10 czerwca 2013

Chodz! Odkryjmy razem czlowieka! ~ cz.2



Gdy tylko skończyły się zajęcia, wybiegł ze szkoły razem ze swoim najlepszym przyjacielem, a zaraz za nimi z budynku wyszli trzej inni chłopcy.
-Sasuke! No powiedz jaka ona jest! – krzyknął za brunetem przystojny blondyn, który do szkoły dostał się tylko dzięki rodzinie i tylko dzięki niej, jeszcze mógł do niej uczęszczać. Niejednokrotnie narażał się nauczycielom, a i jego oceny były poniżej poziomu. Naruto Uzumaki był wnukiem premiera Japonii i to dzięki niemu trafił do Gakushuin.
-Naruto nie męcz go tylko wsiadaj do samochodu, bo nasz Romeo pewnie spieszy się do swojej Juli – zaśmiał Kiba, a za jego przykładem poszedł Neji i Shikamaru.
-Czyli ona nazywa się Julia? Jakieś takie to zagraniczne imię nie? – zapytał blondyn wsiadając do pojazdu, który po chwili odjechał z parkingu.
-Idioto! Romeo i Julia to dramat Szekspira i tylko tak się mówi, na dwóch kochanków – wyjaśnił szybko Neji. To dzięki niemu udało się Sasuke zdobyć notatki dla Sakury. Był on bowiem kuzynem Hinaty Hyugi i to on mu pomógł.
-Ale ty oczywiście nie czytasz nic, więc nie wiesz… Czasami mógłbyś się wysilić Naruto, bo pewnego razu powiązania rodzinne ci nie pomogą i wylecisz z tej szkoły – Shikamaru wytłumaczył wszystko w skrócie. Był to leń, dla którego każda czynność była utrapieniem. Można jednak było na nim polegać i nigdy nie odmawiał swojej pomocy przyjaciołom. Ostatni był Kiba, który teraz pomimo swego wybuchowego charakteru siedział cicho i wyglądał, jakby o czymś myślał. Po chwili poderwał głowę gwałtownie do góry.
-Już wiem! Ona pochodzi z zagranicy, nazywa się Julia, jest ze szlacheckiego rodu, a wasi rodzice są skłóceni… Nie możecie być razem, dlatego ukrywacie się ze swoją miłością przed wszystkimi… - krzyknął wesoło.
-Nie dacie mi spokoju, jeśli wam jej nie opiszę prawda? – Sasuke westchnął zrezygnowany. Chłopcy zgodnie przytaknęli – Co chcecie wiedzieć?
-Wszystko… Jak się poznaliście…
-Jak wygląda…
-Jaka jest…
-Wie, że twój tata jest milionerem?
-Podobasz się jej…
-I czy ona podoba się tobie? – pytali jeden przez drugiego, a Sasuke nie mógł dojść do głosu, co w pewnym sensie było mu na rękę. W końcu jednak hałas w samochodzie stał się nieznośny i brunet postanowił zareagować.
-Nazywa się Sakura Haruno... – zaczął, jednak znów mu przerwano. Tym razem było to Neji.
-To żeś się wkopał, stary – zaśmiał się – To największa diva w całej szkole Hinaty… Podobno jest wredna i należy ją omijać szerokim łukiem, bo inaczej można źle skończyć.
-No to powodzenia Sasuke – zaśmiał się Naruto i poklepał lekko przyjaciele po plecach.
-Uwierzcie, że nie taki diabeł straszny, jak go malują – stwierdził Uchiha i zaparkował pod jednym z domów – Czas na ciebie Naruto…
-Ale ja się przecież niczego nie dowiedziałem – mruknął niezadowolony, ale pod wpływem spojrzenia kolegów opuścił pojazd. Nikt więcej nie wypytywał o zielonooką. Sasuke odwiózł kolegów do domów i skierował się do swojego. Odstawił samochód na podjeździe i wchodząc do posiadłości dzwonił po taksówkę. Skierował się biegiem do swojego pokoju. Musiał się szybko przebrać, bo jego transport mógł zaraz po niego przyjechać, a on był w mundurku Gakushuina. Nie mógł się więc jej tak pokazać, ponieważ od razu dowiedziałaby się, że pochodzi z bogatej rodziny, a on chciał grać przed nią biedaka.
~*~
Sasuke pierwszy raz zobaczył ją w sukience. Gdy ją uratował, miała na sobie krótkie spodenki i obcisłą bluzeczkę. Wczoraj była w luźnym, ale drogo wyglądającym dresie, a dziś wyglądała tak ślicznie, że nie można było oderwać od niej oczu. Kolorowa sukienka przed kolana, beżowa balerinka na jednej stopie, a na drugiej biały gips, który za bardzo nie pasował do jej wyglądu, ale jak mus, to mus. Włosy spięte w dwa warkocze, okulary przeciwsłoneczne na głowie i lekki makijaż. Prezentowała się genialnie!
-Cześć! – odezwała się do niego jako pierwsza, to spowodowało, że chłopak stanął zszokowany. Ruszył się jednak szybko z miejsca i przysunął się do niej tak, aby mogła się na nim oprzeć. Dziewczyna spojrzała na niego i lekko, jakby z przymusu się do niego uśmiechnęła.
-Stało się coś? – zapytał zaskoczony jej zachowaniem – Jesteś jakaś inna…
-Czy to źle? – zaśmiała się delikatnie i wsiadła do samochodu z pomocą chłopaka.
-Wczoraj się na mnie wściekałaś, a dziś się śmiejesz i jesteś dla mnie miła! – mruknął – Co się z tobą stało?
-Po prostu się wyspałam i jest ładna pogoda…
-Rozumiem… Twój nastrój i zachowanie zależy od pogody?
-Nie prawda – zielonooka znów się zaśmiała. Sama nie wiedziała dlaczego  tak się przy nim zachowywała. Zeszłej nocy mogła spokojnie pomyśleć i doszła do wniosku, że to miłe, gdy ktoś się o nią troszczy. Dodatkowo Sasuke nie był wcale taki zły i gdyby nie jego fundusze, to byłaby wstanie się w nim zakochać. Minęło kilka naście minut, a oni dojechali pod małą cukiernię.
-To należy do twojego wujka? – zapytała zielonooka. Nigdy nie była w czymś takim. Zawsze chodziła tylko do luksusowych sklepów i kawiarni. Ten budynek był niewielki jednak miał w sobie coś, co ją zaciekawiło.
-Wujek ma całą sieć tych cukierni i powiem ci, że cieszą się one dużą popularnością! Chodź – Sakura opierała się na ramieniu, a on rozliczał się z kierowcą taksówki. Po chwili weszli do środka, gdzie powitał ich z szerokim uśmiechem wysoki brunet, który był bardzo podobny do Sasuke. Za nim stało kilku chłopaków i przypatrywało im się z ciekawością.
-Co ty tu robisz Itachi? – zapytał zaskoczony chłopak.
-Wracając z uczelni spotkałem tą bandę za mną i tak jakoś przyszliśmy jak za starych dobrych czasów tutaj, ale ciebie się tutaj nie spodziewałem i to jeszcze z taką pięknością… - na chwilę się zamyślił – Dlaczego nie powiedziałeś własnemu bratu, że masz dziewczynę – dodał z wyrzutem.
-Zacznijmy od tego, że to nie jest moja dziewczyna, a jedynie koleżanka, której pomogłem kilka dni temu w wypadku… Sakura to jest mój brat Itachi, a ci za nim do Deidara, Sasori, Pein i Hidan.
-Miło nam poznać – odpowiedzieli chórkiem i wrócili do swojego stolika.
-Mnie również miło was poznać – zaśmiała się zielonooka i ruszyła za Sasuke do stolika najbardziej oddalonego od towarzyszy jego brata – Czemu tak daleko?
-To wariaci – mruknął brunet i uśmiechnął się do kogoś stojącego za nią. Po chwili owa osoba podeszła do nich.
-Witam mojego stałego klienta i jego dziewczynę – zaśmiał się mężczyzna.
-Wujku! To nie jest moja dziewczyna – mruknął lekko podirytowany chłopak.
-Ale może kiedyś… Nazywam się Obito Uchiha…
-Uchiha? – Sasuke drgnął. To był zły pomysł, aby ją tu zabierać – Czy tak czasem nie nazywa się prezes firmy Uchiha Company, która dostarcza leki do szpitali? Jesteś synem pana Uchihy?! – krzyknęła podekscytowana. Jej marzenia zaczęły się spełniać.
-Er?! Nie! Nie… Oczywiście, że nie… To tylko zbieżność nazwisk… - krzyknął na cały głos. Wszyscy klienci spojrzeli na niego zaskoczeni. Brunet spuścił głowę…
-Szkoda… Bo już myślałam, że… Zresztą nieważne – zaśmiała się zakłopotana – Co możemy dostać dobrego do zjedzenia? – zapytała, aby zmienić temat. Obito natychmiast się ożywił.
-Dam przysmak Sasuke na koszt firmy! – krzyknął zadowolony.
-Wujku ja zapłacę! Już i tak za dużo cię wykorzystywałem – zaśmiał się brunet – I nie protestuj, proszę, bo nic ci to nie da – dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
-Dobrze… Ale tylko dziś – zagroził palcem – Następnym razem jak mnie odwiedzicie, to ja wam to postawię.
~*~
Wujek Sasuke dotrzymał obietnicy i gdy następnego dnia zjawili się u niego, nie zapłacili ani grosza. Sakura uparła się, że Sasuke będzie ją przyprowadzać do cukierni codziennie, aby mogła spróbować każdego specjału Obito. Nigdy w życiu nie zjadła tyle słodkości. Jej największą obawą było to, że może od tego przytyć, jednak gdy tylko znajdowała się w towarzystwie Sasuke, zapominała o tym problemie. Nawet nie spostrzegli, a już minęły dwa tygodnie. Za kilka dni Sakura miała mieć zdjęty gips. Każdego dnia spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Chodzili do parku, aby posiedzieć i porozmawiać, przesiadywali po kilka godzin w cukierni wujka Obito, chodzili na cmentarz, aby pooglądać Tokio, chodzili na lody, na pizzę. Przez ten krótki czas para bardzo się do siebie zbliżyła. Sakura zaczęła częściej okazywać prawdziwe emocje. Wszystko za sprawą Sasuke, który tak dzielnie trwał przy niej i nie opuścił jej w ani jeden dzień. On z każdym dniem przekonywał się o tym, że zielonooka była jego ideałem. Pokochał nie tylko jej wygląd, ale także charakter. Ten prawdziwy, który pokazywała tylko przy nim i jego wujku. Był z siebie dumny, że otworzył ją na świat i ludzi. Przez te dwa tygodnie, dziewczyna przy nim rozkwitła i zmieniła się diametralnie. Już nie była zadufaną w sobie divą i potrafiła oceniać ludzi. W jej przemianie pomogło również to, że nie miała żadnego kontaktu ze swoimi znajomymi ze szkoły. Gdyby miała możliwość spotykania się z nimi, nigdy w życiu by się nie zmieniła. Została by wciąż pustą lalką bez uczuć. Nie tylko Sasuke zaczął patrzeć na nią inaczej i skrycie ją kochać. W dziewczynie także obudziło się jakieś nieznane jej dotąd uczucie. Nie twierdziła jednak, że to miłość. Uważała, że darzy Sasuke sympatią i wdzięcznością za pomoc w czasie choroby. Gdyby nie on pewnie zanudziłaby się na śmierć w domu. Każdego dnia Sakura do przyjazdu Sasuke czytała także książkę do rozdziału, który wyznaczył jej Sasuke. Intrygowało ją to, że postawa księżniczki coraz bardziej przypominała jej ją samą. Główna bohaterka rozkwitała tak samo jak ona i zmieniała się razem z nią. Ta powieść idealnie odzwierciedlała jej życie i dała jej do zrozumienia, że życie nie jest bajką i nie należy patrzeć na nie przez pryzmat wiecznie różowych okularów. Zmieniła się na lepsze i oboje mieli nadzieję, że tak zostanie. Nie przewidzieli jednak jednego…
‘-Poczekaj tu na moment na mnie i nigdzie nie uciekaj – zaśmiał się brunet wstając z ławki w parku, którą zajmowali. Było ciepło, niebo było czyste i wiał jedynie delikatny wiaterek, który bawił się ich włosami. Park znajdował się niedaleko posiadłości Haruno, więc tylko kilka minut zajęło im dotarcie na piechotę do tego miejsca, w którym obecnie odpoczywali.
-Ani mi się śni stąd ruszać bez ciebie… A szczególnie przez ten gips, bo daleko bym ci nie uciekła – uśmiechnęła się słodko. Sasuke opuścił dzień w szkole, ponieważ chciał ją zabrać do parku. Miał jej coś do powiedzenia i ciągle nie potrafił przejść do sedna sprawy, a teraz jeszcze zniknął i długo nie wracał. Zielonooka zaczęła się poważnie zastanawiać, czy czasem nie chciał jej tutaj właśnie olać i porzucić, aby w jakiś sposób się na niej odegrać, za to jak początkowo go traktowała. Doszła jednak szybko do wniosku, że on nie jest taki i pewnie coś go tylko zatrzymało. Rozglądała się spokojnie po okolicy. Na trawie bawiły się dzieci, który pilnowali dorośli z uśmiechami na twarzach. Taka pogoda sprzyjała rodzinnym wycieczkom, randkom i… wagarom. Na linii wzroku Haruno pojawiła się pewna blondynka, która gdy tylko ją ujrzała, natychmiast skierowała się w jej stronę z szyderczym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Witaj Sakurciu – zaśmiała się ironicznie – Widzę, że znalazłaś sobie konia pociągowego, który robi dla ciebie wszystko… Taki wierny piesek prawda?
-Odwal się Ino! – warknęła zła zielonooka i odwróciła się do byłej przyjaciółki plecami.
-Powiedz mi… Jak się żyje jako biedna z biednym? Słyszałam, że miałaś wyjść za mąż za jakiegoś bogatego chłopaczka, ale teraz skoro zaczęłaś zadawać się z niższym stanem, do którego pasujesz, to chyba nici z tego, prawda? – wredny uśmieszek nie schodził z twarzy blondynki.
-To tylko osoba, która spełnia moje zachcianki i nic więcej… - sama nie wiedziała, dlaczego powiedziała coś takiego. Przecież jeszcze kilka minut temu uważała Sasuke za swojego jedynego i najwierniejszego przyjaciela, dla którego również byłaby w stanie zrobić wszystko – Gdy tylko zdejmą mi gips, to natychmiast się go pozbędę… Mogłabym to zrobić nawet teraz! – dodała z wyraźną wyższością w głosie. Ino zaśmiała się.
-Tak więc schowam się i poobserwuję was – Yamanaka zniknęła, a Haruno z zaciętą miną wyczekiwała przyjścia bruneta. Chęć udowodnienia, że nie jest gorszą od Ino wzięła górę. Już po chwili zauważyła chłopaka idącego w jej stronę z dwoma butelkami wody. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, więc i ona się uśmiechnęła, po czym powoli wstała. Gdy tylko do niej podszedł, oparła się na im delikatnie.
-Przyniosłem wodę…
-Podobam ci się? – zapytała słodko i nie czekając na odpowiedź, gwałtownie wpiła się w jego usta. Sasuke stał chwilę oszołomiony jej nagłym zachowaniem, jednak już po chwili brał czynny udział w pocałunku. Dziewczyna, gdy tylko to wyczuła, oderwała się od niego i zaśmiała wrednie.
-Co jest? – zapytał zdezorientowany brunet, a jego pytanie spowodowało, że jej śmiech stał się głośniejszy.
-Patrz jakiego dostąpiłeś zaszczytu! Pocałowała cię popularna i bogata panna, za którą szaleją setki facetów… Naiwni myślą, że mają u mnie jakieś szanse, ale… - chciała dodać coś jeszcze, jednak ból w policzku spowodował, że szeroko otwartymi oczami spojrzała na chłopaka przed sobą. Sasuke kurczowo zaciskał dłonie w pięści. Gdy ich spojrzenia się spotkały, brunet zamknął oczy, głośno odetchnął, odwrócił się na pięcie i bez słowa pożegnania odszedł w swoją stronę. Sakura stała chwilę oszołomiona, jednak już po chwili, wspierając się na kulach ruszyła do swojego domu. Po drodze spojrzała jeszcze wyzywająco w pełne niedowierzania, błękitne oczy Yamanaki.’
Ogarniała go pustka, cisza i ciemność. Nic nie czuł, nic nie słyszał, nic nie widział. Jego wszystkie zmysły były wyłączone. W jego głowie kłębiło się tyle myśli… Te najgłośniejsze dokuczały mu i powodowały, że nie umiał na niczym się skupić. Dlaczego nie ma światła, dźwięków i ludzi, z którymi mógłby porozmawiać? Dlaczego nie ma tu z nim Sakury, której chciał wyznać, że jest bogaty i że ją kocha? I co to był za dźwięk, przez który nagle wszystko zniknęło?...
Nie czuł nic… Nie słyszał nic… Nie widział nic… Pozostało mu jedynie serce ledwo bijące bijące dla tej jedynej…
~*~
Minął tydzień, a ona nie miała z nim żadnego kontaktu. Z jej nogi zdjęto gips i poruszała się w miarę normalnie. W poniedziałek miała iść do szkoły. Mimo to najbardziej męczyła ją myśl, że Sasuke ją zostawił i się nie odzywał. Nie przyniósł jej notatek z tamtego tygodnia, ani nigdzie jej nie zabrał. W pewnym sensie brakowało jej tego. Nie rozumiała tylko dlaczego… Dlaczego na każdą myśl o nim, na każde wspomnienie wspólnie spędzonej chwili, jej serce biło szybciej, a oddech przyspieszał. Tak było za każdym razem…
-Cholera! – krzyknęła wściekła – Czemu się tak czuję?! – zapytała samą siebie i schowała twarz w poduszkę.
-Panienko Sakuro? – do drzwi jej pokoju ktoś lekko zapukał.
-Nie teraz Dan – warknęła zła.
-Przyszedł ktoś do panienki – nagle jej serce zabiło mocnie. To mógł być on! Miała okazję, aby go przeprosić! – Nalega, abyś ją przyjęła…
-Ją? – wszystkie plany legły w gruzach przez to jedno, krótkie słowo. Nastąpiła chwila ciszy – Wpuść ją – mruknęła niezadowolona. Spodziewała się Karin, albo Ino, jednak w progu stanęła osoba, której nigdy w życiu by nie oczekiwała.
-Cześć… - zaczęła brunetka, uśmiechając się nieśmiało i zamykając za sobą drzwi.
-Hinata? – w jej zawsze opanowanym głosie, teraz można było usłyszeć nutkę zaskoczenia – Coś się stało?
-Właściwie to stało się… Mogę wejść dalej? – dopiero, gdy zielonooka przesunęła się na sofie ustępując miejsca dziewczynie, ona podeszła bliżej i usiadła obok Haruno.
-Więc co jest? – widząc smutną minę Hyugi, Haruno mimowolnie spoważniała.
-Kiedy ostatni raz widziałaś Sasuke? – zapytała. W zielonych oczach pojawiło się przerażenie.
-Dokładnie tydzień temu… A coś się stało? Ty go znasz? – głos jej drżał, a zimny pot oblał całe jej ciało. Sama nie wiedziała, dlaczego tak bardzo się o niego bała.
-Sasuke leży w szpitalu… Jest w ciężkim stanie… W zeszły piątek potrącił go samochód i od tamtej pory nie dał znaku życia.
-Czy… czy zatrzymano sprawcę? – zapytała cicho. Jej sumienie wreszcie dało jej o sobie znać. Zaatakowało jej myśli ze zdwojoną siłą.
-Sam się zatrzymał, aby udzielić mu pomocy, wezwał policję i pogotowie… Był w pełni trzeźwy. Sasuke wbiegł mu na drogę, a on nie zdążył zahamować… Policja twierdzi, że mogła to być próba samobójcza… Ty ostatnio dużo z nim przebywałaś, prawda? Wiesz może, dlaczego mógłby chcieć się zabić? – zapytała z nadzieją. Zielonooka ukryła twarz w dłoniach, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-To moja wina! – krzyknęła, a szloch wstrząsnął jej ciałem. Po raz pierwszy okazała prawdziwe uczucia przy kimś innym niż Sasuke, czy jego wuj. Impulsywnie przytuliła się do Hinaty, szukając wsparcia. Brunetka nie odepchnęła jej, a jedynie mocniej ją objęła i zaczęła głaskać ją po plecach. To było kompletnym zaskoczeniem dla niej.
-To na pewno nie jest twoja wina… Przecież nic takiego nie zrobiłaś…
-Wcale nie! Zrobiłam mu świństwo podczas naszego ostatniego spotkania i to na pewno z mojego powodu chciał się zabić!
-Co się stało? – zapytała białooka, jednak widząc niepewność w oczach dziewczyny, dodała – Mimo wszystko możesz mi zaufać.
-W zeszły piątek… Byłam z nim w parku, bo chciał mi coś powiedzieć… Specjalnie dla mnie zrezygnował ze szkoły! W pewnym momencie on gdzieś poszedł, a ja zostałam sama… I wtedy przyszła Ino. Podpuściła mnie i złość na nią skierowała się na niczemu winnego Sasuke… Jak wrócił to pocałowałam go i wyśmiałam to, że mu się podobam… Spoliczkował mnie i odszedł, a ja wróciłam do domu… Nie wiedziałam, że aż tak bardzo go to zaboli… – chwyciła paczkę chusteczek i zaczęła ocierać łzy płynące z jej oczu.
-Wiesz, że najgorszy jest ból psychiczny? Słowa bolą najbardziej… - Hinata zamyśliła się na moment, po czym zapytała – A ty jak czułaś się po tym wszystkim?
-Najpierw błam dumna, że pokazałam Ino, kto tu rządzi, ale… Potem zamknęłam się tu i od tamtej pory nigdzie nie wyszłam… Toaletę mam za drzwiami… Posiłki mi przynosili… Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię jakoś normalnie funkcjonować… Czegoś mi brakuje…
-Wydaje mi się, że ty za nim tęsknisz…. Po prostu lubisz go na swój sposób…
-Hinata? Czy ja go kocham? – zapytała nieśmiało – Niedawno Sasuke powiedział mi, że tylko osobie, którą się kocha, pokazuje się swoje lęki i pragnienia…
‘Nie chciała iść… Nieważne jakby jej nie zachęcał, nie chciała się zgodzić, aby przejść się z nim do altany w ogrodzie. Na dworze zrobiło się ciemno i wiał chłodny wiatr, ale w altanie rozmawiało im się najlepiej… Byli wtedy sami i mogli się powygłupiać, pożartować, ale także i zwierzać się sobie.
-Zaraz będzie burza! – pisnęła cicho – Chodźmy lepiej do mojego pokoju i tam coś obejrzyjmy! – zaproponowała pewniej i pociągnęła go lekko za dłoń. Brunet jednak ani myślał słuchać. Porwał ją na ręce i wyszedł na próg domu. Nagle gdzieś w oddali niebo przecięła błyskawica, a po chwili rozległ się grzmot. Zielonooka pisnęła wystraszona i wtuliła się bardzo mocna w Uchihę.
-Co jest? – zapytał zdezorientowany chłopak.
-Wróćmy do środka… Proszę – głos jej załamał, gdy wypowiadała te słowa.
-Ale dlaczego? – chłopak nie był w tym momencie zdolny do racjonalnego myślenia, dopiero kolejne słowa dziewczyny go oświeciły i spowodowały, że jak szalony wpadł z nią do dom.
-Boję się Sasuke… Ja tak bardzo… bardzo boję się burzy… - chłopak zamknął za sobą drzwi wejściowe i pomknął na piętro do jej pokoju. Położył ją na łóżku, szczelnie okrył kołdrą i pozasłaniał wszystkie okna. Już po chwili leżał obok niej i przytulał ją do siebie.’
Hinata słuchała tego z zapartym tchem, a przez jej twarz co chwilę przewijał się smutek lub radość. Nie wiedziała, co mogła poradzić… Gdy tylko weszła do jej pokoju i zobaczyła ją jednocześnie przygnębioną i złą, od razu wiedziała, że Sasuke nieźle namieszał w jej życiu… Z jednej strony bardzo jej współczuła, jednak patrząc na to pod innym kątem, to może mieliby jakąś przyszłoś przed sobą, gdyby nie jej głupia duma.
-Wspomniałaś, że Sasuke opuścił lekcje, aby coś ci powiedzieć… Czy wiesz może, co chciał ci przekazać? – zapytała po chwili namysłu.
-Nie wiem… Nie doszło do tego przez moją głupotę – mruknęła i uderzyła pięścią w książkę.
-Zadzwonię do kuzyna… Może on coś wie – Hinata wyjęła telefon z torebki i wybrała numer – Neji chodzi do Gakushuin razem z Sasuke… Są w jednej klasie więc zawsze są razem i sobie pomagają… Może on coś im powiedział? – zastanawiała się na głos.
-Sasuke chodzi do Gakushuin? – zapytała zaskoczona – Przecież to szkoła dla bogatych!
-To ty nie wiesz, że firma ojca Sasuke jest głównym dostawcą leków na całym świecie? O hej Neji!... – brunetka zajęła się rozmową z kuzynem, natomiast zielonooka przyswajała informacje… Wychodziłoby na to, że on ją oszukał! Od samego początku ich znajomości okłamywał ją! Biedny chłopak, tak? Sakura westchnęła głośno zirytowana. Zastanawiało ją tylko to, dlaczego nie powiedział jej prawdy… Przecież wtedy nie narzekałaby na niego! Dziewczyna zasmucona nagle spuściła głowę. Czy właśnie gdyby powiedział jej, że jest bogaty, to nie rzuciłaby mu się w ramiona od razu? Wtedy nie liczyłoby się dla niej nic poza tym, jak zmusić go do spełniania jej zachcianek! On pewnie to przewidział i dlatego kłamał, aby pokazać jej świat i przekazać, co jest w życiu najważniejsze.
-Nie martw się Sakura – z zamyślenia wyrwał ją głos Hinaty – Wszystko będzie dobrze, a twoje smutki nic nie pomogą w tej chwili…
-Co chciał mi powiedzieć? – zapytała cicho zielonooka, wstając z sofy i podchodząc do biurka i szukając czegoś.
-Myślę, że będzie najlepiej, gdy sam ci to powie, gdy się obudzi… A teraz jeśli chcesz to możemy iść do niego – Sakura nie wiedziała czemu, ale jej sposób postrzegania Hinaty znacznie się zmienił. Córeczka tatusia i klasowy kujon stał się przez te kilka minut bardzo bliską jej osobą.
-Dziękuję Hinata – dwa słowa, a potrafiły sprawić komuś tak dużą radość. Białooka uśmiechnęła się ciepło do koleżanki i wstała z sofy.
-Nie ma za co Sakura…
-Za notatki, za informację, za wsparcie i pomoc! Dziękuję – Haruno lekko się jej ukłoniła na znak wdzięczności.
-Zmieniłaś się – zauważyła Hyuga – I mam nadzieję, że poznamy się lepiej – zaśmiała się. Zielonooka ubrała szarą kurtkę, po czym obie zeszły na parter, a następnie przed dom, gdzie na podjeździe stało czarne porsche brunetki. Dziewczyny wsiadły do pojazdu i po chwili pędziły w stronę szpitala.
~*~
-Coś ty zrobiła naszemu Sasuke!? - już od wejścia spotkała się z niemiłym komentarzem ze strony jakiegoś blondyna. Nie znała tych ludzi, który byli w sali, w której przebywał brunet. Mimo to on miał rację… To była tylko i wyłącznie jej wina. Spuściła głowę. Wszyscy poza Hinatą i Itachim patrzyli na nią z niekrytą wrogością – Nie znam cię i nie chcę poznać! To na pewno jest twoja wina, bo to z tobą miał wtedy się spotkać!
-Zejdź z niej Naruto! –warknęła Hinata.
-Ale taka jest prawda Hinatko! To wszystko stało się przez nią!
-Przepraszam… - Sakura spuściła głowę, a z jej oczu wypłynęło kilka łez. Hinata przysunęła się bliżej niej.
-Nie martw się… Oni tylko gadają, ale naprawdę tak wcale nie myślą – białooka zmierzyła ich surowym spojrzeniem. Do wszystkich dotarło, że mają się zamknąć… Do wszystkich poza Naruto, który nie potrafił trzymać języka za zębami.
-On przecież mógł przez nią zginąć! Chciał dobrze, a ona wszystko zawaliła! A Sasuke tylko chciał jej powiedzieć całą prawdę! Jesteś głupią babą! – warknął zdenerwowany blondyn. Dla Sakury było tego za dużo. Szybko skłoniła się wszystkim i wybiegła z pomieszczenia. Hinata wybiegła za nią, posyłając Uzumakiemu spojrzenie przepełnione złością i niedowierzaniem.
-Jesteś idiotą Naruto! – dodał Neji i usiadł na wcześniej zajmowanym krześle. W sali zapanowała głucha cisza. Blondyn siedział spokojnie, zapatrzony w swoje stopy. Itachi gdzieś zniknął. Nagle w pomieszczeniu rozległ się donośny dźwięk. Kiba nie czekając na nic wybiegł szukać lekarza. Hyuga podszedł do Uchihy i przyjrzał mu się dokładnie. Powieki bruneta lekko zadrgały, bo po chwili ukazać światu czarne jak noc tęczówki.
-Sasuke! – krzyknął Naruto i podbiegł do przyjaciela. Tylko dzięki uderzeniu długowłosego bruneta, blondyn nie rzucił się na przyjaciela. Upadł za to na ziemię i złapał się za nos, po czym widząc krew, przeklął siarczyście pod nosem. W tej chwili do sali wpadł lekarz. Najpierw spojrzał na Uzumakiego leżącego na ziemi ze złamanym nosem, a następnie całkowicie go ignorując podszedł do bruneta.
-Widzę, że obudził się nam pan… To bardzo dobrze! – starszy mężczyzna uśmiechnął się do pacjenta, który spojrzał na niego zdziwiony.
-Co… co ja tu robię? – zapytał cicho. Wszystko go bolało. Jego ciało w wielu miejscach było poobwijane bandażami. Na prawej i ręce znajdował się gips.
-Tydzień temu zostałeś potrącony przez samochód. Z relacji świadków wynika, że wbiegłeś mu wprost pod koła i nawet nie próbowałeś się ratować – te słowa spowodowały, że wszystko zaczęło do niego docierać. Obrazy przewijały mu się przed oczami i sprawiały duży ból. Wszystko mu się przypomniało. Spotkanie z Sakurą, pocałunek i to, jak go wyśmiała. Narastał w nim gniew. Na samego siebie i na nią. Postąpił bardzo naiwnie! Zaufał najmniej odpowiedniej osobie, z którą w ogóle nie powinien mieć do czynienia. Jak w ogół mógł sądzić, że ona się zmieni? Teraz wszystko stało się dla niego oczywiste! Ona odkryła szybko jego uczucia i gdy tylko zmieniło się jej zachowanie, które tłumaczyła poprawą pogody, zaczęła go okręcać sobie wokół palca. A on uwierzył w jej niesamowitą przemianę. Ona po prostu potrzebowała kogoś, kto się nią zajmie i będzie jej usługiwać na każdym kroku… A potem go wyśmiała i rzuciła.
-Niezłą jest aktorką, prawda? – zapytał przyjaciół.
-Mówiłem wam, że to przez nią wpadł pod auto?! Jeden do zera dla Naruto Uzumakiego! – zaśmiał się blondyn – Nie przejmuj się Sasuke… Dziewczyn będziesz miał jeszcze dużo…
-Wiem Naruto, ale ona była taka inna… Nawet jeśli udawała…
-Zastanów się nad osądzaniem jej Sasuke, bo nie wiesz czy twoje domysły są słuszne… My już musimy iść… Do zobaczenia stary – Neji i Kiba po tych słowach wyszli. Naruto pobiegł do pielęgniarki ze swoim złamanym nosem, a Kiba westchnął głośno i wstał z krzesła.
-Była tu chwilę temu, ale Naruto powiedział o kilka słów za dużo i wybiegła… Zastanów się nad tym, co chcesz jej zrobić – mruknął brunet i wyszedł z sali. Sasuke został sam w głębokim szoku. Nie wiedział, że przyszła do niego… Nic przecież dla niej nie znaczył. Pewnie przyszła tylko po to, aby znów się z niego pośmiać, albo odwiedziła go z litości… A on nie potrzebował niczego od niej! W jednej chwili postanowił, że zemści się na niej. Nie daruje jej tej zniewagi!
~*~
Wybiegła ze szpitala. Łzy zamazywały jej obraz i kilka razy o mało się nie wywróciła. Nie chciała się jednak zatrzymywać. Wiedziała, że Hinata pewnie zaraz za nią pobiegnie, jednak nie odwracała się.  Jej celem była mała kamienica, w której miała mieszkanie. Zawsze tam przychodziła. Poza nią, jej ojcem i Sasuke nikt o nim nie wiedział, więc zawsze gdy miała jakiś problem, to ukrywała się właśnie tam. Bieg ją wyczerpał, a noga bolała, jednak już po chwili zgubiła Hinatę, a na horyzoncie pojawiła się kamienica. Szybko wbiegła do środka. Wyjęła klucze z kieszeni spodni, otworzyła drzwi i weszła do środka, dokładnie zamykając z powrotem na klucz mieszkanie.
-Uspokój się! Uspokój się! Uspokój się do cholery! – krzyknęła na cały głos i rzuciła się na sofę. Mieszkanie składało się z czterech pomieszczeń. Był salon, w którym stała tylko sofa, stolik i radio. Kuchnia z kilkoma blatami, zlewem, mikrofalówką i czajnikiem. W łazience był prysznic, WC i umywalka oraz niezbędne kosmetyki. Sypialnia w porównaniu z tą w rezydencji Haruno było nieporównywalnie mała. Dwuosobowe łóżko, dwie szafki nocne, szafa z ubraniami i ręcznikami , biurko z krzesłem, regał z książkami i dywan. Wszystko to zajmowało dużą część pomieszczenia, przez co wydawało się jeszcze mniejsze niż było w rzeczywistości.
-Spokój… - westchnęła i podeszła do dużego okna. Zasłoniła we wszystkich pokojach okna. Zapaliła lampkę w sypialni, wyjęła spod łóżka metalową skrzynkę i otworzyła ją. Na dnie leżały zdjęcia jej i Sasuke. Wywołali je na dzień przed jego wypadkiem spowodowanym jej karygodnym zachowaniem. Fotografie upamiętniały ich wspólnie spędzone, cudowne chwile. Na samą myśl o tym, co było w jej oczach na nowo pojawiły się łzy. Nigdy nie pomyślałaby, że będzie płakać przez jakiegoś mężczyznę… Czy Sasuke był „jakimś” chłopakiem?
-Byłeś wyjątkowy – szepnęła do siebie i wyjęła pierwsze z góry zdjęcie.
‘Siedzieli na tarasie za kawiarnią wujka Sasuke i jedli ciasto. W pewnym momencie Sasuke zerwał się na równe nogi i gdzieś pobiegł. Sakura oszołomiona została sama. Nie za bardzo wiedziała, gdzie uciekł jej towarzysz, jednak nie przejęła się tym zbytnio. Nie był on dla niej nikim specjalnym, więc miała to wszystko w nosie. W ciszy konsumowała deser, gdy nagle usłyszała krzyk kobiety i szczekanie psa.
-Uchiha! Kiedyś tego pożałujesz! – krzyknęła nieznajoma jej postać.
-Ależ pani Chiyo! To dla dziewczyny! Nie może pani choć raz mi tego podarować?! – krzyknął brunet przeskakując przez drewniany płotek oddzielający cukiernię Obito od domu obok. Niestety źle wymierzył odległość i padł jak długi na ziemię.
-Nie ma mowy Uchiha! Nie uwierzę ci, nieważne coś być zrobił – nad płotkiem widać było tylko i wyłącznie kobiecą dłoń zaciśniętą w pięść. Sasuke wyprostował się, otrzepał spodnie i z szerokim uśmiechem podszedł do dziewczyny.
-Ale gafa, co nie? – zaśmiał się – Chciałem się popisać, że umiem przeskoczyć przez płot, a się wywaliłem i nic mi z tego nie wyszło dobrego – wskazał na rozdarte w kolanie spodnie – No ale nic to! Mam coś dla ciebie księżniczko! – zza pleców wysunął dłoń, w której trzyma ł czerwonego tulipana. Łodyżka niestety złamała się przez jego upadek i kielich kwiatu zwisał w dół. Sasuke skrzywił się nieznacznie, ale prawie natychmiast się rozpogodził – Skoczę po jeszcze jednego… Tym razem na pewno mi się uda – już przymierzał się do kolejnego skoku przez płot, lecz zatrzymał go śmiech zielonookiej.
-Taki też się nada – uśmiechnęła się do niego – Dziękuję za poświęcenie dzielny rycerzu – w momencie gdy chłopak wręczał jej kwiat, Obito zrobił im zdjęcie.’
-Trzeba przyznać, że było bardzo zabawnie… Pomimo tego, że było to nasze pierwsze spotkanie na dłuższą metę – zaśmiała się do siebie dziewczyna i odłożyła zdjęcie na pościeli. Do ręki chwyciła kolejną fotografię. Sasuke nawet nie wiedział, że wtedy zrobiła im zdjęcie. Samowyzwalacz to była jednak najlepsza funkcja aparatu. To dzięki niemu mieli tyle zdjęć razem. Często jedna osoba robiła zdjęcie, a druga była tego nieświadoma.
‘Leżeli na łóżku w jej sypialni w kamienicy. Sasuke następnego dnia miał mieć test z biologii. Właśnie wtedy dowiedziała się, że chłopak chce studiować medycynę, aby leczyć ludzi.
-Gdy byłem mały, trafiłem do szpitala… Miałem wtedy jakieś pięć lat… Poznałem tam chłopca trochę starszego ode mnie – to był pierwszy raz, gdy rozmawiali o jego życiu – Leżeliśmy razem na sali przez ponad miesiąc! Poznaliśmy się lepiej i praktycznie codziennie spędzaliśmy razem czas. Był moim pierwszy prawdziwym przyjacielem… Po pewnym czasie mnie wypisali, a on został dalej. Nikt nie chciał mi powiedzieć, co mu jest i dlaczego nie może wyjść… Odwiedzałem go codziennie. Zawsze witał mnie tak szczerym uśmiechem, że od razu robiło mi się cieplej na sercu – westchnął przeciągle – Jednego razu przyszedłem do niego, ale jego nie było… Był wtedy ze mną Itachi więc poszedł zapytać się pielęgniarek, gdzie go przenieśli… Gdy wrócił, miał dziwną minę. Oświadczył mi, że Aki nie żyje… Wyobraź sobie, jaki to był cios dla pięcioletniego dziecka – urwał na chwilę, po czym się zaśmiał – Gdy byłem mały, to miałem skłonność do sprawiania problemów… Często na przykład wchodziłem pod koła aut, ale na szczęście nigdy żadne mnie nie potrąciło – uśmiechnął się szeroko. Sakura wstała na chwilkę, aby odstawić szklanki z napojem. W tym czasie załączyła również na aparacie samowyzwalacz i wróciła na łóżko. Atmosfera zrobiła się nagle nieciekawa i przepełniona smutkiem, więc aby ją zażegnać, postanowiła wyrwać brunetowi podręcznik. I właśnie w tym momencie zostało zrobione zdjęcie.’
-On naprawdę jest wyjątkowy – zastanowiła się na chwilę nad tym – Na pewno będzie wspaniałym lekarzem i uleczy wszystkich chorych ludzi! Wierzę w niego…  On przecież się nie podda, choćby nawet miało się walić i palić! Sasuke jest inny niż wszyscy bogaci chłopcy, których zna. On nie myśli o sobie, ale to innych stawia na pierwszym miejscu. Nawet jej pomógł, gdy miała problemy z matematyką. Nie patrzył wtedy na to, że sam musiał się pilnie uczyć.
‘-Saaasuke! – głośny pisk rozległ się w całej rezydencji – Masz czas?... Oczywiście, że masz! – zaśmiała się i podeszła o kulach do swojego pokoju. Za nią szedł brunet z notatkami dla niej oraz ze swoim podręcznikiem. To był jedyny dzień, gdy nie poszli do cukierni Obito, a zamiast tego pilnie się uczyli.
-Czego nie rozumiesz? – brunet usiadł na pufie przy biurku, na którym leżały otwarte zeszyty. Sakura opadła ciężko na skórzany fotel i wzięła w dłoń czarne pióro.
-Jakby tak głębiej się zastanowić, to tego… tego… tego… no i jeszcze tego! – mruknęła niezadowolona. A tata powtarzał jej,  żeby się uczyła, bo potem będzie mieć problemy.
-Ale przecież to jest banalnie proste Sakura! – powiedział niezadowolony, jednak już po chwili wszystko jej tłumaczył. Był w stosunku do niej bardzo cierpliwy. Ani razu jej nie obraził, nie krzyknął, nie skrytykował.
-Mógłbyś być moim nauczycielem, Sasuke… Ty przynajmniej nie krzyczysz – uśmiechnęła się do niego słodko, na co chłopak się lekko zarumienił. Sakura złapała kolejny zeszyt w dłonie i podstawiła mu go pod nos – Jeszcze to i będzie konie – Sasuke zbliżył się do niej i położył swoją dłoń na jej ramieniu tak, aby mieć lepszy wgląd do zeszytu. W momencie, gdy pokazywał jej kluczowe elementy zadania, ona odwróciła głowę tak, że uderzyła swoim czołem w jego nos. Uchiha odskoczył od niej jak oparzony, trzymając się na nos. Dziewczyna chciała mu jakoś pomóc, dlatego szybko wstała z fotela, całkowicie zapominając o złamanej nodze. Gdyby nie Sasuke, wylądowałaby na podłodze.
-Wydaje mi się, że mnie nie słuchasz… - mruknął brunet i posadził na łóżku dziewczynę, która obróciła się tak, że leżała, prawie zwisając głową w dół.
-Ja cię przecież słucham! Powiem ci coś… Zbliż się – Sasuke niespodziewanie szybko stanął za nią i nachylił się. Na jej twarz wstąpił szkarłatny rumienieć. Pierwszy raz czerwieniła się w towarzystwie chłopaka. Ale on był tak blisko niej… Jak jeszcze nigdy!
 -Więc, co chciałaś mi przekazać? – jego ciepły oddech owionął jej twarz, przez co rumieniec się powiększył. Sakura nie chcąc tego pokazywać, zerwała się do siadu, przez co  tym razem swoim czołem, po raz kolejny uderzyła w jego nos, a on znów łapiąc się za niego, urażony mruknął cicho – Dobra… Nie będę się więcej do ciebie zbliżać – po czym oboje się zaśmiali.’
To on zrobił te dwa zdjęcia. Zabrał z jej biurka pilocik obsługujący aparat i bezkarnie go używał, robiąc im zdjęcia. Tak powstały dwa wspaniałe zdjęcia. Fotografii było z pudełku jeszcze wiele, jednak jedna wywołała u niej w sercu i umyśle prawdziwą burzę. Łzy wypłynęły z jej oczu ze zdwojoną siłą.
‘Leżała na łóżku i płakała. Sama nie wiedziała dlaczego. Miała spotkać się z Sasuke, a on pomimo, że zawsze przychodził punktualnie, dziś się spóźniał. Miał być prawie godzinę temu, a wciąż się nie zjawiał. Nagle rozległo się pukanie do drzwi i ktoś bez pozwolenia wpakował się do środka. Dziewczyna usiadła na łóżku, otarła oczy dłonią i spojrzała z wyrzutem na chłopaka.
-Przepraszam! Przepraszam Sakura, ale zatrzymał mnie Itachi, bo kazał mi jechać do mechanika po auto! Naprawdę bardzo cię przepraszam! – krzyczał od wejścia. Zielonooka nic nie powiedziała, ale gdy tylko chłopak stanął przy łóżku, rzuciła mu się na szyję. Zaskoczony chłopak delikatnie ją do siebie przytulił.
-Nie rób czegoś takiego więcej… - szepnęła ledwo słyszalnie – Bałam się, że mnie zostawisz i już nie wrócisz!
-To tylko godzina przecież…
-Co nie zmienia faktu, że kiedyś pewnie mnie olejesz i odejdziesz… A ja chcę być pewna, że uprzednio za wszystko ci podziękuję! Uratowałeś mnie… Zająłeś się mną… Pomagasz mi w nauce… Pokazujesz mi życie z innej strony… Jestem ci za to niezmiernie wdzięczna Sasuke!’
Do tej pory nie wie, jak to zdjęcie zostało zrobione! Ani ona, ani on nie dotykali aparatu, a pilocik leżał na biurku, tam gdzie zawsze. Z jednej strony przerażało ją to, ale z drugiej była wdzięczna za to niewyjaśnione zjawisko, ponieważ miała to wyjątkowe zdjęcie z Sasuke…  Zamyślona przejrzała resztę zdjęć, po czym odświeżyła się i pogrążyła się we śnie. Miała zamiar odwiedzić Sasuke następnego dnia i wszystko mu wytłumaczyć.
~*~
Z duszą na ramieniu przemierzała szpitalne korytarze. Rozmawiała wcześniej z Hinatą, która zapewniła, że zatrzyma chłopaków, tak długo, jak będzie trzeba, aby oni mogli spokojnie porozmawiać. Wreszcie doszła do sali, w której leżał on… Sasuke Uchiha! Niepewnie weszła do środka. Od razu w oczy rzuciło jej się szpitalne łóżko, na którym leżał brunet. Na dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, nawet nie drgnął. Zielonooka podeszła bliżej i przyjrzała mu się uważnie. Chłopak spał.
-Chciałabym z tobą porozmawiać… Tak bardzo chciałabym przeprosić za swoją głupotę… Chciałabym udowodnić ci, że się zmieniłam…  Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu Sasuke…
-Nie chrzań Haruno i wyjdź stąd! – warknął, odwracając się w jej stronę.
-Sasuke… - w jej oczach pojawiły się łzy. Myślała, że chociaż jej wysłucha, a on najzwyklej w świecie postanowił ją wrzucić… - Ja chcę wszystko naprawić…
-Nie dość już narobiłaś? Zobacz, jak ja wyglądam! – krzyknął. Z jej oczu popłynęły zły – Płaczem nie weźmiesz mnie na litość… Nie ufam ci i nie zamierzam zawieść się po raz kolejny na tobie!
-Daj mi szansę Sasuke! – szepnęła i zrobiła krok w jego stronę.
-Powiedziałem, że masz wyjść! – ryknął. Dziewczyna z płaczem wybiegła na korytarz, po drodze potrącając kogoś. Nie zważała już na nic. Chciała zapaść się pod ziemię i płakać… W momencie kiedy wszystko zaczynało układać się w jej życiu, ona doszczętnie zrównała to z ziemią. Wsiadła do swojego pojazdu, zaparkowanego przed szpitalem i z piskiem opon odjechała do rezydencji.
-Wydaje mi się, że popełniasz błąd Sasuke – mruknął starszy Uchiha siadając na taborecie.
-Itachi! Tylko mnie nie pouczaj! Ona zmieszała moje uczucia z błotem i całkowicie mnie olała…
-Powinieneś dać jej czas… Nawet odmieniony człowiek, czasami wraca do swojego starego ‘ja’ pod wpływem impulsu… Może powinniście sobie wszystko na spokojnie wyjaśnić? – Itachi próbował jakoś działać. Hinata mówiła mu o stanie Sakury, a on sam widział, jak bardzo Sasuke to przeżył.
-Nie będę jej słuchać… Wyjdź stąd, bo chciałbym się zdrzemnąć – mruknął odwracając się twarzą w stronę okna.
-Przemyśl to młody – Itachi opuścił pomieszczenie i zostawił brata samego.
-Już wiem, co zrobię i nikt, ani nic mnie przed tym nie powstrzyma – westchnął, po czym jego oczy się zamknęły.
~*~
Wbiegła do domu. Jadąc samochodem ze szpitala, podjęła decyzję odnośnie swojego dalszego życia. Teraz najbardziej chciała porozmawiać z ojcem. Miała do niego pewną niecierpiącą zwłoki sprawę. Zajrzała do jego gabinetu, jednak jego tam nie było. Postanowiła, że poczeka na niego w jadalni, do której skierowała swoje kroki. Nie musiała długo czekać, bo już po kilku minutach mężczyzna pojawił się w pomieszczeniu i ucałował córkę w czoło.
-Co robisz w domu? – zapytał na powitanie i spojrzał uważnie na córkę, zasiadając jednocześnie na krześle obok niej. Ta jednak podniosła się i skierowała do wyjścia.
-Możemy porozmawiać w twoim gabinecie, tato? Mam bardzo ważną sprawę – powiedziała i spojrzała wyczekująco na ojca, który po chwili wstał i ruszył za nią. Gdy tylko znaleźli się w gabinecie, zasiedli po przeciwnych stronach potężnego biurka.
-Co się stało kochanie…
-Kiedy przyjeżdża do Japonii ten chłopak, o którym wspominałeś… Ten, który ma zostać moim narzeczonym – powiedziała poważnie. Tak naprawdę nie chciała za niego wychodzić jednak nie miała wyboru, ponieważ Sasuke jasno dał jej do zrozumienia, że nie chce mieć z nią nic wspólnego.
-Miał przylecieć w tym tygodniu, jednak jego pobyt w Ameryce znacznie się przedłużył, więc będzie tam kolejny miesiąc – odpowiedział Ren, nie ukrywając swojego zaskoczenia jej nagłym pytaniem.
-W takim razie, czy mogłabym pojechać do niego, aby lepiej się z nim zapoznać? Bardzo ciekawi mnie, jaki on jest i czy wzajemnie się zaakceptujemy – powiedziała ze stoickim spokojem. Zauważyła, że jej ojciec uważnie się jej przygląda.
-Czy młody Uchiha coś ci zrobił? Mam porozmawiać z jego ojcem? – zapytał nagle i nachylił się nad córką.
-Skąd znasz jego ojca?! – krzyknęła wstając gwałtownie z fotela. Czy tylko ona była pewna, że chłopak jest dzieciakiem z biednej rodziny? Dlaczego wszyscy w koło ją oszukiwali?
-Poznałem kiedyś Fugaku, jak i jego synów na pewnym bankiecie… Jeśli się nie mylę, zbuntowałaś się wtedy i poszedłem sam… Czy Sasuke coś ci zrobił – powtórzył pytanie, wpatrując się w opuchnięte lekko od płaczu, zielone oczy dziewczyny.
-Nie trzeba tato – zapewniła – On nic mi nie zrobił… Nie chcę o tym rozmawiać! Powiedz mi lepiej, czy mogę jechać do… - zacięła się nie wiedząc nawet, jak chłopak ma na imię.
-Nazywa się Suigetsu Hozuki – Ren sprawdził to jeszcze raz w jakichś dokumentach i w zamyśleniu pokiwał głową – Skontaktuję się z nim zaraz i dokładnie się wszystkiego dowiem. Ty idź na obiad, a potem wróć tu… Powinienem już wtedy wszystko wiedzieć – zielonooka posłusznie opuściła pomieszczenie i wróciła do jadalni. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale to było jedyne wyjście, aby zapomnieć o brunecie, którego pokochała. Była już pewna swojego uczucia do niej, jednak musiała pogodzić się z porażką. To Hinata nazwała jej uczucie po imieniu i kazała jej walczyć o Sasuke. Jednak jak ona mogła walczyć, skoro on nie chciał jej słuchać ani widzieć. Jedynym wyjściem dla niej, było w tym momencie poddanie się.
~*~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz