10 czerwca 2013

Idealna intryga! Skuteczność potwierdzona przez zakochanych! ~ cz.1



Szła korytarzem szkoły wypatrując swoimi zielonymi, dużymi oczami tego jedynego. Jakie jej życie było od niedawna cudowne! Należała do elity szkoły i była przez wszystkich lubiana. Miała kochających rodziców, który mogli dać jej wszystko czego tylko zapragnęła dzięki firmie ojca. Miła przyjaciół, własny samochód, zaplanowane w każdym szczególe wakacje, które zaczynały się już tego dnia wraz z dźwiękiem ostatniego dzwonka. Kończyła właśnie ósmą klasę szkoły podstawowej. Jaka ona była szczęśliwa. W domu zapewne czekała na nią niespodzianka, którą co roku jej rodzice organizowali na część jej wspaniałych wyników w nauce i ukończenia kolejnej klasy. Ciekawa była co dostanie tym razem. Jednak zanim pojechała do domu musiała spotkać się jeszcze ze swoim księciem z bajki, który pod koniec klasy siódmej wreszcie zrozumiał, że ona jest mu pisana. Mimo tego, że byli ze sobą już ponad rok wciąż nikt o tym nie wiedział, ponieważ oni cudownie ukrywali się ze swoimi uczuciami. Wiele osób coś podejrzewało, było wiele „plotek” na ich temat jednak oni niszczyli je w zarodku, nie pozwalając, aby ktokolwiek się o tym dowiedział. Całe to ukrywanie się miało skończyć się wraz z przejściem do szkoły średniej. Wreszcie chcieli stawić czoła swoim ojcom, którzy poprzez rywalizację między swoimi firmami, bardzo się nie lubili, a nawet można powiedzieć, że darzyli się głęboką nienawiścią. Ona już dawno chciała się ujawnić, jednak jej ukochany wciąż skutecznie wybijał jej to z głowy. Miała nadzieję, że ich wspólne plany przyznania się, że są razem, tym razem się powiodą. Nie wiedząc, czego ma się spodziewać szła szybkim krokiem za szkołę, pod wielką wierzbę na spotkanie ze swoim chłopakiem. Na jednej z lekcji dostała od niego karteczkę, że chce się z nią spotkać. Zawsze tak się umawiali i zawsze w tym samym miejscu. Wreszcie dotarła i już z daleka go widziała. Stał do niej tyłem z rękami założonymi na piersiach z głową wysoko zadartą do góry.
-Sasuke? Co się stało? – zapytała, gdy ten nawet na nią nie spojrzał, doskonale wiedząc, że stoi tuż za nim. Drgnął słysząc jej melodyjny głos, po czym niespodziewanie dla nie odwrócił się na pięcie i wpił się w jej malinowe usta. Pocałunek był krótki, ale wyrażający tak wiele uczuć. Smutek, żal, skruchę i całą tą miłość, którą ją darzył. Oderwał się od niej i patrząc jej w oczy raz jeszcze musnął przelotnie jej usta.
-Żegnaj! I dziękuję! – po tych słowach wyminął ją i szybkim krokiem skierował się w stronę wyjścia ze szkoły. Sakura stała zdezorientowana, nie wiedząc co właściwie się stało. Dopiero gdy chłopak zniknął za murem szkoły zdała sobie sprawę, że to było pożegnanie na zawsze. To miał być już ich koniec? Gdy wszystko zaczęło się cudownie układać? Zerwała się w pogoń za nim, jednak nie zdążyła, gdyż on wsiadał już do czarnego Mercedesa jego ojca i po chwili odjechał spod szkoły. Dziewczyna została sama. Jej świat runął w ciągu zaledwie kilku minut. Łzy napłynęły do jej oczy. Głośno krzyknęła i wszystkie oczy zwróciły się w jej kierunku. Wszyscy byli zdziwieni, bo wszyscy się cieszyli, a najpopularniejsza dziewczyna w szkole płakała i krzyczała rozładowując swoją złość. Stałaby tak dalej na środku placu, gdyby nie Kyoko, która objęła ją ramieniem i zaprowadziła do swojego samochodu, a po chwili były w drodze do domu młodej Haruno.
~*~
Od tamtego momentu minęło już pięć długich lat. Po wyjeździe Sasuke wszystko się popsuło. Zaczęło się od kłótni między jej rodzicami. Zawsze chodziło o firmę i brak czasu ojca dla żony i córki. Kilka miesięcy później jej matka ciężko zachorowała po jednej z wielu wycieczek zagranicznych, których była przewodnikiem. Gdy Sakura skończyła siedemnaście lat kobieta zmarła, zostawiając męża i córkę samych sobie. Niespełna rok później zaczęły się problemy w firmie ojca. Zaczęła ona podupadać, musieli zacząć oszczędzać. Gdy Sakura skończyła dziewiętnaście lat, było już bardzo ciężko. Dzięki oszczędnościom ojca udawało im się prowadzić w miarę normalne życie. Dodatkowo młoda Haruno studiowała na najlepszym Tokijskim uniwersytecie medycynę, a za szkołę było trzeba płacić wysokie sumy pieniędzy. Młoda kobieta uparcie dążyła do swojego celu jakim było zdobycie dyplomu, podjęcie pracy jako chirurg oraz na końcu założenie szczęśliwej rodziny. To ostatnie wydawało jej się najmniej realne. Pracowała w dużym hotelu jako jedna z recepcjonistek. Zaczynając nie miała dużego doświadczenia, jednak z czasem wszystkiego się nauczyła. Mimo wielu zajęć jakimi były studia, praca i pomoc ojcu w rozłożeniu funduszy wciąż pamiętała o swoim ukochanym, którego za wszelką cenę starała się wyrzucić z pamięci. Zdała sobie jednak sprawę z tego, że było to niemożliwe. Szczenięca miłość okazała się silniejsza niż niejedno dojrzałe uczucie. Pomimo tego, że Sasuke opuścił ją pięć lat temu, to ona wciąż na niego czekała z cichą nadzieją, że jednak mimo wszystko będą razem. Teraz była piękną zielonooką kobietą. Miała długie sięgające talii różowe włosy oraz idealną, szczupłą figurę. Miała wielu adoratorów w pracy, na uniwersytecie. Wielu mężczyzn odwracało się a nią na ulicy. Ona jednak nie chciała żadnego z nich. Jej jedyną i wieczną miłością był przystojny brunet, który opuścił ją wiele lat temu bez słowa wyjaśnienia.
~*~
Szybko zarzuciła na siebie czarne rurki, bladoróżową bluzeczkę, a na stopy w pośpiechu włożyła czarne sandałki na koturnie <klik>. Poczesała włosy, zrobiła lekki makijaż i biorąc po drodze swoją komórkę zbiegła na parter domu. Bez śniadania wybiegła z rezydencji. Znowu zaspała, ale czemu się jej dziwić, gdy śni się o swoim ukochanym. W połowie drogi na uczelnię ktoś zaczął na nią trąbić. Po chwili siedziała już w samochodzie razem z dwoma najlepszymi przyjaciółkami. Pierwsza z nich nazywała się ona Hinata. Była nieśmiałą brunetką z białymi jak śnieg oczami. Była piękna i miała wielu wielbicieli, jednak wszystkim odmawiała. Twierdziła uparcie, że oni cały czas się z niej nabijają, chcąc być z taką brzydulą. Nie pomagały przekonywania Sakury i drugiej przyjaciółki, że ona jest śliczna i wszyscy powinni jej paść do stóp, ponieważ ona miała swoje własne zdanie i najwidoczniej nie zamierzała go zmieniać. Drugą z nich była Ino. Ta była blondynką z oczami niebieskimi niczym bezchmurne niebo. Była jedną z najbogatszych osób na całej uczelni. Jej rodzice byli bardzo sławnymi aktorami i za jedną rolę dostawali grube miliony.
-Znowu zaspałaś? – zapytała blondynka siedząca na tylnym siedzeniu.
-Zdarza się – zaśmiała się Haruno i dodała – Tak wiem… Mi zdarza się bardzo często… A czasami nawet codziennie…
-Zawsze wychodzisz bez śniadania, które dostajesz ode mnie – Hyuga wręczyła jej torebkę śniadaniową z posiłkiem – I jak zwykle wybiegasz z domu nie myśląc o tym, że w twoim garażu stoi sportowe autko, które w mgnieniu oka zawiozłoby cię pod szkołę. Kiedy ty ostatnim razem go w ogóle używałaś? – zapytała zniesmaczona dziewczyna, krzywiąc się na myśl o zakurzonym samochodzie, całym w pajęczynach.
-Gdy wstałam na czas…
-A było to kiedy? Rok temu? – kolejne ironiczne pytanie z ust błękitnookiej,  które Haruno pozostawiła bez odpowiedzi. Tak wyglądał ich każdy poranek. Zielonooka zaspała, szybko się ubierała, po drodze przybierała ją Hinata razem z Ino, dostawała śniadanie i jechały na uczelnię. I tym razem na czas dojechały na miejsce. Sakura zdążyła zjeść śniadanie przygotowane przez przyjaciółkę, po czym wyszły z samochodu i skierowały się na salę, gdzie niebawem miał zacząć się kolejny wykład.
~*~
Profesor o dziwo musiał wyjść wcześnie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się coś takiego, a tu nagle taka niespodzianka. Hinata odwiozła dziewczyny prosto do domów. Sakura zaprosiła do siebie Hinatę i umówiły się, że spotkają się o 19:00. Na następny dzień miały zrobić referat dla jednego z profesorów, o który już dawno je prosił. Pożegnały się i zielonooka wbiegła do domu. Na schodach stał jej ojciec i patrzył na nią pełnym obaw wzrokiem.
-Co się stało? – zapytała śpiewnie kobieta podchodząc do niego i całując go w policzek.
-Chodź – tylko tyle zdołała wypowiedzieć i ruszył powolnym krokiem do salonu. Wygodnie rozsiadł się na przestronnej sofie i poklepał miejsce koło siebie. Gdy Sakura usiadła, westchnął głośno i zaczął swoją przemowę.
-Jak doskonale wiesz nasz firma upada. Jest ona jednak źródłem naszego utrzymania i dobrze wiesz, że musimy ją ratować. Będę bardzo wdzięczny jeśli pomożesz mi w tym. Otóż dostałem propozycję bardzo opłacalnego dla nas kontraktu z firmą Uzumaki Company i tutaj mam prośbę do Ciebie. Pan Uzumaki ma syna, któremu na siłę szuka żony. Warunkiem zawarcia kontraktu ma być wasz ślub. Nie chciałem nic robić bez twojej zgody, więc jeszcze nic nie podpisałem –widział jak na jej twarzy malują się różne uczucia. Szok, złość, zagubienie, znów złość i obojętność.
-Firma jest ważniejsza niż ja? – zapytała spokojnie patrząc mu w oczy.
-Oczywiście, że nie kochanie. Po prostu chcę mieć pieniądze na nasze utrzymanie. Chcę, żeby było tak jak kiedyś. Chcę dać ci gwiazdkę z nieba, ale wiesz, że w obecnej sytuacji jest to niemożliwe – objął córkę opiekuńczo ramieniem, całując ją po włosach.
-Jaki on jest? – zapytała po dłuższym namyśle. Nie ma nic do stracenia. Sasuke pewnie już nigdy nie zobaczy, miłości do niego z serca nie wyrzuci, a starą panną nie zamierza zostać. W ten sposób przynajmniej pomoże ojcu i firmie.
-Jeśli zgodzisz się za niego wyjść, to jeszcze dziś go poznasz…
-Jeśli to ma nam pomóc, to się zgadzam. W końcu kiedyś i tak bym kogoś poślubiła, a im szybciej tym lepiej – ojciec ucałował ją w czoło i objął jeszcze mocniej. Po chwili jednak wstał i poszedł zadzwonić do Uzumakiego z pozytywną odpowiedzią na propozycję.
~*~
Wybiła godzina 17:00. Sakura zeszła na parter słysząc dzwonek do drzwi. Miała na sobie delikatną, białą sukienkę na ramiączkach. Na to założyła czarną kamizelkę, a na stopy włożyła czarne sandały na obcasie <klik>. Nie wiedziała czego ma się po nich spodziewać, ponieważ ojciec niczego nie chciał jej zdradzić. Drzwi zostały otwarte. Jej ojciec podszedł do głowy rodziny Uzumakich – wysokiego blondyna o niebieskich oczach. Obok niego stała czerwonowłosa kobieta, a obok niej stała prawie idealna kopia starszego mężczyzny. Jego oczy były głębokie jak ocean, blond włosy były lekko nastroszone. Miał na sobie czarne jeansy i błękitną koszulę rozpiętą pod szyją.
-Minato, Kushina, Naruto… Przedstawiam wam moją kochaną córkę Sakurę – wyciągnął w jej stronę dłoń, którą ona z gracją uchwyciła i lekko dygnęła stając obok ojca i naprzeciwko młodszego blondyna, który popchnięty „niezauważalnie” przez matkę ruszył w jej stronę z szerokim uśmiechem, uprzednio odwracając się do czerwonowłosej i posyłając jej karcący uśmiech.
-Miło mi cię poznać, moja przyszła małżonko – zażartował całując jej dłoń – Wskaż mi drogę do twojego pokoju, abyśmy mogli zostawić tych staruszków samych sobie i móc spokojnie porozmawiać, poznać się i w ogóle… Nie mówię tu o zbliżeniu fizycznym – spojrzał na ojca piorunując go wzrokiem.
-Przecież ja nic nie mówiłem! – bronił się machając rękoma. I jak ten facet mógł być głową firmy Uzumaki Company? Przecież to był rozkrzyczany nastolatek. A przynajmniej tak się zachowywał. Sakura posłusznie ukłoniła się lekko, odwróciła się i z cichym „chodź” skierowała się na piętro do swojego pokoju. Już po chwili byli sami.
-To powiedz mi coś o sobie – powiedziała Sakura z uśmiechem siadając na swoim łóżku. Naruto zajął miejsce koło niej.
-Tak więc nazywam się Naruto Uzumaki i kiedyś zostanę premierem kraju! Będę najlepszy!
-Tak, tak… Masz wielkie plany… Mam nadzieję, że je zrealizujesz.
-Mój tata jak widziałaś jest roztrzepany i niepoważny i „lekko” zboczony co odziedziczył po moim wujku. Mama jest aktorką teatralną. Ja jestem cudowny, wspaniały, inteligentny, przystojny…
-I zapomniałeś dodać, że skromny – zaśmiała się Haruno.
-Tam na dole byłaś taka poważna, że aż pomyślałem: co za nudziara. Ale widzę, że jesteś spoko laską… Szkoda tylko, że…
-Nie jestem TWOJĄ wybranką. Uwierz mi, że jesteśmy w tej samej sytuacji… - chciała coś dodać, jednak przeszkodził jej w tym dźwięk dzwonka. Przelotnie spojrzała na zegar i podskoczyła zaskoczona zdając sobie sprawę, że przez to wszystko zapomniała o tym, że miała do niej przyjść Hinata. Przeprosiła na chwilę Naruto i wybiegła z pokoju, aby wpuścić swoją przyjaciółkę. Wyminęła swojego ojca, który zmierzał w tym samym kierunku. Rzuciła „to do mnie” i gdy ojciec wrócił do gości, otworzyła drzwi.
-Zapomniałam, że miałaś przyjąć… Mamy kilku gości, ale to nic… Chodź – i nim brunetka zdążyła coś powiedzieć, już była ciągnięta na piętro.
-Naruto poznaj moją przyjaciółkę Hinatkę – postawiła ich naprzeciwko siebie – Hinata, to jest mój teoretyczny narzeczony, bo nie można powiedzieć, że praktyczny, bo nie oświadczył mi się jeszcze…
-Wybacz, ale chyba gdzieś zapodziałem pierścionek… Zresztą nieważne… To nie jest potrzebne, bo i tak wszystko już postanowili – skrzywił się nieznacznie, po czym podszedł do Hinaty i pocałował ją w dłoń, na co dziewczyna się zarumieniła – Miło mi cię poznać – dodał z szerokim uśmiechem.
-M… mi również miło cię poznać… Widzę, że chyba wam przeszkodziłam – i nim ktokolwiek zdążył się zorientować, białooka wybiegła z pokoju, a następnie z domu.
-No to chyba mamy problem… - zaczęła Haruno.
-Wybacz ten pierścionek, ale to wszystko…
-Nie o tym mówiłam! – usiadła z ciężkim westchnieniem koło niego – Najprawdopodobniej się w tobie zakochała – dodała z nikłym uśmiechem.
-To chyba mamy większy problem niż ci się wydaje – odwrócił twarz od niej i patrzył w stronę drzwi. Haruno na początku nic z tego nie rozumiała, a dopiero po chwili widząc lekkie zakłopotanie blondyna z jej ust wyrwało się głuche „och”. Walnęła go lekko z pięści w ramię co spowodowało, że odwrócił się zaskoczony w jej stronę.
-Ona jest taka śliczna… Gdzie ty ją znalazłaś? – zapytał, ale widząc przygnębiony wzrok dziewczyny szybko dodał – Nie mówię, że ty nie jesteś piękna, ale ona ma coś w sobie takiego, co mi się podoba. Jaka to szkoda, że…
-Wpakowali nas w największe bagno, w jakie można się wpakować… Ty masz tu Hinatkę, a ja tam gdzieś w świecie, nawet nie wiem gdzie mam ukochanego, o którym długo staram się zapomnieć, ale nie potrafię. To jest kompletna katastrofa – podciągnęła się na łóżku i teraz siedziała oparta o poduszki. Miejsce koło niej zaraz zajął Uzumaki.
-Co się stało? – zapytał zdziwiony.
-Pięć lat temu miałam chłopaka, a nasz związek utrzymywaliśmy w sekrecie, ale mieliśmy się w liceum ujawnić. On ostatniego dnia szkoły chciał się ze mną spotkać w naszym stałym miejscu, a wtedy pocałował mnie i odszedł mówiąc „żegnaj” i „dziękuję”. Nigdy więcej go nie widziałam. Myślałam, że ta miłość mi przejdzie, ale to jest o wiele silniejsze – zakończyła z łzami w oczach. Uzumaki nie wiedząc co ma zrobić po prostu ją przytulił jak stary dobry przyjaciel, pomimo tego, że znali się zaledwie od kilku godzin.
-Masz rację. Wpakowali nas w niezłe bagno – skrzywił się nieznacznie wciąż ją obejmując – Ale z każdej nawet najgorszej sytuacji zawsze jest jakieś wyjście. I pamiętaj, że mimo tego, że podoba mi się Hinata, a tobie tamten chłopak, to nie ucieknę do niej i nie zostawię cię – dodał z uśmiechem. Nagle po pokoju rozległo się pukanie i po krótkim proszę zza drzwi wyłoniła się blond czupryna ojca Naruto.
-Młody zbieramy się… Chyba wam przeszkodziłem  - zaśmiał się widząc parę tulącą się na łóżku – Przerwijcie to, co zaczynaliście i za moment widzimy się na dole – szybko zamknął drzwi, jednocześnie chroniąc się przed nadlatującą poduszką.
-Spotkajmy się jutro o 13:00 w restauracji GOKO. Postaraj się znaleźć pierścionek – zaśmiała się prowadząc go na parter domu. W jej głowie kreował się idealny plan wyswatania najlepszej przyjaciółki z blondynem. W tym momencie najważniejsze dla niej było dobro przyjaciół, a nie firma ojca. Zapewne będzie zły gdy się o tym dowie, ale przejdzie mu, bo zawsze chciał dla córki jak najlepiej. Myśląc o ślubie też chciał dla niej dobrze, ale jej było dobrze, tak jak było i nie musiała żyć w luksusach. Pożegnała się z Naruto buziakiem w policzek, aby sprawiać wrażenie, że jest szczęśliwa, jednak wspaniale ukrywała niepokój, który towarzyszył jej od momentu stanięcia koło ojca, z którym czekała ją ciężka rozmowa. Gdy goście opuścili dom, Haruno skierował się do salonu, aby zapalić oraz przejrzeć gazetę. Sakura ruszyła w ślad za nim i już po chwili siedziała koło zdziwionego ojca.
-Naruto to wspaniały chłopak – zaczęła.
-Wiedziałem, że się polubicie… - nie dane mu było skończyć, bo Sakura przerwała mu w połowie wypowiedzi.
-Jest cudowny, ale nie mogę za niego wyjść. Jemu podoba się Hinatka, a on podoba się jej… Nie mogę zrobić im takiego świństwa i ich rozdzielić. Naruto może być moim przyjacielem, ale nigdy go nie pokocham – niepewnie przytuliła się do ramienia mężczyzny, który zgasił papierosa i odłożył prasę.
-Czyli mam odwołać ślub? – zapytał patrząc na nią wyczekująco. Zielonooka przełknęła ślinę i zmarszczyła brwi.
-Niczego nie odwołuj… Ja się wszystkim zajmę, a póki co pilnujmy aby wszystko wyglądało, jakby szło zgodnie z planem. Zobaczysz, że wszystko się ułoży… - bardziej przytuliła się do niego, a on zaczął głaskać ją po włosach.
-Mam nadzieję, że wiesz, co robisz i że się nie sparzysz… Pamiętaj, że w tym momencie igrasz z ogniem – ostrzegł ją – Uważaj na swoje decyzje maleńka… A teraz do łóżka, bo już późno a jutro musisz wstać na wykłady wcześniej… Pamiętasz? Miałaś pomóc pani Chiyo w przygotowaniu sali na specjalne zajęcia – poklepał ją jeszcze raz po głowie, ucałował jej czoło, a następnie sam skierował się do swojej sypialni. Chwilę po nim poszła Sakura. Umyła się, przebrała się w piżamę i położyła się do łóżka.
-Czas pokaże, co się stanie – z tymi słowami na ustach zasnęła.
~*~
Znów zaspała. Szybko wzięła prysznic, narzuciła na siebie białe, przetarte rurki oraz białą bokserkę z nadrukiem twarzy kobiety. Na stopy włożyła częściowo zabudowane, biało-czarne buty, a na nos wsadziła ciemne ‘muchy' <klik>. Była już spóźniona, a pamiętając o wykładzie Hinaty z poprzedniego dnia, wbiegła do garażu i wyjechała po chwili z niego w srebrnym Chevrolecie Camaro  <klik>. Już po chwili zaparkowała perfekcyjnie pod uniwersytetem, między dwoma starszymi samochodami i biegiem ruszyła w kierunku klasy. Od tego momentu czas strasznie się jej ciągnął. W trakcie wykładów przekazała Hinacie, że chce się z nią spotkać w konkretnym miejscu i o konkretnej porze. Umówione rozeszły się do domów. Sakura weszła do budynku i podirytowana padła na sofę w salonie. Włączyła telewizję i akurat trafiła na prognozę pogody. Miało się niebawem nieznacznie ochłodzić, dlatego mając jeszcze trochę czasu do spotkania postanowiła się przebrać. Założyła na siebie białą, krótką spódniczkę, biały półgolf z czarnymi paskami oraz wyciętym rombem, który odsłaniał fragment jej dekoltu oraz biało-czarne grubsze getry. W biodrach zapięła złoty pasek, a na stopy włożyła biało-czarne skaty <klik>. Wciąż się nie spiesząc powoli wyszła z domu i ruszyła do restauracji GOKO. Nie weszła jednak do środka. Szła bardzo powoli. Tak, aby nikt niepożądany jej nie zauważył. Usiadła na jednej z ławek w parku, skąd miała idealny widok na Hinatę, która już zajmowała jeden ze stolików. Zza rogu budynku wyłonił się także oczekiwany blondyn. Haruno wyjęła swoją komórkę i delikatnie, opuszkiem palca na dotykowym ekranie wystukała wiadomość do przyjaciółki oraz do Naruto:
„Mam nadzieję, że będziecie się wspaniale bawić. Macie spędzić miło ten czas. Zostaliście wrobieni w randkę i mam nadzieję, że nie będziecie mi mieć tego za złe. Całuski Sakurcia! :*”
Wybrała odpowiednie numery i wysłała widomość akurat w momencie, kiedy blondyn wkroczył do restauracji. Zobaczyła jak zaskoczeni oboje wyjmują swoje telefony i odczytują wiadomości, a następnie z szokiem na twarzy szukają wzrokiem tej drugiej półki. Hinata wstała zakłopotana, a blondyn widząc ją uśmiechnął się szeroko i podbiegł do niej obejmując w talii. Nikt by nie powiedział, że jedynie się przywitali. Brunetka zrobiła się na twarzy cała czerwona, ale po chwili ochłonęła i zajęła wcześniejsze miejsce. Uzumaki usiadł naprzeciwko niej i z uśmiechem zaczęli o czymś rozmawiać. Sakura wstała z zamiarem odejścia. Zerknęła jeszcze raz w ich kierunku i w tym momencie w talii oplotły ją czyjeś silne ramiona i poczuła jak unosi się kawałek nad ziemią i zaczyna się razem z tajemniczym osobnikiem obracać dookoła. Przed oczami na moment mignęły jej czarne włosy. ‘Niemożliwe’ pomyślała będąc nie do końca pewną swoich teorii. Gdy stanęła na równo nogi odwróciła się do sprawcy całego zamieszania. Chwilowy szok, szybko zmienił się w coraz to większą radość. Już po chwili wisiała na jego szyi obejmując go mocno.
-ITACHI! Co ty tu robisz?! – krzyknęła mu do ucha. Brunet skrzywił się teatralnie, po czym odsunął ją od siebie.
-Jeśli chcesz, abym był głuchy, to krzycz tak dalej – zaśmiał się po czym znów ją do siebie przytulił – przyjechałem odwiedzić moją ukochaną siostrzyczkę.
-Dobrze wiesz, że nie jestem i nie będę twoją siostrzyczką… - powiedziała ze smutkiem w głosie.
-Ale kiedyś nią byłaś, jakby na to nie patrzyć. A skoro byłaś, to musisz nią być nadal… A poza tym nigdy nie wiadomo, co zgotuje los, prawda? – zapytał rozczochrując jej włosy.
-No powiedzmy… Ale co ty tu robisz… Tak na poważnie – zrobił minę zbitego psa, po czym odsunął od siebie różowowłosą i przemówił z powagą w głosie.
-Chodźmy na kawę… Wszystko ci opowiem – znów się uśmiechnął i ciągnąc ją za dłoń ruszył w kierunku jednej z wielu  kawiarni.
~*~
Siedzieli w jednej restauracji patrząc w przestrzeń i co chwilę popijając herbatę. Między nimi panowała cisza. Nie widzieli się bardzo długo jednak nie chcieli przerywać tej ciszy. To był czas na krótkie wspomnienia. To, co było kiedyś po raz kolejny powróciło do ich świadomości.
Gdy Sakura pojawiła się pierwszego dnia od razu się nim zainteresowała, jednak chciała w jego oczach być inna od wszystkich natarczywych fanek, które codziennie chodziły za nim krok w krok. On również był nią zainteresowany. Nie mając doświadczenia z dziewczynami, nieudolnie starał się ją poderwać, jednak zawsze kończyło się to na kłótni. On mówił coś co według niego powinno zwrócić jej uwagę na niego, ale ona odbierała to całkiem inaczej. W końcu poszedł do brata prosić o radę. Nigdy nie zwracał się do niego o pomoc, ale tym razem determinacja wzięła górę. Korzystając z rad Itachiego, następnego dnia w szkole posłał jej anonimową kartkę, że chce się z nią spotkać pod wierzbą za szkołą. Dookoła rosło bardzo wiele kwitnących drzew wiśni, które skutecznie chroniły potężne drzewo przed ciekawskimi spojrzeniami. Wtedy to powiedział jej prosto z mostu, co do niej czuje i tak oto zostali parą. Nie chcieli się jednak ujawniać, ze względu na zacięty konflikt ich ojców. Od tamtego czasu minęły już prawie dwa miesiące. Leżeli na łóżku Sasuke, w jego pokoju. Było im razem tak dobrze. Ojca Uchihy nie było w domu więc korzystali z tego. Cieszyli się każdej wolnej, wspólnie spędzonej chwili. W telewizji leciał film, który oboje z zaciekawieniem oglądali, jedząc popcorn. Nagle do pokoju wpadł jak burza starszy brunet i nie uprzedzając ich, rzucił się na łóżko, lądując pomiędzy nimi i rozsypując popcorn.
-Co robisz debilu? – ryknął młodszy z braci, siadając gwałtownie na posłaniu i patrząc na niego wściekłym wzrokiem. Itachi jednak nie zwracając na niego uwagi przytulił się do zakłopotanej Sakury i zaczął jej szeptać coś do ucha, a ona po chwili na jego komentarze zaczęła chichotać.
-Sasuuuke – przeciągnęła rozkosznie jego imię – Nigdy nie mówiłeś mi, że jeszcze sypiasz z misiem… Pokażesz mi go? – zapytała słodko się uśmiechając. Brunet skrzywił się na myśl, że jego sekret się wydał, ale posłusznie podszedł do szafy i wyjął z niej białego misia z czarnymi oczami i czerwoną kokardą pod szyją. Nie potrafił oprzeć się jej prośbom i rozpieszczał ją, jak tylko mógł. Sakura chciała wstać i podejść do ukochanego, ale uniemożliwił jej to starszy brunet, który przyciągnął ją mocniej do siebie. Sasuke warknął ostrzegawczo, będąc zazdrosnym o swoją dziewczynę i brata, który bez krępacji ją obejmował. Po chwili jednak wypuścił ją ze swoich objęć i ucałował w czoło, po czym wstał i podszedł do drzwi.
-Od teraz oficjalnie ogłaszam cię moją kochaną siostrzyczką – uśmiechnął się do niej, a bratu pokiwał ostrzegawczo palcem przed nosem – Tylko spróbuj coś zawalić, a zobaczysz co to znaczy gniew starszego brata – wyszedł z szerokim uśmiechem, zamykając za sobą drzwi. Para przez moment była zdezorientowana, jednak po chwili brunet rzucił się na łóżko i objął ramieniem dziewczynę.
-To chyba było jego błogosławieństwo – zaśmiał się i musnął jej usta – Teraz już na zawsze musimy być razem – te słowa jak się później okazało nie maiły dużej mocy przebicia, ponieważ już rok później, na zakończeniu szkoły podstawowej rozeszli się i nie spotkali przez ponad pięć lat. Po nim pozostał jej jedynie biały, pluszowy miś, którego ofiarował jej tamtego pamiętnego dnia.
Myślała, że już nigdy nie spotka nikogo z rodziny Uchiha, a tu nagle w tak bardzo niespodziewanym momencie pojawia się jej były braciszek, który oświadcza jej, że ona nadal jest jego siostrą. To by znaczyło, że wciąż była z Sasuke, ale to było nierealne, po pięciu latach bez kontaktu. Ciszę, która panowała między nimi od pewnego czasu przerwał brunet.
-Dlaczego do nas nie przyjechałaś? – zapytał robiąc minę zbitego psa.
-Jak miałam do was przyjechać, skoro nawet nie wiedziałam, gdzie mieszkacie? – była zdruzgotana tak głupim pytaniem.
-To jak się z tobą żegnał, to nie powiedział ci, gdzie jedziemy? Co za debil! – warknął. Kilka osób odwróciło się w ich stronę, jednak widząc, że nie dzieje się nic ciekawego, wróciło do swoich zajęć – A powiesz mi, dlaczego podglądałaś tamtych? Czyżby podobał ci się ten blondyn? – zapytał z błyskiem w oku, jednak jego głos zdradzał niepewność.
-To jest mój narzeczony – powiedziała patrząc na niego wyczekująco. Na jego twarzy pojawiło się niedowierzanie, a potem wściekłość.
-I on ma czelność cię zdradzać? – zapytał patrząc na nią w skupieniu – A poza tym, zapomniałaś już o Sasuke?
-Jesteśmy narzeczeństwem od kilku godzin i to tylko i wyłącznie z przymusu. Firma jego ojca ma wesprzeć firmę mojego ojca, a nasz ślub ma być zawarciem tej umowy. Jednak jemu podoba się moja przyjaciółka, a on podoba się jej. Tak więc postanowiłam, że nie zrobię im świństwa i pomogę im trochę w zawarciu związku. Co do firmy taty, to jakoś z tego pomogę mu wybrnąć. Pewnie teraz domyślasz się, że nadal czuję coś do Sasuke – kiwnął w zamyśleniu głową – opowiedz mi, co u niego – poprosiła wygodniej siadając na swoim miejscu. Brunet odezwał się po chwili, a jego głos był bardzo poważny.
-Tak więc, gdy zostawił cię samą pięć lat temu, to nie był jego wybór… Ojciec zmusił nas wszystkich do tego, ponieważ po pierwsze musiał zająć się swoją firmą w Chinach, a także poprzez plotki, jakie powstały doszedł do wniosku, że jesteście razem i postanowił was rozdzielić. Sasuke był zawiedziony tym faktem, ale musiał się podporządkować, ponieważ w przyszłości miał przejąć firmę. Jaki on był wtedy przygnębiony! A teraz… się żeni… - niedane mu było dokończyć, ponieważ Sakura zerwała się na równe nogi z krzesła.
-Już mnie nie kocha? – pisnęła a w jej oczach pojawiły się łzy.
-No właśnie, że kocha… Ale niestety nie ma wyboru… Baba, która się w nim zakochała, ma jego zdjęcia, na których podobno jest nago. Nawet nie wiem kiedy mogła to zrobić, ale Sasuke widział te zdjęcia i niestety nie może dopuścić do popsucia reputacji sobie i ojcu jednocześnie zgodził się zostać jej mężem. Dodatkowo nasz ojciec jest święcie przekonany, że on zapomniał o tobie, zakochał się w Karin i biorą ślub z miłości, co wcale nie jest prawdą… - powiedział wzdychając ze zrezygnowania.
-A jaka ona jest? – zapytała przyswajając daną sytuację.
-Tak kupa plastiku? – pokiwał głową, przytakując samemu sobie – Jest plastikowa, prawie pomarańczowa od częstego przebywania na solarium. Ma sztuczny biust, napompowane usta, jest po operacji nosa, który wygląda gorzej niż wcześniej. Co najmniej co drugi dzień jest u kosmetyczki, na jakieś specjalne zabiegi. Osobiście bardzo jej nie lubię… Mama i Sasuke też jej nie lubią, tylko mój tata jakoś tak za nią wyjątkowo przepada – powiedział uderzając czołem w blat stolika, na co Sakura się zaśmiała.
-Rozumiem, że chcesz w jakiś sposób nie dopuścić do ślubu? – to najbardziej ją interesowała. Po wysłuchaniu opisu kobiety, stwierdziła, że jej ukochany ma naprawę przechlapane.
-Właśnie po to tu przyjechałem… Masz już dziewiętnaście lat, kochasz mojego brata i najwyższa pora, abyś wyszła za mąż… Zostaw wszystko i w imię miłości, jedź ze mną do Chin...
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam zostawić ojca, szkołę, przyjaciół, aby przerwać ślub? – zapytała patrząc na niego jak na idiotę.
-No proszę… Zrób to dla mnie, bo nie wytrzymam z taką bratową… Zrób to dla naszej matki, która szybciej zabije Karin, niż dopuści do ślubu , a następnie do poczęcia ich dzieci… Piękne to one nie będą, chyba że odziedziczą charakter i wygląd po Sasuke… I zrób to przede wszystkim dla niego! On cię kocha ponad życie i ty jego też, więc nie pozwól zmarnować się takiej miłości! – prawie krzyknął, wstając i wyciągając dłoń w stronę Haruno. Już po chwili byli w drodze do jej domu.
~*~
Sakura jak burza wpadła do domu, a Itachi w tym czasie stał przed samochodem i zamawiał bilety na samolot do Pekinu. Wszystko było robione w pośpiechu. W swoim pokoju szybko wyjęła walizkę i zaczęła pakować do niej potrzebne rzeczy. Kosmetyki, ubrania, buty. Po chwili zamknęła się w łazience. Gdy wyszła miała na sobie czarne kabaretki oraz czarno-białą, króciutką sukienkę w paski z dużym napisem z przodu, natomiast na stopy włożyła czarne, sznurowane botki z wyższą cholewką <klik>. Włosy przeczesała i spięła w luźnego warkocza, którego przerzuciła na lewe ramię. Złapała walizkę i komórkę, po czym po schodach zbiegła do hallu. Wychodząc przez drzwi krzyknęła do ojca, że wyjeżdża, a on natychmiast pojawił się w progu.
-Dokąd i czemu tak nagle? – zapytał wzburzony.
-Jadę do Chin – otworzyła drzwi do pojazdu przez co oczom pana Haruno ukazał się Itachi.
-Nie zgadzam się! Nigdzie nie pojedziesz z tym Uchihą! – warknął idąc w stronę samochodu, jednak Itachi już miał odpalony silnik i powoli jechali do przodu. Sakura otworzyła okno.
-Jadę ratować Sasuke! Wracam za tydzień! Kocham cię tatusiu! – krzyknęła i zasunęła szybę, poczym wybrała na swojej komórce numer do Hinaty.
-Mam nadzieję, że cudownie się bawicie – oświadczyła od razu, gdy przyjaciółka odebrała telefon – Wyjeżdżam do Chin i nie będzie mnie przez pewien czas. Jadę do Sasuke, a wy się żeńcie, jeśli chcecie! – przez chwilę panowała głucha cisza, po czym rozległ się entuzjastyczny pisk białookiej.
-No to baw się dobrze… Dziękuję za udostępnienie Naruto i za ten spisek! Ja go uwielbiam!
-To niech wam się układa… Do zobaczenia za tydzień – pożegnały się i Sakura się rozłączyła. Wykonała jeszcze jeden telefon do Ino. Przekazała jej tą samą wiadomość oraz kazała jej pilnować zakochanej Hinaty. Pożegnały się i rozłączyły. Po chwili jazdy byli już na lotnisku w centrum Tokio, a następnie zielonooka dowiedziała, że Itachi wcale nie załatwiał biletów lotniczych, lecz specjalny, prywatny samolot. Już po chwili wzbijali się w powietrze. Zaraz po zajęciu miejsc w samolocie Itachi wykonał telefon do Sasuke. Powiedział mu, że przyleci jeszcze tego samego dnia i gdy zostanie im kwadrans do lądowania, to zadzwoni do niego, aby przyjechał z Karin na lotnisko. Oczywiście jak się później dowiedziała, zadzwonił specjalnie zaraz po wystartowaniu, bo według niego tyle czasu potrzebowała na przygotowanie się Karin. Znając ją wiedział, że trochę jej to zajmie. Powiedział bratu także, że przyleci z kobietą, która go uratuje od niechcianego ślubu, którą on zna, ale przed Karin ma udawać, że jest ona mu całkowicie obca. Zachwycony młodszy Uchiha szybko się pożegnał i rozłączył. Przez koleją część lotu w samolocie panowała cisza przerywana jedynie bardzo krótkimi wymianami zdań. Sakura myślała, jak to będzie, gdy znów go zobaczy, natomiast w głowie Itachiego układał się plan, jak nie dopuścić do zaręczyn pary. Dziewczyna dowiedziała się, że Sasuke liczył na cud i jak najbardziej odwlekał razem z ich matką moment ślubu, który miał być poprzedzony przyjęciem zaręczynowy, które właśnie miało się odbyć za trzy dni. Karin podobno bardzo się opierała, ale w końcu w starciu z matką braci Uchiha przegrała i musiała się na to zgodzić. Sasuke podobno wtedy wyściskał matkę za wszystkie czasy i był jej bardzo wdzięczny. Cała radość jednak się ulotniła, gdy dowiedział się, że Itachi zostawia go na dłuższy czas samego z powodu niewyjaśnionego wyjazdu. Jakby nie było wymówka, że nie może się spotkać z Karin, ponieważ wychodzi gdzieś z Itachim straciła tymczasowo skuteczność, a on musiał sobie z nią radzić sam. W końcu Itachi wykonał telefon do brata z informacją, że niebawem będą. Rozłączył się i spojrzał na nią. Siedziała spięta w skórzanym fotelu i patrzyła przed siebie. Dłonie miała zaciśnięte na kolanach.
-Co jest? – zapytał zaniepokojony.
-Nic… To znaczy… Bo ja…
-Sakura! Wyduś to z siebie – podszedł do niej, kucnął naprzeciwko niej i złapał jej dłonie, rozluźniając uścisk.
-No bo ja się boję – wykrztusiła, a w jej oczach z niewiadomego powodu pojawiły się łzy. Kobieta zacisnęła powieki i odwróciła od niego twarz.
-Czego? – zapytał ze zdziwieniem – Chyba nie boisz się Sasuke? On cię kocha, ty kochasz jego, więc czego tu się bać? Spojrzysz na mnie?
-Nie… - mruknęła kręcąc delikatnie głową.
-Co nie? – nie wiedział kompletnie o co jej chodzi.
-No bo ona z tego co mówiłeś to jest wredna i pewnie mnie nie polubi…
-I tylko tego się boisz? Że ta flądra nie będzie cię lubić? – przerwał jej w połowie wypowiedzi.
-Tak jakby… Wolałabym nie mieć wrogów – zaczęła lecz i tym razem nie dane jej było skończyć.
-I myślisz, że jak odbijesz jej Sasuke to ona będzie cię lubić i cię nie znienawidzi? Sakurciu… Skoro tak bardzo zależy ci na jej opinii, to mam coś dla ciebie...
-Co takiego? – spojrzała na niego z uśmiechem. Lubiła dostawać prezenty, co wcale nie znaczyło, że była skąpa i rozpieszczona.
-Szczerze mówiąc, to nawet było by lepiej jakby ona cię już na początku polubiła… Znacznie ułatwiłoby to mój plan… Więc trochę cię do niej upodobnię… Dam ci kilka wskazówek jak masz się zachowywać, a ty się po prostu do niej zbliżysz i zdobędziesz jej zaufanie. W miedzy czasie przedstawię ci mój jakże genialny plan! – wstał i skierował się do dużej torby, która leżała niedaleko stolika. Po chwili wyjął z niej trzy czarne papierowe torby. Podał je kobiecie i kazał iść się przebrać w rzeczy, które w nich się zładowały. Zielonooka posłusznie wyszła, a gdy wróciła, miała na sobie białą, kusą sukieneczkę w pomarańczowe i ciemno beżowe, drobniutkie kwiaty, która eksponowała jej długie nogi i uwydatniała biust. Na stopach miała pomarańczowe, wysokie szpilki, a biała torebka zawieszona była na zgiętej ręce <klik>. Okręciła się wokół własnej osi i spojrzała na bruneta wyczekująco. Nie słysząc niczego z jego ust, sama zadała pytanie.
-I jak wyglądam? – zaśmiała się, bo brunet pokręcił głową, jakby został wyrwany z transu.
-Wybacz, ale się zamyśliłem – westchnął – Boski wygląd mamy już z głowy. Makijażem cery ci niszczyć nie będziemy, a poza tym, on moim zdaniem nie jest ci potrzebny. Włosy rozpuścimy – wykonał wymienioną czynność oraz rozczesał je palcami – Będziesz chodzić tak z torebkami, jak teraz tą trzymasz… Co chwilę będziesz poprawiać włosy, oglądać paznokcie i tym podobne… Dodatkowo zmień trochę ton głosu na troszkę głupszy i chichocz od czasu do czasu… Oglądałaś filmy o głupich, rozpuszczonych dziewczynkach? – pokiwała tylko twierdząco głową, chichocząc głupkowato – Wspaniała z ciebie aktorka – tym razem on się zaśmiał a ona usiadła na fotelu, założyła nogę na nogę, spojrzała na swoje paznokcie, po czym przemówiła zmienionym głosem, lekko piskliwym z dziwnym akcentem, od którego wyjątkowo chciało się śmiać.
-Czy ty uważasz, że ja tylko gram? Ja jestem najwspanialszą istotą na świecie. Sasuke-kun jest mój i nikt inny go nie dostanie… A ponadto ja jestem bardzo prawdziwa i nie udaję jak te wszystkie puste laleczki – Itachi już nie powstrzymywał się od śmiechu i spazmatycznie łapał oddech. Sakura uśmiechnęła się jedynie ciepło po czym po raz kolejny przemówiła już swoim normalnym głosem.
- Lepiej usiądź i zapnij pasy, bo niebawem będziemy lądować – już po chwili odezwał się przez głośnik głos, który oświadczył, że miejsca mają zostać zajęte, pasy zapięte. Wykonali te polecenia, lecz Itachi wciąż chichotał. Sakura także cicho się śmiała, jednak w jej głowie panował chaos. Znów mieli się spotkać, a ona całkowicie nie była na to gotowa. W końcu samolot wylądował. Wszystko miało zacząć się za kilka minut. Pilot przez głośnik oświadczył, że zaraz będą mogli opuścić środek transportu. Podziękował za wspólny lot i „wyłączył się”.
-No to idziemy – oświadczył brunet, gdy drzwi się otworzyły. Wyszli na powierzchnię i zaczęli kierować się w stronę małej restauracji. Tam miał na nich czekać Sasuke z Karin. Sakura i Itachi trzymali się za ręce, ponieważ ustalili, że aby uniknąć zbędnych pytań na temat pochodzenia Sakury, tymczasowo zostaną parą. Tak więc z szerokimi uśmiechami wkroczyli do pomieszczenia. Już od wejścia zielonooka chichotała i coś mówiła do Itachiego. Ten tylko kiwał głową i śmiał się. Zauważyli Sasuke razem z czerwonowłosą i podeszli do nich. Oni widząc ich wstali, a Sakura podeszła do kobiety i całując ją w oba policzki zaczęła się witać. Po chwili to samo uczyniła względem Sasuke, który stał jak słup soli.
-To jest moja Sakurcia – Itachi objął ją ramieniem, jednak ona szybko mu się znów wyrwała i podeszła do rudej dziewczyny.
-Karin kochana! Całkiem inaczej sobie ciebie wyobrażałam! – zaczęła swój pokaz, zajmując miejsce przy stoliku obok starszego Uchihy – Itachi mówił o tobie same nieprawdziwe rzeczy! Podobno miałaś być pustą laską z toną tapety… Ale ty jesteś piękna i tak wspaniale wyglądasz! A ty Sasuke… Już nie mogę się doczekać kiedy wreszcie staniemy się rodziną! Itachi pewnie będzie dla mnie wspaniałym mężem, a ty mój drogi, przyszły szwagierku na pewno polubisz mnie jako swoją kochaną siostrzyczkę! Och jak ja się cieszę – buzia jej się nie zamykała. Zdenerwowanie spowodowało tak ogromy słowotok, że nie panowała nad tym, co mówi. Z minuty na minutę oczy wszystkich robiły się coraz większe. Cały czas ktoś chciał jej wejść w słowo, jednak ona nikomu na przerwanie swojego monologu nie pozwalała. Sasuke kiedyś był dla niej ideałem, a teraz wyglądał jeszcze wspanialej niż kiedyś. Miała ogromną nadzieję, że jego charakter się nie zmienił lub ewentualnie, że zmienił się na lepsze.
-Sakura, tak..? – wreszcie Karin udało się dojść do słowa – Ty jesteś narzeczoną Itachiego? – jej głos był okropny i nieprzyjemny dla ucha. Sakura wymusiła u siebie uśmiech.
-Mój misiu jest najwspanialszy… Już nie mogę doczekać się naszego ślubu! Będzie bogaty, na świeżym powietrzu, wśród kwiatów i w ogóle będzie cudownie… - musnęła ustami policzek „narzeczonego”, a on jakby poraził go prąd lekko podskoczył na swoim miejscu i spojrzał z mordem w oczach na brata, który najprawdopodobniej go kopnął.
-Itachi chodź ze mną na chwileczkę – Sasuke przerwał jej niespodziewanie. Mężczyźni wstali i przepraszając obie kobiety skierowali się w stronę toalet.
-Jeśli pozwolisz to ja też przejdę się do toalety… Taka długa podróż, więc muszę poprawić się i w ogóle… A ty popilnuj tutaj naszych miejsc, aby nikt nam ich nie zajął. Wracam niebawem – uśmiechnęła się sztucznie i odeszła. Gdy tylko była pewna, że czerwonowłosa jej nie widzi, szybko podbiegła na wysokich szpilkach do mężczyzn stojących w kącie. Od razu rzuciła się na szyję młodszemu z braci i pocałowała go w usta. Pocałunek nie trwał jednak długo, bo mężczyzna odepchnął ją od siebie. W jej oczach rozbłysły łzy.
-Ty mnie już nie kochasz? – zapytała przerażona normalnym głosem. Nie spodziewała się czegoś takiego. Ten jednak widząc, że niewłaściwie zareagował przytulił ją do siebie i zanurzył nos w jej puszystych włosach.
-Oczywiście, że cię kocham, mój ty głuptasie… Co ty tu robisz? – zapytał odsuwając ją delikatnie od siebie i całując w czoło.
-Jak możesz żenić się z dziewczyną inną niż ja? – zapytała oburzona – Ja cię tu chcę uratować, a ty co? Najpierw mnie odpychasz, a potem z pretensją pytasz co ja tu robię. Chyba nie tak wita się ukochaną… A poza tym odkąd tu jestem, ani razu nie powiedziałeś mojego imienia! Nie pamiętasz już jak się nazywam? – zaśmiała się perliście, na co on wpił się w jej usta i długo ich smakował… Po tak długiej rozłące ich miłość zapewne jeszcze bardziej się zwiększyła. Niby młodzieńcze uczucie, a przetrwało taką próbę…
-Oj no… Nie chciałem… I wiem, jak się nazywasz, a nawet i więcej, moja Sakurciu! – zaśmiał się – Powiedz mi, dlaczego udajesz taką idiotkę przy tamtej wariatce? – zapytał patrząc na nią wyczekująco.
-Bo Itachi ma plan – drugi brunet, który do tego czasu stał obojętnie, ukazał parze swoje równe, białe zęby, po czym zaczął im wszystko wyjaśniać. Po wyjaśnieniu planu mieli iść już do czerwonowłosej, jednak Sasuke ich zatrzymał.
-Dziś wieczorem Karin wraca do siebie jak zawsze, a my pójdziemy razem na kolację – szepnął w stronę zielonookiej i gdy ona skinęła na zgodę głową, skierowali się do swojego stolika. Karin siedziała naburmuszona i stukała swoimi długimi, różowymi tipsami o blat.
-Dłużej się nie dało? – zapytała z ironią tuląc się do Sasuke.
-Wybacz, ale kazałam im na mnie poczekać… A wiesz, że poprawienie się trochę czasu, nam kobietom zajmuje – Sakura zaśmiała się.
-A czemu kazałaś im na siebie czekać? – kolejne pytanie.
-Bo mężczyzn trzeba trzymać krótko, bo wiesz, że jak spuścisz że smyczy takiego, to ucieknie najszybciej jak się da – różowowłosa widząc jej zdziwioną minę zapytała – Nie wiedziałaś o tym?... W takim razie musisz bardzo uważać – Sasuke skrzywił się na te słowa. Mało, że ona cały czas go ograniczała, to Sakura jeszcze bardziej ją do tego zachęcała.
-Ale czasami też trzeba mieć chwilę spokoju prawda? – Itachi najwidoczniej postanowił wesprzeć brata.
-Tak, ale tylko chwilę, ponieważ nigdy nie wiadomo, co taki wykombinuje.
-Och! Sakura! My będziemy wspaniałymi przyjaciółkami! – pisnęła Karin i po chwili zastanowienia dodała – Jutro pójdziemy do centrum handlowego, na małe zakupy, a następnego dnia pójdziemy wybrać jakieś suknie wieczorowe na przyjęcie zaręczynowe! To będą wspaniałe dwa dni! – kolejny pełen podekscytowania pisk. Sakura tylko się uśmiechnęła. Karin nawet nie wiedziała, w jak krytycznej sytuacji się znalazła! Wszystko szło zgodnie z planem… Byli pewni, że Karin nie zorientuje się jaki spisek zaplanowali. Nie była na tyle inteligentna. Po kilku minutach czwórka towarzyszy opuściła restaurację i udali się do posiadłości rodziny Uchiha. Już od progu przywitała ich matka braci. Widząc Sakurę, chciała radośnie krzyknąć i ucałować ją, jednak Itachi ją uprzedził.
-Mamo, to jest Sakura Ayuzawa… Moja narzeczona – mina matki zrzedła, jednak rozpogodziła, się gdy starszy z braci puścił jej oczko, a Sasuke uśmiechnął się szeroko.
-W takim razie witaj moja kochana – przytuliła ją po czym dodała – Itachi… Musisz mi wszystko opowiedzieć.
-Oczywiście… Tylko pozwól, że zaprowadzę ją do mojego pokoju, aby trochę odpoczęła… Jesteśmy po długiej podróży – uśmiechnął się delikatnie, złapał różowowłosą za dłoń i skierował się na piętro. Za nimi podążył Sasuke z Karin. Jedna para podążyła korytarzem w prawo, natomiast druga w lewo. Pokoje braci były na przeciwnych końcach korytarza. Zostało to tak stworzone, ponieważ początkowo mieli pokoje koło siebie, a Sasuke w okresie młodzieńczego buntu oraz niezgody na rozłąkę z ukochaną często chodził do brata i kłócił się z nim, wyładowując swoją złość. Nie ważna była dla niego pora. Czy to był dzień, czy środek nocy, każdy moment był dobry. W końcu rodzice rozdzielili ich umieszczając ich pokoje po przeciwnych stronach korytarza. Dokładnie w połowie znajdowały się drzwi do sypialni ich rodziców, więc czujny ojciec braci wiedział, kiedy młodszy z nich wymykał się i odpowiednio wcześnie mógł zareagować. Gdy Sasuke dorósł problemy się skończyły, co wcale nie znaczyło, że pogodził się ze stratą ukochanej. Do pokoju brata udawał się tylko aby porozmawiać, wyżalić się… W ten sposób bardzo się do siebie zbliżyli, a ich więź wzmocniła się jeszcze bardziej, gdy pojawiła się Karin i zaczęła młodszego z braci szantażować. Itachi obiecał, że pomoże mu i właśnie realizował plan pozbycia się czerwonowłosej. Teraz prowadził zielonooką do swojego pokoju. W pewnym momencie usłyszeli pukanie do drzwi, a następnie im ochom ukazał się czarna czupryna Sasuke.
-Teoretycznie jestem u matki i wszystko jej tłumaczę, bo ty zajmujesz się Saku, ale pozwolisz, że ja się nią zajmę, a ty idź wytłumacz mamie wszystko – uśmiechnął się podchodząc do zielonookiej, która siedziała na łóżku. Itachi posłusznie wyszedł, nie chcąc przeszkadzać parze. Skierował się po schodach do salonu. Tam na jednym z foteli siedziała czarnowłosa kobieta i czytała książkę.
-Mamo… - kobieta odwróciła się w jego stronę.
-Tłumacz mi wszystko i to już! – zerwała się na równe nogi i złapała syna za ramiona. Była od niego o głowę niższa i musiała patrzeć w górę, aby widzieć jego czarne oczy.
-Korzystając z faktu, że taty nie ma w domu i nie będzie go na przyjęciu zaręczynowym, uknułem mały spisek przeciwko Karin… Sakura mi w tym pomaga…
-Ona zmieniła nazwisko? Bo ona jest Haruno prawda? – zapytała z nadzieją.
-Tak… To Haruno, a nazwisko ma zmienione na potrzeby planu, żeby ojciec o niczym się nie dowiedział… Nic się nie bój. Chodzi mi o to, aby Saku zbliżyła się do Karin… - dokładnie wyjaśnił wszystko matce, po czym otrzymał całusa w policzek od swojej rodzicielki, za tak wspaniały według niej plan i skierował się na piętro do swojej sypialni, gdzie przebywała para zakochanych.
~*~

2 komentarze: