10 czerwca 2013

Idealna intryga! Skuteczność potwierdzona przez zakochanych! ~ cz.2



Leżeli obok siebie na dużym łóżku, trzymali się za dłonie i patrzyli w swoje oczy.
-Dziś idziemy na kolację we dwoje… Karin już to wytłumaczyłem – zaśmiał się z miny zielonookiej.
-Cieszę się, że znów spędzimy trochę czasu, nie musząc się ukrywać…
-Czy ty wiesz, że ja kocham twoje oczy? – zapytał brunet niespodziewanie, zbliżając się do niej.
-Czy ty wiesz, że twoje czarne oczy są jak głęboka otchłań i wciągają? – kolejne pytanie padło z ust zielonookiej.
-A czy wiesz, że masz wspaniałe, kuszące usta? – znów przysunął się do niej tak, że stykali się nosami.
-A wiesz, że ty wspaniale całujesz? Tak bardzo za tym tęskniłam – zaśmiała się, gdy on pokręcił głową. Cały czas patrzyli sobie w oczy.
-Nie wiem, czy o tamtym wiesz, ale możesz być pewna tego, że cię kocham i nigdy nie przestanę – po ty słowach wpił się w jej usta, namiętnie ją całując. Przerwał im jednak niespodziewany powrót Itachiego, który wpadł do pokoju jak burza.
-Karin wychodziła z pokoju, jak ja tu biegłem. Nie widziała mnie, ale musimy być gotowi na wszystko – postawił ich na równe nogi. Sasuke stanął przy drzwiach, a Itachi położył się koło zielonookiej. W normalnych warunkach Sasuke byłby cholernie zazdrosny, jednak znając cały plan i wiedząc, że to jego brat ją obejmuje i nie ma względem niej złych zamiarów, mógł być spokojny. Już po chwili do pokoju wpadła Karin, uderzając Sasuke drzwiami w ramię. Natychmiast zaczęła go przepraszać.
-Długo nie wracałeś miśku – dodała gdy młodszy Uchiha prychnął na jej przeprosiny.
-Wstąpiłem tu szybko, aby zabrać ich do nas – odpowiedział.
-Ale po co? Przecież ja ci chyba… - przerwała jej Haruno, która usiadła na łóżku. To samo zrobił Itachi.
-Karin! Jak ty ślicznie wyglądasz! Zmieniałaś makijaż? Za każdym razem, gdy cię widzę, to wyglądasz wspanialej!
-Dziękuje? – Ne wiedziała co powiedzieć. Sakura była pierwszą osobą, która działa na nią jakoś tak inaczej… Była taka, jak ona – Ty też za każdym razem wyglądasz lepiej! Jesteś śliczna – podeszła do niej – Ale mam nadzieję, że nie muszę być zazdrosna o Sasuke i mi go nie zabierzesz – spojrzała na nią z groźbą w oczach, która zmieniła się na wielką radość po usłyszeniu kolejnych słów z ust zielonookiej.
-Ależ oczywiście, że nie… Nie interesuje mnie! Wolę, gdy facet ma dłuższe włosy… Można się nimi fajnie bawić – zaśmiała się i pociągnęła za kitkę Itachiego, który uśmiechnął się niechętnie. Ona za bardzo się wczuwała, ale wiedział, że chciała być wiarygodna.
-Myślę, że będziemy wspaniałymi przyjaciółkami w takim razie! Już nie mam do ciebie żadnych wątpliwości! Jesteśmy jak siostry… Identyczne! – Karin zachwycała się, skakała ze zdruzgotaną zielonooką, trzymając ją za dłonie. Wyglądało to komicznie. Sasuke siedział koło Itachiego na łóżku i obaj trzymając dłonie na ustach, starali się nie wybuchnąć śmiechem. Karin wykrzykiwała wniebogłosy słowa zachwytu w stronę różowowłosej, natomiast sama Sakura w swojej głowie układała plan zbrodni idealnej. Miała już tego wszystkiego dość… Ale czego nie robi się dla odzyskania miłości?
~*~
Po godzinie osiemnastej Karin opuściła rezydencję państwa Uchiha i wróciła do swojego domu. Itachi wyszedł na spotkanie ze znajomymi, natomiast Sasuke siedział razem z zielonooką w swoim pokoju… Nagle drzwi otworzyły się z hukiem  i do pomieszczenia wpadła Mikoto, która porwała za rękę Sakurę i zaczęła ciągnąć ją do wyjścia.
-Co robisz, mamo?! – krzyknął Sasuke zrywając się z łóżka, które chwilę temu zajmował razem z ukochaną.
-Za godzinę wychodzicie… Na 20:00 macie zarezerwowany stolik w twojej ulubionej restauracji, Sasuke, więc jeśli możesz, to zacznij się szykować, a ja zajmę się Sakurcią – pisnęła podekscytowana i zamknęła za nimi drzwi. Weszły do pokoju starszego z braci i przymknęły drzwi. Mata Sasuke wepchnęła zielonooką do łazienki i wręczyła jej zestaw ubrań oraz czystą bieliznę. Po kilkunastu minutach Sakura wyszła z pomieszczenia ubrana w obcisłą, liliową sukienkę, która miała srebrną nicią wyszyte w dwóch miejscach kwiatowe motywy. Idealnie opinała się na zgrabnym ciele, a lekkie rozcięcie na dole, wspaniale uwydatniało jej długie nogi. Na stopy włożyła delikatne, srebrne sandałki na obcasie z kryształkami na pasku przy palcach oraz wokół kostki. Na łóżku leżała natomiast również srebrna torebeczka <klik>.
-Ślicznie wyglądasz! – zachwycała się – Tak się cieszę, że Itachi przywiózł akurat ciebie do nas…
-Też się cieszę, że mogłam was znowu zobaczyć, a szczególnie Sasuke – zaśmiała się, gdy Mikoto objęła ją jak własną córkę.
-Jak ci się powodzi w Japonii? Miałaś kogoś po Sasuke? Jak mają się twoi rodzice? – bardzo ciała dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Przed ich wyjazdem z Tokio miały bardzo mało czasu, aby porozmawiać.
-Moja mama nie żyje już od czterech lat, a tata ma się bardzo dobrze… U mnie też wszystko dobrze… Studiuję medycynę i…
~*~
Był już ubrany w najlepszy garnitur i siedział u siebie na łóżku… Nie mógł uwierzyć, że znów ma ją przy sobie. Po całych pięciu latach ona wciąż go kocha i chce z nim być… Nie mogąc już dłużej wytrzymać, postanowił ruszyć do pokoju brata, aby móc już wyjść na kolację z ukochaną. Jego krok był szybki i stanowczy… Był taki podekscytowany! Już z daleka widział uchylone drzwi pomieszczenia, do którego zmierzał. Już miał pchnąć drzwi, aby wejść, jednak zatrzymała go ciekawość. Sam mógł dowiedzieć się o jej przeszłości, jednak wolał posłuchać, o czym rozmawiają dwie kobiety bliskie jego sercu.
-…Tata ma się bardzo dobrze… U mnie też wszystko dobrze… Studiuję medycynę i…
-A jakiś chłopak? – to wzbudziło w nim jeszcze większą ciekawość.
-Jakby to ująć?  - chwila ciszy. Sasuke wstrzymał oddech, gdy nagle padło zdanie, którego najbardziej się obawiał - Mam narzeczonego… - nie chciał wiedzieć więcej, więc ruszył do swojego pokoju. Osoba, która przyjeżdża specjalnie do Chin. Którą on kocha, a jak myślał ona kocha jego… Nagle okazuje się, że ta osoba okazuje się kompletną kłamczuchą i przyjeżdża do niego tylko z litości… Wściekły wpadł do swojego pokoju i nie zamykając drzwi ruszył do biurka i zrzucił jednym ruchem ręki wszystko, co się na nim znajdowało. Spowodował tym samym wielki huk, który sprowadził do pomieszczenia dwie kobiety, zaniepokojone hałasem. Na podłodze leżały kawałki szkła z rozbitej szklanki, przedmioty rysownicze, bloki i inne rzeczy. Brunet siedział natomiast na skórzanym fotelu, z twarzą zakrytą dłońmi. Sakura podbiegła do niego i położyła rękę na jego ramieniu, którą on od razu strzepnął.
-Co się stało Sasuke – zapytała kucając naprzeciwko niego. Nie odpowiedział jej, jednak spojrzał na nią tak chłodno i z takim wyrzutem, że po jej ciele mimowolnie przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
-Ja to posprzątam, a wy idźcie już na tą kolację, bo się spóźnicie – zaświergotała starsza kobieta, jakby nie zauważając napięcia jakie wytworzyło się między parą. Brunet wstał i niewzruszony okrążył zszokowaną zielonooką, która szybko wzięła się w garść i poszła za nim. Nie wiedziała o co mu chodziło, jednak postanowiła, że na kolacji to wyjaśni. Chociaż miałby to zepsuć im cały wieczór, to ona się nie podda i dowie się dlaczego nagle jego nastawienie do niej się tak diametralnie zmieniło. Wyszli przed posiadłość, gdzie na podjeździe stał czarny Bentley <klik>. Sasuke ruszył do drzwi od strony pasażera, jednak nagle skręcił, pokręcił głową i skierował się do drzwi kierowcy. Sakura już myślała, że otworzy jej drzwi i wpuści ją jak prawdziwy dżentelmen do środka, jednak się rozczarowała. Już miała iść do samochodu, gdy rozległ się nieprzyjemny, przepełniony kpiną głos jej ukochanego.
-Wsiadasz czy nie? Rozumiem, że nigdy na oczy nie widziałaś takiego cuda, ale nie mam dla ciebie całego życia – zagryzła wargę i spuściła głowę, aby nie wiedział jak wielki ból sprawił jej tymi słowami. Przecież mili się pobrać… Mieli być razem na zawsze, a nagle on mówi jej coś takiego. Zapięła pasy i w ciszy odjechali. Napięcie z minuty na minuję rosło i nic nie dało się z tym zrobić. Sasuke puścił głośną muzykę, która zakłócała myśli i słowa. Zirytowana już zielonooka tylko czekała, aż dojadą na miejsce. Podróż na szczęście nie trwała długo i już po chwili siedzieli w eleganckiej restauracji, przy okrągłym stoliku. Zamówili dania i pijąc wino czekali na kelnera. Żadne z nich się nie odezwało. Cisza była uciążliwa, jednak Sasuke w ogóle to nie interesowało. Miał zamiar zjeść i wrócić do domu, gdzie pozbędzie się kobiety, którą kocha całym sercem, a która tak bardzo go zraniła.
-Dlaczego taki jesteś? – jego rozmyślania przerwał cichy szept. Spojrzał na nią jak na wariatkę, ale nie odpowiedział – Odpowiedz mi Uchiha! – warknęła wścieka. Tego się po niej nie spodziewał. Odstawił kieliszek i znów spojrzał na nią.
-Nie potrzebuję litości – odpowiedział ze spokojem, jednak w środku wrzał ze złości.
-A gdzie tu litość? – nic z tego nie rozumiała. Nagle wszystko jest dobrze, a potem w jednej chwili się psuje z niewiadomych powodów.
-Przyjeżdżasz tu… Robisz mi głupie nadzieję, że coś z nas będzie, a potem oświadczasz mojej matce, że masz… - przerwał mu jej perlisty śmiech – Czego? – warknął. On wyznaje jej swoje uczucia, a ona go wyśmiewa.
-A wiesz kochany, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? – znów się zaśmiała patrząc w jego czarne oczy.
-Co? – tym razem to ona zbiła go z pantałyku. Już w ogóle nie wiedział, co się dzieje i do czego ta rozmowa zmierza – Gadaj o co w tym wszystkim chodzi…
-Kochasz mnie? – zapytała nachylając się nad stolikiem.
-Tak, ale to chyba już nieważne…
-Dlaczego?
-Bo masz narzeczonego, którego pewnie kochasz i pewnie za niedługo za niego wyjdziesz, a o mnie zapominasz – westchnął podpierając głowę na jednej ręce.
-Uwierz, że nie zapomnę… Jeśli obiecasz mi, że mnie wysłuchasz to wszystko Ci opowiem – zaśmiała się z jego miny. Sasuke nie wiedział, co ona może chcieć mu wyjaśnić. Sprawa przecież była dla niego jasna. On ją opuścił, a ona znalazła sobie innego… Nic prostszego. Mimo to kiwnął twierdząco głową na znak, że ma mówić.
-Gdy wyjechałeś wszystko zaczęło się komplikować… - opowieść trwała, a z każdym słowem oczy bruneta wyrażały coraz większe zdziwienie – I niedawno ojciec przedstawił mi mojego narzeczonego. Wtedy jednak przyszła do mnie Hinata i zauważyłam, że wzajemnie się sobie podobają i następnego dnia ukartowałam ich spotkanie. Wtedy właśnie zaskoczył mnie Itachi. Porozmawialiśmy trochę i nagle znalazłam się w samolocie, lecąc do Chin, aby cię uratować… A teraz siedzę tu z zazdrosnym panem Uchihą, który obraża się zamiast najpierw wysłuchać – zaśmiała się z jego miny.
-Co cię bawi?
-Wyglądasz słodko… Jeszcze tylko poczochrać ci włosy i będzie idealnie – kolejne salwy śmiechu wydobyły się z jej ust. Tym razem śmiał się z nią i Sasuke. Głupio się zachował. Miała rację, że najpierw powinien jej wysłuchać, a potem wysuwać pochopne wnioski.
-Wiesz co słonko?
-Już ci przeszło naburmuszenie? – zapytała wchodząc mu w zdanie.
-Tak… Mam taki pomysł, żebyśmy potem pojechali do hotelu… W domu kręci się za dużo ludzi – na to stwierdzenie zielonooka lekko się zarumieniła – Saku o czym ty myślisz? – zapytał ze śmiechem brunet, na co twarz zielonookiej zaczerwieniła się jeszcze bardziej – Ale jeśli tak bardzo tego chcesz, to jestem do twojej dyspozycji – teraz wyglądała już jak dojrzały burak. Chwyciła kieliszek z winem i upiła sporego łyka.
-Chcesz coś jeszcze do jedzenia lub picia? – zapytał podsuwając jej pod nos kartę menu.
-Nie… - mruknęła odtrącając przedmiot dłonią.
-Skoro tak ci się spieszy, to chodźmy – zaśmiał się, wstał, odsunął jej krzesło i zostawiając odpowiednie banknoty w rachunku wcześniej przyniesionym przez kelnera, skierował się za ukochaną do wyjścia. Teraz czekała ich druga, przyjemniejsza część randki. Wsiedli do samochodu i po kilku minutach zaparkowali przez dużym hotelem. W recepcji przywitała ich starsza kobieta, która wręczyła im kartę do pokoju. Podziękowali i weszli do windy. Na poszczególnych piętrach wysiadali ludzie, aż w końcu para pozostała sama. Wreszcie przyszła kolej i na nich. Chwilę później znaleźli się pod drzwiami wynajętego apartamentu. Brunet otworzył je po przejechaniu kartą po czytniku, po czym wziął zielonooką na ręce i dumnie wkroczył do przestronnego pokoju.
-Sasuke, czy ty już kiedyś…
-Cii –Przerwał jej po czym wpił się w jej usta, stawiając ją na ziemi. Tym razem to było coś więcej niż zwykły pocałunek. Ten przesiąknięty był głęboką miłością, oddaniem i ogromnym pożądaniem. Całując się, zaczęli zbliżać się do dużego łoża umiejscowionego w centrum apartamentu. Ich języki były splecione w gorącym tańcu miłości. Oderwali się od siebie. Sakura usiadła na łóżku, gdy Sasuke zdejmował swoją marynarkę oraz pozbywał się obuwia i drżącymi dłońmi zdejmowała swoje buty. Brunet działał pod wpływem impulsu. Nie wiedział czy między nim a Sakurą dojdzie do czegoś więcej, ale naprawdę tego pragnął. Jednak czy ona Też tego chciała? Odpowiedź na niezadane pytanie nadeszła szybciej, niżby się tego spodziewał. Poczuł delikatne szarpnięcie za pasek od spodni i już po chwili leżał na swojej ukochanej, która rozpinała guziki jego koszuli.
-Jesteś pewna, że chcesz to z
robić? - zapytał pomiędzy pocałunkami, które składał na jej odkrytych ramionach.
-Tak… Byle było to z tobą! - Usłyszał w odpowiedzi i Nie czekając, wpił się w jej szyję zdobiąc ją malinką, na co zielonooka zachichotała. Opuszkami palców przejechał od jej ramion po uda i delikatnie podwinął w górę jej sukienkę. Kobieta westchnęła przymykając oczy. Znów wrócił pocałunkami z jej szyi na usta i delikatnie sprowadził ją do pozycji siedzącej, po czym zaczął rozpinać jej sukienkę. Już po chwili leżała przed nim w samej, koronkowej bieliźnie. Pisnęła cichutko czując jak czarnowłosy „wędruje” za pomocą dwóch palców od jej podbrzusza, poprzez pępek, rowek między dwoma okrągłymi piersiami i szyję, kończąc drogę na jej ustach, które
po raz kolejny tego wieczoru namiętnie ucałował. Patrząc jej w oczy zsunął najpierw jedno, a potem drugie ramiączko jej biustonosza, a następnie sięgnął drżącymi dłońmi zapięcia. Niepotrzebny już element bielizny wylądował gdzieś poza ich zasięgiem. W ten sposób zyskał obraz na jej dwie idealne, mlecznie półkule, które go kusiły. Najpierw ręką objął jedną z nich, za co otrzymał jęk aprobaty z ust ukochanej. Delikatnie masował ją i ugniatał, po czym to samo zrobił z drugą piersią. Po chwili jednak jego dłonie zostały zastąpione przez jego usta. Lekko okrążał stwardniałego sutka, od czasu do czasu ssąc. Później to samo zrobił z drugim. Chciał jej dać maksimum przyjemności. Nagle przerwał uparcie patrząc w zamglone od pożądania oczy kochanki. Niepewnie jego usta zaczęły pieścić brzuch zielonookiej. Zębami zahaczał co jakiś czas o brzeg koronkowych majtek. Przerwał na chwilę, aby pozbyć się swoich spodni. Byli teraz już tylko w dolnej bieliźnie.
-Na pewno chcesz tego Sakurciu? - Zapytał Sasuke niecierpliwymi rękoma znów dotykając brzegów majtek kobiety. Ta przytaknęła cicho. To było dla niej oczywiste, że chciała. Była tylko jego i zrobiłaby dla niego wszystko. Bo go kochała. Całym swoim sercem, duszą i umysłem. Nie spostrzegła się nawet a już była cała naga… Tak samo, jak on. Zarumieniła się delikatnie i chciała zasłonić się dłońmi, jednak on jej to uniemożliwił.
-Rozluźnij się kochanie… - polecił, a jego ukochana, wzięła głęboki wdech. Trochę bała się tego co miało nastąpić, ale nie protestowała. Chciała tego. Krzyknęła głośno, gdy poczuła jak Sasuke delikatnie w nią wchodzi. Mimo tej delikatności poczuła duży ból. Po jej udach pociekła stróżka dziewiczej krwi. Sakura nie była z nikim… To był jej pierwszy raz… Z jej ukochanym! Brunet czekał, aż przestanie ją boleć. Zrobiło mu się gorąco, gdy poczuł ciepły oddech ukochanej na swoim karku, gdy ta objęła jego szyję ramionami. Gdy mięśnie jej pochwy nieco się rozluźniły zaczął się powoli w niej poruszać, na co ona jęknęła głośno. Dla obojga było to cudowne uczucie. Takie które mogłoby trwać wiecznie. Sasuke coraz szybciej poruszał się w niej skupiając się na przeżywaniu błogiej przyjemności. Rozpierała go radość, którą widział także w zamglonych oczach zielonookiej. W końcu oboje, prawie jednocześnie
doszli.
-Kocham Cię
– usłyszał, zanim jeszcze wyszedł z Sakury.
-Ja ciebie też kocham, słonko – sięgnął po kołdrę i nakrył ich nagie ciała.
-A odpowiesz mi na wcześniejsze pytanie? – jej głos zdradzał, jak bardzo była zmęczona.
-Nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale będąc facetem, takie rzeczy mam zakodowane – zaśmiał się – Teoretycznie nigdy nie zerwaliśmy ze sobą, więc kochając się z inną dopuściłbym się zdrady, a tego nie chciałem… I cieszę się, że także byłem twoim pierwszym i mam nadzieję, że ostatnim kochaniem – ucałował jej czoło i objął ją ramieniem – Śpij skarbie, bo jutro trzeba wracać do domu, bo idziesz na zakupy z Karin – ostatnie zdanie wywołało jęk niezadowolenia za strony zielonookiej, która już po chwili oddała się w objęcia Morfeusza. Sasuke zasnął zaraz po niej z uśmiechem na twarzy.
~*~
Nastał ranek. Powoli ukazała światu swoje zielone tęczówki, które na niejednego mężczyznę działały hipnotyzująco. Mruknęła niezadowolona, odwróciła się na brzuch i wtuliła głowę w poduszki. Po chwili dopiero dotarło do niej, że miejsce koło niej jest puste. Zerwała się do pozycji siedzącej i zaczęła się rozglądać. Po chwili usłyszała śmiech. Zlokalizowała rozbawionego osobnika, po czym sama się zaśmiała. Brunet siedział na fotelu w samych bokserkach, z poczochranymi włosami, patrzył na nią rozbawionym i przepełnionym miłością wzrokiem i nalewał kawę do dwóch filiżanek.
-Co? – zapytała zdezorientowana.
-Wyglądasz słodko – znów się zaśmiał, na co ona fuknęła cicho i okrywając się szczelnie prześcieradłem, wstała z łóżka i podeszła do bruneta. Wyrwała mu z dłoni filiżankę z czarnym napojem, po czym usiadła na fotelu po drugiej stronie stolika.
-To było moje – brunet wstał i okrążył stolik, po czym stanął nad ukochaną z miną wyrażającą niezadowolenie – Oddaj mi moją kawę! – zabrzmiał jak pięcioletnie dziecko, któremu zabrano zabawkę.
-Już nie twoją – zatopiła usta w cieczy, patrząc na niego uważnie.
-Tam masz swoją! – pokazał palcem na stolik, gdzie stała druga filiżanka, wciąż jednak patrzył w jej soczyście zielone oczy.
-Nie wiem, czy wiesz, ale nie jestem aż tak zmęczona po zeszłej nocy, żeby potrzebami było aż tyle cukru – tym razem to ona pokazała mu naczynie, którego ponad połowę stanowił cukier. Brunet zrobił zniesmaczoną minę, po czym z wyrzutem zwrócił wzrok ku kobiecie.
-To twoja wina!
-A to dlaczego? – zapytała zbita z pantałyku.
-Bo to ty postanowiłaś chodzić po pokoju w prześcieradle – jego palec wskazujący wylądował przed jej nosem. Sakura odstawiła filiżankę na stolik, po czym wstała. Była od bruneta o ponad głowę niższa, więc zadarła ją do góry, aby móc patrzeć mu w oczy. Brunet niespodziewanie nachylił się nad nią, musnął jej usta, po czym przerzucił ją sobie przez ramie. Pisnęła zaskoczona, przytrzymując jedyne okrycie, które zsunęło się z niej delikatnie. Chwilę po tym wylądowała na łóżku, a brunet wygodnie ułożył się na niej i zaczął wodzić nosem po jej szyi, ramionach i wsadzać go pod prześcieradło, aby dostać się do jej biustu.
-Jeszcze ci mało? Zgnieciesz mnie – zaśmiała się z jego miny, po czym poczuła jak jedna z jego dłoni uciska jej udo.
-Narobiłaś mi smaku na twoje ciało i mam zamiar go znów posmakować – przejechał językiem po jej szyi, gdzie zaczął w ostateczności robić malinkę.
-Sasuke – zamruczała z zadowolenia, jednak już po chwili zepchnęła go z siebie i wstała z łóżka. Ten zaskoczony wpatrywał się w nią.
-No co? – usiadł na łóżku i wyciągnął dłoń w jej stronę – Chodź do mnie kochanie.
-Zapomniałeś, że idę z Karin na zakupy? To będzie fantastyczne doświadczenie – na samą myśl się skrzywiła, po czym z uśmiechem dodała – Idę wziąć prysznic, a ty znajdź moje ubrania.
-A może weźmiemy… - nie dane mu było dokończyć, ponieważ usłyszał jedynie trzask zamykanych drzwi i jej perlisty śmiech. Po piętnastu minutach wyszła z łazienki owinięta w krótki, biały ręcznik, a z jej włosów kapała woda. Sasuke wpatrywał się w nią jak w obrazek, gdy podchodziła do łóżka, w celu zabrania z niego swoich ubrań. Ocknął się dopiero, gdy drzwi zamknęły się po raz kolejny za nią.
-Jaka ona jest piękna… - mruknął do siebie. W odpowiedzi usłyszał jej perlisty śmiech.
-O czym ty tak myślisz? – zapytała siadając na łóżku i wycierając włosy ręcznikiem – Już możesz iść do łazienki… Wiem, przecież że o tym marzysz.
-Już brałem prysznic, gdy spałaś – odpowiedział całując jej szyję.
-To dlaczego jeszcze nie jesteś ubrany? – wstała i spojrzała na niego z irytacją – Jak małe dziecko.
- No bo ja liczyłem, że my… Tak razem… Jak wczoraj – zaśmiał się z jej miny.
-Ubieraj się, jeśli nie chcesz spędzić reszty życia z tamtą czerwoną małpą! – warknęła i usiadła na fotelu, dopijając zimną już kawę. Zrezygnowany brunet posłusznie zebrał swoje rzeczy i zaczął się ubierać.
-Baby to wszystko potrafią zepsuć – mruknął, za co dostał poduszeczką w plecy. Odwrócił się zaskoczony w stronę, z której nadleciał ów przedmiot.
-Słyszałam – powiedział dumna po czym zaśmiała się – No ubieraj się księciuniu, bo nas tu noc zastanie.
-Z chęcią…
-To też słyszałam – mruknęła – Poczekaj do zaręczyn, a wtedy już legalnie będziemy się mogli spotykać i robić inne ciekawe rzeczy...
-Zostaniesz zalegalizowana – zaśmiał się – Jak marihuana… Nie krzyw się… Jesteś jak mój narkotyk… Jedyny i niepowtarzalny! – podszedł do niej i musnął jej usta.
-I wciąż niezalegalizowany kotku… - dodała i wstała z zajmowanego miejsca. Dopięła guziki w koszuli bruneta i spinając mokre włosy frotką ruszyła do wyjścia. Za nią ruszył Uchiha, który w pewnym monecie wyprzedził ją, aby otworzyć jej na oścież drzwi. Zjechali windą do holu, zdali pokój i opuścili hotel. Na parkingu stał samochód, do którego wsiedli i wrócili do domu. Od progu przywitała ich Karin z miną niewróżącą niczego dobrego. Itachi patrzył na nich natomiast z dziwnymi iskierkami w oczach i cały czas chichotał.
-Co jest? – zapytał Sasuke, który dziwnym trafem w dłoni trzymał kilka reklamówek z produktami spożywczymi.
-Wreszcie wróciliście – z kuchni wyszła matka braci z szerokim uśmiechem – Sasuke, zanieś te zakupy do kuchni i razem z Itachim je wypakujcie. A Karin z Sakurcią mogą już iść.
-Oczywiście, tylko się przebiorę – pisnęła zielonooka i pobiegła na górę, ciągnąc za sobą zdziwioną Karin – Co by tu ubrać – otworzyła szafę i przeglądała jej zawartość po wejściu do pokoju. Czerwonowłosa usiadła na łóżku i założyła nogę na nogę.
-Dlaczego byłaś z Sasuke? I czemu jesteś tak elegancko ubrana? – zapytała podejrzliwie.
-Tak jakoś wyszło… Rano się śpieszyłam i wybrałam pierwsze z brzegu ubrania… A to pierwsze – na chwilę się zastanowiła – Byłam z nim, bo ich mama wysłała mnie z Itachim, ale Itachi chciał spać, bo był zmęczony po całej nocy…
-Robiliście już to? – zapytała zaskoczona.
-Em… Tak, ale tylko kilka razy, bo Itachi woli nie szaleć przed ślubem… - uśmiechnęła się, wyjmując z szafy ubrania oraz bieliznę, po czym zniknęła w łazience zamykając dokładnie za sobą drzwi.
-Ja wiadomo dziewicą już nie jestem, ale misiek jest dalej prawiczkiem, bo powiedział, że zachowuje do ślubu czystość, więc będzie jazda… -  w tym momencie w głowie Sakury pojawiła się jej druga osobowość, która zaczęła skakać i piszczeć z radości, że on już nie jest jak myśli czerwonowłosa prawiczkiem i była jego pierwszą.
-Skąd wiesz, że on cię nie zdradza? – zapytała wychodząc z łazienki. Miła na sobie krótką brązową sukienkę w panterkę, bez ramiączek, z kokardą na prawej piersi. Na nosie znajdowały się brązowe „muchy”, a na stopy włożyła również brązowe sandały na obcasie <klik>. Włosy natomiast rozpuściła. Złapała jeszcze swoją kartę kredytową, komórkę oraz szminkę i ruszyła z gracją w stronę wyjścia z pokoju, a następnie do domu. Za nią szła Karin, którą ciągle mówiła jaki to jej Sasuke nie jest wspaniały, natomiast Sakura, aby nie być gorszą ciągle chwaliła Itachiego.
-Widzę, że nasze panienki już wychodzą. Sakuś jeśli chcesz, to weź moje ferrari… Tylko nie pomyl z autem taty… Moje jest ciemno szare – zaśmiał się Itachi. Sakura musnęła go w policzek, po czym ciągnąc za sobą Karin wyszła na zewnątrz, gdzie na podjeździe czekało już na nie wspomniane auto <klik>.
-Umiesz prowadzić? – zapytała zaskoczona czerwonowłosa, gdy Sakura usiadła za kierownicą, a ona na miejscu pasażera.
-Oczywiście! W tym nie ma nic trudnego… Jedziemy – pisnęła wesoło i z piskiem opon ruszyła drogą w stronę wyjazdu z posesji. Po kilkunastu minutach zaparkowały pod jednym z największych centrum handlowych w Pekinie. Gdyby nie Karin, to nie wiedziałaby gdzie jechać. Za tą jedną rzecz musiała jej podziękować.
-To gdzie teraz idziemy? – zapytała zielonooka gdy weszły do ogromnego budynku.
-Oczywiście pochodzić po sklepach… Moja szafa ostatnio została powiększona, więc mam dużo miejsca. A potem pójdziemy do jednej z najlepszych restauracji tutaj, aby coś zjeść, a teraz chodź – tym razem to różowowłosa była ciągnięta.
~*~
Chodziły już ponad dwie godziny. Sakurze już odpadały nogi. Lubiła chodzić na obcasach, ale tak długo… To był jej rekord. Zastanawiała się, jak jej ‘koleżanka’ jeszcze się trzymała, biorąc pod uwagę, że jej szpilki były o wiele wyższe.
-Karin, czy Sasuke cię kocha? – zapytała przyglądając się jednej bluzce z udawanym zainteresowaniem.
-Oczywiście, że nie…
-To dlaczego jesteście razem? – kolejne pytanie. Haruno miała zamiar już tego dnia zrealizować część planu, ale w tym celu musiała dowiedzieć się kilku rzeczy.
-Bo on mi się podoba i nie mam zamiaru z niego zrezygnować…
-Ale skoro on cię nie kocha, to dlaczego jest z tobą? – już powoli dochodziła do sedna sprawy.
-Nie powiesz nikomu? – to ją zaskoczyło, jednak szybko odpowiedziała.
-Oczywiście, że nikomu nie powiem… Jesteśmy jak siostry… Dwie przyjaciółki! – pisnęła – Możesz mi zaufać…
-No to ci pokażę… Kiedyś zakradłam się do jego pokoju, gdy brał prysznic. I miał niedomknięte drzwi, więc wyjęłam komórkę i postanowiłam go zaszantażować, byle tylko był ze mną. Zrobiłam mu zdjęcie, gdy stał do mnie bokiem… Swoją drogą widać na tum całe jego ciało – oblizała się, co wywołało u Sakury dreszcz obrzydzenia – No i to zdjęcie wykorzystuję przeciwko niemu – wyjęła z torebki swoją komórkę, weszła na obrazy i pokazała jej zdjęcie jej ukochanego pod prysznicem.
-On to widział? – zapytała zszokowana.
-Oczywiście… Inaczej nie uwierzyłby mi i nie byłby ze mną – zaśmiała się z jej miny – A Itachi cię kocha?
-Wydaje mi się, że tak… Spotkaliśmy się kiedyś w restauracji i tak jakoś wyszło… Skoro ze mną wytrzymuje, to znaczy, że mnie kocha – zamyśliła się na chwilę. Naprawdę współczuła Sasuke… To zdjęcie było bardzo kompromitujące. Na tyle, aby zniszczyć całe jego życie – Zobacz, jaka śliczna! Na pewnie będzie ci pasować – pokazała jej najbardziej skomplikowaną do ubrania sukienkę i nie czekając na jej reakcję wepchnęła ją do przymierzalni – Potrzymać ci telefon? Bo jak ci upadnie, to stracisz dowód – zaśmiała się, gdy Karin natychmiast na tą uwagę podała jej sprzęt – Często oglądasz to zdjęcie? – zapytała, aby upewnić się, że gdy jakimś cudem pozbędzie się go, to nie zostanie nakryta.
-Odkąd mam Sasuke przy sobie, to tego nie potrzebuję… Leży w telefonie tylko jako element szantażu i tyle… - to skłoniło zielonooką do działania. Szybko weszła na obrazy i usunęła najważniejsze zdjęcie z telefonu.
-Masz jakieś kopie zapasowe tego? Sasuke nie próbował już tego usuwać? – zapytała, bo nagle zdała sobie sprawę, że to może być na nic.
-Oczywiście, że mam kopię. U mnie na laptopie… A Sasuke jakoś nie próbował tego usuwać…
-Aha…
-A coś się stało? – zapytała odsłaniając kotarę przebieralni. Wyglądała koszmarnie. Sukienka skracała jej nogi, dodawała kilogramów.
-Wglądasz fantastycznie – krzyknęła Sakura i oddała jej telefon –Musisz ją kupić i pokazać się w niej Sasuke… A może zaprosisz go dziś do siebie? Pomogę ci go przekonać do tego… - dodała.
-Ale jak do niego zdzwonię, to on mnie jak zwykle oleje… Jest taki oschły – westchnęła kobieta.
-To ja do niego zadzwonię… Pokażę ci, jak to się robi, tylko daj mi swój telefon – odebrała przedmiot i zaczęła dzwonić do młodszego braci Uchiha. Po kilku sygnałach usłyszała w słuchawce głośnie „czego?!”
-Witaj złotko… Z tej strony Sakurcia – uśmiechnęła się do Karin – Mam do ciebie sprawę szwagierku… Idziesz dziś do Karin. Spotkasz się z nią co najmniej na godzinkę… - dodała podekscytowana i zakończyła rozmowę.
-No to musimy zaraz wracać, bo on już na ciebie czeka – nagle na jej szyi zawiesiła się czerwonowłosa z szerokim uśmiechem
-Sakuś jesteś genialna! Kocham cię! No to do kasy…
~*~
Zawiozła czerwonowłosa do domu i wróciła do domu, w którym tymczasowo rezydowała. Na progu stał Sasuke z nieciekawą miną oraz Itachi, który ocierał łzy z oczu. Na ten widok Sakura uśmiechnęła się wesoło i podeszła do braci.
-Sasuke się boi, że ona go zgwałci i zabije – Itachi parsknął śmiechem, trzymając się za brzuch.
-Kotku boisz się potulnej, miłej i słodkiej Karin? – tym razem to Haruno nie wytrzymała i głośno się zaśmiała. Brunet tylko prychnął i skierował się do swojego pokoju.
-Nigdzie się nie wybieram! – dodał na odchodnym i uniósł dumnie głowę do góry, przymykając oczy. Nie zaszedł jednak daleko, bo wpadł na swoją matkę, która z założonymi na piersiach rękami, tupała złowieszczo.
-Skoro Sakurcia każe ci iść do niej to pójdziesz, czy ci się to podoba, czy nie… - zaczęła patrząc na syna. Ten jedynie westchnął w geście rezygnacji. Z tą kobietą nie można było dyskutować.
-Ale jak ona go zgwałci – Itachi prawie pokładał się ze śmiechu. Sasuke spojrzał na brata z mordem w oczach, jednak ten całkowicie to zignorował.
-Dziękuję, że przekonała go pani do tego…
-Miałaś mówić mi Mikoto, albo mamo… Znamy się już długo, a niebawem będziemy zapewne rodziną – zaśmiała się starsza kobieta.
-Dobrze… Dziękuję…  W każdym razie plany się skomplikowały i niestety musimy podjąć drastyczne środki… Jeśli dobrze pokombinujesz, to masz szansę wyjść z tego cało i uniknąć rzekomego gwałtu – zaśmiała się z miny bruneta – W skrócie… Na zakupach usunęłam twoje zdjęcie z jej telefonu, jednak dowiedziałam się, że w swoim laptopie ma kopie.. Ile tego jest tam, nawet ona pewnie nie wie, ale powiedziała to w liczbie mnogiej, więc domyślam się, że jest ich kilka… To zadanie należy do ciebie… Musisz coś zrobić, żeby je usunąć… I musisz być pewny, że usuniesz je wszystkie…
-A teraz młody zmykaj do swojej dziewczyny – Itachi wypchnął zdezorientowanego brata za drzwi domu i zamknął je na klucz. Sasuke przeklął siarczyście i uderzył pięścią w drzwi.
-Jak się wyrażasz Uchiha? – krzyknęła Mikoto, która cały czas cicho śmiała się z zachowania syna.
-Przepraszam mamo… Zapłacisz mi za to Haruno – warknął.
-Oczywiście kochanie… Jak wrócisz, to dostaniesz cukierka… - zaśmiała się.
-Czyli ciebie, cukiereczku – zapytał, a raczej stwierdził, a na jego twarzy ukazał się szatański uśmiech. Nikt tego jednak nie usłyszał. On natomiast słyszał, jak Sakura krzyczała w stronę kuchni, do której zawędrowała jego matka, czy mają jakieś słodycze w domu. Westchnął zrezygnowany i skierował się w stronę garażu.
~*~
Podjechał pod jej dom. Widział już jak macha mu z jednego z balkonów. Westchnął zrezygnowany i wysiadł z samochodu. W jego głowie wykreował się już plan, o którym poinformował ukochaną. Tak nie była zbyt nim zadowolona, jednak przystała na taką propozycję. Lokaj wpuścił go do domu i zaprowadził do pokoju Karin. Wszędzie było pełno różowych rzeczy. Dodatkowo Ściany pokrywała bijąca po oczach jaskraworóżowa  farba, a na podłodze ułożone były ciemne panele.
-Sasuke! – usłyszał PiS, a zaraz potem zamknęły się za nim drzwi, a na jego szyi uwiesiła się czerwonowłosa. Zrezygnowany westchnął i zaczął grać.
-Witaj Karin – szepnął wyrywając się jej i odwracając się w jej stronę – Mam do ciebie małą prośbę… - usiadł na łóżku. Sprawiał wrażenie skrępowanego zaistniałą sytuacją. Ale w myślach przeklinał na siebie, czerwonowłosą, Sakurę, Itachiego i matkę. Wkopali go w niezłe bagno.
-Tak miśku? – zapytała kładąc się koło niego.
-No bo tak pomyślałem… Bo niby mówiłem, że przed ślubem nie wolno… Ale Itachi z Sakurą już się kochali… A my jeszcze nie… I tak trochę im zazdroszczę… I tak myślałem, czy by nie spróbować… Ale ja jeszcze nie… A ty pewnie już tak… I jakbyś ty mnie tak… No wiesz… Nauczyło, czy coś – celowo gubił się w słowach. Czuł się jak idiota. No i jeszcze kłamał… Jak jego matka, w ogóle zgodziła się na takie coś?! Przecież to głęboko wierząca kobieta. Co ta Sakura potrafiła zrobić z człowiekiem? Był się z myślami, a Karin piszczała mu do ucha. Skrzywił się nieznacznie.
-Zrobimy to jeszcze dziś Sasuke! Nie będziemy gorsi! – krzyknęła i zaczęła rozpinać jego koszulę. Powstrzymał ją jednak.
-Ale wiesz… Najpierw wolałbym oswoić się z twoim ciałem… Jakbyś mogła założyć najlepszą bieliznę jaką masz… A i gdybyś załączyła mi jeszcze twojego laptopa, bo muszę posłuchać jakiejś muzyki, bo strasznie się stresuję – już po chwili miał na kolanach załączony sprzęt, a czerwonowłosa zniknęła w łazience.
-Tylko nie wychodź dopóki cię nie poproszę, dobrze? Musze trochę ochłonąć i się przygotować – odpowiedziało mu głośne „dla ciebie wszystko kochanie”. Załączył pierwszą lepszą piosenkę i wyjął swój telefon. Przed wejściem do jej domu Sakura wysłała mu sms, w którym podała mu nazwę pliku, pod jakim na telefonie Karin zapisane było zdjęcie. Wpisał tą samą nazwę i już po chwili pojawiły mu się wyniki wyszukiwania. Na całym ‘komputerze’ było ponad dwieście plików. Wszystkie z nich to były obrazy i każdy był nieszczęsnym zdjęciem. Usunął je wszystkie. Jeszcze raz włączył wyszukiwanie, lecz tym razem wpisał kilka innych nazw. Między innymi było to: „Sasuś”, „Sasuke”, „Misiek”, „Kotek” i tym podobne. Po raz kolejny pokazało się wiele zdjęć, jednak tym razem nie było już żadnego kontrowersyjnego. Mimo to usunął je wszystkie. Zamknął otwarte okna i wyłączył laptopa. Nagle zaczął dzwonić jego telefon. Odebrał i chwilę rozmawiał. Gdy zakończył rozmowę zadowolony wstał z łóżka i podbiegł do drzwi od łazienki.
-Karin przełożymy do na kiedy indziej, bo coś stało się Itachiemu i muszę wracać do domu. Krzyknął, po czym nie czekając na jej reakcję wybiegł z pokoju, a następnie z posiadłości. I tyle go widzieli.
Gdy wrócił do swojego domu, od progu przywitała go Sakura, która wcisnęła mu w usta garść cukierków.
-Spisałeś się miśku – przytuliła go do siebie, po czym zaczęła ciągnąć do kuchni – Smakują ci słodycze, które chciałeś? – zapytała z niewinnym uśmieszkiem.
-Ale zabawne – mruknął z pełnymi ustami.
-A mamusia nie nauczyła, że nie otwiera się ust, gdy coś się je? – w pomieszczeniu pojawił się Itachi z szerokim uśmiechem – A swoją drogą, ciekawe czy ty Sakurciu otwierałaś usta, jak miałaś je zajęte czymś innym? – zapytał śmiejąc się.
-Oświadczam ci po raz kolejny, że nic takiego nie nastąpiło – odpowiedziała z wyrzutem, po czym tym samym tonem dodała – Sasuke on się ze mnie nabija! – wtuliła się w ukochanego, patrząc złowrogo na starszego z braci.
-No co? Po prostu chcę szybciej zostać wujkiem – zaśmiał się z min pary.
-A może to ja pierwszy powinienem zostać wujkiem, co? – mruknął Sasuke – Jakby nie patrzeć, to jesteś dużo straszy, a nawet laski nie masz – zaśmiał się, po czym z udawaną powagą dodał – No chyba, że mój braciszek jest gejem, ma chłopaka i ukrywa swoją orientację przed mamą.
-Nie gadam z wami! – warknął urażony – Udowodnię wam, że znajdę sobie laskę w ciągu kilku dni – po tych słowach wyszedł z pomieszczenia.
-Czyżby jednak miał kogoś? – zamyślił się brunet – Nieee – dodał po chwili święcie przekonany.
-Muszę porozmawiać z Twoją matką! – krzyknęła Haruno i również w pośpiechu wybiegła z kuchni, zostawiając bruneta samemu sobie.
~*~

2 komentarze: