Szła
korytarzem szkoły wypatrując swoimi zielonymi, dużymi oczami tego jedynego.
Jakie jej życie było od niedawna cudowne! Należała do elity szkoły i była przez
wszystkich lubiana. Miała kochających rodziców, który mogli dać jej wszystko
czego tylko zapragnęła dzięki firmie ojca. Miła przyjaciół, własny samochód,
zaplanowane w każdym szczególe wakacje, które zaczynały się już tego dnia wraz
z dźwiękiem ostatniego dzwonka. Kończyła właśnie ósmą klasę szkoły podstawowej.
Jaka ona była szczęśliwa. W domu zapewne czekała na nią niespodzianka, którą co
roku jej rodzice organizowali na część jej wspaniałych wyników w nauce i
ukończenia kolejnej klasy. Ciekawa była co dostanie tym razem. Jednak zanim
pojechała do domu musiała spotkać się jeszcze ze swoim księciem z bajki, który pod
koniec klasy siódmej wreszcie zrozumiał, że ona jest mu pisana. Mimo tego, że
byli ze sobą już ponad rok wciąż nikt o tym nie wiedział, ponieważ oni cudownie
ukrywali się ze swoimi uczuciami. Wiele osób coś podejrzewało, było wiele
„plotek” na ich temat jednak oni niszczyli je w zarodku, nie pozwalając, aby
ktokolwiek się o tym dowiedział. Całe to ukrywanie się miało skończyć się wraz
z przejściem do szkoły średniej. Wreszcie chcieli stawić czoła swoim ojcom,
którzy poprzez rywalizację między swoimi firmami, bardzo się nie lubili, a
nawet można powiedzieć, że darzyli się głęboką nienawiścią. Ona już dawno
chciała się ujawnić, jednak jej ukochany wciąż skutecznie wybijał jej to z
głowy. Miała nadzieję, że ich wspólne plany przyznania się, że są razem, tym
razem się powiodą. Nie wiedząc, czego ma się spodziewać szła szybkim krokiem za
szkołę, pod wielką wierzbę na spotkanie ze swoim chłopakiem. Na jednej z lekcji
dostała od niego karteczkę, że chce się z nią spotkać. Zawsze tak się umawiali
i zawsze w tym samym miejscu. Wreszcie dotarła i już z daleka go widziała. Stał
do niej tyłem z rękami założonymi na piersiach z głową wysoko zadartą do góry.
-Sasuke?
Co się stało? – zapytała, gdy ten nawet na nią nie spojrzał, doskonale wiedząc,
że stoi tuż za nim. Drgnął słysząc jej melodyjny głos, po czym niespodziewanie
dla nie odwrócił się na pięcie i wpił się w jej malinowe usta. Pocałunek był
krótki, ale wyrażający tak wiele uczuć. Smutek, żal, skruchę i całą tą miłość,
którą ją darzył. Oderwał się od niej i patrząc jej w oczy raz jeszcze musnął
przelotnie jej usta.
-Żegnaj! I
dziękuję! – po tych słowach wyminął ją i szybkim krokiem skierował się w stronę
wyjścia ze szkoły. Sakura stała zdezorientowana, nie wiedząc co właściwie się
stało. Dopiero gdy chłopak zniknął za murem szkoły zdała sobie sprawę, że to
było pożegnanie na zawsze. To miał być już ich koniec? Gdy wszystko zaczęło się
cudownie układać? Zerwała się w pogoń za nim, jednak nie zdążyła, gdyż on
wsiadał już do czarnego Mercedesa jego ojca i po chwili odjechał spod szkoły. Dziewczyna
została sama. Jej świat runął w ciągu zaledwie kilku minut. Łzy napłynęły do
jej oczy. Głośno krzyknęła i wszystkie oczy zwróciły się w jej kierunku.
Wszyscy byli zdziwieni, bo wszyscy się cieszyli, a najpopularniejsza dziewczyna
w szkole płakała i krzyczała rozładowując swoją złość. Stałaby tak dalej na
środku placu, gdyby nie Kyoko, która objęła ją ramieniem i zaprowadziła do
swojego samochodu, a po chwili były w drodze do domu młodej Haruno.
~*~
Od tamtego momentu minęło już pięć długich lat. Po wyjeździe
Sasuke wszystko się popsuło. Zaczęło się od kłótni między jej rodzicami. Zawsze
chodziło o firmę i brak czasu ojca dla żony i córki. Kilka miesięcy później jej
matka ciężko zachorowała po jednej z wielu wycieczek zagranicznych, których
była przewodnikiem. Gdy Sakura skończyła siedemnaście lat kobieta zmarła,
zostawiając męża i córkę samych sobie. Niespełna rok później zaczęły się
problemy w firmie ojca. Zaczęła ona podupadać, musieli zacząć oszczędzać. Gdy
Sakura skończyła dziewiętnaście lat, było już bardzo ciężko. Dzięki
oszczędnościom ojca udawało im się prowadzić w miarę normalne życie. Dodatkowo
młoda Haruno studiowała na najlepszym Tokijskim uniwersytecie medycynę, a za
szkołę było trzeba płacić wysokie sumy pieniędzy. Młoda kobieta uparcie dążyła
do swojego celu jakim było zdobycie dyplomu, podjęcie pracy jako chirurg oraz
na końcu założenie szczęśliwej rodziny. To ostatnie wydawało jej się najmniej
realne. Pracowała w dużym hotelu jako jedna z recepcjonistek. Zaczynając nie
miała dużego doświadczenia, jednak z czasem wszystkiego się nauczyła. Mimo
wielu zajęć jakimi były studia, praca i pomoc ojcu w rozłożeniu funduszy wciąż
pamiętała o swoim ukochanym, którego za wszelką cenę starała się wyrzucić z
pamięci. Zdała sobie jednak sprawę z tego, że było to niemożliwe. Szczenięca
miłość okazała się silniejsza niż niejedno dojrzałe uczucie. Pomimo tego, że
Sasuke opuścił ją pięć lat temu, to ona wciąż na niego czekała z cichą
nadzieją, że jednak mimo wszystko będą razem. Teraz była piękną zielonooką
kobietą. Miała długie sięgające talii różowe włosy oraz idealną, szczupłą
figurę. Miała wielu adoratorów w pracy, na uniwersytecie. Wielu mężczyzn
odwracało się a nią na ulicy. Ona jednak nie chciała żadnego z nich. Jej jedyną
i wieczną miłością był przystojny brunet, który opuścił ją wiele lat temu bez
słowa wyjaśnienia.
~*~
Szybko zarzuciła na siebie czarne rurki, bladoróżową bluzeczkę, a
na stopy w pośpiechu włożyła czarne sandałki na koturnie <klik>. Poczesała włosy, zrobiła lekki
makijaż i biorąc po drodze swoją komórkę zbiegła na parter domu. Bez śniadania
wybiegła z rezydencji. Znowu zaspała, ale czemu się jej dziwić, gdy śni się o
swoim ukochanym. W połowie drogi na uczelnię ktoś zaczął na nią trąbić. Po
chwili siedziała już w samochodzie razem z dwoma najlepszymi przyjaciółkami. Pierwsza
z nich nazywała się ona Hinata. Była nieśmiałą brunetką z białymi jak śnieg
oczami. Była piękna i miała wielu wielbicieli, jednak wszystkim odmawiała.
Twierdziła uparcie, że oni cały czas się z niej nabijają, chcąc być z taką
brzydulą. Nie pomagały przekonywania Sakury i drugiej przyjaciółki, że ona jest
śliczna i wszyscy powinni jej paść do stóp, ponieważ ona miała swoje własne
zdanie i najwidoczniej nie zamierzała go zmieniać. Drugą z nich była Ino. Ta
była blondynką z oczami niebieskimi niczym bezchmurne niebo. Była jedną z
najbogatszych osób na całej uczelni. Jej rodzice byli bardzo sławnymi aktorami
i za jedną rolę dostawali grube miliony.
-Znowu zaspałaś? – zapytała blondynka siedząca na tylnym siedzeniu.
-Zdarza się – zaśmiała się Haruno i dodała – Tak wiem… Mi zdarza
się bardzo często… A czasami nawet codziennie…
-Zawsze wychodzisz bez śniadania, które dostajesz ode mnie – Hyuga
wręczyła jej torebkę śniadaniową z posiłkiem – I jak zwykle wybiegasz z domu
nie myśląc o tym, że w twoim garażu stoi sportowe autko, które w mgnieniu oka
zawiozłoby cię pod szkołę. Kiedy ty ostatnim razem go w ogóle używałaś? – zapytała
zniesmaczona dziewczyna, krzywiąc się na myśl o zakurzonym samochodzie, całym w
pajęczynach.
-Gdy wstałam na czas…
-A było to kiedy? Rok temu? – kolejne ironiczne pytanie z ust błękitnookiej,
które Haruno pozostawiła bez odpowiedzi.
Tak wyglądał ich każdy poranek. Zielonooka zaspała, szybko się ubierała, po
drodze przybierała ją Hinata razem z Ino, dostawała śniadanie i jechały na
uczelnię. I tym razem na czas dojechały na miejsce. Sakura zdążyła zjeść
śniadanie przygotowane przez przyjaciółkę, po czym wyszły z samochodu i
skierowały się na salę, gdzie niebawem miał zacząć się kolejny wykład.
~*~
Profesor o dziwo musiał wyjść wcześnie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło
się coś takiego, a tu nagle taka niespodzianka. Hinata odwiozła dziewczyny
prosto do domów. Sakura zaprosiła do siebie Hinatę i umówiły się, że spotkają
się o 19:00. Na następny dzień miały zrobić referat dla jednego z profesorów, o
który już dawno je prosił. Pożegnały się i zielonooka wbiegła do domu. Na
schodach stał jej ojciec i patrzył na nią pełnym obaw wzrokiem.
-Co się stało? – zapytała śpiewnie kobieta podchodząc do niego i
całując go w policzek.
-Chodź – tylko tyle zdołała wypowiedzieć i ruszył powolnym krokiem
do salonu. Wygodnie rozsiadł się na przestronnej sofie i poklepał miejsce koło
siebie. Gdy Sakura usiadła, westchnął głośno i zaczął swoją przemowę.
-Jak doskonale wiesz nasz firma upada. Jest ona jednak źródłem
naszego utrzymania i dobrze wiesz, że musimy ją ratować. Będę bardzo wdzięczny
jeśli pomożesz mi w tym. Otóż dostałem propozycję bardzo opłacalnego dla nas
kontraktu z firmą Uzumaki Company i tutaj mam prośbę do Ciebie. Pan Uzumaki ma
syna, któremu na siłę szuka żony. Warunkiem zawarcia kontraktu ma być wasz
ślub. Nie chciałem nic robić bez twojej zgody, więc jeszcze nic nie podpisałem
–widział jak na jej twarzy malują się różne uczucia. Szok, złość, zagubienie,
znów złość i obojętność.
-Firma jest ważniejsza niż ja? – zapytała spokojnie patrząc mu w
oczy.
-Oczywiście, że nie kochanie. Po prostu chcę mieć pieniądze na nasze
utrzymanie. Chcę, żeby było tak jak kiedyś. Chcę dać ci gwiazdkę z nieba, ale
wiesz, że w obecnej sytuacji jest to niemożliwe – objął córkę opiekuńczo
ramieniem, całując ją po włosach.
-Jaki on jest? – zapytała po dłuższym namyśle. Nie ma nic do
stracenia. Sasuke pewnie już nigdy nie zobaczy, miłości do niego z serca nie
wyrzuci, a starą panną nie zamierza zostać. W ten sposób przynajmniej pomoże
ojcu i firmie.
-Jeśli zgodzisz się za niego wyjść, to jeszcze dziś go poznasz…
-Jeśli to ma nam pomóc, to się zgadzam. W końcu kiedyś i tak bym
kogoś poślubiła, a im szybciej tym lepiej – ojciec ucałował ją w czoło i objął
jeszcze mocniej. Po chwili jednak wstał i poszedł zadzwonić do Uzumakiego z
pozytywną odpowiedzią na propozycję.
~*~
Wybiła godzina 17:00. Sakura zeszła na parter słysząc dzwonek do
drzwi. Miała na sobie delikatną, białą sukienkę na ramiączkach. Na to założyła
czarną kamizelkę, a na stopy włożyła czarne sandały na obcasie <klik>. Nie wiedziała czego ma się po nich
spodziewać, ponieważ ojciec niczego nie chciał jej zdradzić. Drzwi zostały
otwarte. Jej ojciec podszedł do głowy rodziny Uzumakich – wysokiego blondyna o
niebieskich oczach. Obok niego stała czerwonowłosa kobieta, a obok niej stała
prawie idealna kopia starszego mężczyzny. Jego oczy były głębokie jak ocean,
blond włosy były lekko nastroszone. Miał na sobie czarne jeansy i błękitną
koszulę rozpiętą pod szyją.
-Minato, Kushina, Naruto… Przedstawiam wam moją kochaną córkę
Sakurę – wyciągnął w jej stronę dłoń, którą ona z gracją uchwyciła i lekko
dygnęła stając obok ojca i naprzeciwko młodszego blondyna, który popchnięty
„niezauważalnie” przez matkę ruszył w jej stronę z szerokim uśmiechem,
uprzednio odwracając się do czerwonowłosej i posyłając jej karcący uśmiech.
-Miło mi cię poznać, moja przyszła małżonko – zażartował całując
jej dłoń – Wskaż mi drogę do twojego pokoju, abyśmy mogli zostawić tych
staruszków samych sobie i móc spokojnie porozmawiać, poznać się i w ogóle… Nie
mówię tu o zbliżeniu fizycznym – spojrzał na ojca piorunując go wzrokiem.
-Przecież ja nic nie mówiłem! – bronił się machając rękoma. I jak
ten facet mógł być głową firmy Uzumaki Company? Przecież to był rozkrzyczany
nastolatek. A przynajmniej tak się zachowywał. Sakura posłusznie ukłoniła się
lekko, odwróciła się i z cichym „chodź” skierowała się na piętro do swojego
pokoju. Już po chwili byli sami.
-To powiedz mi coś o sobie – powiedziała Sakura z uśmiechem
siadając na swoim łóżku. Naruto zajął miejsce koło niej.
-Tak więc nazywam się Naruto Uzumaki i kiedyś zostanę premierem
kraju! Będę najlepszy!
-Tak, tak… Masz wielkie plany… Mam nadzieję, że je zrealizujesz.
-Mój tata jak widziałaś jest roztrzepany i niepoważny i „lekko”
zboczony co odziedziczył po moim wujku. Mama jest aktorką teatralną. Ja jestem
cudowny, wspaniały, inteligentny, przystojny…
-I zapomniałeś dodać, że skromny – zaśmiała się Haruno.
-Tam na dole byłaś taka poważna, że aż pomyślałem: co za nudziara.
Ale widzę, że jesteś spoko laską… Szkoda tylko, że…
-Nie jestem TWOJĄ wybranką. Uwierz mi, że jesteśmy w tej samej
sytuacji… - chciała coś dodać, jednak przeszkodził jej w tym dźwięk dzwonka.
Przelotnie spojrzała na zegar i podskoczyła zaskoczona zdając sobie sprawę, że
przez to wszystko zapomniała o tym, że miała do niej przyjść Hinata.
Przeprosiła na chwilę Naruto i wybiegła z pokoju, aby wpuścić swoją
przyjaciółkę. Wyminęła swojego ojca, który zmierzał w tym samym kierunku.
Rzuciła „to do mnie” i gdy ojciec wrócił do gości, otworzyła drzwi.
-Zapomniałam, że miałaś przyjąć… Mamy kilku gości, ale to nic…
Chodź – i nim brunetka zdążyła coś powiedzieć, już była ciągnięta na piętro.
-Naruto poznaj moją przyjaciółkę Hinatkę – postawiła ich
naprzeciwko siebie – Hinata, to jest mój teoretyczny narzeczony, bo nie można
powiedzieć, że praktyczny, bo nie oświadczył mi się jeszcze…
-Wybacz, ale chyba gdzieś zapodziałem pierścionek… Zresztą
nieważne… To nie jest potrzebne, bo i tak wszystko już postanowili – skrzywił
się nieznacznie, po czym podszedł do Hinaty i pocałował ją w dłoń, na co
dziewczyna się zarumieniła – Miło mi cię poznać – dodał z szerokim uśmiechem.
-M… mi również miło cię poznać… Widzę, że chyba wam przeszkodziłam
– i nim ktokolwiek zdążył się zorientować, białooka wybiegła z pokoju, a
następnie z domu.
-No to chyba mamy problem… - zaczęła Haruno.
-Wybacz ten pierścionek, ale to wszystko…
-Nie o tym mówiłam! – usiadła z ciężkim westchnieniem koło niego –
Najprawdopodobniej się w tobie zakochała – dodała z nikłym uśmiechem.
-To chyba mamy większy problem niż ci się wydaje – odwrócił twarz
od niej i patrzył w stronę drzwi. Haruno na początku nic z tego nie rozumiała,
a dopiero po chwili widząc lekkie zakłopotanie blondyna z jej ust wyrwało się
głuche „och”. Walnęła go lekko z pięści w ramię co spowodowało, że odwrócił się
zaskoczony w jej stronę.
-Ona jest taka śliczna… Gdzie ty ją znalazłaś? – zapytał, ale
widząc przygnębiony wzrok dziewczyny szybko dodał – Nie mówię, że ty nie jesteś
piękna, ale ona ma coś w sobie takiego, co mi się podoba. Jaka to szkoda, że…
-Wpakowali nas w największe bagno, w jakie można się wpakować… Ty
masz tu Hinatkę, a ja tam gdzieś w świecie, nawet nie wiem gdzie mam
ukochanego, o którym długo staram się zapomnieć, ale nie potrafię. To jest
kompletna katastrofa – podciągnęła się na łóżku i teraz siedziała oparta o
poduszki. Miejsce koło niej zaraz zajął Uzumaki.
-Co się stało? – zapytał zdziwiony.
-Pięć lat temu miałam chłopaka, a nasz związek utrzymywaliśmy w
sekrecie, ale mieliśmy się w liceum ujawnić. On ostatniego dnia szkoły chciał
się ze mną spotkać w naszym stałym miejscu, a wtedy pocałował mnie i odszedł
mówiąc „żegnaj” i „dziękuję”. Nigdy więcej go nie widziałam. Myślałam, że ta
miłość mi przejdzie, ale to jest o wiele silniejsze – zakończyła z łzami w oczach.
Uzumaki nie wiedząc co ma zrobić po prostu ją przytulił jak stary dobry
przyjaciel, pomimo tego, że znali się zaledwie od kilku godzin.
-Masz rację. Wpakowali nas w niezłe bagno – skrzywił się
nieznacznie wciąż ją obejmując – Ale z każdej nawet najgorszej sytuacji zawsze
jest jakieś wyjście. I pamiętaj, że mimo tego, że podoba mi się Hinata, a tobie
tamten chłopak, to nie ucieknę do niej i nie zostawię cię – dodał z uśmiechem.
Nagle po pokoju rozległo się pukanie i po krótkim proszę zza drzwi wyłoniła się
blond czupryna ojca Naruto.
-Młody zbieramy się… Chyba wam przeszkodziłem - zaśmiał się widząc parę tulącą się na łóżku
– Przerwijcie to, co zaczynaliście i za moment widzimy się na dole – szybko
zamknął drzwi, jednocześnie chroniąc się przed nadlatującą poduszką.
-Spotkajmy się jutro o 13:00 w restauracji GOKO. Postaraj się
znaleźć pierścionek – zaśmiała się prowadząc go na parter domu. W jej głowie
kreował się idealny plan wyswatania najlepszej przyjaciółki z blondynem. W tym
momencie najważniejsze dla niej było dobro przyjaciół, a nie firma ojca.
Zapewne będzie zły gdy się o tym dowie, ale przejdzie mu, bo zawsze chciał dla
córki jak najlepiej. Myśląc o ślubie też chciał dla niej dobrze, ale jej było
dobrze, tak jak było i nie musiała żyć w luksusach. Pożegnała się z Naruto
buziakiem w policzek, aby sprawiać wrażenie, że jest szczęśliwa, jednak
wspaniale ukrywała niepokój, który towarzyszył jej od momentu stanięcia koło
ojca, z którym czekała ją ciężka rozmowa. Gdy goście opuścili dom, Haruno skierował
się do salonu, aby zapalić oraz przejrzeć gazetę. Sakura ruszyła w ślad za nim
i już po chwili siedziała koło zdziwionego ojca.
-Naruto to wspaniały chłopak – zaczęła.
-Wiedziałem, że się polubicie… - nie dane mu było skończyć, bo
Sakura przerwała mu w połowie wypowiedzi.
-Jest cudowny, ale nie mogę za niego wyjść. Jemu podoba się
Hinatka, a on podoba się jej… Nie mogę zrobić im takiego świństwa i ich
rozdzielić. Naruto może być moim przyjacielem, ale nigdy go nie pokocham –
niepewnie przytuliła się do ramienia mężczyzny, który zgasił papierosa i
odłożył prasę.
-Czyli mam odwołać ślub? – zapytał patrząc na nią wyczekująco. Zielonooka
przełknęła ślinę i zmarszczyła brwi.
-Niczego nie odwołuj… Ja się wszystkim zajmę, a póki co pilnujmy
aby wszystko wyglądało, jakby szło zgodnie z planem. Zobaczysz, że wszystko się
ułoży… - bardziej przytuliła się do niego, a on zaczął głaskać ją po włosach.
-Mam nadzieję, że wiesz, co robisz i że się nie sparzysz…
Pamiętaj, że w tym momencie igrasz z ogniem – ostrzegł ją – Uważaj na swoje
decyzje maleńka… A teraz do łóżka, bo już późno a jutro musisz wstać na wykłady
wcześniej… Pamiętasz? Miałaś pomóc pani Chiyo w przygotowaniu sali na specjalne
zajęcia – poklepał ją jeszcze raz po głowie, ucałował jej czoło, a następnie sam
skierował się do swojej sypialni. Chwilę po nim poszła Sakura. Umyła się,
przebrała się w piżamę i położyła się do łóżka.
-Czas pokaże, co się stanie – z tymi słowami na ustach zasnęła.
~*~
Znów zaspała. Szybko wzięła prysznic, narzuciła na siebie białe, przetarte
rurki oraz białą bokserkę z nadrukiem twarzy kobiety. Na stopy włożyła
częściowo zabudowane, biało-czarne buty, a na nos wsadziła ciemne ‘muchy' <klik>. Była
już spóźniona, a pamiętając o wykładzie Hinaty z poprzedniego dnia, wbiegła do
garażu i wyjechała po chwili z niego w srebrnym Chevrolecie Camaro <klik>. Już po
chwili zaparkowała perfekcyjnie pod uniwersytetem, między dwoma starszymi
samochodami i biegiem ruszyła w kierunku klasy. Od tego momentu czas strasznie
się jej ciągnął. W trakcie wykładów przekazała Hinacie, że chce się z nią
spotkać w konkretnym miejscu i o konkretnej porze. Umówione rozeszły się do
domów. Sakura weszła do budynku i podirytowana padła na sofę w salonie.
Włączyła telewizję i akurat trafiła na prognozę pogody. Miało się niebawem
nieznacznie ochłodzić, dlatego mając jeszcze trochę czasu do spotkania postanowiła
się przebrać. Założyła na siebie białą, krótką spódniczkę, biały półgolf z
czarnymi paskami oraz wyciętym rombem, który odsłaniał fragment jej dekoltu
oraz biało-czarne grubsze getry. W biodrach zapięła złoty pasek, a na stopy
włożyła biało-czarne skaty <klik>.
Wciąż się nie spiesząc powoli wyszła z domu i ruszyła do restauracji GOKO. Nie
weszła jednak do środka. Szła bardzo powoli. Tak, aby nikt niepożądany jej nie
zauważył. Usiadła na jednej z ławek w parku, skąd miała idealny widok na
Hinatę, która już zajmowała jeden ze stolików. Zza rogu budynku wyłonił się
także oczekiwany blondyn. Haruno wyjęła swoją komórkę i delikatnie, opuszkiem
palca na dotykowym ekranie wystukała wiadomość do przyjaciółki oraz do Naruto:
„Mam
nadzieję, że będziecie się wspaniale bawić. Macie spędzić miło ten czas.
Zostaliście wrobieni w randkę i mam nadzieję, że nie będziecie mi mieć tego za
złe. Całuski Sakurcia! :*”
Wybrała odpowiednie numery i wysłała widomość akurat w momencie,
kiedy blondyn wkroczył do restauracji. Zobaczyła jak zaskoczeni oboje wyjmują
swoje telefony i odczytują wiadomości, a następnie z szokiem na twarzy szukają
wzrokiem tej drugiej półki. Hinata wstała zakłopotana, a blondyn widząc ją
uśmiechnął się szeroko i podbiegł do niej obejmując w talii. Nikt by nie
powiedział, że jedynie się przywitali. Brunetka zrobiła się na twarzy cała
czerwona, ale po chwili ochłonęła i zajęła wcześniejsze miejsce. Uzumaki usiadł
naprzeciwko niej i z uśmiechem zaczęli o czymś rozmawiać. Sakura wstała z
zamiarem odejścia. Zerknęła jeszcze raz w ich kierunku i w tym momencie w talii
oplotły ją czyjeś silne ramiona i poczuła jak unosi się kawałek nad ziemią i
zaczyna się razem z tajemniczym osobnikiem obracać dookoła. Przed oczami na
moment mignęły jej czarne włosy. ‘Niemożliwe’
pomyślała będąc nie do końca pewną swoich teorii. Gdy stanęła na równo nogi
odwróciła się do sprawcy całego zamieszania. Chwilowy szok, szybko zmienił się
w coraz to większą radość. Już po chwili wisiała na jego szyi obejmując go
mocno.
-ITACHI! Co ty tu robisz?! – krzyknęła mu do ucha. Brunet skrzywił
się teatralnie, po czym odsunął ją od siebie.
-Jeśli chcesz, abym był głuchy, to krzycz tak dalej – zaśmiał się
po czym znów ją do siebie przytulił – przyjechałem odwiedzić moją ukochaną
siostrzyczkę.
-Dobrze wiesz, że nie jestem i nie będę twoją siostrzyczką… -
powiedziała ze smutkiem w głosie.
-Ale kiedyś nią byłaś, jakby na to nie patrzyć. A skoro byłaś, to
musisz nią być nadal… A poza tym nigdy nie wiadomo, co zgotuje los, prawda? –
zapytał rozczochrując jej włosy.
-No powiedzmy… Ale co ty tu robisz… Tak na poważnie – zrobił minę
zbitego psa, po czym odsunął od siebie różowowłosą i przemówił z powagą w
głosie.
-Chodźmy na kawę… Wszystko ci opowiem – znów się uśmiechnął i
ciągnąc ją za dłoń ruszył w kierunku jednej z wielu kawiarni.
~*~
Siedzieli w jednej restauracji patrząc w przestrzeń i co chwilę
popijając herbatę. Między nimi panowała cisza. Nie widzieli się bardzo długo
jednak nie chcieli przerywać tej ciszy. To był czas na krótkie wspomnienia. To,
co było kiedyś po raz kolejny powróciło do ich świadomości.
Gdy Sakura
pojawiła się pierwszego dnia od razu się nim zainteresowała, jednak chciała w
jego oczach być inna od wszystkich natarczywych fanek, które codziennie
chodziły za nim krok w krok. On również był nią zainteresowany. Nie mając
doświadczenia z dziewczynami, nieudolnie starał się ją poderwać, jednak zawsze
kończyło się to na kłótni. On mówił coś co według niego powinno zwrócić jej
uwagę na niego, ale ona odbierała to całkiem inaczej. W końcu poszedł do brata
prosić o radę. Nigdy nie zwracał się do niego o pomoc, ale tym razem
determinacja wzięła górę. Korzystając z rad Itachiego, następnego dnia w szkole
posłał jej anonimową kartkę, że chce się z nią spotkać pod wierzbą za szkołą.
Dookoła rosło bardzo wiele kwitnących drzew wiśni, które skutecznie chroniły
potężne drzewo przed ciekawskimi spojrzeniami. Wtedy to powiedział jej prosto z
mostu, co do niej czuje i tak oto zostali parą. Nie chcieli się jednak
ujawniać, ze względu na zacięty konflikt ich ojców. Od tamtego czasu minęły już
prawie dwa miesiące. Leżeli na łóżku Sasuke, w jego pokoju. Było im razem tak
dobrze. Ojca Uchihy nie było w domu więc korzystali z tego. Cieszyli się każdej
wolnej, wspólnie spędzonej chwili. W telewizji leciał film, który oboje z
zaciekawieniem oglądali, jedząc popcorn. Nagle do pokoju wpadł jak burza
starszy brunet i nie uprzedzając ich, rzucił się na łóżko, lądując pomiędzy
nimi i rozsypując popcorn.
-Co robisz
debilu? – ryknął młodszy z braci, siadając gwałtownie na posłaniu i patrząc na
niego wściekłym wzrokiem. Itachi jednak nie zwracając na niego uwagi przytulił
się do zakłopotanej Sakury i zaczął jej szeptać coś do ucha, a ona po chwili na
jego komentarze zaczęła chichotać.
-Sasuuuke
– przeciągnęła rozkosznie jego imię – Nigdy nie mówiłeś mi, że jeszcze sypiasz
z misiem… Pokażesz mi go? – zapytała słodko się uśmiechając. Brunet skrzywił
się na myśl, że jego sekret się wydał, ale posłusznie podszedł do szafy i wyjął
z niej białego misia z czarnymi oczami i czerwoną kokardą pod szyją. Nie
potrafił oprzeć się jej prośbom i rozpieszczał ją, jak tylko mógł. Sakura
chciała wstać i podejść do ukochanego, ale uniemożliwił jej to starszy brunet,
który przyciągnął ją mocniej do siebie. Sasuke warknął ostrzegawczo, będąc
zazdrosnym o swoją dziewczynę i brata, który bez krępacji ją obejmował. Po
chwili jednak wypuścił ją ze swoich objęć i ucałował w czoło, po czym wstał i
podszedł do drzwi.
-Od teraz
oficjalnie ogłaszam cię moją kochaną siostrzyczką – uśmiechnął się do niej, a
bratu pokiwał ostrzegawczo palcem przed nosem – Tylko spróbuj coś zawalić, a
zobaczysz co to znaczy gniew starszego brata – wyszedł z szerokim uśmiechem,
zamykając za sobą drzwi. Para przez moment była zdezorientowana, jednak po
chwili brunet rzucił się na łóżko i objął ramieniem dziewczynę.
-To chyba
było jego błogosławieństwo – zaśmiał się i musnął jej usta – Teraz już na
zawsze musimy być razem – te słowa jak się później okazało nie maiły dużej mocy
przebicia, ponieważ już rok później, na zakończeniu szkoły podstawowej rozeszli
się i nie spotkali przez ponad pięć lat. Po nim pozostał jej jedynie biały,
pluszowy miś, którego ofiarował jej tamtego pamiętnego dnia.
Myślała, że już nigdy nie spotka nikogo z rodziny Uchiha, a tu
nagle w tak bardzo niespodziewanym momencie pojawia się jej były braciszek,
który oświadcza jej, że ona nadal jest jego siostrą. To by znaczyło, że wciąż
była z Sasuke, ale to było nierealne, po pięciu latach bez kontaktu. Ciszę,
która panowała między nimi od pewnego czasu przerwał brunet.
-Dlaczego do nas nie przyjechałaś? – zapytał robiąc minę zbitego
psa.
-Jak miałam do was przyjechać, skoro nawet nie wiedziałam, gdzie
mieszkacie? – była zdruzgotana tak głupim pytaniem.
-To jak się z tobą żegnał, to nie powiedział ci, gdzie jedziemy?
Co za debil! – warknął. Kilka osób odwróciło się w ich stronę, jednak widząc,
że nie dzieje się nic ciekawego, wróciło do swoich zajęć – A powiesz mi,
dlaczego podglądałaś tamtych? Czyżby podobał ci się ten blondyn? – zapytał z
błyskiem w oku, jednak jego głos zdradzał niepewność.
-To jest mój narzeczony – powiedziała patrząc na niego
wyczekująco. Na jego twarzy pojawiło się niedowierzanie, a potem wściekłość.
-I on ma czelność cię zdradzać? – zapytał patrząc na nią w
skupieniu – A poza tym, zapomniałaś już o Sasuke?
-Jesteśmy narzeczeństwem od kilku godzin i to tylko i wyłącznie z
przymusu. Firma jego ojca ma wesprzeć firmę mojego ojca, a nasz ślub ma być
zawarciem tej umowy. Jednak jemu podoba się moja przyjaciółka, a on podoba się
jej. Tak więc postanowiłam, że nie zrobię im świństwa i pomogę im trochę w
zawarciu związku. Co do firmy taty, to jakoś z tego pomogę mu wybrnąć. Pewnie teraz
domyślasz się, że nadal czuję coś do Sasuke – kiwnął w zamyśleniu głową –
opowiedz mi, co u niego – poprosiła wygodniej siadając na swoim miejscu. Brunet
odezwał się po chwili, a jego głos był bardzo poważny.
-Tak więc, gdy zostawił cię samą pięć lat temu, to nie był jego
wybór… Ojciec zmusił nas wszystkich do tego, ponieważ po pierwsze musiał zająć
się swoją firmą w Chinach, a także poprzez plotki, jakie powstały doszedł do
wniosku, że jesteście razem i postanowił was rozdzielić. Sasuke był zawiedziony
tym faktem, ale musiał się podporządkować, ponieważ w przyszłości miał przejąć
firmę. Jaki on był wtedy przygnębiony! A teraz… się żeni… - niedane mu było
dokończyć, ponieważ Sakura zerwała się na równe nogi z krzesła.
-Już mnie nie kocha? – pisnęła a w jej oczach pojawiły się łzy.
-No właśnie, że kocha… Ale niestety nie ma wyboru… Baba, która się
w nim zakochała, ma jego zdjęcia, na których podobno jest nago. Nawet nie wiem
kiedy mogła to zrobić, ale Sasuke widział te zdjęcia i niestety nie może
dopuścić do popsucia reputacji sobie i ojcu jednocześnie zgodził się zostać jej
mężem. Dodatkowo nasz ojciec jest święcie przekonany, że on zapomniał o tobie,
zakochał się w Karin i biorą ślub z miłości, co wcale nie jest prawdą… -
powiedział wzdychając ze zrezygnowania.
-A jaka ona jest? – zapytała przyswajając daną sytuację.
-Tak kupa plastiku? – pokiwał głową, przytakując samemu sobie –
Jest plastikowa, prawie pomarańczowa od częstego przebywania na solarium. Ma
sztuczny biust, napompowane usta, jest po operacji nosa, który wygląda gorzej
niż wcześniej. Co najmniej co drugi dzień jest u kosmetyczki, na jakieś
specjalne zabiegi. Osobiście bardzo jej nie lubię… Mama i Sasuke też jej nie
lubią, tylko mój tata jakoś tak za nią wyjątkowo przepada – powiedział
uderzając czołem w blat stolika, na co Sakura się zaśmiała.
-Rozumiem, że chcesz w jakiś sposób nie dopuścić do ślubu? – to
najbardziej ją interesowała. Po wysłuchaniu opisu kobiety, stwierdziła, że jej
ukochany ma naprawę przechlapane.
-Właśnie po to tu przyjechałem… Masz już dziewiętnaście lat,
kochasz mojego brata i najwyższa pora, abyś wyszła za mąż… Zostaw wszystko i w
imię miłości, jedź ze mną do Chin...
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam zostawić ojca, szkołę,
przyjaciół, aby przerwać ślub? – zapytała patrząc na niego jak na idiotę.
-No proszę… Zrób to dla mnie, bo nie wytrzymam z taką bratową…
Zrób to dla naszej matki, która szybciej zabije Karin, niż dopuści do ślubu , a
następnie do poczęcia ich dzieci… Piękne to one nie będą, chyba że odziedziczą
charakter i wygląd po Sasuke… I zrób to przede wszystkim dla niego! On cię
kocha ponad życie i ty jego też, więc nie pozwól zmarnować się takiej miłości!
– prawie krzyknął, wstając i wyciągając dłoń w stronę Haruno. Już po chwili
byli w drodze do jej domu.
~*~
Sakura jak burza wpadła do domu, a Itachi w tym czasie stał przed
samochodem i zamawiał bilety na samolot do Pekinu. Wszystko było robione w
pośpiechu. W swoim pokoju szybko wyjęła walizkę i zaczęła pakować do niej
potrzebne rzeczy. Kosmetyki, ubrania, buty. Po chwili zamknęła się w łazience.
Gdy wyszła miała na sobie czarne kabaretki oraz czarno-białą, króciutką
sukienkę w paski z dużym napisem z przodu, natomiast na stopy włożyła czarne,
sznurowane botki z wyższą cholewką <klik>. Włosy
przeczesała i spięła w luźnego warkocza, którego przerzuciła na lewe ramię.
Złapała walizkę i komórkę, po czym po schodach zbiegła do hallu. Wychodząc
przez drzwi krzyknęła do ojca, że wyjeżdża, a on natychmiast pojawił się w
progu.
-Dokąd i czemu tak nagle? – zapytał wzburzony.
-Jadę do Chin – otworzyła drzwi do pojazdu przez co oczom pana Haruno
ukazał się Itachi.
-Nie zgadzam się! Nigdzie nie pojedziesz z tym Uchihą! – warknął
idąc w stronę samochodu, jednak Itachi już miał odpalony silnik i powoli jechali
do przodu. Sakura otworzyła okno.
-Jadę ratować Sasuke! Wracam za tydzień! Kocham cię tatusiu! –
krzyknęła i zasunęła szybę, poczym wybrała na swojej komórce numer do Hinaty.
-Mam nadzieję, że cudownie się bawicie – oświadczyła od razu, gdy
przyjaciółka odebrała telefon – Wyjeżdżam do Chin i nie będzie mnie przez
pewien czas. Jadę do Sasuke, a wy się żeńcie, jeśli chcecie! – przez chwilę
panowała głucha cisza, po czym rozległ się entuzjastyczny pisk białookiej.
-No to baw się dobrze… Dziękuję za udostępnienie Naruto i za ten
spisek! Ja go uwielbiam!
-To niech wam się układa… Do zobaczenia za tydzień – pożegnały się
i Sakura się rozłączyła. Wykonała jeszcze jeden telefon do Ino. Przekazała jej
tą samą wiadomość oraz kazała jej pilnować zakochanej Hinaty. Pożegnały się i
rozłączyły. Po chwili jazdy byli już na lotnisku w centrum Tokio, a następnie
zielonooka dowiedziała, że Itachi wcale nie załatwiał biletów lotniczych, lecz
specjalny, prywatny samolot. Już po chwili wzbijali się w powietrze. Zaraz po
zajęciu miejsc w samolocie Itachi wykonał telefon do Sasuke. Powiedział mu, że
przyleci jeszcze tego samego dnia i gdy zostanie im kwadrans do lądowania, to
zadzwoni do niego, aby przyjechał z Karin na lotnisko. Oczywiście jak się
później dowiedziała, zadzwonił specjalnie zaraz po wystartowaniu, bo według
niego tyle czasu potrzebowała na przygotowanie się Karin. Znając ją wiedział,
że trochę jej to zajmie. Powiedział bratu także, że przyleci z kobietą, która
go uratuje od niechcianego ślubu, którą on zna, ale przed Karin ma udawać, że
jest ona mu całkowicie obca. Zachwycony młodszy Uchiha szybko się pożegnał i
rozłączył. Przez koleją część lotu w samolocie panowała cisza przerywana
jedynie bardzo krótkimi wymianami zdań. Sakura myślała, jak to będzie, gdy znów
go zobaczy, natomiast w głowie Itachiego układał się plan, jak nie dopuścić do
zaręczyn pary. Dziewczyna dowiedziała się, że Sasuke liczył na cud i jak
najbardziej odwlekał razem z ich matką moment ślubu, który miał być poprzedzony
przyjęciem zaręczynowy, które właśnie miało się odbyć za trzy dni. Karin
podobno bardzo się opierała, ale w końcu w starciu z matką braci Uchiha
przegrała i musiała się na to zgodzić. Sasuke podobno wtedy wyściskał matkę za
wszystkie czasy i był jej bardzo wdzięczny. Cała radość jednak się ulotniła,
gdy dowiedział się, że Itachi zostawia go na dłuższy czas samego z powodu
niewyjaśnionego wyjazdu. Jakby nie było wymówka, że nie może się spotkać z
Karin, ponieważ wychodzi gdzieś z Itachim straciła tymczasowo skuteczność, a on
musiał sobie z nią radzić sam. W końcu Itachi wykonał telefon do brata z
informacją, że niebawem będą. Rozłączył się i spojrzał na nią. Siedziała spięta
w skórzanym fotelu i patrzyła przed siebie. Dłonie miała zaciśnięte na kolanach.
-Co jest? – zapytał zaniepokojony.
-Nic… To znaczy… Bo ja…
-Sakura! Wyduś to z siebie – podszedł do niej, kucnął naprzeciwko
niej i złapał jej dłonie, rozluźniając uścisk.
-No bo ja się boję – wykrztusiła, a w jej oczach z niewiadomego
powodu pojawiły się łzy. Kobieta zacisnęła powieki i odwróciła od niego twarz.
-Czego? – zapytał ze zdziwieniem – Chyba nie boisz się Sasuke? On
cię kocha, ty kochasz jego, więc czego tu się bać? Spojrzysz na mnie?
-Nie… - mruknęła kręcąc delikatnie głową.
-Co nie? – nie wiedział kompletnie o co jej chodzi.
-No bo ona z tego co mówiłeś to jest wredna i pewnie mnie nie
polubi…
-I tylko tego się boisz? Że ta flądra nie będzie cię lubić? –
przerwał jej w połowie wypowiedzi.
-Tak jakby… Wolałabym nie mieć wrogów – zaczęła lecz i tym razem
nie dane jej było skończyć.
-I myślisz, że jak odbijesz jej Sasuke to ona będzie cię lubić i
cię nie znienawidzi? Sakurciu… Skoro tak bardzo zależy ci na jej opinii, to mam
coś dla ciebie...
-Co takiego? – spojrzała na niego z uśmiechem. Lubiła dostawać
prezenty, co wcale nie znaczyło, że była skąpa i rozpieszczona.
-Szczerze mówiąc, to nawet było by lepiej jakby ona cię już na
początku polubiła… Znacznie ułatwiłoby to mój plan… Więc trochę cię do niej
upodobnię… Dam ci kilka wskazówek jak masz się zachowywać, a ty się po prostu
do niej zbliżysz i zdobędziesz jej zaufanie. W miedzy czasie przedstawię ci mój
jakże genialny plan! – wstał i skierował się do dużej torby, która leżała
niedaleko stolika. Po chwili wyjął z niej trzy czarne papierowe torby. Podał je
kobiecie i kazał iść się przebrać w rzeczy, które w nich się zładowały.
Zielonooka posłusznie wyszła, a gdy wróciła, miała na sobie białą, kusą
sukieneczkę w pomarańczowe i ciemno beżowe, drobniutkie kwiaty, która
eksponowała jej długie nogi i uwydatniała biust. Na stopach miała pomarańczowe,
wysokie szpilki, a biała torebka zawieszona była na zgiętej ręce <klik>. Okręciła
się wokół własnej osi i spojrzała na bruneta wyczekująco. Nie słysząc niczego z
jego ust, sama zadała pytanie.
-I jak wyglądam? – zaśmiała się, bo brunet pokręcił głową, jakby
został wyrwany z transu.
-Wybacz, ale się zamyśliłem – westchnął – Boski wygląd mamy już z
głowy. Makijażem cery ci niszczyć nie będziemy, a poza tym, on moim zdaniem nie
jest ci potrzebny. Włosy rozpuścimy – wykonał wymienioną czynność oraz
rozczesał je palcami – Będziesz chodzić tak z torebkami, jak teraz tą trzymasz…
Co chwilę będziesz poprawiać włosy, oglądać paznokcie i tym podobne… Dodatkowo
zmień trochę ton głosu na troszkę głupszy i chichocz od czasu do czasu…
Oglądałaś filmy o głupich, rozpuszczonych dziewczynkach? – pokiwała tylko
twierdząco głową, chichocząc głupkowato – Wspaniała z ciebie aktorka – tym
razem on się zaśmiał a ona usiadła na fotelu, założyła nogę na nogę, spojrzała
na swoje paznokcie, po czym przemówiła zmienionym głosem, lekko piskliwym z
dziwnym akcentem, od którego wyjątkowo chciało się śmiać.
-Czy ty uważasz, że ja tylko gram? Ja jestem najwspanialszą istotą
na świecie. Sasuke-kun jest mój i nikt inny go nie dostanie… A ponadto ja
jestem bardzo prawdziwa i nie udaję jak te wszystkie puste laleczki – Itachi
już nie powstrzymywał się od śmiechu i spazmatycznie łapał oddech. Sakura
uśmiechnęła się jedynie ciepło po czym po raz kolejny przemówiła już swoim
normalnym głosem.
- Lepiej usiądź i zapnij pasy, bo niebawem będziemy lądować – już
po chwili odezwał się przez głośnik głos, który oświadczył, że miejsca mają
zostać zajęte, pasy zapięte. Wykonali te polecenia, lecz Itachi wciąż
chichotał. Sakura także cicho się śmiała, jednak w jej głowie panował chaos.
Znów mieli się spotkać, a ona całkowicie nie była na to gotowa. W końcu samolot
wylądował. Wszystko miało zacząć się za kilka minut. Pilot przez głośnik
oświadczył, że zaraz będą mogli opuścić środek transportu. Podziękował za
wspólny lot i „wyłączył się”.
-No to idziemy – oświadczył brunet, gdy drzwi się otworzyły.
Wyszli na powierzchnię i zaczęli kierować się w stronę małej restauracji. Tam
miał na nich czekać Sasuke z Karin. Sakura i Itachi trzymali się za ręce,
ponieważ ustalili, że aby uniknąć zbędnych pytań na temat pochodzenia Sakury,
tymczasowo zostaną parą. Tak więc z szerokimi uśmiechami wkroczyli do
pomieszczenia. Już od wejścia zielonooka chichotała i coś mówiła do Itachiego.
Ten tylko kiwał głową i śmiał się. Zauważyli Sasuke razem z czerwonowłosą i
podeszli do nich. Oni widząc ich wstali, a Sakura podeszła do kobiety i całując
ją w oba policzki zaczęła się witać. Po chwili to samo uczyniła względem
Sasuke, który stał jak słup soli.
-To jest moja Sakurcia – Itachi objął ją ramieniem, jednak ona
szybko mu się znów wyrwała i podeszła do rudej dziewczyny.
-Karin kochana! Całkiem inaczej sobie ciebie wyobrażałam! –
zaczęła swój pokaz, zajmując miejsce przy stoliku obok starszego Uchihy –
Itachi mówił o tobie same nieprawdziwe rzeczy! Podobno miałaś być pustą laską z
toną tapety… Ale ty jesteś piękna i tak wspaniale wyglądasz! A ty Sasuke… Już
nie mogę się doczekać kiedy wreszcie staniemy się rodziną! Itachi pewnie będzie
dla mnie wspaniałym mężem, a ty mój drogi, przyszły szwagierku na pewno
polubisz mnie jako swoją kochaną siostrzyczkę! Och jak ja się cieszę – buzia
jej się nie zamykała. Zdenerwowanie spowodowało tak ogromy słowotok, że nie
panowała nad tym, co mówi. Z minuty na minutę oczy wszystkich robiły się coraz
większe. Cały czas ktoś chciał jej wejść w słowo, jednak ona nikomu na
przerwanie swojego monologu nie pozwalała. Sasuke kiedyś był dla niej ideałem,
a teraz wyglądał jeszcze wspanialej niż kiedyś. Miała ogromną nadzieję, że jego
charakter się nie zmienił lub ewentualnie, że zmienił się na lepsze.
-Sakura, tak..? – wreszcie Karin udało się dojść do słowa – Ty
jesteś narzeczoną Itachiego? – jej głos był okropny i nieprzyjemny dla ucha.
Sakura wymusiła u siebie uśmiech.
-Mój misiu jest najwspanialszy… Już nie mogę doczekać się naszego
ślubu! Będzie bogaty, na świeżym powietrzu, wśród kwiatów i w ogóle będzie
cudownie… - musnęła ustami policzek „narzeczonego”, a on jakby poraził go prąd
lekko podskoczył na swoim miejscu i spojrzał z mordem w oczach na brata, który
najprawdopodobniej go kopnął.
-Itachi chodź ze mną na chwileczkę – Sasuke przerwał jej
niespodziewanie. Mężczyźni wstali i przepraszając obie kobiety skierowali się w
stronę toalet.
-Jeśli pozwolisz to ja też przejdę się do toalety… Taka długa
podróż, więc muszę poprawić się i w ogóle… A ty popilnuj tutaj naszych miejsc,
aby nikt nam ich nie zajął. Wracam niebawem – uśmiechnęła się sztucznie i
odeszła. Gdy tylko była pewna, że czerwonowłosa jej nie widzi, szybko podbiegła
na wysokich szpilkach do mężczyzn stojących w kącie. Od razu rzuciła się na
szyję młodszemu z braci i pocałowała go w usta. Pocałunek nie trwał jednak
długo, bo mężczyzna odepchnął ją od siebie. W jej oczach rozbłysły łzy.
-Ty mnie już nie kochasz? – zapytała przerażona normalnym głosem.
Nie spodziewała się czegoś takiego. Ten jednak widząc, że niewłaściwie
zareagował przytulił ją do siebie i zanurzył nos w jej puszystych włosach.
-Oczywiście, że cię kocham, mój ty głuptasie… Co ty tu robisz? –
zapytał odsuwając ją delikatnie od siebie i całując w czoło.
-Jak możesz żenić się z dziewczyną inną niż ja? – zapytała
oburzona – Ja cię tu chcę uratować, a ty co? Najpierw mnie odpychasz, a potem z
pretensją pytasz co ja tu robię. Chyba nie tak wita się ukochaną… A poza tym
odkąd tu jestem, ani razu nie powiedziałeś mojego imienia! Nie pamiętasz już
jak się nazywam? – zaśmiała się perliście, na co on wpił się w jej usta i długo
ich smakował… Po tak długiej rozłące ich miłość zapewne jeszcze bardziej się
zwiększyła. Niby młodzieńcze uczucie, a przetrwało taką próbę…
-Oj no… Nie chciałem… I wiem, jak się nazywasz, a nawet i więcej,
moja Sakurciu! – zaśmiał się – Powiedz mi, dlaczego udajesz taką idiotkę przy
tamtej wariatce? – zapytał patrząc na nią wyczekująco.
-Bo Itachi ma plan – drugi brunet, który do tego czasu stał
obojętnie, ukazał parze swoje równe, białe zęby, po czym zaczął im wszystko
wyjaśniać. Po wyjaśnieniu planu mieli iść już do czerwonowłosej, jednak Sasuke
ich zatrzymał.
-Dziś wieczorem Karin wraca do siebie jak zawsze, a my pójdziemy
razem na kolację – szepnął w stronę zielonookiej i gdy ona skinęła na zgodę
głową, skierowali się do swojego stolika. Karin siedziała naburmuszona i
stukała swoimi długimi, różowymi tipsami o blat.
-Dłużej się nie dało? – zapytała z ironią tuląc się do Sasuke.
-Wybacz, ale kazałam im na mnie poczekać… A wiesz, że poprawienie
się trochę czasu, nam kobietom zajmuje – Sakura zaśmiała się.
-A czemu kazałaś im na siebie czekać? – kolejne pytanie.
-Bo mężczyzn trzeba trzymać krótko, bo wiesz, że jak spuścisz że
smyczy takiego, to ucieknie najszybciej jak się da – różowowłosa widząc jej
zdziwioną minę zapytała – Nie wiedziałaś o tym?... W takim razie musisz bardzo
uważać – Sasuke skrzywił się na te słowa. Mało, że ona cały czas go
ograniczała, to Sakura jeszcze bardziej ją do tego zachęcała.
-Ale czasami też trzeba mieć chwilę spokoju prawda? – Itachi
najwidoczniej postanowił wesprzeć brata.
-Tak, ale tylko chwilę, ponieważ nigdy nie wiadomo, co taki
wykombinuje.
-Och! Sakura! My będziemy wspaniałymi przyjaciółkami! – pisnęła
Karin i po chwili zastanowienia dodała – Jutro pójdziemy do centrum handlowego,
na małe zakupy, a następnego dnia pójdziemy wybrać jakieś suknie wieczorowe na
przyjęcie zaręczynowe! To będą wspaniałe dwa dni! – kolejny pełen
podekscytowania pisk. Sakura tylko się uśmiechnęła. Karin nawet nie wiedziała, w
jak krytycznej sytuacji się znalazła! Wszystko szło zgodnie z planem… Byli
pewni, że Karin nie zorientuje się jaki spisek zaplanowali. Nie była na tyle
inteligentna. Po kilku minutach czwórka towarzyszy opuściła restaurację i udali
się do posiadłości rodziny Uchiha. Już od progu przywitała ich matka braci.
Widząc Sakurę, chciała radośnie krzyknąć i ucałować ją, jednak Itachi ją
uprzedził.
-Mamo, to jest Sakura Ayuzawa… Moja narzeczona – mina matki
zrzedła, jednak rozpogodziła, się gdy starszy z braci puścił jej oczko, a
Sasuke uśmiechnął się szeroko.
-W takim razie witaj moja kochana – przytuliła ją po czym dodała –
Itachi… Musisz mi wszystko opowiedzieć.
-Oczywiście… Tylko pozwól, że zaprowadzę ją do mojego pokoju, aby
trochę odpoczęła… Jesteśmy po długiej podróży – uśmiechnął się delikatnie,
złapał różowowłosą za dłoń i skierował się na piętro. Za nimi podążył Sasuke z
Karin. Jedna para podążyła korytarzem w prawo, natomiast druga w lewo. Pokoje
braci były na przeciwnych końcach korytarza. Zostało to tak stworzone, ponieważ
początkowo mieli pokoje koło siebie, a Sasuke w okresie młodzieńczego buntu
oraz niezgody na rozłąkę z ukochaną często chodził do brata i kłócił się z nim,
wyładowując swoją złość. Nie ważna była dla niego pora. Czy to był dzień, czy
środek nocy, każdy moment był dobry. W końcu rodzice rozdzielili ich
umieszczając ich pokoje po przeciwnych stronach korytarza. Dokładnie w połowie
znajdowały się drzwi do sypialni ich rodziców, więc czujny ojciec braci
wiedział, kiedy młodszy z nich wymykał się i odpowiednio wcześnie mógł
zareagować. Gdy Sasuke dorósł problemy się skończyły, co wcale nie znaczyło, że
pogodził się ze stratą ukochanej. Do pokoju brata udawał się tylko aby
porozmawiać, wyżalić się… W ten sposób bardzo się do siebie zbliżyli, a ich
więź wzmocniła się jeszcze bardziej, gdy pojawiła się Karin i zaczęła młodszego
z braci szantażować. Itachi obiecał, że pomoże mu i właśnie realizował plan
pozbycia się czerwonowłosej. Teraz prowadził zielonooką do swojego pokoju. W
pewnym momencie usłyszeli pukanie do drzwi, a następnie im ochom ukazał się
czarna czupryna Sasuke.
-Teoretycznie jestem u matki i wszystko jej tłumaczę, bo ty zajmujesz
się Saku, ale pozwolisz, że ja się nią zajmę, a ty idź wytłumacz mamie wszystko
– uśmiechnął się podchodząc do zielonookiej, która siedziała na łóżku. Itachi
posłusznie wyszedł, nie chcąc przeszkadzać parze. Skierował się po schodach do
salonu. Tam na jednym z foteli siedziała czarnowłosa kobieta i czytała książkę.
-Mamo… - kobieta odwróciła się w jego stronę.
-Tłumacz mi wszystko i to już! – zerwała się na równe nogi i
złapała syna za ramiona. Była od niego o głowę niższa i musiała patrzeć w górę,
aby widzieć jego czarne oczy.
-Korzystając z faktu, że taty nie ma w domu i nie będzie go na
przyjęciu zaręczynowym, uknułem mały spisek przeciwko Karin… Sakura mi w tym
pomaga…
-Ona zmieniła nazwisko? Bo ona jest Haruno prawda? – zapytała z
nadzieją.
-Tak… To Haruno, a nazwisko ma zmienione na potrzeby planu, żeby
ojciec o niczym się nie dowiedział… Nic się nie bój. Chodzi mi o to, aby Saku
zbliżyła się do Karin… - dokładnie wyjaśnił wszystko matce, po czym otrzymał
całusa w policzek od swojej rodzicielki, za tak wspaniały według niej plan i
skierował się na piętro do swojej sypialni, gdzie przebywała para zakochanych.
~*~
Że się tak nieładnie wyrażę: zajebiste!
OdpowiedzUsuńExtra :**
OdpowiedzUsuń