Leżeli obok siebie na dużym łóżku, trzymali się za dłonie i
patrzyli w swoje oczy.
-Dziś idziemy na kolację we dwoje… Karin już to wytłumaczyłem –
zaśmiał się z miny zielonookiej.
-Cieszę się, że znów spędzimy trochę czasu, nie musząc się
ukrywać…
-Czy ty wiesz, że ja kocham twoje oczy? – zapytał brunet niespodziewanie,
zbliżając się do niej.
-Czy ty wiesz, że twoje czarne oczy są jak głęboka otchłań i
wciągają? – kolejne pytanie padło z ust zielonookiej.
-A czy wiesz, że masz wspaniałe, kuszące usta? – znów przysunął
się do niej tak, że stykali się nosami.
-A wiesz, że ty wspaniale całujesz? Tak bardzo za tym tęskniłam –
zaśmiała się, gdy on pokręcił głową. Cały czas patrzyli sobie w oczy.
-Nie wiem, czy o tamtym wiesz, ale możesz być pewna tego, że cię
kocham i nigdy nie przestanę – po ty słowach wpił się w jej usta, namiętnie ją
całując. Przerwał im jednak niespodziewany powrót Itachiego, który wpadł do
pokoju jak burza.
-Karin wychodziła z pokoju, jak ja tu biegłem. Nie widziała mnie,
ale musimy być gotowi na wszystko – postawił ich na równe nogi. Sasuke stanął
przy drzwiach, a Itachi położył się koło zielonookiej. W normalnych warunkach
Sasuke byłby cholernie zazdrosny, jednak znając cały plan i wiedząc, że to jego
brat ją obejmuje i nie ma względem niej złych zamiarów, mógł być spokojny. Już
po chwili do pokoju wpadła Karin, uderzając Sasuke drzwiami w ramię.
Natychmiast zaczęła go przepraszać.
-Długo nie wracałeś miśku – dodała gdy młodszy Uchiha prychnął na
jej przeprosiny.
-Wstąpiłem tu szybko, aby zabrać ich do nas – odpowiedział.
-Ale po co? Przecież ja ci chyba… - przerwała jej Haruno, która
usiadła na łóżku. To samo zrobił Itachi.
-Karin! Jak ty ślicznie wyglądasz! Zmieniałaś makijaż? Za każdym
razem, gdy cię widzę, to wyglądasz wspanialej!
-Dziękuje? – Ne wiedziała co powiedzieć. Sakura była pierwszą
osobą, która działa na nią jakoś tak inaczej… Była taka, jak ona – Ty też za
każdym razem wyglądasz lepiej! Jesteś śliczna – podeszła do niej – Ale mam
nadzieję, że nie muszę być zazdrosna o Sasuke i mi go nie zabierzesz –
spojrzała na nią z groźbą w oczach, która zmieniła się na wielką radość po
usłyszeniu kolejnych słów z ust zielonookiej.
-Ależ oczywiście, że nie… Nie interesuje mnie! Wolę, gdy facet ma
dłuższe włosy… Można się nimi fajnie bawić – zaśmiała się i pociągnęła za kitkę
Itachiego, który uśmiechnął się niechętnie. Ona za bardzo się wczuwała, ale
wiedział, że chciała być wiarygodna.
-Myślę, że będziemy wspaniałymi przyjaciółkami w takim razie! Już
nie mam do ciebie żadnych wątpliwości! Jesteśmy jak siostry… Identyczne! –
Karin zachwycała się, skakała ze zdruzgotaną zielonooką, trzymając ją za
dłonie. Wyglądało to komicznie. Sasuke siedział koło Itachiego na łóżku i obaj
trzymając dłonie na ustach, starali się nie wybuchnąć śmiechem. Karin
wykrzykiwała wniebogłosy słowa zachwytu w stronę różowowłosej, natomiast sama
Sakura w swojej głowie układała plan zbrodni idealnej. Miała już tego
wszystkiego dość… Ale czego nie robi się dla odzyskania miłości?
~*~
Po godzinie osiemnastej Karin opuściła rezydencję państwa Uchiha i
wróciła do swojego domu. Itachi wyszedł na spotkanie ze znajomymi, natomiast
Sasuke siedział razem z zielonooką w swoim pokoju… Nagle drzwi otworzyły się z
hukiem i do pomieszczenia wpadła Mikoto,
która porwała za rękę Sakurę i zaczęła ciągnąć ją do wyjścia.
-Co robisz, mamo?! – krzyknął Sasuke zrywając się z łóżka, które
chwilę temu zajmował razem z ukochaną.
-Za godzinę wychodzicie… Na 20:00 macie zarezerwowany stolik w
twojej ulubionej restauracji, Sasuke, więc jeśli możesz, to zacznij się
szykować, a ja zajmę się Sakurcią – pisnęła podekscytowana i zamknęła za nimi
drzwi. Weszły do pokoju starszego z braci i przymknęły drzwi. Mata Sasuke
wepchnęła zielonooką do łazienki i wręczyła jej zestaw ubrań oraz czystą
bieliznę. Po kilkunastu minutach Sakura wyszła z pomieszczenia ubrana w
obcisłą, liliową sukienkę, która miała srebrną nicią wyszyte w dwóch miejscach
kwiatowe motywy. Idealnie opinała się na zgrabnym ciele, a lekkie rozcięcie na
dole, wspaniale uwydatniało jej długie nogi. Na stopy włożyła
delikatne, srebrne sandałki na obcasie z kryształkami na pasku przy palcach
oraz wokół kostki. Na łóżku leżała natomiast również srebrna torebeczka <klik>.
-Ślicznie wyglądasz! – zachwycała się – Tak się cieszę, że Itachi
przywiózł akurat ciebie do nas…
-Też się cieszę, że mogłam was znowu zobaczyć, a szczególnie
Sasuke – zaśmiała się, gdy Mikoto objęła ją jak własną córkę.
-Jak ci się powodzi w Japonii? Miałaś kogoś po Sasuke? Jak mają
się twoi rodzice? – bardzo ciała dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Przed ich
wyjazdem z Tokio miały bardzo mało czasu, aby porozmawiać.
-Moja mama nie żyje już od czterech lat, a tata ma się bardzo
dobrze… U mnie też wszystko dobrze… Studiuję medycynę i…
~*~
Był już ubrany w najlepszy garnitur i siedział u siebie na łóżku…
Nie mógł uwierzyć, że znów ma ją przy sobie. Po całych pięciu latach ona wciąż
go kocha i chce z nim być… Nie mogąc już dłużej wytrzymać, postanowił ruszyć do
pokoju brata, aby móc już wyjść na kolację z ukochaną. Jego krok był szybki i
stanowczy… Był taki podekscytowany! Już z daleka widział uchylone drzwi
pomieszczenia, do którego zmierzał. Już miał pchnąć drzwi, aby wejść, jednak
zatrzymała go ciekawość. Sam mógł dowiedzieć się o jej przeszłości, jednak
wolał posłuchać, o czym rozmawiają dwie kobiety bliskie jego sercu.
-…Tata ma się bardzo dobrze… U mnie też wszystko dobrze… Studiuję
medycynę i…
-A jakiś chłopak? – to wzbudziło w nim jeszcze większą ciekawość.
-Jakby to ująć? - chwila
ciszy. Sasuke wstrzymał oddech, gdy nagle padło zdanie, którego najbardziej się
obawiał - Mam narzeczonego… - nie chciał wiedzieć więcej, więc ruszył do
swojego pokoju. Osoba, która przyjeżdża specjalnie do Chin. Którą on kocha, a
jak myślał ona kocha jego… Nagle okazuje się, że ta osoba okazuje się kompletną
kłamczuchą i przyjeżdża do niego tylko z litości… Wściekły wpadł do swojego
pokoju i nie zamykając drzwi ruszył do biurka i zrzucił jednym ruchem ręki
wszystko, co się na nim znajdowało. Spowodował tym samym wielki huk, który
sprowadził do pomieszczenia dwie kobiety, zaniepokojone hałasem. Na podłodze
leżały kawałki szkła z rozbitej szklanki, przedmioty rysownicze, bloki i inne rzeczy.
Brunet siedział natomiast na skórzanym fotelu, z twarzą zakrytą dłońmi. Sakura
podbiegła do niego i położyła rękę na jego ramieniu, którą on od razu
strzepnął.
-Co się stało Sasuke – zapytała kucając naprzeciwko niego. Nie
odpowiedział jej, jednak spojrzał na nią tak chłodno i z takim wyrzutem, że po
jej ciele mimowolnie przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
-Ja to posprzątam, a wy idźcie już na tą kolację, bo się spóźnicie
– zaświergotała starsza kobieta, jakby nie zauważając napięcia jakie wytworzyło
się między parą. Brunet wstał i niewzruszony okrążył zszokowaną zielonooką,
która szybko wzięła się w garść i poszła za nim. Nie wiedziała o co mu
chodziło, jednak postanowiła, że na kolacji to wyjaśni. Chociaż miałby to
zepsuć im cały wieczór, to ona się nie podda i dowie się dlaczego nagle jego
nastawienie do niej się tak diametralnie zmieniło. Wyszli przed posiadłość,
gdzie na podjeździe stał czarny Bentley <klik>. Sasuke
ruszył do drzwi od strony pasażera, jednak nagle skręcił, pokręcił głową i
skierował się do drzwi kierowcy. Sakura już myślała, że otworzy jej drzwi i
wpuści ją jak prawdziwy dżentelmen do środka, jednak się rozczarowała. Już
miała iść do samochodu, gdy rozległ się nieprzyjemny, przepełniony kpiną głos
jej ukochanego.
-Wsiadasz czy nie? Rozumiem, że nigdy na oczy nie widziałaś
takiego cuda, ale nie mam dla ciebie całego życia – zagryzła wargę i spuściła
głowę, aby nie wiedział jak wielki ból sprawił jej tymi słowami. Przecież mili
się pobrać… Mieli być razem na zawsze, a nagle on mówi jej coś takiego. Zapięła
pasy i w ciszy odjechali. Napięcie z minuty na minuję rosło i nic nie dało się
z tym zrobić. Sasuke puścił głośną muzykę, która zakłócała myśli i słowa.
Zirytowana już zielonooka tylko czekała, aż dojadą na miejsce. Podróż na
szczęście nie trwała długo i już po chwili siedzieli w eleganckiej restauracji,
przy okrągłym stoliku. Zamówili dania i pijąc wino czekali na kelnera. Żadne z
nich się nie odezwało. Cisza była uciążliwa, jednak Sasuke w ogóle to nie
interesowało. Miał zamiar zjeść i wrócić do domu, gdzie pozbędzie się kobiety,
którą kocha całym sercem, a która tak bardzo go zraniła.
-Dlaczego taki jesteś? – jego rozmyślania przerwał cichy szept.
Spojrzał na nią jak na wariatkę, ale nie odpowiedział – Odpowiedz mi Uchiha! –
warknęła wścieka. Tego się po niej nie spodziewał. Odstawił kieliszek i znów
spojrzał na nią.
-Nie potrzebuję litości – odpowiedział ze spokojem, jednak w
środku wrzał ze złości.
-A gdzie tu litość? – nic z tego nie rozumiała. Nagle wszystko
jest dobrze, a potem w jednej chwili się psuje z niewiadomych powodów.
-Przyjeżdżasz tu… Robisz mi głupie nadzieję, że coś z nas będzie,
a potem oświadczasz mojej matce, że masz… - przerwał mu jej perlisty śmiech –
Czego? – warknął. On wyznaje jej swoje uczucia, a ona go wyśmiewa.
-A wiesz kochany, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? –
znów się zaśmiała patrząc w jego czarne oczy.
-Co? – tym razem to ona zbiła go z pantałyku. Już w ogóle nie
wiedział, co się dzieje i do czego ta rozmowa zmierza – Gadaj o co w tym
wszystkim chodzi…
-Kochasz mnie? – zapytała nachylając się nad stolikiem.
-Tak, ale to chyba już nieważne…
-Dlaczego?
-Bo masz narzeczonego, którego pewnie kochasz i pewnie za niedługo
za niego wyjdziesz, a o mnie zapominasz – westchnął podpierając głowę na jednej
ręce.
-Uwierz, że nie zapomnę… Jeśli obiecasz mi, że mnie wysłuchasz to
wszystko Ci opowiem – zaśmiała się z jego miny. Sasuke nie wiedział, co ona
może chcieć mu wyjaśnić. Sprawa przecież była dla niego jasna. On ją opuścił, a
ona znalazła sobie innego… Nic prostszego. Mimo to kiwnął twierdząco głową na
znak, że ma mówić.
-Gdy wyjechałeś wszystko zaczęło się komplikować… - opowieść
trwała, a z każdym słowem oczy bruneta wyrażały coraz większe zdziwienie – I
niedawno ojciec przedstawił mi mojego narzeczonego. Wtedy jednak przyszła do
mnie Hinata i zauważyłam, że wzajemnie się sobie podobają i następnego dnia
ukartowałam ich spotkanie. Wtedy właśnie zaskoczył mnie Itachi. Porozmawialiśmy
trochę i nagle znalazłam się w samolocie, lecąc do Chin, aby cię uratować… A
teraz siedzę tu z zazdrosnym panem Uchihą, który obraża się zamiast najpierw
wysłuchać – zaśmiała się z jego miny.
-Co cię bawi?
-Wyglądasz słodko… Jeszcze tylko poczochrać ci włosy i będzie
idealnie – kolejne salwy śmiechu wydobyły się z jej ust. Tym razem śmiał się z
nią i Sasuke. Głupio się zachował. Miała rację, że najpierw powinien jej
wysłuchać, a potem wysuwać pochopne wnioski.
-Wiesz co słonko?
-Już ci przeszło naburmuszenie? – zapytała wchodząc mu w zdanie.
-Tak… Mam taki pomysł, żebyśmy potem pojechali do hotelu… W domu
kręci się za dużo ludzi – na to stwierdzenie zielonooka lekko się zarumieniła –
Saku o czym ty myślisz? – zapytał ze śmiechem brunet, na co twarz zielonookiej
zaczerwieniła się jeszcze bardziej – Ale jeśli tak bardzo tego chcesz, to
jestem do twojej dyspozycji – teraz wyglądała już jak dojrzały burak. Chwyciła
kieliszek z winem i upiła sporego łyka.
-Chcesz coś jeszcze do jedzenia lub picia? – zapytał podsuwając
jej pod nos kartę menu.
-Nie… - mruknęła odtrącając przedmiot dłonią.
-Skoro tak ci się spieszy, to chodźmy – zaśmiał się, wstał,
odsunął jej krzesło i zostawiając odpowiednie banknoty w rachunku wcześniej
przyniesionym przez kelnera, skierował się za ukochaną do wyjścia. Teraz
czekała ich druga, przyjemniejsza część randki. Wsiedli do samochodu i po kilku
minutach zaparkowali przez dużym hotelem. W recepcji przywitała ich starsza
kobieta, która wręczyła im kartę do pokoju. Podziękowali i weszli do windy. Na
poszczególnych piętrach wysiadali ludzie, aż w końcu para pozostała sama.
Wreszcie przyszła kolej i na nich. Chwilę później znaleźli się pod drzwiami
wynajętego apartamentu. Brunet otworzył je po przejechaniu kartą po czytniku,
po czym wziął zielonooką na ręce i dumnie wkroczył do przestronnego pokoju.
-Sasuke, czy ty już kiedyś…
-Cii –Przerwał jej po czym wpił się w jej usta,
stawiając ją na ziemi. Tym razem to było coś więcej niż zwykły pocałunek. Ten
przesiąknięty był głęboką miłością, oddaniem i ogromnym pożądaniem. Całując
się, zaczęli zbliżać się do dużego łoża umiejscowionego w centrum apartamentu.
Ich języki były splecione w gorącym tańcu miłości. Oderwali się od siebie.
Sakura usiadła na łóżku, gdy Sasuke zdejmował swoją marynarkę oraz pozbywał się
obuwia i drżącymi dłońmi zdejmowała swoje buty. Brunet działał pod wpływem
impulsu. Nie wiedział czy między nim a Sakurą dojdzie do czegoś więcej, ale
naprawdę tego pragnął. Jednak czy ona Też tego chciała? Odpowiedź na niezadane
pytanie nadeszła szybciej, niżby się tego spodziewał. Poczuł delikatne
szarpnięcie za pasek od spodni i już po chwili leżał na swojej ukochanej, która
rozpinała guziki jego koszuli.
-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - zapytał pomiędzy pocałunkami, które składał na jej odkrytych ramionach.
-Tak… Byle było to z tobą! - Usłyszał w odpowiedzi i Nie czekając, wpił się w jej szyję zdobiąc ją malinką, na co zielonooka zachichotała. Opuszkami palców przejechał od jej ramion po uda i delikatnie podwinął w górę jej sukienkę. Kobieta westchnęła przymykając oczy. Znów wrócił pocałunkami z jej szyi na usta i delikatnie sprowadził ją do pozycji siedzącej, po czym zaczął rozpinać jej sukienkę. Już po chwili leżała przed nim w samej, koronkowej bieliźnie. Pisnęła cichutko czując jak czarnowłosy „wędruje” za pomocą dwóch palców od jej podbrzusza, poprzez pępek, rowek między dwoma okrągłymi piersiami i szyję, kończąc drogę na jej ustach, które po raz kolejny tego wieczoru namiętnie ucałował. Patrząc jej w oczy zsunął najpierw jedno, a potem drugie ramiączko jej biustonosza, a następnie sięgnął drżącymi dłońmi zapięcia. Niepotrzebny już element bielizny wylądował gdzieś poza ich zasięgiem. W ten sposób zyskał obraz na jej dwie idealne, mlecznie półkule, które go kusiły. Najpierw ręką objął jedną z nich, za co otrzymał jęk aprobaty z ust ukochanej. Delikatnie masował ją i ugniatał, po czym to samo zrobił z drugą piersią. Po chwili jednak jego dłonie zostały zastąpione przez jego usta. Lekko okrążał stwardniałego sutka, od czasu do czasu ssąc. Później to samo zrobił z drugim. Chciał jej dać maksimum przyjemności. Nagle przerwał uparcie patrząc w zamglone od pożądania oczy kochanki. Niepewnie jego usta zaczęły pieścić brzuch zielonookiej. Zębami zahaczał co jakiś czas o brzeg koronkowych majtek. Przerwał na chwilę, aby pozbyć się swoich spodni. Byli teraz już tylko w dolnej bieliźnie.
-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - zapytał pomiędzy pocałunkami, które składał na jej odkrytych ramionach.
-Tak… Byle było to z tobą! - Usłyszał w odpowiedzi i Nie czekając, wpił się w jej szyję zdobiąc ją malinką, na co zielonooka zachichotała. Opuszkami palców przejechał od jej ramion po uda i delikatnie podwinął w górę jej sukienkę. Kobieta westchnęła przymykając oczy. Znów wrócił pocałunkami z jej szyi na usta i delikatnie sprowadził ją do pozycji siedzącej, po czym zaczął rozpinać jej sukienkę. Już po chwili leżała przed nim w samej, koronkowej bieliźnie. Pisnęła cichutko czując jak czarnowłosy „wędruje” za pomocą dwóch palców od jej podbrzusza, poprzez pępek, rowek między dwoma okrągłymi piersiami i szyję, kończąc drogę na jej ustach, które po raz kolejny tego wieczoru namiętnie ucałował. Patrząc jej w oczy zsunął najpierw jedno, a potem drugie ramiączko jej biustonosza, a następnie sięgnął drżącymi dłońmi zapięcia. Niepotrzebny już element bielizny wylądował gdzieś poza ich zasięgiem. W ten sposób zyskał obraz na jej dwie idealne, mlecznie półkule, które go kusiły. Najpierw ręką objął jedną z nich, za co otrzymał jęk aprobaty z ust ukochanej. Delikatnie masował ją i ugniatał, po czym to samo zrobił z drugą piersią. Po chwili jednak jego dłonie zostały zastąpione przez jego usta. Lekko okrążał stwardniałego sutka, od czasu do czasu ssąc. Później to samo zrobił z drugim. Chciał jej dać maksimum przyjemności. Nagle przerwał uparcie patrząc w zamglone od pożądania oczy kochanki. Niepewnie jego usta zaczęły pieścić brzuch zielonookiej. Zębami zahaczał co jakiś czas o brzeg koronkowych majtek. Przerwał na chwilę, aby pozbyć się swoich spodni. Byli teraz już tylko w dolnej bieliźnie.
-Na pewno chcesz tego Sakurciu? - Zapytał Sasuke
niecierpliwymi rękoma znów dotykając brzegów majtek kobiety. Ta przytaknęła
cicho. To było dla niej oczywiste, że chciała. Była tylko jego i zrobiłaby dla
niego wszystko. Bo go kochała. Całym swoim sercem, duszą i umysłem. Nie
spostrzegła się nawet a już była cała naga… Tak samo, jak on. Zarumieniła się
delikatnie i chciała zasłonić się dłońmi, jednak on jej to uniemożliwił.
-Rozluźnij się kochanie… - polecił, a jego ukochana, wzięła głęboki wdech. Trochę bała się tego co miało nastąpić, ale nie protestowała. Chciała tego. Krzyknęła głośno, gdy poczuła jak Sasuke delikatnie w nią wchodzi. Mimo tej delikatności poczuła duży ból. Po jej udach pociekła stróżka dziewiczej krwi. Sakura nie była z nikim… To był jej pierwszy raz… Z jej ukochanym! Brunet czekał, aż przestanie ją boleć. Zrobiło mu się gorąco, gdy poczuł ciepły oddech ukochanej na swoim karku, gdy ta objęła jego szyję ramionami. Gdy mięśnie jej pochwy nieco się rozluźniły zaczął się powoli w niej poruszać, na co ona jęknęła głośno. Dla obojga było to cudowne uczucie. Takie które mogłoby trwać wiecznie. Sasuke coraz szybciej poruszał się w niej skupiając się na przeżywaniu błogiej przyjemności. Rozpierała go radość, którą widział także w zamglonych oczach zielonookiej. W końcu oboje, prawie jednocześnie doszli.
-Kocham Cię – usłyszał, zanim jeszcze wyszedł z Sakury.
-Rozluźnij się kochanie… - polecił, a jego ukochana, wzięła głęboki wdech. Trochę bała się tego co miało nastąpić, ale nie protestowała. Chciała tego. Krzyknęła głośno, gdy poczuła jak Sasuke delikatnie w nią wchodzi. Mimo tej delikatności poczuła duży ból. Po jej udach pociekła stróżka dziewiczej krwi. Sakura nie była z nikim… To był jej pierwszy raz… Z jej ukochanym! Brunet czekał, aż przestanie ją boleć. Zrobiło mu się gorąco, gdy poczuł ciepły oddech ukochanej na swoim karku, gdy ta objęła jego szyję ramionami. Gdy mięśnie jej pochwy nieco się rozluźniły zaczął się powoli w niej poruszać, na co ona jęknęła głośno. Dla obojga było to cudowne uczucie. Takie które mogłoby trwać wiecznie. Sasuke coraz szybciej poruszał się w niej skupiając się na przeżywaniu błogiej przyjemności. Rozpierała go radość, którą widział także w zamglonych oczach zielonookiej. W końcu oboje, prawie jednocześnie doszli.
-Kocham Cię – usłyszał, zanim jeszcze wyszedł z Sakury.
-Ja ciebie też kocham, słonko – sięgnął po kołdrę i nakrył
ich nagie ciała.
-A odpowiesz mi na wcześniejsze pytanie? – jej głos zdradzał,
jak bardzo była zmęczona.
-Nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale będąc facetem, takie
rzeczy mam zakodowane – zaśmiał się – Teoretycznie nigdy nie zerwaliśmy ze
sobą, więc kochając się z inną dopuściłbym się zdrady, a tego nie chciałem… I
cieszę się, że także byłem twoim pierwszym i mam nadzieję, że ostatnim
kochaniem – ucałował jej czoło i objął ją ramieniem – Śpij skarbie, bo jutro
trzeba wracać do domu, bo idziesz na zakupy z Karin – ostatnie zdanie wywołało
jęk niezadowolenia za strony zielonookiej, która już po chwili oddała się w
objęcia Morfeusza. Sasuke zasnął zaraz po niej z uśmiechem na twarzy.
~*~
Nastał ranek. Powoli ukazała światu swoje zielone tęczówki, które
na niejednego mężczyznę działały hipnotyzująco. Mruknęła niezadowolona,
odwróciła się na brzuch i wtuliła głowę w poduszki. Po chwili dopiero dotarło
do niej, że miejsce koło niej jest puste. Zerwała się do pozycji siedzącej i
zaczęła się rozglądać. Po chwili usłyszała śmiech. Zlokalizowała rozbawionego
osobnika, po czym sama się zaśmiała. Brunet siedział na fotelu w samych
bokserkach, z poczochranymi włosami, patrzył na nią rozbawionym i przepełnionym
miłością wzrokiem i nalewał kawę do dwóch filiżanek.
-Co? – zapytała zdezorientowana.
-Wyglądasz słodko – znów się zaśmiał, na co ona fuknęła cicho i
okrywając się szczelnie prześcieradłem, wstała z łóżka i podeszła do bruneta.
Wyrwała mu z dłoni filiżankę z czarnym napojem, po czym usiadła na fotelu po
drugiej stronie stolika.
-To było moje – brunet wstał i okrążył stolik, po czym stanął nad
ukochaną z miną wyrażającą niezadowolenie – Oddaj mi moją kawę! – zabrzmiał jak
pięcioletnie dziecko, któremu zabrano zabawkę.
-Już nie twoją – zatopiła usta w cieczy, patrząc na niego uważnie.
-Tam masz swoją! – pokazał palcem na stolik, gdzie stała druga
filiżanka, wciąż jednak patrzył w jej soczyście zielone oczy.
-Nie wiem, czy wiesz, ale nie jestem aż tak zmęczona po zeszłej
nocy, żeby potrzebami było aż tyle cukru – tym razem to ona pokazała mu
naczynie, którego ponad połowę stanowił cukier. Brunet zrobił zniesmaczoną
minę, po czym z wyrzutem zwrócił wzrok ku kobiecie.
-To twoja wina!
-A to dlaczego? – zapytała zbita z pantałyku.
-Bo to ty postanowiłaś chodzić po pokoju w prześcieradle – jego
palec wskazujący wylądował przed jej nosem. Sakura odstawiła filiżankę na
stolik, po czym wstała. Była od bruneta o ponad głowę niższa, więc zadarła ją
do góry, aby móc patrzeć mu w oczy. Brunet niespodziewanie nachylił się nad
nią, musnął jej usta, po czym przerzucił ją sobie przez ramie. Pisnęła
zaskoczona, przytrzymując jedyne okrycie, które zsunęło się z niej delikatnie. Chwilę
po tym wylądowała na łóżku, a brunet wygodnie ułożył się na niej i zaczął
wodzić nosem po jej szyi, ramionach i wsadzać go pod prześcieradło, aby dostać
się do jej biustu.
-Jeszcze ci mało? Zgnieciesz mnie – zaśmiała się z jego miny, po
czym poczuła jak jedna z jego dłoni uciska jej udo.
-Narobiłaś mi smaku na twoje ciało i mam zamiar go znów posmakować
– przejechał językiem po jej szyi, gdzie zaczął w ostateczności robić malinkę.
-Sasuke – zamruczała z zadowolenia, jednak już po chwili zepchnęła
go z siebie i wstała z łóżka. Ten zaskoczony wpatrywał się w nią.
-No co? – usiadł na łóżku i wyciągnął dłoń w jej stronę – Chodź do
mnie kochanie.
-Zapomniałeś, że idę z Karin na zakupy? To będzie fantastyczne
doświadczenie – na samą myśl się skrzywiła, po czym z uśmiechem dodała – Idę
wziąć prysznic, a ty znajdź moje ubrania.
-A może weźmiemy… - nie dane mu było dokończyć, ponieważ usłyszał
jedynie trzask zamykanych drzwi i jej perlisty śmiech. Po piętnastu minutach
wyszła z łazienki owinięta w krótki, biały ręcznik, a z jej włosów kapała woda.
Sasuke wpatrywał się w nią jak w obrazek, gdy podchodziła do łóżka, w celu
zabrania z niego swoich ubrań. Ocknął się dopiero, gdy drzwi zamknęły się po
raz kolejny za nią.
-Jaka ona jest piękna… - mruknął do siebie. W odpowiedzi usłyszał
jej perlisty śmiech.
-O czym ty tak myślisz? – zapytała siadając na łóżku i wycierając
włosy ręcznikiem – Już możesz iść do łazienki… Wiem, przecież że o tym marzysz.
-Już brałem prysznic, gdy spałaś – odpowiedział całując jej szyję.
-To dlaczego jeszcze nie jesteś ubrany? – wstała i spojrzała na
niego z irytacją – Jak małe dziecko.
- No bo ja liczyłem, że my… Tak razem… Jak wczoraj – zaśmiał się z
jej miny.
-Ubieraj się, jeśli nie chcesz spędzić reszty życia z tamtą
czerwoną małpą! – warknęła i usiadła na fotelu, dopijając zimną już kawę.
Zrezygnowany brunet posłusznie zebrał swoje rzeczy i zaczął się ubierać.
-Baby to wszystko potrafią zepsuć – mruknął, za co dostał
poduszeczką w plecy. Odwrócił się zaskoczony w stronę, z której nadleciał ów
przedmiot.
-Słyszałam – powiedział dumna po czym zaśmiała się – No ubieraj
się księciuniu, bo nas tu noc zastanie.
-Z chęcią…
-To też słyszałam – mruknęła – Poczekaj do zaręczyn, a wtedy już
legalnie będziemy się mogli spotykać i robić inne ciekawe rzeczy...
-Zostaniesz zalegalizowana – zaśmiał się – Jak marihuana… Nie
krzyw się… Jesteś jak mój narkotyk… Jedyny i niepowtarzalny! – podszedł do niej
i musnął jej usta.
-I wciąż niezalegalizowany kotku… - dodała i wstała z zajmowanego
miejsca. Dopięła guziki w koszuli bruneta i spinając mokre włosy frotką ruszyła
do wyjścia. Za nią ruszył Uchiha, który w pewnym monecie wyprzedził ją, aby
otworzyć jej na oścież drzwi. Zjechali windą do holu, zdali pokój i opuścili
hotel. Na parkingu stał samochód, do którego wsiedli i wrócili do domu. Od
progu przywitała ich Karin z miną niewróżącą niczego dobrego. Itachi patrzył na
nich natomiast z dziwnymi iskierkami w oczach i cały czas chichotał.
-Co jest? – zapytał Sasuke, który dziwnym trafem w dłoni trzymał
kilka reklamówek z produktami spożywczymi.
-Wreszcie wróciliście – z kuchni wyszła matka braci z szerokim
uśmiechem – Sasuke, zanieś te zakupy do kuchni i razem z Itachim je wypakujcie.
A Karin z Sakurcią mogą już iść.
-Oczywiście, tylko się przebiorę – pisnęła zielonooka i pobiegła
na górę, ciągnąc za sobą zdziwioną Karin – Co by tu ubrać – otworzyła szafę i
przeglądała jej zawartość po wejściu do pokoju. Czerwonowłosa usiadła na łóżku
i założyła nogę na nogę.
-Dlaczego byłaś z Sasuke? I czemu jesteś tak elegancko ubrana? –
zapytała podejrzliwie.
-Tak jakoś wyszło… Rano się śpieszyłam i wybrałam pierwsze z
brzegu ubrania… A to pierwsze – na chwilę się zastanowiła – Byłam z nim, bo ich
mama wysłała mnie z Itachim, ale Itachi chciał spać, bo był zmęczony po całej
nocy…
-Robiliście już to? – zapytała zaskoczona.
-Em… Tak, ale tylko kilka razy, bo Itachi woli nie szaleć przed
ślubem… - uśmiechnęła się, wyjmując z szafy ubrania oraz bieliznę, po czym zniknęła
w łazience zamykając dokładnie za sobą drzwi.
-Ja wiadomo dziewicą już nie jestem, ale misiek jest dalej
prawiczkiem, bo powiedział, że zachowuje do ślubu czystość, więc będzie jazda…
- w tym momencie w głowie Sakury
pojawiła się jej druga osobowość, która zaczęła skakać i piszczeć z radości, że
on już nie jest jak myśli czerwonowłosa prawiczkiem i była jego pierwszą.
-Skąd wiesz, że on cię nie zdradza? – zapytała wychodząc z
łazienki. Miła na sobie krótką brązową sukienkę w panterkę, bez ramiączek, z
kokardą na prawej piersi. Na nosie znajdowały się brązowe „muchy”, a na stopy
włożyła również brązowe sandały na obcasie <klik>. Włosy
natomiast rozpuściła. Złapała jeszcze swoją kartę kredytową, komórkę oraz
szminkę i ruszyła z gracją w stronę wyjścia z pokoju, a następnie do domu. Za
nią szła Karin, którą ciągle mówiła jaki to jej Sasuke nie jest wspaniały,
natomiast Sakura, aby nie być gorszą ciągle chwaliła Itachiego.
-Widzę, że nasze panienki już wychodzą. Sakuś jeśli chcesz, to weź
moje ferrari… Tylko nie pomyl z autem taty… Moje jest ciemno szare – zaśmiał się
Itachi. Sakura musnęła go w policzek, po czym ciągnąc za sobą Karin wyszła na
zewnątrz, gdzie na podjeździe czekało już na nie wspomniane auto <klik>.
-Umiesz prowadzić? – zapytała zaskoczona czerwonowłosa, gdy Sakura
usiadła za kierownicą, a ona na miejscu pasażera.
-Oczywiście! W tym nie ma nic trudnego… Jedziemy – pisnęła wesoło
i z piskiem opon ruszyła drogą w stronę wyjazdu z posesji. Po kilkunastu
minutach zaparkowały pod jednym z największych centrum handlowych w Pekinie.
Gdyby nie Karin, to nie wiedziałaby gdzie jechać. Za tą jedną rzecz musiała jej
podziękować.
-To gdzie teraz idziemy? – zapytała zielonooka gdy weszły do
ogromnego budynku.
-Oczywiście pochodzić po sklepach… Moja szafa ostatnio została
powiększona, więc mam dużo miejsca. A potem pójdziemy do jednej z najlepszych
restauracji tutaj, aby coś zjeść, a teraz chodź – tym razem to różowowłosa była
ciągnięta.
~*~
Chodziły już ponad dwie godziny. Sakurze już odpadały nogi. Lubiła
chodzić na obcasach, ale tak długo… To był jej rekord. Zastanawiała się, jak
jej ‘koleżanka’ jeszcze się trzymała, biorąc pod uwagę, że jej szpilki były o
wiele wyższe.
-Karin, czy Sasuke cię kocha? – zapytała przyglądając się jednej
bluzce z udawanym zainteresowaniem.
-Oczywiście, że nie…
-To dlaczego jesteście razem? – kolejne pytanie. Haruno miała
zamiar już tego dnia zrealizować część planu, ale w tym celu musiała dowiedzieć
się kilku rzeczy.
-Bo on mi się podoba i nie mam zamiaru z niego zrezygnować…
-Ale skoro on cię nie kocha, to dlaczego jest z tobą? – już powoli
dochodziła do sedna sprawy.
-Nie powiesz nikomu? – to ją zaskoczyło, jednak szybko
odpowiedziała.
-Oczywiście, że nikomu nie powiem… Jesteśmy jak siostry… Dwie
przyjaciółki! – pisnęła – Możesz mi zaufać…
-No to ci pokażę… Kiedyś zakradłam się do jego pokoju, gdy brał
prysznic. I miał niedomknięte drzwi, więc wyjęłam komórkę i postanowiłam go
zaszantażować, byle tylko był ze mną. Zrobiłam mu zdjęcie, gdy stał do mnie
bokiem… Swoją drogą widać na tum całe jego ciało – oblizała się, co wywołało u
Sakury dreszcz obrzydzenia – No i to zdjęcie wykorzystuję przeciwko niemu –
wyjęła z torebki swoją komórkę, weszła na obrazy i pokazała jej zdjęcie jej
ukochanego pod prysznicem.
-On to widział? – zapytała zszokowana.
-Oczywiście… Inaczej nie uwierzyłby mi i nie byłby ze mną –
zaśmiała się z jej miny – A Itachi cię kocha?
-Wydaje mi się, że tak… Spotkaliśmy się kiedyś w restauracji i tak
jakoś wyszło… Skoro ze mną wytrzymuje, to znaczy, że mnie kocha – zamyśliła się
na chwilę. Naprawdę współczuła Sasuke… To zdjęcie było bardzo kompromitujące.
Na tyle, aby zniszczyć całe jego życie – Zobacz, jaka śliczna! Na pewnie będzie
ci pasować – pokazała jej najbardziej skomplikowaną do ubrania sukienkę i nie
czekając na jej reakcję wepchnęła ją do przymierzalni – Potrzymać ci telefon?
Bo jak ci upadnie, to stracisz dowód – zaśmiała się, gdy Karin natychmiast na
tą uwagę podała jej sprzęt – Często oglądasz to zdjęcie? – zapytała, aby
upewnić się, że gdy jakimś cudem pozbędzie się go, to nie zostanie nakryta.
-Odkąd mam Sasuke przy sobie, to tego nie potrzebuję… Leży w
telefonie tylko jako element szantażu i tyle… - to skłoniło zielonooką do
działania. Szybko weszła na obrazy i usunęła najważniejsze zdjęcie z telefonu.
-Masz jakieś kopie zapasowe tego? Sasuke nie próbował już tego
usuwać? – zapytała, bo nagle zdała sobie sprawę, że to może być na nic.
-Oczywiście, że mam kopię. U mnie na laptopie… A Sasuke jakoś nie
próbował tego usuwać…
-Aha…
-A coś się stało? – zapytała odsłaniając kotarę przebieralni.
Wyglądała koszmarnie. Sukienka skracała jej nogi, dodawała kilogramów.
-Wglądasz fantastycznie – krzyknęła Sakura i oddała jej telefon
–Musisz ją kupić i pokazać się w niej Sasuke… A może zaprosisz go dziś do
siebie? Pomogę ci go przekonać do tego… - dodała.
-Ale jak do niego zdzwonię, to on mnie jak zwykle oleje… Jest taki
oschły – westchnęła kobieta.
-To ja do niego zadzwonię… Pokażę ci, jak to się robi, tylko daj
mi swój telefon – odebrała przedmiot i zaczęła dzwonić do młodszego braci
Uchiha. Po kilku sygnałach usłyszała w słuchawce głośnie „czego?!”
-Witaj złotko… Z tej strony Sakurcia – uśmiechnęła się do Karin –
Mam do ciebie sprawę szwagierku… Idziesz dziś do Karin. Spotkasz się z nią co
najmniej na godzinkę… - dodała podekscytowana i zakończyła rozmowę.
-No to musimy zaraz wracać, bo on już na ciebie czeka – nagle na
jej szyi zawiesiła się czerwonowłosa z szerokim uśmiechem
-Sakuś jesteś genialna! Kocham cię! No to do kasy…
~*~
Zawiozła czerwonowłosa do domu i wróciła do domu, w którym
tymczasowo rezydowała. Na progu stał Sasuke z nieciekawą miną oraz Itachi,
który ocierał łzy z oczu. Na ten widok Sakura uśmiechnęła się wesoło i podeszła
do braci.
-Sasuke się boi, że ona go zgwałci i zabije – Itachi parsknął
śmiechem, trzymając się za brzuch.
-Kotku boisz się potulnej, miłej i słodkiej Karin? – tym razem to
Haruno nie wytrzymała i głośno się zaśmiała. Brunet tylko prychnął i skierował
się do swojego pokoju.
-Nigdzie się nie wybieram! – dodał na odchodnym i uniósł dumnie
głowę do góry, przymykając oczy. Nie zaszedł jednak daleko, bo wpadł na swoją
matkę, która z założonymi na piersiach rękami, tupała złowieszczo.
-Skoro Sakurcia każe ci iść do niej to pójdziesz, czy ci się to
podoba, czy nie… - zaczęła patrząc na syna. Ten jedynie westchnął w geście
rezygnacji. Z tą kobietą nie można było dyskutować.
-Ale jak ona go zgwałci – Itachi prawie pokładał się ze śmiechu.
Sasuke spojrzał na brata z mordem w oczach, jednak ten całkowicie to
zignorował.
-Dziękuję, że przekonała go pani do tego…
-Miałaś mówić mi Mikoto, albo mamo… Znamy się już długo, a
niebawem będziemy zapewne rodziną – zaśmiała się starsza kobieta.
-Dobrze… Dziękuję… W każdym
razie plany się skomplikowały i niestety musimy podjąć drastyczne środki… Jeśli
dobrze pokombinujesz, to masz szansę wyjść z tego cało i uniknąć rzekomego
gwałtu – zaśmiała się z miny bruneta – W skrócie… Na zakupach usunęłam twoje
zdjęcie z jej telefonu, jednak dowiedziałam się, że w swoim laptopie ma kopie..
Ile tego jest tam, nawet ona pewnie nie wie, ale powiedziała to w liczbie
mnogiej, więc domyślam się, że jest ich kilka… To zadanie należy do ciebie…
Musisz coś zrobić, żeby je usunąć… I musisz być pewny, że usuniesz je
wszystkie…
-A teraz młody zmykaj do swojej dziewczyny – Itachi wypchnął
zdezorientowanego brata za drzwi domu i zamknął je na klucz. Sasuke przeklął
siarczyście i uderzył pięścią w drzwi.
-Jak się wyrażasz Uchiha? – krzyknęła Mikoto, która cały czas
cicho śmiała się z zachowania syna.
-Przepraszam mamo… Zapłacisz mi za to Haruno – warknął.
-Oczywiście kochanie… Jak wrócisz, to dostaniesz cukierka… -
zaśmiała się.
-Czyli ciebie, cukiereczku – zapytał, a raczej stwierdził, a na
jego twarzy ukazał się szatański uśmiech. Nikt tego jednak nie usłyszał. On
natomiast słyszał, jak Sakura krzyczała w stronę kuchni, do której zawędrowała
jego matka, czy mają jakieś słodycze w domu. Westchnął zrezygnowany i skierował
się w stronę garażu.
~*~
Podjechał pod jej dom. Widział już jak macha mu z jednego z
balkonów. Westchnął zrezygnowany i wysiadł z samochodu. W jego głowie wykreował
się już plan, o którym poinformował ukochaną. Tak nie była zbyt nim zadowolona,
jednak przystała na taką propozycję. Lokaj wpuścił go do domu i zaprowadził do
pokoju Karin. Wszędzie było pełno różowych rzeczy. Dodatkowo Ściany pokrywała
bijąca po oczach jaskraworóżowa farba, a
na podłodze ułożone były ciemne panele.
-Sasuke! – usłyszał PiS, a zaraz potem zamknęły się za nim drzwi,
a na jego szyi uwiesiła się czerwonowłosa. Zrezygnowany westchnął i zaczął
grać.
-Witaj Karin – szepnął wyrywając się jej i odwracając się w jej
stronę – Mam do ciebie małą prośbę… - usiadł na łóżku. Sprawiał wrażenie
skrępowanego zaistniałą sytuacją. Ale w myślach przeklinał na siebie,
czerwonowłosą, Sakurę, Itachiego i matkę. Wkopali go w niezłe bagno.
-Tak miśku? – zapytała kładąc się koło niego.
-No bo tak pomyślałem… Bo niby mówiłem, że przed ślubem nie wolno…
Ale Itachi z Sakurą już się kochali… A my jeszcze nie… I tak trochę im
zazdroszczę… I tak myślałem, czy by nie spróbować… Ale ja jeszcze nie… A ty
pewnie już tak… I jakbyś ty mnie tak… No wiesz… Nauczyło, czy coś – celowo
gubił się w słowach. Czuł się jak idiota. No i jeszcze kłamał… Jak jego matka,
w ogóle zgodziła się na takie coś?! Przecież to głęboko wierząca kobieta. Co ta
Sakura potrafiła zrobić z człowiekiem? Był się z myślami, a Karin piszczała mu
do ucha. Skrzywił się nieznacznie.
-Zrobimy to jeszcze dziś Sasuke! Nie będziemy gorsi! – krzyknęła i
zaczęła rozpinać jego koszulę. Powstrzymał ją jednak.
-Ale wiesz… Najpierw wolałbym oswoić się z twoim ciałem… Jakbyś
mogła założyć najlepszą bieliznę jaką masz… A i gdybyś załączyła mi jeszcze
twojego laptopa, bo muszę posłuchać jakiejś muzyki, bo strasznie się stresuję –
już po chwili miał na kolanach załączony sprzęt, a czerwonowłosa zniknęła w
łazience.
-Tylko nie wychodź dopóki cię nie poproszę, dobrze? Musze trochę
ochłonąć i się przygotować – odpowiedziało mu głośne „dla ciebie wszystko
kochanie”. Załączył pierwszą lepszą piosenkę i wyjął swój telefon. Przed
wejściem do jej domu Sakura wysłała mu sms, w którym podała mu nazwę pliku, pod
jakim na telefonie Karin zapisane było zdjęcie. Wpisał tą samą nazwę i już po
chwili pojawiły mu się wyniki wyszukiwania. Na całym ‘komputerze’ było ponad
dwieście plików. Wszystkie z nich to były obrazy i każdy był nieszczęsnym
zdjęciem. Usunął je wszystkie. Jeszcze raz włączył wyszukiwanie, lecz tym razem
wpisał kilka innych nazw. Między innymi było to: „Sasuś”, „Sasuke”, „Misiek”,
„Kotek” i tym podobne. Po raz kolejny pokazało się wiele zdjęć, jednak tym
razem nie było już żadnego kontrowersyjnego. Mimo to usunął je wszystkie.
Zamknął otwarte okna i wyłączył laptopa. Nagle zaczął dzwonić jego telefon.
Odebrał i chwilę rozmawiał. Gdy zakończył rozmowę zadowolony wstał z łóżka i
podbiegł do drzwi od łazienki.
-Karin przełożymy do na kiedy indziej, bo coś stało się Itachiemu
i muszę wracać do domu. Krzyknął, po czym nie czekając na jej reakcję wybiegł z
pokoju, a następnie z posiadłości. I tyle go widzieli.
Gdy wrócił do swojego domu, od progu przywitała go Sakura, która
wcisnęła mu w usta garść cukierków.
-Spisałeś się miśku – przytuliła go do siebie, po czym zaczęła
ciągnąć do kuchni – Smakują ci słodycze, które chciałeś? – zapytała z niewinnym
uśmieszkiem.
-Ale zabawne – mruknął z pełnymi ustami.
-A mamusia nie nauczyła, że nie otwiera się ust, gdy coś się je? –
w pomieszczeniu pojawił się Itachi z szerokim uśmiechem – A swoją drogą,
ciekawe czy ty Sakurciu otwierałaś usta, jak miałaś je zajęte czymś innym? –
zapytał śmiejąc się.
-Oświadczam ci po raz kolejny, że nic takiego nie nastąpiło –
odpowiedziała z wyrzutem, po czym tym samym tonem dodała – Sasuke on się ze
mnie nabija! – wtuliła się w ukochanego, patrząc złowrogo na starszego z braci.
-No co? Po prostu chcę szybciej zostać wujkiem – zaśmiał się z min
pary.
-A może to ja pierwszy powinienem zostać wujkiem, co? – mruknął
Sasuke – Jakby nie patrzeć, to jesteś dużo straszy, a nawet laski nie masz –
zaśmiał się, po czym z udawaną powagą dodał – No chyba, że mój braciszek jest
gejem, ma chłopaka i ukrywa swoją orientację przed mamą.
-Nie gadam z wami! – warknął urażony – Udowodnię wam, że znajdę
sobie laskę w ciągu kilku dni – po tych słowach wyszedł z pomieszczenia.
-Czyżby jednak miał kogoś? – zamyślił się brunet – Nieee – dodał
po chwili święcie przekonany.
-Muszę porozmawiać z Twoją matką! – krzyknęła Haruno i również w
pośpiechu wybiegła z kuchni, zostawiając bruneta samemu sobie.
~*~
Mraśnie ;3;
OdpowiedzUsuńMraśnie ;3;
OdpowiedzUsuń