Gdy tylko skończyły
się zajęcia, wybiegł ze szkoły razem ze swoim najlepszym przyjacielem, a zaraz
za nimi z budynku wyszli trzej inni chłopcy.
-Sasuke! No powiedz
jaka ona jest! – krzyknął za brunetem przystojny blondyn, który do szkoły
dostał się tylko dzięki rodzinie i tylko dzięki niej, jeszcze mógł do niej
uczęszczać. Niejednokrotnie narażał się nauczycielom, a i jego oceny były
poniżej poziomu. Naruto Uzumaki był wnukiem premiera Japonii i to dzięki niemu
trafił do Gakushuin.
-Naruto nie męcz go
tylko wsiadaj do samochodu, bo nasz Romeo pewnie spieszy się do swojej Juli –
zaśmiał Kiba, a za jego przykładem poszedł Neji i Shikamaru.
-Czyli ona nazywa
się Julia? Jakieś takie to zagraniczne imię nie? – zapytał blondyn wsiadając do
pojazdu, który po chwili odjechał z parkingu.
-Idioto! Romeo i
Julia to dramat Szekspira i tylko tak się mówi, na dwóch kochanków – wyjaśnił
szybko Neji. To dzięki niemu udało się Sasuke zdobyć notatki dla Sakury. Był on
bowiem kuzynem Hinaty Hyugi i to on mu pomógł.
-Ale ty oczywiście
nie czytasz nic, więc nie wiesz… Czasami mógłbyś się wysilić Naruto, bo pewnego
razu powiązania rodzinne ci nie pomogą i wylecisz z tej szkoły – Shikamaru
wytłumaczył wszystko w skrócie. Był to leń, dla którego każda czynność była
utrapieniem. Można jednak było na nim polegać i nigdy nie odmawiał swojej
pomocy przyjaciołom. Ostatni był Kiba, który teraz pomimo swego wybuchowego
charakteru siedział cicho i wyglądał, jakby o czymś myślał. Po chwili poderwał
głowę gwałtownie do góry.
-Już wiem! Ona
pochodzi z zagranicy, nazywa się Julia, jest ze szlacheckiego rodu, a wasi
rodzice są skłóceni… Nie możecie być razem, dlatego ukrywacie się ze swoją
miłością przed wszystkimi… - krzyknął wesoło.
-Nie dacie mi
spokoju, jeśli wam jej nie opiszę prawda? – Sasuke westchnął zrezygnowany. Chłopcy
zgodnie przytaknęli – Co chcecie wiedzieć?
-Wszystko… Jak się
poznaliście…
-Jak wygląda…
-Jaka jest…
-Wie, że twój tata
jest milionerem?
-Podobasz się jej…
-I czy ona podoba
się tobie? – pytali jeden przez drugiego, a Sasuke nie mógł dojść do głosu, co
w pewnym sensie było mu na rękę. W końcu jednak hałas w samochodzie stał się
nieznośny i brunet postanowił zareagować.
-Nazywa się Sakura
Haruno... – zaczął, jednak znów mu przerwano. Tym razem było to Neji.
-To żeś się wkopał,
stary – zaśmiał się – To największa diva w całej szkole Hinaty… Podobno jest
wredna i należy ją omijać szerokim łukiem, bo inaczej można źle skończyć.
-No to powodzenia Sasuke
– zaśmiał się Naruto i poklepał lekko przyjaciele po plecach.
-Uwierzcie, że nie
taki diabeł straszny, jak go malują – stwierdził Uchiha i zaparkował pod jednym
z domów – Czas na ciebie Naruto…
-Ale ja się
przecież niczego nie dowiedziałem – mruknął niezadowolony, ale pod wpływem
spojrzenia kolegów opuścił pojazd. Nikt więcej nie wypytywał o zielonooką.
Sasuke odwiózł kolegów do domów i skierował się do swojego. Odstawił samochód
na podjeździe i wchodząc do posiadłości dzwonił po taksówkę. Skierował się
biegiem do swojego pokoju. Musiał się szybko przebrać, bo jego transport mógł
zaraz po niego przyjechać, a on był w mundurku Gakushuina. Nie mógł się więc
jej tak pokazać, ponieważ od razu dowiedziałaby się, że pochodzi z bogatej
rodziny, a on chciał grać przed nią biedaka.
~*~
Sasuke pierwszy raz
zobaczył ją w sukience. Gdy ją uratował, miała na sobie krótkie spodenki i
obcisłą bluzeczkę. Wczoraj była w luźnym, ale drogo wyglądającym dresie, a dziś
wyglądała tak ślicznie, że nie można było oderwać od niej oczu. Kolorowa
sukienka przed kolana, beżowa balerinka na jednej stopie, a na drugiej biały
gips, który za bardzo nie pasował do jej wyglądu, ale jak mus, to mus. Włosy
spięte w dwa warkocze, okulary przeciwsłoneczne na głowie i lekki makijaż.
Prezentowała się genialnie!
-Cześć! – odezwała
się do niego jako pierwsza, to spowodowało, że chłopak stanął zszokowany.
Ruszył się jednak szybko z miejsca i przysunął się do niej tak, aby mogła się
na nim oprzeć. Dziewczyna spojrzała na niego i lekko, jakby z przymusu się do
niego uśmiechnęła.
-Stało się coś? –
zapytał zaskoczony jej zachowaniem – Jesteś jakaś inna…
-Czy to źle? –
zaśmiała się delikatnie i wsiadła do samochodu z pomocą chłopaka.
-Wczoraj się na
mnie wściekałaś, a dziś się śmiejesz i jesteś dla mnie miła! – mruknął – Co się
z tobą stało?
-Po prostu się
wyspałam i jest ładna pogoda…
-Rozumiem… Twój
nastrój i zachowanie zależy od pogody?
-Nie prawda –
zielonooka znów się zaśmiała. Sama nie wiedziała dlaczego tak się przy nim zachowywała. Zeszłej nocy
mogła spokojnie pomyśleć i doszła do wniosku, że to miłe, gdy ktoś się o nią
troszczy. Dodatkowo Sasuke nie był wcale taki zły i gdyby nie jego fundusze, to
byłaby wstanie się w nim zakochać. Minęło kilka naście minut, a oni dojechali
pod małą cukiernię.
-To należy do
twojego wujka? – zapytała zielonooka. Nigdy nie była w czymś takim. Zawsze
chodziła tylko do luksusowych sklepów i kawiarni. Ten budynek był niewielki
jednak miał w sobie coś, co ją zaciekawiło.
-Wujek ma całą sieć
tych cukierni i powiem ci, że cieszą się one dużą popularnością! Chodź – Sakura
opierała się na ramieniu, a on rozliczał się z kierowcą taksówki. Po chwili
weszli do środka, gdzie powitał ich z szerokim uśmiechem wysoki brunet, który
był bardzo podobny do Sasuke. Za nim stało kilku chłopaków i przypatrywało im
się z ciekawością.
-Co ty tu robisz
Itachi? – zapytał zaskoczony chłopak.
-Wracając z uczelni
spotkałem tą bandę za mną i tak jakoś przyszliśmy jak za starych dobrych czasów
tutaj, ale ciebie się tutaj nie spodziewałem i to jeszcze z taką pięknością… -
na chwilę się zamyślił – Dlaczego nie powiedziałeś własnemu bratu, że masz
dziewczynę – dodał z wyrzutem.
-Zacznijmy od tego,
że to nie jest moja dziewczyna, a jedynie koleżanka, której pomogłem kilka dni
temu w wypadku… Sakura to jest mój brat Itachi, a ci za nim do Deidara, Sasori,
Pein i Hidan.
-Miło nam poznać –
odpowiedzieli chórkiem i wrócili do swojego stolika.
-Mnie również miło
was poznać – zaśmiała się zielonooka i ruszyła za Sasuke do stolika najbardziej
oddalonego od towarzyszy jego brata – Czemu tak daleko?
-To wariaci –
mruknął brunet i uśmiechnął się do kogoś stojącego za nią. Po chwili owa osoba
podeszła do nich.
-Witam mojego
stałego klienta i jego dziewczynę – zaśmiał się mężczyzna.
-Wujku! To nie jest
moja dziewczyna – mruknął lekko podirytowany chłopak.
-Ale może kiedyś…
Nazywam się Obito Uchiha…
-Uchiha? – Sasuke
drgnął. To był zły pomysł, aby ją tu zabierać – Czy tak czasem nie nazywa się
prezes firmy Uchiha Company, która dostarcza leki do szpitali? Jesteś synem
pana Uchihy?! – krzyknęła podekscytowana. Jej marzenia zaczęły się spełniać.
-Er?! Nie! Nie…
Oczywiście, że nie… To tylko zbieżność nazwisk… - krzyknął na cały głos.
Wszyscy klienci spojrzeli na niego zaskoczeni. Brunet spuścił głowę…
-Szkoda… Bo już myślałam,
że… Zresztą nieważne – zaśmiała się zakłopotana – Co możemy dostać dobrego do
zjedzenia? – zapytała, aby zmienić temat. Obito natychmiast się ożywił.
-Dam przysmak
Sasuke na koszt firmy! – krzyknął zadowolony.
-Wujku ja zapłacę!
Już i tak za dużo cię wykorzystywałem – zaśmiał się brunet – I nie protestuj,
proszę, bo nic ci to nie da – dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Dobrze… Ale tylko
dziś – zagroził palcem – Następnym razem jak mnie odwiedzicie, to ja wam to
postawię.
~*~
Wujek Sasuke
dotrzymał obietnicy i gdy następnego dnia zjawili się u niego, nie zapłacili
ani grosza. Sakura uparła się, że Sasuke będzie ją przyprowadzać do cukierni
codziennie, aby mogła spróbować każdego specjału Obito. Nigdy w życiu nie
zjadła tyle słodkości. Jej największą obawą było to, że może od tego przytyć,
jednak gdy tylko znajdowała się w towarzystwie Sasuke, zapominała o tym
problemie. Nawet nie spostrzegli, a już minęły dwa tygodnie. Za kilka dni
Sakura miała mieć zdjęty gips. Każdego dnia spędzali ze sobą bardzo dużo czasu.
Chodzili do parku, aby posiedzieć i porozmawiać, przesiadywali po kilka godzin
w cukierni wujka Obito, chodzili na cmentarz, aby pooglądać Tokio, chodzili na
lody, na pizzę. Przez ten krótki czas para bardzo się do siebie zbliżyła.
Sakura zaczęła częściej okazywać prawdziwe emocje. Wszystko za sprawą Sasuke,
który tak dzielnie trwał przy niej i nie opuścił jej w ani jeden dzień. On z
każdym dniem przekonywał się o tym, że zielonooka była jego ideałem. Pokochał
nie tylko jej wygląd, ale także charakter. Ten prawdziwy, który pokazywała
tylko przy nim i jego wujku. Był z siebie dumny, że otworzył ją na świat i
ludzi. Przez te dwa tygodnie, dziewczyna przy nim rozkwitła i zmieniła się
diametralnie. Już nie była zadufaną w sobie divą i potrafiła oceniać ludzi. W
jej przemianie pomogło również to, że nie miała żadnego kontaktu ze swoimi
znajomymi ze szkoły. Gdyby miała możliwość spotykania się z nimi, nigdy w życiu
by się nie zmieniła. Została by wciąż pustą lalką bez uczuć. Nie tylko Sasuke
zaczął patrzeć na nią inaczej i skrycie ją kochać. W dziewczynie także obudziło
się jakieś nieznane jej dotąd uczucie. Nie twierdziła jednak, że to miłość.
Uważała, że darzy Sasuke sympatią i wdzięcznością za pomoc w czasie choroby.
Gdyby nie on pewnie zanudziłaby się na śmierć w domu. Każdego dnia Sakura do
przyjazdu Sasuke czytała także książkę do rozdziału, który wyznaczył jej
Sasuke. Intrygowało ją to, że postawa księżniczki coraz bardziej przypominała
jej ją samą. Główna bohaterka rozkwitała tak samo jak ona i zmieniała się razem
z nią. Ta powieść idealnie odzwierciedlała jej życie i dała jej do zrozumienia,
że życie nie jest bajką i nie należy patrzeć na nie przez pryzmat wiecznie
różowych okularów. Zmieniła się na lepsze i oboje mieli nadzieję, że tak
zostanie. Nie przewidzieli jednak jednego…
‘-Poczekaj tu na moment na mnie i nigdzie
nie uciekaj – zaśmiał się brunet wstając z ławki w parku, którą zajmowali. Było
ciepło, niebo było czyste i wiał jedynie delikatny wiaterek, który bawił się
ich włosami. Park znajdował się niedaleko posiadłości Haruno, więc tylko kilka
minut zajęło im dotarcie na piechotę do tego miejsca, w którym obecnie
odpoczywali.
-Ani mi się śni stąd ruszać bez ciebie… A
szczególnie przez ten gips, bo daleko bym ci nie uciekła – uśmiechnęła się
słodko. Sasuke opuścił dzień w szkole, ponieważ chciał ją zabrać do parku. Miał
jej coś do powiedzenia i ciągle nie potrafił przejść do sedna sprawy, a teraz
jeszcze zniknął i długo nie wracał. Zielonooka zaczęła się poważnie
zastanawiać, czy czasem nie chciał jej tutaj właśnie olać i porzucić, aby w
jakiś sposób się na niej odegrać, za to jak początkowo go traktowała. Doszła
jednak szybko do wniosku, że on nie jest taki i pewnie coś go tylko zatrzymało.
Rozglądała się spokojnie po okolicy. Na trawie bawiły się dzieci, który
pilnowali dorośli z uśmiechami na twarzach. Taka pogoda sprzyjała rodzinnym
wycieczkom, randkom i… wagarom. Na linii wzroku Haruno pojawiła się pewna
blondynka, która gdy tylko ją ujrzała, natychmiast skierowała się w jej stronę
z szyderczym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Witaj Sakurciu – zaśmiała się ironicznie –
Widzę, że znalazłaś sobie konia pociągowego, który robi dla ciebie wszystko…
Taki wierny piesek prawda?
-Odwal się Ino! – warknęła zła zielonooka i
odwróciła się do byłej przyjaciółki plecami.
-Powiedz mi… Jak się żyje jako biedna z
biednym? Słyszałam, że miałaś wyjść za mąż za jakiegoś bogatego chłopaczka, ale
teraz skoro zaczęłaś zadawać się z niższym stanem, do którego pasujesz, to
chyba nici z tego, prawda? – wredny uśmieszek nie schodził z twarzy blondynki.
-To tylko osoba, która spełnia moje
zachcianki i nic więcej… - sama nie wiedziała, dlaczego powiedziała coś
takiego. Przecież jeszcze kilka minut temu uważała Sasuke za swojego jedynego i
najwierniejszego przyjaciela, dla którego również byłaby w stanie zrobić
wszystko – Gdy tylko zdejmą mi gips, to natychmiast się go pozbędę… Mogłabym to
zrobić nawet teraz! – dodała z wyraźną wyższością w głosie. Ino zaśmiała się.
-Tak więc schowam się i poobserwuję was –
Yamanaka zniknęła, a Haruno z zaciętą miną wyczekiwała przyjścia bruneta. Chęć
udowodnienia, że nie jest gorszą od Ino wzięła górę. Już po chwili zauważyła
chłopaka idącego w jej stronę z dwoma butelkami wody. Na jego twarzy pojawił
się uśmiech, więc i ona się uśmiechnęła, po czym powoli wstała. Gdy tylko do
niej podszedł, oparła się na im delikatnie.
-Przyniosłem wodę…
-Podobam ci się? – zapytała słodko i nie
czekając na odpowiedź, gwałtownie wpiła się w jego usta. Sasuke stał chwilę
oszołomiony jej nagłym zachowaniem, jednak już po chwili brał czynny udział w
pocałunku. Dziewczyna, gdy tylko to wyczuła, oderwała się od niego i zaśmiała
wrednie.
-Co jest? – zapytał zdezorientowany brunet,
a jego pytanie spowodowało, że jej śmiech stał się głośniejszy.
-Patrz jakiego dostąpiłeś zaszczytu!
Pocałowała cię popularna i bogata panna, za którą szaleją setki facetów… Naiwni
myślą, że mają u mnie jakieś szanse, ale… - chciała dodać coś jeszcze, jednak
ból w policzku spowodował, że szeroko otwartymi oczami spojrzała na chłopaka przed
sobą. Sasuke kurczowo zaciskał dłonie w pięści. Gdy ich spojrzenia się
spotkały, brunet zamknął oczy, głośno odetchnął, odwrócił się na pięcie i bez
słowa pożegnania odszedł w swoją stronę. Sakura stała chwilę oszołomiona,
jednak już po chwili, wspierając się na kulach ruszyła do swojego domu. Po
drodze spojrzała jeszcze wyzywająco w pełne niedowierzania, błękitne oczy
Yamanaki.’
Ogarniała go
pustka, cisza i ciemność. Nic nie czuł, nic nie słyszał, nic nie widział. Jego
wszystkie zmysły były wyłączone. W jego głowie kłębiło się tyle myśli… Te
najgłośniejsze dokuczały mu i powodowały, że nie umiał na niczym się skupić.
Dlaczego nie ma światła, dźwięków i ludzi, z którymi mógłby porozmawiać?
Dlaczego nie ma tu z nim Sakury, której chciał wyznać, że jest bogaty i że ją
kocha? I co to był za dźwięk, przez który nagle wszystko zniknęło?...
Nie czuł nic… Nie
słyszał nic… Nie widział nic… Pozostało mu jedynie serce ledwo bijące bijące
dla tej jedynej…
~*~
Minął tydzień, a
ona nie miała z nim żadnego kontaktu. Z jej nogi zdjęto gips i poruszała się w
miarę normalnie. W poniedziałek miała iść do szkoły. Mimo to najbardziej
męczyła ją myśl, że Sasuke ją zostawił i się nie odzywał. Nie przyniósł jej
notatek z tamtego tygodnia, ani nigdzie jej nie zabrał. W pewnym sensie
brakowało jej tego. Nie rozumiała tylko dlaczego… Dlaczego na każdą myśl o nim,
na każde wspomnienie wspólnie spędzonej chwili, jej serce biło szybciej, a
oddech przyspieszał. Tak było za każdym razem…
-Cholera! –
krzyknęła wściekła – Czemu się tak czuję?! – zapytała samą siebie i schowała
twarz w poduszkę.
-Panienko Sakuro? –
do drzwi jej pokoju ktoś lekko zapukał.
-Nie teraz Dan –
warknęła zła.
-Przyszedł ktoś do
panienki – nagle jej serce zabiło mocnie. To mógł być on! Miała okazję, aby go
przeprosić! – Nalega, abyś ją przyjęła…
-Ją? – wszystkie
plany legły w gruzach przez to jedno, krótkie słowo. Nastąpiła chwila ciszy –
Wpuść ją – mruknęła niezadowolona. Spodziewała się Karin, albo Ino, jednak w
progu stanęła osoba, której nigdy w życiu by nie oczekiwała.
-Cześć… - zaczęła
brunetka, uśmiechając się nieśmiało i zamykając za sobą drzwi.
-Hinata? – w jej
zawsze opanowanym głosie, teraz można było usłyszeć nutkę zaskoczenia – Coś się
stało?
-Właściwie to stało
się… Mogę wejść dalej? – dopiero, gdy zielonooka przesunęła się na sofie
ustępując miejsca dziewczynie, ona podeszła bliżej i usiadła obok Haruno.
-Więc co jest? –
widząc smutną minę Hyugi, Haruno mimowolnie spoważniała.
-Kiedy ostatni raz
widziałaś Sasuke? – zapytała. W zielonych oczach pojawiło się przerażenie.
-Dokładnie tydzień
temu… A coś się stało? Ty go znasz? – głos jej drżał, a zimny pot oblał całe
jej ciało. Sama nie wiedziała, dlaczego tak bardzo się o niego bała.
-Sasuke leży w
szpitalu… Jest w ciężkim stanie… W zeszły piątek potrącił go samochód i od
tamtej pory nie dał znaku życia.
-Czy… czy
zatrzymano sprawcę? – zapytała cicho. Jej sumienie wreszcie dało jej o sobie
znać. Zaatakowało jej myśli ze zdwojoną siłą.
-Sam się zatrzymał,
aby udzielić mu pomocy, wezwał policję i pogotowie… Był w pełni trzeźwy. Sasuke
wbiegł mu na drogę, a on nie zdążył zahamować… Policja twierdzi, że mogła to
być próba samobójcza… Ty ostatnio dużo z nim przebywałaś, prawda? Wiesz może,
dlaczego mógłby chcieć się zabić? – zapytała z nadzieją. Zielonooka ukryła
twarz w dłoniach, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-To moja wina! –
krzyknęła, a szloch wstrząsnął jej ciałem. Po raz pierwszy okazała prawdziwe
uczucia przy kimś innym niż Sasuke, czy jego wuj. Impulsywnie przytuliła się do
Hinaty, szukając wsparcia. Brunetka nie odepchnęła jej, a jedynie mocniej ją
objęła i zaczęła głaskać ją po plecach. To było kompletnym zaskoczeniem dla
niej.
-To na pewno nie
jest twoja wina… Przecież nic takiego nie zrobiłaś…
-Wcale nie!
Zrobiłam mu świństwo podczas naszego ostatniego spotkania i to na pewno z
mojego powodu chciał się zabić!
-Co się stało? –
zapytała białooka, jednak widząc niepewność w oczach dziewczyny, dodała – Mimo
wszystko możesz mi zaufać.
-W zeszły piątek…
Byłam z nim w parku, bo chciał mi coś powiedzieć… Specjalnie dla mnie
zrezygnował ze szkoły! W pewnym momencie on gdzieś poszedł, a ja zostałam sama…
I wtedy przyszła Ino. Podpuściła mnie i złość na nią skierowała się na niczemu
winnego Sasuke… Jak wrócił to pocałowałam go i wyśmiałam to, że mu się podobam…
Spoliczkował mnie i odszedł, a ja wróciłam do domu… Nie wiedziałam, że aż tak
bardzo go to zaboli… – chwyciła paczkę chusteczek i zaczęła ocierać łzy płynące
z jej oczu.
-Wiesz, że
najgorszy jest ból psychiczny? Słowa bolą najbardziej… - Hinata zamyśliła się
na moment, po czym zapytała – A ty jak czułaś się po tym wszystkim?
-Najpierw błam
dumna, że pokazałam Ino, kto tu rządzi, ale… Potem zamknęłam się tu i od tamtej
pory nigdzie nie wyszłam… Toaletę mam za drzwiami… Posiłki mi przynosili… Nie
wiem dlaczego, ale nie potrafię jakoś normalnie funkcjonować… Czegoś mi
brakuje…
-Wydaje mi się, że
ty za nim tęsknisz…. Po prostu lubisz go na swój sposób…
-Hinata? Czy ja go
kocham? – zapytała nieśmiało – Niedawno Sasuke powiedział mi, że tylko osobie,
którą się kocha, pokazuje się swoje lęki i pragnienia…
‘Nie chciała iść… Nieważne jakby jej nie
zachęcał, nie chciała się zgodzić, aby przejść się z nim do altany w ogrodzie.
Na dworze zrobiło się ciemno i wiał chłodny wiatr, ale w altanie rozmawiało im
się najlepiej… Byli wtedy sami i mogli się powygłupiać, pożartować, ale także i
zwierzać się sobie.
-Zaraz będzie burza! – pisnęła cicho –
Chodźmy lepiej do mojego pokoju i tam coś obejrzyjmy! – zaproponowała pewniej i
pociągnęła go lekko za dłoń. Brunet jednak ani myślał słuchać. Porwał ją na
ręce i wyszedł na próg domu. Nagle gdzieś w oddali niebo przecięła błyskawica,
a po chwili rozległ się grzmot. Zielonooka pisnęła wystraszona i wtuliła się
bardzo mocna w Uchihę.
-Co jest? – zapytał zdezorientowany chłopak.
-Wróćmy do środka… Proszę – głos jej
załamał, gdy wypowiadała te słowa.
-Ale dlaczego? – chłopak nie był w tym
momencie zdolny do racjonalnego myślenia, dopiero kolejne słowa dziewczyny go
oświeciły i spowodowały, że jak szalony wpadł z nią do dom.
-Boję się Sasuke… Ja tak bardzo… bardzo boję
się burzy… - chłopak zamknął za sobą drzwi wejściowe i pomknął na piętro do jej
pokoju. Położył ją na łóżku, szczelnie okrył kołdrą i pozasłaniał wszystkie
okna. Już po chwili leżał obok niej i przytulał ją do siebie.’
Hinata słuchała
tego z zapartym tchem, a przez jej twarz co chwilę przewijał się smutek lub
radość. Nie wiedziała, co mogła poradzić… Gdy tylko weszła do jej pokoju i
zobaczyła ją jednocześnie przygnębioną i złą, od razu wiedziała, że Sasuke
nieźle namieszał w jej życiu… Z jednej strony bardzo jej współczuła, jednak
patrząc na to pod innym kątem, to może mieliby jakąś przyszłoś przed sobą,
gdyby nie jej głupia duma.
-Wspomniałaś, że
Sasuke opuścił lekcje, aby coś ci powiedzieć… Czy wiesz może, co chciał ci
przekazać? – zapytała po chwili namysłu.
-Nie wiem… Nie
doszło do tego przez moją głupotę – mruknęła i uderzyła pięścią w książkę.
-Zadzwonię do
kuzyna… Może on coś wie – Hinata wyjęła telefon z torebki i wybrała numer –
Neji chodzi do Gakushuin razem z Sasuke… Są w jednej klasie więc zawsze są
razem i sobie pomagają… Może on coś im powiedział? – zastanawiała się na głos.
-Sasuke chodzi do
Gakushuin? – zapytała zaskoczona – Przecież to szkoła dla bogatych!
-To ty nie wiesz,
że firma ojca Sasuke jest głównym dostawcą leków na całym świecie? O hej
Neji!... – brunetka zajęła się rozmową z kuzynem, natomiast zielonooka przyswajała
informacje… Wychodziłoby na to, że on ją oszukał! Od samego początku ich
znajomości okłamywał ją! Biedny chłopak, tak? Sakura westchnęła głośno
zirytowana. Zastanawiało ją tylko to, dlaczego nie powiedział jej prawdy…
Przecież wtedy nie narzekałaby na niego! Dziewczyna zasmucona nagle spuściła
głowę. Czy właśnie gdyby powiedział jej, że jest bogaty, to nie rzuciłaby mu
się w ramiona od razu? Wtedy nie liczyłoby się dla niej nic poza tym, jak
zmusić go do spełniania jej zachcianek! On pewnie to przewidział i dlatego
kłamał, aby pokazać jej świat i przekazać, co jest w życiu najważniejsze.
-Nie martw się
Sakura – z zamyślenia wyrwał ją głos Hinaty – Wszystko będzie dobrze, a twoje
smutki nic nie pomogą w tej chwili…
-Co chciał mi
powiedzieć? – zapytała cicho zielonooka, wstając z sofy i podchodząc do biurka
i szukając czegoś.
-Myślę, że będzie
najlepiej, gdy sam ci to powie, gdy się obudzi… A teraz jeśli chcesz to możemy
iść do niego – Sakura nie wiedziała czemu, ale jej sposób postrzegania Hinaty
znacznie się zmienił. Córeczka tatusia i klasowy kujon stał się przez te kilka
minut bardzo bliską jej osobą.
-Dziękuję Hinata –
dwa słowa, a potrafiły sprawić komuś tak dużą radość. Białooka uśmiechnęła się
ciepło do koleżanki i wstała z sofy.
-Nie ma za co
Sakura…
-Za notatki, za
informację, za wsparcie i pomoc! Dziękuję – Haruno lekko się jej ukłoniła na
znak wdzięczności.
-Zmieniłaś się –
zauważyła Hyuga – I mam nadzieję, że poznamy się lepiej – zaśmiała się. Zielonooka
ubrała szarą kurtkę, po czym obie zeszły na parter, a następnie przed dom,
gdzie na podjeździe stało czarne porsche brunetki. Dziewczyny wsiadły do
pojazdu i po chwili pędziły w stronę szpitala.
~*~
-Coś ty zrobiła
naszemu Sasuke!? - już od wejścia spotkała się z niemiłym komentarzem ze strony
jakiegoś blondyna. Nie znała tych ludzi, który byli w sali, w której przebywał
brunet. Mimo to on miał rację… To była tylko i wyłącznie jej wina. Spuściła
głowę. Wszyscy poza Hinatą i Itachim patrzyli na nią z niekrytą wrogością – Nie
znam cię i nie chcę poznać! To na pewno jest twoja wina, bo to z tobą miał
wtedy się spotkać!
-Zejdź z niej
Naruto! –warknęła Hinata.
-Ale taka jest
prawda Hinatko! To wszystko stało się przez nią!
-Przepraszam… -
Sakura spuściła głowę, a z jej oczu wypłynęło kilka łez. Hinata przysunęła się
bliżej niej.
-Nie martw się… Oni
tylko gadają, ale naprawdę tak wcale nie myślą – białooka zmierzyła ich surowym
spojrzeniem. Do wszystkich dotarło, że mają się zamknąć… Do wszystkich poza
Naruto, który nie potrafił trzymać języka za zębami.
-On przecież mógł
przez nią zginąć! Chciał dobrze, a ona wszystko zawaliła! A Sasuke tylko chciał
jej powiedzieć całą prawdę! Jesteś głupią babą! – warknął zdenerwowany blondyn.
Dla Sakury było tego za dużo. Szybko skłoniła się wszystkim i wybiegła z
pomieszczenia. Hinata wybiegła za nią, posyłając Uzumakiemu spojrzenie
przepełnione złością i niedowierzaniem.
-Jesteś idiotą
Naruto! – dodał Neji i usiadł na wcześniej zajmowanym krześle. W sali
zapanowała głucha cisza. Blondyn siedział spokojnie, zapatrzony w swoje stopy.
Itachi gdzieś zniknął. Nagle w pomieszczeniu rozległ się donośny dźwięk. Kiba
nie czekając na nic wybiegł szukać lekarza. Hyuga podszedł do Uchihy i przyjrzał
mu się dokładnie. Powieki bruneta lekko zadrgały, bo po chwili ukazać światu
czarne jak noc tęczówki.
-Sasuke! – krzyknął
Naruto i podbiegł do przyjaciela. Tylko dzięki uderzeniu długowłosego bruneta,
blondyn nie rzucił się na przyjaciela. Upadł za to na ziemię i złapał się za
nos, po czym widząc krew, przeklął siarczyście pod nosem. W tej chwili do sali
wpadł lekarz. Najpierw spojrzał na Uzumakiego leżącego na ziemi ze złamanym
nosem, a następnie całkowicie go ignorując podszedł do bruneta.
-Widzę, że obudził
się nam pan… To bardzo dobrze! – starszy mężczyzna uśmiechnął się do pacjenta,
który spojrzał na niego zdziwiony.
-Co… co ja tu
robię? – zapytał cicho. Wszystko go bolało. Jego ciało w wielu miejscach było
poobwijane bandażami. Na prawej i ręce znajdował się gips.
-Tydzień temu
zostałeś potrącony przez samochód. Z relacji świadków wynika, że wbiegłeś mu
wprost pod koła i nawet nie próbowałeś się ratować – te słowa spowodowały, że
wszystko zaczęło do niego docierać. Obrazy przewijały mu się przed oczami i
sprawiały duży ból. Wszystko mu się przypomniało. Spotkanie z Sakurą, pocałunek
i to, jak go wyśmiała. Narastał w nim gniew. Na samego siebie i na nią.
Postąpił bardzo naiwnie! Zaufał najmniej odpowiedniej osobie, z którą w ogóle
nie powinien mieć do czynienia. Jak w ogół mógł sądzić, że ona się zmieni?
Teraz wszystko stało się dla niego oczywiste! Ona odkryła szybko jego uczucia i
gdy tylko zmieniło się jej zachowanie, które tłumaczyła poprawą pogody, zaczęła
go okręcać sobie wokół palca. A on uwierzył w jej niesamowitą przemianę. Ona po
prostu potrzebowała kogoś, kto się nią zajmie i będzie jej usługiwać na każdym
kroku… A potem go wyśmiała i rzuciła.
-Niezłą jest
aktorką, prawda? – zapytał przyjaciół.
-Mówiłem wam, że to
przez nią wpadł pod auto?! Jeden do zera dla Naruto Uzumakiego! – zaśmiał się
blondyn – Nie przejmuj się Sasuke… Dziewczyn będziesz miał jeszcze dużo…
-Wiem Naruto, ale
ona była taka inna… Nawet jeśli udawała…
-Zastanów się nad
osądzaniem jej Sasuke, bo nie wiesz czy twoje domysły są słuszne… My już musimy
iść… Do zobaczenia stary – Neji i Kiba po tych słowach wyszli. Naruto pobiegł
do pielęgniarki ze swoim złamanym nosem, a Kiba westchnął głośno i wstał z
krzesła.
-Była tu chwilę
temu, ale Naruto powiedział o kilka słów za dużo i wybiegła… Zastanów się nad
tym, co chcesz jej zrobić – mruknął brunet i wyszedł z sali. Sasuke został sam
w głębokim szoku. Nie wiedział, że przyszła do niego… Nic przecież dla niej nie
znaczył. Pewnie przyszła tylko po to, aby znów się z niego pośmiać, albo
odwiedziła go z litości… A on nie potrzebował niczego od niej! W jednej chwili
postanowił, że zemści się na niej. Nie daruje jej tej zniewagi!
~*~
Wybiegła ze
szpitala. Łzy zamazywały jej obraz i kilka razy o mało się nie wywróciła. Nie
chciała się jednak zatrzymywać. Wiedziała, że Hinata pewnie zaraz za nią
pobiegnie, jednak nie odwracała się. Jej
celem była mała kamienica, w której miała mieszkanie. Zawsze tam przychodziła.
Poza nią, jej ojcem i Sasuke nikt o nim nie wiedział, więc zawsze gdy miała
jakiś problem, to ukrywała się właśnie tam. Bieg ją wyczerpał, a noga bolała,
jednak już po chwili zgubiła Hinatę, a na horyzoncie pojawiła się kamienica.
Szybko wbiegła do środka. Wyjęła klucze z kieszeni spodni, otworzyła drzwi i
weszła do środka, dokładnie zamykając z powrotem na klucz mieszkanie.
-Uspokój się!
Uspokój się! Uspokój się do cholery! – krzyknęła na cały głos i rzuciła się na
sofę. Mieszkanie składało się z czterech pomieszczeń. Był salon, w którym stała
tylko sofa, stolik i radio. Kuchnia z kilkoma blatami, zlewem, mikrofalówką i
czajnikiem. W łazience był prysznic, WC i umywalka oraz niezbędne kosmetyki.
Sypialnia w porównaniu z tą w rezydencji Haruno było nieporównywalnie mała.
Dwuosobowe łóżko, dwie szafki nocne, szafa z ubraniami i ręcznikami , biurko z
krzesłem, regał z książkami i dywan. Wszystko to zajmowało dużą część
pomieszczenia, przez co wydawało się jeszcze mniejsze niż było w
rzeczywistości.
-Spokój… -
westchnęła i podeszła do dużego okna. Zasłoniła we wszystkich pokojach okna.
Zapaliła lampkę w sypialni, wyjęła spod łóżka metalową skrzynkę i otworzyła ją.
Na dnie leżały zdjęcia jej i Sasuke. Wywołali je na dzień przed jego wypadkiem
spowodowanym jej karygodnym zachowaniem. Fotografie upamiętniały ich wspólnie spędzone,
cudowne chwile. Na samą myśl o tym, co było w jej oczach na nowo pojawiły się
łzy. Nigdy nie pomyślałaby, że będzie płakać przez jakiegoś mężczyznę… Czy
Sasuke był „jakimś” chłopakiem?
-Byłeś wyjątkowy –
szepnęła do siebie i wyjęła pierwsze z góry zdjęcie.
‘Siedzieli na tarasie za kawiarnią wujka
Sasuke i jedli ciasto. W pewnym momencie Sasuke zerwał się na równe nogi i
gdzieś pobiegł. Sakura oszołomiona została sama. Nie za bardzo wiedziała, gdzie
uciekł jej towarzysz, jednak nie przejęła się tym zbytnio. Nie był on dla niej
nikim specjalnym, więc miała to wszystko w nosie. W ciszy konsumowała deser,
gdy nagle usłyszała krzyk kobiety i szczekanie psa.
-Uchiha! Kiedyś tego pożałujesz! – krzyknęła
nieznajoma jej postać.
-Ależ pani Chiyo! To dla dziewczyny! Nie
może pani choć raz mi tego podarować?! – krzyknął brunet przeskakując przez
drewniany płotek oddzielający cukiernię Obito od domu obok. Niestety źle
wymierzył odległość i padł jak długi na ziemię.
-Nie ma mowy Uchiha! Nie uwierzę ci,
nieważne coś być zrobił – nad płotkiem widać było tylko i wyłącznie kobiecą
dłoń zaciśniętą w pięść. Sasuke wyprostował się, otrzepał spodnie i z szerokim
uśmiechem podszedł do dziewczyny.
-Ale gafa, co nie? – zaśmiał się – Chciałem
się popisać, że umiem przeskoczyć przez płot, a się wywaliłem i nic mi z tego
nie wyszło dobrego – wskazał na rozdarte w kolanie spodnie – No ale nic to! Mam
coś dla ciebie księżniczko! – zza pleców wysunął dłoń, w której trzyma ł
czerwonego tulipana. Łodyżka niestety złamała się przez jego upadek i kielich
kwiatu zwisał w dół. Sasuke skrzywił się nieznacznie, ale prawie natychmiast
się rozpogodził – Skoczę po jeszcze jednego… Tym razem na pewno mi się uda –
już przymierzał się do kolejnego skoku przez płot, lecz zatrzymał go śmiech
zielonookiej.
-Taki też się nada – uśmiechnęła się do
niego – Dziękuję za poświęcenie dzielny rycerzu – w momencie gdy chłopak
wręczał jej kwiat, Obito zrobił im zdjęcie.’
-Trzeba przyznać,
że było bardzo zabawnie… Pomimo tego, że było to nasze pierwsze spotkanie na
dłuższą metę – zaśmiała się do siebie dziewczyna i odłożyła zdjęcie na
pościeli. Do ręki chwyciła kolejną fotografię. Sasuke nawet nie wiedział, że
wtedy zrobiła im zdjęcie. Samowyzwalacz to była jednak najlepsza funkcja
aparatu. To dzięki niemu mieli tyle zdjęć razem. Często jedna osoba robiła
zdjęcie, a druga była tego nieświadoma.
‘Leżeli na łóżku w jej sypialni w kamienicy.
Sasuke następnego dnia miał mieć test z biologii. Właśnie wtedy dowiedziała
się, że chłopak chce studiować medycynę, aby leczyć ludzi.
-Gdy byłem mały, trafiłem do szpitala…
Miałem wtedy jakieś pięć lat… Poznałem tam chłopca trochę starszego ode mnie –
to był pierwszy raz, gdy rozmawiali o jego życiu – Leżeliśmy razem na sali
przez ponad miesiąc! Poznaliśmy się lepiej i praktycznie codziennie spędzaliśmy
razem czas. Był moim pierwszy prawdziwym przyjacielem… Po pewnym czasie mnie
wypisali, a on został dalej. Nikt nie chciał mi powiedzieć, co mu jest i
dlaczego nie może wyjść… Odwiedzałem go codziennie. Zawsze witał mnie tak szczerym
uśmiechem, że od razu robiło mi się cieplej na sercu – westchnął przeciągle –
Jednego razu przyszedłem do niego, ale jego nie było… Był wtedy ze mną Itachi
więc poszedł zapytać się pielęgniarek, gdzie go przenieśli… Gdy wrócił, miał
dziwną minę. Oświadczył mi, że Aki nie żyje… Wyobraź sobie, jaki to był cios
dla pięcioletniego dziecka – urwał na chwilę, po czym się zaśmiał – Gdy byłem
mały, to miałem skłonność do sprawiania problemów… Często na przykład
wchodziłem pod koła aut, ale na szczęście nigdy żadne mnie nie potrąciło –
uśmiechnął się szeroko. Sakura wstała na chwilkę, aby odstawić szklanki z
napojem. W tym czasie załączyła również na aparacie samowyzwalacz i wróciła na
łóżko. Atmosfera zrobiła się nagle nieciekawa i przepełniona smutkiem, więc aby
ją zażegnać, postanowiła wyrwać brunetowi podręcznik. I właśnie w tym momencie
zostało zrobione zdjęcie.’
-On naprawdę jest
wyjątkowy – zastanowiła się na chwilę nad tym – Na pewno będzie wspaniałym
lekarzem i uleczy wszystkich chorych ludzi! Wierzę w niego… On przecież się nie podda, choćby nawet miało
się walić i palić! Sasuke jest inny niż wszyscy bogaci chłopcy, których zna. On
nie myśli o sobie, ale to innych stawia na pierwszym miejscu. Nawet jej pomógł,
gdy miała problemy z matematyką. Nie patrzył wtedy na to, że sam musiał się
pilnie uczyć.
‘-Saaasuke! – głośny pisk rozległ się w
całej rezydencji – Masz czas?... Oczywiście, że masz! – zaśmiała się i podeszła
o kulach do swojego pokoju. Za nią szedł brunet z notatkami dla niej oraz ze
swoim podręcznikiem. To był jedyny dzień, gdy nie poszli do cukierni Obito, a
zamiast tego pilnie się uczyli.
-Czego nie rozumiesz? – brunet usiadł na
pufie przy biurku, na którym leżały otwarte zeszyty. Sakura opadła ciężko na
skórzany fotel i wzięła w dłoń czarne pióro.
-Jakby tak głębiej się zastanowić, to tego…
tego… tego… no i jeszcze tego! – mruknęła niezadowolona. A tata powtarzał
jej, żeby się uczyła, bo potem będzie
mieć problemy.
-Ale przecież to jest banalnie proste
Sakura! – powiedział niezadowolony, jednak już po chwili wszystko jej
tłumaczył. Był w stosunku do niej bardzo cierpliwy. Ani razu jej nie obraził,
nie krzyknął, nie skrytykował.
-Mógłbyś być moim nauczycielem, Sasuke… Ty
przynajmniej nie krzyczysz – uśmiechnęła się do niego słodko, na co chłopak się
lekko zarumienił. Sakura złapała kolejny zeszyt w dłonie i podstawiła mu go pod
nos – Jeszcze to i będzie konie – Sasuke zbliżył się do niej i położył swoją
dłoń na jej ramieniu tak, aby mieć lepszy wgląd do zeszytu. W momencie, gdy
pokazywał jej kluczowe elementy zadania, ona odwróciła głowę tak, że uderzyła
swoim czołem w jego nos. Uchiha odskoczył od niej jak oparzony, trzymając się
na nos. Dziewczyna chciała mu jakoś pomóc, dlatego szybko wstała z fotela,
całkowicie zapominając o złamanej nodze. Gdyby nie Sasuke, wylądowałaby na
podłodze.
-Wydaje mi się, że mnie nie słuchasz… -
mruknął brunet i posadził na łóżku dziewczynę, która obróciła się tak, że
leżała, prawie zwisając głową w dół.
-Ja cię przecież słucham! Powiem ci coś…
Zbliż się – Sasuke niespodziewanie szybko stanął za nią i nachylił się. Na jej
twarz wstąpił szkarłatny rumienieć. Pierwszy raz czerwieniła się w towarzystwie
chłopaka. Ale on był tak blisko niej… Jak jeszcze nigdy!
-Więc, co chciałaś mi przekazać? – jego ciepły
oddech owionął jej twarz, przez co rumieniec się powiększył. Sakura nie chcąc
tego pokazywać, zerwała się do siadu, przez co
tym razem swoim czołem, po raz kolejny uderzyła w jego nos, a on znów
łapiąc się za niego, urażony mruknął cicho – Dobra… Nie będę się więcej do
ciebie zbliżać – po czym oboje się zaśmiali.’
To on zrobił te dwa
zdjęcia. Zabrał z jej biurka pilocik obsługujący aparat i bezkarnie go używał,
robiąc im zdjęcia. Tak powstały dwa wspaniałe zdjęcia. Fotografii było z
pudełku jeszcze wiele, jednak jedna wywołała u niej w sercu i umyśle prawdziwą
burzę. Łzy wypłynęły z jej oczu ze zdwojoną siłą.
‘Leżała na łóżku i płakała. Sama nie
wiedziała dlaczego. Miała spotkać się z Sasuke, a on pomimo, że zawsze
przychodził punktualnie, dziś się spóźniał. Miał być prawie godzinę temu, a
wciąż się nie zjawiał. Nagle rozległo się pukanie do drzwi i ktoś bez
pozwolenia wpakował się do środka. Dziewczyna usiadła na łóżku, otarła oczy
dłonią i spojrzała z wyrzutem na chłopaka.
-Przepraszam! Przepraszam Sakura, ale zatrzymał
mnie Itachi, bo kazał mi jechać do mechanika po auto! Naprawdę bardzo cię
przepraszam! – krzyczał od wejścia. Zielonooka nic nie powiedziała, ale gdy
tylko chłopak stanął przy łóżku, rzuciła mu się na szyję. Zaskoczony chłopak
delikatnie ją do siebie przytulił.
-Nie rób czegoś takiego więcej… - szepnęła
ledwo słyszalnie – Bałam się, że mnie zostawisz i już nie wrócisz!
-To tylko godzina przecież…
-Co nie zmienia faktu, że kiedyś pewnie mnie
olejesz i odejdziesz… A ja chcę być pewna, że uprzednio za wszystko ci
podziękuję! Uratowałeś mnie… Zająłeś się mną… Pomagasz mi w nauce… Pokazujesz
mi życie z innej strony… Jestem ci za to niezmiernie wdzięczna Sasuke!’
Do tej pory nie
wie, jak to zdjęcie zostało zrobione! Ani ona, ani on nie dotykali aparatu, a
pilocik leżał na biurku, tam gdzie zawsze. Z jednej strony przerażało ją to,
ale z drugiej była wdzięczna za to niewyjaśnione zjawisko, ponieważ miała to
wyjątkowe zdjęcie z Sasuke… Zamyślona
przejrzała resztę zdjęć, po czym odświeżyła się i pogrążyła się we śnie. Miała
zamiar odwiedzić Sasuke następnego dnia i wszystko mu wytłumaczyć.
~*~
Z duszą na ramieniu
przemierzała szpitalne korytarze. Rozmawiała wcześniej z Hinatą, która
zapewniła, że zatrzyma chłopaków, tak długo, jak będzie trzeba, aby oni mogli
spokojnie porozmawiać. Wreszcie doszła do sali, w której leżał on… Sasuke
Uchiha! Niepewnie weszła do środka. Od razu w oczy rzuciło jej się szpitalne
łóżko, na którym leżał brunet. Na dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, nawet
nie drgnął. Zielonooka podeszła bliżej i przyjrzała mu się uważnie. Chłopak
spał.
-Chciałabym z tobą
porozmawiać… Tak bardzo chciałabym przeprosić za swoją głupotę… Chciałabym
udowodnić ci, że się zmieniłam… Jesteś
najważniejszą osobą w moim życiu Sasuke…
-Nie chrzań Haruno
i wyjdź stąd! – warknął, odwracając się w jej stronę.
-Sasuke… - w jej
oczach pojawiły się łzy. Myślała, że chociaż jej wysłucha, a on najzwyklej w
świecie postanowił ją wrzucić… - Ja chcę wszystko naprawić…
-Nie dość już
narobiłaś? Zobacz, jak ja wyglądam! – krzyknął. Z jej oczu popłynęły zły –
Płaczem nie weźmiesz mnie na litość… Nie ufam ci i nie zamierzam zawieść się po
raz kolejny na tobie!
-Daj mi szansę
Sasuke! – szepnęła i zrobiła krok w jego stronę.
-Powiedziałem, że
masz wyjść! – ryknął. Dziewczyna z płaczem wybiegła na korytarz, po drodze
potrącając kogoś. Nie zważała już na nic. Chciała zapaść się pod ziemię i
płakać… W momencie kiedy wszystko zaczynało układać się w jej życiu, ona
doszczętnie zrównała to z ziemią. Wsiadła do swojego pojazdu, zaparkowanego
przed szpitalem i z piskiem opon odjechała do rezydencji.
-Wydaje mi się, że
popełniasz błąd Sasuke – mruknął starszy Uchiha siadając na taborecie.
-Itachi! Tylko mnie
nie pouczaj! Ona zmieszała moje uczucia z błotem i całkowicie mnie olała…
-Powinieneś dać jej
czas… Nawet odmieniony człowiek, czasami wraca do swojego starego ‘ja’ pod
wpływem impulsu… Może powinniście sobie wszystko na spokojnie wyjaśnić? –
Itachi próbował jakoś działać. Hinata mówiła mu o stanie Sakury, a on sam
widział, jak bardzo Sasuke to przeżył.
-Nie będę jej
słuchać… Wyjdź stąd, bo chciałbym się zdrzemnąć – mruknął odwracając się twarzą
w stronę okna.
-Przemyśl to młody
– Itachi opuścił pomieszczenie i zostawił brata samego.
-Już wiem, co
zrobię i nikt, ani nic mnie przed tym nie powstrzyma – westchnął, po czym jego
oczy się zamknęły.
~*~
Wbiegła do domu.
Jadąc samochodem ze szpitala, podjęła decyzję odnośnie swojego dalszego życia.
Teraz najbardziej chciała porozmawiać z ojcem. Miała do niego pewną
niecierpiącą zwłoki sprawę. Zajrzała do jego gabinetu, jednak jego tam nie
było. Postanowiła, że poczeka na niego w jadalni, do której skierowała swoje
kroki. Nie musiała długo czekać, bo już po kilku minutach mężczyzna pojawił się
w pomieszczeniu i ucałował córkę w czoło.
-Co robisz w domu?
– zapytał na powitanie i spojrzał uważnie na córkę, zasiadając jednocześnie na
krześle obok niej. Ta jednak podniosła się i skierowała do wyjścia.
-Możemy porozmawiać
w twoim gabinecie, tato? Mam bardzo ważną sprawę – powiedziała i spojrzała
wyczekująco na ojca, który po chwili wstał i ruszył za nią. Gdy tylko znaleźli
się w gabinecie, zasiedli po przeciwnych stronach potężnego biurka.
-Co się stało
kochanie…
-Kiedy przyjeżdża
do Japonii ten chłopak, o którym wspominałeś… Ten, który ma zostać moim narzeczonym
– powiedziała poważnie. Tak naprawdę nie chciała za niego wychodzić jednak nie
miała wyboru, ponieważ Sasuke jasno dał jej do zrozumienia, że nie chce mieć z
nią nic wspólnego.
-Miał przylecieć w
tym tygodniu, jednak jego pobyt w Ameryce znacznie się przedłużył, więc będzie
tam kolejny miesiąc – odpowiedział Ren, nie ukrywając swojego zaskoczenia jej
nagłym pytaniem.
-W takim razie, czy
mogłabym pojechać do niego, aby lepiej się z nim zapoznać? Bardzo ciekawi mnie,
jaki on jest i czy wzajemnie się zaakceptujemy – powiedziała ze stoickim
spokojem. Zauważyła, że jej ojciec uważnie się jej przygląda.
-Czy młody Uchiha
coś ci zrobił? Mam porozmawiać z jego ojcem? – zapytał nagle i nachylił się nad
córką.
-Skąd znasz jego
ojca?! – krzyknęła wstając gwałtownie z fotela. Czy tylko ona była pewna, że
chłopak jest dzieciakiem z biednej rodziny? Dlaczego wszyscy w koło ją
oszukiwali?
-Poznałem kiedyś
Fugaku, jak i jego synów na pewnym bankiecie… Jeśli się nie mylę, zbuntowałaś
się wtedy i poszedłem sam… Czy Sasuke coś ci zrobił – powtórzył pytanie,
wpatrując się w opuchnięte lekko od płaczu, zielone oczy dziewczyny.
-Nie trzeba tato –
zapewniła – On nic mi nie zrobił… Nie chcę o tym rozmawiać! Powiedz mi lepiej,
czy mogę jechać do… - zacięła się nie wiedząc nawet, jak chłopak ma na imię.
-Nazywa się
Suigetsu Hozuki – Ren sprawdził to jeszcze raz w jakichś dokumentach i w
zamyśleniu pokiwał głową – Skontaktuję się z nim zaraz i dokładnie się
wszystkiego dowiem. Ty idź na obiad, a potem wróć tu… Powinienem już wtedy
wszystko wiedzieć – zielonooka posłusznie opuściła pomieszczenie i wróciła do
jadalni. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale to było jedyne wyjście, aby
zapomnieć o brunecie, którego pokochała. Była już pewna swojego uczucia do
niej, jednak musiała pogodzić się z porażką. To Hinata nazwała jej uczucie po
imieniu i kazała jej walczyć o Sasuke. Jednak jak ona mogła walczyć, skoro on
nie chciał jej słuchać ani widzieć. Jedynym wyjściem dla niej, było w tym
momencie poddanie się.
~*~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz