił widząc jak lekko się chwieje. Ona
jednak nic nie opowiedziała na tą uwagę. Szybko wzięła prysznic, przebrała się
w zostawioną najwidoczniej dla niej cienką koszulkę, przeczesała włosy, jak i
umyła zęby z nadzieją na pozbycie się alkoholowego oddechu. Gdy opuściła
łazienkę od razu skierowała się w stronę sypialni, w której przebywał już
Sasuke.
-Wreszcie. Już myślałem, że utonęłaś w wannie i że będę mógł
cię ratować. Wiesz... Usta, usta i te sprawy - odłożył telefon na szafkę i
podniósł się do siadu, robiąc jej miejsce na dużym łóżku.
-Włączymy TV? - zielonooka usadowiła się koło mężczyzny i
odwróciła się w jego stronę, by móc mu patrzeć w oczy.
-Pilot leży na półce, możesz włączyć - oznajmił
wspaniałomyślnie, po czym zaśmiał się, gdy ona cicho warknęła.
-Sasu...
-Hm?
-Włącz...
-Nie -powiedział, jednak po chwili sięgnął po pilota, którym
załączył telewizor. Na jego nieszczęście, zawsze jej ulegał. Sakura zerknęła na
ekran, jednak nie potrafiła skupić się na przewijających się obrazach, gdy on
siedział tak blisko niej.
-Sasu... Wiesz co? - zapytała, a na jej policzkach pojawiły
się rumieńce.
-Hm.. - wymruczał po raz kolejny, marszcząc brwi. Kobieta
uśmiechnęła się delikatnie, bawiąc się kosmykiem jego czarnych włosów.
- Kocham Cie... -
wyszeptała i wymownie spojrzała na swój palec, gdzie jeszcze poprzedniego dnia
znajdowała się srebrna obrączka, symbolizująca chęć zachowania czystości aż do
ślubu. Jego usta w odpowiedzi wygięły się w uśmiechu, a po chwili połączyli się
w pocałunku. Całował ją powoli i delikatnie. Jęknęła cicho, zdziwiona czując
jak jego zimne dłonie wsuwają się pod jej cienką koszulkę. Wplotła dłonie w
jego włosy, gdy przekręcił się tak, że znalazł się nad nią. Ich pocałunki
stawały się coraz namiętniejsze. Mężczyzna wsunął dłoń pod jej plecy i
przejechał wzdłuż jej kręgosłupa, co spowodowało, że kobieta wygięła się w łuk.
Po całym jej ciele rozchodziły się przyjemne dreszcze. Jej ręce dotykały jego
ramion i torsu. Mężczyzna oderwał się od jej ust, by ściągnąć z niej koszulkę.
Zarumieniła się. Pozostała w samych majtkach. Już po chwili usta Sasuke znów
znalazły się na jej wargach. Następnie przeszedł pocałunkami na linię szczęki,
by po chwili zejść na szyję. Zielonooka ponownie wplątała dłonie w jego czarne
włosy. Wzdychała co jakiś czas cicho, czując jak schodzi coraz niżej. Po chwili
poczuła coś dziwnego.
-Znaczysz mnie? - na to stwierdzenie oboje się zaśmiali.
-Oczywiście. Musisz wiedzieć, kogo jesteś...
-Uchiha - mruknęła rozbawiona.
-Haruno... Moja kochana... Masz ostatnią szansę, żeby się
wycofać - zaczął swoją jakże krótką i urokliwą przemowę. Patrzył na nią
wzrokiem mówiącym wszystko, był pewny, że się wycofa i ucieknie. Ona jednak
uśmiechnęła się do niego, kręcąc przecząco głową i machając mu przed nosem
palcem, z którego zniknął pierścionek. Tym samym dała mu pozwolenie na dalsze
działania. Nagle całkowicie była pewna, że on jej nie skrzywdzi. Zaufała mu
bezgranicznie. Tak, jak nie ufała nawet Saiowi. Jego usta zamknęły się na
jednym z jej sutków, zaś jej dłoń wsunęła się pod gumkę bokserek. Po chwili
oboje byli całkowicie nadzy. Leżeli w rozkopanej pościeli, przy asyście głosów
wydobywających się z telewizora, przerywanych jedynie westchnieniami i cichymi
jękami. Kobieta niemal odruchowo, zawstydzona zakryła oczy dłonią. Czarnooki
pieścił całe jej ciało. Miejsca, których dotknęły jego usta, wręcz paliły. W
pewnej chwili jego dłonie zjechały na jej pośladki i tam się zatrzymały.
Kobieta nie wiedząc, co się dzieje, odsunęła jedną z dłoni, jednak widząc, że
mężczyzna jej się przypatruje, szybko ponownie zakryła oczy.
-Sakuś, spójrz na mnie... - poprosił wesoło. Kobieta opornie
wykonała polecenie, najpierw patrząc w jego błyszczące oczy, a następnie
zerknęła na jego rozgrzane ciało. Rumieńce na jej twarzy przybrały jeszcze
intensywniejszą barwę, co on skwitował cichym śmiechem. Jedna z jego dłoni
znalazła się nagle na jej udzie i zaczęła piąć się wyżej. Sakura przyciągnęła
go do pocałunku, który on chętnie oddał. Jęknęła prosto w jego usta, w chwili,
gdy jego dłonie znalazły się na jej podbrzuszu.
-Mogę? - zapytał cicho. Był tak blisko, że ona czuła jak ich
usta ocierają się o siebie. W odpowiedzi uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową
na znak zgody. Starała się rozluźnić, jednak nie było to dla niej wcale takie
proste zadanie. Zacisnęła palce na kołdrze, zamykając oczy. Czuła na sobie jego
wzrok. Tak skupiła się na tym, by się rozluźnić, że nawet nie zdawała sobie
sprawy z tego, że zaczął w nią powoli wchodzić. Krzyknęła cicho, całkowicie
zdezorientowana. Nie potrafiła opisać uczucia, które jej towarzyszyło w tej
chwili. Przyjemność mieszała się z bólem. Sasuke oparł czoło o jej ramię i
cicho westchnął. Zielonooka zacisnęła dłonie na jego włosach tak gwałtownie, że
nie był w stanie ukryć zdziwienia.
-Mogę? - usłyszała ponownie nad uchem, czując jak jego dłoń,
z delikatnością odrzuca kosmyki włosów z jej czoła.
-Tak - odpowiedziała krótko. Sapnęła odchylając głowę do
tyłu, gdy wykonał nieznaczny ruch. Wciąż odczuwała pewien dyskomfort. Uchylając
oczy widziała na jego twarzy zwątpienie, niepewność i troskę - No dalej... -
zachęciła go, delikatnie przesuwając dłonią po jego włosach. Kolejne ruchy. Ból
zaczął ustępować miejsca rozkoszy, która następnie całkowicie owładnęła ich
rozpalone ciała. Objęła nogami jego biodra, kierując zamglone spojrzenie na
jego twarz, która utwierdziła ją w jednym przekonaniu. Ona naprawdę kochała się
z mężczyzną przed ślubem... Z Sasuke... I wcale tego nie żałowała... Wbiła
paznokcie w jego ramiona, zostawiając po sobie czerwone ślady. Skupili się
tylko na tym, co działo się w tej wyjątkowej dla nich chwili... Nie obchodziło
ich, co będzie następnego dnia... Skoncentrowali się wyłącznie na przeżywaniu
rozkoszy... A potem nadeszło spełnienie...
*
Od
kilku minut bezkarnie wtulała się w ciało ukochanego mężczyzny. Korzystając z
tego przywileju, zastanawiała się, co ma teraz zrobić. Po pierwsze złamała
swoje postanowienie zachowaniu czystości do ślubu. Była przekonana, że ten fakt
wyda się prędzej, czy później, a ona i tak zostanie zmuszona do zdania
"relacji" swoim przyjaciółkom. Do tego wciąż był jeszcze Sai. I to
stanowiło zdecydowanie większy problem. Musiała z nim zerwać, zanim wszystko
się wyda. Nie chciała stracić Sasuke z powodu własnej głupoty i podjętych
pochopnie w przeszłości decyzji. Cóż jednak mogła poradzić na to, że Sai nie
mógł się równać z Sasuke, przy którym czuła się wyjątkowo i bezpiecznie. W
ogóle w tej chwili nie przeszkadzało jej to, że oboje byli nadzy. Zmęczona po
wrażeniach z nocy, zasnęła w ogóle nie myśląc o tym, że mogłaby, chociaż
założyć na siebie bieliznę. Na wspomnienie ich upojnej nocy, na jej twarz
wstąpił dorodny rumieniec, a całe ciało ogarnęło dziwne gorąco. Pod wpływem
nagłego wybuchu pożądania, otworzyła oczy i zaczęła składać delikatne pocałunki
na torsie mężczyzny, jednocześnie wodząc dłonią po jego ciele. Zaśmiała się cicho,
gdy z jego gardła wydarł się pomruk zadowolenia. Uchylił najpierw jedno oko,
potem drugie, a następnie złapał jej dłoń, którą to akurat kobieta badała jego
mięśnie. Uśmiechnęła się niewinnie, widząc jego zdezorientowaną minę.
-Kobieto! Śniadanie byś załatwiła, a nie, że próbujesz mnie
pobudzić - mruknął sennie - Już i tak doskonale wiesz, jak na mnie działasz.
-Jesteś okropny! - syknęła, urażona jego słowami. Ona chce
zapewnić mu miłą pobudkę, a on wyskakuje z tekstem o śniadaniu. Prychnęła, po
czym chciała wstać, jednak została złapana za nadgarstek i pociągnięta z
powrotem na łóżko. Po chwili poczuła na sobie ciało bruneta.
-Sama tego chciałaś - szepnął wprost do jej ucha, wchodząc w
nią jednym płynnym ruchem, w ogóle nie przejmując się jakąkolwiek grą wstępną.
Jej ciało po raz kolejny z rozkoszy wygięło się w łuk.
*
Wpadli
jak burza do domu. Wiedzieli, że i tak nikogo poza nimi nie ma, dlatego nie
widzieli sensu w tłumieniu pożądania. Już w samochodzie, podczas jazd, ciągnęło
ich do siebie. Musieli się jednak powstrzymać, aby nie spowodować wypadku. Od
sobotniej nocy, którą spędzili bardzo namiętnie, minęły już prawie dwa
tygodnie, a oni niemal uzależnili się od siebie, od swoich ciał. Pragnęli się
nawzajem, jak niczego innego na świecie. Sasuke od razu po zamknięciu drzwi
wejściowych, przyparł zielonooką do ściany i pogłębił pocałunek. Gdy złapał ją
za pośladki, podskoczyła lekko i oplotła nogi wokół jego bioder.
-Do salonu - mruknęła
między pocałunkami, gdy mężczyzna trzymając ją mocno, ruszył w stronę schodów.
Pokoje na piętrze wydawały jej się w tej chwili zdecydowanie za daleko. Byli
sami, więc mogli skorzystać z jednego z pomieszczeń na parterze. Zdecydowanie
bardziej podobała jej się wizja kochania się w kuchni, jednak na salon także
nie narzekała. Zamroczeni pożądaniem, po chwili upadli na sofę. W między czasie
brunet zdążył zdjąć z kobiety jej bluzkę i w tej chwili usilnie starał się
pozbyć jej biustonosza, co w tej sytuacji było dla niego nie lada wyzwaniem. W
końcu z westchnieniem zadowolenia, odrzucił zbędną część garderoby Sakury,
daleko za siebie. Zielonooka po chwili zmusiła bruneta do położenia się na
plecach i ułożyła się na nim. Jej piersi ocierały się o jego tors, gdy znów
złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku. Zajęci sobą nawzajem i przeżywaniem
rozkoszy, nawet nie dostrzegli intruza.
-Co wy do diabla wyrabiacie?! - ni z tego, ni z owego po
całym domu rozniósł się wrzask Hinaty. Nie potrafiła uwierzyć, że jej najlepsza
przyjaciółka, którą podziwiała za jej wytrwałość w dążeniu do zachowania
czystości, właśnie miała zamiar przespać się z facetem, którego tak krótko
znała. Zawiodła się.
-Hinatka... - do akcji chciał wkroczyć Naruto i załagodzić
trochę sprawę, jednak brunetka była mocno wyprowadzona z równowagi i nie
zamierzała pozwolić mu się wtrącić. Była wściekła.
-Zamknij się! Ona chciała się z nim przespać! - warknęła,
rzucając z impetem w stronę przyjaciółki koszulkę, której kilka minut wcześniej
pozbył się z zielonookiej, Uchiha - Jak długo to juz trwa? - syknęła, gdy
Sakura ubrała się i spojrzała prosto w oczy Hinaty.
-Dwa tygodnie... Sypiamy ze sobą od tamtej soboty i co z
tego?- rzuciła obojętnie zielonooka - Nie rozumiem, czemu się tak pieklisz.
-A jak mam się nie pieklić, co? Moja przyjaciółka zachowuje
się jakby miała piętnaście lat i kopuluje po kątach z facetem.
-A z kim ma to robić, z kotem?- mruknął pod nosem Naruto,
siadając obok bruneta i klepnął go pocieszająco po plecach. Przypuszczał, jak
ten musiał się czuć. Przerwali im w końcu w takim momencie.
-Naruto słyszałam! A ty Sakura... Myślałam, że jesteś
mądrzejsza! - warknęła Hinata i wyszła. I kto by pomyślał, że jeszcze jakiś
czas temu namawiała ją do zaryzykowania i związania się z Sasuke.
-Nie martwcie się. Ja rozumiem - zaśmiał się blondyn i
opuścił salon. Sakura natomiast westchnęła ze zrezygnowaniem. I cały nastrój
szlag trafił.
-Przysięgam ci, że kiedyś go zabiję. Trzeci raz w ciągu
waszego pobytu tutaj, on nam przerywa - warknął Uchiha, przyglądając się
zielonookiej. Po chwili na jego twarz wstąpił jednak chytry uśmiech - Ale
wiesz, co? Znalazłem klucz do mojego pokoju... Tam możemy dokończyć -
zaproponował, szepcząc jej do ucha. Ona ku jego rozpaczy tylko prychnęła,
wstała i wyszła z salonu, zostawiając go samego sobie.
*
Biegła
za swoją przyjaciółką. Nie wiedziała jeszcze, jak ma ją przekonać do swojego
postępowania, jednak była pewna, że jakoś się jej to uda. Była lekko
zirytowana. Przez fochy Hyugi musiała zostawić bruneta.
-Hinata, stój! - krzyknęła widząc, jak brunetka szybkim
krokiem przemierza korytarz na piętrze. Jej polecenie nie zostało jednak
spełnione. Podbiegła więc do kobiety i siłą wepchnęła ją do swojego pokoju.
-Czego chcesz? - warknęła Hyuga, siadając na łóżku. Założyła
ręce na piersi.
-Nie rozumiem cię... Nie robię nic złego... Nie wiem, jak
mam cię udobruchać - mruknęła. Chciała coś dodać, jednak do jej pokoju wpadła
Ino z szerokim uśmiechem.
-Słyszałam, co się stało! - wykrzyknęła na wstępie - Brawo
Saku! Dobrze wy! - przybiły sobie piątkę. Hinata spojrzała na nie, jak na
wariatki - Nie rozumiem, czemu się wściekasz, Hyuga - mruknęła blondynka,
uderzając brunetkę lekko w ramie.
-Ona złamała swoje postanowienie! - wybuchła po raz kolejny,
patrząc na przyjaciółki z mordem w oczach - Zawiodłam się! Nie wybaczę!
-Wybaczysz... Zaraz pewnie będzie dobrze - Ino westchnęła
zrezygnowana - Przecież nie robią nic, co by w ich przypadku było złe. No chyba
żeby wziąć pod uwagę narzeczeństwo Saku. Ale ono jest już prawie nieaktualne,
więc...
-Właśnie! - weszła jej w słowo zielonooka - A poza tym,
zabezpieczamy się! Nie zrobimy przedwcześnie dzieciaka! - uśmiechnęła się
zadziornie.
-Jesteście okropne - mruknęła Hinata, jednak po chwili lekko
się rozpogodziła - Dobra... Wybaczam... Ale na przyszłość wolałabym nie spotkać
was w takich sytuacjach...
-Przesadzasz... Mogło być gorzej - na jej policzkach
pojawiły się lekkie rumieńce - A teraz sio!
-He?! - zawołały dwie kobiety razem - Czemu? - dodała
Yamanaka.
-Zaraz będzie tu Sasuke... - rumieńce powiększyły się i
przybrały ciemniejszy odcień - Same rozumiecie, czemu chcę, żebyście wyszły.
-Dobra! Nie chcę wiedzieć, co będziecie robić - Ino zaśmiała
się, wstając.
-Spadać! - Sakura zaczęła wypychać je za drzwi. W momencie,
kiedy je otworzyła, stanęły wszystkie trzy przed zdziwionym Sasuke.
-Już w porządku? - zapytał, widząc śmiejące się kobiety.
-Tak, tak... Byle cicho... - Hinata cmoknęła zielonooką i
wybiegła.
-I bez dzieci póki co, rzecz jasna! - Ino klepnęła bruneta w
plecy i pobiegła na parter za Hinatą.
-A tym co? - Uchiha wszedł do pokoju Sakury, zamknął drzwi i
objął ją w pasie.
-Po prostu mają świadomość, że chcemy dokończyć, co
zaczęliśmy...
-A chcemy? - nie czekając na odpowiedź, pocałował ją
namiętnie i popchnął w stronę łóżka, na którym po chwili oboje wylądowali.
*
Wszedł
do kuchni. Nie zastał jej w sypialni, więc podejrzewał, że poszła coś zjeść.
Słońce dopiero wzeszło, jednak wieczorem nie jedli kolacji i wcale się nie
dziwił, że była głodna. I nie pomylił się. Kobieta stała tyłem do niego przy
kuchennym blacie i coś kroiła. Wyglądała niesamowicie seksownie w luźnej, za
dużej koszulce na ramiączkach i czarnych koronkowych majtkach. Prawie
natychmiast znalazł się za nią, wsunął dłonie pod top i położył je na jej
płaskim brzuchu. Zielonooka odłożyła nóż i odchyliła głowę do tyłu.
-Witaj kochanie - zaśmiał się całując ją w szyję, na co ona
rozkosznie zamruczała - Mam taki pomysł - jedną dłoń zsunął w dół, zahaczając o
gumkę jej majtek i zaczął masować jej podbrzusze. Druga natomiast powędrowała w
górę i znalazła się na piersi kobiety. Te pieszczoty sprawiły, że jej ciało
wygięło się w jeszcze większy łuk.
-Tak? - westchnęła przeciągle i zacisnęła dłonie na krawędzi
blatu kuchennego.
-Może wrócimy do...
-Ja pierdolę! Ja rozumiem! Miłość miłością! Seks seksem! Ale
do diabła, tutaj się je! To kuchnia, a nie sypialnia! - błogi nastrój został
zniszczony przez krzyk Naruto, który niespodziewanie pojawił się w kuchni.
Sasuke niechętnie zabrał dłonie z ciała zielonookiej i nie przejmując się
obecnością przyjaciela zwrócił się do niej półszeptem.
-Wiesz, że gdyby nie ten baran, to nic by mnie nie
powstrzymało? - zielonooka zaśmiała się - Ten blat wyglądał bardzo wygodnie.
-A co powiesz na szafkę w łazience? - zażartowała, jednak
brunet najwidoczniej potraktował to poważnie, ponieważ po chwili znalazła się
na jego rękach.
-Mi pasuje... Nawet bardzo...
-No sami zboczeńcy dookoła mnie! - krzyknął Uzumaki, jednak
oni się tym nie przejęli. Już po chwili po całym domu rozniósł się trzask
zamykanych drzwi od pokoju Sakury.
*
Siedzieli
w wannie pełnej piany i wygłupiali się. Na policzkach Haruno widniały dorodne
rumieńce.
-Jutro będziemy w domu sami... A przynajmniej rano... -
powiedział brunet, wychodząc z wody i owijając ręcznik wokół bioder. Drugi
podał zielonookiej, która przyjęła go z uśmiechem.
-Czemu? Znowu wszyscy gdzieś wychodzą? - zapytała, okrywając
swoje ciało.
-Ino z Shikamaru jadą na wycieczkę, a Naruto zabiera Hinatę
do swoich rodziców... Nic ciekawego.
-A my co będziemy robić? - zarzuciła ręce na ramiona mężczyzny
i objęła go za szyje. Musnęła jego policzek.
-Coś wymyślimy - chciał ją pocałować, jednak nie pozwalała
mu, śmiejąc się głośno - A po południu ktoś nas odwiedzi...
-Ktooo? - mruknęła, przeciągając ostatnią literkę. Odsunęła
się od niego i przeszła do pokoju, aby zabrać z szafy ubrania. Sasuke szedł
krok w krok za nią.
-Itachi... Mama mu opowiedziała o tobie i on teraz chce cię
poznać. I podziękować za zmuszenie taty do leczenia - uśmiechnął się szeroko -
W sumie ja też powinienem ci podziękować za to - objął ją w pasie i pocałował w
szyję. Wyrwała mu się jednak, ku jego ogromnemu niezadowoleniu. Pragnął jej z
każdą chwilą coraz bardziej.
-Będzie ze swoim partnerem? - zapytała, znikając za drzwiami
łazienki. Zamknęła je na klucz.
-Z Deidarą?
-Tak! - odkrzyknęła.
-Będą oboje, jeśli sobie tego życzysz - zaśmiał się.
Zastanawiał się, czy tak samo jak związki dwóch mężczyzn fascynują ją związki
kobiece - Co byś zrobiła, gdyby Ino zamiast z Shikamaru, związała się z
kobietą?
-Chyba bym ją udusiła! - oburzyła się, wychodząc z łazienki.
Usiadła na łóżku i zaczęła piłować paznokcie - Obiecała mi, że będę chrzestną!
Zresztą Hinata obiecała mi to samo! A ja im przyrzekłam, że kiedyś urodzę
bliźniaki - wzięła do ręki kosmetyczkę i zaczęła przeglądać lakiery do paznokci.
Przez długą chwilę panowała cisza. Brunet zastanawiał się, co powiedzieć. Nigdy
nie lubił tematu dzieci. Bał się tego. Nie był gotowy na bycie ojcem.
-Może ja zrobię śniadanie... - mruknął cicho i wyszedł.
Zaskoczona kobieta spojrzała na zamknięte już drzwi. Nie wiedziała, co mu się
stało, jednak była pewna, że powiedziała coś nie tak. Westchnęła zrezygnowana i
powróciła do malowania paznokci. Nie zamierzała zadawać mu zbędnych pytań.
*
Przy
śniadaniu powrócił im humor, który popsuł się podczas nieplanowanej i niezwykle
krótkiej rozmowy o dzieciach. Do tego nie swoich. Sasuke postanowił na razie
zignorować temat. Nie chciał niepotrzebnych nieporozumień. Przyrządził
wspaniałe śniadanie, za które został nagrodzony namiętnym, przepełnionym
miłością pocałunkiem od swojej kobiety. I uściskiem Uzumakiego, który podkradł
mu połowę dania i zaniósł je Hinacie do sypialni. Nie raz zastanawiał się, jak
jego "kompletnie-nieumiejący-gotować" przyjaciel tyle lat przeżył
sam, jedząc tylko banalną do przyrządzenia zupę. To jednak miało dla niego na
zawsze pozostać zagadką, bowiem Uzumaki uparł się, że też musi mieć jakieś
swoje sekrety. Nie było żadnej siły, która zmusiłaby go do wyjawienia
tajemnicy. Nawet jego ojciec, Minato nie potrafił wyjaśnić tej zagadki. Wydawało
mu się, że jedyną osobą znającą sekret samodzielnego życia Uzumakiego była
Kushina - jego matka. Ona jednak z kolei była zbyt uparta, aby cokolwiek z niej
wyciągnąć. Podejrzewał, że Hinata także coś wiedziała, jednak były to tylko
jego przypuszczenia, bez wyraźnego potwierdzenia. Nie ma dowodów? Nie ma
sprawy!
*
Leżały
wieczorem na łóżku i się wygłupiały, śmiały i plotkowały. Już dawno tak dobrze
nie spędzało im się czasu. Do pełni szczęścia brakowało im już jedynie Ino,
która wyszła na randkę z Shikamaru. Na dole ich partnerzy oglądali mecz, więc
one miały czas tylko dla siebie i nie musiały się nimi przejmować.
-Wiesz, że cię... -
Hinata przytuliła się od tyłu do Sakury i chciała coś powiedzieć, jednak
przeszkodziło jej nagłe wtargnięcie do pokoju blondyna - kocham? - dokończyła i
ze śmiechem przytuliła się do przyjaciółki jeszcze bardziej, patrząc na
nieproszonego gościa.
-Ja też cię kocham!... Coś się stało? - zwróciła się do
Uzumakiego, który stał w progu cały czerwony.
-Emmm... - wydusił z siebie, jednak widok, jaki zastał po
otworzeniu drzwi, skutecznie odebrał mu mowę. W końcu na łóżku leżały
przytulone kobiety w majtkach i podwiniętych topach, a do tego wyznawały sobie
miłość.
-Czemu leje ci się krew z nosa? - zszokowany chłopak
przejechał dłonią nad ustami i ze zdziwieniem stwierdził, że kobiety mają
rację. Jego dorodne już rumieńce jeszcze bardziej się powiększyły.
-U...uderzyłem się w drzwi, gdy wchodziłem - mruknął.
Doskonale wiedziały, że blondyn kłamie. Nie dość, że nie słyszały huku, jaki mógłby
powstać w wyniku jego zderzenia z drzwiami, to dodatkowo, gdy wchodził do
pokoju, nic mu jeszcze nie dolegało. Kobiety zaśmiały się. Po chwili do ich
pokoju wpadł również Sasuke. Złapał przyjaciela za kołnierz bluzki i już miał
go wyciągnąć z pomieszczenia, gdy spojrzał w stronę kobiet i stanął jak słup
soli.
-Ty kochanie również uderzyłeś w drzwi, jak nasz drogi
przyjaciel? - zapytała zielonooka starając się nie wybuchnąć śmiechem.
Zarumienionego Sasuke widziała jedynie, gdy wyznawał jej miłość, podczas ich
stosunków oraz po bieganiu. Dwa ostatnie jednak wcale nie wynikały z
zakłopotania. Brunet wyjątkowo dobrze maskował uczucia. Teraz jednak i na niego
zadziałał widok dwóch kobiet tulących się do siebie na łóżku.
-Młotku idziemy! - warknął Uchiha i trzymając jedną rękę pod
nosem, a drugą na kołnierzu koszulki Uzumakiego, wyciągnął go z pokoju. Gdy
tylko drzwi się zamknęły, usłyszeli głośny śmiech kobiet.
-Kurwa! Ale obciach! - warknął brunet i skierował się po
schodach na parter.
-Co my z nimi mamy - mruknął niebieskooki i podreptał za
przyjacielem. To upokarzające doświadczenie miało odcisnąć piętno na ich
dalszym życiu. Jakże bardzo męskim życiu.
*
Następny
dzień nastał zaskakująco szybko. Sasuke od samego rana był dręczony przez swoją
ukochaną z powodu wpadki z poprzedniego dnia. Wypominała mu to, śmiała się z
niego. A piętno coraz bardziej się powiększało. Trauma do końca życia, jak nic!
Dla
Uchihy istna katorga zakończyła się wraz z wybiciem godziny jedenastej. Itachi
miał przybyć do nich już o czternastej, a (O zgrozo!) ona wciąż jeszcze nie
była gotowa. W łazience spędziła ponad pół godziny. Następnie tyle samo czasu
stała przed szafą kompletując strój. W końcu po kilku telefonach do Ino i
Hinaty zdecydowała się na sukienkę w
groszki i szpilki. Kilkanaście minut zeszło jej na ubieranie się,
kilkadziesiąt na suszenie i układanie włosów. W końcu, gdy zadzwonił dzwonek do
drzwi, pociągnęła usta jasną szminką i stwierdziła, że jest gotowa. Niemal w
podskokach (wysokie obcasy jej tego nie ułatwiały) zeszła po schodach na parter
i zabierając po drodze znudzonego bruneta sprzed telewizora, stanęła przed
drzwiami. Gdyby nie reakcja Sasuke, pewnie Itachi, długo musiałby stać na
zewnątrz. Zielonooka zaczęła bowiem tyradę pod tytułem "A jesli powiem coś
głupiego? Wyśmieją mnie!". Mógłby ją przekonywać, że wszystko będzie
dobrze, jednak wolał po prostu otworzyć drzwi i wpuścić gości do środka. Na
niepotrzebnych wytłumaczeniach i kłótniach, mógłby zlecieć im cały dzień.
Spędzając tak dużo czasu z Sakurą, powoli zaczynał myśleć jak Shikamaru przy
Ino. KOBIETY SĄ ZBYT KŁOPOTLIWE! Koniec kropka...
-Część młody! - starszy brunet rzucił się na młodszego,
który stał jak słup soli, nie potrafiąc się ruszyć. Brat nigdy nie okazywał
takiej radości i miłości wobec niego. Sakura także stała nieruchomo, nie
wiedząc, co zrobić, czy powiedzieć. Przed nią stał przystojny mężczyzna. Bardzo
przystojny. Idealny! Prezentował się niemal tak, jak Sasuke w dniu, kiedy
pierwszy raz go zobaczyła. Ten był jednak wyższy, miał długie włosy, spięte w
kitkę, tatuaż miał bardziej obszerny, a z boku dolnej wargi znajdował sie
czarny kolczyk. Ta wersja bardziej się jej podobała i w jej skromnym mniemaniu
nie mogła równać sie z modelem młodszym. Ten jednak miał już partnera. Dopiero
teraz zauważyła drugiego mężczyznę, który stał nieco z boku i lustrował dwóch
przytulających się po bratersku mężczyzn. Potem przeniósł wzrok na zielonooką i
uśmiechnął się do niej szeroko. Sakura musiała przyznać, że uśmiech miał
rozbrajający. Poza tym jednak nie był w jej stylu. Z zaskoczeniem stwierdziła,
że trochę przypomina jej Ino.
-Nie masz może siostry, albo kuzynki, która nazywałaby się
Yamanaka Ino? - zapytała, podając mu dłoń - Jestem Sakura. Miło was poznać -
zwróciła się także do Itachiego, który uważnie się jej przyglądał. Sasuke objął
ją jedną ręką w pasie i cmoknął ją w policzek.
-Część! - wykrzyknął dosyć entuzjastycznie - Mam taką
kuzynkę... A co?
-Jesteście bardzo podobni... Wiesz, że ona też tu jest?
Znaczy była... A konkretnie to jest, ale rano wybyła - zakręciła się trochę,
jednak zaraz wzięła głęboki wdech - A ty pewnie jesteś Itachi, prawda?
Mogłabym, jak w tych wszystkich filmach powiedzieć, że Sasuke dużo o tobie
mówił, ale raczej bym skłamała - mruknęła, lekko zakłopotana. Niby nic, a
jednak przy tej dwójce się denerwowała.
-No tak... On raczej nie miał zwyczaju, aby chwalić się
rodziną - starszy Uchiha spojrzał na brata ze smutkiem, jednak szybko na jego
twarzy znów pojawił się uśmiech - Chciałem podziękować za zmuszenie taty do
leczenia się! Dużo to dla mnie znaczy...
-Drobiazg - zapewniła kobieta, nalewając do szklanek wody z
lodem i miętą, gdy wreszcie znaleźli się na tarasie i zajęli miejsca na wygodnych
pufach - To wcale nie było trudne.
-Mów za siebie. Ja próbowałem długo. Mama też. I nas nie
słuchał! - powiedział udając oburzenie - A ty się zjawiłaś, sprowadziłaś tego
dzieciaka do domu i nakłoniłaś ojca do pójścia do szpitala - Sasuke mruknął pod
nosem coś niezrozumiałego, na wzmiankę o dzieciaku.
-Chłopaki? - po chwili ciszy odezwała się Haruno, lekko
zakłopotana - Jak to jest spotykać się z drugim facetem? To znaczy... Czy to
lepsze niż umawianie się z dziewczyną? - odpowiedział jej głośny śmiech
mężczyzn, przez co jeszcze bardziej się zarumieniła.
-W sumie, to ja nie wiem - jako pierwszy odezwał się Itachi
- Dla mnie od początku było to naturalne... I nigdy nie byłem z kobietą...
-Co?! - Sasuke najwidoczniej tego nie rozumiał. Wszyscy poza
jego bratem spojrzeli na niego zdziwieni - Przecież tyle razy mówiłeś rodzicom,
że idziesz na randkę!
-Nie dziwiło cię, że nigdy żadnej kobiety nie
przyprowadziłem do domu? Zawsze spotykałem się z chłopakami. Bałem się trochę
reakcji taty, dlatego kłamałem - zaśmiał się cicho z miny młodszego Uchihy -
Ale wychodzi na to, że przyjął to na luzie...
-I dobrze wam się układa? Jak długo jesteście już razem? Jak
się poznaliście? - Sakura zasypała ich masą pytań.
-Zatrudniłem Deidarę w firmie. Ale dorwałem go kilka dni
wcześniej przy tablicy z ogłoszeniami o pracę. Potrzebowałem prawej ręki, on
potrzebował pracy, a do tego wszystkiego cholernie mi się spodobał...
-I zaraz potem byliście już razem? - zielonooka weszła mu w
słowo z szerokim uśmiechem.
-Coś ty! Ja myślałem na początku, że on mnie chce zajechać
na śmierć! - tym razem wtrącił się Deidara - A to przynieś kawę. Co z tego, że
miał sekretarkę od tego? A to przynieś mi obiad. A to posiedź ze mną, bo samemu
to smutno. Gdyby mógł to pewnie by trzymał mnie przy sobie dwadzieścia cztery
godziny na dobę. Gdybym nie zapytał, o co mu chodzi, to bym chyba zwariował...
- I zapytałeś i co? Odpowiedział od razu, o co mu chodzi? -
Sasuke to wydawało się śmieszne. Jego brat zawsze mówił wszystko bezpośrednio,
prosto z mostu, a w tym przypadku nie potrafił wyznać, że ktoś mu się podoba.
-Nie - mruknął oburzony blondyn - Dwa tygodnie miałem święty
spokój. A potem, jednego razu kazał mi zostać po pracy. Ja się spieszyłem, a
ten dureń kazał mi zostać!
-Ej! Nie jestem durniem...
-Teraz nie, Itaś... - blondyn uśmiechnął się szeroko do
swojego partnera - Ale wtedy byłeś.
-Co dalej! - Sakura była mocno podekscytowana historią ich
miłości.
-Wiec ja zostałem, bo nie miałem innego wyjścia. Itachi był
strasznie zdenerwowany. A potem on zamknął drzwi na klucz. Nawet się
zastanawiałem, czy nie chce mnie zamordować, czy coś - zaśmiał się na to
stwierdzenie - Klucz wyrzucił przez okno... Nawet byłem szczęśliwy, bo
wiedziałem, że jak mnie zabije, to zostanie z ciałem do rana... No, ale on miał
inne plany!
-Pocałowałem go! - przyznał z dumą brunet.
-Nie można sobie wyobrazić, w jakim ja byłem szoku! A kilka
minut wcześniej chciałem spotkać się z moim byłym, żeby do niego wrócić. Itachi
miał cholerne szczęście, że mi się podobał i okazał swoje uczucia w porę -
dokończył blondyn z uśmiechem i poklepał dłoń bruneta.
-I od tego czasu jesteście razem? - zgodnie przytaknęli - I
jak długo?
-Za kilka dni będą trzy lata - Uchiha był z tego wyraźnie
dumny - Ja nie pytam, jak się poznaliście, bo mama już mi wszystko
odpowiedziała. Ze szczegółami... Ale może nam powiecie, co zamierzacie robić
teraz?
-Myślałem, że jeśli Saku nie będzie mieć nic przeciwko, to
przeprowadzę się do niej do Tokio - wyznał brunet patrząc z nadzieją na swoją
kobietę.
-To cudowny pomysł - uśmiechnęła się delikatnie. Była
zaskoczona i przerażona jednocześnie. Do jej domu miał wrócić niebawem Sai. A
Sasuke nic o nim nie wiedział i miał się nigdy nie dowiedzieć - Może ja zajdę
po coś do picia...
-Pomogę ci - zaproponował Itachi i podążył za zielonooką.
Wyczuł, że coś było nie tak i podejrzewał nawet, o co dokładnie chodzi - Wciąż
masz narzeczonego, prawda? - zapytał szeptem, gdy znaleźli się sami w kuchni.
Miał okazje poznać Saia. Przyszedł na badania do zielonookiej i zastał ich w
jej gabinecie. Sai dał mu wyraźnie do zrozumienia, że jest jej narzeczonym i on
ma nic nie kombinować. Jakby go to w ogóle obchodziło.
-Skąd wiesz? - przejrzał ją! Teraz była w poważnych
kłopotach - Błagam! Nic mu nie mów!
-Co chcesz z tym zrobić, Sakura? Nie możesz go okłamywać. To
nie jest fair! - syknął, nalewając wody do dzbanka.
-Ja z nim zerwę... Kocham Sasuke i nie mogę przez to wyjść
za Saia... Ale teraz on się chce wprowadzić, a Sai jest gdzieś za granicą i nie
mogę z nim teraz zerwać. Nie wiem, co robić, Itachi!
-Nic mu nie powiem, ale obiecaj mi, że nie zranisz mojego
brata. Trochę już w życiu przeszedł... Niby z własnej winy... Ale nie chcę,
żeby znowu cierpiał... Musisz coś zrobić...
-Tylko nie wiem, co - westchnęła zrezygnowana. Po powrocie
do Sasuke i Deidary nie ciągnęli już tematu przyszłości. Sakura musiała
wymyślić szybko jakiś plan, korzystny dla ich związku, który chciała tworzyć z
Sasuke.
*
Już
myślałem, że nigdy sobie nie pójdą - mruknął Sasuke do Naruto. Był już wieczór,
po godzinie dziewiętnastej. Para niemal minęła się w drzwiach z jego bratem i
Deidarą. Hinata z Sakurą od razu zajęły się dzieleniem miedzy sobą wrażeniami z
tego dnia.
-Zobacz! - krzyknęła nagle brunetka, wyciągając przed siebie
prawą rękę - Wreszcie mi się oświadczył! - i rzeczywiście. Na jej palcu
znajdował się śliczny pierścionek z diamentem.
-Postarałeś się Uzumaki! - Sasuke poklepał przyjaciela po
plecach - Za to ja przeprowadzam się do Sakury, do Tokio! - na tą uwagę Hinata
niemal udusiła się kawałkiem jedzonego jabłka. Spojrzała niepewnie, ukradkiem
na przyjaciółkę. Była zaskoczona jej zgodą na taki czyn w jej obecnej sytuacji.
-Ale wcale mnie nie wyprzedziłeś! My przeprowadzamy się do
domu po moich rodzicach w Tokio! - wykrzyknął Naruto, wyjątkowo zadowolony tym
faktem - To nawet dobrze, że też stąd się wyprowadzisz. Przynajmniej nie
zostaniesz sam z całym domem na głowie...
-Racja... Cieszę się, że o mnie myślisz - zironizował
Uchiha. Złapał zielonooką za rękę i pociągnął ją na piętro - Idziemy na plażę?
Popływamy? - kobieta skinęła głową i weszła do swojego pokoju. Czym prędzej
przebrała się w strój kąpielowy i pobiegła na plażę. Czekał już tam na nią Sasuke.
Wciąż nie wiedziała, co ma zrobić w związku z jego planowaną przeprowadzką.
Była w kropce. W koszmarnych tarapatach.
-Chodź! - Uchiha złapał
ją po raz kolejny za dłoń i pociągnął w stronę morza. Wpadli do wody i od razu
zaczęli płynąć, oddalając się od lądu - Oglądałem kiedyś film... - nagle
zauważył, jak Sakura majstruje coś przy zapięciu biustonosza od stroju. Po
chwili trzymała już w dłoni ową część i machała nią wesoło do bruneta.
Przerażony mężczyzna zaczął płynąć w jej kierunku, a ona uciekała, głośno się
śmiejąc. W końcu dopadł ją, złapał w biodrach i przerzucił ją ponad swoim
ciałem.
-Czuje się jak worek ziemniaków! - oburzyła się kobieta.
Zachichotała radośnie, gdy Sasuke pocałował ją w mokre ciało nad linią majtek
od stroju kąpielowego.
-Koniec pływania! Porywam cię wprost do mojego pokoju! -
powiedział to takim tonem, że po całym jej ciele przeszły przyjemne
dreszcze. Pominął fakt, że byli cali
mokrzy. Mknąc przez dom, starał się jedynie okryć półnagą zielonooką. Po chwili
zniknęli za drzwiami pokoju Sasuke. Przekręcili klucz i oddali się
przyjemności.
*
Egzamin
zbliżał się z każdym dniem coraz, bardziej. Cały następny tydzień spędziła na
jazdach z Sasuke i na powtarzaniu zagadnień teoretycznych. W towarzystwie
przyjaciół spędzali jedynie wieczory, oglądając filmy w telewizji lub siedząc
przy ognisku na plaży. Przez pierwsze dni była wyjątkowo spokojna i opanowana.
Pod koniec tygodnia jednak zaczęła zachowywać się wyjątkowo dziwnie. Potrafiła
przez kilka godzin obficie wylewać łzy, czy przesiadywała bardzo długo sama,
zamknięta w pokoju, aby następnie śmiać się z samej siebie. Ze swojej głupoty i
strachu przed czymś tak błahym, jak egzamin na prawo jazdy. Wieczorami, ku
rozpaczy Sasuke padała do łóżka jak mucha i od razu zasypiała. Nie miała ochoty
na seks i pieszczoty. Mało rozmawiali i spędzali ze sobą niewiele czasu. Po
jazdach była wyczerpana, zirytowana i rozdrażniona. W niektórych chwilach
lepiej było nie wchodzić jej w drogę. Często narzekała na bóle brzucha,
spowodowane stresem. Napięcie zajadała słodyczami, a później denerwowała się
jeszcze bardziej, twierdząc, że będzie gruba i brzydka.
*
Jednego
dnia siedziały w pokoju zielonookiej i zajadały się lodami z owocami. Niedawno
wróciły z centrum handlowego. Kobiety mając dosyć humorków zielonookiej,
postanowiły zabrać ją na zakupy. Po obejściu wszystkich sklepów, przesiedziały
ponad dwie godziny w restauracji jedząc ciasto czekoladowe i pijąc kawę. Po
drodze wstąpiły do pobliskiego sklepu spożywczego, gdzie kupiły trzy pudełka
lodów, dużo różnych owoców oraz bitą śmietanę.
Po
przybyciu do domu od razu znalazły się w kuchni, gdzie przygotowały ogromne
desery lodowe. Następnie zamknęły się u Sakury i zajęły się jedzeniem
przysmaku.
-Przytyjemy przy tobie! - mruknęła Ino z pełnymi ustami. W
ciągu kilku dni zjadły przy Haruno więcej słodkości niż w całym swoim życiu.
-Przesadzacie... Wcale nie jemy tak wiele... To tylko lody!
-A wcześniej była gorąca czekolada, pudełko ciastek, które
zjadłyśmy w samochodzie, obiad w McDonald's, ciasto czekoladowe w centrum i
teraz wielkie lody - wyliczyła Hinata, wpatrując się z wyrzutem w przyjaciółkę
- A może ty w ciąży jesteś! - wykrzyknęła nagle.
-Zwariowałaś?! Co to, to nie! Nie ma mowy o czymś takim...
-Ale zobacz... To by pasowało - zaczęła blondynka - Masz
dziwne wahania nastrojów, narzekasz na ból brzucha i jesz bardzo dużo różnych
różności... Jesteś pewna, że nic wam nie pękło?
-Jestem pewna! Nie bądźcie śmieszne! - oburzyła się
zielonooka. Przecież się zabezpieczali. Nie chciała mieć przed ślubem dzieci i
zauważyłaby, gdyby coś poszło nie tak! Poza tym wtedy miałaby jeszcze większy
problem z Sasuke i Saiem.
-A może kiedyś zapomnieliście? Tak też się chyba może
zdążyć...
-Jestem pewna, że zawsze pamiętaliśmy! Jejku! Skończcie ten
temat! Nic nie pękło, o niczym nie zapomnieliśmy! Koniec kropka! - w jej głowie
jednak pojawiło się pytanie, czy aby na pewno. Odrzuciła jednak tą myśl,
śmiejąc się z niedorzeczności tego wszystkiego - To pewnie tylko spowodował
stres. Jutro będę po egzaminie i wszystko będzie już dobrze!
-I obiecaj, że po tym wszystkim pomożesz nam schudnąć...
-Obiecuje! - wykrzyknęła Sakura. Kobiety ze śmiechem
powróciły już bez wyrzutów sumienia, do jedzenia topniejących powoli deserów.
Kłopotliwy temat został zażegnany. Można było zająć się przyjemniejszymi
sprawami.
*
Nie
potrafiła zrozumieć, co się z nią dzieje. Od samego rana czuła się koszmarnie.
Wszystko to było oczywiście spowodowane egzaminem na prawo jazdy, jaki miał się
odbyć już za kilka godzin. Odkąd wstała bolała ją głowa i brzuch, trzęsły się
jej ręce, miała przekrwione i podkrążone oczy. A na dodatek zwróciła całe
śniadanie. Stres przed tym ważnym dla niej wydarzeniem był ogromny, a ona nie
potrafiła zrozumieć, dlaczego tak bardzo się tego boi. Przecież to nie było nic
wielkiego. Sasuke nie raz zapewnił ją, że jeździ jak zawodowiec, a mimo to ona
była z każdą kolejną godziną coraz bardziej zdenerwowana.
*
-I
czemu się tak bałaś? - zapytał Sasuke, gdy opuścili ośrodek ruchu drogowego.
Egzaminator okazał się nad wyraz sympatycznym mężczyzną oraz, co ważniejsze,
był bliskim kolegą Sasuke. Teorię zdała bezbłędnie. Jazdy zresztą nie poszły
jej wcale gorzej. Przez cały egzamin w samochodzie panowała przyjemna, luźna
atmosfera. Uchiha, jako instruktor nadzorujący swoją uczennicę, siedział na
tylnym siedzeniu i wesoło gawędził sobie z Ahikito - Idziemy na te lody,
prawda? - zapytał brunet, a ona jedynie przytaknęła z szerokim uśmiechem. Teraz
to wszystko wydawało się jej banalnie proste. Prawo jazdy miała do odebrania za
tydzień.
-Dziękuję - złożyła na policzku Sasuke długi pocałunek. Była
szczęśliwa, jak jeszcze nigdy wcześniej. Do pełni brakowało jej jedynie
pewności, że Sai nie sprawi problemów, gdy z nim zerwie.
W domu
wszyscy czekali na nich w pełnej gotowości. Nie wiedzieli jeszcze tylko, czy
mają gratulować, czy pocieszać. Słysząc jednak już z daleka śmiech pary,
zdecydowali się na to pierwsze.
-Gratulacje! - wykrzyknęli chórkiem, gdy zielonooka
wkroczyła sprężystym krokiem do salonu. Nie wiedziała, skąd oni wiedzieli o jej
pozytywnym wyniku egzaminu, jednak rozczuliła się. Z jej oczu popłynęły łzy -
Pomyliliśmy się? - zapytała speszona Hinata. Mogli zaczekać na informację
prosto ze źródła, a jednak woleli zrobić jej niespodziankę.
-Nic z tych rzeczy... Zdałam... Tylko - pociągnęła nosem i
przetarła załzawione oczy - Jak ja was kocham! - rzuciła się przyjaciółkom na
szyję i mocno je uściskała. Wszyscy byli zaskoczeni jej zachowaniem.
-Dobra! - z zaskoczenia wyrwał ich głos Sasuke - My idziemy
to uczcić, a wy się bawcie - pociągnął za rękę zielonooką. Skierowali się na
piętro, gdzie rozeszli się do swoich pokoi.
*
Przekopywała
swoją szafę w poszukiwaniu odpowiednich ubrań na tę wyjątkową okazję, gdy nagle
pod jej nogi upadł gruby notes. Zaskoczona spojrzała na niego, a następnie
podniosła go i usiadła na łóżku. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego,
aby następnie otworzyć go na konkretnej stronie. Jej usta poruszały się
bezgłośnie.
-Nie... - wydarło się wreszcie z jej gardła - Nie... Nie...
Nie! - warknęła przerażona - Jeszcze raz! - znów chwila ciszy - Cholera! -
złapała swoją komórkę i wybrała numer do matki, jednocześnie podchodząc do
szafy i w ciągu dalszym szukając odpowiednich ubrań - Mamo... - szepnęła na
wstępie - Przyjadę do dwóch godzin... Muszę z tobą pilnie porozmawiać - i nie
czekając na reakcję swojej rodzicielki, rozłączyła się. Czym prędzej narzuciła
na siebie jeansy,
białą koszulę oraz trampki. Do torebki wrzuciła notes, telefon oraz dokumenty
i wybiegła z pokoju. Sasuke już u siebie nie było, dlatego pomknęła do salonu -
Zmiana planów! - krzyknęła, widząc, jak brunet otwiera usta i wstaje - Coś się
stało mojej mamie. Muszę tam natychmiast jechać! - musiała skłamać. Nie
widziała innego wyjścia.
-Zawiozę cię - zaoferował się, jednak ta pokręciła przecząco
głową - Mam zostać? - zapytał zawiedziony. Chciał być przy niej, jeśli jej
matce dolegało coś poważnego.
-Hinata z Ino ze mną pojadą, jeśli nie mają nic przeciwko -
spojrzała na nie błagalnie, a one od razu domyśliły się, że coś jest nie tak.
-Nie ma sprawy... Jedźmy - Hinata wstała i skierowała się do
wyjścia, ciągnąc za sobą dwie pozostałe kobiety. Chciała dowiedzieć się, co
jest grane jak najszybciej. Ku jej rozpaczy, zielonooka jednak całą podróż
przemilczała. Nie wliczając w to cichych pomruków niezadowolenia i przekleństw,
jakie raz na jakiś czas padały z jej ust. Przez to wszystko brunetka z
blondynką coraz bardziej się martwiły. Po drodze wstąpiły jeszcze do centrum
handlowego, na życzenie zielonookiej, która kazała im zostać w samochodzie. Nie
wiedziały, po co poszła, czemu tak się spieszyła i dlaczego nie chciała im nic
powiedzieć.
*
Z
piętra słyszały głośny szloch ich przyjaciółki. Minęła prawie godzina, odkąd
przyjechały do posiadłości państwa Haruno i odkąd zielonooka zamknęła się razem
ze swoją matką w jednej z sypialni. Czuły się zagubione. Martwiły się o Sakurę,
a ona jak na złość, postanowiła milczeć. Jej płacz utwierdził je w przekonaniu,
że coś jest nie tak. Postanowiły więc nie czekać. Ruszyły czym prędzej po
schodach na piętro i bez jakiejkolwiek zapowiedzi wpadły do pokoju. Od razu
zamarły w szoku. Dwie pozostałe kobiety także zamilkły, jakby ktoś przyłapał je
na gorącym uczynku. W rzeczywistości jednak Sakura siedziała na łóżku, cała
zapłakana. Obok niej siedziała starsza Haruno i delikatnie obejmowała córkę,
głaszcząc ją uspokajająco po różowych włosach. Nie to jednak wprawiło je w
osłupienie. Głównym powodem były trzy testy ciążowe, jakie leżały koło
przerażonej młodej kobiety.
-Te wszystkie wahania nastrojów, nudności, huśtawki
nastrojów, bóle brzucha i zachcianki... Do tego dwa tygodnie spóźnia mi się
okres... I teraz testy... Miałyście rację... To musiało stać się podczas
naszego pierwszego razu... To było tak spontaniczne, że mogliśmy zapomnieć... -
szepnęła i z rozpaczy rzuciła się na łóżko. Wszystko stało się jasne. Ich
przyjaciółka jednak była w ciąży. Nic nie mogła na to poradzić.
-Dasz sobie radę! - zapewniła Hinata i dotknęła pleców
zielonookiej, która cicho szlochała w poduszkę - Masz nas... Masz rodziców...
-I przede wszystkim masz Sasuke! - mruknęła Ino, i usiadła
na brzegu łóżka.
-On się nie może o niczym dowiedzieć, póki nie powiem mu o
Saiu! - zerwała się do siadu i spojrzała na przyjaciółki i matkę - Dopóki nie
poznam jego reakcji na to, że mam jeszcze narzeczonego, on nie dowie się o
dziecku...
-Tak nie można! - Hinata weszła jej w zdanie. Według niej
Sakura najpierw powinna poinformować go o ciąży, a następnie o swoim
narzeczonym. Sądziła, że to mocno załagodziłoby sprawę.
-Proszę was, abyście nic mu nie mówiły... Jeśli wybaczy mi
kłamstwo, powiem mu sama o dziecku... Jeśli nie, to jak najszybciej wyjadę do
Tokio.
-Kolejne kłamstwo? Zataisz przed nim jego ojcostwo?!
-Tak... Jeśli mi nie wybaczy, to tak- syknęła, ucinając tym
samym temat.
*
Leżała
na łóżku. Wróciły z domu jej rodziców kilka minut temu. Spędziły tam noc, a
następnie ruszyły z powrotem do Fukuoki. Wciąż nie potrafiła uwierzyć, że
nosiła w sobie owoc jej miłości z Sasuke. Miłości, która w jej mniemaniu miała
się skończyć wraz z wyznaniem prawdy. Poprosiła jeszcze w samochodzie, aby
kobiety poinformowały Sasuke, aby do niej przyszedł. Czas ciągnął się jej w
nieskończoność, gdy czekała, aż drzwi się otworzą. Każdy nawet najmniejszy
hałas zza drzwi powodował, że całe jej ciało się spinało, a ona wstrzymywała
oddech. W końcu jednak ta chwila nadeszła. Do jej pokoju wkroczył Sasuke. Na
twarzy miał wymalowany niepokój.
- Co jest Sakurcia? - zapytał od razu, siadając na łóżku.
Pogłaskał ją po plecach, ponieważ wciąż leżała tyłem o niego.
-Kochasz mnie Sasuke? - szepnęła ledwo dosłyszalnie.
-Oczywiście! - zapewnił głośno i dobitnie, a jej oczy się
zaszkliły - Najmocniej na świecie. Zrobiłbym dla Ciebie wszystko. Co sie
dzieje? - jego niepokój rósł z każdą
kolejną minutą.
-Wybacz mi Sasuke... - mruknęła, siadając na łóżku. Odsunęła
się od niego na bezpieczną odległość i spuściła głowę.
-Co? O czym ty mówisz? - nie potrafił zrozumieć jej od kilku
dni. Teraz jednak był już całkowicie zagubiony. Co takiego miał jej wybaczyć?
Przecież ona nic mu nie zrobiła!
-Wybacz mi... Okłamałam cię... Wybacz mi - z jej oczu
wypłynęły łzy, a ciałem wstrząsnął szloch. Chciał ją objąć, przytulić
najmocniej jak potrafił. A jednak coś go blokowało.
-Ale co? Co jest Sakura? - powtórzył pytanie. Miał dziwne
wrażenie, że to, co zaraz usłyszy nie będzie niczym przyjemnym.
-Muszę wyznać ci prawdę. Nie mogę dłużej tego ciągnąć...
-Nic nie rozumiem. Powiedz w końcu, co sie stało? - chciał
już wiedzieć, co tak bardzo martwiło jego partnerkę, ukochaną.
-Sasuke... Ja mam
narzeczonego... - i nagle wszystko runęło, jak zwykły domek z kart. Gdyby nie
jej łzy i pełna powaga, mógłby sądzić, że po prostu z niego żartuje - To
pierścionek zaręczynowy od niego - wyciągnęła malutki przedmiot z kieszeni
spodni. Sasuke odwrócił się do niej plecami. Sakura delikatnie dotknęła jego
ramienia, on jednak strącił ją. Wciąż milczał, a w niej z każdą chwilą panika
rosła coraz bardziej - Ja z nim zerwę! Nie będę z nim. Ja kocham Ciebie Sa...
-Jak mogłaś mi to zrobić?! - wybuchnął i wstał szybko z
łóżka podchodząc do drzwi. Nie wierzył jej. Z tymi kilkoma słowami, całe
zaufanie, jakim ją darzył, nagle wyparowało.
-Sasuke ja...
-Co ty?! Kurwa nie wierze! Jak mogłaś?! - wrzasnął. Była
pewna, że słyszeli go wszyscy w domu. Nie dziwiła mu się jednak. Zraniła go i
była tego w pełni świadoma.
-Ja z nim zerwę... Będziemy mogli być razem...
-Sądzisz ze po tym wyznaniu chce mieć z Toba coś wspólnego?!
Kpisz sobie ze mnie teraz?! - 'Zabawiła
się mną! I jeszcze chce mi wcisnąć takie coś!' przemknęło mu przez myśl i
wywołało jeszcze większą wściekłość. Czuł się wykorzystany.
-Nie krzycz... Proszę... - w obecnym stanie nie powinna sie
denerwować. Nie mogła mu jednak o tym powiedzieć. A może nie chciała? Wiedziała
jednak, że on nigdy nie dowie się o dziecku.
-Jak mam nie krzyczeć i sie nie denerwować. Myślałem, że
jesteśmy ze sobą szczerzy. Że nic nas nie dzieli i możemy być razem bez
przeszkód...
-Przecież możemy! - łzy obficie ciekły z jej oczu. Żadne
słowa i przekonywania na niego nie działały. Z każdą chwilą oddalał się od nie
coraz bardziej. I nic nie mogła na to poradzić.
-Nie możemy... Nie po tym... Wynoś się stąd... Nie chce cię
tu widzieć! - syknął, zaciskając dłonie w pięści. Odwrócił się ponownie tyłem
do niej i podszedł do drzwi - Jutro ma
cię tu nie być... I nie zbliżaj sie więcej do mnie... - wyszeptał na odchodne i
czym prędzej opuścił jej pokój. Jej ciałem wstrząsnął szloch. Miała ochotę
krzyczeć z żałości. W tej chwili straciła go na zawsze. Musiała jednak zapanować
nad emocjami. Dla dobra istoty, cząstki Sasuke, która rozwijała się w jej
łonie. Drżącymi dłońmi złapała po chwili swoją komórkę i wybrała numer do
matki.
-Chcecie odwiedzić córkę w Tokio? Na kilka dni, lub
miesięcy? - zapytała z nadzieją, starając się nie wybuchnąć płaczem.
Potrzebowała teraz wsparcia.
-Nie udało się? - starsza Haruno od razu wszystkiego się
domyśliła - Powinnaś mu powiedzieć o ciąży...
-Nie... To nie ma sensu. On i tak mnie nie chce. Zraniłam
go...
-Nie mów tak! Jeśli cię kocha, to zrozumie to i wróci do
ciebie... A dziecko tylko bardziej go zmotywuje! - chciała ją jakoś przekonać,
jednak płacz Sakury tylko przybrał na sile. Wiedziała, że nic nie osiągnie -
Będziemy o piętnastej. Dasz radę spakować się do tego czasu?
-Tak mamo... Dziękuję! - mruknęła, pociągając nosem.
Następnie rozłączyła się, rzuciła telefon na łóżko i wzięła się od razu za
pakowanie.
*
Aż do
godziny piętnastej ani nikt do niej nie przyszedł, ani ona nie opuściła ścian
pokoju. Nikt nie chciał jej przeszkadzać. Sądzili, że potrzebuje spokoju.
Widzieli po zachowaniu Sasuke, że ich rozmowa nie przebiegła najlepiej. Równo o
wyznaczonej godzinie, słysząc dzwonek do drzwi, zeszła po schodach. W
przedpokoju stali jej przyjaciele oraz rodzice. Widząc podkrążone, napuchnięte
i czerwone od płaczu oczy kobiety, przestraszyli się nie na żarty. Nic jednak
nie mówili, aby nie pogorszyć sytuacji. Ryu ruszył na piętro po jej bagaże, a
za nim od razu ruszył Naruto z Shikamaru.
-Sakura... - zaczęła Ino, gdy na parterze zostały same
kobiety. Podeszła do zielonookiej i delikatnie ją objęła.
-Kazał mi się wynosić - szepnęła i z płaczem wtuliła się w
blondynkę - Mogłam mu powiedzieć na początku... Może wtedy do niczego by nie
doszło i teraz byśmy tak nie cierpieli... Zraniłam go - mruknęła, odsuwając się
i podchodząc do matki. Po chwili z piętra zaczęli schodzić mężczyźni z jej
bagażami.
-My zostaniemy tutaj jeszcze tydzień... Dasz sobie radę
przez ten czas? - zapytała Hinata. Czuła się winna całej tej sytuacji. To ona
najbardziej naciskała, żeby Sakura spróbowała z Sasuke. Teraz czuła się
potwornie ze świadomością, że przez nią zielonooka cierpi.
-Rodzice będą ze mną, więc wszystko będzie dobrze -
uśmiechnęła się blado - Bajka się skończyła - jeszcze raz przytuliła
przyjaciółki i zaczęła kierować się do wyjścia.
-Powinnaś mu powiedzieć - mruknęła jeszcze Ino, zanim drzwi
zamknęły się za zielonooką i jej rodzicami. 'Wszystko co miałam do powiedzenia,
powiedziałam' przemknęło jej przez myśl, gdy wygodnie usadowiła się na tylnym
siedzeniu terenowego samochodu państwa Haruno.
Ich
bajka definitywnie się zakończyła.
*
Przez
całą podróż, Ryu dawał z siebie wszystko, aby tylko poprawić humor
zielonookiej. Nie mógł patrzeć, jak jego mała córeczka płacze. Jechali całą
noc, aby w końcu z samego rana dotrzeć na miejsce. Sakura od razu weszła do
domu. Na podjeździe stał samochód Saia, a w przedpokoju ustawionych było kilka
jego walizek. Zdziwiło ją to trochę. Z tego, co mówił, miał być jeszcze w
Chinach. Nie sądziła, że jeszcze tego samego dnia, co jej powrót, przyjdzie jej
zerwać zaręczyny. Za nią podążali jej rodzice, którym po chwili kazała wygodnie
rozsiąść się w salonie. Sama skierowała się natomiast do pracowni. Sai musiał
wrócić niedawno, ponieważ zawsze od razu po powrocie rozpakowywał swoje torby.
Nie znajdując go jednak w pomieszczeniu, w którym przebywał najczęściej, udała
się do gabinetu, a następnie do sypialni. Gdy tylko wkroczyła do pokoju,
stanęła jak wryta. Zawrzała w niej wściekłość. I kto by pomyślał, że jeszcze
niedawno była przekonana, że chce spędzić z nim resztę życia. Na łóżku
przebywał bowiem jej narzeczony, który najzwyczajniej w świecie żarliwie kochał
się z blondynką, której na wpół przymknięte niebieskie oczy, skierowane były
prosto w jej stronę. Pochłonięci sobą, nawet nie zauważyli jej wejścia, pomimo
tego, że stała naprzeciwko nich. Sakura pod wpływem złości złapała najbliżej
leżący przedmiot, jakim okazał się drogocenny wazon i cisnęła nim o podłogę.
Dopiero to i jej krzyk sprowadziły ich na ziemię i spowodowały, że para szybko
zerwała się na równe nogi i zaczęła okrywać się pościelą. W ich oczach widziała
czyste przerażenie. Złapała kolejny wazon i rzuciła nim tym razem w Saia, który
już chciał otworzyć usta, aby zapewne zacząć się tłumaczyć, jednak nie pozwoliła
mu dojść do słowa.
-Ty pierdolony dupku! Jak możesz! - wrzasnęła na cały dom.
Para zadrżała ze strachu.
-Sakurcia...
-Zamknij się! No nie wierzę! W moim domu!
-Ale...
-Ty też siedź cicho! Najlepiej się wynoś! - blondynka
spojrzała na nią, później na Saia, znów na nią - No jazda!
-Mogę...
-Nie! - ryknęła wściekła. Sai odsunął się pod ścianę i
przytrzymywał poduszkę, zasłaniając tym samym swoje przyrodzenie. Niebieskooka
szybko zebrała swoje rzeczy i owinięta prześcieradłem wybiegła z jej sypialni.
Po chwili usłyszeli głośny pisk i krzyk ojca Haruno, wyrażający niedowierzanie.
Następnie po całej posiadłości rozniósł się trzask zamykanych drzwi
wejściowych, a zaraz po tym za Sakurą stanął starszy mężczyzna.
-Co to ma znaczyć? - zapytał córki, jednak ta tylko wskazała
dłonią na Saia - Pomóc ci się z nim rozprawić? - widząc uciekającą blondynkę, a
teraz nagiego bruneta, wszystkiego się domyślił. Nigdy nie lubił narzeczonego
Sakury, jednak teraz miał ochotę go zabić.
-Nie trzeba. Możesz iść do mamy. Sama sobie z nim poradzę...
-Tylko się nie denerwuj za bardzo... Nadmierny stres może
zaszkodzić... - kobieta spojrzała na ojca, dając mu znać, aby nie kończył. Po
chwili została sama z malarzem.
-Sakurcia... - zaczął znów brunet. Wiedział, że jest źle,
ale miał jeszcze nadzieję, że uda mu się jakoś wykręcić.
-Jak długo to trwa? - zapytała spokojnie siadając na łóżku.
-Dziś pierwszy...
-Oj nie kłam do cholery! Uważasz mnie za głupią? - zerwała
się na równe nogi i podskoczyła do niego - Widziałam przecież twoje obrazy. Na
ponad połowie z nich była ona! - spoliczkowała go. Brunet wolną ręką złapał się
za piekący policzek - Kochasz moje zielone oczy, tak? - warknęła - I tylko ty
możesz w nie patrzeć?
-Saki... - jedyne, co w tej chwili potrafił powiedzieć to
jej imię. Jego ręce pociły się i trzęsły ze strachu. Bał się kobiety... i jej
ojca, który zapewne znajdował się pod drzwiami i podsłuchiwał, aby móc w razie
czego wkroczyć.
-Zamknij się! Widzisz teraz moje oczy? Dostrzegasz w nich
moją złość? - mężczyzna niepewnie pokiwał głową i spuścił wzrok - No patrz na
mnie! - ryknęła - Jak się pewnie domyślasz, do ślubu nie dojdzie. Zrywam nasze
zaręczyny... - rzuciła w jego stronę pierścionkiem, wyjętym z tylnej kieszeni
spodni - Przyznam ci się, że postanowiłam zerwać z tobą już na moim urlopie. A
to zdarzenie jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że zrobię
słusznie.
-Czyli...
-Tak Sai... Nie kocham cię... Nie pasujemy do siebie... A
teraz do tego wyszła na jaw twoja zdrada.
-Jestem tylko facetem! A ty nie chciałaś się kochać! -
warknął - Ja musiałem!
-Och oczywiście, że musiałeś! - zaśmiała się kpiąco -Ze
względu na to, że jesteś facetem, ja nie chciałam, a ty musiałeś, nie będę cię
karać... - mruknęła z szerokim uśmiechem.
-Naprawdę? - zapytał z nadzieją. Był przekonany, że wymyśli
coś okropnego, a ona tak po prostu mu odpuszcza?
-Oczywiście Sai - mruknęła słodko, jednak prawie od razu
spoważniała i spojrzała pewnie w jego oczy. Brunet przełknął głośno ślinę. To
jednak nie był koniec - Musisz się jednak wynieść z tego domu. No i to
posprzątać - wskazała na rozbite wazony. Daję ci na to wszystko równe pół
godziny od tej chwili. Teraz pójdę zrobić kawę moim rodzicom siedzącym w
salonie, a po wyznaczonym czasie opuścisz ten dom, sam albo z pomocą moją i
mojego taty. Nie martw się jednak - dodała widząc jego przerażenie i niepewność
- Twoje rzeczy, których nie zdążysz wynieść, wrócą do ciebie... jednak za ich
stan nie odpowiadam - zaśmiała się wesoło i podeszła do drzwi - Ach! I
pamiętaj... Znam wielu lekarzy w Tokio i poza granicami, którzy nie udzielą ci
pomocy, gdy coś ci się stanie... Znam też wielu sędziów, prokuratorów i
adwokatów... No i rzecz jasna mam wielu znajomych w policji... Więc pilnuj się,
bo jeden zły ruch i możesz źle skończyć - złapała za klamkę, po czym jeszcze
raz się odwróciła i uśmiechnęła szeroko - Pakuj się... Zostało Ci dwadzieścia
pięć minut - po tych słowach wyszła, trzaskając drzwiami. Brunet przeklął, po
czym szybko się ubrał, sprzątnął porcelanę i pobiegł do pracowni, aby zabrać
swoje narzędzia pracy. Czasu miał coraz mniej.
*
Równo
pół godziny później, Sakura zamknęła drzwi przed nosem Saia, tym samym kończąc
ich znajomość definitywnie. Ryu był z niej dumny, jak jeszcze nigdy wcześniej.
Żałował jednak, że jego córka nie zerwała z Saiem wcześniej. Wtedy mogłaby żyć
spokojnie z Sasuke. Bez żadnych komplikacji i problemów.
Sakura
szybko zrobiła obchód domu, sprawdzając, czego jej były narzeczony nie zdążył
zabrać. Następnie z pomocą ojca zebrała to wszystko do kilku worków na śmieci i
zaniosła do piwnicy. Ryu rozpalił w piecu ogień, a ona zaczęła wrzucać tam
kolejno ubrania. Na koniec zostawili obrazy, które pan Haruno porąbał siekierą.
Spłonęły jak wszystko inne. Gdy wreszcie został sam popiół, zebrali go i
wrzucili do pojemnika. Zamierzała wysłać to na adres domu rodzinnego Saia.
Miała nadzieję, że jego matka także to zobaczy. Nigdy nie lubiła tej kobiety i
ulżyło jej, że to jednak nie ona zostanie jej teściową. W swoim pokoju
przesiedziała kilka minut, opracowując tekst, jaki zamierzała dołączyć do jego
"rzeczy". Gdy skończyła, z szerokim uśmiechem przykleiła liścik do
wieczka pudełka.
"To reszta Twoich
rzeczy, "Skarbie"! Mam nadzieję, że
to już wszystko!
Sakura Haruno.
P.S. Pokaż
mi się tylko na oczy, a skończysz tak, jak te
rzeczy. Obiecuję!
I pamiętaj
o mojej przestrodze."
Przeczytała
to jeszcze raz, owinęła szarym papierem, zapisała adres i zeszła na parter, aby
przekazać to Ryu, który wbrew jej protestom, że można to wysłać pocztą,
zaproponował, że osobiście dopilnuje, aby trafiło to do mieszkania rodziców
Saia. Tak samo, jak ona, jej rodzice nienawidzili rodziców jej byłego
narzeczonego. I wcale im się nie dziwiła.
*
Wieczorem
wykonała telefon do swojej przełożonej i oświadczyła jej, że wraca tydzień
wcześniej do pracy. Była święcie przekonana, że nie będzie w stanie siedzieć w
domu. Za dużo nieprzyjemnych myśli krążyło po jej głowie. Musiała znaleźć sobie
jakieś zajecie, a powrót do pracy w szpitalu wydawał się jej najlepszym
rozwiązaniem. Jej matka, tak samo jak Tsunade nie pochwalała tego pomysłu,
jednak nie chciała denerwować niepotrzebnie swojej córki. Martwiła się o nią.
Sakura chodziła przybita i pomimo tego, że chciała sprawiać wrażenie silnej, to
wszyscy doskonale wiedzieli, że było to tylko jej kolejne kłamstwo.
W pracy
podczas przerwy śniadaniowej, dopadła ją Tsunade i niemal siłą zaciągnęła do
swojego gabinetu. Pod wpływem emocji wyznała jej wszystko. Opowiedziała o jej
relacjach z Sasuke, o tym, jak zakochali się w sobie, jak bardzo zżyli się ze
sobą. Na koniec wspomniała o ciąży i ich zerwaniu. W ciągu pół godziny,
streściła jej prawie dwa miesiące i znów wylała hektolitry łez.
-Teraz zabiorę cię do ginekologa, a później wracasz do
domu... - mruknęła. Nie potrafiła uwierzyć, że szaleńczo zakochany mężczyzna,
byłby skłonny potraktować tak ukochaną kobietę, która stara się być z nim
szczera. Wprawdzie chwila prawdy nastąpiła zdecydowanie za późno, ale zawsze
lepiej późno niż wcale. W mniemaniu blondynki to on zabawił się jej uczuciami.
Według niej, wcale jej nie kochał. Nie chciała jednak zdradzać swoich
przemyśleń zielonookiej. Traktowała ją jak córkę i nie chciała jej jeszcze
bardziej zasmucać.
*
-Jesteś
w czwartym tygodniu, Sakura - oznajmiła Shizune, po przeprowadzeniu dokładnych
badań. Tsunade tak, jak obiecała, od razu zabrała ją do ginekologa. Zielonooka
dotknęła dłonią wciąż jeszcze płaskiego brzucha. Z każdym dniem fakt, że jest w
ciąży docierał do niej coraz bardziej. Nie wiązało się to jednak z radością,
która zazwyczaj towarzyszyła temu wydarzeniu. Ona cierpiała. Jej serce krwawiło
z tęsknoty i żalu. Za każdym razem przeklinała swoją głupotę. Gdyby nie zataiła
prawdy, dziecka nigdy by nie było. Nigdy też nie doszłoby do ich zerwania, bo
nic by miedzy nimi nie było.
-Sakura? Wszystko w porządku? - Tsunade zaważyła, że w
oczach kobiety zbierają się łzy.
-Tak... - mruknęła, zaciskając zęby. Nie mogła znów płakać.
Musiała być silna i pokazać wszystkim, że sama da sobie radę.
-Od teraz będziesz przychodzić do mnie, co cztery tygodnie
na badania kontrolne. Tutaj masz moją wizytówkę - Shizune podała jej niewielka
karteczkę - Gdyby działo się coś niepokojącego, dzwoń do mnie... Nawet w środku
nocy. Przyjadę najszybciej, jak będę mogła.
-Coś jest nie tak? - zapytała zaniepokojona. Coś złego?
Czyli co? Co to miało znaczy?
-Posłuchaj. Wiem, że odczuwasz silny stres i zdenerwowanie.
Masz podkrążone i zaczerwienione oczy, jakbyś non stop płakała i w ogóle nie
spała. Pierwszy trymestr jest najważniejszy, dlatego jeśli nie zaczniesz o
siebie, a tym samym i o dziecko dbać, to może pojawić się wiele komplikacji.
Rozumiesz? - szatynka wyjaśniła to dobitnie. Zakłopotana Sakura spuściła wzrok
i mruknęła ciche "tak". Musiała zacząć funkcjonować normalnie. Nie
chciała stracić jedynej cząstki Sasuke, jaka jej została. Za bardzo go kochała.
Jego i nienarodzone jeszcze dziecko.
*
Przez
cały tydzień starała się o siebie dbać i nie wspominać bruneta. Było jej
ciężko, jednak tak jak tłumaczyła jej Shizune, nie mogła doprowadzić do
komplikacji w ciąży. Musiała zrobić wszystko, aby funkcjonować normalnie.
Wszystko było dobrze, aż do dnia, gdy postanowiła odwiedzić ojca Sasuke. Od
razu pożałowała swojej nieprzemyślanej decyzji.
-O! Sakura! Ty już tutaj? A gdzie Sasuke? - zapytał
mężczyzna, gdy tylko wkroczyła do jego sali.
-Nie ma go... I nie wiem, czy prędko się tutaj pojawi...
-Coś mu się stało?! Miał jakiś wypadek? Dlatego jesteś
smutna? - jak mogła w ogóle nie pomyśleć o tym, że gdy odwiedzi Fugaku, to ten
nie zapyta o swojego syna. Nie miała co ukrywać. Była w kropce.
-Zerwaliśmy - wyznała wreszcie, po bardzo długiej ciszy. Z
jej oczu znów popłynęły wstrzymywane przez cały tydzień łzy.
-Co? Dlaczego? Przecież tworzyliście tak piękną parę! - nie
potrafił w to uwierzyć. Jego syn był tak szczęśliwy przy niej. Na wytłumaczenie
nie czekał długo. Stał się kolejną osobą, która dowiedziała się o tym, jak
okłamała Sasuke. Opowiedziała mu wszystko, pomijając wzmiankę o ciąży. Tego nie
mogła wyjawić. Sasuke miał nigdy nie dowiedzieć się o dziecku. Miał żyć w
błogiej nieświadomości. Pomimo, że ją to bolało, chciała, żeby założył rodzinę
i był szczęśliwy. Od chwili ich zerwania musiała zacząć radzić sobie sama.
*
W domu
Uzumakiego od kilku dni trwało istne szaleństwo. Już za kilka dni blondyn miał
opuścić dom, w którym spędził kilka pięknych lat i przenieść się do Tokio,
gdzie miał zamieszkać ze swoją narzeczoną. W związku z tym musiał zebrać
wszystkie swoje rzeczy, władować je do kartonów i zlecić specjalnie wynajętej
firmie dostarczenie ich pod wskazany przez niego adres. Był podniecony i
zdenerwowany jednocześnie.
-Sasuke! Powinieneś jechać z nami. I wprowadzić się do
Itachiego, albo ewentualnie do nas - brunet był jednym z jego głównych
problemów. Po zerwaniu z Sakurą pałętał się po domu, był drażliwy i nie chciał
nawet słyszeć o Tokio. Tam mieszkała ONA i akurat ONA od tygodnia stanowiła
temat tabu. Nie można było o niej wspomnieć, wymienić jej imienia. Nic. Każda
wzmianka powodowała, że wściekły brunet opuszczał dom. Naruto nie wiedział, co
ma z nim począć. Sasuke w jego mniemaniu był gorszy niż baba. Niewiele jadł,
dużo biegał, często zrzędził. Był nie do zniesienia. Mimo to Uzumaki martwił
się o niego.
-Dam sobie rade... - słyszał to za każdym razem, gdy
proponował mu wyprowadzenie się do Tokio. Westchnął zrezygnowany i skierował
się na piętro, aby kontynuować pakowanie się. Nie chciał wywoływać kolejnej
kłótni. Nie miał już na to siły.
*
Nie
wiedział, co ma ze sobą zrobić. Czuł się wykorzystany i zraniony. Przez ponad
miesiąc każdego dnia miał ją przy sobie. Wyznał jej miłość, przedstawił ją
swoim rodzicom, chciał się do niej wprowadzić, chciał dzielić z nią życie. I
nagle dowiaduje się, że jego ukochana jest zaręczona z innym. W jednej chwili
stracił miłość i tym samym sens życia. A jednak pomimo tego, że tak potwornie
go okłamała, brakowało mu jej.
-Trzeba wracać, Hina! Ślub już niedługo! - jego uszu dobiegł
krzyk podekscytowanej Ino. Słysząc wypowiedziane przez blondynkę zdanie, zdał
sobie sprawę, że to nie mogło się tak skończyć. Pomyślał o Sakurze, o
wszystkim, co dla niego znaczyła. O delikatnym dotyku jej dłoni, ustach,
którymi budziła go każdego ranka. O pełnych nadziei oczach i różowych włosach
opadających na jego twarz, gdy się kochali. Pomyślał o jej sercu i pasji,
bezinteresowności i niewinności. O tym, jak nieciekawie, a jednak zabawnie rozpoczęła
się ich znajomość, która przerodziła się w końcu w miłość. Była jego życiem.
Wszystkim, o co dbał. Wszystkim, po co żył. Zerwał się na równe nogi i
zaciskając dłonie w pięści, podszedł do kobiet.
-O! Sasuke! Nie wiedziałyśmy, że tutaj jesteś - kobiety nie
kryły swojego zaskoczenia, wywołanego jego nagłym pojawieniem się. Nie
wspomniały nic o zielonookiej, dlatego nie rozumiały jego porywczego
zachowania.
-Hinata! - złapał brunetkę za ramiona i spojrzał jej w oczy
niemal błagalnie - Mogę jechać z wami do Tokio?! - wraz z wypowiedzeniem tych
słów, wprawił je w jeszcze większe osłupienie - Obiecuje, że pojadę swoim
autem, tylko potrzebuje przewodnika, który zna trasę do Tokio - mruknął,
odsuwając się lekko.
-Jasne, tylko... - zaczęła, jednak nie wiedziała, co ma
powiedzieć dalej. Brakowało jej słów.
-Ja nie pozwolę jej wyjść za mąż! - oznajmił poważnym tonem
- Obiecałem ci kiedyś, że ją zdobędę i dotrzymał słowa! Tylko pozwólcie mi
jechać ze sobą.
-To nie problem, ale...
-Dziękuję! - wykrzyknął i pognał na piętro, aby móc się
spakować.
-Ale przecież Sakura zerwała z Saiem - mruknęła w końcu
brunetka, zażenowana dziwnym zachowaniem Uchihy. Chciała mu to przekazać, ale
nie dopuścił jej do głosu.
-Widocznie słyszał jak rozmawiałyśmy o ślubie i pomyślał, że
to chodzi o Sakurę, a nie o mnie - zauważyła blondynka z uśmiechem - Ale
przynajmniej wreszcie coś mu się rozjaśniło...
-Myślisz, że powinnyśmy powiedzieć Sakurze?
-Nie! - Ino pokiwała przecząco głową - Bardziej się ucieszy,
gdy Sasuke zrobi jej niespodziankę...
-Co mu się stało? - zapytał Naruto, schodząc po schodach na
parter. Był w takim samym szoku, jak kobiety jeszcze chwile temu.
-Nawrócił się, Naruto - mruknęła Hinata i nic więcej nie
tłumacząc, ruszyła do kuchni za blondynką, aby przygotować obiad.
*
Od
samego rana chodziła wściekła. I nie miało to nic wspólnego z jej ciążowymi
wahaniami nastrojów. Tsunade po jej wizycie u ojca Sasuke, dała jej trzy dni
wolnego. A tu nagle w sobotę rano dzwoni do niej wczesnym rankiem i wzywa do
pracy, "bo nie ma ludzi". Na nic zdały się odmowy i przekleństwa.
Chcąc nie chcąc, musiała znów zostawić rodziców samych sobie i wyruszyć do
pracy. Nienawidziła takich sytuacji. Z doświadczenia widziała już, że Tsunade
zawsze narzeka, że brakuje lekarzy w szpitalu, a później ona i tak zawsze
siedzi i wypełnia małoważne dokumenty. Tak było i tym razem. Od godziny ósmej
siedziała w swoim gabinecie i wypisywała karty pacjentów lub podpisywała
papiery, jakie zostawiła jej blondynka. To zajęcia tak ją pochłonęło, że gdy po
pomieszczeniu rozniósł się dzwonek jej telefonu, podskoczyła wystraszona.
Śmiejąc się cicho pod nosem ze swojej głupoty, odebrała połączenie.
-Hej Sakuś! - usłyszała w słuchawce głos Hinaty. Musiała
przyznać, że tęskniła już za swoimi dwoma przyjaciółkami. Brakowało jej ich
wsparcia - Gdzie jesteś?
-W pracy - westchnęła zrezygnowana - Ale kończę o dwunastej.
Uciekam stąd, bo nie wytrzymam!
-My będziemy do pół godziny... Dzwoniłaś do Ino?
-Pewnie śpi po podróży. Nie chciałam jej budzić... -
zerknęła kontem oka na zegar. Akurat za trzydzieści minut miała zamiar
zakończyć swoją pracę - Zobaczymy się?
-Świetny pomysł! Będziesz krążyć, koło tego wielkiego
skrzyżowania przy szpitalu? Naruto mnie tam wysadzi i pójdziemy na ciacho!
-Za niedługo, ja sama będę wyglądać, jak jakiś pączek! -
zaprotestowała ze śmiechem.
-Oj nie przesadzaj! Wypatruj czarnego BMW
-Jasne... - mruknęła, jednak brunetka już tego nie
usłyszała. Po odłożeniu telefonu, zabrała się za wypełnianie ostatnich dokumentów.
Chciała skończyć przed czasem, aby być przy skrzyżowaniu trochę wcześniej. Już
kilkanaście minut później dopiła zimną już kawę i napisała kartkę z informacją
dla Tsunade, że wychodzi wcześniej. Powiesiła ją na drzwiach i skierowała się
do wyjścia ze szpitala. Pędząc przed siebie, co chwilę zerkała na zegarek.
Przed wszystkimi przejściami dla pieszych musiała się zatrzymywać, bowiem
ciągle trafiała na czerwone światło. Na miejsce dotarła więc punktualnie o
dwunastej. Zaczęła się rozglądać na wszystkie strony w poszukiwaniu wskazanego
przez przyjaciółkę samochodu. I w końcu dostrzegła czarne BMW. Jednak za jego
kierownicą nie siedział ani Naruto, ani Hinata, a Sasuke. Zamarła widząc jego
szeroki uśmiech skierowany tylko i wyłącznie do niej.
*
Widział
ją. Stała na chodniku i wpatrywała się w niego, jakby zobaczyła ducha.
Przeczuwał się, że tak właśnie zareaguje. Pewnie spodziewała się każdego, ale
nie jego. Powiedział jej tyle przykrych słów, za które zamierzał ją serdecznie
przeprosić. Chciał ją zdobyć na nowo. W Fukuoce uświadomił sobie, jak bardzo ją
kocha. Uśmiechnął się do niej szeroko, chcąc dać jej znać, że jest w Tokio
specjalnie dla niej. Obserwował z uwagą, jak na jej twarzy pojawia się
delikatny, nieśmiały uśmiech. Zniknął on jednak niemal tak szybko, jak się
pojawił. Nie rozumiał, co się jej stało, gdy w jednej chwili na jej twarzy
wymalowało się przerażenie, gdy rozpaczliwie zaczęła machać dłońmi. Coś
krzyczała, jednak on nie słyszała. Chciał otworzyć okno i właśnie wtedy
zrozumiał. Prosto na niego jechała rozpędzona ciężarówka. Nie miał szans na
ucieczkę. Usłyszał jeszcze jedynie głośne trąbienie. W chwili zderzenia po
całym jego ciele rozszedł się potworny ból, a później pochłonęła go ciemność.
*
Widziała go! Był w Tokio. Gdy zauważyła jego szeroki
uśmiech, miała ochotę zacząć tańczysz i skakać z radości. Coś jednak kazało
spojrzeć jej na sygnalizator. Podlegając swojemu przeczuciu, zrobiła to i
zamarła z przerażenia. Sasuke chciał przejechać na czerwonym świetle, a z boku
już nadjeżdżała mocno rozpędzona, duża ciężarówka. Zaczęła machać rękami i
krzyczeć, aby się zatrzymał. On jednak nie słyszał jej i nie reagował, a gdy w
końcu zauważył, o co jej chodzi, było już za późno. Potężny pojazd wjechał w
bok czarnego BMW i przepchnął je przez całe skrzyżowanie. Nie potrafiła w to
uwierzyć. Jeszcze kilka chwil temu uśmiechał się do niej. Dawał nadzieje, że
wszystko się ułoży miedzy nimi i znów będą razem. A jednak nie było im to
najwidoczniej pisane. Wokół rozbitych samochodów zebrali się ludzi, którzy
opuścili swoje pojazdy, aby "ocenić" szkody. Wyrwana z szoku, czym
prędzej zaczęła biec, aby zobaczyć, czy nic mu nie jest. Przedarła się przez
tłum. Serce waliło jej jak młotem, oddech był mocno przyspieszony, a po głowie
krążyły setki myśli. Zauważyła, jak kierowca ciężarówki wycofuje auto, aby
umożliwić przedostanie się do poszkodowanego w BMW. Kilku mężczyzn ruszyło na
pomoc Sasuke, jednak nie byli w stanie dostać się do niego. Auto z tej jednej
strony było całkowicie zgniecione. Czas jakby dla niej zwolnił. Wszystko
zaczęło się rozmazywać. Po chwili, która według niej trwała całą wieczność, na
miejsce wypadku przyjechali strażacy, policja i dwie karetki. Ci pierwsi, czym
prędzej wyciągnęli bruneta z rozbitego samochodu. Jedyne, co w tej chwili była w
stanie dostrzec, to czarne włosy i dużą ilość krwi na całym jego ciele. Ułożono
go na noszach, założono mu maskę tlenową i wsadzono do karetki, która szybko
odjechała. Dopiero w tym momencie dotarło do niej, że klęczy na ziemi, a z jej
oczu obficie płyną łzy. Miała ochotę krzyczeć z rozpaczy, bezsilności, strachu.
-Muszę... - chciała wstać, gdy poczuła mocny uścisk na
ramieniu, a po chwili ktoś postawił ją do pionu.
-Zna go pani? - zapytał funkcjonariusz policji.
-To Sasuke... Muszę mu pomoc! - wykorzystując chwilowe
zaskoczenie mężczyzny, wyrwała się i zaczęła biec do szpitala. W duchu
dziękowała, że miała na stopach płaskie buty. Nie zwracając uwagi na światła,
przebiegła przez przejścia dla pieszych i jak burza wpadła do szpitala. Jeden z
pielęgniarzy, domyślając się, o co chodzi, wskazał jej drogę na salę, do której
przewieziono Sasuke. W głowie ciągle huczała jej jedna myśl: 'Mamy mało ludzi.
Jesteś potrzebna'.
-Sakura, tutaj! - usłyszała głos Tsunade. Na końcu korytarza
zauważyła blondynkę - Mamy krytyczny przypadek! Jest z nim naprawdę źle - nie
chcąc słyszeć nic więcej, szybko weszła na salę operacyjną. Niestety tak
szybko, jak się tam znalazła, tak samo szybko została wyprowadzona przez
pielęgniarzy. Widząc stan bruneta, zrobiło się jej słabo i była zmuszona
opuścić pomieszczenie. Zanim straciła przytomność usłyszała jeszcze, jak
Tsunade każe sprowadzić dwóch lekarzy oraz wezwać Ino z Hinatą. Potem
zapanowała ciemność.
*
-Sakura,
pamiętasz, co się stało? - zapytała blondynka, patrząc niepewnie na swoją
uczennice. Nie chciała do tego wracać, jednak musiała oznajmić jej, w jakim
stanie jest jej ukochany. Podczas "snu" zielonookiej rozmawiała z jej
matką i dowiedziała się wszystkiego. Po zadaniu tego pytania w oczach młodej
kobiety pojawiły się łzy, które po chwili spłynęły po jej policzkach.
-On... Miał wypadek... To moja wina... I nawet nie mogłam mu
pomóc! - szloch wstrząsnął jej ciałem. Tsunade spojrzała pytająco na siedzącą
pod oknem Kiyo, a gdy ta skinęła głową, blondynka objęła mocno dziewczynę.
-Nie twoja wina. Nie możesz sobie tego wmawiać, Sakura -
mruknęła pani Haruno i usiadła obok córki, tulącej się do jej koleżanki.
-Gdybym wyszła później ze szpitala... gdybym nie uciekła ze
swojej zmiany, to nic by się nie stało... - mruknęła i odrywając się od
starszej kobiety, położyła się na łóżku - To moja wina!
-Spokojnie Sakura... Nie możesz się denerwować w tym stanie.
Pamiętaj, że nosisz w sobie dziecko... jego dziecko. Musisz teraz dbać o was
dwoje.
-Co... co z nim jest? - zapytała zaciskając swoje dłonie na
pościeli. Gdy tylko ujrzała go w samochodzie, wyobraziła sobie, jak mówi mu o
ich dziecku. Myślała, że będzie dobrze, a tymczasem los snów pokrzyżował jej
plany.
-Jego stan jest kiepski, jednak stabilny...
-Ja już wiem, co znaczy "stabilny"... Nic się nie
zmienia - zapytała, a raczej stwierdziła niepewnie i spojrzała w oczy swojej
mentorki.
-Zapadł w śpiączkę. Nie wiem, jednak dlaczego. Przy takich
obrażeniach nie powinno się tak dziać... - zielonooka westchnęła głośno - Ma
złamaną lewą nogę. Lekarze namęczyli się, ale złożyli ją w całość. Dodatkowo ma
złamanych kilka żeber i obojczyk. No i wstrząs mózgu. Nie rozumiem gdzie
uderzył głową w takiej sytuacji. W każdym razie najważniejsze, że kręgosłup
szyjny, jak i centralny ośrodek nerwowy nie zostały uszkodzone.
-Czy coś jeszcze? - zapytała po chwili ciszy, Kiyo.
-Gdy się wybudzi, będzie musiał przejść rehabilitację. Może
mieć kłopot z poruszaniem nogą, ponieważ tylko cudem udało się ją
"naprawić" - mruknęła blondynka, robiąc cudzysłów w powietrzu - Teraz
musimy czekać, na jego przebudzenie. Sądzę Sakura, że powinnaś wziąć sobie
jeszcze kilka dni wolnego i czasami posiedzieć przy nim.
-Popieram. Nikomu teraz w takim stanie nie pomożesz. Poza
tym, nie raz zdarzało się, że śpiączka była ucieczką od problemów. Może Sasuke
od czegoś ucieka. Siądź przy nim, mów do niego. Kto wie... może zadziała?
-Same w to nie wierzycie - westchnęła cicho i znów usiadła -
Mogę teraz iść do niego?
-Odpocznij jeszcze... Prześpij się, a jutro z samego rana
zaprowadzę cię do jego sali - po tych słowach kobiety ucałowały ją w czoło i
wyszły. Sakura została sama. Mogła sobie to wszystko na spokojnie wreszcie
przemyśleć.
*
Obudziła
się z głośnym krzykiem. Oblana zimnym potem. Śniło jej się, że leżała na kocu,
na zielonej łące razem z Sasuke. Brunet gładził jej okrągły brzuch i śmiał się.
Całą sielankę nagle przerwał pisk opon, po którym sceneria zmieniła się
diametralnie. Zobaczyła Sasuke leżącego w kałuży krwi. Był martwy.
Jej
krzyk postawił na nogi wszystkich obecnych w sali. Jak przez mgłę dostrzegła
Ino z Hinatą, Naruto z Shikamaru, Mikoto, Tsunade oraz swoich rodziców. Ryu
siedział najbliżej niej i to on, jako pierwszy objął ją i starał się ją
uspokoić. Gdy tak ją kołysał w swoich ramionach, Tsunade wezwała pielęgniarkę.
Z jej pomocą po chwili Sakura zasiadła na wózku, a następnie w asyście
blondynki została przewieziona do gabinetu Shizune. Musiały sprawdzić stan dziecka.
Ulgę przyniosła informacje, że na szczęście wszystko jest w porządku. Gdy po
kilkunastu minutach znów znalazła się na korytarzu, ziewnęła głęboko. Była
zmęczona, chciało się jej spać. I pomimo tego, że całym sercem pragnęła znaleźć
się przy Sasuke, to wiedziała, że jemu nie pomoże, za to miała pełną
świadomość, że musi ze wszystkich sił dbać o dziecko. Gdy tylko na powrót
znalazła się w sali, w której się ocknęła, Tsunade wyrzuciła wszystkich i
pozwoliła jej spokojnie odpocząć.
*
Kiedy
pierwszy raz zobaczyła go po wypadku, była przerażona. Sasuke leżał na
szpitalnym łóżku blady, podłączony do różnych aparatur, cały w bandażach.
Mówiła do niego, błagała, aby się obudził. Przepraszała go za błędy, za to, że
nie potrafiła mu pomóc. On jednak nie reagował na nic. I tak, na siedzeniu przy
nim, mijał jej czas. Sekundy zmieniały się w minuty, minuty w godziny, godziny
w dni, dni w tygodnie, a tygodnie w końcu przybrały postać miesiąca. Minął
miesiąc od wypadku. Zielonooka każdego dnia przebywała przy nim od rana do
wieczora. Później jechała do domu, gdzie spędzała noc i znów bladym świtem
wracała do szpitala. Nie chciała opuszczać go ani na moment, jednak musiała
myśleć także o dziecku. Musiała o siebie dbać, aby w ciąży nie pojawiły się
żadne komplikacje. Z każdym dniem jednak coraz bardziej się martwiła. Tsunade
powtarzała, że wszystko powinno być dobrze, że niebawem Sasuke powinien się
wybudzić.
Minął
miesiąc i dwa tygodnie. Była już w jedenastym tygodniu ciąży. Siedziała akurat
w sali Sasuke ze swoją matką, która przyniosła jej obiad. Przyjaciele zawsze
dostarczali jej posiłki, ponieważ ona nie chciała opuszczać sali w ciągu dnia.
Chciała być przy nim, gdy się wybudzi. I miała nadzieję, że nastąpi to
niebawem. Miała mu tyle do powiedzenia. Tak bardzo chciała przeprosić go za
wszystko.
-Co zamierzasz zrobić, gdy już się obudzi? - głos Kiyo
wyrwał ją z zamyślenia. Przez chwilę znów panowała cisza.
-Przeproszę go. Wyjaśnię sobie z nim wszystko... A potem
powiem mu o dziecku - wyznała z uśmiechem. Była pewna, że skoro przyjechał do
Tokio i do tego uśmiechał się do niej, to znaczy, że chciał jej wybaczyć.
Pragnęła tego całym sercem.
-Skąd taka zmiana? - kobieta była wyraźnie zaskoczona
planami córki. Jeszcze w Fukuoce zapewniała, że on nigdy nie dowie się o dziecku.
-Nie potrafię bez niego żyć. Po prostu muszę mieć go przy
sobie! - zapewniła z uśmiechem.
-Bardzo się... - w tym
momencie po sali rozniósł się dźwięk telefonu - Wybacz Saku. Muszę odebrać - po
tych słowach kobieta wstała i wyszła z pomieszczenia na szpitalny korytarz.
Zielonooka natomiast nie czekając długo, podniosła się z krzesła ustawionego
przy stoliku przy ogromnym oknie i ruszyła w stronę łóżka, na którym od tak
długiego czasu przebywał jej ukochany. Nachyliła się i delikatnie musnęła jego
czoło. Następnie z lekkim uśmiechem opadła na krzesło i złapała mężczyznę za
dłoń.
-Sasuke... Nie możesz mnie, nas wszystkich zostawić. Musisz
do nas wrócić. Wszyscy cię potrzebujemy. Wiem, że pewnie się odgrywasz na mnie,
za to, jak cię zraniłam, ale proszę... przestań! Wiem, że nie powinnam cię
szantażować, ale jeśli odejdziesz, to nie wybaczę sobie tego. A chyba nie
chcesz mieć mnie na sumieniu, prawda? - zaśmiała się, kończąc swój monolog.
Miała tego dnia wyjątkowo dobry humor. Liczyła na jakikolwiek odezw, jednak nie
doczekała się. Znowu. Puściła jego dłoń, oparła się wygodnie o oparcie krzesła
i zaczęła gładzić swój brzuch. Wciąż jeszcze praktycznie niewidoczny.
-Same problemy z tymi facetami... Mam nadzieję słoneczko, że
będziesz dziewczy... - urwała, słysząc, jak aparatura zaczęła wydawać
nieregularny dźwięk. Zaskoczona spojrzała najpierw na urządzenie, a później na
Sasuke. Miał szeroko otwarte oczy i wpatrywał się w jej dłonie zaciśnięte na
bluzce, na brzuchu.
-Sa... Saku... - wychrypiał. Sakura, czym prędzej złapała
szklankę z wodą, która stała na stoliku obok i ze słomką przystawiła ją
brunetowi do ust. Zachłannie pociągnął kilka łyków, nie odrywając od niej
swojego przenikliwego spojrzenia.
-Obudziłeś się... Dzięki Bogu! - mruknęła, odstawiając szklankę.
Wiedziała, że musi powiadomić Tsunade o tym, że pacjent się wybudził, jednak
najpierw chciała z nim porozmawiać.
-Ty... ty jesteś... - odchrząknął kilka razy. Znów spojrzał
na jej brzuch. Odruchowo położyła tam dłonie. Była zła, że zastał ją w takiej
chwili. Zamierzała powiedzieć mu o dziecku dopiero, gdy wszystko sobie
wyjaśnią.
-Tak Sasuke... - westchnęła zrezygnowana - Jestem w ciąży.
Sasuke to... - nie wiedziała, jak ma powiedzieć mu, że to jest jego dziecko.
Brakowało jej słów.
-Cóż... Ojciec musi być najszczęśliwszym facetem pod
słońcem, prawda? - zapytał, tym samym wybawiając ją z opresji. Dzięki jego
pytaniu, wpadła na pomysł.
-Tego nie wiem... Ty mi powiedz - oznajmiła z uśmiechem.
-Nawet nie znam...
-Jesteś szczęśliwy? Najszczęśliwszy pod słońcem? - mruknęła
cicho, a jej policzki pokryły się delikatnym rumieńcem. Patrzyła jednak
dzielnie w jego szeroko otwarte z szoku oczy. Po sali roznosiło sie jedynie
ciche pikanie aparatury, które po chwili wydało jeden przeciągły dźwięk.
Przerażona spojrzała na urządzenie, a później na wciąż nieruchomego bruneta.
Czym prędzej doskoczyła do niego i uderzyła go w twarz, aby go ocucić.
Mężczyzna głośno nabrał powietrza. Serce zaczęło ponownie pracować normalnie.
-Cholernie czuły sprzęt! Oddychaj Uchiha! Chyba nie chcesz
umrzeć w takiej chwili - zganiła go, wzdychając ciężko.
-Co? - zapytał nie bardzo wiedząc, o co chodzi - Chcesz
powiedzieć, że ono jest... Że my...
-Tak Sasuke! Wpadliśmy od razu przy pierwszym podejściu. To
twoje... nasze dziecko - powiedziała z dumą. Wreszcie to wyznała. Wręcz
rozpierała ją radość.
-Ale przecież ty masz narzeczonego! - niemal wykrzyknął, po
czym zaczął kaszleć. Znów podsunęła mu szklankę z wodą.
-Chciałam z nim zerwać, od kiedy powiedziałeś mi, że ci się
podobam. Podczas wizyty u moich rodziców byłam już święcie przekonana, że ty
jesteś tym, którego kocham. Poza tym... - westchnęła, wracając do
nieprzyjemnych wspomnień - Po powrocie do Tokio, złapałam go na zdradzie. I to
już był definitywny koniec.
-Czyli...
-Czyli jestem samotną kobietą w ciąży - uśmiechnęła się
szeroko - Kocham cię Sasuke. I chce być tylko z tobą - w jej oczach pojawiły
się łzy.
-Chciałem zgrywać twardziela i podręczyć cię trochę, ale
chyba nie mógłbym tego zrobić - zaśmiał się z jej naburmuszonej miny - Kocham
cię. Ciebie i nasze maleństwo - chciał dotknąć jej brzucha. Naprawdę był
najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Z wielkim trudem podniósł się i usiadł.
Wszystko go bolało.
-Powinieneś leżeć! - zaprotestowała, widząc grymas bólu na
jego twarzy. Wstała z krzesła i przysiadła na brzegu jego łóżka - Tsunade nas
zamorduje, jak się dowie, co ty wyprawiasz. Powinnam po nią iść, żeby cię
zbadała... - niespodziewanie posmutniała - Nie byłam w stanie ci pomoc.
Spanikowałam! Sasuke...
-Oj zamknij się już, Haruno! - mruknął i mobilizując
wszystkie swoje siły, przeniósł swoje dłonie na jej brzuch i oparł czoło o jej.
Patrząc jej w oczy, uśmiechnął się delikatnie. Sakura wsunęła dłonie w jego
włosy - Byłem taki szczęśliwy, gdy cię zobaczyłem. Zapomniałem, gdzie jestem. I
tylko narobiłem problemów. Czuję się okropnie z tego powodu - wyznał szczerze.
-Przestań! Ja nie potrafiłam ci pomoc. Na sali operacyjnej
zemdlałam, bo nie mogłam patrzeć na ciebie w takim stanie...
-Teraz to ty skończ... - objął ją w tali i przytulił mocno -
Mam pomysł! Zapomnijmy o tym, co było. O całej naszej przeszłości...
-Sasuke - mruknęła cicho, lekko odsuwając się od niego.
Każdy jej ruch był bardzo delikatny. Nie chciała go skrzywdzić.
-No dobra! Może nie o wszystkim, bo to na przykład chce
pamiętać - uśmiechnął się łobuzersko. Zsunął dłoń na jej nogę i zaczął
przesuwać ją powoli w górę, pod spódnice kobiety. Lekko ścisnął jej udo, na co
zielonooka westchnęła. Brakowało jej jego dotyku.
-Nie prowokuj Uchiha! - syknęła, zaciskając zęby. Zrobiło
się jej nagle niezwykle gorąco.
-No wreszcie wróciłaś, Haruno! Jak już wyzdrowieje, to... -
przerwało mu nagłe uderzenie w klatkę piersiową. Tym jednym celnym ciosem
został z powrotem powalony na łóżko. Jęknął głośno z bólu. Przestraszona Sakura
odsunęła się od łóżka na bezpieczną odległość.
-No ja widzę, że nasz piękniś się obudził! I ma się chyba
całkiem dobrze, skoro już obmacuje mój personel! - warknęła blondynka,
trzymając w dłoni jego kartę zdrowia.
-Tsunade! W tej chwili tutaj nie pracuje! - oburzyła się
zielonooka, uważnie przyglądając się zwijającemu się z bólu ukochanemu -
Połamiesz go na nowo, a ja chcę...
-Już ja wiem, czego ty chcesz! Widziałam przed chwilą... A
co do twojej pracy. Skoro się obudził, to wracasz do roboty. Masz ogromne
zaległości - dla podkreślenia swoich słów machnęła ręką, pokazując ogrom pracy,
jaki czekał Sakurę - A teraz jazda mi do Shizune! Czeka na ciebie od godziny!
Ja się natomiast zajmę tobą, pięknisiu.
-Dobrze! Tylko go nie zabij! Powodzenia, Sasuke! Mam nadziej,
że jeszcze zobaczę cię wśród żywych! - zaśmiała się i posyłając mu buziaka,
cała w skowronkach wybiegła na korytarz. Była taka szczęśliwa. Jednak się
ułożyło. Wrócił do niej. Dowiedział się o ciąży i wyznał jej miłość! Nie mogła
w tej chwili chcieć niczego więcej. Zamykając drzwi od jego sali, usłyszała
jeszcze jego głośny krzyk bólu. Tsunade miała brutalne metody leczenia, jednak
nigdy jeszcze nikogo nie zabiła. Zaśmiała się znów cicho, po czym pognała do
gabinetu Shizune. Później miała zamiar obdzwonić rodziców swoich i Sasuke oraz
przyjaciół i przekazać im jakże radosną dla niej nowinę. Nie miała czasu do
stracenia. Jej życie wreszcie na powrót nabrało kolorów.
*
Siedzieli w jej gabinecie. Minął tydzień od jego
wybudzenia. Wszystko w jej życiu wróciło do normy. Akurat zmieniała opatrunki
na jego głowie, jednocześnie słuchając jego narzekań. Dotyczyły one przede
wszystkim skromnej osoby Tsunade. Blondynka zajmowała się jego rehabilitacją i
sprawdzała stan jego zdrowia. Sakura jedynie zmieniała mu bandaże na głowie i
nodze. Reszta opatrunków zniknęła już drugiego dnia po jego wybudzeniu.
-Jak zwykle przesadzasz - mruknęła, słysząc tą samą śpiewkę
któryś raz z rzędu.
-Wcale nie! Ta kobieta, to zło wcielone! Brutalna, złośliwa,
brutalna, straszna i... - wyliczał na palcach z poważną miną. Natomiast Sakura,
stojąca za nim starała się za wszelką cenę nie wybuchnąć śmiechem.
-Tak wiem... Brutalna! Dotarło to do mnie - mruknęła -
Lepiej nic już nie mów, bo ona jest wszędzie! - zagroziła, chicho chichocząc.
-No w to akurat nie wątpię - oznajmił z pełną powagą - Nawet
dotknąć cię nie mogę, bo pojawia się od razu - na potwierdzenie swoich słów,
odwrócił się na krześle i delikatnie dłonią przejechał po biodrze kobiety. Jak
na zawołanie drzwi się otworzyły i do gabinetu wpadła rozwścieczona blondynka.
Zmierzyła Sasuke nienawistnym spojrzeniem, które on z czystą przyjemnością
odwzajemnił. Sakura natomiast stała w szoku. Nigdy nie zwróciła na ten drobny
fakt uwagi.
-Uchiha zabieraj te łapy z ciała Sakury! I pohamuj swoje
kosmate myśli, bo jak nie, to nikt i nic cię nie uratuje! - brunet chcąc jak
najszybciej pozbyć się Tsunade z gabinetu ukochanej, posłusznie zabrał ręce i
odwrócił się tyłem do zielonookiej. Tak, jak sądził, blondynka natychmiast
wyszła.
-Widzisz?
-Ciekawe, jak ona to robi? - kobieta podrapała się po
brodzie w geście zamyślenia i zasiadła przy swoim biurku.
-Nie wiem jak, ale ona mnie przeraża. Jeszcze tylko tydzień,
a potem zajmiesz się mną w domu, prawda? - zapytał z nadzieją. Sakura wymusiła
u Tsunade, aby ta pozwoliła się jej zająć rehabilitacją Sasuke, gdy w końcu go
wypiszą ze szpitala.
-Będziesz przychodzić tutaj! - zaprotestowała gwałtownie,
ucinając temat. Już ona wiedziała, jak to wszystko będzie kończyć się w domu. W
szpitalu musieli się hamować, a w domu mieli ogromne pole do popisu. Tym
bardziej, że rodzice Sakury wrócili już do swojego domu.
*
Siedziała
w swoim gabinecie, rozkoszując się gorącą herbatą i czekała na Sasuke. Dwa dni
wcześniej został wypisany ze szpitala i teraz pojawiał się tam jedynie każdego
dnia na rehabilitacji. Ćwiczyła z nim każdego dnia pod czujnym okiem,
nieobecnej przy nich Tsunade. Nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem jej mentorka
pojawiała się przy nich zawsze, gdy Uchiha zbliżał się do niej na zbyt małą
odległość. Musieli to jednak przeżyć, jeszcze tylko kilkanaście dni. Pomimo
zdjętego gipsu, brunet wciąż kulał na lewą nogę. Ćwiczenia, jakie
przeprowadzała z nim najpierw Tsunade, a później Sakura miały przywrócić mu
jego dawną sprawność. Oczywiście zamieszkał u niej. Pamięta, jak jednego dnia
wróciła do domu i na środku przedpokoju znalazła całą masę pudełek większych i
mniejszych oraz Suzuki biegającą wesoło po pokojach. Wściekła zaczęła
wydzwaniać do wszystkich po kolei, pragnąc dowiedzieć się, co to ma znaczyć.
-Ani przejść, ani obejść! - warknęła do słuchawki.
-Czyli wszystko dotarło? - zapytał dla pewności pan Haruno -
To rzeczy Sasuke. No i jego pies też tam gdzieś powinien być. Postanowiliśmy
wprowadzić go do ciebie - w końcu wyszło na to, że Ryu wraz z Fugaku, który
kilka dni przed Sasuke opuścił szpital, zaplanowali to wszystko. Naruto z
Shikamaru także maczali w tym swoje palce. W efekcie przez kilka dni żyła w
koszmarnym bałaganie, czekając, aż Tsunade łaskawie wypisze bruneta ze
szpitala. Teraz, gdy jej ukochany zamieszkał z nią i uporządkowali jego rzeczy,
mogła z czystym sumieniem zabrać się do pracy i nie martwić się kwestiami mało
istotnymi.
Siedziała
w swoim gabinecie i czekała na Uchihę, gdy po pomieszczeniu rozszedł się odgłos
pukania do drzwi. Nie odrywając wzroku od dokumentów, zezwoliła na wejście,
myśląc, że to brunet.
-Sakura - jakie było jej zaskoczenie, gdy w drzwiach,
zamiast Sasuke, pojawił się Sai. Nie wiedziała, czego szukał u niej, ale nie
zamierzała pozwolić, aby namieszał jej w głowie. Spojrzała na niego pytająco,
po czym wróciła do wypisywania dokumentów - Nawet mnie nie przywitasz?
-Dzień dobry. Co panu dolega? - wiedziała, że zachowuje się
dziecinnie, jednak nie chciała mieć z nim już nic wspólnego.
-Przyszedłem cię przeprosić za moje zachowanie - westchnął
zrezygnowany - I powiedzieć, że nie jestem zły za moje rzeczy. Rozumiem, że
jesteś na mnie zła...
-Ja wcale nie jestem zła, Sai. Ja ci po prostu ufałam, a ty
mnie zawiodłeś - wyznała, wreszcie podnosząc wzrok z kartek na niego.
-To w takim razie wybacz mi... Ja się zmieniłem... Proszę
cię! Zacznijmy wszystko od nowa - złapał ją niespodziewanie za dłoń i spojrzał
błagalnie w jej oczy. W tym momencie drzwi się otworzyły, a w nich stanął
Sasuke. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że kompletnie nie rozumie, co się
dzieje.
-Przepraszam, Sai - syknęła, wyrywając dłoń z jego uścisku.
Wstała od biurka i podeszła do zdezorientowanego Uchihy - Nie wrócę do ciebie.
Mam kogoś innego, kogo kocham i z kim chcę ułożyć sobie życie - oświadczyła,
łapiąc Sasuke za rękę i posyłając mu delikatny uśmiech - Przepraszam, ale
musisz wyjść.
-Dobra. Rozumiem - spuścił głowę i zaczął kierować się do
wyjścia. Zatrzymał się jednak przy parze - Trafiłeś na cudowną kobietę.
Powodzenia - pokonany opuścił gabinet. Sakura odetchnęła z ulgą, gdy zamknęły
się za nim drzwi.
-Kto to był? - zapytał Sasuke po chwili ciszy.
-Uratowałeś mnie! - uśmiechnęła się do niego szeroko w
podzięce - To był Sai. Mój były narzeczony... Chciał, żebym do niego wróciła.
-Ale nie zrobisz tego?
-Oczywiście, że nie! Sam przecież słyszałeś! - oburzyła się,
a następnie dotknęła swojego brzucha - Poza tym jest ktoś jeszcze, kto nas
łączy.
-No wiem, wiem... Powoli zaczynasz się zaokrąglać, Haruno -
mruknął z łobuzerskim uśmiechem i usiadł na kozetce.
-Zamknij się, Uchiha! - pogroziła mu palcem i nadęła
policzki - Czemu nie masz na sobie dresu, w którym zawsze ćwiczysz? - zapytała,
zauważając w końcu ten drobny problem. Był ubrany tak, jak zwykle.
-Dziś sobie odpuścimy...
-Nie możemy! Musisz szybko wrócić do siebie! Poza tym...
-Porywam cię dziś wcześniej. Załatwiłem już wszystko u Kiyo.
A ona przekonała Tsunade - mruknął z szerokim uśmiechem - Poza tym... Chciałem
ci powiedzieć, że zaczynam pracę w firmie ojca. Itachi przekazał mi połowę
udziałów. Jestem teraz współwłaścicielem.
-Brawo Sasuke! Gratulacje! - pisnęła szczęśliwa i niewiele
myśląc, namiętnie go pocałowała. Ich usta nie były jednak długo złączone,
ponieważ tak szybko, jak do niego doskoczyła, tak samo szybko on ją odsunął. Z
przerażeniem zaczęli nasłuchiwać.
-Ma wolne? - odezwał się w końcu brunet szeptem.
-Pan Jiraiya miał wczoraj urodziny. Może po prostu za dużo
wypiła i dziś umiera? - zastanawiała się na głos. Jeden niewinny dotyk
powodował, że Tsunade od razu wpadała do pomieszczenia, w którym przebywali i
przerywała im. Pocałunki w szpitalu były już w ogóle czymś niedopuszczalnym.
-Nieważne. Pierwszy raz się nam oberwie. Kolejny powód do
świętowania! - wykrzyknął i nie czekając na jej reakcję, porwał ją za rękę. Po
dokładnym zamknięciu jej gabinetu, opuścili szpital.
*
Przez
całą drogę do domu marudziła. Najpierw o to, że nie pozwolił jej prowadzić, a
później dręczyła go pytaniami, dlaczego ją porwał i co będą robić. On jednak
wciąż milczał i zaczynało ją do denerwować. Prawo jazdy dostała kilka dni po
wypisaniu Sasuke ze szpitala. Przyszło do jej domu pocztą. Jak się okazało,
stare zostało zniszczone razem z samochodem, który został skasowany. Dokument
musiał więc zostać na nowo wyrobiony.
-Jestem gruba! - mruknęła płaczliwie, stojąc w samej
bieliźnie pośrodku obszernej garderoby - Przez ten brzuch w nic się pewnie nie
zmieszczę.
-Przesadzasz... Później będzie gorzej - zaśmiał się Sasuke.
Siedział od kilkunastu minut odświeżony i przebrany w wygodnym fotelu i
przyglądał się uważnie ukochanej.
-Nie umiesz pocieszać! - ryknęła na niego. Była zirytowana -
W ogóle nie liczysz się z moimi problemami - warknęła i zrezygnowana usiadła na
podłodze.
-Płaczesz? - zapytał zaskoczony. Jeszcze nie przywykł do jej
wahań nastrojów. Podszedł do niej, usiadł za nią i objął ją od tyłu,
przyciągając bliżej siebie - Ubierz cokolwiek. I tak będziesz wyglądać pięknie
- mruknął do jej ucha, aby załagodzić sytuację.
-Czyli mogę ubrać stary dres? - zapytała. Odwróciła się
lekko, aby móc na niego spojrzeć wielkimi oczami, pełnymi łez.
-No bez przesady - mruknął, lecz zaraz pożałował swoich
słów.
-Jesteś okropny! Wyjdź! - wskazała mu ręką drzwi. Nagle
znalazła się na drugim końcu pomieszczenia - Jak się wybiorę, to cię zawołam! A
teraz mnie zostaw - nie mając nic do gadania, posłusznie opuścił garderobę. Nie
wierzył, że to dopiero początki ciąży. Kobieta natomiast mrucząc wściekle pod
nosem podeszła do jednej z półek. Z wieszaka zdjęła beżową koszulę
oraz zieloną spódniczkę i narzuciła to na siebie. Na stopy włożyła
baleriny, w dłoń złapała torebeczkę i z wysoko podniesioną głową ruszyła na
parter, gdzie czekał na nią Sasuke.
-Tak szybko? - zapytał zaskoczony. Sądził, że poczeka na nią
co najmniej godzinę. A tu taka niespodzianka!
-Możesz marudzić i mówić, co chcesz, albo po prostu
zabierzesz mnie tam, gdzie zamierałeś - nie mając zamiaru doprowadzić do
kolejnej kłótni, po prostu cmoknął ją w policzek, złapał za dłoń i wyprowadził
przed dom.
*
Szli,
szli i szli. A końca drogi nie było widać. Zastanawiała się, skąd Sasuke znał
tą trasę. Ona często chodziła tędy, gdy miała gorszy dzień i musiała pomyśleć,
lub dla zabicia czasu, gdy Sai wyjeżdżał na swoje "wystawy". Dziwiła
się brunetowi, że zabiera ją taki kawał drogi od domu. Wciąż jeszcze narzekał
na bolącą nogę, a jednak postanowił zabrać ją w takie miejsce. Po kolejnych
kilkunastu minutach marszu doszli wreszcie na sam szczyt niewielkiego wzgórza.
Na jego środku rosło potężne drzewo wiśni, które powoli przekwitało.
-Uwielbiam to miejsce - szepnęła zauroczona. Sasuke
uśmiechnął się delikatnie i wciąż trzymając jej dłoń, poprowadził ją pod samo
drzewo. Pod pniem leżał rozłożony koc, a na nim stał kosz piknikowy. Sakura
jako pierwsza usiadła, wygodnie opierając się o drzewo. Dookoła nich kwiaty
opadały na ziemię, nadając temu miejscu magii. Kobieta zamknęła oczy, a gdy
znów je otworzyła, zauważyła jedynie czarne oczy Sasuke. Był tak blisko niej,
że prawie stykali się nosami. Wstrzymała oddech i spuściła wzrok. Na jej
policzkach pojawiły się dorodne rumieńce.
-Kocham cię - szepnął. Musiała
się uspokoić i to zaraz. Nie było to jednak takie proste przy tej
niebezpiecznie małej odległości między nimi. Brunet uśmiechnął się, widząc jej
reakcję na tą bliskość. Tęsknił za nią, za jej duszą i ciałem. Pragnął jej, a
ona wciąż mu odmawiała, uparcie twierdząc, że musi odpoczywać po wypadku. Nie
doczekując się żadnych dalszych ruchów z jego strony, odważyła się podnieść
wzrok. Chciała dyskretnie ocenić, czy zauważył jej zakłopotanie. Niestety
wybrała sobie nieodpowiedni moment. Sasuke z lekko przymrużonymi oczami uważnie
się jej przyglądał. To spowodowało, że jej policzki zrobiły się już całkowicie
czerwone. Nie oderwała jednak wzroku od jego twarzy. Starała się zgadnąć, o
czym on w tym momencie myśli. Po chwili patrzenia na siebie w całkowitym milczeniu,
brunet westchnął - Pragnę cię... - jej
pełne, lekko zaróżowione i miękkie usta wygięły się w słodkim, delikatnym
uśmiechu. Zauroczona jego słowami nawet nie zauważyła momentu, w którym powoli
przysunął się do niej jeszcze bardziej. W tej chwili nic jej nie interesowało.
Miała tylko jedną myśl i jedno pragnienie do spełnienia. Jęknęła zrezygnowana i
patrząc mu prosto w oczy, powoli złożyła delikatny pocałunek na jego ustach.
Gdy tylko poczuła te miękkie wargi pod swoimi, świat zawirował jej niebezpiecznie.
Muskała je raz za razem, ale on nie reagował. Bawił się nią, sprawdzając jej
wytrzymałość. W końcu jednak postanowił się zlitować. Sam miał już problem z
powstrzymywaniem się. Odsunął się delikatnie od niej, uśmiechnął się
łobuzersko, a następnie gwałtownie wpił się w jej usta. Pragnął tego. Nie
przerywając pocałunku, objęła nogami jego biodra. Tym samym ich ciała zbliżyły
się do siebie jeszcze bardziej. Całowali się długo i namiętnie dopóki nie
zabrakło im tchu. Po chwili, bardzo niechętnie oderwali się od siebie i
spojrzeli sobie głęboko w oczy. Nie musieli nic mówić. Oboje wiedzieli, czego w
tej chwili pragną najbardziej. Sasuke szybko zdjął z siebie koszulę, po czym
musnął policzek zielonookiej. Następnie delikatnie ułożył ją na kocu i ponownie
wpił się w jej usta. Powoli rozpiął pierwsze dwa guziki jej koszuli i zaczął
obdarowywać jej szyję delikatnymi pocałunkami. Sakura mruczała z przyjemności.
Wplątała swoją dłoń we włosy bruneta, aby przyciągnąć go jeszcze bliżej. Mężczyzna przejechał nosem po obojczyku
zielonookiej, śmiejąc się cicho i rozpinając kolejne guziki jej koszuli,
zjeżdżał pocałunkami coraz niżej. Po chwili jej górne okrycie, razem z
biustonoszem wylądowało na trawie nieopodal nich. Spódnicę, stanowiącą kolejną
przeszkodę do jej nagiego ciała, zdjął jednym sprawnym ruchem, unosząc jej
biodra lekko do góry. Kobieta będąc już w samych majtkach, przejechała
paznokciem po jego torsie, a następnie jednym mocnym pchnięciem, przewróciła go
na plecy i zasiadła na nim okrakiem. Uśmiechnęła się szeroko, po czym zniżyła
się i cmoknęła jego szyję. Schodząc pocałunkami coraz niżej, jednocześnie
odpinała pasek przy jego spodniach.
-Czy to bezpieczne? Możemy? Dziecku nic nie będzie? -
zapytał Sasuke, gdy przejechała językiem od jego pępka, aż po brodę.
-Zgiń, przepadnij, Uchiha! - mruknęła unosząc się na rękach
i patrząc prosto w jego oczy. Potraktował to, jako zgodę na dalszą zabawę.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, a następnie brunet unosząc się lekko,
wpił się w jej usta, jednocześnie okręcając ich tak, że to on znów dominował.
Niewiele myśląc, zdjął swoje spodnie i ponownie ułożył się na kobiecie.
-I co teraz? - zapytał uśmiechając się zawadiacko. Uwielbiał
ją drażnić. Palcem zaczął zataczać kółeczka wokół jej pępka, raz po raz
zjeżdżając niżej i zahaczając o gumkę jej majtek.
-Spadaj, Uchiha...
-Dobra. Już idę - chciał z niej wstać, jednak ta złapała go
z całej siły za włosy i przyciągnęła jego twarz to swojej tak, że stykali się
nosami.
-Nawet się nie waż, zostawiać w takim stanie kobiety w ciąży
- zagroziła ze śmiechem, po czym musnęła jego usta.
-Uwielbiam, gdy robisz się taka władcza - mruknął, a
następnie, czym prędzej pozbył się ich ostatnich części garderoby i wszedł w
nią jednym płynnym ruchem. Ciało zielonookiej wygięło się w łuk, a z jej ust
wymknął się głośny jęk, który zaraz został stłumiony przez gwałtowny pocałunek.
Zaczął się w niej od razu poruszać. Sakura wiła się pod nim z przyjemności.
Sasuke czując, że zbliża się spełnienie, zwolnił ruchy bioder chcąc przedłużyć
ten moment w nieskończoność. Już po
chwili jednak oboje dotarli niemal pod same bramy niebios, obwieszczając
spełnienie głośnym jękiem. Składając jeszcze jeden namiętny pocałunek na jej
ustach, powoli z niej wyszedł i opadł zmęczony tuż obok niej.
Po
chwili odpoczynku doprowadzili się do porządku, zjedli czekający na nich w
koszu posiłek i zgadzając się, że seks w trakcie ciąży to świetna sprawa,
ruszyli wreszcie na dalszą część ich randki. Jak obiecał Sasuke, to będzie
jeszcze lepsze niż to, co przeżyli kilka chwil wcześniej pod drzewem wiśni.
Powoli schodzili ze wzgórza, aby następnie znaleźć się w rozległym ogrodzie
zielonookiej w środku lasu. Wzdłuż ścieżki ustawione były niewielkie lampki,
które oświetlały im drogę. Nawet nie zauważyli, kiedy zapadł zmrok i na niebie
pojawiły się gwiazdy. Szli blisko siebie, trzymając się za ręce.
-Wziąłeś mnie na spacer po moim własnym ogrodzie? To ma być
lepsze od tamtego? - zapytała udając oburzenie. W rzeczywistości cieszyła się,
że zabrał ją w to niezwykle urokliwe i romantyczne miejsce. Wokół nich panowała
cisza, przerywana jedynie cykaniem świerszczy w trawie, kumkaniem żab i
pohukiwaniem sowy.
-Psujesz nastrój - mruknął urażony. Włożył rękę do kieszeni
spodni, jakby czegoś szukając. Nie dane jej było jednak dowiedzieć się co to
takiego, bowiem ni z tego, ni z owego z nieba zaczęły spadać pierwsze krople.
Sasuke niewiele myśląc złapał ją za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę domu.
-Chodź tu! - krzyknęła wskazując na altanę stojącą pod
płotem. Rozpadało się na dobre i nie zapowiadało się, że prędko przestanie.
-Cholerny deszcz! Zawsze musi pokrzyżować mi plany - syknął
Sasuke, patrząc z mordem w oczach na krajobraz poza altaną.
-To chociaż powiedz mi, co chciałeś zrobić - poprosiła,
posyłając mu słodki uśmiech. Brunet westchnął głęboko, zrezygnowany.
-Wiesz, że cię kocham, Haruno? - zapytał ze stoickim
spokojem.
-Taaa. Wiem, Uchiha - mruknęła, nie bardzo rozumiejąc, o co
mu chodzi - I co w związku z tym?
-W związku z tym, chcę
żebyś została moją żoną. Proszę... - uklęknął przed nią na kolano i wyjął z
kieszeni pudełeczko. W środku znajdował się pierścionek z białego złota
diamentem pośrodku - Wyjdziesz za mnie, Sakura?
-Tak - mruknęła mocno wzruszona. W jej oczach pojawiły się
łzy, gdy brunet wsunął pierścionek na właściwy palec. Rzuciła się mu na szyję,
gdy wstał, a następnie objął ją w tali i okręcił się z nią kilka razy wokół
własne osi, jednocześnie łącząc ich usta w kolejnym tego wieczoru namiętnym
pocałunku - Wracajmy o domu - szepnęła, gdy postawił ją na ziemi. Pokiwał
jedynie głową na znak zgody i trzymając się za ręce oraz nie zwracając uwagi na
deszcz, ruszyli biegiem w stronę posiadłości.
*
Zaraz w
sobotę zaprosili do siebie najbliższych członków rodziny oraz przyjaciół. Był
Naruto z Hinatą, Ino z Shikamaru, Itachi z Deidarą, Kiyo z Ryu oraz Mikoto z
Fugaku. Nie zabrakło także Tsunade z Jiraiyą, który ubolewał nad tym, że Sakura
nie wybrała jego. Przyjęcie odbyło się w ogrodzie przy posiadłości Sakury,
czyli w tym samym miejscu, w którym Sasuke się jej oświadczył. Zaręczyny
trzymali w tajemnicy aż do późnego wieczora. Dopiero wtedy poinformowali gości,
że w niedługim czasie zamierzają się pobrać. Termin jak zaznaczyli, był
uwarunkowany drugą rzeczą, a mianowicie ciążą Sakury. Przyszła panna młoda nie
zamierzała na własnym weselu bawić się z brzuchem wielkości kilku piłek.
*
Dwa
tygodnie po przyjęciu zaręczynowym Sasuke zakończył rehabilitację i mógł
odetchnąć z ulgą. Wszystkie tortury, jakie zastosowała na nim Tsunade miały
pójść w zapomnienie. Opuszczając szpital, poprzysiągł sobie, że co by się nie
działo, więcej nie postawi tam nogi. I
miał zamiar tego się trzymać, dopóki nie przypomniał sobie, że za jakiś czas
Sakura będzie rodzić. Kolejne dwa tygodnie minęły na ostatnich przygotowaniach
do ślubu. Były one jednak wyjątkowo niespokojne, pełne przedmałżeńskich kłótni
i wielu problemów. Sasuke zawarł przymierze z Kiyo oraz Mikoto i zabronił
Sakurze mieszać się w przygotowania do ślubu. Niedługo po tym do owego
przymierza dołączyły także Ino z Hinatą. Jedyną kwestią, w jakiej Sakura mogła
wyrazić swoje zdanie, był wybór sukni ślubnej. Wcale jednak jej to nie
pocieszało.
-Miałam takie marzenia, Uchiha! - warknęła jednego razu,
przeglądając katalogi ślubne. Była już w siedemnastym tygodniu ciąży, a co za
tym szło, jej brzuch był już lekko widoczny i nie mogła pozwolić sobie na żadne
udziwnienia - Chciałam mieć piękną suknię, która podkreśliłaby idealnie moją
talię osy! Ale nie! Musiałeś mi zrobić dzieciaka! I wszystkie plany poszły się
paść! - warknęła i rzuciła w niego gazetą.
-Powiedz słowo, a zajedziemy do krawcowej i uszyje ci twoją
własną suknię. Taką, jakiej pragniesz - mruknął zmęczony. Co wieczór ta sama
śpiewka, ta sama kłótnia.
-Nie chcę! Po co mi takie kombinowanie niby? Nie potrzebuję
twojej litości! - najpierw się złości, a później płacze i tuli się do niego
szukając wsparcia. Naruto już nie raz pytał się go, jak on wytrzymuje jej
humorki. Za każdym razem odpowiadał to samo: "To się nazywa miłość".
I tak właśnie było. Miłość trzymała go przy niej i nie pozwalała mu uciec przy
pierwszej lepszej okazji.
*
Wesele
było huczne. Na początku chcieli, aby było skromnie. Niestety nie wyszło. Sama
rodzina Uchiha liczyła bardzo wiele osób, które należało zaprosić. W efekcie
zebrała się ponad setka osób. Zarówno ślub, jak i wesele odbyło się w ogrodzie.
W altanie kapłan połączył ich węzłem małżeńskim, a następnie wszyscy zasiedli
przy specjalnie rozłożonych, okrągłych stołach. Goście bawili się wyśmienicie,
a państwo młodzi mieli okazje poznać wielu członków zarówno jednej, jak i
drugiej rodziny. Przez całe wesele krążyli od stolika do stolika i zabawiali
ciotki, babki i resztę przybyłych rozmową.
-Mogę wreszcie z panią
zatańczyć, pani Uchiha? - zapytał Sasuke kilka minut po drugiej w nocy. Ostatni
raz mieli ze sobą do czynienia, gdy brunet punktualnie o północy, w asyście
donośnego śmiechu gości zdejmował zębami z jej uda podwiązkę, która następnie
wylądowała na głowie przechodzącego i niczego nieświadomego Deidary. Uświadomił
go o tym fakcie dopiero Itachi tłumaczący mu, że teraz powinni zalegalizować
związki partnerskie. Zabawa trwała do samego rana. Później wszyscy zaczęli się
rozchodzić, aż wreszcie pozostali tylko państwo młodzi oraz ich rodzice. Od
razu po odświeżeniu się i przebraniu w piżamy, poszli spać. Wesele było
pięknym, ale i zarazem bardzo męczącym wydarzeniem.
*
Mijały
kolejne tygodnie. Brzuch zielonookiej rósł, a jej wahania nastrojów były
wyjątkowo męczące dla Sasuke. Mimo to on wciąż przy niej dzielnie trwał.
Jednego dnia żaląc się przez telefon matce, wpadł na pomysł, aby zabrać Sakurę
na wakacje. W końcu nie mieli jeszcze swojej podróży poślubnej. Mikoto jak
najbardziej go poparła. Zielonooka miała jednak całkiem inne zdanie na ten
temat. Oświadczyła mu bowiem, że w takim stanie nie chce nigdzie jechać, ale
jesli dowie się czego chce, to na pewno mu powie. I w końcu po kilku dniach
cierpliwego czekania, doczekał się. I niekoniecznie był z tego zadowolony.
-Sasuke! Chcę kota! - jej krzyk rozniósł się po całym domu.
Spojrzał na nią zdziwiony. Sądził, że jako wielbicielka psów nie znosi tych
leniwych futrzaków, skłonnych podrapać wszystko i wszystkich swoimi małymi,
jednak jakże ostrymi pazurkami. Uznał więc to za żart.
-Więc ile ich chcesz? - zapytał i śmiejąc się, objął ją
ramieniem. Następnie zaprowadził ją do salonu, gdzie usiedli na sofie.
-Jeden by wystarczył, ale w sumie, jeśli miałby być samotny
- zastanowiła się przez chwilę - To w takim razie chcę pięć!
-Jasne! Zaraz znajdę całą kocią rodzinkę i ci ją sprowadzę
do domu - cmoknął żonę w policzek - Jak ja lubię, gdy dopisuje ci humor.
-Co? - zapytała, nie rozumiejąc, o co mu chodzi - Sądzisz,
że żartuję? - zerwała się na równe nogi.
-A nie? - był w szoku. Nie wierzył, że ona mówi poważnie.
-Nie! - syknęła. Nienawidził, gdy jej nastrój zmieniał się z
minuty na minutę. Raz była szczęśliwa, a kilka chwil później była skłonna
rzucić w niego pierwszym lepszym przedmiotem. "Żadnych dzieci
więcej!" pomyślał zirytowany. Wahania nastrojów Sakury w ciąży były dla
niego największym utrapieniem - Chcę kotki! - krzyknęła, a po jego ciele
przeszły nieprzyjemne dreszcze. Westchnął zrezygnowany i udał się na piętro.
Musiał znaleźć kogoś, kto w trybie natychmiastowym załatwi mu kociaka.
*
Teraz
miał za swoje! Uległość kobiecie nigdy nie popłaca. Kot był gorszy niż jego
właścicielka. Gdy go odebrał od przesympatycznej staruszki, był nim niemal
zauroczony - mała, śliczna, włochata, czarna kuleczka śpiąca spokojnie w
plecionym koszyku. Wystarczyło wsiąść z nim do samochodu, aby okazało się, jak
bardzo mylne było pierwsze wrażenie. Kociak otworzył oczka, wstał, przeciągnął
się, ziewnął, ukazując swoje ostre ząbki i wyskoczył na siedzenie. Przez chwilę
patrzyli na siebie bardzo uważnie. Gdy jednak Sasuke odwrócił wzrok, odpalił
auto i ruszył w drogę powrotną do domu, małe stworzonko swoimi złowieszczymi
pazurkami zaczęło drapać kremową skórę, a następnie wskoczyło na deskę
rozdzielczą i pokręciło się trochę dookoła, aby wreszcie ułożyć się wygodnie i
iść spać. Nieważne ile razy mężczyzna starał się go zrzucić. Ten i tak wciąż
wskakiwał w to samo miejsce i tam się kładł. Do tego zaczął miauczeć, prychać i
drapać bruneta. Sasuke musiał więc zrezygnować, aby nie spowodować kolejnego
wypadku. Najgorsze czekało go jednak na koniec. Ucieszona Sakura czekała już na
niego.
-Cholerne baby - warknął, sam do siebie. Miał sprawić
zielonookiej niespodziankę. A o pomoc w szukaniu kociaka, poprosił nikogo
innego, jak Hinatę. I wszystko się wydało. Kot otworzył jedno oko, ocenił
sytuację dookoła i na powrót oddał się swojemu ulubionemu zajęciu: zasnął.
Drzemka jednak nie trwała długo. Zanim jeszcze Sasuke zgasił silnik, Sakura
otworzyła drzwi i rozejrzała się po wnętrzu pojazdu. Kot wyrwany ze snu wstał,
przeciągnął się, spojrzał najpierw na bruneta, potem na szeroko uśmiechniętą
zielonooką, a następnie jak gdyby nigdy nic zsikał się na deskę rozdzielczą.
Sasuke przeklął głośno, widząc dużą plamę. Ledwo kupił nowe auto, a już jakieś
wredne stworzenie musiało go oblać. Niezrażony złością nowego
"poddanego" kociak, wyskoczył z auta i miaucząc cicho, zaczął się
ocierać o nogi zielonookiej, która z jeszcze większym uśmiechem porwała go na
ręce. Wtulił się w nią i zamruczał z zadowolenia, gdy delikatnie przejechała
dłonią wzdłuż jego grzbietu.
-Maine Coon! Skąd wiedziałeś, że kocham tą rasę? - zapytała,
wyjmując zza pleców czerwoną obróżkę z dzwoneczkiem. Kociak na ten widok zjeżył
się i chciał uciec. Na marne. Brunet nie widział sensu w udzielaniu odpowiedzi
na zadane pytanie. On już doskonale wiedział, że Hinata się wygadała, co do
jego zamiarów - No już dobrze, kiciu! Chodź! Damy ci mleczka! - uradowana
kobieta postawiła zwierzę na ziemi i skierowała się do domu. Kot jednak położył
się na plecach i ani myślał się ruszyć. Prychając i fukając, za wszelką cenę
starał się zrzucić z siebie nowy, dzwoniący nabytek.
-Dobrze ci tak, zarazo! - zaśmiał się brunet przechodząc
obok niego. Kot, jakby rozumiejąc, co się do niego mówi, zerwał się szybko na
cztery łapy i rzucił się do nogi Sasuke, wbijając w nią swoje ostre pazurki.
Uchiha w odpowiedzi złapał go za futro i uniósł do góry - Mam nadzieję, że
rozumiesz, że to oznacza wojnę? - warknął, po czym puścił, wyrywające się
zwierzę, które fuknęło ponownie i następnie uciekło do domu, gdzie wołała już
go Sakura.
*
I
rzeczywiście. Wojna się rozpoczęła. Miku na każdym kroku uprzykrzała mu życie.
Gryzła skarpetki. Drapała gazety. Siadała na nim, gdy ćwiczył. Wchodziła mu na
głowę, gdy siedział przy laptopie, czy starał się pracować i szarpała go za
włosy. Właziła mu pod koszulkę. Wspinała się po jego plecach i nogach. Lizała
go po twarzy, wiedząc, jak on bardzo tego nie lubi. Gryzła jego uszy, gdy
starał się zasnąć. Czepiała się jego stóp i używała ich, jako środka
transportu. Innymi słowy stosowała na nim całą gamę różnych tortur. Rzecz jasna
wszystko uchodziło jej na sucho, bowiem to zawsze on - Sasuke był winny.
Zawsze, gdy chciał jej "przemówić do rozumu" - rzecz jasna, nie było
pewne, czy go posłucha - pojawiała się Sakura i jemu się obrywało, a kot
zyskiwał jego żonę na cały dzień. Najbardziej jednak denerwowało go, gdy kotka
niszczyła wszystko, co stanęło na jej drodze. A on musiał to sprzątać. Nie
chciał przeciążać Sakury, dlatego wszystkie obowiązki spadły na niego. Miku
przestawiała wskazówki starego, niemal zabytkowego zegara; rozwijała papier
toaletowy; bawiła się mydłem, rzucając nim po całym domu; gryzła szczotkę
miotły oraz przenosiła poduszki z jednego pokoju do drugiego. Tak
więc, czego ona by nie zrobiła, on nie mógł się nudzić. Czasami miał wrażenie,
że zachowuje się jak wyjątkowo upierdliwy człowiek, jednak takich sytuacji było
bardzo mało. W jego oczach była po prostu intruzem, który wtargnął do jego
spokojnego, uporządkowanego życia. Ponadto był o nią wyjątkowo zazdrosny.
Sakura cały swój wolny czas poświęcała kotu, a nie jemu. W nocy kotka mogła
spać między nimi. Wiedział oczywiście, że to jej taktyka. Odizolować swoją
panią od swojego "poddanego", który wcale się poddać nie chciał.
Musiał jednak to znosić, aby nie narazić się swojej żonie. Jej wybuchy złości
mogły szybko odebrać mu życie. A on mimo wszystko chciał zobaczyć w przyszłości
swoje dziecko.
*
Kilka
dni po sprowadzeniu kota do domu, odbył się ślub Hinaty i Naruto. Po tym
wydarzeniu Sasuke zawarł z Sakurą układ, który niekoniecznie jej odpowiadał.
Zakładał on bowiem, że po ślubie Ino z Shikamaru zakończy pracę w szpitalu i
pójdzie na urlop. Bardzo się jej to nie podobało, szczególnie, że blondynka
miała wyjść za mąż już dwa tygodnie później. A to miał być dopiero jej
trzydziesty piaty tydzień ciąży (ciąża z medycznego punktu widzenia trwa
czterdzieści tygodni!). Nawet nie zauważyła, kiedy ten czas minął. Z każdym
dniem czuła się bardziej zmęczona, jednak nie widziała przeszkód w dalszej
pracy w szpitalu.
Tak jak
się spodziewała, ślub Ino nadszedł szybciej niżby się spodziewała. Ku swojemu
niezadowoleniu nie pomógł płacz, ani krzyki. Sasuke był nieugięty. I znów
odnowiło się przymierze przeciwko niej. Wszyscy popierali bruneta, a z nią nikt
się nie liczył. Nikt nie brał pod uwagę, że całe dnie przesiaduje sama z kotem.
Sasuke pracował w firmie, jej rodzice tak, jak i rodzice Sasuke wrócili do
swoich domów, Hinata była w podróży poślubnej, a Ino ciężko pracowała w
szpitalu, musząc być na każde skinienie Tsunade. Sakura nudziła się więc w domu
niemiłosiernie. Miku spała całymi dniami, wstając jedynie, aby coś zjeść lub
pobawić się z Sakurą przez kilka bardzo krótkich minut. Później znów zasypiała.
Po kilku dniach zielonooka miała już serdecznie dosyć takiego życia. Licząc, że
zaszantażuje Sasuke, postawiła mu ultimatum. Jeśli nie pozwoli jej wrócić do
pracy, to może zapomnieć o seksie. Niepocieszony, ku jej rozpaczy wolał
zrezygnować z przyjemności, dla jej dobra. Tyle, że ona wcale nie czuła się
dobrze, będąc samotną w domu.
*
Termin
porodu nadszedł niespodziewanie szybko. Była w trzydziestym dziewiątym
tygodniu. Przeczuwała, że rozwiązanie nastąpi przedterminowo, dlatego też
wybłagała u Tsunade szybsze przyjęcie na oddział. Następnego dnia miała więc
zostać ulokowana w szpitalu. Od kilku dni chodziła po całym domu i zbierała
potrzebne jej rzeczy. Ponadto codziennie ktoś u niej był. Każdy jej krzyk,
wołanie, czy nawet mocniejsze kopnięcie malucha powodowały, że Sasuke był
gotowy natychmiast zawieźć ją do szpitala. Panikował, jakby to on miał niebawem
urodzić.
Tego dnia akurat Sasuke zaprosił do nich Itachiego z
Deidarą. Od prawie tygodnia siedział przy niej w domu i zajmował się nią. Wziął
sobie urlop i swoją obecnością oraz przesadnym strachem doprowadzał ją do
szału.
-Napijecie się czegoś? - zapytała, wstając z sofy. Od razu w
jej ślady poszedł Sasuke, zapewne chcąc ją wyręczyć. Powstrzymała go gestem
dłoni - Już ci to mówiłam! Ciąża to nie choroba. Poradzę... - nagle poczuła się
wyjątkowo dziwnie, a dodatkowo po jej udach zaczęło coś obficie płynąć.
'Zaczęło się' przemknęło jej przez myśl. Podniosła wzrok z podłogi na mężczyzn.
Wszyscy trzej byli bladzi jak ściana i z przerażeniem wpatrywali się w obfitą
kałużę pod nią. Westchnęła zrezygnowana i ignorując pierwsze, delikatne jeszcze
skurcze, podeszła do szafki. Chwyciła swój telefon i zadzwoniła do Tsunade, aby
poinformować ją, że niebawem przyjedzie rodzić. Starała się zachować spokój,
jednak nerwy powoli i ją zżerały.
-Uchiha! - ryknęła w końcu, wyrywając go tym samym z szoku -
Jeśli chcesz mieć dziecko, to się rusz! Inaczej pojadę sama, a uwierz mi, że
nie chcesz tego! - gdy Sasuke przebiegł obok niej, westchnęła po raz kolejny -
Żyję z idiotą! - mruknęła do siebie. Nie rozumiała, jak mógł tak po prostu ją
zostawić i pobiec samemu - Wy zajmijcie się domem. I nakarmcie Miku - zwróciła
się do dwóch pozostałych mężczyzn i skierowała się do wyjścia. W drzwiach
dopadł ją Sasuke, przypominając sobie o niej i pospiesznie zaprowadził ją do
samochodu. Już po chwili byli w drodze do szpitala.
*
-Dzięki
Bogu, że ty Itachi, nie będziesz rodził! - mruknął z ulgą Deidara, gdy zostali
już sami w domu - Chyba bym tego nie przeżył!
-Ale to ty jesteś na
dole, debilu! To ty byś rodził! - oburzył się brunet. Przecież to on był tą
męską stroną w ich związku, a nie blondyn.
-No ale...
-Ale racja... Ja bym nie przeżył tego, gdybyś rodził! Wiesz,
że cię kocham, Dei. Moje ty słodkie! - wykrzyknął i pocałował gwałtownie
swojego partnera, przewracając go na sofę.
-Spadaj! Kiedyś to ja będę na górze! - syknął, chcąc go
zepchnąć z siebie. Na marne.
-Chciałbyś! - zaśmiał się Itachi między pocałunkami.
-Przekonamy się? - zapytał, rumieniąc się. Nagle jego wzrok
padł na coś czarnego na stole - Itachi. Ten kot się dziwnie na nas patrzy...
Może nie tutaj?
-Saku chyba się nie pogniewa, jeśli użyjemy jednej z
sypialni w tym domu. Jak myślisz, Dei?
-My... myślę, że nie... - westchnął między pocałunkami.
Dotyk bruneta doprowadzał go do obłędu. Po chwili został ustawiony do pionu i
za rękę pociągnięty na piętro. Jedyne, co usłyszał przed zamknięciem drzwi, to
głośne miauczenie kota. Teraz jednak liczyło się dla nich coś zupełnie innego.
*
Leżała na sali wykończona. Nigdy nie sądziła, że
poród to taka ciężka sprawa. W jej ramionach spoczywało małe zawiniątko.
Urodziła się dziewczynka. Tak, jak Sakura tego pragnęła. Bo w końcu z facetami
jest za dużo problemów. Manami, bo tak ją nazwali, miała czarne włoski i duże
zielone oczy, którymi uważnie przyglądała się Sakurze, jednocześnie ssąc mleko
z jej piersi. Sasuke siedział na krześle obok i z wyjątkowo szerokim uśmiechem
wpatrywał się w ten przeuroczy obrazek. Żadnymi słowami nie mógł opisać uczuć
towarzyszących mu w tej chwili. Radość niemal rozsadzała go od środka.
-To jest... - mruknęła zielonooka, głaszcząc dziecko po
włoskach.
-Coś wspaniałego - dokończył za nią mężczyzna - Wiesz, że
cię kocham?
-Poważnie, Uchiha? - zaśmiała się, chcąc się z nim trochę
podroczyć.
-Jasne, Uchiha! Ciebie i Manami. Najbardziej na świecie, jak
nikogo innego - oświadczył z czułym uśmiechem. Po tych słowach złożył pocałunek
na czole dziewczynki oraz musnął usta żony. Od tej pory żyli już jak w bajkach,
długo i szczęśliwie. I wbrew wszelkim zapewnieniom Sasuke, że więcej dzieci nie
chce, wcale tak długo nie czekali na kolejnego potomka.
~*~
Od autorki:
1. Od samego początku chciałam, żeby opowiadanie było krótkie. Jak się szybko przekonałam, nie wyszło. Pierwotna wersja miała 141 stron w Wordzie. Udało mi się wyciąć aż (lub tylko) 3 całe strony.
2.
Opowiadanie miałam dodać już pod koniec lipca. To też mi się nie udało.
Wena nie rośnie na drzewach, toteż pisało się ciężko. Szczególnie, że
po 50 stronach miałam już tego serdecznie dość.
3. Miała
to być wersja obrazkowa, ale po kilku podejściach zrezygnowałam. Po
prosto albo ja nie umiem, albo Blogger mnie nie lubi. Po prostu obrazki nie chciały się pojawiać, więc je wywaliłam.
4.
Za tydzień kończy mi się wolne i zaczynam studia (rok pierwszy, o
zgrozo!), więc nie wiem jak będzie z pisaniem, ale będę się starać. Mam
już trzy kolejne pomysły, zarysy, czy jak tam to zwał. Nie wiem jeszcze,
za które opowiadanie wezmę się najpierw, ale mogę ręczyć za to, że nie
będą to kolejne słodkie aż do bólu romansidła. Oj nie! Więcej nie
zdradzę...
5. (PUNKT GRATIS!) Z serii Word i wulgaryzmy. Od jakiegoś czasu mój Word podkreśla mi wyrazy wulgarne. Czy wiedzieliście/wiedziałyście, że słowa takie, jak: lody, lasku, spuścić (wzrok) oraz pedał (rowerowy/samochodowy) to wyrazy wulgarne? Natomiast słowa kur*a, czy pierdo*ić wulgarne już nie są? Ot co! Bądź tu mądry xD
Na koniec pozdrawiam wszystkich czytających oraz czytających i komentujących bardzo serdecznie.
Oby do następnej:)
No i może obrazeczek. Może chociaż ten jeden wstawi >.<
Przed Wami: Sakura i Miku <3
Muszę przyznać, że to opowiadanie było genialne!!! Nigdy nie przeczytałam tak długiej historii :D Bardzo Ci dziękuję ;) Nie dziwię się, że tak długo to pisałaś ale naprawdę było warto :) Może piszę trochę nieskładnie ale emocje jeszcze nie opadły :D Już nie mogę się doczekać twoich kolejnych dzieł ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Bardzo dziękuję za miłe słowa! Cieszę się, że Ci się podobało. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy :)
UsuńPozdrawiam!
Niesamowicie piszesz od niemal 3 dni czytam wszystkie twoje opowiadania( jeszcze 1 mi zostało) i może ktoś mi wreszcie do jasnej ciasnej wyjaśni czemu wszystkie blogerki chcą bym szkołę zawaliła ,bo ja nie wiem.Jak mam testy to jak najchętniej pełno notek, a jak testów brak to nowego posta się nie doczekam. No cóż zapraszam na mojego bloga ,, wszystkiegoiniczego.blogspot.com " Pozdrawiam i zapraszam do czytania, dopiero zaczynam ale mam nadzieję że się spodoba :D
OdpowiedzUsuńYuki-chan
Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuń