22 września 2013

Jesteś kierowcą! Sam wybierasz drogi życia! ~ cz.3

                Mruczała cicho z zadowolenia, czując na swoim ciele delikatne muśnięcia. To Sasuke od kilku minut starał się ją obudzić. Całował ją po całym odkrytym ciele, a że wciąż była w samej bieliźnie, to miał duże pole do popisu. Ona jednak nie spała. Rozkoszowała się tym przyjemnym uczuciem. Czuła się cudownie. Nagle jednak usłyszała jego cichy śmiech.
-Długo zamierzasz jeszcze udawać? - pocałował kącik jej ust. Nie sądziła, że tak szybko ją przejrzy. Uchyliła jedno oko i przytaknęła, słodko się do niego uśmiechając. Następnie otworzyła także drugie oko i rozciągnęła się delikatnie - Załatwiłem ci egzamin - oświadczył ze śmiertelną powagą w głosie, a widząc jej przerażoną minę, wybuchnął głośnym śmiechem. Jedna, krótka informacja skutecznie ją rozbudziła. Usiadła na łóżku i wpatrywała się przez chwile w jego oczy, szukając choćby cienia kłamstwa.
-Nie żartujesz? - zapytała. Głos jej lekko zadrżał ze zdenerwowania - Ja tego nie zdam! Przecież za nic...
-Czemu się martwisz? Jeździsz jak zawodowy kierowca! - próbował ją uspokoić i przekonać, że nie ma się czego bać - A poza tym, egzamin masz dopiero za niecały miesiąc - kobieta odetchnęła głęboko z ulgą - Przewidziałem twoją reakcję i dlatego tak późno... Chyba, że chcesz szybciej? - uśmiechnął się zawadiacko.
-Nie! Nie! Nie! - zaprotestowała, żarliwie kręcąc głową - Nie trzeba... Idziesz gdzieś? - zapytała, widząc, jak brunet kieruje się w stronę wyjścia.
-Mam kilka spraw do załatwienia - wytłumaczył, otwierając drzwi - Bądź dziś o dwudziestej pod domem od strony plaży. Zabieram cię w pewne miejsce. Pamiętasz? - ta tylko w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową i na powrót rzuciła się na miękkie posłanie. Sasuke natomiast po opuszczeniu pomieszczenia miał zamiar udać się na parter, jednak po drodze wpadł na Ino i Hinatę, które, jak się okazało, zmierzały do pokoju Sakury. Chcąc dać kobiecie jeszcze trochę pospać, wpadł na pewien pomysł.
-Dziewczyny! Pomożecie mi? - zapytał z szerokim uśmiechem. Te tylko spojrzały na siebie, a następnie znów na niego. Niemal bez zastanowienia zgodnie przytaknęły, śmiejąc się.
*
                Nie wiedziała, jak długo spała jeszcze po wyjściu Sasuke. Była jednak pewna, że spałaby dalej, gdyby nie fakt, że ktoś uparcie dobijał się do drzwi jej pokoju. Leniwie otworzyła oczy, przeciągnęła się niczym kotka i zezwoliła na wejście. Tak, jak przypuszczała, do pomieszczenia od razu wpadły Ino z Hinatą. Dziwiło ją tylko to, dlaczego nie weszły bez zapowiedzi tak, jak miały w zwyczaju. Przez chwile lustrowały dokładnie pomieszczenie, aby następnie zatrzymać swój wzrok na stroju przyjaciółki. Wciąż była tylko w bieliźnie. Ino uniosła brwi do góry, a Hinata zachichotała.
-Jakiś czas temu wychodził stąd Sasuke, a teraz my widzimy cię tu prawie nagą... Czyżby doszło do czegoś, o czym zamierzasz nam powiedzieć? - blondynka usiadła obok zielonookiej i spojrzała na nią z rozbawieniem. Haruno nie mogła uwierzyć, że jeszcze jakiś czas temu Yamanaka byłaby w stanie ją zamordować w podobnej sytuacji.
-Sasuke spędził tu noc... - nie dane jej było dokończyć. Po całym pokoju rozniósł się głośny pisk niebieskookiej. Hinata patrzyła natomiast na nią podejrzliwie. Uspokoiły się jednak bardzo szybko, bowiem Sakura pomachała im palcem z obrączką przed nosem - To prawda, że trochę nas poniosło, jednak do niczego nie doszło - zaśmiała się.
-Dobra, dobra... - mruknęła brunetka, wzdychając głęboko - Mów, co się działo u twoich rodziców i tak dalej...
-No wiec mój tata bardzo polubił Sasuke. Pewnie nie uwierzycie, ale nawet chciał się z nim napić...
-Hola, hola! - krzyknęła Yamanaka, wchodząc w zdanie Sakurze - Samo zestawienie "mój tata" i "Sasuke", w relacji ojciec- partner córki brzmi absurdalnie. A ty tu jeszcze mówisz coś o wspólnym piciu?! Kosmici porwali pana Ryu? - zapytała. Była w szoku. Ojciec Sakury do tej pory odesłał z kwitkiem prawie dwudziestu facetów zielonookiej. Najdłużej wytrzymał z nich wszystkich rzecz jasna Sai, jednak i on nie zyskał przychylności pana Haruno. Wręcz wzajemnie się nienawidzili. A teraz nagle okazało się, że Sasuke dostał zgodę na związek z Sakurą.
-Doprawdy dziwne - poparła Hinata ze śmiechem. Zielonooka opowiedziała przyjaciółkom dokładny przebieg ich wizyty w rezydencji Haruno oraz spotkania z Peinem i Konan. Ino słysząc o zaręczynach pary, była zrozpaczona. Kiedyś skrycie podkochiwała się w bracie Sakury i do tej pory pozostała w niej jakaś cząstka tego uczucia. Dalszej części tej wypowiedzi kobiety słuchały z uwagą, co chwile wtrącając coś od siebie lub śmiejąc sie głośno. Najbardziej mimo wszystko rozbawiła je relacja z wyskoku Sasuke. Nadal nie mogły uwierzyć, że tak po prostu wyskoczył z jadącego samochodu, bo chciało mu się siku.
                Gdy Sakura skończyła swoją opowieść, w pokoju zapanowała cisza. Musiała jeszcze przekazać przyjaciółkom swoją decyzję. Wiedziała, że już raz to zrobiła, jednak wtedy było to pod wpływem złości. Dlatego też teraz czuła silną potrzebę oznajmienia tego raz jeszcze.
-Zrywam z Saiem! To pewne! - wykrzyknęła i spojrzała na blondynkę i brunetkę wyczekująco. Szukała jakichś oznak wściekłości, zawiedzenia, czy innych, podobnych emocji.
-Jesteś pewna? - odezwała się w końcu Hinata, a Sakura odetchnęła z ulgą. Obyło się bez protestów i złości.
-Tak. Jak jeszcze nigdy niczego. Nie byłabym z nim szczęśliwa... Nie kocham go aż tak, żeby wyjść za niego... O ile w ogóle go kocham - wyjaśniła - Rozmowy z wami, z rodzicami, z Konan i Shikamaru uświadomiły mi, że popełniłabym największy błąd w życiu.
-Wiesz, że cokolwiek zrobisz, my i tak będziemy z tobą? - zapewniła Yamanaka, klepiąc przyjaciółkę lekko po policzku. Sakura zaśmiała się na ten gest.
-Tylko żebyśmy potem ciotkami za szybko nie zostały! - mruknęła Hinata.
-Ona ma coś do tych dzieci, co nie Ino? - zapytała Sakura wesoło. Blondynka przytaknęła ochoczo - Może jesteś w ciąży? - białooka tylko w odpowiedzi nadęła policzki. Nie zamierzała tego komentować. Resztę czasu spędziły plotkując i śmiejąc się, nie raz do łez.
*
                Stała i czekała na Sasuke. Jak się mogła spodziewać, gdy tylko wydało się, że idzie na randkę, Ino z Hinatą wywróciły jej szafę do góry nogami w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. Cały proceder zajął im prawie godzinę. W końcu i tak zgodnie stwierdziły, że zestaw wybrany na początku, składający się ze zwiewnej sukienki oraz sandałów, jest najlepszy i pozwoliły jej się przygotować do wyjścia. Po tym bardzo szybko się ulotniły. A teraz na miejscu była trochę przed czasem, dlatego usiadła na schodkach werandy i czekała. Punktualnie o godzinie dwudziestej w zasięgu jej wzroku pojawił się Sasuke. Z lekkim uśmiechem, stanął przed nią.
-Gotowy? - zapytała, wstając. Wreszcie była wyższa od niego. Nie dość, że w obcasach, to jeszcze na schodkach. Uśmiechnęła się tryumfalnie.
-Tak... - mruknął i wyciągnął zza pleców swoją rękę, w której trzymał duży bukiet kwiatów.
-Kwiaty? - zapytała, patrząc uważnie na podarunek. Pierwszy raz wręczał jej coś takiego.
-Hej! Po prostu je weź, okay? - powiedział, podchodząc bliżej z wciąż wyciągniętą przed siebie ręką. W końcu Sakura odebrała bukiet od niego, a następnie rzuciła się mu na szyję, gwałtownie całując go w usta. W efekcie przewrócili się do tyłu na piasek. Leżeli tak przez chwilę, całując się i śmiejąc miedzy muśnięciami. Ot spontaniczna pieszczota, sprawiająca obojgu tyle radości. W końcu jednak oderwali się od siebie. Zielonooka wstała pierwsza, a zaraz po niej to samo uczynił brunet. Po chwili szli już za rękę po drewnianym deptaku, w kierunku całkowicie nieznanym zielonookiej. Na początku męczyła Sasuke, chcąc poznać cel ich podróży. On jednak nie zamierzał nic jej mówić. Gdy wreszcie dotarli na miejsce, Sakura stanęła jak słup soli. Znajdowali się na polanie, na wzgórzu. Na środku rosło potężne drzewo wiśni, a pod nim leżał koc oraz kosz piknikowy.
-Zapraszam - Sasuke złapał ją za dłoń i poprowadził do miejsca, w którym usiedli - Na co masz ochotę? Wybór wprawdzie niewielki, ale myślę, że ci się to spodoba - powiedział, wyjmując z kosza półmisek z truskawkami, bitą śmietanę oraz roztopioną czekoladę.
-Kiedy ty to wszystko zrobiłeś? - zapytała zaskoczona. On tylko uśmiechnął się szeroko. A ona już wiedziała. Od początku wydawało jej się dziwne, że jej dwie przyjaciółki uciekły, gdy tylko wybrały jej strój - A to małpy... - mężczyzna uciszył ją, podtykając jej pod nos truskawkę oblaną czekoladą. Ugryzła kawałek, a on zjadł resztę. 
-To mi się podoba - mruknął, kładąc się na kocu. Sakura ułożyła się obok niego. Tak leżąc zajadali się truskawkami. Miedzy nimi panowała cisza, zakłócona jedynie cykaniem świerszczy. Nie przeszkadzało im to. Wystarczyło im same przebywanie w swojej obecności. Nie potrzebowali słów. Rozumieli się i bez nich. Gdy zapadł zmrok, wpatrywali się w gwiazdy, które rozbłysły na niebie. Lekki wiatr owiewał kołysał źdźbłami trawy. Byli tylko oni i wszechobecna natura.
-Chyba cię kocham, Sakura - panujący dookoła spokój przerwało ciche wyznanie bruneta. Na odpowiedź nie czekał długo. Zielonooka usiadła na nim okrakiem, a następnie schyliła się i musnęła czule jego usta - Nieeee... Ja na pewno cię kocham - szepnął, kiedy oderwali się od siebie. Kobieta wciąż na nim siedziała i uważnie wpatrywała się w jego czarne oczy.
-Znamy sie dopiero trzy tygodnie...
-Wiem... Rozumiem... Nie musisz... - mruknął lekko zawiedzony. Liczył, że ona odwzajemni jego uczucia. Niespodziewanie usłyszał jej śmiech. Nie rozumiał, o co znów jej chodzi. On wyznaje jej miłość, a ona się z tego śmieje.
-Dałbyś mi skończyć - oburzyła się, a po głębokim wdechu, dodała - Też cię kocham. Na pewno! - po raz kolejny ich usta złączyły się w upragnionym pocałunku.
*
                Od kilkudziesięciu minut leżała na łóżku i bujała w obłokach. Myślała o poprzednich dniach, o chwilach spędzonych z Sasuke. Wspominała ich pierwsze spotkanie - bawiło ją to, że zakochała się w mężczyźnie, którego uznała na początku za geja. Przypominała sobie ich kłótnie oraz pocałunki. Sama nie zauważyła, kiedy negatywny stosunek do jego osoby wyparował niczym kamfora. Pomimo początkowych obaw, teraz cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Wprawdzie znali się krótko, jednak ona była pewna, że jemu może zaufać. Wierzyła, że jej nie zrani. Nie interesowała jej jego przeszłość. Pokochała go za to, jakby był w stosunku do niej i do przyjaciół. Wolała nie roztrząsać dawnych czasów i skupić się jedynie na teraźniejszości.
                Po raz kolejny przejechała dłonią po zimnym już miejscu, na którym powinien leżeć brunet. Nie było go. Budząc się, liczyła, że tak, jak poprzedniego poranka przywita ją delikatnymi pocałunkami. Niestety musiała obejść się smakiem. Podniosła się do siadu, następnie przeciągając się jak kotka. Przez chwilę w pokoju panowała idealna cisza. Zerknęła na wyświetlacz komórki, aby sprawdzić godzinę - było po dziewiątej. Zdziwiła się nie słysząc żadnych innych dźwięków, poza tykaniem zegara, wiszącego nad jej głową. Zazwyczaj o tej porze w sobotę w domu grała głośno muzyka, ktoś tłukł się w kuchni, jeszcze ktoś inny odkurzał. Teraz cisza była niemal idealna. Lekko zirytowana tym spokojem, wstała z łóżka i udała się do łazienki. Tak szybko, jak zniknęła za drzwiami, tak szybko wróciła z powrotem do pokoju. Patrząc przez okno, podeszła do szafy. Na zewnątrz była piękna pogoda. Bez zastanowienia złapała szorty, top oraz żółte trampki i weszła na powrót do łazienki.
                Po odświeżeniu się i ubraniu, zeszła czym prędzej na parter chcąc wybadać przyczynę dziwnego i niespodziewanego spokoju, panującego w całym domu. Na korytarzu nie zastała nikogo. W salonie też wiało pustkami. Dopiero w kuchni natknęła się na oznaki życia. Przy stole siedzieli narzeczeni i pili kawę, zajadając się kanapkami z serem i szynką.
-Chcesz? - mruknęła Ino z pełnymi ustami, widząc w progu przyjaciółkę. Sakura kiwnęła twierdząco głową. Truskawki na kolację nie zadowoliły jej żołądka. Była głodna.
-Gdzie są wszyscy? - zapytała siadając przy stole i biorąc z talerza jedną kanapkę.
-Naruto gdzieś wybył z Hinatą, a Sasuke nie widziałam od rana...
-Znam cię już kilka dobrych lat i wiem, ze w tej chwili kłamiesz! - mruknęła zielonooka, uważnie przypatrując się blondynce. Widziała, jak chciała zaprotestować, dlatego uśmiechnęła się pobłażliwie i zwróciła się do Nary - Shika! Powiesz mi prawdę?
-Jakie to kłopotliwe - westchnął, wstając - Z Naruto i Sasuke spotykam się za pół godziny na mieście, a Hinata dorwała jakąś starą koleżankę i spędza z nią czas - wyjaśnił - Ja muszę się zbierać...
-Cały dom dla nas - wyśpiewała blondynka z szerokim uśmiechem, gdy jej narzeczony opuścił kuchnię. Sakura zmierzyła ją podejrzliwym spojrzeniem, jednak postanowiła nie dociekać. Nie wierzyła w ani jedno ich słowo, jednak stwierdziła, że jeśli to coś ważnego to i tak prędzej, czy później się tego dowie - Co powiedz na plażę? - z zamyślenia wyrwała ją rozradowana przyjaciółka, zmywając talerz, na którym jeszcze jakiś czas temu leżały kanapki oraz kubki po kawie.
-Jasne... - po chwili rozeszły się do swoich pokoi, gdzie przebrały się w stroje kąpielowe. Słońce jak na koniec kwietnia, grzało wyjątkowo mocno, a one nie zamierzały marnować takiej pogody na siedzenie w domu. Czym prędzej, więc znalazły się na piaszczystej plaży i pozwoliły promieniom słońca, muskać ich blade jeszcze po zimie ciała.
*
                -Kochasz go? - zapytała blondynka, odrywając wzrok od grubej powieści i kierując go w stronę zdziwionej zielonookiej. Cisza, która zapadła po zadaniu tego pytania, nie trwała długo. Sakura uśmiechnęła się szeroko i usiadła przodem do morza.
-Tak. Jestem tego pewna - zaśmiała się. Yamanaka przybrała tą samą pozycję co ona, odkładając książkę na bok - On wczoraj także wyznał mi miłość... - uśmiech na jej twarzy jeszcze bardziej się powiększył. Niemal promieniowała z radości.
-Wierzysz mu?
-Jak nikomu innemu! - zapewniła - Jestem pewna, że to nie jest żadna wakacyjna miłość. Czuję, że to jest moja druga połówka!
-Spałaś z nim? - odezwała się znów po chwili ciszy. To pytanie nurtowało ją ze wszystkich najbardziej. Zastanawiała się, czy jej przyjaciółka będzie skłonna oddać się Sasuke, skoro tak bardzo się uparła, że go kocha.
-No jak na przesłuchaniu - zaśmiała się ironicznie, po czym dodała - Nie.. Nie spałam z nim... Wciąż mam to - pomachała blondynce przed nosem lewą dłonią. Na jednym z palców wciąż znajdowała się prosta, srebrna obrączka.
-Nigdy nie chciałaś go zdjąć? - zapytała odsuwając od swojej twarzy rękę przyjaciółki - Dla mnie taki pierścionek byłby jak głaz... Znaczy no...
-Rozumiem Ino! - zarumieniła się nieznacznie - Sama nie wiem - mruknęła smętnie.
-To twoje życie, Sakura... Ty decydujesz, co zrobisz... A teraz cicho... Opalam się! - zaśmiała się, kładąc się na powrót na kocu i zamykając oczy, aby słońce jej nie raziło. Sakura natomiast wciąż siedziała i wpatrywała się w obrączkę.
*
                Obracała ją powoli na palcu, tak, że obrączka powoli wznosiła się w stronę paznokcia. Trwało to tak długo, aż w końcu sunęła się. Sakura ułożyła ją na środku dłoni i znów przez dłuższą chwilę się jej przypatrywała. Wciąż jeszcze nie wiedziała, czy podjęła właściwą decyzję, jednak z każdą kolejną chwilę czuła pewną wolność, wynikającą z pozbycia się tej swoistej oznaki "zniewolenia". Nie czekając dłużej, zrobiła duży zamach i po chwili do jej uszu doszedł plusk wody. Teraz nie mogła już zmienić zdania. Leżąca obok niej Ino, otworzyła jedno oko i zerknęła na nią. Haruno w tym jednym oku przyjaciółki dostrzegła nieme pytanie, na które czym prędzej postanowiła udzielić odpowiedzi.
-Głaz poszedł na dno - uśmiechnęła się delikatnie, wskazując dla potwierdzenia swoją dłoń, której w tej chwili już nic nie zdobiło. Obrączka pływała już gdzieś w morzu, a pierścionek zaręczynowy od Saia był schowany głęboko w jej walizce.
-Tylko oby z umiarem i bez dzieciaków, póki co! - Sakura w odpowiedzi mruknęła coś niezrozumiałego i nadęła policzki. Po chwili obie wybuchnęły niepohamowanym śmiechem, zerwały się na nogi i pobiegły do morza.
                Późnym popołudniem Ino oświadczyła zielonookiej, że zaplanowała babski wieczór. Powiadomiła ją, że wcześniej rozmawiała z Hinatą i białooka załatwiła pokój w hotelu i miała wszystko przygotować. Wolała być z daleka od mężczyzn. Uparcie twierdziła, że oni tylko by im przeszkadzali. W efekcie zaczęły się szykować.
-Nie lepiej ubrać coś luźnego? Albo chociaż bardziej wygodnego? - mruknęła zielonooka, gdy Ino wręczyła jej białą, obcisłą sukienkę oraz wysokie szpilki - W ogóle nie rozumiem, po co ta cała szopka...
-Oj nie marudź tylko się przebieraj. Mamy dziś wieczór tylko dla siebie. Hina załatwiła nam apartament. Zobaczysz, że będzie świetnie! Zrobimy sobie sesję! Będzie tak, jak na studiach! - krzyknęła z przesadną według Sakury, ekscytacją. Wreszcie opuściły dom Uzumakiego. Mężczyźni wciąż jeszcze nie wrócili, dlatego przed wyjściem pozamykały wszystkie drzwi i okna. Na podjeździe czekał na nie dobrze im już znany Chevrolet Camaro.
                -Muszę powiadomić Shikamaru, że nie wrócimy na noc. Niech się nie martwią. Ty idź już do pokoju 407. Hinata tam już na nas czeka - oświadczyła blondynka, gdy tylko znalazły się pod hotelem. Jako potwierdzenie swoich słów wyjęła z torebki telefon i wystukała coś na klawiaturce - Po prostu zapukaj. Ona cię wpuści - Sakurze nie pozostało nic innego, jak się poddać i ruszyć na poszukiwanie wskazanych drzwi. Nie trwało to długo. Windą wjechała na czwarte piętro, a następnie przeszła kilka kroków i znalazła się pod wskazanym "adresem". Niepewnie zastukała kilka razy w ciemne drzwi, które uchyliły się nieznacznie. Wewnątrz panował mrok. Przez chwilę w jej głowie pojawił się obraz niczym z horroru. Bohaterka wchodzi do ciemnego pomieszczenia, aby później z niego już nie wrócić. Niepewnie pchnęła drzwi i zrobiła pierwszy krok.
-Hinata! - zawołała cicho, jednak nic się nie odezwało. Gdy znalazła się już w środku, drzwi z hukiem się zamknęły, a ktoś objął ją mocno w pasie. Krzyknęła przerażona, upuszczając torebkę, a serce niemal wyskoczyło jej z piersi. Niespodziewanie usłyszała śmiech Sasuke. Uścisk został poluzowany i zapaliły się światła. Przed nią stał mały okrągły stolik, nakryty czerwono-złotym obrusem. Na nim stał wazon z czerwoną różą oraz świeca.
-Podoba ci się? - zapytał brunet, stając obok niej i obserwując jej reakcje. W odpowiedzi pokiwała twierdząco głową i posłała w jego kierunku delikatny uśmiech. Była w głębokim szoku. Nigdy nie spodziewałaby się po nim czegoś takiego. Sasuke zaprowadził ją do stolika, od którego odsunął krzesło, aby ona mogła na nim usiąść.
-Podoba... - mruknęła, gdy mężczyzna zapalał świecę - Tylko mogłeś mnie tak nie straszyć... Sam to przygotowałeś?
-Nie... - zaśmiał się siadając naprzeciwko kobiety i biorąc do ręki butelkę szampana - Pomogli mi wszyscy. Naruto, Hinata, Shikamaru i rzecz jasna Ino...
-Spiskowaliście za moim plecami! - wykrzyknęła, następnie wybuchając śmiechem - I niczego się nie domyśliłam.
-Wiesz... Chciałem się wykazać... Chciałem, żeby było romantycznie - mruknął, wlewając musujący alkohol do wysokich kieliszków.
-Wczoraj też było romantycznie! Nie musiałeś sprawiać sobie tyle trudu!
-Ale chciałem - zaprotestował z uśmiechem - Zrobiłbym wszystko, abyś była szczęśliwa. Kocham cię i obiecuję ci, że nigdy cię nie opuszczę... - zapewnił. 'Mam taką nadzieję' przemknęło jej przez myśl. Odwzajemniła jednak uśmiech i zabrała się za jedzenie, nałożonego jej przez bruneta dania.
*
                -Chodźmy się położyć - oznajmił uśmiechając się - Idź się przebierz - niejako rozkazał. Jeszcze chwilę temu siedzieli przy stoliku i żywo dyskutując, delektowali się deserem przygotowanym przez Hinatę oraz popijali wino. Wieczór mijał im bardzo miło i romantycznie. Kilka razy tańczyli do wolnej melodii, całowali się, przytulali. Radość i miłość była niemal odczuwalna w całym apartamencie.
-Tak jest! - zakrzyknęła zabawnie salutując. Przez wypity alkohol lekko szumiało jej w głowie, jednak nie była pijana. Była całkowicie świadoma tego, co dzieje się wokół niej.
-Tylko uważaj - poprosił widząc jak lekko się chwieje. Ona jednak nic nie opowiedziała na tą uwagę. Szybko wzięła prysznic, przebrała się w zostawioną najwidoczniej dla niej cienką koszulkę, przeczesała włosy, jak i umyła zęby z nadzieją na pozbycie się alkoholowego oddechu. Gdy opuściła łazienkę od razu skierowała się w stronę sypialni, w której przebywał już Sasuke.
-Wreszcie. Już myślałem, że utonęłaś w wannie i że będę mógł cię ratować. Wiesz... Usta, usta i te sprawy - odłożył telefon na szafkę i podniósł się do siadu, robiąc jej miejsce na dużym łóżku.
-Włączymy TV? - zielonooka usadowiła się koło mężczyzny i odwróciła się w jego stronę, by móc mu patrzeć w oczy.
-Pilot leży na półce, możesz włączyć - oznajmił wspaniałomyślnie, po czym zaśmiał się, gdy ona cicho warknęła.
-Sasu...
-Hm?
-Włącz...
-Nie -powiedział, jednak po chwili sięgnął po pilota, którym załączył telewizor. Na jego nieszczęście, zawsze jej ulegał. Sakura zerknęła na ekran, jednak nie potrafiła skupić się na przewijających się obrazach, gdy on siedział tak blisko niej.
-Sasu... Wiesz co? - zapytała, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
-Hm.. - wymruczał po raz kolejny, marszcząc brwi. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, bawiąc się kosmykiem jego czarnych włosów.
- Kocham Cie... - wyszeptała i wymownie spojrzała na swój palec, gdzie jeszcze poprzedniego dnia znajdowała się srebrna obrączka, symbolizująca chęć zachowania czystości aż do ślubu. Jego usta w odpowiedzi wygięły się w uśmiechu, a po chwili połączyli się w pocałunku. Całował ją powoli i delikatnie. Jęknęła cicho, zdziwiona czując jak jego zimne dłonie wsuwają się pod jej cienką koszulkę. Wplotła dłonie w jego włosy, gdy przekręcił się tak, że znalazł się nad nią. Ich pocałunki stawały się coraz namiętniejsze. Mężczyzna wsunął dłoń pod jej plecy i przejechał wzdłuż jej kręgosłupa, co spowodowało, że kobieta wygięła się w łuk. Po całym jej ciele rozchodziły się przyjemne dreszcze. Jej ręce dotykały jego ramion i torsu. Mężczyzna oderwał się od jej ust, by ściągnąć z niej koszulkę. Zarumieniła się. Pozostała w samych majtkach. Już po chwili usta Sasuke znów znalazły się na jej wargach. Następnie przeszedł pocałunkami na linię szczęki, by po chwili zejść na szyję. Zielonooka ponownie wplątała dłonie w jego czarne włosy. Wzdychała co jakiś czas cicho, czując jak schodzi coraz niżej. Po chwili poczuła coś dziwnego.
-Znaczysz mnie? - na to stwierdzenie oboje się zaśmiali.
-Oczywiście. Musisz wiedzieć, kogo jesteś...
-Uchiha - mruknęła rozbawiona.
-Haruno... Moja kochana... Masz ostatnią szansę, żeby się wycofać - zaczął swoją jakże krótką i urokliwą przemowę. Patrzył na nią wzrokiem mówiącym wszystko, był pewny, że się wycofa i ucieknie. Ona jednak uśmiechnęła się do niego, kręcąc przecząco głową i machając mu przed nosem palcem, z którego zniknął pierścionek. Tym samym dała mu pozwolenie na dalsze działania. Nagle całkowicie była pewna, że on jej nie skrzywdzi. Zaufała mu bezgranicznie. Tak, jak nie ufała nawet Saiowi. Jego usta zamknęły się na jednym z jej sutków, zaś jej dłoń wsunęła się pod gumkę bokserek. Po chwili oboje byli całkowicie nadzy. Leżeli w rozkopanej pościeli, przy asyście głosów wydobywających się z telewizora, przerywanych jedynie westchnieniami i cichymi jękami. Kobieta niemal odruchowo, zawstydzona zakryła oczy dłonią. Czarnooki pieścił całe jej ciało. Miejsca, których dotknęły jego usta, wręcz paliły. W pewnej chwili jego dłonie zjechały na jej pośladki i tam się zatrzymały. Kobieta nie wiedząc, co się dzieje, odsunęła jedną z dłoni, jednak widząc, że mężczyzna jej się przypatruje, szybko ponownie zakryła oczy.
-Sakuś, spójrz na mnie... - poprosił wesoło. Kobieta opornie wykonała polecenie, najpierw patrząc w jego błyszczące oczy, a następnie zerknęła na jego rozgrzane ciało. Rumieńce na jej twarzy przybrały jeszcze intensywniejszą barwę, co on skwitował cichym śmiechem. Jedna z jego dłoni znalazła się nagle na jej udzie i zaczęła piąć się wyżej. Sakura przyciągnęła go do pocałunku, który on chętnie oddał. Jęknęła prosto w jego usta, w chwili, gdy jego dłonie znalazły się na jej podbrzuszu.
-Mogę? - zapytał cicho. Był tak blisko, że ona czuła jak ich usta ocierają się o siebie. W odpowiedzi uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową na znak zgody. Starała się rozluźnić, jednak nie było to dla niej wcale takie proste zadanie. Zacisnęła palce na kołdrze, zamykając oczy. Czuła na sobie jego wzrok. Tak skupiła się na tym, by się rozluźnić, że nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że zaczął w nią powoli wchodzić. Krzyknęła cicho, całkowicie zdezorientowana. Nie potrafiła opisać uczucia, które jej towarzyszyło w tej chwili. Przyjemność mieszała się z bólem. Sasuke oparł czoło o jej ramię i cicho westchnął. Zielonooka zacisnęła dłonie na jego włosach tak gwałtownie, że nie był w stanie ukryć zdziwienia.
-Mogę? - usłyszała ponownie nad uchem, czując jak jego dłoń, z delikatnością odrzuca kosmyki włosów z jej czoła.
-Tak - odpowiedziała krótko. Sapnęła odchylając głowę do tyłu, gdy wykonał nieznaczny ruch. Wciąż odczuwała pewien dyskomfort. Uchylając oczy widziała na jego twarzy zwątpienie, niepewność i troskę - No dalej... - zachęciła go, delikatnie przesuwając dłonią po jego włosach. Kolejne ruchy. Ból zaczął ustępować miejsca rozkoszy, która następnie całkowicie owładnęła ich rozpalone ciała. Objęła nogami jego biodra, kierując zamglone spojrzenie na jego twarz, która utwierdziła ją w jednym przekonaniu. Ona naprawdę kochała się z mężczyzną przed ślubem... Z Sasuke... I wcale tego nie żałowała... Wbiła paznokcie w jego ramiona, zostawiając po sobie czerwone ślady. Skupili się tylko na tym, co działo się w tej wyjątkowej dla nich chwili... Nie obchodziło ich, co będzie następnego dnia... Skoncentrowali się wyłącznie na przeżywaniu rozkoszy... A potem nadeszło spełnienie...
*
                Od kilku minut bezkarnie wtulała się w ciało ukochanego mężczyzny. Korzystając z tego przywileju, zastanawiała się, co ma teraz zrobić. Po pierwsze złamała swoje postanowienie zachowaniu czystości do ślubu. Była przekonana, że ten fakt wyda się prędzej, czy później, a ona i tak zostanie zmuszona do zdania "relacji" swoim przyjaciółkom. Do tego wciąż był jeszcze Sai. I to stanowiło zdecydowanie większy problem. Musiała z nim zerwać, zanim wszystko się wyda. Nie chciała stracić Sasuke z powodu własnej głupoty i podjętych pochopnie w przeszłości decyzji. Cóż jednak mogła poradzić na to, że Sai nie mógł się równać z Sasuke, przy którym czuła się wyjątkowo i bezpiecznie. W ogóle w tej chwili nie przeszkadzało jej to, że oboje byli nadzy. Zmęczona po wrażeniach z nocy, zasnęła w ogóle nie myśląc o tym, że mogłaby, chociaż założyć na siebie bieliznę. Na wspomnienie ich upojnej nocy, na jej twarz wstąpił dorodny rumieniec, a całe ciało ogarnęło dziwne gorąco. Pod wpływem nagłego wybuchu pożądania, otworzyła oczy i zaczęła składać delikatne pocałunki na torsie mężczyzny, jednocześnie wodząc dłonią po jego ciele. Zaśmiała się cicho, gdy z jego gardła wydarł się pomruk zadowolenia. Uchylił najpierw jedno oko, potem drugie, a następnie złapał jej dłoń, którą to akurat kobieta badała jego mięśnie. Uśmiechnęła się niewinnie, widząc jego zdezorientowaną minę.
-Kobieto! Śniadanie byś załatwiła, a nie, że próbujesz mnie pobudzić - mruknął sennie - Już i tak doskonale wiesz, jak na mnie działasz.
-Jesteś okropny! - syknęła, urażona jego słowami. Ona chce zapewnić mu miłą pobudkę, a on wyskakuje z tekstem o śniadaniu. Prychnęła, po czym chciała wstać, jednak została złapana za nadgarstek i pociągnięta z powrotem na łóżko. Po chwili poczuła na sobie ciało bruneta.
-Sama tego chciałaś - szepnął wprost do jej ucha, wchodząc w nią jednym płynnym ruchem, w ogóle nie przejmując się jakąkolwiek grą wstępną. Jej ciało po raz kolejny z rozkoszy wygięło się w łuk.
*
                Wpadli jak burza do domu. Wiedzieli, że i tak nikogo poza nimi nie ma, dlatego nie widzieli sensu w tłumieniu pożądania. Już w samochodzie, podczas jazd, ciągnęło ich do siebie. Musieli się jednak powstrzymać, aby nie spowodować wypadku. Od sobotniej nocy, którą spędzili bardzo namiętnie, minęły już prawie dwa tygodnie, a oni niemal uzależnili się od siebie, od swoich ciał. Pragnęli się nawzajem, jak niczego innego na świecie. Sasuke od razu po zamknięciu drzwi wejściowych, przyparł zielonooką do ściany i pogłębił pocałunek. Gdy złapał ją za pośladki, podskoczyła lekko i oplotła nogi wokół jego bioder.
-Do salonu - mruknęła między pocałunkami, gdy mężczyzna trzymając ją mocno, ruszył w stronę schodów. Pokoje na piętrze wydawały jej się w tej chwili zdecydowanie za daleko. Byli sami, więc mogli skorzystać z jednego z pomieszczeń na parterze. Zdecydowanie bardziej podobała jej się wizja kochania się w kuchni, jednak na salon także nie narzekała. Zamroczeni pożądaniem, po chwili upadli na sofę. W między czasie brunet zdążył zdjąć z kobiety jej bluzkę i w tej chwili usilnie starał się pozbyć jej biustonosza, co w tej sytuacji było dla niego nie lada wyzwaniem. W końcu z westchnieniem zadowolenia, odrzucił zbędną część garderoby Sakury, daleko za siebie. Zielonooka po chwili zmusiła bruneta do położenia się na plecach i ułożyła się na nim. Jej piersi ocierały się o jego tors, gdy znów złączyli swoje usta w namiętnym pocałunku. Zajęci sobą nawzajem i przeżywaniem rozkoszy, nawet nie dostrzegli intruza.
-Co wy do diabla wyrabiacie?! - ni z tego, ni z owego po całym domu rozniósł się wrzask Hinaty. Nie potrafiła uwierzyć, że jej najlepsza przyjaciółka, którą podziwiała za jej wytrwałość w dążeniu do zachowania czystości, właśnie miała zamiar przespać się z facetem, którego tak krótko znała. Zawiodła się.
-Hinatka... - do akcji chciał wkroczyć Naruto i załagodzić trochę sprawę, jednak brunetka była mocno wyprowadzona z równowagi i nie zamierzała pozwolić mu się wtrącić. Była wściekła.
-Zamknij się! Ona chciała się z nim przespać! - warknęła, rzucając z impetem w stronę przyjaciółki koszulkę, której kilka minut wcześniej pozbył się z zielonookiej, Uchiha - Jak długo to juz trwa? - syknęła, gdy Sakura ubrała się i spojrzała prosto w oczy Hinaty.
-Dwa tygodnie... Sypiamy ze sobą od tamtej soboty i co z tego?- rzuciła obojętnie zielonooka - Nie rozumiem, czemu się tak pieklisz.
-A jak mam się nie pieklić, co? Moja przyjaciółka zachowuje się jakby miała piętnaście lat i kopuluje po kątach z facetem.
-A z kim ma to robić, z kotem?- mruknął pod nosem Naruto, siadając obok bruneta i klepnął go pocieszająco po plecach. Przypuszczał, jak ten musiał się czuć. Przerwali im w końcu w takim momencie.
-Naruto słyszałam! A ty Sakura... Myślałam, że jesteś mądrzejsza! - warknęła Hinata i wyszła. I kto by pomyślał, że jeszcze jakiś czas temu namawiała ją do zaryzykowania i związania się z Sasuke.
-Nie martwcie się. Ja rozumiem - zaśmiał się blondyn i opuścił salon. Sakura natomiast westchnęła ze zrezygnowaniem. I cały nastrój szlag trafił.
-Przysięgam ci, że kiedyś go zabiję. Trzeci raz w ciągu waszego pobytu tutaj, on nam przerywa - warknął Uchiha, przyglądając się zielonookiej. Po chwili na jego twarz wstąpił jednak chytry uśmiech - Ale wiesz, co? Znalazłem klucz do mojego pokoju... Tam możemy dokończyć - zaproponował, szepcząc jej do ucha. Ona ku jego rozpaczy tylko prychnęła, wstała i wyszła z salonu, zostawiając go samego sobie.
*
                Biegła za swoją przyjaciółką. Nie wiedziała jeszcze, jak ma ją przekonać do swojego postępowania, jednak była pewna, że jakoś się jej to uda. Była lekko zirytowana. Przez fochy Hyugi musiała zostawić bruneta.
-Hinata, stój! - krzyknęła widząc, jak brunetka szybkim krokiem przemierza korytarz na piętrze. Jej polecenie nie zostało jednak spełnione. Podbiegła więc do kobiety i siłą wepchnęła ją do swojego pokoju.
-Czego chcesz? - warknęła Hyuga, siadając na łóżku. Założyła ręce na piersi.
-Nie rozumiem cię... Nie robię nic złego... Nie wiem, jak mam cię udobruchać - mruknęła. Chciała coś dodać, jednak do jej pokoju wpadła Ino z szerokim uśmiechem.
-Słyszałam, co się stało! - wykrzyknęła na wstępie - Brawo Saku! Dobrze wy! - przybiły sobie piątkę. Hinata spojrzała na nie, jak na wariatki - Nie rozumiem, czemu się wściekasz, Hyuga - mruknęła blondynka, uderzając brunetkę lekko w ramie.
-Ona złamała swoje postanowienie! - wybuchła po raz kolejny, patrząc na przyjaciółki z mordem w oczach - Zawiodłam się! Nie wybaczę!
-Wybaczysz... Zaraz pewnie będzie dobrze - Ino westchnęła zrezygnowana - Przecież nie robią nic, co by w ich przypadku było złe. No chyba żeby wziąć pod uwagę narzeczeństwo Saku. Ale ono jest już prawie nieaktualne, więc...
-Właśnie! - weszła jej w słowo zielonooka - A poza tym, zabezpieczamy się! Nie zrobimy przedwcześnie dzieciaka! - uśmiechnęła się zadziornie.
-Jesteście okropne - mruknęła Hinata, jednak po chwili lekko się rozpogodziła - Dobra... Wybaczam... Ale na przyszłość wolałabym nie spotkać was w takich sytuacjach...
-Przesadzasz... Mogło być gorzej - na jej policzkach pojawiły się lekkie rumieńce - A teraz sio!
-He?! - zawołały dwie kobiety razem - Czemu? - dodała Yamanaka.
-Zaraz będzie tu Sasuke... - rumieńce powiększyły się i przybrały ciemniejszy odcień - Same rozumiecie, czemu chcę, żebyście wyszły.
-Dobra! Nie chcę wiedzieć, co będziecie robić - Ino zaśmiała się, wstając.
-Spadać! - Sakura zaczęła wypychać je za drzwi. W momencie, kiedy je otworzyła, stanęły wszystkie trzy przed zdziwionym Sasuke.
-Już w porządku? - zapytał, widząc śmiejące się kobiety.
-Tak, tak... Byle cicho... - Hinata cmoknęła zielonooką i wybiegła.
-I bez dzieci póki co, rzecz jasna! - Ino klepnęła bruneta w plecy i pobiegła na parter za Hinatą.
-A tym co? - Uchiha wszedł do pokoju Sakury, zamknął drzwi i objął ją w pasie.
-Po prostu mają świadomość, że chcemy dokończyć, co zaczęliśmy...
-A chcemy? - nie czekając na odpowiedź, pocałował ją namiętnie i popchnął w stronę łóżka, na którym po chwili oboje wylądowali.
*
                Wszedł do kuchni. Nie zastał jej w sypialni, więc podejrzewał, że poszła coś zjeść. Słońce dopiero wzeszło, jednak wieczorem nie jedli kolacji i wcale się nie dziwił, że była głodna. I nie pomylił się. Kobieta stała tyłem do niego przy kuchennym blacie i coś kroiła. Wyglądała niesamowicie seksownie w luźnej, za dużej koszulce na ramiączkach i czarnych koronkowych majtkach. Prawie natychmiast znalazł się za nią, wsunął dłonie pod top i położył je na jej płaskim brzuchu. Zielonooka odłożyła nóż i odchyliła głowę do tyłu.
-Witaj kochanie - zaśmiał się całując ją w szyję, na co ona rozkosznie zamruczała - Mam taki pomysł - jedną dłoń zsunął w dół, zahaczając o gumkę jej majtek i zaczął masować jej podbrzusze. Druga natomiast powędrowała w górę i znalazła się na piersi kobiety. Te pieszczoty sprawiły, że jej ciało wygięło się w jeszcze większy łuk.
-Tak? - westchnęła przeciągle i zacisnęła dłonie na krawędzi blatu kuchennego.
-Może wrócimy do...
-Ja pierdolę! Ja rozumiem! Miłość miłością! Seks seksem! Ale do diabła, tutaj się je! To kuchnia, a nie sypialnia! - błogi nastrój został zniszczony przez krzyk Naruto, który niespodziewanie pojawił się w kuchni. Sasuke niechętnie zabrał dłonie z ciała zielonookiej i nie przejmując się obecnością przyjaciela zwrócił się do niej półszeptem.
-Wiesz, że gdyby nie ten baran, to nic by mnie nie powstrzymało? - zielonooka zaśmiała się - Ten blat wyglądał bardzo wygodnie.
-A co powiesz na szafkę w łazience? - zażartowała, jednak brunet najwidoczniej potraktował to poważnie, ponieważ po chwili znalazła się na jego rękach.
-Mi pasuje... Nawet bardzo...
-No sami zboczeńcy dookoła mnie! - krzyknął Uzumaki, jednak oni się tym nie przejęli. Już po chwili po całym domu rozniósł się trzask zamykanych drzwi od pokoju Sakury.
*
                Siedzieli w wannie pełnej piany i wygłupiali się. Na policzkach Haruno widniały dorodne rumieńce.
-Jutro będziemy w domu sami... A przynajmniej rano... - powiedział brunet, wychodząc z wody i owijając ręcznik wokół bioder. Drugi podał zielonookiej, która przyjęła go z uśmiechem.
-Czemu? Znowu wszyscy gdzieś wychodzą? - zapytała, okrywając swoje ciało.
-Ino z Shikamaru jadą na wycieczkę, a Naruto zabiera Hinatę do swoich rodziców... Nic ciekawego.
-A my co będziemy robić? - zarzuciła ręce na ramiona mężczyzny i objęła go za szyje. Musnęła jego policzek.
-Coś wymyślimy - chciał ją pocałować, jednak nie pozwalała mu, śmiejąc się głośno - A po południu ktoś nas odwiedzi...
-Ktooo? - mruknęła, przeciągając ostatnią literkę. Odsunęła się od niego i przeszła do pokoju, aby zabrać z szafy ubrania. Sasuke szedł krok w krok za nią.
-Itachi... Mama mu opowiedziała o tobie i on teraz chce cię poznać. I podziękować za zmuszenie taty do leczenia - uśmiechnął się szeroko - W sumie ja też powinienem ci podziękować za to - objął ją w pasie i pocałował w szyję. Wyrwała mu się jednak, ku jego ogromnemu niezadowoleniu. Pragnął jej z każdą chwilą coraz bardziej.
-Będzie ze swoim partnerem? - zapytała, znikając za drzwiami łazienki. Zamknęła je na klucz.
-Z Deidarą?
-Tak! - odkrzyknęła.
-Będą oboje, jeśli sobie tego życzysz - zaśmiał się. Zastanawiał się, czy tak samo jak związki dwóch mężczyzn fascynują ją związki kobiece - Co byś zrobiła, gdyby Ino zamiast z Shikamaru, związała się z kobietą?
-Chyba bym ją udusiła! - oburzyła się, wychodząc z łazienki. Usiadła na łóżku i zaczęła piłować paznokcie - Obiecała mi, że będę chrzestną! Zresztą Hinata obiecała mi to samo! A ja im przyrzekłam, że kiedyś urodzę bliźniaki - wzięła do ręki kosmetyczkę i zaczęła przeglądać lakiery do paznokci. Przez długą chwilę panowała cisza. Brunet zastanawiał się, co powiedzieć. Nigdy nie lubił tematu dzieci. Bał się tego. Nie był gotowy na bycie ojcem.
-Może ja zrobię śniadanie... - mruknął cicho i wyszedł. Zaskoczona kobieta spojrzała na zamknięte już drzwi. Nie wiedziała, co mu się stało, jednak była pewna, że powiedziała coś nie tak. Westchnęła zrezygnowana i powróciła do malowania paznokci. Nie zamierzała zadawać mu zbędnych pytań.
*
                Przy śniadaniu powrócił im humor, który popsuł się podczas nieplanowanej i niezwykle krótkiej rozmowy o dzieciach. Do tego nie swoich. Sasuke postanowił na razie zignorować temat. Nie chciał niepotrzebnych nieporozumień. Przyrządził wspaniałe śniadanie, za które został nagrodzony namiętnym, przepełnionym miłością pocałunkiem od swojej kobiety. I uściskiem Uzumakiego, który podkradł mu połowę dania i zaniósł je Hinacie do sypialni. Nie raz zastanawiał się, jak jego "kompletnie-nieumiejący-gotować" przyjaciel tyle lat przeżył sam, jedząc tylko banalną do przyrządzenia zupę. To jednak miało dla niego na zawsze pozostać zagadką, bowiem Uzumaki uparł się, że też musi mieć jakieś swoje sekrety. Nie było żadnej siły, która zmusiłaby go do wyjawienia tajemnicy. Nawet jego ojciec, Minato nie potrafił wyjaśnić tej zagadki. Wydawało mu się, że jedyną osobą znającą sekret samodzielnego życia Uzumakiego była Kushina - jego matka. Ona jednak z kolei była zbyt uparta, aby cokolwiek z niej wyciągnąć. Podejrzewał, że Hinata także coś wiedziała, jednak były to tylko jego przypuszczenia, bez wyraźnego potwierdzenia. Nie ma dowodów? Nie ma sprawy!
*
                Leżały wieczorem na łóżku i się wygłupiały, śmiały i plotkowały. Już dawno tak dobrze nie spędzało im się czasu. Do pełni szczęścia brakowało im już jedynie Ino, która wyszła na randkę z Shikamaru. Na dole ich partnerzy oglądali mecz, więc one miały czas tylko dla siebie i nie musiały się nimi przejmować.
-Wiesz, że cię... - Hinata przytuliła się od tyłu do Sakury i chciała coś powiedzieć, jednak przeszkodziło jej nagłe wtargnięcie do pokoju blondyna - kocham? - dokończyła i ze śmiechem przytuliła się do przyjaciółki jeszcze bardziej, patrząc na nieproszonego gościa.
-Ja też cię kocham!... Coś się stało? - zwróciła się do Uzumakiego, który stał w progu cały czerwony.
-Emmm... - wydusił z siebie, jednak widok, jaki zastał po otworzeniu drzwi, skutecznie odebrał mu mowę. W końcu na łóżku leżały przytulone kobiety w majtkach i podwiniętych topach, a do tego wyznawały sobie miłość.
-Czemu leje ci się krew z nosa? - zszokowany chłopak przejechał dłonią nad ustami i ze zdziwieniem stwierdził, że kobiety mają rację. Jego dorodne już rumieńce jeszcze bardziej się powiększyły.
-U...uderzyłem się w drzwi, gdy wchodziłem - mruknął. Doskonale wiedziały, że blondyn kłamie. Nie dość, że nie słyszały huku, jaki mógłby powstać w wyniku jego zderzenia z drzwiami, to dodatkowo, gdy wchodził do pokoju, nic mu jeszcze nie dolegało. Kobiety zaśmiały się. Po chwili do ich pokoju wpadł również Sasuke. Złapał przyjaciela za kołnierz bluzki i już miał go wyciągnąć z pomieszczenia, gdy spojrzał w stronę kobiet i stanął jak słup soli.
-Ty kochanie również uderzyłeś w drzwi, jak nasz drogi przyjaciel? - zapytała zielonooka starając się nie wybuchnąć śmiechem. Zarumienionego Sasuke widziała jedynie, gdy wyznawał jej miłość, podczas ich stosunków oraz po bieganiu. Dwa ostatnie jednak wcale nie wynikały z zakłopotania. Brunet wyjątkowo dobrze maskował uczucia. Teraz jednak i na niego zadziałał widok dwóch kobiet tulących się do siebie na łóżku.
-Młotku idziemy! - warknął Uchiha i trzymając jedną rękę pod nosem, a drugą na kołnierzu koszulki Uzumakiego, wyciągnął go z pokoju. Gdy tylko drzwi się zamknęły, usłyszeli głośny śmiech kobiet.
-Kurwa! Ale obciach! - warknął brunet i skierował się po schodach na parter.
-Co my z nimi mamy - mruknął niebieskooki i podreptał za przyjacielem. To upokarzające doświadczenie miało odcisnąć piętno na ich dalszym życiu. Jakże bardzo męskim życiu.
*
                Następny dzień nastał zaskakująco szybko. Sasuke od samego rana był dręczony przez swoją ukochaną z powodu wpadki z poprzedniego dnia. Wypominała mu to, śmiała się z niego. A piętno coraz bardziej się powiększało. Trauma do końca życia, jak nic!
                Dla Uchihy istna katorga zakończyła się wraz z wybiciem godziny jedenastej. Itachi miał przybyć do nich już o czternastej, a (O zgrozo!) ona wciąż jeszcze nie była gotowa. W łazience spędziła ponad pół godziny. Następnie tyle samo czasu stała przed szafą kompletując strój. W końcu po kilku telefonach do Ino i Hinaty zdecydowała się na sukienkę w groszki i szpilki. Kilkanaście minut zeszło jej na ubieranie się, kilkadziesiąt na suszenie i układanie włosów. W końcu, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, pociągnęła usta jasną szminką i stwierdziła, że jest gotowa. Niemal w podskokach (wysokie obcasy jej tego nie ułatwiały) zeszła po schodach na parter i zabierając po drodze znudzonego bruneta sprzed telewizora, stanęła przed drzwiami. Gdyby nie reakcja Sasuke, pewnie Itachi, długo musiałby stać na zewnątrz. Zielonooka zaczęła bowiem tyradę pod tytułem "A jesli powiem coś głupiego? Wyśmieją mnie!". Mógłby ją przekonywać, że wszystko będzie dobrze, jednak wolał po prostu otworzyć drzwi i wpuścić gości do środka. Na niepotrzebnych wytłumaczeniach i kłótniach, mógłby zlecieć im cały dzień. Spędzając tak dużo czasu z Sakurą, powoli zaczynał myśleć jak Shikamaru przy Ino. KOBIETY SĄ ZBYT KŁOPOTLIWE! Koniec kropka...
-Część młody! - starszy brunet rzucił się na młodszego, który stał jak słup soli, nie potrafiąc się ruszyć. Brat nigdy nie okazywał takiej radości i miłości wobec niego. Sakura także stała nieruchomo, nie wiedząc, co zrobić, czy powiedzieć. Przed nią stał przystojny mężczyzna. Bardzo przystojny. Idealny! Prezentował się niemal tak, jak Sasuke w dniu, kiedy pierwszy raz go zobaczyła. Ten był jednak wyższy, miał długie włosy, spięte w kitkę, tatuaż miał bardziej obszerny, a z boku dolnej wargi znajdował sie czarny kolczyk. Ta wersja bardziej się jej podobała i w jej skromnym mniemaniu nie mogła równać sie z modelem młodszym. Ten jednak miał już partnera. Dopiero teraz zauważyła drugiego mężczyznę, który stał nieco z boku i lustrował dwóch przytulających się po bratersku mężczyzn. Potem przeniósł wzrok na zielonooką i uśmiechnął się do niej szeroko. Sakura musiała przyznać, że uśmiech miał rozbrajający. Poza tym jednak nie był w jej stylu. Z zaskoczeniem stwierdziła, że trochę przypomina jej Ino.
-Nie masz może siostry, albo kuzynki, która nazywałaby się Yamanaka Ino? - zapytała, podając mu dłoń - Jestem Sakura. Miło was poznać - zwróciła się także do Itachiego, który uważnie się jej przyglądał. Sasuke objął ją jedną ręką w pasie i cmoknął ją w policzek.
-Część! - wykrzyknął dosyć entuzjastycznie - Mam taką kuzynkę... A co?
-Jesteście bardzo podobni... Wiesz, że ona też tu jest? Znaczy była... A konkretnie to jest, ale rano wybyła - zakręciła się trochę, jednak zaraz wzięła głęboki wdech - A ty pewnie jesteś Itachi, prawda? Mogłabym, jak w tych wszystkich filmach powiedzieć, że Sasuke dużo o tobie mówił, ale raczej bym skłamała - mruknęła, lekko zakłopotana. Niby nic, a jednak przy tej dwójce się denerwowała.
-No tak... On raczej nie miał zwyczaju, aby chwalić się rodziną - starszy Uchiha spojrzał na brata ze smutkiem, jednak szybko na jego twarzy znów pojawił się uśmiech - Chciałem podziękować za zmuszenie taty do leczenia się! Dużo to dla mnie znaczy...
-Drobiazg - zapewniła kobieta, nalewając do szklanek wody z lodem i miętą, gdy wreszcie znaleźli się na tarasie i zajęli miejsca na wygodnych pufach - To wcale nie było trudne.
-Mów za siebie. Ja próbowałem długo. Mama też. I nas nie słuchał! - powiedział udając oburzenie - A ty się zjawiłaś, sprowadziłaś tego dzieciaka do domu i nakłoniłaś ojca do pójścia do szpitala - Sasuke mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, na wzmiankę o dzieciaku.
-Chłopaki? - po chwili ciszy odezwała się Haruno, lekko zakłopotana - Jak to jest spotykać się z drugim facetem? To znaczy... Czy to lepsze niż umawianie się z dziewczyną? - odpowiedział jej głośny śmiech mężczyzn, przez co jeszcze bardziej się zarumieniła.
-W sumie, to ja nie wiem - jako pierwszy odezwał się Itachi - Dla mnie od początku było to naturalne... I nigdy nie byłem z kobietą...
-Co?! - Sasuke najwidoczniej tego nie rozumiał. Wszyscy poza jego bratem spojrzeli na niego zdziwieni - Przecież tyle razy mówiłeś rodzicom, że idziesz na randkę!
-Nie dziwiło cię, że nigdy żadnej kobiety nie przyprowadziłem do domu? Zawsze spotykałem się z chłopakami. Bałem się trochę reakcji taty, dlatego kłamałem - zaśmiał się cicho z miny młodszego Uchihy - Ale wychodzi na to, że przyjął to na luzie...
-I dobrze wam się układa? Jak długo jesteście już razem? Jak się poznaliście? - Sakura zasypała ich masą pytań.
-Zatrudniłem Deidarę w firmie. Ale dorwałem go kilka dni wcześniej przy tablicy z ogłoszeniami o pracę. Potrzebowałem prawej ręki, on potrzebował pracy, a do tego wszystkiego cholernie mi się spodobał...
-I zaraz potem byliście już razem? - zielonooka weszła mu w słowo z szerokim uśmiechem.
-Coś ty! Ja myślałem na początku, że on mnie chce zajechać na śmierć! - tym razem wtrącił się Deidara - A to przynieś kawę. Co z tego, że miał sekretarkę od tego? A to przynieś mi obiad. A to posiedź ze mną, bo samemu to smutno. Gdyby mógł to pewnie by trzymał mnie przy sobie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdybym nie zapytał, o co mu chodzi, to bym chyba zwariował...
- I zapytałeś i co? Odpowiedział od razu, o co mu chodzi? - Sasuke to wydawało się śmieszne. Jego brat zawsze mówił wszystko bezpośrednio, prosto z mostu, a w tym przypadku nie potrafił wyznać, że ktoś mu się podoba.
-Nie - mruknął oburzony blondyn - Dwa tygodnie miałem święty spokój. A potem, jednego razu kazał mi zostać po pracy. Ja się spieszyłem, a ten dureń kazał mi zostać!
-Ej! Nie jestem durniem...
-Teraz nie, Itaś... - blondyn uśmiechnął się szeroko do swojego partnera - Ale wtedy byłeś.
-Co dalej! - Sakura była mocno podekscytowana historią ich miłości.
-Wiec ja zostałem, bo nie miałem innego wyjścia. Itachi był strasznie zdenerwowany. A potem on zamknął drzwi na klucz. Nawet się zastanawiałem, czy nie chce mnie zamordować, czy coś - zaśmiał się na to stwierdzenie - Klucz wyrzucił przez okno... Nawet byłem szczęśliwy, bo wiedziałem, że jak mnie zabije, to zostanie z ciałem do rana... No, ale on miał inne plany!
-Pocałowałem go! - przyznał z dumą brunet.
-Nie można sobie wyobrazić, w jakim ja byłem szoku! A kilka minut wcześniej chciałem spotkać się z moim byłym, żeby do niego wrócić. Itachi miał cholerne szczęście, że mi się podobał i okazał swoje uczucia w porę - dokończył blondyn z uśmiechem i poklepał dłoń bruneta.
-I od tego czasu jesteście razem? - zgodnie przytaknęli - I jak długo?
-Za kilka dni będą trzy lata - Uchiha był z tego wyraźnie dumny - Ja nie pytam, jak się poznaliście, bo mama już mi wszystko odpowiedziała. Ze szczegółami... Ale może nam powiecie, co zamierzacie robić teraz?
-Myślałem, że jeśli Saku nie będzie mieć nic przeciwko, to przeprowadzę się do niej do Tokio - wyznał brunet patrząc z nadzieją na swoją kobietę.
-To cudowny pomysł - uśmiechnęła się delikatnie. Była zaskoczona i przerażona jednocześnie. Do jej domu miał wrócić niebawem Sai. A Sasuke nic o nim nie wiedział i miał się nigdy nie dowiedzieć - Może ja zajdę po coś do picia...
-Pomogę ci - zaproponował Itachi i podążył za zielonooką. Wyczuł, że coś było nie tak i podejrzewał nawet, o co dokładnie chodzi - Wciąż masz narzeczonego, prawda? - zapytał szeptem, gdy znaleźli się sami w kuchni. Miał okazje poznać Saia. Przyszedł na badania do zielonookiej i zastał ich w jej gabinecie. Sai dał mu wyraźnie do zrozumienia, że jest jej narzeczonym i on ma nic nie kombinować. Jakby go to w ogóle obchodziło.
-Skąd wiesz? - przejrzał ją! Teraz była w poważnych kłopotach - Błagam! Nic mu nie mów!
-Co chcesz z tym zrobić, Sakura? Nie możesz go okłamywać. To nie jest fair! - syknął, nalewając wody do dzbanka.
-Ja z nim zerwę... Kocham Sasuke i nie mogę przez to wyjść za Saia... Ale teraz on się chce wprowadzić, a Sai jest gdzieś za granicą i nie mogę z nim teraz zerwać. Nie wiem, co robić, Itachi!
-Nic mu nie powiem, ale obiecaj mi, że nie zranisz mojego brata. Trochę już w życiu przeszedł... Niby z własnej winy... Ale nie chcę, żeby znowu cierpiał... Musisz coś zrobić...
-Tylko nie wiem, co - westchnęła zrezygnowana. Po powrocie do Sasuke i Deidary nie ciągnęli już tematu przyszłości. Sakura musiała wymyślić szybko jakiś plan, korzystny dla ich związku, który chciała tworzyć z Sasuke.
*
                Już myślałem, że nigdy sobie nie pójdą - mruknął Sasuke do Naruto. Był już wieczór, po godzinie dziewiętnastej. Para niemal minęła się w drzwiach z jego bratem i Deidarą. Hinata z Sakurą od razu zajęły się dzieleniem miedzy sobą wrażeniami z tego dnia.
-Zobacz! - krzyknęła nagle brunetka, wyciągając przed siebie prawą rękę - Wreszcie mi się oświadczył! - i rzeczywiście. Na jej palcu znajdował się śliczny pierścionek z diamentem.
-Postarałeś się Uzumaki! - Sasuke poklepał przyjaciela po plecach - Za to ja przeprowadzam się do Sakury, do Tokio! - na tą uwagę Hinata niemal udusiła się kawałkiem jedzonego jabłka. Spojrzała niepewnie, ukradkiem na przyjaciółkę. Była zaskoczona jej zgodą na taki czyn w jej obecnej sytuacji.
-Ale wcale mnie nie wyprzedziłeś! My przeprowadzamy się do domu po moich rodzicach w Tokio! - wykrzyknął Naruto, wyjątkowo zadowolony tym faktem - To nawet dobrze, że też stąd się wyprowadzisz. Przynajmniej nie zostaniesz sam z całym domem na głowie...
-Racja... Cieszę się, że o mnie myślisz - zironizował Uchiha. Złapał zielonooką za rękę i pociągnął ją na piętro - Idziemy na plażę? Popływamy? - kobieta skinęła głową i weszła do swojego pokoju. Czym prędzej przebrała się w strój kąpielowy i pobiegła na plażę. Czekał już tam na nią Sasuke. Wciąż nie wiedziała, co ma zrobić w związku z jego planowaną przeprowadzką. Była w kropce. W koszmarnych tarapatach.
-Chodź! - Uchiha złapał ją po raz kolejny za dłoń i pociągnął w stronę morza. Wpadli do wody i od razu zaczęli płynąć, oddalając się od lądu - Oglądałem kiedyś film... - nagle zauważył, jak Sakura majstruje coś przy zapięciu biustonosza od stroju. Po chwili trzymała już w dłoni ową część i machała nią wesoło do bruneta. Przerażony mężczyzna zaczął płynąć w jej kierunku, a ona uciekała, głośno się śmiejąc. W końcu dopadł ją, złapał w biodrach i przerzucił ją ponad swoim ciałem.
-Czuje się jak worek ziemniaków! - oburzyła się kobieta. Zachichotała radośnie, gdy Sasuke pocałował ją w mokre ciało nad linią majtek od stroju kąpielowego.
-Koniec pływania! Porywam cię wprost do mojego pokoju! - powiedział to takim tonem, że po całym jej ciele przeszły przyjemne dreszcze.  Pominął fakt, że byli cali mokrzy. Mknąc przez dom, starał się jedynie okryć półnagą zielonooką. Po chwili zniknęli za drzwiami pokoju Sasuke. Przekręcili klucz i oddali się przyjemności.
*
                Egzamin zbliżał się z każdym dniem coraz, bardziej. Cały następny tydzień spędziła na jazdach z Sasuke i na powtarzaniu zagadnień teoretycznych. W towarzystwie przyjaciół spędzali jedynie wieczory, oglądając filmy w telewizji lub siedząc przy ognisku na plaży. Przez pierwsze dni była wyjątkowo spokojna i opanowana. Pod koniec tygodnia jednak zaczęła zachowywać się wyjątkowo dziwnie. Potrafiła przez kilka godzin obficie wylewać łzy, czy przesiadywała bardzo długo sama, zamknięta w pokoju, aby następnie śmiać się z samej siebie. Ze swojej głupoty i strachu przed czymś tak błahym, jak egzamin na prawo jazdy. Wieczorami, ku rozpaczy Sasuke padała do łóżka jak mucha i od razu zasypiała. Nie miała ochoty na seks i pieszczoty. Mało rozmawiali i spędzali ze sobą niewiele czasu. Po jazdach była wyczerpana, zirytowana i rozdrażniona. W niektórych chwilach lepiej było nie wchodzić jej w drogę. Często narzekała na bóle brzucha, spowodowane stresem. Napięcie zajadała słodyczami, a później denerwowała się jeszcze bardziej, twierdząc, że będzie gruba i brzydka.
*
                Jednego dnia siedziały w pokoju zielonookiej i zajadały się lodami z owocami. Niedawno wróciły z centrum handlowego. Kobiety mając dosyć humorków zielonookiej, postanowiły zabrać ją na zakupy. Po obejściu wszystkich sklepów, przesiedziały ponad dwie godziny w restauracji jedząc ciasto czekoladowe i pijąc kawę. Po drodze wstąpiły do pobliskiego sklepu spożywczego, gdzie kupiły trzy pudełka lodów, dużo różnych owoców oraz bitą śmietanę.
                Po przybyciu do domu od razu znalazły się w kuchni, gdzie przygotowały ogromne desery lodowe. Następnie zamknęły się u Sakury i zajęły się jedzeniem przysmaku.
-Przytyjemy przy tobie! - mruknęła Ino z pełnymi ustami. W ciągu kilku dni zjadły przy Haruno więcej słodkości niż w całym swoim życiu.
-Przesadzacie... Wcale nie jemy tak wiele... To tylko lody!
-A wcześniej była gorąca czekolada, pudełko ciastek, które zjadłyśmy w samochodzie, obiad w McDonald's, ciasto czekoladowe w centrum i teraz wielkie lody - wyliczyła Hinata, wpatrując się z wyrzutem w przyjaciółkę - A może ty w ciąży jesteś! - wykrzyknęła nagle.
-Zwariowałaś?! Co to, to nie! Nie ma mowy o czymś takim...
-Ale zobacz... To by pasowało - zaczęła blondynka - Masz dziwne wahania nastrojów, narzekasz na ból brzucha i jesz bardzo dużo różnych różności... Jesteś pewna, że nic wam nie pękło?
-Jestem pewna! Nie bądźcie śmieszne! - oburzyła się zielonooka. Przecież się zabezpieczali. Nie chciała mieć przed ślubem dzieci i zauważyłaby, gdyby coś poszło nie tak! Poza tym wtedy miałaby jeszcze większy problem z Sasuke i Saiem.
-A może kiedyś zapomnieliście? Tak też się chyba może zdążyć...
-Jestem pewna, że zawsze pamiętaliśmy! Jejku! Skończcie ten temat! Nic nie pękło, o niczym nie zapomnieliśmy! Koniec kropka! - w jej głowie jednak pojawiło się pytanie, czy aby na pewno. Odrzuciła jednak tą myśl, śmiejąc się z niedorzeczności tego wszystkiego - To pewnie tylko spowodował stres. Jutro będę po egzaminie i wszystko będzie już dobrze!
-I obiecaj, że po tym wszystkim pomożesz nam schudnąć...
-Obiecuje! - wykrzyknęła Sakura. Kobiety ze śmiechem powróciły już bez wyrzutów sumienia, do jedzenia topniejących powoli deserów. Kłopotliwy temat został zażegnany. Można było zająć się przyjemniejszymi sprawami.
*
                Nie potrafiła zrozumieć, co się z nią dzieje. Od samego rana czuła się koszmarnie. Wszystko to było oczywiście spowodowane egzaminem na prawo jazdy, jaki miał się odbyć już za kilka godzin. Odkąd wstała bolała ją głowa i brzuch, trzęsły się jej ręce, miała przekrwione i podkrążone oczy. A na dodatek zwróciła całe śniadanie. Stres przed tym ważnym dla niej wydarzeniem był ogromny, a ona nie potrafiła zrozumieć, dlaczego tak bardzo się tego boi. Przecież to nie było nic wielkiego. Sasuke nie raz zapewnił ją, że jeździ jak zawodowiec, a mimo to ona była z każdą kolejną godziną coraz bardziej zdenerwowana.
*
                -I czemu się tak bałaś? - zapytał Sasuke, gdy opuścili ośrodek ruchu drogowego. Egzaminator okazał się nad wyraz sympatycznym mężczyzną oraz, co ważniejsze, był bliskim kolegą Sasuke. Teorię zdała bezbłędnie. Jazdy zresztą nie poszły jej wcale gorzej. Przez cały egzamin w samochodzie panowała przyjemna, luźna atmosfera. Uchiha, jako instruktor nadzorujący swoją uczennicę, siedział na tylnym siedzeniu i wesoło gawędził sobie z Ahikito - Idziemy na te lody, prawda? - zapytał brunet, a ona jedynie przytaknęła z szerokim uśmiechem. Teraz to wszystko wydawało się jej banalnie proste. Prawo jazdy miała do odebrania za tydzień.
-Dziękuję - złożyła na policzku Sasuke długi pocałunek. Była szczęśliwa, jak jeszcze nigdy wcześniej. Do pełni brakowało jej jedynie pewności, że Sai nie sprawi problemów, gdy z nim zerwie.
                W domu wszyscy czekali na nich w pełnej gotowości. Nie wiedzieli jeszcze tylko, czy mają gratulować, czy pocieszać. Słysząc jednak już z daleka śmiech pary, zdecydowali się na to pierwsze.
-Gratulacje! - wykrzyknęli chórkiem, gdy zielonooka wkroczyła sprężystym krokiem do salonu. Nie wiedziała, skąd oni wiedzieli o jej pozytywnym wyniku egzaminu, jednak rozczuliła się. Z jej oczu popłynęły łzy - Pomyliliśmy się? - zapytała speszona Hinata. Mogli zaczekać na informację prosto ze źródła, a jednak woleli zrobić jej niespodziankę.
-Nic z tych rzeczy... Zdałam... Tylko - pociągnęła nosem i przetarła załzawione oczy - Jak ja was kocham! - rzuciła się przyjaciółkom na szyję i mocno je uściskała. Wszyscy byli zaskoczeni jej zachowaniem.
-Dobra! - z zaskoczenia wyrwał ich głos Sasuke - My idziemy to uczcić, a wy się bawcie - pociągnął za rękę zielonooką. Skierowali się na piętro, gdzie rozeszli się do swoich pokoi.
*
                Przekopywała swoją szafę w poszukiwaniu odpowiednich ubrań na tę wyjątkową okazję, gdy nagle pod jej nogi upadł gruby notes. Zaskoczona spojrzała na niego, a następnie podniosła go i usiadła na łóżku. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego, aby następnie otworzyć go na konkretnej stronie. Jej usta poruszały się bezgłośnie.
-Nie... - wydarło się wreszcie z jej gardła - Nie... Nie... Nie! - warknęła przerażona - Jeszcze raz! - znów chwila ciszy - Cholera! - złapała swoją komórkę i wybrała numer do matki, jednocześnie podchodząc do szafy i w ciągu dalszym szukając odpowiednich ubrań - Mamo... - szepnęła na wstępie - Przyjadę do dwóch godzin... Muszę z tobą pilnie porozmawiać - i nie czekając na reakcję swojej rodzicielki, rozłączyła się. Czym prędzej narzuciła na siebie jeansy, białą koszulę oraz trampki. Do torebki wrzuciła notes, telefon oraz dokumenty i wybiegła z pokoju. Sasuke już u siebie nie było, dlatego pomknęła do salonu - Zmiana planów! - krzyknęła, widząc, jak brunet otwiera usta i wstaje - Coś się stało mojej mamie. Muszę tam natychmiast jechać! - musiała skłamać. Nie widziała innego wyjścia.
-Zawiozę cię - zaoferował się, jednak ta pokręciła przecząco głową - Mam zostać? - zapytał zawiedziony. Chciał być przy niej, jeśli jej matce dolegało coś poważnego.
-Hinata z Ino ze mną pojadą, jeśli nie mają nic przeciwko - spojrzała na nie błagalnie, a one od razu domyśliły się, że coś jest nie tak.
-Nie ma sprawy... Jedźmy - Hinata wstała i skierowała się do wyjścia, ciągnąc za sobą dwie pozostałe kobiety. Chciała dowiedzieć się, co jest grane jak najszybciej. Ku jej rozpaczy, zielonooka jednak całą podróż przemilczała. Nie wliczając w to cichych pomruków niezadowolenia i przekleństw, jakie raz na jakiś czas padały z jej ust. Przez to wszystko brunetka z blondynką coraz bardziej się martwiły. Po drodze wstąpiły jeszcze do centrum handlowego, na życzenie zielonookiej, która kazała im zostać w samochodzie. Nie wiedziały, po co poszła, czemu tak się spieszyła i dlaczego nie chciała im nic powiedzieć.
*
                Z piętra słyszały głośny szloch ich przyjaciółki. Minęła prawie godzina, odkąd przyjechały do posiadłości państwa Haruno i odkąd zielonooka zamknęła się razem ze swoją matką w jednej z sypialni. Czuły się zagubione. Martwiły się o Sakurę, a ona jak na złość, postanowiła milczeć. Jej płacz utwierdził je w przekonaniu, że coś jest nie tak. Postanowiły więc nie czekać. Ruszyły czym prędzej po schodach na piętro i bez jakiejkolwiek zapowiedzi wpadły do pokoju. Od razu zamarły w szoku. Dwie pozostałe kobiety także zamilkły, jakby ktoś przyłapał je na gorącym uczynku. W rzeczywistości jednak Sakura siedziała na łóżku, cała zapłakana. Obok niej siedziała starsza Haruno i delikatnie obejmowała córkę, głaszcząc ją uspokajająco po różowych włosach. Nie to jednak wprawiło je w osłupienie. Głównym powodem były trzy testy ciążowe, jakie leżały koło przerażonej młodej kobiety.
-Te wszystkie wahania nastrojów, nudności, huśtawki nastrojów, bóle brzucha i zachcianki... Do tego dwa tygodnie spóźnia mi się okres... I teraz testy... Miałyście rację... To musiało stać się podczas naszego pierwszego razu... To było tak spontaniczne, że mogliśmy zapomnieć... - szepnęła i z rozpaczy rzuciła się na łóżko. Wszystko stało się jasne. Ich przyjaciółka jednak była w ciąży. Nic nie mogła na to poradzić.
-Dasz sobie radę! - zapewniła Hinata i dotknęła pleców zielonookiej, która cicho szlochała w poduszkę - Masz nas... Masz rodziców...
-I przede wszystkim masz Sasuke! - mruknęła Ino, i usiadła na brzegu łóżka.
-On się nie może o niczym dowiedzieć, póki nie powiem mu o Saiu! - zerwała się do siadu i spojrzała na przyjaciółki i matkę - Dopóki nie poznam jego reakcji na to, że mam jeszcze narzeczonego, on nie dowie się o dziecku...
-Tak nie można! - Hinata weszła jej w zdanie. Według niej Sakura najpierw powinna poinformować go o ciąży, a następnie o swoim narzeczonym. Sądziła, że to mocno załagodziłoby sprawę.
-Proszę was, abyście nic mu nie mówiły... Jeśli wybaczy mi kłamstwo, powiem mu sama o dziecku... Jeśli nie, to jak najszybciej wyjadę do Tokio.
-Kolejne kłamstwo? Zataisz przed nim jego ojcostwo?!
-Tak... Jeśli mi nie wybaczy, to tak- syknęła, ucinając tym samym temat.
*
                Leżała na łóżku. Wróciły z domu jej rodziców kilka minut temu. Spędziły tam noc, a następnie ruszyły z powrotem do Fukuoki. Wciąż nie potrafiła uwierzyć, że nosiła w sobie owoc jej miłości z Sasuke. Miłości, która w jej mniemaniu miała się skończyć wraz z wyznaniem prawdy. Poprosiła jeszcze w samochodzie, aby kobiety poinformowały Sasuke, aby do niej przyszedł. Czas ciągnął się jej w nieskończoność, gdy czekała, aż drzwi się otworzą. Każdy nawet najmniejszy hałas zza drzwi powodował, że całe jej ciało się spinało, a ona wstrzymywała oddech. W końcu jednak ta chwila nadeszła. Do jej pokoju wkroczył Sasuke. Na twarzy miał wymalowany niepokój.
- Co jest Sakurcia? - zapytał od razu, siadając na łóżku. Pogłaskał ją po plecach, ponieważ wciąż leżała tyłem o niego.
-Kochasz mnie Sasuke? - szepnęła ledwo dosłyszalnie.
-Oczywiście! - zapewnił głośno i dobitnie, a jej oczy się zaszkliły - Najmocniej na świecie. Zrobiłbym dla Ciebie wszystko. Co sie dzieje? -  jego niepokój rósł z każdą kolejną minutą.
-Wybacz mi Sasuke... - mruknęła, siadając na łóżku. Odsunęła się od niego na bezpieczną odległość i spuściła głowę.
-Co? O czym ty mówisz? - nie potrafił zrozumieć jej od kilku dni. Teraz jednak był już całkowicie zagubiony. Co takiego miał jej wybaczyć? Przecież ona nic mu nie zrobiła!
-Wybacz mi... Okłamałam cię... Wybacz mi - z jej oczu wypłynęły łzy, a ciałem wstrząsnął szloch. Chciał ją objąć, przytulić najmocniej jak potrafił. A jednak coś go blokowało.
-Ale co? Co jest Sakura? - powtórzył pytanie. Miał dziwne wrażenie, że to, co zaraz usłyszy nie będzie niczym przyjemnym.
-Muszę wyznać ci prawdę. Nie mogę dłużej tego ciągnąć...
-Nic nie rozumiem. Powiedz w końcu, co sie stało? - chciał już wiedzieć, co tak bardzo martwiło jego partnerkę, ukochaną.
-Sasuke... Ja mam narzeczonego... - i nagle wszystko runęło, jak zwykły domek z kart. Gdyby nie jej łzy i pełna powaga, mógłby sądzić, że po prostu z niego żartuje - To pierścionek zaręczynowy od niego - wyciągnęła malutki przedmiot z kieszeni spodni. Sasuke odwrócił się do niej plecami. Sakura delikatnie dotknęła jego ramienia, on jednak strącił ją. Wciąż milczał, a w niej z każdą chwilą panika rosła coraz bardziej - Ja z nim zerwę! Nie będę z nim. Ja kocham Ciebie Sa...
-Jak mogłaś mi to zrobić?! - wybuchnął i wstał szybko z łóżka podchodząc do drzwi. Nie wierzył jej. Z tymi kilkoma słowami, całe zaufanie, jakim ją darzył, nagle wyparowało.
-Sasuke ja...
-Co ty?! Kurwa nie wierze! Jak mogłaś?! - wrzasnął. Była pewna, że słyszeli go wszyscy w domu. Nie dziwiła mu się jednak. Zraniła go i była tego w pełni świadoma.
-Ja z nim zerwę... Będziemy mogli być razem...
-Sądzisz ze po tym wyznaniu chce mieć z Toba coś wspólnego?! Kpisz sobie ze mnie teraz?! - 'Zabawiła się mną! I jeszcze chce mi wcisnąć takie coś!' przemknęło mu przez myśl i wywołało jeszcze większą wściekłość. Czuł się wykorzystany.
-Nie krzycz... Proszę... - w obecnym stanie nie powinna sie denerwować. Nie mogła mu jednak o tym powiedzieć. A może nie chciała? Wiedziała jednak, że on nigdy nie dowie się o dziecku.
-Jak mam nie krzyczeć i sie nie denerwować. Myślałem, że jesteśmy ze sobą szczerzy. Że nic nas nie dzieli i możemy być razem bez przeszkód...
-Przecież możemy! - łzy obficie ciekły z jej oczu. Żadne słowa i przekonywania na niego nie działały. Z każdą chwilą oddalał się od nie coraz bardziej. I nic nie mogła na to poradzić.
-Nie możemy... Nie po tym... Wynoś się stąd... Nie chce cię tu widzieć! - syknął, zaciskając dłonie w pięści. Odwrócił się ponownie tyłem do niej i podszedł do drzwi -  Jutro ma cię tu nie być... I nie zbliżaj sie więcej do mnie... - wyszeptał na odchodne i czym prędzej opuścił jej pokój. Jej ciałem wstrząsnął szloch. Miała ochotę krzyczeć z żałości. W tej chwili straciła go na zawsze. Musiała jednak zapanować nad emocjami. Dla dobra istoty, cząstki Sasuke, która rozwijała się w jej łonie. Drżącymi dłońmi złapała po chwili swoją komórkę i wybrała numer do matki.
-Chcecie odwiedzić córkę w Tokio? Na kilka dni, lub miesięcy? - zapytała z nadzieją, starając się nie wybuchnąć płaczem. Potrzebowała teraz wsparcia.
-Nie udało się? - starsza Haruno od razu wszystkiego się domyśliła - Powinnaś mu powiedzieć o ciąży...
-Nie... To nie ma sensu. On i tak mnie nie chce. Zraniłam go...
-Nie mów tak! Jeśli cię kocha, to zrozumie to i wróci do ciebie... A dziecko tylko bardziej go zmotywuje! - chciała ją jakoś przekonać, jednak płacz Sakury tylko przybrał na sile. Wiedziała, że nic nie osiągnie - Będziemy o piętnastej. Dasz radę spakować się do tego czasu?
-Tak mamo... Dziękuję! - mruknęła, pociągając nosem. Następnie rozłączyła się, rzuciła telefon na łóżko i wzięła się od razu za pakowanie.
*
                Aż do godziny piętnastej ani nikt do niej nie przyszedł, ani ona nie opuściła ścian pokoju. Nikt nie chciał jej przeszkadzać. Sądzili, że potrzebuje spokoju. Widzieli po zachowaniu Sasuke, że ich rozmowa nie przebiegła najlepiej. Równo o wyznaczonej godzinie, słysząc dzwonek do drzwi, zeszła po schodach. W przedpokoju stali jej przyjaciele oraz rodzice. Widząc podkrążone, napuchnięte i czerwone od płaczu oczy kobiety, przestraszyli się nie na żarty. Nic jednak nie mówili, aby nie pogorszyć sytuacji. Ryu ruszył na piętro po jej bagaże, a za nim od razu ruszył Naruto z Shikamaru.
-Sakura... - zaczęła Ino, gdy na parterze zostały same kobiety. Podeszła do zielonookiej i delikatnie ją objęła.
-Kazał mi się wynosić - szepnęła i z płaczem wtuliła się w blondynkę - Mogłam mu powiedzieć na początku... Może wtedy do niczego by nie doszło i teraz byśmy tak nie cierpieli... Zraniłam go - mruknęła, odsuwając się i podchodząc do matki. Po chwili z piętra zaczęli schodzić mężczyźni z jej bagażami.
-My zostaniemy tutaj jeszcze tydzień... Dasz sobie radę przez ten czas? - zapytała Hinata. Czuła się winna całej tej sytuacji. To ona najbardziej naciskała, żeby Sakura spróbowała z Sasuke. Teraz czuła się potwornie ze świadomością, że przez nią zielonooka cierpi.
-Rodzice będą ze mną, więc wszystko będzie dobrze - uśmiechnęła się blado - Bajka się skończyła - jeszcze raz przytuliła przyjaciółki i zaczęła kierować się do wyjścia.
-Powinnaś mu powiedzieć - mruknęła jeszcze Ino, zanim drzwi zamknęły się za zielonooką i jej rodzicami. 'Wszystko co miałam do powiedzenia, powiedziałam' przemknęło jej przez myśl, gdy wygodnie usadowiła się na tylnym siedzeniu terenowego samochodu państwa Haruno.
                Ich bajka definitywnie się zakończyła.
*
                Przez całą podróż, Ryu dawał z siebie wszystko, aby tylko poprawić humor zielonookiej. Nie mógł patrzeć, jak jego mała córeczka płacze. Jechali całą noc, aby w końcu z samego rana dotrzeć na miejsce. Sakura od razu weszła do domu. Na podjeździe stał samochód Saia, a w przedpokoju ustawionych było kilka jego walizek. Zdziwiło ją to trochę. Z tego, co mówił, miał być jeszcze w Chinach. Nie sądziła, że jeszcze tego samego dnia, co jej powrót, przyjdzie jej zerwać zaręczyny. Za nią podążali jej rodzice, którym po chwili kazała wygodnie rozsiąść się w salonie. Sama skierowała się natomiast do pracowni. Sai musiał wrócić niedawno, ponieważ zawsze od razu po powrocie rozpakowywał swoje torby. Nie znajdując go jednak w pomieszczeniu, w którym przebywał najczęściej, udała się do gabinetu, a następnie do sypialni. Gdy tylko wkroczyła do pokoju, stanęła jak wryta. Zawrzała w niej wściekłość. I kto by pomyślał, że jeszcze niedawno była przekonana, że chce spędzić z nim resztę życia. Na łóżku przebywał bowiem jej narzeczony, który najzwyczajniej w świecie żarliwie kochał się z blondynką, której na wpół przymknięte niebieskie oczy, skierowane były prosto w jej stronę. Pochłonięci sobą, nawet nie zauważyli jej wejścia, pomimo tego, że stała naprzeciwko nich. Sakura pod wpływem złości złapała najbliżej leżący przedmiot, jakim okazał się drogocenny wazon i cisnęła nim o podłogę. Dopiero to i jej krzyk sprowadziły ich na ziemię i spowodowały, że para szybko zerwała się na równe nogi i zaczęła okrywać się pościelą. W ich oczach widziała czyste przerażenie. Złapała kolejny wazon i rzuciła nim tym razem w Saia, który już chciał otworzyć usta, aby zapewne zacząć się tłumaczyć, jednak nie pozwoliła mu dojść do słowa.
-Ty pierdolony dupku! Jak możesz! - wrzasnęła na cały dom. Para zadrżała ze strachu.
-Sakurcia...
-Zamknij się! No nie wierzę! W moim domu!
-Ale...
-Ty też siedź cicho! Najlepiej się wynoś! - blondynka spojrzała na nią, później na Saia, znów na nią - No jazda!
-Mogę...
-Nie! - ryknęła wściekła. Sai odsunął się pod ścianę i przytrzymywał poduszkę, zasłaniając tym samym swoje przyrodzenie. Niebieskooka szybko zebrała swoje rzeczy i owinięta prześcieradłem wybiegła z jej sypialni. Po chwili usłyszeli głośny pisk i krzyk ojca Haruno, wyrażający niedowierzanie. Następnie po całej posiadłości rozniósł się trzask zamykanych drzwi wejściowych, a zaraz po tym za Sakurą stanął starszy mężczyzna.
-Co to ma znaczyć? - zapytał córki, jednak ta tylko wskazała dłonią na Saia - Pomóc ci się z nim rozprawić? - widząc uciekającą blondynkę, a teraz nagiego bruneta, wszystkiego się domyślił. Nigdy nie lubił narzeczonego Sakury, jednak teraz miał ochotę go zabić.
-Nie trzeba. Możesz iść do mamy. Sama sobie z nim poradzę...
-Tylko się nie denerwuj za bardzo... Nadmierny stres może zaszkodzić... - kobieta spojrzała na ojca, dając mu znać, aby nie kończył. Po chwili została sama z malarzem.
-Sakurcia... - zaczął znów brunet. Wiedział, że jest źle, ale miał jeszcze nadzieję, że uda mu się jakoś wykręcić.
-Jak długo to trwa? - zapytała spokojnie siadając na łóżku.
-Dziś pierwszy...
-Oj nie kłam do cholery! Uważasz mnie za głupią? - zerwała się na równe nogi i podskoczyła do niego - Widziałam przecież twoje obrazy. Na ponad połowie z nich była ona! - spoliczkowała go. Brunet wolną ręką złapał się za piekący policzek - Kochasz moje zielone oczy, tak? - warknęła - I tylko ty możesz w nie patrzeć?
-Saki... - jedyne, co w tej chwili potrafił powiedzieć to jej imię. Jego ręce pociły się i trzęsły ze strachu. Bał się kobiety... i jej ojca, który zapewne znajdował się pod drzwiami i podsłuchiwał, aby móc w razie czego wkroczyć.
-Zamknij się! Widzisz teraz moje oczy? Dostrzegasz w nich moją złość? - mężczyzna niepewnie pokiwał głową i spuścił wzrok - No patrz na mnie! - ryknęła - Jak się pewnie domyślasz, do ślubu nie dojdzie. Zrywam nasze zaręczyny... - rzuciła w jego stronę pierścionkiem, wyjętym z tylnej kieszeni spodni - Przyznam ci się, że postanowiłam zerwać z tobą już na moim urlopie. A to zdarzenie jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że zrobię słusznie.
-Czyli...
-Tak Sai... Nie kocham cię... Nie pasujemy do siebie... A teraz do tego wyszła na jaw twoja zdrada.
-Jestem tylko facetem! A ty nie chciałaś się kochać! - warknął - Ja musiałem!
-Och oczywiście, że musiałeś! - zaśmiała się kpiąco -Ze względu na to, że jesteś facetem, ja nie chciałam, a ty musiałeś, nie będę cię karać... - mruknęła z szerokim uśmiechem.
-Naprawdę? - zapytał z nadzieją. Był przekonany, że wymyśli coś okropnego, a ona tak po prostu mu odpuszcza?
-Oczywiście Sai - mruknęła słodko, jednak prawie od razu spoważniała i spojrzała pewnie w jego oczy. Brunet przełknął głośno ślinę. To jednak nie był koniec - Musisz się jednak wynieść z tego domu. No i to posprzątać - wskazała na rozbite wazony. Daję ci na to wszystko równe pół godziny od tej chwili. Teraz pójdę zrobić kawę moim rodzicom siedzącym w salonie, a po wyznaczonym czasie opuścisz ten dom, sam albo z pomocą moją i mojego taty. Nie martw się jednak - dodała widząc jego przerażenie i niepewność - Twoje rzeczy, których nie zdążysz wynieść, wrócą do ciebie... jednak za ich stan nie odpowiadam - zaśmiała się wesoło i podeszła do drzwi - Ach! I pamiętaj... Znam wielu lekarzy w Tokio i poza granicami, którzy nie udzielą ci pomocy, gdy coś ci się stanie... Znam też wielu sędziów, prokuratorów i adwokatów... No i rzecz jasna mam wielu znajomych w policji... Więc pilnuj się, bo jeden zły ruch i możesz źle skończyć - złapała za klamkę, po czym jeszcze raz się odwróciła i uśmiechnęła szeroko - Pakuj się... Zostało Ci dwadzieścia pięć minut - po tych słowach wyszła, trzaskając drzwiami. Brunet przeklął, po czym szybko się ubrał, sprzątnął porcelanę i pobiegł do pracowni, aby zabrać swoje narzędzia pracy. Czasu miał coraz mniej.
*
                Równo pół godziny później, Sakura zamknęła drzwi przed nosem Saia, tym samym kończąc ich znajomość definitywnie. Ryu był z niej dumny, jak jeszcze nigdy wcześniej. Żałował jednak, że jego córka nie zerwała z Saiem wcześniej. Wtedy mogłaby żyć spokojnie z Sasuke. Bez żadnych komplikacji i problemów.
                Sakura szybko zrobiła obchód domu, sprawdzając, czego jej były narzeczony nie zdążył zabrać. Następnie z pomocą ojca zebrała to wszystko do kilku worków na śmieci i zaniosła do piwnicy. Ryu rozpalił w piecu ogień, a ona zaczęła wrzucać tam kolejno ubrania. Na koniec zostawili obrazy, które pan Haruno porąbał siekierą. Spłonęły jak wszystko inne. Gdy wreszcie został sam popiół, zebrali go i wrzucili do pojemnika. Zamierzała wysłać to na adres domu rodzinnego Saia. Miała nadzieję, że jego matka także to zobaczy. Nigdy nie lubiła tej kobiety i ulżyło jej, że to jednak nie ona zostanie jej teściową. W swoim pokoju przesiedziała kilka minut, opracowując tekst, jaki zamierzała dołączyć do jego "rzeczy". Gdy skończyła, z szerokim uśmiechem przykleiła liścik do wieczka pudełka.
"To reszta Twoich rzeczy, "Skarbie"! Mam nadzieję, że to już wszystko!
Sakura Haruno.
P.S. Pokaż mi się tylko na oczy, a skończysz tak, jak te rzeczy. Obiecuję!
I pamiętaj o mojej przestrodze."
                Przeczytała to jeszcze raz, owinęła szarym papierem, zapisała adres i zeszła na parter, aby przekazać to Ryu, który wbrew jej protestom, że można to wysłać pocztą, zaproponował, że osobiście dopilnuje, aby trafiło to do mieszkania rodziców Saia. Tak samo, jak ona, jej rodzice nienawidzili rodziców jej byłego narzeczonego. I wcale im się nie dziwiła.
*
                Wieczorem wykonała telefon do swojej przełożonej i oświadczyła jej, że wraca tydzień wcześniej do pracy. Była święcie przekonana, że nie będzie w stanie siedzieć w domu. Za dużo nieprzyjemnych myśli krążyło po jej głowie. Musiała znaleźć sobie jakieś zajecie, a powrót do pracy w szpitalu wydawał się jej najlepszym rozwiązaniem. Jej matka, tak samo jak Tsunade nie pochwalała tego pomysłu, jednak nie chciała denerwować niepotrzebnie swojej córki. Martwiła się o nią. Sakura chodziła przybita i pomimo tego, że chciała sprawiać wrażenie silnej, to wszyscy doskonale wiedzieli, że było to tylko jej kolejne kłamstwo.
                W pracy podczas przerwy śniadaniowej, dopadła ją Tsunade i niemal siłą zaciągnęła do swojego gabinetu. Pod wpływem emocji wyznała jej wszystko. Opowiedziała o jej relacjach z Sasuke, o tym, jak zakochali się w sobie, jak bardzo zżyli się ze sobą. Na koniec wspomniała o ciąży i ich zerwaniu. W ciągu pół godziny, streściła jej prawie dwa miesiące i znów wylała hektolitry łez.
-Teraz zabiorę cię do ginekologa, a później wracasz do domu... - mruknęła. Nie potrafiła uwierzyć, że szaleńczo zakochany mężczyzna, byłby skłonny potraktować tak ukochaną kobietę, która stara się być z nim szczera. Wprawdzie chwila prawdy nastąpiła zdecydowanie za późno, ale zawsze lepiej późno niż wcale. W mniemaniu blondynki to on zabawił się jej uczuciami. Według niej, wcale jej nie kochał. Nie chciała jednak zdradzać swoich przemyśleń zielonookiej. Traktowała ją jak córkę i nie chciała jej jeszcze bardziej zasmucać.
*
                -Jesteś w czwartym tygodniu, Sakura - oznajmiła Shizune, po przeprowadzeniu dokładnych badań. Tsunade tak, jak obiecała, od razu zabrała ją do ginekologa. Zielonooka dotknęła dłonią wciąż jeszcze płaskiego brzucha. Z każdym dniem fakt, że jest w ciąży docierał do niej coraz bardziej. Nie wiązało się to jednak z radością, która zazwyczaj towarzyszyła temu wydarzeniu. Ona cierpiała. Jej serce krwawiło z tęsknoty i żalu. Za każdym razem przeklinała swoją głupotę. Gdyby nie zataiła prawdy, dziecka nigdy by nie było. Nigdy też nie doszłoby do ich zerwania, bo nic by miedzy nimi nie było.
-Sakura? Wszystko w porządku? - Tsunade zaważyła, że w oczach kobiety zbierają się łzy.
-Tak... - mruknęła, zaciskając zęby. Nie mogła znów płakać. Musiała być silna i pokazać wszystkim, że sama da sobie radę.
-Od teraz będziesz przychodzić do mnie, co cztery tygodnie na badania kontrolne. Tutaj masz moją wizytówkę - Shizune podała jej niewielka karteczkę - Gdyby działo się coś niepokojącego, dzwoń do mnie... Nawet w środku nocy. Przyjadę najszybciej, jak będę mogła.
-Coś jest nie tak? - zapytała zaniepokojona. Coś złego? Czyli co? Co to miało znaczy?
-Posłuchaj. Wiem, że odczuwasz silny stres i zdenerwowanie. Masz podkrążone i zaczerwienione oczy, jakbyś non stop płakała i w ogóle nie spała. Pierwszy trymestr jest najważniejszy, dlatego jeśli nie zaczniesz o siebie, a tym samym i o dziecko dbać, to może pojawić się wiele komplikacji. Rozumiesz? - szatynka wyjaśniła to dobitnie. Zakłopotana Sakura spuściła wzrok i mruknęła ciche "tak". Musiała zacząć funkcjonować normalnie. Nie chciała stracić jedynej cząstki Sasuke, jaka jej została. Za bardzo go kochała. Jego i nienarodzone jeszcze dziecko.
*
                Przez cały tydzień starała się o siebie dbać i nie wspominać bruneta. Było jej ciężko, jednak tak jak tłumaczyła jej Shizune, nie mogła doprowadzić do komplikacji w ciąży. Musiała zrobić wszystko, aby funkcjonować normalnie. Wszystko było dobrze, aż do dnia, gdy postanowiła odwiedzić ojca Sasuke. Od razu pożałowała swojej nieprzemyślanej decyzji.
-O! Sakura! Ty już tutaj? A gdzie Sasuke? - zapytał mężczyzna, gdy tylko wkroczyła do jego sali.
-Nie ma go... I nie wiem, czy prędko się tutaj pojawi...
-Coś mu się stało?! Miał jakiś wypadek? Dlatego jesteś smutna? - jak mogła w ogóle nie pomyśleć o tym, że gdy odwiedzi Fugaku, to ten nie zapyta o swojego syna. Nie miała co ukrywać. Była w kropce.
-Zerwaliśmy - wyznała wreszcie, po bardzo długiej ciszy. Z jej oczu znów popłynęły wstrzymywane przez cały tydzień łzy.
-Co? Dlaczego? Przecież tworzyliście tak piękną parę! - nie potrafił w to uwierzyć. Jego syn był tak szczęśliwy przy niej. Na wytłumaczenie nie czekał długo. Stał się kolejną osobą, która dowiedziała się o tym, jak okłamała Sasuke. Opowiedziała mu wszystko, pomijając wzmiankę o ciąży. Tego nie mogła wyjawić. Sasuke miał nigdy nie dowiedzieć się o dziecku. Miał żyć w błogiej nieświadomości. Pomimo, że ją to bolało, chciała, żeby założył rodzinę i był szczęśliwy. Od chwili ich zerwania musiała zacząć radzić sobie sama.
*
                W domu Uzumakiego od kilku dni trwało istne szaleństwo. Już za kilka dni blondyn miał opuścić dom, w którym spędził kilka pięknych lat i przenieść się do Tokio, gdzie miał zamieszkać ze swoją narzeczoną. W związku z tym musiał zebrać wszystkie swoje rzeczy, władować je do kartonów i zlecić specjalnie wynajętej firmie dostarczenie ich pod wskazany przez niego adres. Był podniecony i zdenerwowany jednocześnie.
-Sasuke! Powinieneś jechać z nami. I wprowadzić się do Itachiego, albo ewentualnie do nas - brunet był jednym z jego głównych problemów. Po zerwaniu z Sakurą pałętał się po domu, był drażliwy i nie chciał nawet słyszeć o Tokio. Tam mieszkała ONA i akurat ONA od tygodnia stanowiła temat tabu. Nie można było o niej wspomnieć, wymienić jej imienia. Nic. Każda wzmianka powodowała, że wściekły brunet opuszczał dom. Naruto nie wiedział, co ma z nim począć. Sasuke w jego mniemaniu był gorszy niż baba. Niewiele jadł, dużo biegał, często zrzędził. Był nie do zniesienia. Mimo to Uzumaki martwił się o niego.
-Dam sobie rade... - słyszał to za każdym razem, gdy proponował mu wyprowadzenie się do Tokio. Westchnął zrezygnowany i skierował się na piętro, aby kontynuować pakowanie się. Nie chciał wywoływać kolejnej kłótni. Nie miał już na to siły.
*
                Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Czuł się wykorzystany i zraniony. Przez ponad miesiąc każdego dnia miał ją przy sobie. Wyznał jej miłość, przedstawił ją swoim rodzicom, chciał się do niej wprowadzić, chciał dzielić z nią życie. I nagle dowiaduje się, że jego ukochana jest zaręczona z innym. W jednej chwili stracił miłość i tym samym sens życia. A jednak pomimo tego, że tak potwornie go okłamała, brakowało mu jej.
-Trzeba wracać, Hina! Ślub już niedługo! - jego uszu dobiegł krzyk podekscytowanej Ino. Słysząc wypowiedziane przez blondynkę zdanie, zdał sobie sprawę, że to nie mogło się tak skończyć. Pomyślał o Sakurze, o wszystkim, co dla niego znaczyła. O delikatnym dotyku jej dłoni, ustach, którymi budziła go każdego ranka. O pełnych nadziei oczach i różowych włosach opadających na jego twarz, gdy się kochali. Pomyślał o jej sercu i pasji, bezinteresowności i niewinności. O tym, jak nieciekawie, a jednak zabawnie rozpoczęła się ich znajomość, która przerodziła się w końcu w miłość. Była jego życiem. Wszystkim, o co dbał. Wszystkim, po co żył. Zerwał się na równe nogi i zaciskając dłonie w pięści, podszedł do kobiet.
-O! Sasuke! Nie wiedziałyśmy, że tutaj jesteś - kobiety nie kryły swojego zaskoczenia, wywołanego jego nagłym pojawieniem się. Nie wspomniały nic o zielonookiej, dlatego nie rozumiały jego porywczego zachowania.
-Hinata! - złapał brunetkę za ramiona i spojrzał jej w oczy niemal błagalnie - Mogę jechać z wami do Tokio?! - wraz z wypowiedzeniem tych słów, wprawił je w jeszcze większe osłupienie - Obiecuje, że pojadę swoim autem, tylko potrzebuje przewodnika, który zna trasę do Tokio - mruknął, odsuwając się lekko.
-Jasne, tylko... - zaczęła, jednak nie wiedziała, co ma powiedzieć dalej. Brakowało jej słów.
-Ja nie pozwolę jej wyjść za mąż! - oznajmił poważnym tonem - Obiecałem ci kiedyś, że ją zdobędę i dotrzymał słowa! Tylko pozwólcie mi jechać ze sobą.
-To nie problem, ale...
-Dziękuję! - wykrzyknął i pognał na piętro, aby móc się spakować.
-Ale przecież Sakura zerwała z Saiem - mruknęła w końcu brunetka, zażenowana dziwnym zachowaniem Uchihy. Chciała mu to przekazać, ale nie dopuścił jej do głosu.
-Widocznie słyszał jak rozmawiałyśmy o ślubie i pomyślał, że to chodzi o Sakurę, a nie o mnie - zauważyła blondynka z uśmiechem - Ale przynajmniej wreszcie coś mu się rozjaśniło...
-Myślisz, że powinnyśmy powiedzieć Sakurze?
-Nie! - Ino pokiwała przecząco głową - Bardziej się ucieszy, gdy Sasuke zrobi jej niespodziankę...
-Co mu się stało? - zapytał Naruto, schodząc po schodach na parter. Był w takim samym szoku, jak kobiety jeszcze chwile temu.
-Nawrócił się, Naruto - mruknęła Hinata i nic więcej nie tłumacząc, ruszyła do kuchni za blondynką, aby przygotować obiad.
*
                Od samego rana chodziła wściekła. I nie miało to nic wspólnego z jej ciążowymi wahaniami nastrojów. Tsunade po jej wizycie u ojca Sasuke, dała jej trzy dni wolnego. A tu nagle w sobotę rano dzwoni do niej wczesnym rankiem i wzywa do pracy, "bo nie ma ludzi". Na nic zdały się odmowy i przekleństwa. Chcąc nie chcąc, musiała znów zostawić rodziców samych sobie i wyruszyć do pracy. Nienawidziła takich sytuacji. Z doświadczenia widziała już, że Tsunade zawsze narzeka, że brakuje lekarzy w szpitalu, a później ona i tak zawsze siedzi i wypełnia małoważne dokumenty. Tak było i tym razem. Od godziny ósmej siedziała w swoim gabinecie i wypisywała karty pacjentów lub podpisywała papiery, jakie zostawiła jej blondynka. To zajęcia tak ją pochłonęło, że gdy po pomieszczeniu rozniósł się dzwonek jej telefonu, podskoczyła wystraszona. Śmiejąc się cicho pod nosem ze swojej głupoty, odebrała połączenie.
-Hej Sakuś! - usłyszała w słuchawce głos Hinaty. Musiała przyznać, że tęskniła już za swoimi dwoma przyjaciółkami. Brakowało jej ich wsparcia - Gdzie jesteś?
-W pracy - westchnęła zrezygnowana - Ale kończę o dwunastej. Uciekam stąd, bo nie wytrzymam!
-My będziemy do pół godziny... Dzwoniłaś do Ino?
-Pewnie śpi po podróży. Nie chciałam jej budzić... - zerknęła kontem oka na zegar. Akurat za trzydzieści minut miała zamiar zakończyć swoją pracę - Zobaczymy się?
-Świetny pomysł! Będziesz krążyć, koło tego wielkiego skrzyżowania przy szpitalu? Naruto mnie tam wysadzi i pójdziemy na ciacho!
-Za niedługo, ja sama będę wyglądać, jak jakiś pączek! - zaprotestowała ze śmiechem.
-Oj nie przesadzaj! Wypatruj czarnego BMW
-Jasne... - mruknęła, jednak brunetka już tego nie usłyszała. Po odłożeniu telefonu, zabrała się za wypełnianie ostatnich dokumentów. Chciała skończyć przed czasem, aby być przy skrzyżowaniu trochę wcześniej. Już kilkanaście minut później dopiła zimną już kawę i napisała kartkę z informacją dla Tsunade, że wychodzi wcześniej. Powiesiła ją na drzwiach i skierowała się do wyjścia ze szpitala. Pędząc przed siebie, co chwilę zerkała na zegarek. Przed wszystkimi przejściami dla pieszych musiała się zatrzymywać, bowiem ciągle trafiała na czerwone światło. Na miejsce dotarła więc punktualnie o dwunastej. Zaczęła się rozglądać na wszystkie strony w poszukiwaniu wskazanego przez przyjaciółkę samochodu. I w końcu dostrzegła czarne BMW. Jednak za jego kierownicą nie siedział ani Naruto, ani Hinata, a Sasuke. Zamarła widząc jego szeroki uśmiech skierowany tylko i wyłącznie do niej.
*
                Widział ją. Stała na chodniku i wpatrywała się w niego, jakby zobaczyła ducha. Przeczuwał się, że tak właśnie zareaguje. Pewnie spodziewała się każdego, ale nie jego. Powiedział jej tyle przykrych słów, za które zamierzał ją serdecznie przeprosić. Chciał ją zdobyć na nowo. W Fukuoce uświadomił sobie, jak bardzo ją kocha. Uśmiechnął się do niej szeroko, chcąc dać jej znać, że jest w Tokio specjalnie dla niej. Obserwował z uwagą, jak na jej twarzy pojawia się delikatny, nieśmiały uśmiech. Zniknął on jednak niemal tak szybko, jak się pojawił. Nie rozumiał, co się jej stało, gdy w jednej chwili na jej twarzy wymalowało się przerażenie, gdy rozpaczliwie zaczęła machać dłońmi. Coś krzyczała, jednak on nie słyszała. Chciał otworzyć okno i właśnie wtedy zrozumiał. Prosto na niego jechała rozpędzona ciężarówka. Nie miał szans na ucieczkę. Usłyszał jeszcze jedynie głośne trąbienie. W chwili zderzenia po całym jego ciele rozszedł się potworny ból, a później pochłonęła go ciemność.
*
                Widziała go! Był w Tokio. Gdy zauważyła jego szeroki uśmiech, miała ochotę zacząć tańczysz i skakać z radości. Coś jednak kazało spojrzeć jej na sygnalizator. Podlegając swojemu przeczuciu, zrobiła to i zamarła z przerażenia. Sasuke chciał przejechać na czerwonym świetle, a z boku już nadjeżdżała mocno rozpędzona, duża ciężarówka. Zaczęła machać rękami i krzyczeć, aby się zatrzymał. On jednak nie słyszał jej i nie reagował, a gdy w końcu zauważył, o co jej chodzi, było już za późno. Potężny pojazd wjechał w bok czarnego BMW i przepchnął je przez całe skrzyżowanie. Nie potrafiła w to uwierzyć. Jeszcze kilka chwil temu uśmiechał się do niej. Dawał nadzieje, że wszystko się ułoży miedzy nimi i znów będą razem. A jednak nie było im to najwidoczniej pisane. Wokół rozbitych samochodów zebrali się ludzi, którzy opuścili swoje pojazdy, aby "ocenić" szkody. Wyrwana z szoku, czym prędzej zaczęła biec, aby zobaczyć, czy nic mu nie jest. Przedarła się przez tłum. Serce waliło jej jak młotem, oddech był mocno przyspieszony, a po głowie krążyły setki myśli. Zauważyła, jak kierowca ciężarówki wycofuje auto, aby umożliwić przedostanie się do poszkodowanego w BMW. Kilku mężczyzn ruszyło na pomoc Sasuke, jednak nie byli w stanie dostać się do niego. Auto z tej jednej strony było całkowicie zgniecione. Czas jakby dla niej zwolnił. Wszystko zaczęło się rozmazywać. Po chwili, która według niej trwała całą wieczność, na miejsce wypadku przyjechali strażacy, policja i dwie karetki. Ci pierwsi, czym prędzej wyciągnęli bruneta z rozbitego samochodu. Jedyne, co w tej chwili była w stanie dostrzec, to czarne włosy i dużą ilość krwi na całym jego ciele. Ułożono go na noszach, założono mu maskę tlenową i wsadzono do karetki, która szybko odjechała. Dopiero w tym momencie dotarło do niej, że klęczy na ziemi, a z jej oczu obficie płyną łzy. Miała ochotę krzyczeć z rozpaczy, bezsilności, strachu.
-Muszę... - chciała wstać, gdy poczuła mocny uścisk na ramieniu, a po chwili ktoś postawił ją do pionu.
-Zna go pani? - zapytał funkcjonariusz policji.
-To Sasuke... Muszę mu pomoc! - wykorzystując chwilowe zaskoczenie mężczyzny, wyrwała się i zaczęła biec do szpitala. W duchu dziękowała, że miała na stopach płaskie buty. Nie zwracając uwagi na światła, przebiegła przez przejścia dla pieszych i jak burza wpadła do szpitala. Jeden z pielęgniarzy, domyślając się, o co chodzi, wskazał jej drogę na salę, do której przewieziono Sasuke. W głowie ciągle huczała jej jedna myśl: 'Mamy mało ludzi. Jesteś potrzebna'. 
-Sakura, tutaj! - usłyszała głos Tsunade. Na końcu korytarza zauważyła blondynkę - Mamy krytyczny przypadek! Jest z nim naprawdę źle - nie chcąc słyszeć nic więcej, szybko weszła na salę operacyjną. Niestety tak szybko, jak się tam znalazła, tak samo szybko została wyprowadzona przez pielęgniarzy. Widząc stan bruneta, zrobiło się jej słabo i była zmuszona opuścić pomieszczenie. Zanim straciła przytomność usłyszała jeszcze, jak Tsunade każe sprowadzić dwóch lekarzy oraz wezwać Ino z Hinatą. Potem zapanowała ciemność.
*
                -Sakura, pamiętasz, co się stało? - zapytała blondynka, patrząc niepewnie na swoją uczennice. Nie chciała do tego wracać, jednak musiała oznajmić jej, w jakim stanie jest jej ukochany. Podczas "snu" zielonookiej rozmawiała z jej matką i dowiedziała się wszystkiego. Po zadaniu tego pytania w oczach młodej kobiety pojawiły się łzy, które po chwili spłynęły po jej policzkach.
-On... Miał wypadek... To moja wina... I nawet nie mogłam mu pomóc! - szloch wstrząsnął jej ciałem. Tsunade spojrzała pytająco na siedzącą pod oknem Kiyo, a gdy ta skinęła głową, blondynka objęła mocno dziewczynę.
-Nie twoja wina. Nie możesz sobie tego wmawiać, Sakura - mruknęła pani Haruno i usiadła obok córki, tulącej się do jej koleżanki.
-Gdybym wyszła później ze szpitala... gdybym nie uciekła ze swojej zmiany, to nic by się nie stało... - mruknęła i odrywając się od starszej kobiety, położyła się na łóżku - To moja wina!
-Spokojnie Sakura... Nie możesz się denerwować w tym stanie. Pamiętaj, że nosisz w sobie dziecko... jego dziecko. Musisz teraz dbać o was dwoje.
-Co... co z nim jest? - zapytała zaciskając swoje dłonie na pościeli. Gdy tylko ujrzała go w samochodzie, wyobraziła sobie, jak mówi mu o ich dziecku. Myślała, że będzie dobrze, a tymczasem los snów pokrzyżował jej plany.
-Jego stan jest kiepski, jednak stabilny...
-Ja już wiem, co znaczy "stabilny"... Nic się nie zmienia - zapytała, a raczej stwierdziła niepewnie i spojrzała w oczy swojej mentorki.
-Zapadł w śpiączkę. Nie wiem, jednak dlaczego. Przy takich obrażeniach nie powinno się tak dziać... - zielonooka westchnęła głośno - Ma złamaną lewą nogę. Lekarze namęczyli się, ale złożyli ją w całość. Dodatkowo ma złamanych kilka żeber i obojczyk. No i wstrząs mózgu. Nie rozumiem gdzie uderzył głową w takiej sytuacji. W każdym razie najważniejsze, że kręgosłup szyjny, jak i centralny ośrodek nerwowy nie zostały uszkodzone.
-Czy coś jeszcze? - zapytała po chwili ciszy, Kiyo.
-Gdy się wybudzi, będzie musiał przejść rehabilitację. Może mieć kłopot z poruszaniem nogą, ponieważ tylko cudem udało się ją "naprawić" - mruknęła blondynka, robiąc cudzysłów w powietrzu - Teraz musimy czekać, na jego przebudzenie. Sądzę Sakura, że powinnaś wziąć sobie jeszcze kilka dni wolnego i czasami posiedzieć przy nim.
-Popieram. Nikomu teraz w takim stanie nie pomożesz. Poza tym, nie raz zdarzało się, że śpiączka była ucieczką od problemów. Może Sasuke od czegoś ucieka. Siądź przy nim, mów do niego. Kto wie... może zadziała?
-Same w to nie wierzycie - westchnęła cicho i znów usiadła - Mogę teraz iść do niego?
-Odpocznij jeszcze... Prześpij się, a jutro z samego rana zaprowadzę cię do jego sali - po tych słowach kobiety ucałowały ją w czoło i wyszły. Sakura została sama. Mogła sobie to wszystko na spokojnie wreszcie przemyśleć.
*
                Obudziła się z głośnym krzykiem. Oblana zimnym potem. Śniło jej się, że leżała na kocu, na zielonej łące razem z Sasuke. Brunet gładził jej okrągły brzuch i śmiał się. Całą sielankę nagle przerwał pisk opon, po którym sceneria zmieniła się diametralnie. Zobaczyła Sasuke leżącego w kałuży krwi. Był martwy.
                Jej krzyk postawił na nogi wszystkich obecnych w sali. Jak przez mgłę dostrzegła Ino z Hinatą, Naruto z Shikamaru, Mikoto, Tsunade oraz swoich rodziców. Ryu siedział najbliżej niej i to on, jako pierwszy objął ją i starał się ją uspokoić. Gdy tak ją kołysał w swoich ramionach, Tsunade wezwała pielęgniarkę. Z jej pomocą po chwili Sakura zasiadła na wózku, a następnie w asyście blondynki została przewieziona do gabinetu Shizune. Musiały sprawdzić stan dziecka. Ulgę przyniosła informacje, że na szczęście wszystko jest w porządku. Gdy po kilkunastu minutach znów znalazła się na korytarzu, ziewnęła głęboko. Była zmęczona, chciało się jej spać. I pomimo tego, że całym sercem pragnęła znaleźć się przy Sasuke, to wiedziała, że jemu nie pomoże, za to miała pełną świadomość, że musi ze wszystkich sił dbać o dziecko. Gdy tylko na powrót znalazła się w sali, w której się ocknęła, Tsunade wyrzuciła wszystkich i pozwoliła jej spokojnie odpocząć.
*
                Kiedy pierwszy raz zobaczyła go po wypadku, była przerażona. Sasuke leżał na szpitalnym łóżku blady, podłączony do różnych aparatur, cały w bandażach. Mówiła do niego, błagała, aby się obudził. Przepraszała go za błędy, za to, że nie potrafiła mu pomóc. On jednak nie reagował na nic. I tak, na siedzeniu przy nim, mijał jej czas. Sekundy zmieniały się w minuty, minuty w godziny, godziny w dni, dni w tygodnie, a tygodnie w końcu przybrały postać miesiąca. Minął miesiąc od wypadku. Zielonooka każdego dnia przebywała przy nim od rana do wieczora. Później jechała do domu, gdzie spędzała noc i znów bladym świtem wracała do szpitala. Nie chciała opuszczać go ani na moment, jednak musiała myśleć także o dziecku. Musiała o siebie dbać, aby w ciąży nie pojawiły się żadne komplikacje. Z każdym dniem jednak coraz bardziej się martwiła. Tsunade powtarzała, że wszystko powinno być dobrze, że niebawem Sasuke powinien się wybudzić.
                Minął miesiąc i dwa tygodnie. Była już w jedenastym tygodniu ciąży. Siedziała akurat w sali Sasuke ze swoją matką, która przyniosła jej obiad. Przyjaciele zawsze dostarczali jej posiłki, ponieważ ona nie chciała opuszczać sali w ciągu dnia. Chciała być przy nim, gdy się wybudzi. I miała nadzieję, że nastąpi to niebawem. Miała mu tyle do powiedzenia. Tak bardzo chciała przeprosić go za wszystko.
-Co zamierzasz zrobić, gdy już się obudzi? - głos Kiyo wyrwał ją z zamyślenia. Przez chwilę znów panowała cisza.
-Przeproszę go. Wyjaśnię sobie z nim wszystko... A potem powiem mu o dziecku - wyznała z uśmiechem. Była pewna, że skoro przyjechał do Tokio i do tego uśmiechał się do niej, to znaczy, że chciał jej wybaczyć. Pragnęła tego całym sercem.
-Skąd taka zmiana? - kobieta była wyraźnie zaskoczona planami córki. Jeszcze w Fukuoce zapewniała, że on nigdy nie dowie się o dziecku.
-Nie potrafię bez niego żyć. Po prostu muszę mieć go przy sobie! - zapewniła z uśmiechem.
-Bardzo się... - w tym momencie po sali rozniósł się dźwięk telefonu - Wybacz Saku. Muszę odebrać - po tych słowach kobieta wstała i wyszła z pomieszczenia na szpitalny korytarz. Zielonooka natomiast nie czekając długo, podniosła się z krzesła ustawionego przy stoliku przy ogromnym oknie i ruszyła w stronę łóżka, na którym od tak długiego czasu przebywał jej ukochany. Nachyliła się i delikatnie musnęła jego czoło. Następnie z lekkim uśmiechem opadła na krzesło i złapała mężczyznę za dłoń.
-Sasuke... Nie możesz mnie, nas wszystkich zostawić. Musisz do nas wrócić. Wszyscy cię potrzebujemy. Wiem, że pewnie się odgrywasz na mnie, za to, jak cię zraniłam, ale proszę... przestań! Wiem, że nie powinnam cię szantażować, ale jeśli odejdziesz, to nie wybaczę sobie tego. A chyba nie chcesz mieć mnie na sumieniu, prawda? - zaśmiała się, kończąc swój monolog. Miała tego dnia wyjątkowo dobry humor. Liczyła na jakikolwiek odezw, jednak nie doczekała się. Znowu. Puściła jego dłoń, oparła się wygodnie o oparcie krzesła i zaczęła gładzić swój brzuch. Wciąż jeszcze praktycznie niewidoczny.
-Same problemy z tymi facetami... Mam nadzieję słoneczko, że będziesz dziewczy... - urwała, słysząc, jak aparatura zaczęła wydawać nieregularny dźwięk. Zaskoczona spojrzała najpierw na urządzenie, a później na Sasuke. Miał szeroko otwarte oczy i wpatrywał się w jej dłonie zaciśnięte na bluzce, na brzuchu.
-Sa... Saku... - wychrypiał. Sakura, czym prędzej złapała szklankę z wodą, która stała na stoliku obok i ze słomką przystawiła ją brunetowi do ust. Zachłannie pociągnął kilka łyków, nie odrywając od niej swojego przenikliwego spojrzenia.
-Obudziłeś się... Dzięki Bogu! - mruknęła, odstawiając szklankę. Wiedziała, że musi powiadomić Tsunade o tym, że pacjent się wybudził, jednak najpierw chciała z nim porozmawiać.
-Ty... ty jesteś... - odchrząknął kilka razy. Znów spojrzał na jej brzuch. Odruchowo położyła tam dłonie. Była zła, że zastał ją w takiej chwili. Zamierzała powiedzieć mu o dziecku dopiero, gdy wszystko sobie wyjaśnią.
-Tak Sasuke... - westchnęła zrezygnowana - Jestem w ciąży. Sasuke to... - nie wiedziała, jak ma powiedzieć mu, że to jest jego dziecko. Brakowało jej słów.
-Cóż... Ojciec musi być najszczęśliwszym facetem pod słońcem, prawda? - zapytał, tym samym wybawiając ją z opresji. Dzięki jego pytaniu, wpadła na pomysł.
-Tego nie wiem... Ty mi powiedz - oznajmiła z uśmiechem.
-Nawet nie znam...
-Jesteś szczęśliwy? Najszczęśliwszy pod słońcem? - mruknęła cicho, a jej policzki pokryły się delikatnym rumieńcem. Patrzyła jednak dzielnie w jego szeroko otwarte z szoku oczy. Po sali roznosiło sie jedynie ciche pikanie aparatury, które po chwili wydało jeden przeciągły dźwięk. Przerażona spojrzała na urządzenie, a później na wciąż nieruchomego bruneta. Czym prędzej doskoczyła do niego i uderzyła go w twarz, aby go ocucić. Mężczyzna głośno nabrał powietrza. Serce zaczęło ponownie pracować normalnie.
-Cholernie czuły sprzęt! Oddychaj Uchiha! Chyba nie chcesz umrzeć w takiej chwili - zganiła go, wzdychając ciężko.
-Co? - zapytał nie bardzo wiedząc, o co chodzi - Chcesz powiedzieć, że ono jest... Że my...
-Tak Sasuke! Wpadliśmy od razu przy pierwszym podejściu. To twoje... nasze dziecko - powiedziała z dumą. Wreszcie to wyznała. Wręcz rozpierała ją radość.
-Ale przecież ty masz narzeczonego! - niemal wykrzyknął, po czym zaczął kaszleć. Znów podsunęła mu szklankę z wodą.
-Chciałam z nim zerwać, od kiedy powiedziałeś mi, że ci się podobam. Podczas wizyty u moich rodziców byłam już święcie przekonana, że ty jesteś tym, którego kocham. Poza tym... - westchnęła, wracając do nieprzyjemnych wspomnień - Po powrocie do Tokio, złapałam go na zdradzie. I to już był definitywny koniec.
-Czyli...
-Czyli jestem samotną kobietą w ciąży - uśmiechnęła się szeroko - Kocham cię Sasuke. I chce być tylko z tobą - w jej oczach pojawiły się łzy.
-Chciałem zgrywać twardziela i podręczyć cię trochę, ale chyba nie mógłbym tego zrobić - zaśmiał się z jej naburmuszonej miny - Kocham cię. Ciebie i nasze maleństwo - chciał dotknąć jej brzucha. Naprawdę był najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Z wielkim trudem podniósł się i usiadł. Wszystko go bolało.
-Powinieneś leżeć! - zaprotestowała, widząc grymas bólu na jego twarzy. Wstała z krzesła i przysiadła na brzegu jego łóżka - Tsunade nas zamorduje, jak się dowie, co ty wyprawiasz. Powinnam po nią iść, żeby cię zbadała... - niespodziewanie posmutniała - Nie byłam w stanie ci pomoc. Spanikowałam! Sasuke...
-Oj zamknij się już, Haruno! - mruknął i mobilizując wszystkie swoje siły, przeniósł swoje dłonie na jej brzuch i oparł czoło o jej. Patrząc jej w oczy, uśmiechnął się delikatnie. Sakura wsunęła dłonie w jego włosy - Byłem taki szczęśliwy, gdy cię zobaczyłem. Zapomniałem, gdzie jestem. I tylko narobiłem problemów. Czuję się okropnie z tego powodu - wyznał szczerze.
-Przestań! Ja nie potrafiłam ci pomoc. Na sali operacyjnej zemdlałam, bo nie mogłam patrzeć na ciebie w takim stanie...
-Teraz to ty skończ... - objął ją w tali i przytulił mocno - Mam pomysł! Zapomnijmy o tym, co było. O całej naszej przeszłości...
-Sasuke - mruknęła cicho, lekko odsuwając się od niego. Każdy jej ruch był bardzo delikatny. Nie chciała go skrzywdzić.
-No dobra! Może nie o wszystkim, bo to na przykład chce pamiętać - uśmiechnął się łobuzersko. Zsunął dłoń na jej nogę i zaczął przesuwać ją powoli w górę, pod spódnice kobiety. Lekko ścisnął jej udo, na co zielonooka westchnęła. Brakowało jej jego dotyku.
-Nie prowokuj Uchiha! - syknęła, zaciskając zęby. Zrobiło się jej nagle niezwykle gorąco.
-No wreszcie wróciłaś, Haruno! Jak już wyzdrowieje, to... - przerwało mu nagłe uderzenie w klatkę piersiową. Tym jednym celnym ciosem został z powrotem powalony na łóżko. Jęknął głośno z bólu. Przestraszona Sakura odsunęła się od łóżka na bezpieczną odległość.
-No ja widzę, że nasz piękniś się obudził! I ma się chyba całkiem dobrze, skoro już obmacuje mój personel! - warknęła blondynka, trzymając w dłoni jego kartę zdrowia.
-Tsunade! W tej chwili tutaj nie pracuje! - oburzyła się zielonooka, uważnie przyglądając się zwijającemu się z bólu ukochanemu - Połamiesz go na nowo, a ja chcę...
-Już ja wiem, czego ty chcesz! Widziałam przed chwilą... A co do twojej pracy. Skoro się obudził, to wracasz do roboty. Masz ogromne zaległości - dla podkreślenia swoich słów machnęła ręką, pokazując ogrom pracy, jaki czekał Sakurę - A teraz jazda mi do Shizune! Czeka na ciebie od godziny! Ja się natomiast zajmę tobą, pięknisiu.
-Dobrze! Tylko go nie zabij! Powodzenia, Sasuke! Mam nadziej, że jeszcze zobaczę cię wśród żywych! - zaśmiała się i posyłając mu buziaka, cała w skowronkach wybiegła na korytarz. Była taka szczęśliwa. Jednak się ułożyło. Wrócił do niej. Dowiedział się o ciąży i wyznał jej miłość! Nie mogła w tej chwili chcieć niczego więcej. Zamykając drzwi od jego sali, usłyszała jeszcze jego głośny krzyk bólu. Tsunade miała brutalne metody leczenia, jednak nigdy jeszcze nikogo nie zabiła. Zaśmiała się znów cicho, po czym pognała do gabinetu Shizune. Później miała zamiar obdzwonić rodziców swoich i Sasuke oraz przyjaciół i przekazać im jakże radosną dla niej nowinę. Nie miała czasu do stracenia. Jej życie wreszcie na powrót nabrało kolorów.
*
                Siedzieli w jej gabinecie. Minął tydzień od jego wybudzenia. Wszystko w jej życiu wróciło do normy. Akurat zmieniała opatrunki na jego głowie, jednocześnie słuchając jego narzekań. Dotyczyły one przede wszystkim skromnej osoby Tsunade. Blondynka zajmowała się jego rehabilitacją i sprawdzała stan jego zdrowia. Sakura jedynie zmieniała mu bandaże na głowie i nodze. Reszta opatrunków zniknęła już drugiego dnia po jego wybudzeniu.
-Jak zwykle przesadzasz - mruknęła, słysząc tą samą śpiewkę któryś raz z rzędu.
-Wcale nie! Ta kobieta, to zło wcielone! Brutalna, złośliwa, brutalna, straszna i... - wyliczał na palcach z poważną miną. Natomiast Sakura, stojąca za nim starała się za wszelką cenę nie wybuchnąć śmiechem.
-Tak wiem... Brutalna! Dotarło to do mnie - mruknęła - Lepiej nic już nie mów, bo ona jest wszędzie! - zagroziła, chicho chichocząc.
-No w to akurat nie wątpię - oznajmił z pełną powagą - Nawet dotknąć cię nie mogę, bo pojawia się od razu - na potwierdzenie swoich słów, odwrócił się na krześle i delikatnie dłonią przejechał po biodrze kobiety. Jak na zawołanie drzwi się otworzyły i do gabinetu wpadła rozwścieczona blondynka. Zmierzyła Sasuke nienawistnym spojrzeniem, które on z czystą przyjemnością odwzajemnił. Sakura natomiast stała w szoku. Nigdy nie zwróciła na ten drobny fakt uwagi.
-Uchiha zabieraj te łapy z ciała Sakury! I pohamuj swoje kosmate myśli, bo jak nie, to nikt i nic cię nie uratuje! - brunet chcąc jak najszybciej pozbyć się Tsunade z gabinetu ukochanej, posłusznie zabrał ręce i odwrócił się tyłem do zielonookiej. Tak, jak sądził, blondynka natychmiast wyszła.
-Widzisz?
-Ciekawe, jak ona to robi? - kobieta podrapała się po brodzie w geście zamyślenia i zasiadła przy swoim biurku.
-Nie wiem jak, ale ona mnie przeraża. Jeszcze tylko tydzień, a potem zajmiesz się mną w domu, prawda? - zapytał z nadzieją. Sakura wymusiła u Tsunade, aby ta pozwoliła się jej zająć rehabilitacją Sasuke, gdy w końcu go wypiszą ze szpitala.
-Będziesz przychodzić tutaj! - zaprotestowała gwałtownie, ucinając temat. Już ona wiedziała, jak to wszystko będzie kończyć się w domu. W szpitalu musieli się hamować, a w domu mieli ogromne pole do popisu. Tym bardziej, że rodzice Sakury wrócili już do swojego domu.
*
                Siedziała w swoim gabinecie, rozkoszując się gorącą herbatą i czekała na Sasuke. Dwa dni wcześniej został wypisany ze szpitala i teraz pojawiał się tam jedynie każdego dnia na rehabilitacji. Ćwiczyła z nim każdego dnia pod czujnym okiem, nieobecnej przy nich Tsunade. Nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem jej mentorka pojawiała się przy nich zawsze, gdy Uchiha zbliżał się do niej na zbyt małą odległość. Musieli to jednak przeżyć, jeszcze tylko kilkanaście dni. Pomimo zdjętego gipsu, brunet wciąż kulał na lewą nogę. Ćwiczenia, jakie przeprowadzała z nim najpierw Tsunade, a później Sakura miały przywrócić mu jego dawną sprawność. Oczywiście zamieszkał u niej. Pamięta, jak jednego dnia wróciła do domu i na środku przedpokoju znalazła całą masę pudełek większych i mniejszych oraz Suzuki biegającą wesoło po pokojach. Wściekła zaczęła wydzwaniać do wszystkich po kolei, pragnąc dowiedzieć się, co to ma znaczyć.
-Ani przejść, ani obejść! - warknęła do słuchawki.
-Czyli wszystko dotarło? - zapytał dla pewności pan Haruno - To rzeczy Sasuke. No i jego pies też tam gdzieś powinien być. Postanowiliśmy wprowadzić go do ciebie - w końcu wyszło na to, że Ryu wraz z Fugaku, który kilka dni przed Sasuke opuścił szpital, zaplanowali to wszystko. Naruto z Shikamaru także maczali w tym swoje palce. W efekcie przez kilka dni żyła w koszmarnym bałaganie, czekając, aż Tsunade łaskawie wypisze bruneta ze szpitala. Teraz, gdy jej ukochany zamieszkał z nią i uporządkowali jego rzeczy, mogła z czystym sumieniem zabrać się do pracy i nie martwić się kwestiami mało istotnymi.
                Siedziała w swoim gabinecie i czekała na Uchihę, gdy po pomieszczeniu rozszedł się odgłos pukania do drzwi. Nie odrywając wzroku od dokumentów, zezwoliła na wejście, myśląc, że to brunet.
-Sakura - jakie było jej zaskoczenie, gdy w drzwiach, zamiast Sasuke, pojawił się Sai. Nie wiedziała, czego szukał u niej, ale nie zamierzała pozwolić, aby namieszał jej w głowie. Spojrzała na niego pytająco, po czym wróciła do wypisywania dokumentów - Nawet mnie nie przywitasz?
-Dzień dobry. Co panu dolega? - wiedziała, że zachowuje się dziecinnie, jednak nie chciała mieć z nim już nic wspólnego.
-Przyszedłem cię przeprosić za moje zachowanie - westchnął zrezygnowany - I powiedzieć, że nie jestem zły za moje rzeczy. Rozumiem, że jesteś na mnie zła...
-Ja wcale nie jestem zła, Sai. Ja ci po prostu ufałam, a ty mnie zawiodłeś - wyznała, wreszcie podnosząc wzrok z kartek na niego.
-To w takim razie wybacz mi... Ja się zmieniłem... Proszę cię! Zacznijmy wszystko od nowa - złapał ją niespodziewanie za dłoń i spojrzał błagalnie w jej oczy. W tym momencie drzwi się otworzyły, a w nich stanął Sasuke. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że kompletnie nie rozumie, co się dzieje.
-Przepraszam, Sai - syknęła, wyrywając dłoń z jego uścisku. Wstała od biurka i podeszła do zdezorientowanego Uchihy - Nie wrócę do ciebie. Mam kogoś innego, kogo kocham i z kim chcę ułożyć sobie życie - oświadczyła, łapiąc Sasuke za rękę i posyłając mu delikatny uśmiech - Przepraszam, ale musisz wyjść.
-Dobra. Rozumiem - spuścił głowę i zaczął kierować się do wyjścia. Zatrzymał się jednak przy parze - Trafiłeś na cudowną kobietę. Powodzenia - pokonany opuścił gabinet. Sakura odetchnęła z ulgą, gdy zamknęły się za nim drzwi.
-Kto to był? - zapytał Sasuke po chwili ciszy.
-Uratowałeś mnie! - uśmiechnęła się do niego szeroko w podzięce - To był Sai. Mój były narzeczony... Chciał, żebym do niego wróciła.
-Ale nie zrobisz tego?
-Oczywiście, że nie! Sam przecież słyszałeś! - oburzyła się, a następnie dotknęła swojego brzucha - Poza tym jest ktoś jeszcze, kto nas łączy.
-No wiem, wiem... Powoli zaczynasz się zaokrąglać, Haruno - mruknął z łobuzerskim uśmiechem i usiadł na kozetce.
-Zamknij się, Uchiha! - pogroziła mu palcem i nadęła policzki - Czemu nie masz na sobie dresu, w którym zawsze ćwiczysz? - zapytała, zauważając w końcu ten drobny problem. Był ubrany tak, jak zwykle.
-Dziś sobie odpuścimy...
-Nie możemy! Musisz szybko wrócić do siebie! Poza tym...
-Porywam cię dziś wcześniej. Załatwiłem już wszystko u Kiyo. A ona przekonała Tsunade - mruknął z szerokim uśmiechem - Poza tym... Chciałem ci powiedzieć, że zaczynam pracę w firmie ojca. Itachi przekazał mi połowę udziałów. Jestem teraz współwłaścicielem.
-Brawo Sasuke! Gratulacje! - pisnęła szczęśliwa i niewiele myśląc, namiętnie go pocałowała. Ich usta nie były jednak długo złączone, ponieważ tak szybko, jak do niego doskoczyła, tak samo szybko on ją odsunął. Z przerażeniem zaczęli nasłuchiwać.
-Ma wolne? - odezwał się w końcu brunet szeptem.
-Pan Jiraiya miał wczoraj urodziny. Może po prostu za dużo wypiła i dziś umiera? - zastanawiała się na głos. Jeden niewinny dotyk powodował, że Tsunade od razu wpadała do pomieszczenia, w którym przebywali i przerywała im. Pocałunki w szpitalu były już w ogóle czymś niedopuszczalnym.
-Nieważne. Pierwszy raz się nam oberwie. Kolejny powód do świętowania! - wykrzyknął i nie czekając na jej reakcję, porwał ją za rękę. Po dokładnym zamknięciu jej gabinetu, opuścili szpital.
*
                Przez całą drogę do domu marudziła. Najpierw o to, że nie pozwolił jej prowadzić, a później dręczyła go pytaniami, dlaczego ją porwał i co będą robić. On jednak wciąż milczał i zaczynało ją do denerwować. Prawo jazdy dostała kilka dni po wypisaniu Sasuke ze szpitala. Przyszło do jej domu pocztą. Jak się okazało, stare zostało zniszczone razem z samochodem, który został skasowany. Dokument musiał więc zostać na nowo wyrobiony.
-Jestem gruba! - mruknęła płaczliwie, stojąc w samej bieliźnie pośrodku obszernej garderoby - Przez ten brzuch w nic się pewnie nie zmieszczę.
-Przesadzasz... Później będzie gorzej - zaśmiał się Sasuke. Siedział od kilkunastu minut odświeżony i przebrany w wygodnym fotelu i przyglądał się uważnie ukochanej.
-Nie umiesz pocieszać! - ryknęła na niego. Była zirytowana - W ogóle nie liczysz się z moimi problemami - warknęła i zrezygnowana usiadła na podłodze.
-Płaczesz? - zapytał zaskoczony. Jeszcze nie przywykł do jej wahań nastrojów. Podszedł do niej, usiadł za nią i objął ją od tyłu, przyciągając bliżej siebie - Ubierz cokolwiek. I tak będziesz wyglądać pięknie - mruknął do jej ucha, aby załagodzić sytuację.
-Czyli mogę ubrać stary dres? - zapytała. Odwróciła się lekko, aby móc na niego spojrzeć wielkimi oczami, pełnymi łez.
-No bez przesady - mruknął, lecz zaraz pożałował swoich słów.
-Jesteś okropny! Wyjdź! - wskazała mu ręką drzwi. Nagle znalazła się na drugim końcu pomieszczenia - Jak się wybiorę, to cię zawołam! A teraz mnie zostaw - nie mając nic do gadania, posłusznie opuścił garderobę. Nie wierzył, że to dopiero początki ciąży. Kobieta natomiast mrucząc wściekle pod nosem podeszła do jednej z półek. Z wieszaka zdjęła beżową koszulę oraz zieloną spódniczkę i narzuciła to na siebie. Na stopy włożyła baleriny, w dłoń złapała torebeczkę i z wysoko podniesioną głową ruszyła na parter, gdzie czekał na nią Sasuke.
-Tak szybko? - zapytał zaskoczony. Sądził, że poczeka na nią co najmniej godzinę. A tu taka niespodzianka!
-Możesz marudzić i mówić, co chcesz, albo po prostu zabierzesz mnie tam, gdzie zamierałeś - nie mając zamiaru doprowadzić do kolejnej kłótni, po prostu cmoknął ją w policzek, złapał za dłoń i wyprowadził przed dom.
*
                Szli, szli i szli. A końca drogi nie było widać. Zastanawiała się, skąd Sasuke znał tą trasę. Ona często chodziła tędy, gdy miała gorszy dzień i musiała pomyśleć, lub dla zabicia czasu, gdy Sai wyjeżdżał na swoje "wystawy". Dziwiła się brunetowi, że zabiera ją taki kawał drogi od domu. Wciąż jeszcze narzekał na bolącą nogę, a jednak postanowił zabrać ją w takie miejsce. Po kolejnych kilkunastu minutach marszu doszli wreszcie na sam szczyt niewielkiego wzgórza. Na jego środku rosło potężne drzewo wiśni, które powoli przekwitało.
-Uwielbiam to miejsce - szepnęła zauroczona. Sasuke uśmiechnął się delikatnie i wciąż trzymając jej dłoń, poprowadził ją pod samo drzewo. Pod pniem leżał rozłożony koc, a na nim stał kosz piknikowy. Sakura jako pierwsza usiadła, wygodnie opierając się o drzewo. Dookoła nich kwiaty opadały na ziemię, nadając temu miejscu magii. Kobieta zamknęła oczy, a gdy znów je otworzyła, zauważyła jedynie czarne oczy Sasuke. Był tak blisko niej, że prawie stykali się nosami. Wstrzymała oddech i spuściła wzrok. Na jej policzkach pojawiły się dorodne rumieńce.
-Kocham cię - szepnął. Musiała się uspokoić i to zaraz. Nie było to jednak takie proste przy tej niebezpiecznie małej odległości między nimi. Brunet uśmiechnął się, widząc jej reakcję na tą bliskość. Tęsknił za nią, za jej duszą i ciałem. Pragnął jej, a ona wciąż mu odmawiała, uparcie twierdząc, że musi odpoczywać po wypadku. Nie doczekując się żadnych dalszych ruchów z jego strony, odważyła się podnieść wzrok. Chciała dyskretnie ocenić, czy zauważył jej zakłopotanie. Niestety wybrała sobie nieodpowiedni moment. Sasuke z lekko przymrużonymi oczami uważnie się jej przyglądał. To spowodowało, że jej policzki zrobiły się już całkowicie czerwone. Nie oderwała jednak wzroku od jego twarzy. Starała się zgadnąć, o czym on w tym momencie myśli. Po chwili patrzenia na siebie w całkowitym milczeniu, brunet westchnął - Pragnę cię... -  jej pełne, lekko zaróżowione i miękkie usta wygięły się w słodkim, delikatnym uśmiechu. Zauroczona jego słowami nawet nie zauważyła momentu, w którym powoli przysunął się do niej jeszcze bardziej. W tej chwili nic jej nie interesowało. Miała tylko jedną myśl i jedno pragnienie do spełnienia. Jęknęła zrezygnowana i patrząc mu prosto w oczy, powoli złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Gdy tylko poczuła te miękkie wargi pod swoimi, świat zawirował jej niebezpiecznie. Muskała je raz za razem, ale on nie reagował. Bawił się nią, sprawdzając jej wytrzymałość. W końcu jednak postanowił się zlitować. Sam miał już problem z powstrzymywaniem się. Odsunął się delikatnie od niej, uśmiechnął się łobuzersko, a następnie gwałtownie wpił się w jej usta. Pragnął tego. Nie przerywając pocałunku, objęła nogami jego biodra. Tym samym ich ciała zbliżyły się do siebie jeszcze bardziej. Całowali się długo i namiętnie dopóki nie zabrakło im tchu. Po chwili, bardzo niechętnie oderwali się od siebie i spojrzeli sobie głęboko w oczy. Nie musieli nic mówić. Oboje wiedzieli, czego w tej chwili pragną najbardziej. Sasuke szybko zdjął z siebie koszulę, po czym musnął policzek zielonookiej. Następnie delikatnie ułożył ją na kocu i ponownie wpił się w jej usta. Powoli rozpiął pierwsze dwa guziki jej koszuli i zaczął obdarowywać jej szyję delikatnymi pocałunkami. Sakura mruczała z przyjemności. Wplątała swoją dłoń we włosy bruneta, aby przyciągnąć go jeszcze bliżej.  Mężczyzna przejechał nosem po obojczyku zielonookiej, śmiejąc się cicho i rozpinając kolejne guziki jej koszuli, zjeżdżał pocałunkami coraz niżej. Po chwili jej górne okrycie, razem z biustonoszem wylądowało na trawie nieopodal nich. Spódnicę, stanowiącą kolejną przeszkodę do jej nagiego ciała, zdjął jednym sprawnym ruchem, unosząc jej biodra lekko do góry. Kobieta będąc już w samych majtkach, przejechała paznokciem po jego torsie, a następnie jednym mocnym pchnięciem, przewróciła go na plecy i zasiadła na nim okrakiem. Uśmiechnęła się szeroko, po czym zniżyła się i cmoknęła jego szyję. Schodząc pocałunkami coraz niżej, jednocześnie odpinała pasek przy jego spodniach.
-Czy to bezpieczne? Możemy? Dziecku nic nie będzie? - zapytał Sasuke, gdy przejechała językiem od jego pępka, aż po brodę.
-Zgiń, przepadnij, Uchiha! - mruknęła unosząc się na rękach i patrząc prosto w jego oczy. Potraktował to, jako zgodę na dalszą zabawę. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, a następnie brunet unosząc się lekko, wpił się w jej usta, jednocześnie okręcając ich tak, że to on znów dominował. Niewiele myśląc, zdjął swoje spodnie i ponownie ułożył się na kobiecie.
-I co teraz? - zapytał uśmiechając się zawadiacko. Uwielbiał ją drażnić. Palcem zaczął zataczać kółeczka wokół jej pępka, raz po raz zjeżdżając niżej i zahaczając o gumkę jej majtek.
-Spadaj, Uchiha...
-Dobra. Już idę - chciał z niej wstać, jednak ta złapała go z całej siły za włosy i przyciągnęła jego twarz to swojej tak, że stykali się nosami.
-Nawet się nie waż, zostawiać w takim stanie kobiety w ciąży - zagroziła ze śmiechem, po czym musnęła jego usta.
-Uwielbiam, gdy robisz się taka władcza - mruknął, a następnie, czym prędzej pozbył się ich ostatnich części garderoby i wszedł w nią jednym płynnym ruchem. Ciało zielonookiej wygięło się w łuk, a z jej ust wymknął się głośny jęk, który zaraz został stłumiony przez gwałtowny pocałunek. Zaczął się w niej od razu poruszać. Sakura wiła się pod nim z przyjemności. Sasuke czując, że zbliża się spełnienie, zwolnił ruchy bioder chcąc przedłużyć ten moment w nieskończoność.  Już po chwili jednak oboje dotarli niemal pod same bramy niebios, obwieszczając spełnienie głośnym jękiem. Składając jeszcze jeden namiętny pocałunek na jej ustach, powoli z niej wyszedł i opadł zmęczony tuż obok niej.
                Po chwili odpoczynku doprowadzili się do porządku, zjedli czekający na nich w koszu posiłek i zgadzając się, że seks w trakcie ciąży to świetna sprawa, ruszyli wreszcie na dalszą część ich randki. Jak obiecał Sasuke, to będzie jeszcze lepsze niż to, co przeżyli kilka chwil wcześniej pod drzewem wiśni. Powoli schodzili ze wzgórza, aby następnie znaleźć się w rozległym ogrodzie zielonookiej w środku lasu. Wzdłuż ścieżki ustawione były niewielkie lampki, które oświetlały im drogę. Nawet nie zauważyli, kiedy zapadł zmrok i na niebie pojawiły się gwiazdy. Szli blisko siebie, trzymając się za ręce.
-Wziąłeś mnie na spacer po moim własnym ogrodzie? To ma być lepsze od tamtego? - zapytała udając oburzenie. W rzeczywistości cieszyła się, że zabrał ją w to niezwykle urokliwe i romantyczne miejsce. Wokół nich panowała cisza, przerywana jedynie cykaniem świerszczy w trawie, kumkaniem żab i pohukiwaniem sowy.
-Psujesz nastrój - mruknął urażony. Włożył rękę do kieszeni spodni, jakby czegoś szukając. Nie dane jej było jednak dowiedzieć się co to takiego, bowiem ni z tego, ni z owego z nieba zaczęły spadać pierwsze krople. Sasuke niewiele myśląc złapał ją za dłoń i zaczął ciągnąć w stronę domu.
-Chodź tu! - krzyknęła wskazując na altanę stojącą pod płotem. Rozpadało się na dobre i nie zapowiadało się, że prędko przestanie.
-Cholerny deszcz! Zawsze musi pokrzyżować mi plany - syknął Sasuke, patrząc z mordem w oczach na krajobraz poza altaną.
-To chociaż powiedz mi, co chciałeś zrobić - poprosiła, posyłając mu słodki uśmiech. Brunet westchnął głęboko, zrezygnowany.
-Wiesz, że cię kocham, Haruno? - zapytał ze stoickim spokojem.
-Taaa. Wiem, Uchiha - mruknęła, nie bardzo rozumiejąc, o co mu chodzi - I co w związku z tym?
-W związku z tym, chcę żebyś została moją żoną. Proszę... - uklęknął przed nią na kolano i wyjął z kieszeni pudełeczko. W środku znajdował się pierścionek z białego złota diamentem pośrodku - Wyjdziesz za mnie, Sakura?
-Tak - mruknęła mocno wzruszona. W jej oczach pojawiły się łzy, gdy brunet wsunął pierścionek na właściwy palec. Rzuciła się mu na szyję, gdy wstał, a następnie objął ją w tali i okręcił się z nią kilka razy wokół własne osi, jednocześnie łącząc ich usta w kolejnym tego wieczoru namiętnym pocałunku - Wracajmy o domu - szepnęła, gdy postawił ją na ziemi. Pokiwał jedynie głową na znak zgody i trzymając się za ręce oraz nie zwracając uwagi na deszcz, ruszyli biegiem w stronę posiadłości.
*
                Zaraz w sobotę zaprosili do siebie najbliższych członków rodziny oraz przyjaciół. Był Naruto z Hinatą, Ino z Shikamaru, Itachi z Deidarą, Kiyo z Ryu oraz Mikoto z Fugaku. Nie zabrakło także Tsunade z Jiraiyą, który ubolewał nad tym, że Sakura nie wybrała jego. Przyjęcie odbyło się w ogrodzie przy posiadłości Sakury, czyli w tym samym miejscu, w którym Sasuke się jej oświadczył. Zaręczyny trzymali w tajemnicy aż do późnego wieczora. Dopiero wtedy poinformowali gości, że w niedługim czasie zamierzają się pobrać. Termin jak zaznaczyli, był uwarunkowany drugą rzeczą, a mianowicie ciążą Sakury. Przyszła panna młoda nie zamierzała na własnym weselu bawić się z brzuchem wielkości kilku piłek.
*
                Dwa tygodnie po przyjęciu zaręczynowym Sasuke zakończył rehabilitację i mógł odetchnąć z ulgą. Wszystkie tortury, jakie zastosowała na nim Tsunade miały pójść w zapomnienie. Opuszczając szpital, poprzysiągł sobie, że co by się nie działo, więcej nie postawi tam nogi.  I miał zamiar tego się trzymać, dopóki nie przypomniał sobie, że za jakiś czas Sakura będzie rodzić. Kolejne dwa tygodnie minęły na ostatnich przygotowaniach do ślubu. Były one jednak wyjątkowo niespokojne, pełne przedmałżeńskich kłótni i wielu problemów. Sasuke zawarł przymierze z Kiyo oraz Mikoto i zabronił Sakurze mieszać się w przygotowania do ślubu. Niedługo po tym do owego przymierza dołączyły także Ino z Hinatą. Jedyną kwestią, w jakiej Sakura mogła wyrazić swoje zdanie, był wybór sukni ślubnej. Wcale jednak jej to nie pocieszało.
-Miałam takie marzenia, Uchiha! - warknęła jednego razu, przeglądając katalogi ślubne. Była już w siedemnastym tygodniu ciąży, a co za tym szło, jej brzuch był już lekko widoczny i nie mogła pozwolić sobie na żadne udziwnienia - Chciałam mieć piękną suknię, która podkreśliłaby idealnie moją talię osy! Ale nie! Musiałeś mi zrobić dzieciaka! I wszystkie plany poszły się paść! - warknęła i rzuciła w niego gazetą.
-Powiedz słowo, a zajedziemy do krawcowej i uszyje ci twoją własną suknię. Taką, jakiej pragniesz - mruknął zmęczony. Co wieczór ta sama śpiewka, ta sama kłótnia.
-Nie chcę! Po co mi takie kombinowanie niby? Nie potrzebuję twojej litości! - najpierw się złości, a później płacze i tuli się do niego szukając wsparcia. Naruto już nie raz pytał się go, jak on wytrzymuje jej humorki. Za każdym razem odpowiadał to samo: "To się nazywa miłość". I tak właśnie było. Miłość trzymała go przy niej i nie pozwalała mu uciec przy pierwszej lepszej okazji.
*
                Wesele było huczne. Na początku chcieli, aby było skromnie. Niestety nie wyszło. Sama rodzina Uchiha liczyła bardzo wiele osób, które należało zaprosić. W efekcie zebrała się ponad setka osób. Zarówno ślub, jak i wesele odbyło się w ogrodzie. W altanie kapłan połączył ich węzłem małżeńskim, a następnie wszyscy zasiedli przy specjalnie rozłożonych, okrągłych stołach. Goście bawili się wyśmienicie, a państwo młodzi mieli okazje poznać wielu członków zarówno jednej, jak i drugiej rodziny. Przez całe wesele krążyli od stolika do stolika i zabawiali ciotki, babki i resztę przybyłych rozmową.
-Mogę wreszcie z panią zatańczyć, pani Uchiha? - zapytał Sasuke kilka minut po drugiej w nocy. Ostatni raz mieli ze sobą do czynienia, gdy brunet punktualnie o północy, w asyście donośnego śmiechu gości zdejmował zębami z jej uda podwiązkę, która następnie wylądowała na głowie przechodzącego i niczego nieświadomego Deidary. Uświadomił go o tym fakcie dopiero Itachi tłumaczący mu, że teraz powinni zalegalizować związki partnerskie. Zabawa trwała do samego rana. Później wszyscy zaczęli się rozchodzić, aż wreszcie pozostali tylko państwo młodzi oraz ich rodzice. Od razu po odświeżeniu się i przebraniu w piżamy, poszli spać. Wesele było pięknym, ale i zarazem bardzo męczącym wydarzeniem.
*
                Mijały kolejne tygodnie. Brzuch zielonookiej rósł, a jej wahania nastrojów były wyjątkowo męczące dla Sasuke. Mimo to on wciąż przy niej dzielnie trwał. Jednego dnia żaląc się przez telefon matce, wpadł na pomysł, aby zabrać Sakurę na wakacje. W końcu nie mieli jeszcze swojej podróży poślubnej. Mikoto jak najbardziej go poparła. Zielonooka miała jednak całkiem inne zdanie na ten temat. Oświadczyła mu bowiem, że w takim stanie nie chce nigdzie jechać, ale jesli dowie się czego chce, to na pewno mu powie. I w końcu po kilku dniach cierpliwego czekania, doczekał się. I niekoniecznie był z tego zadowolony.
-Sasuke! Chcę kota! - jej krzyk rozniósł się po całym domu. Spojrzał na nią zdziwiony. Sądził, że jako wielbicielka psów nie znosi tych leniwych futrzaków, skłonnych podrapać wszystko i wszystkich swoimi małymi, jednak jakże ostrymi pazurkami. Uznał więc to za żart.
-Więc ile ich chcesz? - zapytał i śmiejąc się, objął ją ramieniem. Następnie zaprowadził ją do salonu, gdzie usiedli na sofie.
-Jeden by wystarczył, ale w sumie, jeśli miałby być samotny - zastanowiła się przez chwilę - To w takim razie chcę pięć!
-Jasne! Zaraz znajdę całą kocią rodzinkę i ci ją sprowadzę do domu - cmoknął żonę w policzek - Jak ja lubię, gdy dopisuje ci humor.
-Co? - zapytała, nie rozumiejąc, o co mu chodzi - Sądzisz, że żartuję? - zerwała się na równe nogi.
-A nie? - był w szoku. Nie wierzył, że ona mówi poważnie.
-Nie! - syknęła. Nienawidził, gdy jej nastrój zmieniał się z minuty na minutę. Raz była szczęśliwa, a kilka chwil później była skłonna rzucić w niego pierwszym lepszym przedmiotem. "Żadnych dzieci więcej!" pomyślał zirytowany. Wahania nastrojów Sakury w ciąży były dla niego największym utrapieniem - Chcę kotki! - krzyknęła, a po jego ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze. Westchnął zrezygnowany i udał się na piętro. Musiał znaleźć kogoś, kto w trybie natychmiastowym załatwi mu kociaka.
*
                Teraz miał za swoje! Uległość kobiecie nigdy nie popłaca. Kot był gorszy niż jego właścicielka. Gdy go odebrał od przesympatycznej staruszki, był nim niemal zauroczony - mała, śliczna, włochata, czarna kuleczka śpiąca spokojnie w plecionym koszyku. Wystarczyło wsiąść z nim do samochodu, aby okazało się, jak bardzo mylne było pierwsze wrażenie. Kociak otworzył oczka, wstał, przeciągnął się, ziewnął, ukazując swoje ostre ząbki i wyskoczył na siedzenie. Przez chwilę patrzyli na siebie bardzo uważnie. Gdy jednak Sasuke odwrócił wzrok, odpalił auto i ruszył w drogę powrotną do domu, małe stworzonko swoimi złowieszczymi pazurkami zaczęło drapać kremową skórę, a następnie wskoczyło na deskę rozdzielczą i pokręciło się trochę dookoła, aby wreszcie ułożyć się wygodnie i iść spać. Nieważne ile razy mężczyzna starał się go zrzucić. Ten i tak wciąż wskakiwał w to samo miejsce i tam się kładł. Do tego zaczął miauczeć, prychać i drapać bruneta. Sasuke musiał więc zrezygnować, aby nie spowodować kolejnego wypadku. Najgorsze czekało go jednak na koniec. Ucieszona Sakura czekała już na niego.
-Cholerne baby - warknął, sam do siebie. Miał sprawić zielonookiej niespodziankę. A o pomoc w szukaniu kociaka, poprosił nikogo innego, jak Hinatę. I wszystko się wydało. Kot otworzył jedno oko, ocenił sytuację dookoła i na powrót oddał się swojemu ulubionemu zajęciu: zasnął. Drzemka jednak nie trwała długo. Zanim jeszcze Sasuke zgasił silnik, Sakura otworzyła drzwi i rozejrzała się po wnętrzu pojazdu. Kot wyrwany ze snu wstał, przeciągnął się, spojrzał najpierw na bruneta, potem na szeroko uśmiechniętą zielonooką, a następnie jak gdyby nigdy nic zsikał się na deskę rozdzielczą. Sasuke przeklął głośno, widząc dużą plamę. Ledwo kupił nowe auto, a już jakieś wredne stworzenie musiało go oblać. Niezrażony złością nowego "poddanego" kociak, wyskoczył z auta i miaucząc cicho, zaczął się ocierać o nogi zielonookiej, która z jeszcze większym uśmiechem porwała go na ręce. Wtulił się w nią i zamruczał z zadowolenia, gdy delikatnie przejechała dłonią wzdłuż jego grzbietu.
-Maine Coon! Skąd wiedziałeś, że kocham tą rasę? - zapytała, wyjmując zza pleców czerwoną obróżkę z dzwoneczkiem. Kociak na ten widok zjeżył się i chciał uciec. Na marne. Brunet nie widział sensu w udzielaniu odpowiedzi na zadane pytanie. On już doskonale wiedział, że Hinata się wygadała, co do jego zamiarów - No już dobrze, kiciu! Chodź! Damy ci mleczka! - uradowana kobieta postawiła zwierzę na ziemi i skierowała się do domu. Kot jednak położył się na plecach i ani myślał się ruszyć. Prychając i fukając, za wszelką cenę starał się zrzucić z siebie nowy, dzwoniący nabytek.
-Dobrze ci tak, zarazo! - zaśmiał się brunet przechodząc obok niego. Kot, jakby rozumiejąc, co się do niego mówi, zerwał się szybko na cztery łapy i rzucił się do nogi Sasuke, wbijając w nią swoje ostre pazurki. Uchiha w odpowiedzi złapał go za futro i uniósł do góry - Mam nadzieję, że rozumiesz, że to oznacza wojnę? - warknął, po czym puścił, wyrywające się zwierzę, które fuknęło ponownie i następnie uciekło do domu, gdzie wołała już go Sakura.
*
                I rzeczywiście. Wojna się rozpoczęła. Miku na każdym kroku uprzykrzała mu życie. Gryzła skarpetki. Drapała gazety. Siadała na nim, gdy ćwiczył. Wchodziła mu na głowę, gdy siedział przy laptopie, czy starał się pracować i szarpała go za włosy. Właziła mu pod koszulkę. Wspinała się po jego plecach i nogach. Lizała go po twarzy, wiedząc, jak on bardzo tego nie lubi. Gryzła jego uszy, gdy starał się zasnąć. Czepiała się jego stóp i używała ich, jako środka transportu. Innymi słowy stosowała na nim całą gamę różnych tortur. Rzecz jasna wszystko uchodziło jej na sucho, bowiem to zawsze on - Sasuke był winny. Zawsze, gdy chciał jej "przemówić do rozumu" - rzecz jasna, nie było pewne, czy go posłucha - pojawiała się Sakura i jemu się obrywało, a kot zyskiwał jego żonę na cały dzień. Najbardziej jednak denerwowało go, gdy kotka niszczyła wszystko, co stanęło na jej drodze. A on musiał to sprzątać. Nie chciał przeciążać Sakury, dlatego wszystkie obowiązki spadły na niego. Miku przestawiała wskazówki starego, niemal zabytkowego zegara; rozwijała papier toaletowy; bawiła się mydłem, rzucając nim po całym domu; gryzła szczotkę miotły oraz przenosiła poduszki z jednego pokoju do drugiego. Tak więc, czego ona by nie zrobiła, on nie mógł się nudzić. Czasami miał wrażenie, że zachowuje się jak wyjątkowo upierdliwy człowiek, jednak takich sytuacji było bardzo mało. W jego oczach była po prostu intruzem, który wtargnął do jego spokojnego, uporządkowanego życia. Ponadto był o nią wyjątkowo zazdrosny. Sakura cały swój wolny czas poświęcała kotu, a nie jemu. W nocy kotka mogła spać między nimi. Wiedział oczywiście, że to jej taktyka. Odizolować swoją panią od swojego "poddanego", który wcale się poddać nie chciał. Musiał jednak to znosić, aby nie narazić się swojej żonie. Jej wybuchy złości mogły szybko odebrać mu życie. A on mimo wszystko chciał zobaczyć w przyszłości swoje dziecko.
*
                Kilka dni po sprowadzeniu kota do domu, odbył się ślub Hinaty i Naruto. Po tym wydarzeniu Sasuke zawarł z Sakurą układ, który niekoniecznie jej odpowiadał. Zakładał on bowiem, że po ślubie Ino z Shikamaru zakończy pracę w szpitalu i pójdzie na urlop. Bardzo się jej to nie podobało, szczególnie, że blondynka miała wyjść za mąż już dwa tygodnie później. A to miał być dopiero jej trzydziesty piaty tydzień ciąży (ciąża z medycznego punktu widzenia trwa czterdzieści tygodni!). Nawet nie zauważyła, kiedy ten czas minął. Z każdym dniem czuła się bardziej zmęczona, jednak nie widziała przeszkód w dalszej pracy w szpitalu.
                Tak jak się spodziewała, ślub Ino nadszedł szybciej niżby się spodziewała. Ku swojemu niezadowoleniu nie pomógł płacz, ani krzyki. Sasuke był nieugięty. I znów odnowiło się przymierze przeciwko niej. Wszyscy popierali bruneta, a z nią nikt się nie liczył. Nikt nie brał pod uwagę, że całe dnie przesiaduje sama z kotem. Sasuke pracował w firmie, jej rodzice tak, jak i rodzice Sasuke wrócili do swoich domów, Hinata była w podróży poślubnej, a Ino ciężko pracowała w szpitalu, musząc być na każde skinienie Tsunade. Sakura nudziła się więc w domu niemiłosiernie. Miku spała całymi dniami, wstając jedynie, aby coś zjeść lub pobawić się z Sakurą przez kilka bardzo krótkich minut. Później znów zasypiała. Po kilku dniach zielonooka miała już serdecznie dosyć takiego życia. Licząc, że zaszantażuje Sasuke, postawiła mu ultimatum. Jeśli nie pozwoli jej wrócić do pracy, to może zapomnieć o seksie. Niepocieszony, ku jej rozpaczy wolał zrezygnować z przyjemności, dla jej dobra. Tyle, że ona wcale nie czuła się dobrze, będąc samotną w domu.
*
                Termin porodu nadszedł niespodziewanie szybko. Była w trzydziestym dziewiątym tygodniu. Przeczuwała, że rozwiązanie nastąpi przedterminowo, dlatego też wybłagała u Tsunade szybsze przyjęcie na oddział. Następnego dnia miała więc zostać ulokowana w szpitalu. Od kilku dni chodziła po całym domu i zbierała potrzebne jej rzeczy. Ponadto codziennie ktoś u niej był. Każdy jej krzyk, wołanie, czy nawet mocniejsze kopnięcie malucha powodowały, że Sasuke był gotowy natychmiast zawieźć ją do szpitala. Panikował, jakby to on miał niebawem urodzić.
Tego dnia akurat Sasuke zaprosił do nich Itachiego z Deidarą. Od prawie tygodnia siedział przy niej w domu i zajmował się nią. Wziął sobie urlop i swoją obecnością oraz przesadnym strachem doprowadzał ją do szału.
-Napijecie się czegoś? - zapytała, wstając z sofy. Od razu w jej ślady poszedł Sasuke, zapewne chcąc ją wyręczyć. Powstrzymała go gestem dłoni - Już ci to mówiłam! Ciąża to nie choroba. Poradzę... - nagle poczuła się wyjątkowo dziwnie, a dodatkowo po jej udach zaczęło coś obficie płynąć. 'Zaczęło się' przemknęło jej przez myśl. Podniosła wzrok z podłogi na mężczyzn. Wszyscy trzej byli bladzi jak ściana i z przerażeniem wpatrywali się w obfitą kałużę pod nią. Westchnęła zrezygnowana i ignorując pierwsze, delikatne jeszcze skurcze, podeszła do szafki. Chwyciła swój telefon i zadzwoniła do Tsunade, aby poinformować ją, że niebawem przyjedzie rodzić. Starała się zachować spokój, jednak nerwy powoli i ją zżerały.
-Uchiha! - ryknęła w końcu, wyrywając go tym samym z szoku - Jeśli chcesz mieć dziecko, to się rusz! Inaczej pojadę sama, a uwierz mi, że nie chcesz tego! - gdy Sasuke przebiegł obok niej, westchnęła po raz kolejny - Żyję z idiotą! - mruknęła do siebie. Nie rozumiała, jak mógł tak po prostu ją zostawić i pobiec samemu - Wy zajmijcie się domem. I nakarmcie Miku - zwróciła się do dwóch pozostałych mężczyzn i skierowała się do wyjścia. W drzwiach dopadł ją Sasuke, przypominając sobie o niej i pospiesznie zaprowadził ją do samochodu. Już po chwili byli w drodze do szpitala.
*
                -Dzięki Bogu, że ty Itachi, nie będziesz rodził! - mruknął z ulgą Deidara, gdy zostali już sami w domu - Chyba bym tego nie przeżył!
-Ale to ty jesteś na dole, debilu! To ty byś rodził! - oburzył się brunet. Przecież to on był tą męską stroną w ich związku, a nie blondyn.
-No ale...
-Ale racja... Ja bym nie przeżył tego, gdybyś rodził! Wiesz, że cię kocham, Dei. Moje ty słodkie! - wykrzyknął i pocałował gwałtownie swojego partnera, przewracając go na sofę.
-Spadaj! Kiedyś to ja będę na górze! - syknął, chcąc go zepchnąć z siebie. Na marne.
-Chciałbyś! - zaśmiał się Itachi między pocałunkami.
-Przekonamy się? - zapytał, rumieniąc się. Nagle jego wzrok padł na coś czarnego na stole - Itachi. Ten kot się dziwnie na nas patrzy... Może nie tutaj?
-Saku chyba się nie pogniewa, jeśli użyjemy jednej z sypialni w tym domu. Jak myślisz, Dei?
-My... myślę, że nie... - westchnął między pocałunkami. Dotyk bruneta doprowadzał go do obłędu. Po chwili został ustawiony do pionu i za rękę pociągnięty na piętro. Jedyne, co usłyszał przed zamknięciem drzwi, to głośne miauczenie kota. Teraz jednak liczyło się dla nich coś zupełnie innego.
*
                Leżała na sali wykończona. Nigdy nie sądziła, że poród to taka ciężka sprawa. W jej ramionach spoczywało małe zawiniątko. Urodziła się dziewczynka. Tak, jak Sakura tego pragnęła. Bo w końcu z facetami jest za dużo problemów. Manami, bo tak ją nazwali, miała czarne włoski i duże zielone oczy, którymi uważnie przyglądała się Sakurze, jednocześnie ssąc mleko z jej piersi. Sasuke siedział na krześle obok i z wyjątkowo szerokim uśmiechem wpatrywał się w ten przeuroczy obrazek. Żadnymi słowami nie mógł opisać uczuć towarzyszących mu w tej chwili. Radość niemal rozsadzała go od środka.
-To jest... - mruknęła zielonooka, głaszcząc dziecko po włoskach.
-Coś wspaniałego - dokończył za nią mężczyzna - Wiesz, że cię kocham?
-Poważnie, Uchiha? - zaśmiała się, chcąc się z nim trochę podroczyć.
-Jasne, Uchiha! Ciebie i Manami. Najbardziej na świecie, jak nikogo innego - oświadczył z czułym uśmiechem. Po tych słowach złożył pocałunek na czole dziewczynki oraz musnął usta żony. Od tej pory żyli już jak w bajkach, długo i szczęśliwie. I wbrew wszelkim zapewnieniom Sasuke, że więcej dzieci nie chce, wcale tak długo nie czekali na kolejnego potomka.

~*~

Od autorki: 
1. Od samego początku chciałam, żeby opowiadanie było krótkie. Jak się szybko przekonałam, nie wyszło. Pierwotna wersja miała 141 stron w Wordzie. Udało mi się wyciąć aż (lub tylko) 3 całe strony. 
2. Opowiadanie miałam dodać już pod koniec lipca. To też mi się nie udało. Wena nie rośnie na drzewach, toteż pisało się ciężko. Szczególnie, że po 50 stronach miałam już tego serdecznie dość. 
3. Miała to być wersja obrazkowa, ale po kilku podejściach zrezygnowałam. Po prosto albo ja nie umiem, albo Blogger mnie nie lubi. Po prostu obrazki nie chciały się pojawiać, więc je wywaliłam. 
4. Za tydzień kończy mi się wolne i zaczynam studia (rok pierwszy, o zgrozo!), więc nie wiem jak będzie z pisaniem, ale będę się starać. Mam już trzy kolejne pomysły, zarysy, czy jak tam to zwał. Nie wiem jeszcze, za które opowiadanie wezmę się najpierw, ale mogę ręczyć za to, że nie będą to kolejne słodkie aż do bólu romansidła. Oj nie! Więcej nie zdradzę...
5. (PUNKT GRATIS!) Z serii Word i wulgaryzmy. Od jakiegoś czasu mój Word podkreśla mi wyrazy wulgarne. Czy wiedzieliście/wiedziałyście, że słowa takie, jak: lody, lasku, spuścić (wzrok) oraz pedał (rowerowy/samochodowy) to wyrazy wulgarne? Natomiast słowa kur*a, czy pierdo*ić wulgarne już nie są? Ot co! Bądź tu mądry xD

Na koniec pozdrawiam wszystkich czytających oraz czytających i komentujących bardzo serdecznie. 
Oby do następnej:)
No i może obrazeczek. Może chociaż ten jeden wstawi >.<
Przed Wami: Sakura i Miku <3

4 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że to opowiadanie było genialne!!! Nigdy nie przeczytałam tak długiej historii :D Bardzo Ci dziękuję ;) Nie dziwię się, że tak długo to pisałaś ale naprawdę było warto :) Może piszę trochę nieskładnie ale emocje jeszcze nie opadły :D Już nie mogę się doczekać twoich kolejnych dzieł ;)
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa! Cieszę się, że Ci się podobało. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Niesamowicie piszesz od niemal 3 dni czytam wszystkie twoje opowiadania( jeszcze 1 mi zostało) i może ktoś mi wreszcie do jasnej ciasnej wyjaśni czemu wszystkie blogerki chcą bym szkołę zawaliła ,bo ja nie wiem.Jak mam testy to jak najchętniej pełno notek, a jak testów brak to nowego posta się nie doczekam. No cóż zapraszam na mojego bloga ,, wszystkiegoiniczego.blogspot.com " Pozdrawiam i zapraszam do czytania, dopiero zaczynam ale mam nadzieję że się spodoba :D
    Yuki-chan

    OdpowiedzUsuń
  3. Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń