22 czerwca 2013

Give me love... ~ cz.2



16 sierpnia 2012r. (NAD RANEM)

Dziś znów wyszłam wieczorem. Nie wiem co zmusza mnie do tych nocnych wędrówek, jednak powoli przestaje mi to przeszkadzać. Przeszłam po raz kolejny przez park, przez puste ulice i znów znalazłam się na moście. Miałam ze sobą łuk. Niektórzy ludzie, których mijałam patrzyli na mnie jak na ducha, ze strachem. Czyżby dostrzegali skrzydła? A może to właśnie łuk ich przerażał? W każdym razie dotarłam na most. Nie było tak jak ostatnio, gdy tędy przechodziłam. Teraz cały ten czas byłam świadoma swoich czynów. Chciałam sprawdzić, czy strzały działają także na dwie osoby tej samej płci. O barierki opierały się dwie kobiety. W jedną z nich strzeliłam i tak, jak ostatnio strzała rozprysła się i zniknęła podczas zderzenia z ciałem. Obserwowałam to chwilę, a gdy jedna z kobiet pocałowała tą drugą - odeszłam. Teraz mam wrażenie, że potraktowałam te dwie kobiety, jak obiekty doświadczalne - aby sprawdzić, czy magia tak też działa. Czuję się podle...

20 sierpnia 2012r.

Coraz bardziej ta sprawa ze strzałami mi się podoba. Odkryłam już, że mogę tworzyć związki między kobietami i mężczyznami oraz związki homoseksualne. To jest takie miłe, gdy mogę sprawiać, aby ludzie się kochali i byli szczęśliwi! Bo przecież o to w życiu chodzi. Aby cieszyć się ze wszystkich małych rzeczy i mieć ukochana osobę! Moje wcześniejsze obawy zniknęły. Teraz za każdym razem, gdy w kogoś wyceluję, mam ochotę tańczyć! Latać! (szkoda tylko, że moje skrzydła tego nie potrafią)
Ach! Miłość jest taka piękna!

23 sierpnia 2012r.

 Dziś po południu wyszłam do sklepu. Obiecałam babce, że zrobię jej zakupy. Dostałam pieniądze, listę i poszłam, bo jaki inny miałam wybór? Żaden... W sklepie sunęłam powoli między regałami. Nigdy nie lubiłam zakupów, a dziś znienawidziłam to jeszcze bardziej. Przy jednym z regałów stał Sasuke, pochylony nad długonogą blondynką. Była to Ino Yamanaka, którą kiedyś traktowałam jak przyjaciółkę i rywalkę jednocześnie. Konkurowałyśmy we wszystkim, jednak zawsze potem się z tego śmiałyśmy. Kiedyś chodziłam do prywatnego liceum, a potem umarli rodzice i gdy skończyłam 18 lat, ciotka kazała mi rzucić szkołę, bo szkoda było jej pieniędzy na dalsze opłacanie mojego wykształcenia. Gdy zostałam sierotą, ona zostawiła mnie tak samo, jak wszyscy inni. Okazała się próżna i wredna. Dokuczała mi, gdy tylko mogła... Nasza przyjaźń była kiedyś tylko i wyłącznie jej grą. Przez te lata zapomniałam o niej, jednak ona nie wyrzuciła mnie najwidoczniej ze swojej pustej główki. Gdy tylko zauważyła mnie w tym sklepie, to od razu uśmiechnęła do szeroko do Sasuke i zaczęła z nim jeszcze goręcej flirtować, a jemu najwidoczniej się to podobało. Szczerzył się jak głupi do sera... A kształt sera miał dekolt w jej sweterku... A ja jak głupia myślałam, że on jest inny.
Szybko dokończyłam zakupy.
Potem uciekłam jak TCHÓRZ!

24 sierpnia 2012r.

Dziś znów byłam na cmentarzu. Ostatnio spędzam tam bardzo dużo czasu. Nie wiem, czy to ze względu na zmianę w moim życiu i patrzeniu na świat, czy z innego powodu, jednak gdy mam problem, to idę właśnie tam. Tam zawsze uciekałam, gdy kłóciłam się z ciotką, gdy denerwowała mnie babka. Gdy coś szło nie po mojej myśli... i gdy musiała się po prostu wypłakać. To miejsce było dla mnie czymś w rodzaju domu. Na cmentarzu potrafiłam się uspokoić. Tam najlepiej mi się myślało.

~*~

Szła powoli. Miała wrażenie, że ludzie omijają ją szerokim łukiem, jakby była inna. W gruncie rzeczy tak właśnie było, ale oni nie mieli prawa wiedzieć o tym. Przecież skrzydła były niewidoczne, łuku nie nosiła, a strzały chowała zawsze dokładnie w wysokim bucie. Więc skąd? Już z daleka widziała, że ktoś siedzi na ławeczce. Wiedziała, że był to jeden z braci Uchiha i za bardzo jej to nie cieszyło. Nie chciała spotkać się z Itachim, który wiedział, że ma problemy. Bardziej jednak nie chciała widzieć na oczy Sasuke. Podświadomie coś do niego czuła. Była jednocześnie zła i smutna po tym, gdy zauważyła go klejącego się do jej największej rywalki. Pomimo tego, że nie chciała spotkać ani jednego, ani drugiego, to postanowiła, że położy na grobie rodziców bukiet kupiony za ostatnie pieniądze, które pozostały jej do końca miesiąca. Niepewnie ruszyła w stronę grobu rodziców. Będąc kawałek od miejsca docelowego, była już pewna, że na ławeczce siedzi Sasuke. Serce zabiło jej mocniej. Ręce zaczęły się delikatnie trząść. Ogarnął ją strach. Nie chciała go widzieć... W jednej chwili postanowiła, że załatwi to szybko i cicho. Czym prędzej podeszła do pomnika, położyła kwiaty, lekko się skłoniła, pomodliła i już miała odchodzić, gdy usłyszała ciche westchnienie. Mimo woli odwróciła się w jego stronę, czego od razu pożałowała.
-Nawet się nie przywitasz ze mną, Sakura? - zapytał z wyczuwalnym wyrzutem w głosie. Sakura odwróciła od niego wzrok. Nie chciała na niego patrzeć. Bała się konsekwencji rozmowy z nim.
-Nie mogę... Spieszę się - szepnęła i zrobiła krok do przodu.
-Gdzie? Do domu? - kolejne pytanie. A ona zamiast uciekać, stała i czekała, sama nie wiedząc na co.
-Tak. Do domu - znów kłamała. Jakiego domu? Dom kojarzył się jej od zawsze z radością, miłością, porządkiem... i od kilku lat z cmentarzem. Jej "pokój" natomiast był tego całkowitym przeciwieństwem.
-I co? Będziesz znów siedzieć sama? Czy wiesz, że samotność wyniszcza człowieka od wewnątrz?
-Nie jestem samotna! - gwałtownie odwróciła się w jego stronę. Dobrze wiedziała, że on ma rację, jednak nie chciała mu jej przyznać - Mam ciotkę... - dodała już ciszej i znów spuściła wzrok.
-Twoja ciotka mieszka w innym miejscu niż ty. Dlaczego? - znów czuła się jak na przesłuchaniu. Te pytania dręczyły ją. Nie chciała, żeby on poznał prawdę od niej. Pragnęła, żeby zostawił ją w spokoju, tak jak to robił przez ponad dwa lata.
-To nie twoja sprawa Sasuke - mruknęła i znów odwróciła się w celu odejścia. Nie zdążyła zrobić nawet kroku, gdyż poczuła na nadgarstku silny uścisk męskiej dłoni.
-Dlaczego nie pozwolisz sobie pomóc Sakura? - zapytał cicho. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę z nikłym uśmiechem i łzami zbierającymi się w jej oczach. Po raz kolejny dawała ponieść się emocjom, które tak bardzo chciała przy nim ukryć.
-Bo to i tak nic nie da... Pewnie i tak długo nie pożyję, więc po co? - po tych słowach wyrwała rękę z jego uścisku i zaczęła biec przed siebie...

~*~

25 sierpnia 2012r.

Długo jeszcze wtedy słyszałam jego krzyk za sobą. Chyba za mną biegł. Nie powinnam mówić mu czegoś takiego. Teraz pewnie myśli, że chcę popełnić samobójstwo... Tak właściwie to chcę, ale się boję. Sama nie wiem czego, ale boję się... Coś tam wewnątrz mnie blokuje i skutecznie powstrzymuje od odebrania sobie życia. Wiem, że Sasuke tam na cmentarzu miał rację. Zdaję sobie sprawę, że jestem samotna. Nawet kocur mnie opuścił. Nawet nie wiem, czy jeszcze żyje. Mogło go coś rozjechać, ktoś mógł go złapać i przygarnąć, albo uśpić. Wiem, że Sasuke mówił prawdę! Wiem, że nie można tak żyć. Chciałabym mieć kogoś bliskiego, ale boję się, że kolejna osoba mnie skrzywdzi. Nie chcę przyjąć pomocy, bo skąd mogę wiedzieć, że gdy powierzę komuś moje problemy i mój sekret, to nie odbije się to przeciwko mnie?
Ludzie z natury są źli...

29 sierpnia 2012r.

Ostatnio ciągle natykam się na Sasuke. Na Sasuke i Ino... Tam, gdzie on, tam jest i ona... Nie wiem czy ona robi to specjalnie, czy za wszelką cenę stara się go poderwać? A może traktuje to jako rywalizację ze mną? Tyle, że ja znam swoje miejsce. Fakt faktem, jestem zazdrosna... Ale nie jestem głupia i nie dam się wciągnąć w dziecinną zabawę z Ino. Dziś policzyłam moje strzały. Początkowo miałam sto czarnych. Teraz mam prawie osiemdziesiąt czerwonych. Czy aż tak wiele osób już postrzeliłam? To chyba dobrze, że coraz więcej osób się kocha, prawda?
MIŁOŚĆ MNIE OTACZA - ja miłości nie zaznaję!
Ironia...

1 września 2012r.

Dziś wystrzeliłam ostatnią czarną strzałę. Mam jednak teraz sto czerwonych. Znów coś się zmienia! Moje skrzydła przybrały ciemniejszą barwę. Są prawie czarne, a ich końcówki są krwistoczerwone, jak strzały. Niektóre pióra wypadają. Czasami czuję ból... Potworny ból - tak, jak kiedyś. Mam wrażenie, że znów będę cierpieć. Tylko nie rozumiem dlaczego jestem na to skazana? Czym sobie zasłużyłam, na taki ból, takie zmagania... na takie życie. Ja tylko chciałam i dalej chcę być szczęśliwa. A jeśli proszę o za wiele, to nie będę mieć nic przeciwko, jeśli umrę... Tylko nie wiem już do kogo mam się zwracać z moimi prośbami, błaganiami. To wszystko mnie przerasta. Jestem zbyt słaba na takie doświadczenia!

4 września 2012r.

Pragnę miłości! Chcę, aby każdy kogoś kochał! Ja wiem, że to zadanie spoczywa w moich rękach! Strzały są do tego przecież przeznaczone. Czyż nie? To przecież moje zdanie! Ktoś mi to w końcu chyba zlecił, skoro dostałam te strzały i łuk... i skrzydła rzecz jasna!
Nie wiem czemu, ale ból znów powrócił... Ale gdy tylko pomyślę o tym, że gdy kogoś trafi kolejna moja strzała i ta osoba się zakocha - od razu zapominam wtedy o tym nieznośnym uczuciu. Kiedyś czułam się, jakby coś rozrywało moje ciało. Teraz wszystko mnie piecze, wręcz parzy, jakbym była palona żywcem!
Dziś idę na dyskotekę. Przeraża mnie to, że będzie tam tak wielu ludzi i że ból znów może się pojawić w najmniej spodziewanym momencie! Ale jeśli mam rozsiewać wokół miłość, to musze się poświęcić.

7 września 2012r.

To już trzeci dzień! Trzeci dzień walczę z bólem! Gdy wróciłam z dyskoteki, ledwo oddychałam. Czułam się, jakby coś miażdżyło mi płuca... Nawet nie pamiętam dokładnie, jak znalazłam się w "pokoju". Tak właściwie to praktycznie nic nie pamiętam z tamtej nocy. Wczoraj ból był przerażający! Najgorszy ze wszystkich możliwych. Płonęłam żywcem! Jak jakaś średniowieczna czarownica! Nie mogłam ruszać rękami, nogami. Nie mogłam kiwnąć nawet palcem! Dziś nie jest już tak źle, jednak znów nie jestem wstanie utrzymać się na nogach. Mimo to znów mam zamiar wyjść na miasto. Świat mnie potrzebuje! Muszę dalej rozsiewać miłość, bez względu na ból , jaki mi to sprawia! Czuję się później jak bohaterka. Dzięki mnie ludzie się kochają! Boli, ale ludzie się kochają!

15 września 2012r.

Tak myślę... chyba przestałam nad tym panować, ale robię przecież coś dobrego. To mnie chyba usprawiedliwia... Czynienie dobra nie jest złe! Chyba się od tego uzależniłam... Od dawania miłości oczywiście! Od dobra. Lubię oglądać ludzi, który zaczynają okazywać sobie uczucia... Miłość jest taka głęboka i piękna. Już nawet nie przeszkadza mi to, że sama jestem samotna. Każda kolejna zakochana osoba, którą widzę sprawia, że jestem szczęśliwa. A po moich plecach zawsze wtedy przebiegają jakieś takie przyjemne dreszcze. To jest tak bardzo miłe!

17 września 2012r.

Co się ze mną dzieje do jasnej cholery?! Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek coś mnie tak bolało. Nawet ten ból, który czułam, gdy rosły mi skrzydła, ten ból, gdy wróciłam z dyskoteki nie może równać się z tym, przez co przechodzę teraz. Zresztą dłonie potwornie mi się trzęsą. Przyznam szczerze, że ledwo trzymam w dłoni pióro! Wczoraj znów cały dzień przeleżałam na materacu. Znów nie wiem, jak dotarłam do domu. To jest straszne! Znów się boję... Boję się, że mówiąc Sasuke, że niedługo pewnie umrę, skazałam się właśnie na śmierć. Że wydałam wtedy wyrok na samą siebie... Myślę... czy to jest w ogóle możliwe? Przyszłość też mogę przewidywać? Chyba nie chcę takiej przyszłości!  Chcę walczyć z bólem! Strach przed śmiercią motywuje mnie tak bardzo, że jednocześnie walczę, aby nikogo więcej nie postrzelić strzałą, bo to sprawia mi ból i przybliża mnie do śmierci, a jednocześnie pragnę, aby wszyscy ludzie się kochali! Nie wiem jak miałabym rozstrzygnąć tą walkę. Nawet jeśli nie chcę, to wiem, że jakaś obca siła spowoduje, że i tak wyjdę z domu, aby postrzelić chociaż jedną osobę. Czuję się jak drapieżne zwierze, które musi zapolować, aby przetrwać. Ale później i tak cierpię...
Moje życie to jedna wielka ironia, walka przekonań i ciągła walka o przetrwanie!

19 września 2012r.

Wyszłam dziś z domu z przeogromną ochotą, aby z kimś porozmawiać. Aby się zwierzyć. Wyznać prawdę o moim życiu... Zaznać wreszcie wewnętrznego spokoju i ulgi. Miałam nadzieję, że na cmentarzu znajdę kogoś kto mnie wysłucha. Wciąż się bałam, że ten ktoś mnie wyśmieje i poniży, ale ja potrzebowałam pomocy. Tak bardzo pragnęłam towarzystwa - choćby na chwilę...

~*~

Deszcz mieszał się z jej łzami, które wypływały z jej zielonych oczu i spływały po bladych policzkach. Sakura ledwo szła. Co jakiś czas potykała się i upadała. Ludzie patrzyli na nią z pogardą i politowaniem. Niektórzy jeszcze dodatkowo ją popychali - każdy się śpieszył. Śmiano się z niej... Zielonooka szła przed siebie. Zmierzała na cmentarz. Potrzebowała wsparcia.. Nawet gdyby miała rozmawiać z samym pomnikiem jej rodziców. Musiała się wyżalić! To było jej teraz najbardziej potrzebne. Dopiero na cmentarzu zdała sobie sprawę, jak nierozsądnie postąpiła. Nie pamiętała, jak dotarła na miejsce, jak usiadła na ławce. Nie czuła zimna, a była przemoczona do suchej nitki, brudna od błota, a z jej dłoni, z ran płynęła krew. Jej głowę zaplątały myśli, a z oczu wciąż lały się strumienie łez. Padał deszcz...
-Sakura? - drgnęła słysząc ten głos. Niepewnie odwróciła wzrok i dojrzała czarne tęczówki - Co się dzieje, Sakura? - ta troska w jego głosie spowodowała, że zaniosła się głośnym płaczem i zerwała się z miejsca, które zajmowała. Chciała czym prędzej uciec. Chęć znalezienia towarzystwa, nagle gdzieś się ulotniła, a jej miejsce zajęło przerażenie. Już nie chciała z nikim... z nim rozmawiać. Nie chciała, aby zadawał jej kolejne pytania, które tak bardzo ją raniły... Nie chciała czuć się jak na przesłuchaniu! Nie mogła jednak nic zrobić. On za nią biegł i wołał ją... Była tego pewna! Zaledwie moment wystarczył, aby straciła jedyną szansę na ucieczkę. Jedno spojrzenie za siebie spowodowało, że potknęła się o wystający korzeń drzewa i wylądowała w piasku, ziemi, wodzie... Znalazła się w przysłowiowym bagnie. Nie minęła minuta, a poczuła, jak ktoś ją podnosi. Nie musiała patrzeć na tą osobę. Wiedziała, że był to on. Postawił ją do pionu i trzymając za ramiona, zmusił do spojrzenia w jego oczy. A ona tak bardzo tego nie chciała.
-Zostaw mnie... Proszę - szepnęła i spuściła wzrok.
-Sakura... Co się dzieje? Czy to jest krew? Sakura? - znów pytanie. Nie odpowiedziała. Nie chciała... W jednej chwili zaczęła się wyrywać. Początkowo szukała kogoś, komu mogłaby się zwierzyć, a teraz za wszelką cenę chciała tego uniknąć. Miała świadomość, że gdyby wyrzuciła z siebie całe swoje cierpienie, ból i problemy to poczułaby się lepiej. Jednak ona wcale teraz tego nie chciała. Potrzebowała ciszy i spokoju, który został przez niego zakłócony.
-Zostaw mnie! - krzyknęła i odepchnęła go od siebie. Nieprzygotowany na to mężczyzna upadł i wylądował w tym samym błocie, w którym jeszcze chwilę temu leżała ona. Na jego twarzy malował się szok i zagubienie. Nie wiedział chyba do końca, co się właśnie wydarzyło. Sakura tylko na ułamek sekundy spojrzała na niego, a następnie wznowiła ucieczkę. Upadła jeszcze wiele razy, zanim dotarła do swojego kąta, po czym upadła na materac i zaniosła się głośnym szlochem.

~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz